Oddam konia-rozważania

Nie wiem czy uda się wstawić zdjęcie. Niecałe dwie doby przed eutanazją. Nadzieja była gdy stał. Wygląda na okaz zdrowia... Do każdej pozegnalnej foty podchodzilam z największą ostrożnością. Do teraz bolą plecy gdy musiałam podpierać  go gdy chciał się przejść. Zadzwoniłam do znajomych którzy go znali. Mogli się pożegnać i pomóc mi ocenić czy dobrze robię. Wszystkie odpowiedzi były za eutanazją..
Właśnie wróciłem ze stajni, zacząłem przeglądać forum i natrafiłem na dyskusję z przed kilku stron... Zmienić konia.... oddać... sprzedac.... a może zostawić, bo nie jest taki zły, tylko ja mam gorszy czas ❓ ❓
Pewnie włożę kij w mrowisko, ale o to mi chodzi  😉  Konia kupiłem jako 2 latka, od człowieka, który miał go dwa miesiące. Nie był to handlarz tylko facet, który sobie z bydlakiem 😉 nie radził. Koń był dzikim kłębkiem nerwów. Gdy chciano go złapać, zaganiano go do stajni, a tam czekał drąg  1,5m z hakiem i na nim go prowadzano, to była tzw. odległość bezpieczna. Mnie się spodobał 🙂 pomyślałem; młody jest, pewnie do odrobienia. Zostałem u  ludzi 2 dni, żeby wsadzić konika do przyczepy, bo nie było to łatwe. Nie chciałem zaczynać naszej znajomości od "na chama". Jakoś poszło. Przywiozłem do kolegi, który prowadzi pensjonat dla koni (taki wiejski 😉 dużo łąk, padoków, przestrzeni ) i tam zostawiłem. Miałem czas... Koń biegał po łące z innymi, a ja sobie przyjeżdżałem i powoli  z nim pracowałem. Okazało się że łyka, sporadycznie ale jednak... no trudno pomyślałem.
Zwierzak nie potrafił nic, z ogłowiem i wędzidłem załapał szybko i bez protestów. Nóg nie dawał, gdy już kopyta były kiepskie (mam przyjaciół weta i kowala) oboje radzili "zastrzyk i na głupiego jasia zrobimy kopytka" ja nie chciałem, brałem na spokój i próbowałem. Po pół roku prób, nie wytrzymałem, dostał bacikiem po syrach i nagle zaczęły unosić się 4 nogi. Co ciekawe od tamtej pory na głos podnosi i sam trzyma.  Praca z ziemi... ciągły bunt... Przyszedł czas na zajazdkę, poszło sprawnie. Gdy byłem na grzbiecie szybko się uczył, chętnie pracował nie było problemów. Z ziemi... ja swoje on swoje... Zaczęliśmy  jeździć rajdy turystyczne, najpierw po nizinach, następnie jura, później górskie szlaki konne, na koniec trudne szlaki piesze. Im teren trudniejszy, tym koń mądrzejszy, bardziej skupiony, skierowany  na człowieka i jego wskazówki. Po 6 latach wymyśliłem sobie oprzęganie do bryczki w singlu, bez problemów, później w parze również super. Wydawałoby się koń idealny.... niestety, z ziemi na swoim terenie jest nadal okropny. Doskakuje do ludzi i zwierząt atakując zębami, kopiąc, znajomi się śmieją, że jak go puszczę na podwórko to lepszy niż ostry pies.  Podczas "pracy" na lonży skupia się tylko na pokazywaniu swej niechęci do roboty, brak ruchu do przodu tylko uszy do tyłu i pokazywanie złości.   Nie wiem czy to chwilowe, ale straciłem serce do niego, opanowała mnie beznadziejność, że lepiej nie będzie. Jestem zmęczony codziennym udowadnianiem kto dziś rządzi na padoku.  Wiem, że jak go sprzedam czy oddam to prędzej czy pozniej trafi do flaka, bo tak kończą agresywne egzemplarze.  Kurde ale się rozpisałem.....  a chciałem się dowiedzieć Waszego zdania czy byście sprzedali czy też oddali takiego bydlaka, czy kupili sobie i jemu dużą butlę relanium 😉
konik123 obawiam się, że na Twoje pytanie nikt tutaj nie odpowie, to ty sam musisz wiedzieć i być pewnym swojej decyzji. Jeżeli o mnie chodzi byłoby mi szkoda lat pracy (bo coś w końcu osiągnęliście dzięki wspólnej pracy) a myśl o tym, że przez swój charakter koń pójdzie najpewniej na rzeź byłaby dla mnie nie do zniesienia. Z drugiej strony wierzę, że dał ci w kość i cały czas myślałeś, że w końcu uda się go jakoś spacyfikować a tu d..a. Ciężki temat 🙁
Ja dorzucę kilka słów od siebie, chociaż aż tak ekstremalnego egzemplarza nie mam 😉 Ot, zwykły koń, który trafił jako 2,5 latek w niedoświadczone ręce pewnego pana, który jeździł krótko, doświadczenia z młodziakami nie miał, a dodatkowo zaczął się własnego konia bać. No to koń się nauczył, że ludzi można taranować, a taki duży koń ma zdecydowanie więcej siły niż człowiek. I od tego pana koń trafił do mnie, osoby nie mającej wiele więcej doświadczenia z młodymi końmi, a do tego końmi nieco zepsutymi do resocjalizacji. Jak sobie przypomnę ile ja się przy moim koniu nawściekałam i naklnęłam, ile razy wracałam ze stajni sfrustrowana i zrezygnowana. Rozum mi podpowiadał, że to nie koń dla mnie, ale ambicja, a później i serce, nie pozwalało mi zrezygnować z niego.
Po 3 latach jest lepiej, ale nie idealnie. W dalszym ciągu są rzeczy, które kuleją, nie funkcjonują i zapewne takie, których odrobić już nie sposób. Ile po drodze sama napsułam, pominę. Jednak coś tam nam się udało osiągnąć, koń stał się bezpieczniejszy w obejściu, potrafi się ogarnąć pod siodłem i być świetnym koniem. Chociaż praca z nim kosztowała mnie i w dalszym ciągu kosztuje wiele energii 😉
Mój koń również nie chodzi na lonży. Robiłam do niej milion podejść i w końcu, nie chcąc napsuć jeszcze bardziej odpuściłam. Z tym, że koń z ziemi chodzi obok mnie, nie wyprzedza, poproszony cofa, jest w stanie pobiegać wokół mnie luzem, ale kiedy tylko dopinam lonżę, jest jeden wielki bunt.

