Jeździcie w te mrozy??

Nina- jak się jeździ w teren to dobrze wiadomo, gdzie jest bezpiecznie. Raz miała taką sytuację,że jechałam z koniem na boku po lodzie - to był rok 1998, a najgorsze to, ze wiedziałam ze ten lód tam jest,a  myślałam, że sie uda. Minęło 14 lat od tamtej pory- może masz też 14 do kolejnego takiego wypadku :P
mam nadzieję, że nas nie spotka nic takiego zbyt szybko..! własnie najgorsze było to, że jechałam tą drogą jakieś 2 razy, już po mrozach, ale widocznie miałyśmy szczęście wcześniej i nie najechałyśmy na ten oblodzony kawałek.
zacznę z większą nieufnością podchodzić do naszych okolicznych lasów, jakby nie dość, że potrafi nagle łoś zza winkla wyskoczyć lub stado saren przebiec w poprzek drogi 😉
mnie tam sarny nie przeszkadzają akurat w ogóle. Możesz spróbować zawsze jeździc między drzewami- niejedną zimę tak przejeździłam
w las tak chętnie nie wjeżdżam... bo ostatnio prawie się zgubiłam😉 jakoś wszystko identycznie w tym śniegu wygląda😉 poza tym u nas bagna...!🙁 i nie wiadomo czy się nie wejdzie w zamarznięte, podmokłe tereny.. ehh.. już zatęskniłam za wiosną🙁
Nina, zgubic sie w lesie - bezcenne 😉 I pytać ludzi, gdzie się jest 🙂 Po lesie to mi miło błądzić, nawet cały dzień 🙂

Nie myślę, żeby to była Twoja wina. Bywa i tyle. 3 lata temu z koleżanką, jak jeszcze Niuńci była w pensjonacie, pojechałyśmy w teren. Kawałek przed stajnią smok dziewczyny się wyłożył, cała pupa mu uciekła. Czemu, to nie wiemy, specjalnie ślisko nie było. Źle stanął, może coś przekombinował nogą tylną i się omsknął. Nie stało się nic. Bywa czasami (cztery nogi to więcej niż dwie ;p )
no jasne, że miło! tylko niekoniecznie wtedy, gdy -20😉 z tym odkrywaniem dróżek i ścieżek leśnych poczekam na lepszą pogodę😉

Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
29 stycznia 2012 00:59
marysia550 po łąkach się da, ale nam się terenu zachciało i skończyło się na spacerku 😉

Mamy w stajni jedną podkutą klacz. Dzięki niej wiem, że podkowom mówię stanowcze NIE zimą! Kobyłka nawet na padoku poszaleć za bardzo nie może, a jazda na niej jest niemożliwa.
kiara   Wczoraj to historia, jutro to tajemnica...
29 stycznia 2012 06:28
Ale to ja mam dziś najgorzej 🙁 Oprócz normalnych końskich czynności czyli karmienia, czyszczenia, prowadzę dziś 5 godzin zajęć oczywiście bez hali - na polanie bo podłoże tam jest najlepsze, ale za to wieje 🙁
aaaa... poidła mi zamarzły 😵
Kurczak, ale wkręcają tej kobyłce hacele? bo jak tylko płaska podkowa, to podejrzewam, że robi za łyżwę..
Łyżwa jak łyżwa - bucik się robi, koturn i połamanie nogi to sprawa łatwa. I hacele, a czasem i gumowe wkładki, nie dają za wiele 🙁
Nina, zgubic sie w lesie - bezcenne 😉


taaa, zwłaszcza jak się wyjechało z domu o 9 rano i od 15 szuka się powrotu, a dopiero o 2 w nocy spotyka się jakieś auto z 4-5 chłopakami wracającymi z imprezy, pyta o kierunek "dom", a oni mówią, że ok 15-20km w "tamtą stronę", ale w życiu nie traficie  🤔wirek:
w końcu nas zaprowadzili, ruszyłyśmy kłusikiem i jakoś wydostałyśmy się z lasu, ale w domu byłyśmy ok 5 rano. Konie na szczęście nie były mega zmęczone, bo już koło północy stwierdziłyśmy, że czekamy do rana, poluzowałyśmy popręgi i spacerując w ręku pasłyśmy konie.
Aj, było to X lat temu, od tego czasu jestem ostrożniejsza, hehe. No i na szczęście piękny słoneczny lipcowy dzień (noc).
Ale przygoda! Wooowww....
A konie nie wiedziały same którędy wracać? Ja jak się zgubię to puszczam wodze i patrzę jak kobyła wynajduje skróty🙂 To znaczy to tez czas przeszły bo juz na Pani Starszej nie jezdze. Ale orientację w terenie miłaa świetną i właśnie w promieniu ok 10 km od domu doskonale wiedziała gdzie stajnia nawet będąc na zupełnie nowym obszarze.

