Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?

[quote author=Murat-Gazon link=topic=11961.msg2278406#msg2278406 date=1422437602]
Smok10 nieśmiało zwrócę Ci może uwagę, że między czempionem a kosiarką mieści się jakieś 90% populacji koni, czyli kategoria "zwykły koń".  😉
[/quote]
To zbadajmy sprawę:
http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,96909.0.html
Czyli ci którzy potrzebują dobrze zrobionego konia to ponad 80% ,, Wysoki sport , mały sport i ambitna rekreacja '' . Reszta rozkłada się na kosiarki , hodowlę i lekką rekreację .  😉 Dziwne bo z ankiety wynika że dobre i doświadczone konie powinny schodzić jak ciepłe bułki . 🙄
Tania, w ankiecie brakuje najczęstszego powodu: Przeznaczenie? Wykazać, jaki jestem mistrz. Czego? To już oddzielna kwestia.
Nie zrobię stosownej ankiety, bo wątpię w jej wiarygodność. Już widzę te tłumy piszące: żeby dobrze wyglądać na zdjęciach 😀
Albo: do pokonywania rozlicznych trudności, bo to daje mi satysfakcję.
Chyba, żeby poważnie zapytać o źródło satysfakcji. To mogłoby wyjść ciekawie.
Tania, w ankiecie brakuje najczęstszego powodu: Przeznaczenie? Wykazać, jaki jestem mistrz. Czego? To już oddzielna kwestia.
Nie zrobię stosownej ankiety, bo wątpię w jej wiarygodność. Już widzę te tłumy piszące: żeby dobrze wyglądać na zdjęciach 😀
Albo: do pokonywania rozlicznych trudności, bo to daje mi satysfakcję.
Chyba, żeby poważnie zapytać o źródło satysfakcji. To mogłoby wyjść ciekawie.

Oczywiście, że to ciekawe. Zrób ankietę.  :kwiatek: Tyle tu osób, ciekawe wyjdą wnioski. Moją potraktujmy jako wstępną. Pierwsze sitko.
halo zrób, to na pewno będzie bardzo ciekawe. I nowatorskie.  :kwiatek:
Ja bym w takiej ankiecie zaznaczyła:
- żeby mieć pewność, że jeszcze nie jestem stara.  😉
i pytania typu jak przekwalifikuję swoje poglądy jeżeli : koń dozna kontuzji, osoba dozna kontuzji, koń się zestarzeje się, właściciel splajtuje, założy rodzinę, wyjedzie na saksy itd, itp. Ankieta to jedno, a życie sobie. 😉
ganasz, problem tylko dla ludzi, dla których ważna jest więź z danym koniem. Informuję uprzejmie, że nie wszystkich właśnie to motywuje.

Naprawdę chciałabym wiedzieć co motywuje ludzi "w temacie końskim", ale ułożenie czegoś takiego...
No nie ma jak. Można ułożyć sensowne pytania, ale nie ma sposobu, żeby ankietowani byli szczerzy. Wobec siebie samych.

Wracając do wątku. Nadal nie rozumiem. Chcę mieć konia - dobrego towarzysza. Chcę czuć z nim porozumienie - on czyta mnie, ja czytam jego. Ok. Dlaczego wybieram "ciężkie cholery"??? Konie dość dzikie z natury, konie zasadniczo mające człowieka gdzieś, konie bynajmniej nie potulne... Co jest powodem tej sprzeczności?

Osobiście, szukając konia-towarzysza, gdyby to było najważniejsze - szukałabym... Araba 🙂 Albo zaawansowanego w krew oo.
Szukając ogólno-rekreacyjnego a zrównoważonego - fajnego Ślązaka. Uwielbiając długie włóczęgi w trudnym terenie - Hucuła. Itd.