konik123 jeździectwo powinno sprawiać przyjemność przede wszystkim, bo uprawiane jako hobby powinno nas relaksować, a nie frustrować. Tak przynajmniej mówią, a ja przez te 3 lata z moim koniem przedstawiałam coś zupełnie innego 😉 Przynajmniej dla tych, którzy patrzyli na nas z boku. Wszystko zależy od tego co Ty uznasz za słuszne. Jeśli nie masz już siły do swojego konia i zajmowanie się nim staje się obowiązkiem, to może faktycznie należało by rozważyć rozstanie się z nim. A być może potrzebujesz chwilę odpoczynku od własnego konia, taki reset.

Jak dopada mnie kryzys, bo coś nam znowu nie wyszło, przypominam sobie jakie problemy miałam z Pamirem na początku i co udało mi się z nim osiągnąć, samodzielnie. Przypominam sobie te wszystkie chwile kiedy dzięki mojemu koniowi byłam szczęśliwa i myśli o tym, że może powinnam konia sprzedać, znikają tak szybko jak się pojawiły 😉 Inna sprawa, że ja mimo tego jaki moj koń jest, strasznie się do niego przywiązałam i nie wyobrażam sobie bym mogła go wymienić na lepszy model 😉
konik123, Szczerze...? Zależy na ile byłby niebezpieczny dla mnie (i ewentualnej obsługi).
Po tym jak przetrwałam różne dziwności na nieswoich koniach (np. rodeo, rzucanie mną o ogrodzenie, kopa w plecy, kopa w dupę 😎 ) w życiu nie kupiłabym konia "trudnego", naprawdę agresywnego - nieważne jak ładny by nie był. Rozpieszczony/olewający opiekunów/przestaszony - to"jeszcze". Agresor to co innego.
Wprawdzie mnie się "udało" - jako nastolatka zostałam właścicielką 2 latka i, jak doświadczenie koniarza niesie, to rzadko kiedy jest dobry układ.  😀iabeł: Ale miałam na tyle oleju w głowie i samozaparcia, że w tej chwili mam wycacanego i dobrze wychowanego konia (no, "w praniu" okazało się, że koń ma fajny charakter, więc to też sporo dało). Od 2 lat mam drugiego młodziaka. I nie wiem czy to pasja czy głupota na kółkach  😜
Wystawiłam je na sprzedaż jakiś czas temu, ale... nie umiem.

