naturalna pielęgnacja kopyt

Prośba o pomoc - pilnie potrzebny kopytowy fachowiec do poprowadzenia kopyt trzeszczkowych u konia , koń do tej pory kuty ,  Polska Centralna  👀
W metodach, które tu są opisywane, tnie się podeszwę martwą, tak? Czyli taką,, którą można tępą stroną noża wykruszyć. Taki rozciągnięty brzeg podeszwy nie wykrusza się. Wiem, bo miewałam  takie u koni, które miałam pod opieką. Nijak tego nie wykruszysz. ( fakt, nie jest to zbita, żywa podeszwa, ale i nie wykruszysz jej długi czas. Podejrzewam, że jest kopytu potrzebna, skoro kopyto jej nie wykrusza samo, nie?)
Metoda o której tu rozmawialiśmy o początku ( czyli najdłużej!) to metoda, która ma za zadanie nie szkodzić, jest bezpieczna, bo "słucha się" podeszwy. Stosując tę metodę, zgodnie z jej wskazówkami, nie uszkodzisz konia. Pytanie czy naprawisz kopyta tak szybko jakbyś chciał. Osobiście uważam, że "nie", bo podstawowa metoda jest zbyt bardzo zachowawcza. I czasami trzeba zachować się mniej zachowawczo. Do tego należą wycinanie twardych wystających zgrubień na podeszwie, przedłużanie ścian wsporowych w postaci twardego wałka otaczającego strzałkę  itd.  I właśnie za taki przykład z pewnością bym uznała to cięcie rozciągniętej podeszwy. I dlatego napisałam że nie jest to powszechne, ale raczej nowatorskie i niespotykane. BARDZIEJ niespotykane, niż wycinanie tego co wymieniłam wcześniej.

Nie nowatorskie na zasadzie, że NIKT tak nie robi. Ale nowatorskie w odniesieniu do naturalnego strugania o którym tu gadałyśmy od kilku lat.
Please  👀 może ktoś zgodzi się dojechać z jakiś dalszych rejonów ? Okazuje się , że koń panicznie boi się ... kucia .
dominoxs, musisz podać bliższą lokalizacje
Taki rozciągnięty brzeg podeszwy nie wykrusza się.
Generalnie masz racje, choć czasem sie wykrusza, bo bywa tak, ze na tej twardej części masz tez "normalną podeszwę, dopiero potem napotkasz ta, którą nazywają "laminae".

Nijak tego nie wykruszysz. ( fakt, nie jest to zbita, żywa podeszwa, ale i nie wykruszysz jej długi czas. Podejrzewam, że jest kopytu potrzebna, skoro kopyto jej nie wykrusza samo, nie?)
Nie wykruszysz, tu trzeba ciąć.
Jest potrzebna, bo powstaje wtedy gdy ściany są za długie i sie odrywają-czymś kopyto musi skompensować tą przestrzeń, która powstanie po rozerwaniu. Niestety są i skutki uboczne dodatkowej podeszwy, o których już pisałem.

Do tego należą wycinanie twardych wystających zgrubień na podeszwie, przedłużanie ścian wsporowych w postaci twardego wałka otaczającego strzałkę  itd.  I właśnie za taki przykład z pewnością bym uznała to cięcie rozciągniętej podeszwy. I dlatego napisałam że nie jest to powszechne, ale raczej nowatorskie i niespotykane. BARDZIEJ niespotykane, niż wycinanie tego co wymieniłam wcześniej.
Rozumiem, ale nie sądziłem, ze to co robię nie łapie sie na "metodę naturalną". U Dr Strasser praktykuje sie mocne ingerowanie w kąty wsporowe, a to także metoda naturalna, stąd moje zdziwienie.

Nie nowatorskie na zasadzie, że NIKT tak nie robi. Ale nowatorskie w odniesieniu do naturalnego strugania o którym tu gadałyśmy od kilku lat.