Skąd takie dziwne założenie, że z KAŻDYM koniem da się zrobić WSZYSTKO? Nie da się. Poważnie. Serio, serio.
Im więcej lat mija, tym więcej nabieram pokory, jeśli o to chodzi. Pokory w temacie ludzkich możliwości modyfikacji natury konkretnego koniowatego. To człowiek musi ustąpić. Albo zmienić konia (sprzedać itp.) albo zmodyfikować swoje potrzeby.
"Zmiana" konia (danego egzemplarza, żeby był "trochę inny"😉 działa w ograniczonym zakresie. Na osobnikach mało skrajnych, w zakresie ogólnie ujmowanym przez sztukę jeździecką. Każdy koń może być "bardziej" elastyczny, każdy koń z wiekiem będzie "bardziej" zrównoważony (poprawnie traktowany), ale predyspozycji do elastyczności czy zrównoważenia - ni du du zmienić się nie da 🙁
Jest wiele predyspozycji konia, które utrzymują się przez całe jego życie. Na pewno sławetne "koło koniobowości" nawet nie zbliża się do dotknięcia problemu, nawet mąci.

No nie mogę zrozumieć - po co "ubierać się" w konia, który za nic nie ma predyspozycji po naszej myśli? Czy w wielką niewiadomą?
Rozumiem - taki traf, napadowa słabość emocjonalna. Ktoś marzył o karym, kupił rudego czy siwka. Maść to tylko model, chodzi mi o cechy mentalne. Ale masa osób robi to jakby CELOWO. Tej "celowości" nie pojmuję. Owych "wyzwań".
halo bo człowiek ma wizję,  a kobiety szczególnie.  😉
uwaga  🚫

halo może ja jakoś pomogę Ci zrozumieć... 🙂 Bo pisałam że mam dzikusa który pod pewnymi względami najmniej nadaje się do tego co chcę z nim zrobić. Pod tym względem to że koń się "nie nadaje" jest po mojej myśli, bo właśnie takiego szukałam. A dlaczego? W moim przypadku tak jak piszesz - po prostu podjęłam wyzwanie. Udowodnienie czegoś. Mogę nawet rozpisać na punkty to, co ja uważam za zalety ze swojego punktu widzenia, jako właścicielka kn. Wybór rasy był w moim przypadku naprawdę dobrze przemyślany.

- charakter: napisałaś, że szukając konia towarzysza wzięłabyś araba, zapewne ze względu na charakter. Ja bym przy arabie umarła - ja nerwowa, on nerwowy. Nie lubię elektrycznych koni, za to lubię spokojne, opanowane w typie ślązaka. Kn właśnie takie są, stateczne i spokojne, zrównoważone, ale mają coś, czego ślązakom brakuje - kn można w każdej chwili "nakręcić", wrzucić wyższy bieg i utrzymać go tak długo, jak potrzebujesz. I juz nie masz statecznego przytulaska, masz konia wręcz elektrycznego, żywo reagującego. Są bardzo "elastyczne" emocjonalnie.

Do tego dochodzi oczywiście element "prymitywności" w głowie, to co jest uznawane za główną przeszkodę w osiągnięciu współpracy. Spędziłam z kn nieco czasu (10lat) zanim zdecydowałam się na kupno własnego. Wypracowałam własny system "współpracy" z koniem, który reaguje źle na presję fizyczną (główny przejaw "dzikości"😉. System działa o tyle, że o ile nadal istnieją elementy które mogą nas (mnie i konia) "poróżnić", to jeśli koń faktycznie chce coś zrobić, daje z siebie 200%. Mnie więcej nie potrzeba, mam satysfakcję kiedy koń wręcz tryska zaangażowaniem i rzuca się do kolejnych ćwiczeń sam. Przykład miałam wczoraj, kiedy na Twoją sugestię zaczęłam uczyć łopatki do wewnątrz. Po dwóch próbach tylko to by zasuwał, najlepiej przez godzinę. Przyznam że relacje między nami są specyficzne. Nie mogłam po prostu pojechać prosto bo on MUSI POKAZAĆ (i dostać nagrodę). Trzeba było zająć jego uwagę czymś innym żeby przestał sam się giąć na łopatkę. (btw, w stępie równy na obie ; )) Ciężko zgodzić się ze stwierdzeniem, że prymitywy mają człowieka gdzieś. Człowiek odpowiednio je traktujący szybko staje się elementem pożądanym w otoczeniu (przynajmniej z mojego doświadczenia) i czymś, na co koń czeka. Kn szybko się przywiązują.