Niemniej jednak uważam, że sporo ludzi nie powinno mieć swoich "trudnych" koni (nie piję do Ciebie, Pamirowa, tylko do takich typu "haha! patrzcie, mam TRUDNEGO konia" , a  w domyśle "co z tego, że się go boję, przyjeżdżam raz na tydzień, pomiziam, zrobię fotkę i pojadę do domu"😉.

Może być, że lepiej nie będzie. Może tak być, że pewne rzeczy będziesz musiał zaakceptować. A może coś da się jeszcze poprawić. Chyba sam musisz dojść do tego co jest dla Ciebie priorytetem 🙂
konik123,  kup sobie i jemu relanium, bo ani go nie sprzedasz, ani nie oddasz. Wiem co piszę. Ja sama 15 lat temu kupiłam pieprzniętą 7 i pół letnia kobyłę, która gryzła, kopała i zrzucała jeźdźca jak złoto, praca z ziemi to było poskramianie "dzikiego konia"  W terenie obłęd, bała się wszystkiego co leżało na ziemi. W lesie pniaki ja zagryzały, odcień podłoża gryzł, a w kałużach się topiła. Trzy lata zajęło mi wytłumaczenie jej,  że ludzi się nie zabija, że ludzie nie są źli, że jazda może sprawiać jej przyjemność. Nie udało mi się do końca z pracą z ziemi, dalej się odsadza, i wścieka, ale to już tak chyba dla zasady, dalej ma strachy w terenie, ale to już nie to samo co było. Dużo się nauczyła. Dużo razem przeszłyśmy, ale  niekiedy tęsknię za takim spokojnym miśkiem na którym mogę pojechać w teren, wyluzować się, pogalopować ile fabryka dała, a tu dupa, bo w podłożu prześwituje kawałek kamienia, kwiatek w zielonej trawie za kontrastowy, pniak, jakieś śmieci itp. Ale jesteśmy razem choróbsko ją dopadło, mnie pusty portfel i brak perspektyw na przyszłość, ale dajemy radę, musimy, jesteśmy razem i tyle. Jak nie będzie już chodziła pod siodłem, to będzie chodziła w ręku, nie dopuszczam myśli żeby ją gdzieś oddać, bo nie uszczęśliwię nikogo Cushingowym, alergicznym koniem. To taki w skrócie opis mojej przygody z tą szurniętą kobyłą.
Sankaritarina mnie przez te 9 lat krzywdy nie zrobił, mam wrażenie, że na padoku traktuje mnie jak równego sobie, potrafi doskoczyć, zaatakować ale staje w odległości metra i straszy. Trzeba wygrać tę próbę sił, złapać za kantar i masz baranka, możesz czyścić, głaskać, wchodzić po niego. nie kopie, jest grzeczny... koń złapany, przegrał i jest uległy do następnej konfrontacji na  "wolności".

larabarson nie oczekuję  ,że ktoś poda mi receptę 😉 tak sobie glośno myślę na łamach forum  🙂
Prawda jest taka, że praca włożona w danego konia jest 'kwotą', a my czekany na 'zysk' z tej 'inwestycji'. Po drodze pojawiają się komplikacje, ale rodzi się i więź. Paradoksalnie zwierzę wymagające od nas najwięcej jest nam najbliższe.
Gdybym miała sprzedać konia to tylko na początku współpracy, gdzie byłoby mi łatwiej podjąć taką decyzje.
Watrusia takiego konia jak Twój potrafię "zrozumieć",  boi się, ma schizy, a ten nie, w siodle, w zaprzęgu jest koniem spokojnym powiedziałbym mało impulsywnym, aby go przestraszyć trzeba naprawdę się starać. Taka pewna siebie bestia 😉

