Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?

Konie zawsze mają powód, nie robią nam na złość, to nasz ludzki punkt widzenia. Najpierw proponuję hiropraktyka który  jest wetem i on zadecyduje co dalej. Nasze gdybanie często niepotrzebnie i finansowo odsuwa problem w czasie.
Ganasz, nigdy nie podejrzewałam że koń odmawia jazdy po kołach bo jest dla mnie wredny xD Ale za to podejrzewałam że z jakiegoś powodu ich nie lubi (np z takiego, że kręcenie się w kółko nie ma sensu, haha). Na dzień dzisiejszy robi normalne koła na lewo i na prawo. Będzie masowany i zobaczymy, czy problem powróci.
No i. super :kwiatek:
Oblivion, a łopatką do wewnątrz w lewo robi bez zacięć?
Ty poważnie z tym zezem? Bo jeśli poważnie, to mogą wchodzić w rachubę jakieś małe zmiany neurologiczne, np. rzutujące na błędnik; dużo gorsze zarządzanie ruchem przez jedną z półkul mózgowych.
Kontrolując aparat ruchu trzeba się bacznie przyjrzeć prawej(!) stronie - może być słabo rozwinięta.
Tak czy siak, kłopotu szukałabym w fizyczności, nie w tym, że "się nudzi".
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
25 stycznia 2015 18:29
Moim zdaniem też to wygląda na jakiś fizyczny problem.
halo: z takiej gimnastyki to na razie robimy tylko ustępowanie w stępie (zaczynamy po trzech śladach w kłusie), któraś strona była kiedyś dużo gorsza ale już się wyrównał.  Zez jest niewielki w prawym oku (prawe oko idzie odrobinę na zewnątrz, rzadko to widać, dopiero jak spojrzy w konkretnym kierunku). Mimo wszystko dla mnie wciąż najbardziej realnym źródłem jest jego podejście (ponieważ wie, że nic nie "musi", bo nikt nie będzie w stanie go zmusić). Nie oznacza to jednak że nie będę drążyć w kierunku zdrowotnym, najwyżej zupełnie wykluczę taką przyczynę.

Btw, ciekawa jestem halo czy to możliwe że są problemy neurologiczne tylko pod jeźdźcem kiedy idzie samodzienie? Bo na lonży i luzem galopuje normalnie. Koło luzem (na wypięciu i bez) w lewo też normalnie. Koło z jeźdźcem (jako balast) na lonży i luzem w lewo i w prawo no problemo. No ale weterynarzem nie jestem, może to możliwe  🤔
to wróżymy dalej  😉 jeżeli bez jeźdźca ruch  jest w normie, to problem w siodle albo dosiadzie. A jaki ma popręg? Można przelonżować na kawecnie w dopiętym siodle i zobaczyć jak siodło się układa i czy po jeździe ślady na czapraku są symetryczne?
Ganasz, problem w tym że ruch pod jeźdźcem w siodle też jest ok. O ile koniem kieruje ktoś z ziemi, a nie jeździec - luzem i na lonży jest ok. Tak jak pisałam wcześniej, chodzi na pomocach, reaguje na delikatne sygnały, chętnie wykonuje polecenia jeźdźca, nie tuli uszu ani nie szczurzy się, idzie w rozluźnieniu. Koła w kłusie w lewo na komendę jeźdźca bez problemu.