Ja ciągle jestem chora więc niestety nie mam dylematu "jeździć czy nie" 🙁 Z buta co najwyzej bo tez boje się o podłoże.
większość ścieżek znam na pamięć jak i również to, że na pewnych odcinkach gałęzie są trochę niżej, a ja na moim Olbrzymie, to muszę się na szyi kłaść.
Jak wyjechałam ostatnio w teren, to jakoś nie pomyślałam, że spadł śnieg i przez to gałęzie są cięższe i niżej będą zwisać. Wyjeżdżam zza zakrętu, już się pochylam nad koniem, ale niestety niewystarczająco... po dojechaniu do stajni wyglądałyśmy jak 2 bałwanki🙂 zgarnęłyśmy większość śniegu z niskich gałęzi😉

calisaneri faktycznie, niezła przygoda! 🙂
AtlantykowaPanna   "Jeśli idziesz przez piekło- nie zatrzymuj się!"
29 stycznia 2012 09:37
Witam🙂

My w te mrozy się jedynie lonżujemy stępo-kłusem, chodzimy w ręku na spacerki i bawimy się z marchewką na padoku🙂
Moje na padoku grzecznie stępem się poruszają a jak na łące miękkość poczuje to odwala kobyłom.
Ale zauważyłam, że źrebaki biegają bezproblemowo, im mniejsze tym lepiej im to idzie, nie ślizgają się, z równowagą nie mają problemu, galopują i bawią się normalnie.
delta   Truth begins in lies.
29 stycznia 2012 10:19

ponawiam pytanie - jakie rady na zamarzające podłoże w hali , a raczej - sądzę - w namiocie??


W listopadzie/grudniu sypaliśmy mieszanka wapienną z solą, potem halę równamy i to jest ładnie wymieszane z piachem. Efekt taki, ze nic nam nie zamarło nawet jak było -20, a hala nieocieplana.

Ubiór na stajni zeszłej zimy: bryczesy, buty traperskie, bluza + kamizelka i tak od 7 do 20, ale było się cały czas w ruchu więc nie czułam. w tym roku jestem bez hali, więc jeździć nie będziemy, ot godzinka wpaść do konia, wyczyścić i do domku 🙂 On zadowolony i ja że nie marznę.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
29 stycznia 2012 10:56
Nina haceli kobyłka nie ma wkręcanych i tak jak pisze konikikoniczynka, nie robią się łyżwy. Robi się okropna podeszwa, którą czasem trzeba młotkiem usuwać. Babina stoi smutna na padoku i jak tylko ktoś się pojawia, to podchodzi do ogrodzenia i podnosi nogę. Mądry z niej zwierz 🙁 Niestety nie kuć jej jest ciężko, bo dłubie nogą i kopyta załatwiła by w jeden dzień. Hacele myślę, że nie wiele by pomogły, a o wkładkach nikt nie myśli 🙁
Nina- jak się jeździ w teren to dobrze wiadomo, gdzie jest bezpiecznie.

Święta prawda. Jak się dobrze zna teren, to wiadomo czego się można spodziewać. Pewności nigdy nie ma co pod śniegiem, ale zawsze można minimalizować ryzyko.

Nina nie Twoja wina, nie stresuj się. Wywrotki się zdarzają i tyle. Mi kiedyś zdarzyło się wyłożyć na asfalcie. Jechałam stępem i skręciłam w lewo w polną drogę, a rudemu zad uciekł. Dlaczego nie wiem. Lato, sucho, a on raczej nie jest z tych co się potrafią o własne nogi zabić. Oprócz mojego zdartego łokcia i porysowanego siodła nic się nie stało. A kto był bardziej zdziwiony, ja czy on, to nie wiem.