maluda tylko trzeba sprytnie znaleźć ten moment
konik123,  rozumiem, ale pomyśl, tyle już zrobiłeś, wbrew pozorom ta praca nie poszła na marne, może masz rzeczywiście gorszy czas, może rzeczywiście zrób sobie trochę przerwy, i może wyjdzie to wam obu na zdrowie. Proste rozwiązania są niekiedy najlepsze. 
Wcięło mi posta???
konik123, wezwałabym ogarniętego naturalsa i przećwiczyła opcję krępowania/uwalniania, dopiero potem podejmowała decyzję.
konik123,  rozumiem, ale pomyśl, tyle już zrobiłeś, wbrew pozorom ta praca nie poszła na marne, może masz rzeczywiście gorszy czas, może rzeczywiście zrób sobie trochę przerwy, i może wyjdzie to wam obu na zdrowie. Proste rozwiązania są niekiedy najlepsze. 

wiem, że masz rację... tak to działa 🙂 po 2 tygodniach wracam, robimy nowe i jest fajnie, ostatnio nauczyliśmy się jezdzić bez ogłowia w tereny. Chcesz i masz koń cofa, ustępuje co sobie tylko życzysz, jakby latami to robił.  Po jeździe puszczasz go na łąkę,  a on odbiega i powraca z tym swoim "zjem Cię" , baran myśli, że ja nie wiem, że on mięsa nie jada czy co?  Nie potrafię znaleźć tego przyczyny, to mnie frustruje 😡
Wcięło mi posta???
konik123, wezwałabym ogarniętego naturalsa i przećwiczyła opcję krępowania/uwalniania, dopiero potem podejmowała decyzję.

może masz rację... jestem otwarty 🙂 jeśli masz namiar na kogoś poważnego to poproszę na PW  woj. łódzkie, bo sznurek sznurkowi nie równy 😉 bez urazy

Przepraszam za post pod postem 🙁 jakoś mi tak wskoczyło a teraz nie wiem jak to połączyć.  😡
Bo może to jego zachowanie jest tak mocno w nim zakorzenione, jakie było jego dzieciństwo? Coś musiało na to wpłynąć zanim go kupiłeś. Ja mogę zadawać to samo pytanie, dlaczego ta moja ma ciągle jakieś shizy? Jesteśmy razem 15 lat, ale nadal to w niej siedzi. Nie zniechęcaj się.
Halo - ,,wezwałabym ogarniętego naturalsa i przećwiczyła opcję krępowania/uwalniania,, no nie wierzę , to napewno ty napisałaś  😲  😀
konik123 - jakbym czytała opis mojej klaczy 🙂 z tym że ona atakowała jak naruszyło sie ,,jej strefe osobistą,, promień 3 m wokół niej , gdy była luzem  😀
Bo może to jego zachowanie jest tak mocno w nim zakorzenione, jakie było jego dzieciństwo? Coś musiało na to wpłynąć zanim go kupiłeś. Ja mogę zadawać to samo pytanie, dlaczego ta moja ma ciągle jakieś shizy? Jesteśmy razem 15 lat, ale nadal to w niej siedzi. Nie zniechęcaj się.

Nie znam historii wyhodowany u Pana Karola Arenta wieś Tomaszew później 2 mce w koninie i 9 lat u mnie. A własnie, może ktoś zna tego Pana?

