kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy

Ja byłam tak uczona - w półsiadzie lekkie wypięcie tyłka, ale tyłek nisko nad siodłem.
Zielona Herbatka   Miłośniczka zielonej herbaty! :)
13 lipca 2014 00:09
Kayoko, wierzę, że takie przypadki się zdarzają, bo osobiście miałam okazję jeździć na koniu, który reagował tylko na wodze (długie wodze > szybka jazda, krótkie wodze > wolna jazda).

A czy samodzielne zajeżdżenie konia ma jakiś wpływ na więź z nim, czy to mocno na wyrost? XD
Przepraszam za pytanie z półki "paranormalnych poglądów na końską psychikę", ale się nie znam i jestem ciekawa.

julka177, nie jestem ekspertem od rozluźnienia i nadal się uczę (bywają dni, że jestem strasznie spięta albo wręcz przeciwnie - przypominam szmacianą lalkę, a to też niedobrze), ale jestem w trakcie lektury "Ride With Your Mind - Świadoma Jazda Konna" i bardzo polecam tę książkę, jeśli chcesz takich bardziej fizycznych wyjaśnień. Książki streszczać nie będę, ale wynika z niej między innymi, że rozluźnienie na koniu to tak naprawdę efekt pracy wielu partii ciała. Ważny jest tonus, czyli napięcie mięśni szkieletowych, odpowiedni... oddech! (który btw. nie jest łatwo wypracować) i inne takie (nie chcę skłamać). Sprawdź książkę, jest naprawdę dobra.
Rudzik   wolę brzydkiego konia, niż piękną sukienkę
13 lipca 2014 07:06
pisze tutaj bo do preparatów na stawy dawno nikt nie zaglądał

Czy powinnam się martwić i wzywać veta, jeśli mojej kobyłce strzyka w stawie nadgarstkowym przy podnoszeniu kopyta? Nie zawsze, czasami i tylko w lewym. Zaznaczam, że nie kuleje
Met   moje spore
13 lipca 2014 08:42
Zielona Herbatka, więź z koniem nie ma nic wspólnego z tym, kto go zajeżdża. spokojnie możesz zatrudnić do tego profesjonalistę i konik się nie obrazi 🙂 a zwierzaka będziesz miała fajnie zrobionego, jeśli mądrze wybierzesz.

Rudzik, ogólnie więcej stępa - pobudza produkcję mazi stawowej, jak to wet tłumaczył 🙂 my przy podobnym problemie mieliśmy zalecone podawanie żelatyny (łyżka stołowa na konia, raz dziennie do paszy).
Zielona Herbatka dzięki,  zajrzę do niej.🙂 A może masz ją w pdf?  😀

Dementek no to będę robić takie ćwiczenia, możesz tylko wyjaśnić "martwego indnianina"? Nie mam pojęcia co to 😉
julka177, martwy indianin to przewieszenie się przez konia :P leżysz sobie brzuchem na końskim grzbiecie 😉
Rudzik   wolę brzydkiego konia, niż piękną sukienkę
13 lipca 2014 09:38
dzięki Met, dużo stępujemy, a ponadto jest całą dobę na pastwisku, więc na brak stępa nie narzeka
NieznanyRumak  :kwiatek:
ushia   It's a kind o'magic
13 lipca 2014 10:58
Zielona - pytalas jak sie ludzie ucza zajezdzania koni - od tych co juz umieja. Albo eksperymentujac. Opcja druga mocno ryzykowna i dlugotrwala, nawet jezeli ktos ma wrodzony dar w tym kierunku
Opcja pierwsza tez krotka nie jest. Przede wsystkim trzeba dobrze jezdzic samemu. Potem trzeba zaczac sie uczyc jak uczyc konia. POtem pomaga sie komus kto wie co robi, patrzy, pyta. Potem ten ktos toba kieruje. Potem jestes coraz bardziej samodzielna i uznajesz ze umiesz
A potem trafiasz na konia ktory pokazuje ci ze jednak nie  😎

i nie kazdy moze to robic - trzeba umiec "czytac" konia, we wlasciwym momencie docisnac / odpuscic
I wiedziec jak odpuscic zeby kon nie uznal ze wygral, ale zeby sie nie zacial jak bedziesz cisnac dalej
I trzeba miec anielska cierpliwosc a jednoczesnie byc stanowczym
zero agresji, nerwow
kazdy kon jest inny, niby schemat taki sam, ale jednak szczegoly robia ogromna roznice
Zielona Herbatka   Miłośniczka zielonej herbaty! :)
13 lipca 2014 12:54
julka177, nie, nie mam w PDFie, tylko taką kupioną (obsesja na punkcie praw autorskich). XD Jest dość droga (coś koło 50-60zł), ale warta swojej ceny.