U mnie najgorzej, że na dobry teren to muszę odjechać 4-5 km od stajni. Tyle mam do lasu i tyle mam nad rzekę. Więc minimum 1,5 - 2 godziny na teren mi schodzi. Łażenie w kółko po polu jakoś średnio mnie kręci 🙂

A teraz zainspirowana wątkiem "Zdjęcia z wypadów w teren" biorę koc. Trochę tylko zmodyfikowałam pomysł. Koniec koca wkładam między siodło, a czaprak. Reszta zostaje przed siodłem. Zwijam koc w rulon przed siodłem. Jak zaczyna się robić zimno to go rozwijam i przykrywam nogi (najbardziej mi marzną uda, kolana i stopy). Koc jest przytrzymywany przez siodło i nic się nie zsuwa. Spokojnie mogę nawet kłusować i galopować, koc trochę zjeżdża, ale uda i kolana dalej są osłonięte.
no wiem, że się zdarzają... 🙂

cała rzecz w tym, że Fina to mój pierwszy koń, jesteśmy razem dopiero 2 miesiące, więc mamy teraz etap tysiąca PIERWSZYCH rzeczy razem🙂 więc trochę jeszcze przeżywam niektóre rzeczy i się martwię na zapas... 🙂 dlatego, ten nasz upadek podniósł mi trochę ciśnienie🙂
calisaneri, fajna przygoda, teraz można się śmiać, ale domyślam się, że za bardzo szczęśliwe nie byłyście 😉

Mieliśmy wsiadać, ale nie wiem, czy się uda, bo do księgowej muszę jechać. Ale wysprzątałam padok z kupek (własciwie to ze skałek, bo pozamarzały strasznie) i jestem spocona 😀

Nina, moją kobyłkę mam prawie 10 lat, od 2 pod domem i jestem bardziej przewrażliwiona niż w pensjonacie była 🙂 Potrafi na padoku nie skubać sianka a ja ją oglądam co 5 minut. Jak szaleje na dworzu i się potknie, to sprawdzam znowu, czy nie kuleje. Ze mnie się już śmieją na całego, bo pomijam moją daleko posuniętą hipochondrię - ta końska jest bardziej zaawansowana 🙂
Przed chwilą wróciłam z godzinnego terenu. Na termometrze -8 w słońcu. Generalnie da się jeździć, zmarzłam dopiero kiedy stępowaliśmy już do stajni, ale wyjeżdżone przez myśliwych drogi bardzo utrudniają życie.
Ech -zazdroszczę. Zeszłą zimę całą przejeździłam, teraz - siedzę zahaltowana w domu z przeziębieniem (bo nie wolno mi ryzykować poważniejszej infekcji), koń "się" lonżuje na ugorze sąsiada (ale jeździć tam nie można); mimo znakomitego gruntu gruda w stajni jest taka, że ani na padoku mocniej się ruszyć 🙁 Pojęcia nie mam jak ja konia uruchomię pod siodło 🙁 W stępo-kłusowym terenie mnie rozniesie (tak, lasy też się skiepściły 🙁)
Nienawidzę mrozów bez śniegu.
No..mnie jest łatwo.
Albo gruda na drogach leśnych, albo wygładzony ślad przez samochody a pod nim lód.
Wbijając się zaś w dziewiczy śnieg na drodze, wbijamy się w coś twardego, głębokiego. I również nie ma komfortu, bo twarde toto mocno.
Jeździmy, ale..... cóż to za jazda?  🤔 Większość stępu polega na wyszukiwaniu lepszego, bezpieczniejszego miejsca na postawienie kopyta.
Nie wiem jak po tym kłusować czy galopować.
U nas (z doniesień) można kłusować po drogach grubo zasłanych ściółką. Śnieg jest umowny.
Drogi gruntowe równe ale twarde jak beton. Na spacery jak znalazł.
Kurczak- a ta Babcia to grzebie w boksie czy na dworzu nogą?
Po co jeździć w taką pogodę? Ja robię koniowi wolne  😉
właśnie oglądałam pogodę - będzie bez zmian a nawet o wiele zimniej 😤
we Wrocławiu śniegu brak, a więc najbliższe tygodnie dalej uskuteczniamy zabawy z ziemi  zamiast jazd🙂 byle do wiosny
Szkoda ze nie ma sniegu  🙄
Dramka- przecież i tak Twój koń ma wolne :P
i?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się