blucha
napisz więcej na PW, bo w tym wątku to chyba nie bardzo....
blucha, a co w tym takiego dziwnego? Uparcie piętnuję głupotę i bezkrytyczny sentymentalizm, do skutecznych i sensownych działań nigdy nie miałam zastrzeżeń.
konik123, nie siedzę "w naturalu", "oni" powinni być bardziej zorientowani. Może Wojtek Ginko dałby radę - ale w takiej akcji go nie widziałam. Może ktoś jest lepszy w nieco hardcorowych działaniach?
Off top się zrobił, ale po części to jakbym czytała o moim podopiecznym więc się dopiszę. U nas ataki na padoku skończyły się kiedy koń sprowokował mnie do reakcji "uciekaj albo walcz". Nie uciekłam. Najpierw dostał celnym rzutem marchewką, potem piłką, a na końcu soczystego kopa. Nie to żebym polecała bić konie marchewką  😁 ale zostałam postawiona pod ścianą, nie miałam wielkiego wyboru i musiałam się bronić tym co wpadło mi w ręce. Jak się okazało to że dostał bęcki w odpowiednio krytycznym momencie całkowicie zniechęciło go do dalszego próbowania.
Podejrzewam, że kolejność przedmiotów też przyczyniła się do sukcesu. Marchewka go zaskoczyła, piłka przestraszyła, a kopnięcie zabolało. 😂
Teraz się z tego śmieje, ale wtedy nie na żarty mnie wystraszył.
Lonżowanie jakoś przepracowałam dosyć szybko, za to w boksie straszy do tej pory.
I zgadzam się ze stwierdzeniem, że miłość/przywiązanie do konia rośnie wprostproporcjonalnie do przepracowanych z nim problemów.
desire   Druhu nieoceniony...
17 grudnia 2014 08:53
Szaga, wybacz, ale po tekście z soczystym kopem oplułam monitor  😂 😁
.
Znam tylko kilka przypadków, gdzie ze ślicznych miziastych koników zrobiły sie bestie. Ano błąd był popełniany od samych narodzin, gdzie do źrebaków mają dostęp małolaty ( choć spotkałam sie z takim zachowanie u "dorosłej" dziewczyny) gdzie bawiły się ze źrebaczkami w ganianego, stawanie na dwóch nogach i opieranie sobie szłap na sobie itp. Takie fajne pluszaki do zabawy, no i wyrasta taki zbój który ganiając ludzi po wybiegu ma świetną zabawę a jak się uda to i wskoczy na plecy, może dziabnie w dupę.
A jak to odrobić??? Niestety moje słabe nerwy nie pozwalają mi na zajmowanie sie takimi zwierzami, nie mam i nie chcę mieć doświadczenia z takimi koniorami 😉
ansc ja miałam kilka takich koni- po jednej gadzinie do tej pory mam blizny po zębach, na pastwisku zachowywała się jak pies broniący swojego terytorium, a i w boksie nie było lepiej- wprawdzie udało mi się osiągnąć etap współpracy, ale był to koń, którego (oczywiście gdyby był mój) w życiu nie oddałabym pod opiekę innej osobie (tym bardziej bez sporej wiedzy i doświadczenia) 🤔 Kobyła została sprzedana, ale podobno znowu zaczęła być niebezpieczna do tego stopnia, że spowodowała wypadek drogowy 🙁.

Oczywiście ze słodkimi źrebaczkami wychowanymi przez domorosłych specjalistów i miłośników koni też miałam do czynienia i faktycznie średnią przyjemnością jest kiedy kuc (całe szczęście, że był to akurat kuc!!!) próbuje Ci wskoczyć na plecy  🤔, albo atakować na lonży na przemian tylnymi i przednimi kopytami 😤.

Dzięki takim doświadczeniom i po przeczytaniu waszych postów jeszcze bardziej kocham swojego konia 😍- jestem w stanie w pełni ją docenić, chociaż wiem, że nigdy nie będzie odpowiednim koniem dla początkujących 😉.
chociaż wiem, że nigdy nie będzie odpowiednim koniem dla początkujących 😉.


nigdy nie mów nigdy 🙂

Znam podobnego konia, strasznie zepsutego przez człowieka.  Pojechał w pewne ( "naturalne" ) miejsce, wrócił całkiem inny.
Znam tez takiego, który gryzł, ale tylko luzem i na padoku. Pod siodłem w boksie tego nie robił.
Znałem ( nie wiem co się z koniem stało ) ogierka wychowanego przez 55 -latkę ( ale taką na czasie  😉 )  zepsuty, a może bardziej rozpuszczony.  sprzedała, bo nie dała sobie z nim rady.