Jeśli chodzi o sprzęt, to nie jest to siodło za 15k, ale dobrze dobrane, ślady na czapraku równomierne. Koń jest z tych które mają problem z siodłem przesuwającym się do przodu, a ja stanęłam na rzęsach żeby dobrać takie, do którego nie trzeba będzie zakładać podogonia ani forgurtu. I nie zakładam, a siodło cały czas zostaje tam gdzie powinno, nie blokując wcale łopatki. Popręg jest ujeżdżeniowy (bo w ujeżdżeniówce chodzi), profilowany dla koni z problemem przesuwającego się siodła.
Mialam problem ze swoja z galopem na prawo. Tylko w galopie, nie az taki problem  jak Twoj ale byl. Pomogl masaz , gimnastyka na lonzy.  Diagnoza: spiecie miesni ledzwi.
rosek jak to się objawiało?
Kiedys nawet zakladalam temat😉 no wiec tak...kobyle kupilam  3 latke, prawie surowa, zaczelam z nia prace , okazalo sie , ze ma slabsza prawa strone. Cwiczenia i sie zaczelo rownac w stepie i klusie , ale nie galopowalam na niej. Tylko po prostych. Potem w klusie szla na kontakcie, rozluzniona a w galopie wyrywala sie , wypadala zadem , robilam cuda by tylko nie galopwac na prawo,brykala. Oczywiscie zganialam to na niej bunt (na poczatku) , bo ciezki z niej kon. Potem pojechalam rajd ,w kulbace , problem zniknal. Potem w domu, po paru jazdach -powrocil. Podejrzewalam siodlo. Przyjechal wet, nic nie stwierdzil. Zawolalam masazystke. Wykluczyla siodlo, natomiast orzekla , ze to miesnie ledzwiowe . Wymasowala, lonza, wcierki i jest ok. Wiadomo , prawa strona dalej slabsza ( najgorzej po nierobstwie) ale juz nie ma takiego problemu. No i kontroluje miesnie sama , czy sa twarde czy nie.
Dzięki, może i u nas masażysta pomoże 🙂
Tego Ci zycze, czasem calkiem blahy powod moze uprzykrzyc zycie  😕
Oblivion, tak, zaburzenia neuro nadal możliwe i prawdopodobne. Mózg inaczej pracuje, gdy trzeba koncentracji (coś jak z jąkaniem).
Koniecznie sprawdź, jak się zachowuje koń w próbach łopatką do wewnątrz - to pomoże w diagnostyce. Czy jest problem w wygięciu w lewo? (wtedy jakaś sztywność z lewej) Czy jest większy problem w wygięciu w prawo? (bardzo prawdopodobne, chodziłoby o słabsze mięśnie z prawej strony - zauważ, że żeby wyszło koło w lewo, prawa strona konia musi "naddawać" trasy).
halo cudnie... spróbuję łopatek w przyszłym tygodniu i zobaczymy co będzie 🙂
dea   primum non nocere
25 stycznia 2015 21:00
Przy takim buncie i determinacji to moim zdaniem musi być coś fizycznego. Kopyta nie pytałam czy OK,  tylko czy identyczne - mogą się oba mieścić w normie, ale po kopytach najczęściej fajnie widać, że koń faworyzuje jedną stronę. Chyba że problem jest faktycznie dopiero na ciaśniejszym łuku, coś, czego luzem (w ZADNĄ stronę) nie praktykuje, bo nie ma potrzeby. A że na lonży idzie? może faktycznie tam wie, że i tak go zmusisz i idzie pomimo bólu? jak tylko ma minimalną możliwość, to wyraża zdanie? z pozostałej części Twojego opisu - focha bym naprawdę wykluczyła. Pozostaje tylko zdiagnozować.
Niestety, logika mówi, że problemów zdrowotnych wykluczyć się nigdy nie da (można tylko potwierdzić lub niczego nie znaleźć). Zawsze może być coś, co przeoczyliśmy w diagnostyce.
Dea, kopyta ma równe ale lewy przód jakby zawsze bardziej starty od prawego, przy struganiu zawsze więcej jest do roboty na prawym. No i ma delikatne francuzy.
Luzem zdarza mu się zrobić bardzo ciasne koło w galopie (nawet jakieś 4m), ale nie praktykuję tego, zawsze odsyłam go na większe koło. Tylko że zauważyłam że luzem on woli robić ciaśniejsze koła, bliżej człowieka. Ogólnie na treningach zawsze zwracam uwagę kiedy on coś pokazuje. Prawda taka że jeśli on czegoś nie chce zrobić na lonży (a to się kiedyś zdarzało i zawsze dotyczyło jednego - kół w galopie), to tego nie zrobi. Można go tylko zachęcić, ale nie zmusić. Zdarzały się takie sytuacje: koń na wypięciu na lonży szaleje przy próbie zagalopowania w lewo. Odpinam lonżę i każę zrobić to samo luzem za plasterek marchewki. I robi.


jak lewe bardziej starte to jest podpowiedź - też stawiam na kłopoty fizyczne.
Powiedziałabym, że ten tekst to podstawa podstaw, jeśli chodzi o rozumienie, skąd się biorą wszelkie nieodpowiednie końskie zachowania...
[quote author=Murat-Gazon link=topic=11961.msg2276246#msg2276246 date=1422254485]
Powiedziałabym, że ten tekst to podstawa podstaw, jeśli chodzi o rozumienie, skąd się biorą wszelkie nieodpowiednie końskie zachowania...
[/quote]
Wkleiłam go bo to nie jest takie oczywiste. Zwykle w postach opisujących kłopoty z koniem autor skupia się na opisaniu konia a nie siebie.
Ganasz, mimo wszystko nie można ignorować tej całej masy zachowań które wyraźnie wskazują na jego fanaberię. A właściwie żadne nie pasuje do teorii problemu fizjologicznego... (także brak jakichkolwiek oznak bólu , sztywności itp, + badanie wet. które nic nie wykazało) Dlatego byłam ciekawa jakie proponowałybyście rozwiązania.