Rozumiem.
Dr strasser i jej metoda ma tu osobny wątek. Metoda Strasser jest bardziej inwazyjna. My tu zaczynałyśmy od bezpiecznej metody Ramweya, uczyłyśmy się strugać tak, by nie uszkodzić koni. W trakcie lat, wątek rozwijał się wraz z nami i coraz większą wiedzą, którą zdobywałyśmy. Bo czasami by uzyskać zamierzony skutek, trzeba ciąć odważniej i mocniej. Jednak większość kiedy opisuje jak tnie bardziej inwazyjnie, to opisuje to bardzo dokładnie i obrazowo, właśnie po to, by było bezpiecznie. Czytają ten wątek nie tylko osoby z dużym doświadczeniem, ale i te, które dopiero zaczynają. I dlatego, żeby było bezpiecznie trzeba dbać o to, by to co piszemy było jak najbardziej zrozumiałe dla wszystkich. 🙂 Także dla tych, które zaczynają.
To co piszesz JEST wartościowe. Ale dla dobra nas wszystkich miło by było gdybyś pisał nieco wyraźniej  :kwiatek:
Sadzę, że Olorin korzysta z wiedzy internetowej anglojęzycznej -stad braki w polskich odpowiednikach 😉 Trzeba szukać, a to czasami zniechęca (szczególnie osoby nie posiadających angielskiego słownictwa kopytowego -technicznego).
Co do zachowawczego werkowania -to robilam tak całymi latami z mizernym rezultatem. Po kursie Strasser zaczęłam ciąć bardziej inwazyjnie -i idzie ku lepszemu (no, po 7 latach...coś powinno ruszyć 😉 )
Cięcie klina rogowego -podeszwy na pazurze -robię regularnie.  Mój koń ma tendencje do "wyjechanego" kopyta, klina rogowego,za długiego pazura, nie wspominając o plaskostopiu, krzywiznach, braku strzałki gąbczastej, i wszelkich mozliwych wadach kopytowych, jakie powstały na przestrzeni kilkunastu lat kucia przez lokalnego samoouka 🙁
Tak więc długi pazur traktuję cięciem aż do linii białej ,a nawet przez linię białą. Ponadto  robię toe rocker (nawet z częścią "fałszywej" podeszwy -czyli mniej więcej to, co robi olorin -jak dobrze zrozumiałam) aby cofnąć punkt odbicia.W moich kopytach widać wyraźnie, gdzie jest kość kopytowa i gdzie powinna przebiegać prawdziwa linia biała (zresztą pokrywa się to idealnie z orientacyjną oceną prawidłowej długości pazura na podstawie  rzeczywistego położenia grota strzałki  ( i  na  ocenie metodą "mapowania"😉.   Im więcej wytnę -tym koń bardziej fruwa. Przy za długich pazurach zaczyna macać. Początkowo bałam sie tak mocno ingerować w pazur -teraz widzę, że się sprawdza U MOJEGO KONIA. U mojego drugiego konia jakiekolwiek skracanie pazura przez podeszwę -to od razu kulawizna. Ale robiłam też konia u którego  np milimetrowej wysokości ściana wsporowa ponad podeszwę w tylach od razu kończyla sie ropą. Czyli - oczywista konkluzja: można dyskutować o metodach pracy, ale i tak nie da sie stworzyc instrukcji obsługi -cbdo 😁
dea   primum non nocere
02 października 2016 22:15
[quote author=tunrida link=topic=1384.msg2599908#msg2599908 date=1475297685]
Taki rozciągnięty brzeg podeszwy nie wykrusza się.

Generalnie masz racje, choć czasem sie wykrusza, bo bywa tak, ze na tej twardej części masz tez "normalną podeszwę, dopiero potem napotkasz ta, którą nazywają "laminae".
[/quote]
Laminae to z łaciny, a za tym z angielskiego - listewki. Nie jest to podeszwa. To jest POD podeszwą (w momencie kiedy kopyto mamy podeszwą do góry). W tym kontekście to jest klin rogowy - rozciągnięte listewki wypełnione rogiem naprawczym, luźniejszym od prawidłowego.

Taka notka wyjaśniawcza, żeby nie zagęszczać niedoprecyzowań.