Sam miałem wałacha ( 178 cm ), który "lubił postraszyć" ( pytanie tylko gdzie leży granica między straszeniem, a początkiem ataku) w boksie/na padoku. Tylko raz się na mnie postawił... o tym co było i co zrobiłem po próbie  mojej wytrzymałości pisać nie muszę.  Dostał wciry takie jak żaden inny koń. Od razu mu przeszło, i tez już nigdy się to nie powtórzyło. Nie znoszę takiego zachowania koni.
[quote author=marlin1990 link=topic=43405.msg2245586#msg2245586 date=1418817390]
chociaż wiem, że nigdy nie będzie odpowiednim koniem dla początkujących 😉.


nigdy nie mów nigdy 🙂

[/quote]

Może wyraziłam się nieprecyzyjnie- mój koń jest świetnym koniem do nauki dzieciaków "obsługi" konia- podczas czyszczenia stoi jak zaczarowana, nogi podaje praktycznie sama i grzecznie je trzyma 😉, nie nadaje się jednak do nauki jazdy, jest dosyć pobudliwa (te arabskie humorki) i bardzo delikatna w pysku, błędów niestety nie wybacza, po ostatniej jej akcji doszłam do wniosku, że już nigdy nikogo nie wsadzę na tego konia na więcej niż oprowadzankę, ewentualnie lonżę pod moją opieką 😉. Ale generalnie nie jest to typ konia wariata, złośliwego, czy niebezpiecznego, z którymi miałam wcześniej do czynienia, jest to koń bardzo przyjemny zarówno w obsłudze jak i pod siodłem, ale koń jednego jeźdźca 😉.
Szaga, wybacz, ale po tekście z soczystym kopem oplułam monitor  😂 😁

Jakbyś zobaczyła na żywo to pewnie zaliczyłabyś obsikane ze śmiechy majtki. Tryb berserkera u kobiety-kulki.  😁 Ale szacun na dzielni zdobyłam.
konik123 nie chcę Cię "straszyć", ale nawet jak się zdecydujesz z koniem rozstać, to może nie być Ci łatwo znaleźć w ogóle kogoś, kto go weźmie. Chciałam oddać zupełnie za darmo swojego konia i nikt się nie zgłosił. Koń co prawda wymagający diagnostyki i leczenia (ale są to nie za duże koszty), ale zrobiony porządnie westowo, sokojny, kombinujący, ale w tą dobrą stronę. I nikt się nawet nie zapytał.

Szczególnie, że zrobiłem mu tutaj niezłą "reklamę"  😉 Na razie zawieszam rozważania....  za radą halo szukam "ogarniętego naturalsa"  chociaż może to nie być łatwe...  ale zobaczymy  🙂 dzięki wszystkim 🙂
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
17 grudnia 2014 16:17
konik123 zastanawiałam się czy napisać na priv ale skoro to końskie forum to polecamy sobie również zaufanych ludzi 😉 Ja zachęcam do kontaktu z Justyną Rucińską. Moim zdaniem jest bardzo ogarniętym naturalsem.
konik123 zastanawiałam się czy napisać na priv ale skoro to końskie forum to polecamy sobie również zaufanych ludzi 😉 Ja zachęcam do kontaktu z Justyną Rucińską. Moim zdaniem jest bardzo ogarniętym naturalsem.

strzemionko dzięki,  🙂 tyle ,że  Ona jest z Gdyni ,a ja łódzkie trochę daleko 🙁
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
17 grudnia 2014 17:24
No niestety, ale jeździ po całej Polsce na szkolenia. Była nawet w moich okolicach, w pobliskiej stajni 😉 Bardzo miła osoba, ze świetnym podejściem do zwierząt.
Aczkolwiek dość na dystans, przynajmniej takie odniosłam wrażenie.
chciałabym ostrzec przed panią Katarzyną D. z Krzyni (woj. pomorskie)
(...)
Napisałam maila do kujawsko-pomorskiego związku hodowców koni, w odpowiedzi odstałam informacje, że moja klacz wyjechała 4 stycznia do Francji na ubój


dzisiaj mija rok odkąd moja klacz i konie reksin i Noewy dzięki tej oszustce wyjechały w swoją ostatnią podróż. my jeszcze wtedy myślałyśmy, że zapewniłyśmy naszym koniom godną emeryturę... przypominam - nie oddawajcie jej koni.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się