- pokrój: po pierwsze lubię kuce, ale w mocnym typie. Nie mogę zdzierżyć "rowerów". Mój jest jak owłosiony czołg. Poniesie bez problemu dorosłą osobę.  Nie będę piać nad budową kn, bo wiadomo jak wygląda większość. Dlatego naszukałam się nieźle zanim nie znalazłam kn w typie bardziej szlachetnym (nawet nie szlachetnym, tylko poprawnym, nie prymitywnym), któremu budowa będzie pozwalała na poprawne poruszanie się w górę po klasycznej piramidzie szkoleniowej. Nie mam zamiaru jechać z nim na olimpiadę, ale jednym z moich celów jest sprawdzenie do jakiej granicy jest w stanie dojść, jeśli chodzi o poziom (przy użyciu wszelakich książek i trenerów). Z tego względu że jest to kn a nie kwpn czy inne cudo. W jakim stopniu klasyczne szkolenie poprawi jego naturalne umiejętności? Wychodzę z założenia że koń POPRAWNIE zbudowany jest w stanie wykonać KAŻDY element ujeżdżeniowy poprawnie (pomijając charakter konia, proces i czas szkolenia itp itd)

Sumując, z mojego punktu widzenia satysfakcję mam podwójną ze wszystkiego w porównaniu z każdym innym posiadaczem kwpn (nie biorąc pod uwagę tego, że właściciel kwpn może na swoim koniu wygrać 100k w zawodach haha). Po pierwsze, z poziomu komunikacji i współpracy, o który "ciężko" u ras prymitywnych. Po drugie, z poprawnie wykonanych elementów, gdyż mam konia który genetycznie nie jest predysponowany do ujeżdżenia. Można uznać że to utrudnianie sobie na siłę roboty i po części to jest prawda, ale myślę że zarówno jego fizyczność jak i psychika (które innych pewnie by ograniczały) zmuszają nas do szukania nowych sposobów i informacji, czyli nie tylko satysfakcję mam podwójną, ale i doświadczenie 🙂 Z tego doświadczenia też czerpię satysfakcję buahah. Czyli w sumie satysfakcja 3x.
Oblivion, coś jednak szwankuje, skoro masz problem, i to z rzędu podstawowych (koń nie chce podążać wyznaczoną trasą).
Nie pisałam, że kn mają człowieka gdzieś, to było wymienianie po przecinku, jakie cechy mogą tworzyć "ciężką cholerę" niezależnie od rasy.
Teoretycznie każdy poprawnie zbudowany... itd. itp. Ale czynnik czasu jest istotny. Niektóre mogą nie zdążyć zanim pobiegną na niebieskie połoniny. Tu masz plus - kn-y dość długo żyją, więc...
W skrócie: chciałaś czołgu - masz czołg. Że takiego chciałaś, to jesteś zadowolona.
Ja bym czołgu nie chciała, ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że gdy człowiek MA, czego NIE CHCIAŁ - to nie jest zbytnio szczęśliwy.

Chęć wykonywania łopatki, łatwość i równość w zasadzie podważa kłopoty fizyczne konia w wykonywaniu kół. Czyli - twój wspaniale ujeżdżony wierzchowiec, tak przywiązany do ciebie - ma gdzieś twoje prośby. Może marchewki porozkładaj na kole?

ganasz, o to, to!
Halo, rozbawiłaś mnie. My się kompletnie nie rozumiemy. Ty widzisz to jako problem, dla mnie to cecha charakterystyczna dla rasy, z którą zwyczajne należy sobie poradzić. Mam wrażenie że jesteś jednym z jeźdźców  którzy od razu popadliby we frustrację gdyby problemu nie udało się rozwiązać błyskawicznie serią z bata. Ale tego konia zwyczajnie nie idzie podporządkować siłą 😀