U mnie cięcie wbrew met. naturalnej było-jest konieczne najczęściej w przypadku negatywów. Słabe, miażdżone kąty nie chcą rosnąć na wysokość, kładą się. Teraz więc robię najpierw do podeszwy (której może miejscami brakować) lub tuż nad, potem oceniam kąty (głębokość rowków przystrzałkowych*, kąt koronki z profilu, kąt przedniej ściany i ew. bullnose) i jeśli sâ wskazania, żywa podeszwa na pazurze przestaje być święta - do momentu odzyskania poprawnego kąta, przy głębokiej misce z przodu kopyta, piłuję z podeszwą. Bardzo dobre efekty - konie ruchowo nie narzekają, stają prościej, a długoterminowo kopyta się prostują - choć to niestety związane z wzorcem ruchu, więc żeby to samym struganiem załatwić, trzeba to robić b. często i b. długo (wiele razy), a i tak pewnie nie zawsze się da i każde zostawienie na dłużej skończy się zastaniem "byczego łba" i zawalonych kątów... Generalnie malo rzeczy robi tak dobrze jak struganie o milimetr co 2 tygodnie (oczywiście poprawne).

* padło wcześniej pytanie o ocenę głębokości rowka - ja kładę tarnik wpoprzek kopyta i kopystką mierzę - jeśli więcej bolca kopystki się mieści pod tarnikiem z przodu przy grocie niż w tyle rowka, bądź nierówno jest po obu stronach strzałki z tyłu, to jest problem.

Laminae to z łaciny, a za tym z angielskiego - listewki. Nie jest to podeszwa. To jest POD podeszwą (w momencie kiedy kopyto mamy podeszwą do góry). W tym kontekście to jest klin rogowy - rozciągnięte listewki wypełnione rogiem naprawczym, luźniejszym od prawidłowego.

Dzięki za wyjaśnienia. Zazwyczaj klin rogowy jest pod podeszwą, ale czasem spotykałem widoczny bez ścinania podeszwy. Wyglądało to tak, jakby żywa podeszwa zlewała się z klinem

U mnie cięcie wbrew met. naturalnej było-jest konieczne najczęściej w przypadku negatywów. Słabe, miażdżone kąty nie chcą rosnąć na wysokość, kładą się. Teraz więc robię najpierw do podeszwy (której może miejscami brakować) lub tuż nad, potem oceniam kąty (głębokość rowków przystrzałkowych*, kąt koronki z profilu, kąt przedniej ściany i ew. bullnose) i jeśli sâ wskazania, żywa podeszwa na pazurze przestaje być święta - do momentu odzyskania poprawnego kąta, przy głębokiej misce z przodu kopyta, piłuję z podeszwą. Bardzo dobre efekty - konie ruchowo nie narzekają, stają prościej, a długoterminowo kopyta się prostują - choć to niestety związane z wzorcem ruchu, więc żeby to samym struganiem załatwić, trzeba to robić b. często i b. długo (wiele razy), a i tak pewnie nie zawsze się da i każde zostawienie na dłużej skończy się zastaniem "byczego łba" i zawalonych kątów... Generalnie malo rzeczy robi tak dobrze jak struganie o milimetr co 2 tygodnie (oczywiście poprawne).
A to jest ciekawe, bardzo, ale nie bardzo rozumiem co Ty właściwie robisz... Przy położonych kątach działam raczej od drugiej strony, czyli od doprowadzania "palucha" do jego prawidłowego położenia, czyli zwyczajnie go wycofuje, aby przednia ściana miała szanse złapać połączenie z kością. Nie bardzo wiem co robisz i jak robisz. Dasz rade opisać to jeszcze raz, jakoś tak bardziej przejrzyście, dla mnie?😉

Sadzę, że Olorin korzysta z wiedzy internetowej anglojęzycznej -stad braki w polskich odpowiednikach 😉 Trzeba szukać, a to czasami zniechęca (szczególnie osoby nie posiadających angielskiego słownictwa kopytowego -technicznego).
To zainteresowanie tym skąd i gdzie się uczyłem strugać zmusi mnie niedługo do napisania swojej historii kopytkowej;D

  Mój koń ma tendencje do "wyjechanego" kopyta, klina rogowego,za długiego pazura, nie wspominając o plaskostopiu, krzywiznach, braku strzałki gąbczastej, i wszelkich mozliwych wadach kopytowych, jakie powstały na przestrzeni...
Chyba mamy podobnego konia, znaczy się z podobnymi wadami w kopytach😉 To moje największe wyzwanie.