Opiszę może jak to się wszystko zaczęło. Został nauczony chodzenia na lonży, potem zaczęły się bardziej regularne lonże. Chodził na nich chętnie, nie było żadnego specjalnego ustalania hierarchii z nim bo nie było potrzeby - był posłuszny. Aż tu pewnego dnia (jakieś dwa, trzy tygodnie od rozpoczęcia bardziej regularnej lonży, nie tam żadna praca, po prostu żeby się przyzwyczaił że musi słuchać, coś robić przez 20-30 min), odmówił galopu na lonży, na obie strony. Uznałam, że dopóki odbierał to jak formę zabawy, było ok, potem odkrył że musi chodzić niezależnie od tego czy mu się chce czy nie... Moim zdaniem to był punkt zapalny. Próbowałam różnych metod, żeby go przekonać (to był pierwszy koń którego zajeżdżałam, na miejscu były na szczęście osoby które miały spore doświadczenie w tej dziedzinie, pytałam ich o rady, również dawałam im konia do lonżowania ale niestety nikt nie dał rady zmusić, czy zachęcić go do galopu, za to parę osób miało za darmo "kulig" w lecie.

Był weterynarz. Skończyło się tak że z lonżownika będąc na lonży zaczął wyskakiwać. Nie było mowy żeby lonżować go na otwartym, bo odsadzał się z taką siłą że rękę z ramienia wyrywał. Szybko odmówił współpracy w kłusie, potem również w stępie. W tym momencie zostałam z problemem sama, otoczenie uznało go za szurniętego.

Dzięki moim wysiłkom udało się go namówić do współpracy, galop zajął zdecydowanie najwięcej czasu (nie chciał galopować ani na lonży ani bez, ani po kołach, ani po prostych - czyli kaleka, tylko żal mi było potem patrzeć jak prezentuje 100% sprawność fizyczną na pastwisku). Od tej pory był posłuszny, ale te bunty z galopem na kole czasem się odzywały np, gdy jechał na czworoboku, przy wejściu w łuk potrafił znienacka wyskoczyć przez ogrodzenie (prosto na stojące tam ławki) w ramach protestu. Często w takim przypadku wystarczyła lonża (bez użycia bata), prosiłam o 2-3 koła w galopie co robił z ochotą, bo wiedział, że zostanie nagrodzony. Potem wsiadał jeździec i stawał się cud - koń galopował normalnie (również nie był zmuszany do galopu tylko proszony).

Czasem nie chciał nawet na lonży (odsadzanie, wariowanie, pomimo tego że nie był wystawiony na żadną presję psychiczną czy fizyczną, na hasło "galop" wpadał w szał). Często w takim wypadku uciekałam się (przyznaję) do zwykłego przekupstwa - pokazywałam mu żarcie, prosiłam o galop i wytrzeszczałam oczy kiedy koń z rozwścieczoną miną krążył piękne kółeczka w galopie dookoła mnie. Potem humor mu się poprawiał (po paru minutach ćwiczeń z ziemi) i galopował normalnie sam i bez jeźdźca, a potem z jeźdźcem. W tych czasach często mu się "myliło" na którą stronę odmawia galopu, lub po prostu odmawiał równo na obie.