Mam bardzo specyficzną relację z tym koniem, NIE DA mu się powiedzieć że ma coś zrobić. Skoro tak, to niby dlaczego będąc młodym koniem nie miałby spróbować jeden czy drugi raz odmówienia wykonania elementu? Zresztą wydaje mi się że zwyczajnie ma prawo do buntów z racji wieku. Ten koń mnie nie "kocha" ,a to że jest bardzo przywiązany i ułożony nie znaczy że nie może się sprzeciwić. Wie że może się sprzeciwić bo jest świadomy swojej przewagi fizycznej. Taki sposób szkolenia jest podyktowany tym że koń nie reaguje na presję fizyczną, a presji psychicznej jeździec może używać w bardzo ograniczony sposób . Tak pokazuje że coś mu się wybitnie nie podoba. Tak jak napisałam wcześniej, te bunty nie wpływały na trening, pojawiały się rzadko i znikały bardzo szybko. 

Co do czasu szkolenia, akurat mój uczy się bardzo szybko. Jeśli koń jest w stanie załapać  łopatkę do wewnątrz w stępie w 10 min, to mi taka szybkość nauki wystarcza.
Uwielbiając długie włóczęgi w trudnym terenie - Hucuła.

A ja nadal araba  😉

Ale tak poważnie, to przyszło mi coś do głowy, czym tzw. "trudne cholery" mogą wygrywać w pierwszym kontakcie z człowiekiem w porównaniu z tymi uległymi i miłymi.
"Trudne cholery" są zazwyczaj bardzo pewne siebie. Zobaczy taki nowego człowieka, to lezie do niego sprawdzić, kto zacz, wsadzi nos w kieszeń, czy przypadkiem czegoś dobrego nie ma, poskubie za kurtkę itp. No - fajny koń, kontaktowy taki. I nie boi się niczego, super.
A takie uległe - to często i niepewne siebie. Jak zobaczą obcego człowieka, to nie podejdą, jak się podejdzie do nich, to często "oko wielkie", czy aby na pewno nie przyszło się ich zjeść. Zaszeleścisz reklamówką i koń "dyga", nieważne, że w reklamówce jest marchewka, szeleści i koń spięty. Hmmm.... tchórz jakiś i nadmiernie elektryczny pewnie będzie.
No to którego kupić? No tego pierwszego przecież.
Oczywiście trochę generalizuję, ale wydaje mi się, że często tak się zdarza.
Największą "trudną cholerę", jaką znam, miała swego czasu moja znajoma. Ten koń miał wszystkie trudne cechy, jakie tylko może mieć koń, zarówno z ziemi, jak i pod siodłem. Kupiła go jako źrebaka, do wyboru miała trzy źrebaki, dlaczego wybrała jego? Bo dwa przykleiły się do siebie i wielkimi oczami obserwowały ją z oddali, a ten przyleciał do niej galopem się przywitać i łaził potem za nią, wpychając nos, gdzie się tylko dało.
dea   primum non nocere
29 stycznia 2015 07:03
Haha, ta dyskusja przypomina tłumaczenie co takiego jest w chodzeniu po górach komuś, kto preferuje wyjazdy samochodem na zamiejski piknik. Niby tu przyroda i tu przyroda. To na cholerę się męczyć? A niektórzy lubią się męczyć, na dodatek bardziej interesuje ich droga niż efekt końcowy - dlatego nie jest aż tak kluczowe, żeby materiał dawał praktycznie gwarancję osiągnięcia "celu".
I niekoniecznie musi chodzić o chwalenie się tym wchodzeniem na szczyty później przy piwie 😉 Może być to kwestia mierzenia się ze sobą, albo zwyczajnie... rozwiązywania zagadek.
dea dobrze prawisz  🙂
Ja bym jeszcze dodała, że "męczyć się" to dla każdego znaczy co innego.
Jak choćby opisana wcześniej przeze mnie sytuacja z osobą, która skomentowała mojego konia i araby ogólnie jako zbyt szybko myślące i zbyt elektryczne jak na jej gust.
Co dla jednego jest zaletą, dla drugiego może być wadą.