Met, ushia, dzięki za rozjaśnienie mi sytuacji. Teraz to ma dla mnie jakiś sens! I będę już wiedziała, co robić, gdyby mi się trafił koń do zajeżdżenia - znaleźć kogoś, kto to zrobi profesjonalnie. A właśnie... Ile coś takiego kosztuje? I ile przeciętnie trwa (wiadomo, że każdy koń jest inny, ale jakaś średnia pewnie istnieje, co?).
[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] Wielokrotne pisanie postu pod postem
Met   moje spore
13 lipca 2014 14:31
Zielona Herbatka, przyjmuje się, że podstawowe szkolenie konia trwa rok - tu powinien nadejść moment, kiedy rozpoczyna się specjalizację w konkretnej dyscyplinie. Właściciele koni zazwyczaj chcą, żeby ten proces trwał możliwie najkrócej (zarówno ze względu na koszta, jak i dlatego że już-teraz chcą użytkować wierzchowca). Pewien handlarz oferuje zajezdkę w jeden dzień 🙂 Koleżanka robiła to w miesiąc. Wg mnie 3 miesiące to absolutne minimum, jeśli założymy na ten przykład, że dopiero po około miesięcznej pracy mięśnie ZACZYNAJĄ się budować. Bo umówmy się, mało kto oddaje konie do zajezdki z gotowym do pracy grzbietem. U nas w stajni za pracę z koniem jest dopłata do pensjonatu w kwocie 300zł miesięcznie.
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 lipca 2014 14:36
to w sumie zależy od tego, w jakim stanie chcesz dostać konia 'z powrotem'
czy ma być bezpieczny i reagujący na pomoce, czy może już z wyrobioną równowagą i stabilny? A może w ogóle gotowy do 'standardowego użytkowania'
Głównie od tego + indywidualnych predyspozycji zależy to, jak długo koń powinien przebywać u trenera w takim wypadku 🙂
W Rzeszowie (w prawdzie stajnia reiningowa, no ale zajeżdżanie to zajeżdżanie) przyjeżdżały konie surowe albo tylko do przyjęcia jeźdźca, albo takie, które miały być gotowe dla średniozaawansowanych jeźdźców rekreacyjnych a jeszcze inne były 'oddawane' dopiero po pierwszych show.
Met   moje spore
13 lipca 2014 14:43
smartini, z poprzednich postów Herbatki można wywnioskować, że koń ma być zrobion do "standardowego użytkowania". Tzn. ja tak wywnioskowałam 🤣
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 lipca 2014 14:49
możliwe ^ ^ przepraszam, całości nie czytałam :C chciałam tylko zwrócić uwagę na to, że to jakiego konia chcemy dospać po treningu również jest istotnym punktem. Bo może np. ktoś bardzo dobrze jeździć ale nie mieć czasu lub zdolności na pracę z surówką - wtedy może zabrać konia dopiero 'podjeżdżonego' i pracować dalej samemu. A jak ktoś się nie czuje na siłach, to zostawia konia na dłużej 🙂
Zielona Herbatka   Miłośniczka zielonej herbaty! :)
13 lipca 2014 14:52
To znaczy... Ja myślę tak kilka lat naprzód i gdybym chciała, żeby ktoś "zrobił mi konia" no to do takiej bezpiecznej i satysfakcjonującej jazdy rekreacyjnej. 😀 Wydaje mi się, że lepiej kupić konia niezajeżdżonego, dać komuś zaufanemu i mieć takiego, jakiego się potrzebuje, niż kupić zajeżdżonego nie wiaodmo jak i potem się przestawiać. :| No nie?
Zielona Herbatka, noo niekoniecznie 😉 Nigdy nie masz pewności jaki w przyszłości będzie koń niezajeżdżony. Nie wiesz, czy będzie się dobrze zachowywał, dobrze się ruszał, skakał itp. 🙂 Niby wszystko da się wypracować, ale jednak nie zawsze 😉
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 lipca 2014 14:59
to nie jest takie proste jak mogłoby się wydawać ;D
można kupić surówkę, dać do świetnego, zaufanego trenera i... i okazuje się, że koń ma np. fobie i się zawiesza na wędzidle jak świr, albo okazuje się totalnym dupkiem pod siodłem mimo że w obejściu słodziak jakich mało
a można kupić już zajeżdżonego, przetestowanego i pasującego do twoich potrzeb, w którym zaledwie kilka szczegółów będzie 'do poprawy'

