Zairka dziękuję :kwiatek: Ja też się cieszę, że u Was z okiem lepiej to już wygląda. Zdarzyło mi się kiedyś leczyć uraz oka u Muskata, leczenie skończyło się pomyślnie, ale było trudne i długie - więc wiem, jakie to upierdliwe... :/
Moon dzięki :kwiatek: No niestety, złośliwość losu, ja się już od dawna zastanawiam komu i co zrobiłam, że tak dostaję po d...e 😎
tulipan operacja była kolkowa - wrzody, jak się okazuje, nic tu nie miały do rzeczy 😉
tuch dzięki 🙂
amnestria dziękuję! Sprzęt to sprzęt, chwilowo mnie bolało gdzieś tam w głowie (bo to moje, to zadbane, to wychuchane i kupione wszystko specjalnie dla Rudej, bo szkoda...), ale szybko sobie przetłumaczyłam, że kiedyś na pewno kupię wszystko jeszcze raz - może nawet lepsze - a teraz najważniejszy jest koń. Zaraz skrobnę do Ciebie PW :kwiatek:
Sankaritarina dzięki 🙂
Precelek dzięki 😉 Mam nadzieję, że Wasze przeboje w takim razie już się skończyły?
anai dziękuję 🙂 No na całe szczęście przed operacją wyglądało to gorzej niż jest po (tfu tfu), ale to też duża zasługa doktora, że o wszystko w klinice zadbali i warunki po operacji pozwoliły Rudej na takie samopoczucie, jakie ma teraz - dobre. 😉 Ma naprawdę super opiekę i ja też jestem teraz dużo spokojniejsza.
Losia dziękuję :kwiatek: Dla mnie słońce już wychodzi, że mój koń żyje i każdego dnia nabiera sił. Bo to jest tak, że z czasem i doświadczeniem w kwestii burz, także słońce zmienia swój rozmiar i położenie - i czasem znajdujemy je ostatecznie tam, gdzie wcześniej nigdy byśmy go nie szukali... 😉 Ruda czuje się coraz lepiej, ale do domu nie wróciliśmy i jeszcze jakiś czas nie wrócimy. Podjęłam decyzję, że lepiej, by została dłużej w klinice pod fachową opieką.
Cieszę się, że takie dobre wieści od Was :kwiatek:
Przepraszam Was, że odzywam się dopiero teraz i dość lakonicznie piszę, ale przyznam, że jestem zmęczona - choć w pozytywnym sensie, to jednak 😉
Z racji trochę finansowych, a trochę psychicznych (jednak się okazuje, że potrzebuję kontaktu z końmi na co dzień) wróciłam do pracy w charakterze luzaka i jeźdźca, i w czasie gdy Ruda wraca powolutku do zdrowia, ja ogarniam inne futrzaki 😉 Mój organizm zapomniał już, jak to jest, więc średnio 7 dni w tygodniu jestem trupem 😁 , ale robi to dobrze mojej głowie i podejściu do życia. Mniej myślę, odkładam na klinikę z tego, co zarobię i ze sprzedanego sprzętu, jeżdżę odwiedzać Rudą i jakoś to wszystko się trzyma, nawet dobrze 🙂
Ona troszkę spaceruje w ręku, ma apetyt, a brzuszek ładnie się goi. Gdy byłam u niej ostatnio, pierwsze co zrobiła po otwarciu boksu, bo szybka obczajka, czy na podłodze korytarza nie ma chociaż jednego ździebełka siana 😎 Widzę, że wizyty znajomych osób sprawiają jej przyjemność, ale gdy nas nie ma, też jest jej dobrze - wszyscy tam najwyraźniej obchodzą się z nią bardzo przyjacielsko, bo nie wydaje się mimo całej sytuacji zestresowana ani przestraszona. Bardzo mnie to cieszy! Wiem też, że dostaje coraz mniej leków i to też jest dobry objaw, więc należy mieć nadzieję, że teraz wszystko pójdzie już z górki.
Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie i motywację :kwiatek: I wstawiam średnie bo średnie, ale zawsze jakieś - foto Lilki z ostatniej mojej wizyty w klinice. Jutro jadę tam znów - to być może przywiozę poza wieściami nowe fotki 🙂 Pokazujące ją, mam nadzieję, w coraz lepszej formie.
Ściskam Was i Wasze zwierzaki :kwiatek:
[img]
https://scontent.xx.fbcdn.net/hphotos-xpa1/v/t1.0-9/12651365_1009794829085999_4343638598821878879_n.jpg?oh=0ce463efc62249783330cdeb7ccc9f6f&oe=57456401[/img]