Zgadzam się właściwie ze wszystkimi rozmówcami - i z halo, bo też po wielu latach przy różnych dziwnych koniach (także "cholerach"😉 zdecydowałam się wydać ciężkie pieniądze na konia zrównoważonego, rodzinnego i przyjacielskiego. Skłonił mnie do tego pewien dzierżawiony wałaszek, którego uwielbiałam, ale był totalnym wyzwaniem i treningowym i w obsłudze, nawet miałam przebłyski żeby go kupić, kiedy został wystawiony na sprzedaż, jednakże - poszłam do rozum po głowy tak jak pisze halo, uświadomiłam sobie, że będę następne lata dalej się z tym koniem użerać, a chcę żeby np. pod moją nieobecność wszyscy mogli sobie z koniem poradzić, a nie że będę uwiązana, bo koń słucha tylko mnie. Obecny koń faktycznie podczas jazd słucha głównie mnie  😁 , ale jest totalnie bezpieczny i pozytywnie nastawiony dla całego otoczenia (jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało przy ponad 600 kg zwierzaku) - absolutnie niepłochliwy, spokojny, wręcz "serdeczny" dla innych, może je czyścić 5 letnie dziecko, jechać na nim moja babcia 83 lata i niepełnosprawna dziewczyna, a zaraz potem np. wsiadam ja i trenuję sobie za stodołą. Czyli pełna wszechstronność. I wydając tę ciężką kasę na fryza nie chciałam "ładnego konisia żeby ładnie wychodził na zdjęciach" tylko właśnie konia RODZINNEGO, pewnego, miłego i inteligentnego. To był jedyny i główny cel kupna fryza, tak naprawdę lubię rude  🤣

Ale zgadzam się także z deą, Murat-Gazon i Oblivion - też jestem z gatunku "droga ważniejsza niż cel" i "problem to nie problem tylko wyzwanie", ale jednak kupując konia odstąpiłam od tego swojego modelu postępowania, który realizuję w innych aspektach życia - stwierdziłam, że nie chcę zbyt szybko zostać kaleką i się użerać w stajni, kiedy użeram się z całym światem poza nią  😁 w stajni mam ostoję - spokojnego, pewnego konia i idę do stajni codziennie z myślą "będzie fajnie, zrelaksuję się", a nie "ciekawe, co dziś zastanę...". Po prostu mam za dużo problemów na głowie, żeby i w stajni je sobie dokładać 🙂
Marzenia a rozsądek to dwie różne drogi . Większości ludzi podoba się Ferrari a kupują Vana  😁
Smok10 ferrari nigdy mi się nie podobało  😁
A co do konia - mam dokładnie takiego, jakiego chciałam.
Też mi się wydaje że wiele osób nie ma tak naprawdę pojęcia co kupuje. Wybór właściwego konia to jednak trudna sprawa.

EDIT: jestem ciekawa czy naturalsi przy wyborze konia patrzą tylko na charakter?
Pisałam w tym wątku, że dla niektórych ważna jest tao 🙂 Bez przekąsu.
Tak, co dla jednych zaletą, dla innych wadą.
I wszystko w porządku, dopóki jest zgodność.
Czyli: ktoś chciał czołg - ma czołg.
Fakt, DLA MNIE to, że "koń nie poddaje się żadnej presji" jest cechą dyskwalifikującą jako wierzchowca.
A sytuacja, że "koń robi wyłącznie to co lubi" jest tak niedopuszczalna, że aż absurdalna. Tak, można SIĘ dostosowywać. Tak, można stopniowo sprawiać, żeby względnie polubił. Ale czasem trzeba "tu, teraz, natychmiast". W wielu sytuacjach zdrowotno-bytowych.
Optymalnie łatwe poddawanie się woli człowieka jest cechą konia udomowionego w porównaniu z dzikim.
Z obserwacji wychodzi mi, że koń trudny do motywowania wg naszej woli jest trudny do motywowania niezależnie od przyjętej metody.
Że to jest w miarę stały wyznacznik: jak łatwo koń daje się motywować. Łatwość/trudność są stałe. I jednak podobne - czy motywujemy pozytywnie czy negatywnie 🙁.