Tak więc długi pazur traktuję cięciem aż do linii białej ,a nawet przez linię białą. Ponadto  robię toe rocker (nawet z częścią "fałszywej" podeszwy -czyli mniej więcej to, co robi olorin -jak dobrze zrozumiałam) aby cofnąć punkt odbicia
Tak, też tak robie, ale czasem tego typu cięcia wykonuje i w bocznych częściach kopyta, nie tylko w pazurze i o tym także pisałem, choć niezgrabnie😉

.W moich kopytach widać wyraźnie, gdzie jest kość kopytowa i gdzie powinna przebiegać prawdziwa linia biała (zresztą pokrywa się to idealnie z orientacyjną oceną prawidłowej długości pazura na podstawie  rzeczywistego położenia grota strzałki  ( i  na  ocenie metodą "mapowania"😉.
To także wykonuje, szczególnie kiedy zabieram się po raz pierwszy za struganie, a coś mi intuicyjnie nie gra. Odnajdywanie rzeczywistego grota strzałki to podstawa, przynajmniej dla mnie, choć jak widać nie tylko😉

  Im więcej wytnę -tym koń bardziej fruwa. Przy za długich pazurach zaczyna macać. Początkowo bałam sie tak mocno ingerować w pazur -teraz widzę, że się sprawdza U MOJEGO KONIA.
Nie wiem ja to jest u Ciebie,ale ja często spotykam się z tym, że jak ktoś weźmie się za tego za długiego pazura to nie kończy i problem nawraca.

U mojego drugiego konia jakiekolwiek skracanie pazura przez podeszwę -to od razu kulawizna. Ale robiłam też konia u którego  np milimetrowej wysokości ściana wsporowa ponad podeszwę w tylach od razu kończyla sie ropą. Czyli - oczywista konkluzja: można dyskutować o metodach pracy, ale i tak nie da sie stworzyc instrukcji obsługi -cbdo 😁
Święta racja. Do tej pory nie przestaje się dziwić jak te kopyta są różne, choć z pozoru takie podobne😉


Jednak większość kiedy opisuje jak tnie bardziej inwazyjnie, to opisuje to bardzo dokładnie i obrazowo, właśnie po to, by było bezpiecznie. Czytają ten wątek nie tylko osoby z dużym doświadczeniem, ale i te, które dopiero zaczynają. I dlatego, żeby było bezpiecznie trzeba dbać o to, by to co piszemy było jak najbardziej zrozumiałe dla wszystkich. 🙂 Także dla tych, które zaczynają.
Rozumiem. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że za tego typu struganie mogą się wziąć osoby bez odpowiedniego doświadczenia. Wiem, że wiele osób robi korekcje kopyt na zasadzie, tu przypiłuje, tu coś skróce - sam do tego namawiam, ale nie sądziłem, że ktoś weźmie się za poważniejsze ingerencje w kopyto takie jak struganie korekcyjne, sam, od tak sobie, bo spróbuje. Mój błąd.
Sam zaczynałem pod okiem doświadczonego kowala. Moje pierwsze próby były mocno kontrolowane i jakoś bałem się zacząć ot tak, po prostu, bo widziałem jak to się robi, bo czytałem. Ale masz racje, różnie bywa.

To co piszesz JEST wartościowe. Ale dla dobra nas wszystkich miło by było gdybyś pisał nieco wyraźniej  :kwiatek:

🙂
Metoda Ramweya jest metodą dla osób bez doświadczenia. Jest BEZPIECZNA gdy trzymasz się zasad. A kiedy masz konia z kopytami bez większych problemów, to struganie nie jest rzadnym wielkim wyzwaniem. (Z czasem nie jest problemem korekcja flar, kładących się kątów wsporowych, krzywych kopyt, walka z ochwatem. Czy to twoim zdaniem za trudne dla nas, czy nie, nie wnikami nie jest to tematem rozmowy.)
I TAK, wiele osób tu piszących zabierało się za struganie BEZ doświadczenia.
Sama zaczęłam strugać tylko na podstawie czytania tego co w wątku i co w linkach. Na 2 dniowy kurs pojechałam pooootem. I takich osób jak ja jest tu wiele. Nie udzielają się, bo strugając kilka koni na krzyż nie czują się gotowe do dyskusji na bardziej skomplikowane tematy. Ale czytają i strugają!!! I dlatego jeśli piszemy o czymś dla nas 'niestandardowym' piszemy bardzo precyzyjnie.
Ja tak zaczęłam strugać. Po lekturze tego wątku (miał już ze 300 stron) i po konsultacjach mailowych z dziewczynami tutaj. Niestety każdy kowal czy strugacz naturalny, którego miałam pod ręką okulawiał mi konia. I szybko odkryłam, że przy patologii kopyt mojego konia naturalną metodę można między bajki włożyć i potrzebne są bardziej drastyczne sposoby, jak na przykład toe rocker, a podeszwa przestała być święta. Przez ostatnie 5 lat udawało mi się strugać bez okulawiania konia, ale kopyt wyprostować i odbudować strzałki mi się nie udało, mimo że stan kopyt się poprawiał. Teraz mam pod ręką Tomka Świątka i to co robimy z kopytami w ogóle nie przypomina metody naturalnej, ponieważ zostawiamy kopyta niezbalansowane (do czego ja latami nie mogłam się zmusić, bo się bałam kulawizny, ale wielokrotnie miałam wrażenie, że balans nam tylko szkodzi). Koń śmiga, kopyta wyglądają ohydnie od przodu i od podeszwy, ale się prostują.

Ale naturalne werkowanie jest proste i bezpieczne dla początkujących i sprawdza się w przypadku zaniedbanych kopyt, ale bez większej patologii.
Czy to twoim zdaniem za trudne dla nas, czy nie, nie wnikami nie jest to tematem rozmowy.)
Nie wiem, pewnie nie. Żeby nie było, to że ja sobie czegoś nie wyobrażam to nic nie znaczy. Myśle, że można to robić. Ja po prostu widziałem jak bezproblematyczne kopyta strugane rutynowo, zrobiły się problematyczne po pewnym czasie, właśnie na skutek rutyny i to nie była osoba zupełnie niedoświadczona.

I TAK, wiele osób tu piszących zabierało się za struganie BEZ doświadczenia.
Od czegoś trzeba zacząć aby to doświadczenie zebrać.

Sama zaczęłam strugać tylko na podstawie czytania tego co w wątku i co w linkach. Na 2 dniowy kurs pojechałam pooootem. I takich osób jak ja jest tu wiele. Nie udzielają się, bo strugając kilka koni na krzyż nie czują się gotowe do dyskusji na bardziej skomplikowane tematy. Ale czytają i strugają!!! I dlatego jeśli piszemy o czymś dla nas 'niestandardowym' piszemy bardzo precyzyjnie.

Rozumiem i się dostosuje.
Ja też tak zaczęłam strugać, potem doszły kursy, konsultacje. Z tym, że problemy u mojej kobyłki z kopytami zaczęły się w wieku ok. 4 lat, ta więc większość "probelmów" dało się wyeliminować i nie nazwałabym jej kopyt patologicznymi 😉 - jedynie jakaś minimalna asymetria w przodach ale z tym już nie walczę tylko pilnuję by się nie pogłębiała. Strugam ponadto kilka ochwatowców i powiem, że wg mnie takie kopyta są bardzo wdzięczne bo efekty przy prawidłowej robocie prawie murowane, ale to pewnie zależy też od nasilenia - na szczęście z przebiciem kości kopytowej doczynienia nie miałam. Najgorsze dla mnie są jednak zawężone kopyta o podeszwie niepotrzebnie nagminiie wycinanej i z położonymi piętkami. Takie kopyta przy braku możliwośći zwiększenia ilości ruchu są baaardzo trudno a czasami mam wrażenie, że niemożliwe do wyprowadzenia.  No i kopyta mocno asymetryczne u skostniałych już koni z wadą postawy. Te kopyta nie będą a nawet nie powinny już być symetryczne ponieważ mogła by się do odbić niekorzystnie na aparacie ruchu, ale z drugiej strony trzeba uważać by krzywizna się nie pogłębiła, a nie raz dostajemy kopyta tak krzywe, że do jakiejś względnej symtetrii trzeba dążyć.