w stajniach w których bywam jest wiele młodych koni do sportu i jest to istna ruletka 🙂
osobiście kupiłam 1,5 rocznego ogierka ponad 6 lat temu i nie żałuję (mimo, że to łatwych koni nie należy) ale widzę, że na pytanie 'kupić młodego czy gotowego?' nigdy nie znajdzie się jednoznacznej odpowiedzi.
To zależy tylko od konia, którego rozważasz kupić oraz tego ile chcesz w niego zainwestować (nie tylko pieniędzy ale też czasu i cierpliwości)

edit: Libeerte, tośmy się zgrały czasem :P
Met   moje spore
13 lipca 2014 15:44
Jeśli mamy możliwości czasowe i finansowe, żeby pozwolić sobie na lata poszukiwań i utrzymywania "niewypałów" (lub jeśli mamy sumienie, żeby się ich pozbywać), to można sobie celować w młodziaki. Ale laik - w sensie rekreant - ma dużo mniejsze szanse na upolowanie perełki, niż ktoś siedzący w temacie. Żeby przyjemnie sobie spędzać czas w siodle, lepiej kupić konia gotowego, w kwiecie wieku, który szaleństwa młodości ma już za sobą.
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 lipca 2014 16:02
Met, i tu mamy drugą stronę szali, na którą też nie wolno się nadto przechylać. I nie przesadzajmy z latami i całym stadem niewypałów ;D jak do tematu odpowiednio podejść, to wcale nie musi się to tak skończyć
co, jeśli trafi się utalentowany młodziak? Nie mówię, że trzeba się rzucać na młode, broń boże, ale jeżeli ktoś poradzi się zaufanego trenera i poprosi o pomoc w znalezieniu dzieciaka, potem go 'zrobi' (najlepiej wdrażając przyszłego jeźdźca choć trochę w pracę z młodym, jeśli zdolności na to pozwalają) to też się wcale nie musi skończyć tragedią i płaczem w poduszkę.
To strasznie skomplikowana kwestia i zależy od niezmiernie wielu czynników.
Można też strzelać w środek i szukać czegoś 'zaczętego' bo można zobaczyć jak się zachowuje pod jeźdźcem (taki, co to zaczyna równowagę łapać i nie zabija już siebie i jeźdźca) i oddać trenerowi do dalszej pracy
Opcji jest wiele
A z doświadczenia wiem, że choćby ile się człowiek nie zastanawiał, to i tak zdecyduje koń :P
Można sobie powiedzieć, że chce się surówkę, a podczas poszukiwać znajdzie np. 5latka do rany przyłóż
A w innej sytuacji stwierdzi się, że to za duże ryzyko ale trafi się na 2latka z potencjałem i wtedy zostaje tylko telefon do trenera: przyjeżdżaj szybko, musisz powiedzieć czy podejmiesz się tego malucha
:P

a mówiąc o czasie i pieniądzach miałam na myśli nadal jednego konia. Bo jeśli ktoś będzie gotowy to poświęcić to nie załamie rąk, jak okaże się, że koń łapie trochę wolniej niż inne albo ma problem z tym czy z tym, tylko będzie powoli brnął do zamierzonego celu (co wbrew pozorom również wiele uczy)
Do tego przy niezajeżdżonych w wieku 3-4 lata za małe pieniądze szczególnie trzeba uważać, bo może się okazać, że koń był zajeżdżany, ale robił takie rzeczy, lub ktoś źle się za to zabrał, że ludzie wolą sprzedać jako niezajeżdżonego i mieć problem z głowy.
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 lipca 2014 16:39
jej, niezajeżdżony 4latek to tak egzotycznie dla mnie brzmi xD przepraszam za offtop  😜
Majowa , flosia , Facella dzięki za pomoc  :kwiatek:
Met   moje spore
13 lipca 2014 20:12
smartini, no widzisz, ale Ty mówisz o sobie/ludziach z zapleczem (trener). A ja mam przed oczami osóbkę, która kupuje odsada, bo tani i za 4 lata ma problem 🙂