Oblivion, tak, zupełnie mnie nie rozumiesz. Pytam się, co sprawia, że ludzie wybierają "konie specyficzne". Odpowiadasz, że... masochizm 😉. OK. Rozumiem, że ktoś może lubić męki Tantala czy czyszczenie stajni Augiasza. Z trudem, ale rozumiem.
Chciałabym tylko, żeby podejmowali się tego ludzie świadomi(!) swoich motywacji.
Bo jeśli władują się w trudności, których jednak nie chcieli - ktoś oberwie. Koń, człowiek - najczęściej oboje jakoś ucierpią.

Nie ma magii, ani takiego poziomu kompetencji, które mogłyby znacząco zmienić naturę konia 🙁. Przy czym nadal nie wiemy, co należy do tej natury - co się NIE ZMIENI, żeby skały s*y, a co ulega modyfikacji. To dziwne - że nadal nie wiemy (ludzie, wszyscy - nikt) bo sprawa zasadnicza.

I tak, zdecydowanie odradzam jakiekolwiek "poczucie misji" przy koniach, nie licząc ratowania ich zdrowia o ile "ich ludzie" współpracują.
Oblivion u mnie pierwszym kryterium była rasa i papier, drugim płeć i wiek, trzecim charakter i zachowanie, a czwartym dopiero to, co koń umie (przy czym koń niezajeżdżony odpadał).
Halo, dla osób które nie lubią "użerać się" z końmi to oczywiście jest masochizm. Ale osoba lubiąca rozwiązywać końskie łamigłówki , lubiąca wyzwania, postrzega to zupełnie inaczej. Ja nigdy nie jadę do stajni z myślą że może znowu będzie walka, użeranie się , ból, rozpacz, cierpienie.... Ja jestem podekscytowana myślą o tym co mogę zastać. Jak będzie fajnie, koń grzeczny , bezproblemowo, to super. Jak napotkam jakieś trudności to nic, bo mam masę pomysłów na ich rozwiązanie , których jeszcze nie miałam szansy przetestować.

Rozumiem że absurdem dla ciebie jest gdy koń robi co chce i nie poddaje się presji i że są sytuacje kiedy musisz być pewna konia i jego posłuszeństwa. Dla mnie to też jest absurd, dlatego prowadzę szkolenie tak żeby było coraz więcej sytuacji kiedy wiem że koń na 100% zareaguje jak powinien. Dla przykładu kiedyś zagalopowanie było tematem tabu, rzadko udawało się "wyprosić" galop. U wielu osób nie lubiących "użerać się" z końmi, taka sytuacja wywołałaby opadnięcie rąk oraz innych części ciała. Ale mimo wszystko udało mi się utrwalić poprawną reakcję na pomoce do zagalopowania na tyle mocno że dzisiaj nie zdarza się ( nawet kiedy koń ma zły dzień) żeby nie zagalopował kiedy go o to proszę.

Wola człowieka wobec zwierzęcia najczęściej objawia się presją psychiczną lub fizyczną, dlatego dzikie zwierzęta nie idą na taki układ. ALE na szczęście są różne sposoby motywacji, a wszystko można mieszać ze sobą , łączyć rożne elementy w zależności od potrzeb. Także ja nauczyłam się motywować swojego. W skali od 1-10 łatwości motywacji mojemu daję 15.

Zgadzam się z tą naturą konia, nigdy nic nie wiadomo. Ja zaryzykowałam, wybrałam jak najlepiej potrafiłam aby mieć jak największe szanse na osiągnięcie celu. Nie mogę powiedzieć że mam 100% szans na powodzenie, ale z drugiej strony kto może.