Do tej pory chodzi chętnie pod jeźdźcem i luzem, lonży po prostu nie lubi (chodzi normalnie przez jakiś czas, ale potem traci cierpliwość, wtedy wystarczy odpiąć lonżę żeby również chodził po kółku luzem ale z zupełnie inną miną i nastawieniem). A ja musiałam wypracować cały system nagradzania i karania, który zapewnia współpracę na przyzwoitym poziomie, umożliwiającym jakiś progres w szkoleniu. On nie może nigdy odnieść wrażenia, że coś "musi" zrobić. Zawsze zostawiam mu wybór, pozwalam na wyrażanie własnego zdania bo zauważyłam że w ten sposób spuszcza parę i robi mu się jakby lżej, potem jest nastawiony do pracy bardziej optymistycznie i zaczyna słuchać. To objawia się przy różnych rzeczach, np.: gdy najeżdżam na kopertę (a on kocha skakać), ale zamiast skoku ją omijam, złości się, ale pozwalam mu na tę złość, robię drugi raz to samo ćwiczenie, jest spokojny i wtedy skaczemy w nagrodę. Jego możliwość wyboru objawia się tym, że w zasadzie jeździec umożliwia mu jawny bunt (po co jeździec ma się szarpać, skoro i tak go nie opanuje, szczególnie że jakiekolwiek próby dyscyplinowania powodują, że koń od jedynki przeskakuje do dziesiątki i przestaje myśleć trzeźwo, za to fiksuje się na problemie). Wtedy element jest powtarzany, aż koń w końcu zrobi (albo aż czas się skończy, wtedy przekładamy rozgrywkę na kolejny dzień, mimo wszystko nie ma powtarzania z przesadyzmem).

Zresztą tak właśnie rozwiązałyśmy ostatnie "bunty" z uciekaniem z koła - jeździec siedział spokojnie kiedy koń galopował już od koła, pokazywał jedynie pomocami że chce nadal skręcić, delikatnie, nic na siłę. Nie zmieniało to w żaden sposób toru ucieczki, za każdym razem koń uderzał w ścianę na którą biegł i na niej się zatrzymywał, w pewnym momencie nagle zaczął robić normalne koła. Czasem zdarza się, że widzę z ziemi, że koń pod jeźdzem idąc koło robi nagle "minę", wtedy nagradzam za to że mimo wszystko jest posłuszny (nagradzam głosem) i widzę jak koń się nagle relaksuje i ładnie kończy koło. A ja, widząc że już ma dość, staram się nie prosić do końca treningu o więcej kół.
no to ja się powtórzę Konie zawsze mają powód, nie robią nam na złość, to nasz ludzki punkt widzenia  jak z tego wybrnąć ? To proste - znaleźć rozwiązanie zadawalające człowieka i z końskiego punktu widzenia komfortowe dla konia.  😉
No właśnie, ja znalazłam rozwiązanie którego pewnie nie wszyscy klasycy by poparli, bo widać, że nie mam 100% kontroli nad tym koniem (i zapewne nigdy nie będę mieć). Jeśli on ma odmienne zdanie ode mnie i zafiksuje się na jakiejś rzeczy, nie pozostaje mi nic innego jak próby łagodnego przekonywania i czekania na zmianę zachowania.

czy jest ktoś kto ma 100% kontroli nad druga żywą istotą  😉 jest taka dobra książka ponad podziałami "Zachowani koni"
Jeśli on ma odmienne zdanie ode mnie i zafiksuje się na jakiejś rzeczy, nie pozostaje mi nic innego jak próby łagodnego przekonywania i czekania na zmianę zachowania.

A co w tym jest złego, bo nie ogarniam?
Oblivion, witaj w klubie, ja tez mam konia który na podpiecie lonzy dostawał histerii, próba wysłania na koło? Debowanie, odsadzanie. Koszmar, szadzil sie na ogrodzenie, wszystko, zeby tylko nie chodzić w kolko. Jakbym swojego widziała 😉
Kinia, a myślałam że jestem sama 🙂 Tak z ciekawości , jakiej rasy jest Twój koń? i czy poradziłaś sobie z problemem?
Ja mam hucuła, tak poradzilam 😉 chodzi na glos, na luźnej lonzy. Czasami, próbuje sie wyrwać, rzadko bo rzadko ale jednak ( w jednym miejscu na ujeżdżalni i najczesciej wtedy gdy na padoku obok konie zaczynają szalec ). Nie ma debowania, nie ma rzucania sie na człowieka z kopytami co robił wczesniej.
Kinia, mój też się denerwuje kiedy lonża jest napięta... Zapytałam o rasę, ponieważ słyszałam już o kilku takich przypadkach, kiedy koń odmawia pracy na kole. Wszystkie przypadki dotyczyły ras prymitywnych ( hucuły koniki p.) które mają głęboko zakorzenione w genach migracje. Chyba chodzenie po kole jest dla nich tak niewyobrażalnie głupią i bezsensową rzeczą że odmawiają instynktownie... Mój to Konik P.

EDIT: podobne jest też to że na ruch po kole koń reaguje histerią i szałem, a nie zwykłe odsadzanie czy coś...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się