Na swoje wsiadam, kiedy skończą 6 lat. Czasami trochę później. Sportu nie uprawiamy, a że konie z odzysku, więc wolę dać im czas, niż potem leczyć.
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 lipca 2014 20:20
Met, ludzie są różni, więc i odpowiedź musi być zróżnicowana 🙂 tak mi się przynajmniej wydaje. Sama musisz mi przyznać, że konkretnej odpowiedzi na to pytanie nie ma. Więc takiej nie udzielam
Starałam się przedstawić problem jak najszerzej żeby koleżanka miała jak największe pola do zastanawiania się.
Bo skąd wiesz, czy nie znajdzie kogoś, kogo praca jej się spodoba, cenowo będzie ok a znajdzie się sympatyczny młodziak?
🙂
I nie mówię tylko o wielkich sportowcach
Znam ludzi, którzy wręcz ciemno kupili sobie dwulatka, bo taki kochany. Na szczęście mieli na tyle oleju w głowie, żeby dać je w trening
I teraz są najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. I są to rekreanci zakochani w weekendowych wypadach nad rzekę, a nie osoby z aspiracją na EuroFuturity 🙂
ile mniej więcej może kosztować siodło od rymarza? zwykłe, najprostsze, wszechstronne
Zielona Herbatka   Miłośniczka zielonej herbaty! :)
13 lipca 2014 20:54
Bardzo możliwe, że macie rację... Cóż! Póki co nie kupuję konia, także nie ma problemu. XD
Kayoko, byłabym przeszczęśliwa gdyby 13-latki zajeżdżały konie i to w ten sposób, że koń "tylko" reaguje na popędzające działanie łydki 😁 Nic więcej do szczęścia nie trzeba.
Gwoli wyjaśnienia: dziecko na grzbiecie konia jest "mało inwazyjne". I "zajeżdżanie" jest terminem rodem z Musselera: konia, który nie nosił jeźdźca doprowadzić do rytmicznego poruszania się w 3 chodach. Potem funkcjonuje termin "podjeżdżanie", potem  - ujeżdżanie.
julka177, jeśli ktoś ma szczęście trafić na sensowne szkolenie woltyżerskie, to... ma szczęście 🙂 Ale: a) ktoś musi ci pomóc, opowiedzieć i(!) pokazać jak władać swoim ciałem i równowagą, jak układać ciało na koniu b) święta racja = kwestia "głowy"
Rolia, zależy od indywidualnych poglądów. Po 4 miesiącu jazda konno staje się... mało komfortowa (abstrahując od kwestii bezpieczeństwa i odpowiedzialności).
Eloiine niewykluczone, że znajdziesz siodlarza, który zrobi siodło i za 900 pln.
halo wybacz niedomówienie.
Nie do końca oddałam w wypowiedzi to co chciałam, 13 latki przez aż całe 2 miesiące (wakacje), "pracowały" z koniem. Powiedzmy, że bardzo nie poprawnie, a konie takie później zostały "odstawiane", zaczynały chodzić w rekreacji i nikt więcej nic z nimi nie robił, a "dodanie" łydki owocowało często nadmiernym przyśpieszeniem (w mojej byłej stajni nazywanej dzidą :P). "podjeżdżanie" czy "ujeżdżanie" nie miały tu miejsca. I do rytmicznego poruszania się w trzech chodach bardzo dużo brakowało.
Przeszukuje internet i nigdzie nie mogę znaleźć odpowiedzi. Powiedzcie mi proszę czy można używać owijek zakończonych wiązaniem (nie rzepem) na nogi? Czy muszą być wykończone rzepem? A wiązane tylko na ogon. Z góry dziękuję
sQlitynka, raz jeden założyłam koniowi takie owijki - i nie warto. Raz, że te z wiązaniem są głównie owijkami elastycznymi i ich baaardzo nie lubie używać na końskiej nodze, dwa, że one po prostu spadają, zsuwają się koniowi z nogi
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się