Murat, najbardziej interesuje mnie sprawa budowy, a tak ciekawie się złożyło że to ominęłaś. Czy są jakieś naturalsowe materiały traktujące o tym na co patrzeć aby kupić zdrowego fizycznie konia, który bez problemów poniesie jeźdźca?
Oblivion nie wiem, czy są, bo nigdy nie szukałam.
Ale ja wiedziałam i widziałam, że kupuję konia totalnie bez mięśni, bez jakiejkolwiek kondycji, zasadniczo fizycznie do odpracowania, i że z racji jej pochodzenia oprócz wydajnego ruchu i predyspozycji użytkowych dostaję też potencjalnie słabszy grzbiet wymagający stałego pilnowania. No i nie kupiłabym konia bez zrobienia badań przed kupnem, więc miałam pewność, że koń jest zabiedzony i zaniedbany, ale zdrowy.
kujka   new better life mode: on
29 stycznia 2015 12:03
Oblivion, mozesz krok po kroku opisac jak poradzilas sobie z problemem z zagalopowaniami?
Czy są jakieś naturalsowe materiały traktujące o tym na co patrzeć aby kupić zdrowego fizycznie konia, który bez problemów poniesie jeźdźca?



to nie jest dokładnie na ten temat, ale 'pokrewny' http://parelli-info.waw.pl/articles.php?article_id=29

i jeszcze "Oceniając budowę konia, musimy podkreślić, że przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na kopyta. Jak dom, który jest nic nie warty bez dobrych fundamentów, mimo że góra pięknie się prezentuje, tak koń dla żołnierza będzie bezużyteczny, mimo wielu innych zalet, jeżeli jego kopyta są słabe. Nie będzie wtedy mógł wykorzystać żadnych swoich zalet." Ksenofont


rzeczywiście - jak mało który widoczny gołym okiem 'element' - kopyta mówią bardzo dużo o zdrowiu konia
A+A, bardzo dobry tekst.

Oblivion, no nie zgadzam się. Żadne układanie konia nie może obejść się bez presji. Też stosujesz presję. Może mylisz presję z przymusem?
Jak masz 15 w skali do 10 motywowania, to skąd kłopot z prostym zadaniem???
Uwierzyłabym ci, gdybyś nie miała żadnych kłopotów, że nie wiesz co i jak, że coś wyskakuje jak chochlik z pudełka.
Tak jak jest - nie wierzę ci. Tzn. wierzę w twoje motywacje, nie wierzę w rezultaty. Ani w słuszność postępowania.

Chyba sobie udzieliłam odpowiedzi (dzięki waszej pomocy) na to "co jest?". Kompleks Pigmaliona. Boskie prerogatywy żeby z gliny uczynić żywego partnera. Wg swoich wyobrażeń. Na szczęście konie uczą pokory.

halo przykro mi że uważasz, że ludzie którzy pracują z kn są zakompleksieni... Nie ma już sensu dalej tłumaczyć. Praca z tym koniem daje mi radość i satysfakcję i naprawdę nie mam pojęcia dlaczego tak bardzo Cię to denerwuje i drażni.

Btw, używam presji jak najbardziej, nie wyobrażam sobie szkolenia tylko i wyłącznie nagrodami. To by było trudne, ale też głupie i niebezpieczne.

Dlaczego problem z galopem wraca? Podejrzewam że ten koń po prostu tak ma. Może czasem sobie przypomina że nie lubi. Może wciąż testuje na ile może sobie pozwolić. Nie obchodzi mnie to dopóki jestem w stanie przywrócić normalną kolej rzeczy.

kujka napiszę wieczorem.
Oblivion, nie uważam, że jesteśmy zakompleksieni, tylko, że MAMY KOMPLEKS 🙂.
Skoro stosujesz presję, bądź łaskawa nie potępiać jej w wypowiedziach.
Halo, nigdzie nie potępiałam presji 🙂 Kto ma kompleksy ten ma 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się