Przyznam, że cały czas cztam wątek ponieważ poza pytaniami "świeżodziobów" którymi wszycy tu kieydś byliśmy, trafiają się też bardzo konstruktywne dyskusje. Chętnie bym się cześciej udzielała, a nawet powklejała ciekawe zdjęcia ale .. .czas czas czas. Np. kopyta mojej klaczy 11 mocno się poszerzyły od kiedy wylądowała u mnie w przydomowej stajni (stajnia jeszcze stawiana, więc 24 godz na dworze, cały czas łażi.. kuce i one zrobiły sobie naturalny "paddock paradise" - tu lizawka, tu coś się dzieje, trzeba sprawdzić, tu lepsza trawa, tu siano i tak sobie łażą non-stop) i fajnie byłoby to udokumentować, ale właśnie - własna stajnie = jeszcze mniej czasu. Problematyczne jeśli chodzi o kopyta "mini shetty" mają się dobrze pomimo iż dzielą pastwisko z kobyłką sp, ale dbam oto by zepewnić i regularny ruch - zapędzają po żwirze, żużlu, asfalcie, kamieniach aż miło... Swoją strugam już rzadziej, wolę jej zapewnić ruch pod siodłem bo wtedy sama sobie ładnie "naturalnie" ściera kopyta, a przynajmniej pazur, ze tym, że mniej niż my mamy to w zwyczaju robić - tak od 11 do 1). Doszło trochę koni do strugania chociaż raczej unikam strugania koni innych (mało wdzięczna robota, ale u nas w okolicy kiepsko ze strugaczami i pamiętając swoje początki to wyłamuję się i jeżdżę do kiklu koni).

Co do zrozumienia wypowiedzi, to myślę, że lajcy tak i tak posty np. olorin ominą, a osoby zainteresowane będą gdybać i dopytywać (albo jak jak, zostawią to innym i będą czytac co z tego wyniknie 🙂.

Wracając do Sole ridge to ja to rozumiem po prostu jako "nabudowana podeszwa" , która może być w okolicy callusa, albo strzałki . przecież sole to cała podeszwa, a ridge to wzniesienie.

i ponieważ mam wrażenie, że mało wniosłam swoim postem to napiszę, że problemy z kątami wsporowymi u mojej baaardzo często znikają w momecnie pojawienia się zdrowej (ale takiej naprawdę zdrowej o ilości ruchu i dobrych warunków a nie preparatyów antygrzybiczych i antybiotyków) strzałki.
Hej,
Kopyta mojego konia w lecie się betonują i brakuje okazałej miseczki. Nie byłoby problemu gdyby nie przedkątne - w ich miejscu pierścienie wzrostowe są trochę uniesione. Chcę je odciążyć, jednak łuczki nie chcą powstać po standardowym obniżeniu ścian do podeszwy, a nie chce jej piłować. Kiedyś w wątku czytałam o zostawianiu kątów kilka mm wyższych niż podeszwa, reszta ścian do podeszwy. Zastanawiam się jednak, jak to rozumieć. Jaki obszar dokładnie zostawić, żeby nie zrobić koniowi krzywdy. Załączam zdjęcie, który sposób jest bardziej prawidłowy? Z góry dziękuje za odpowiedź.
Bardzo fajne pytanie, mnie też temat zostawiania kątów wsporowych trochę dłuższych interesuje, więc podłączam się do oczekiwania na odpowiedz 😉
Cześć 🙂

Ponieważ poczytałam nieco ten wątek, i widzę, że są tu osoby, które mają pojęcie i parę lat pracy nad kopytami za sobą, chcę się Was poradzić.
Po powrocie do Polski (aktualnie emigracja zarobkowa w Niemczech), mam zamiar udać się na kurs naturalnego strugania kopyt tylko nie wiem, który wybrać jako "pierwszy", tak, żeby po kursie być w stanie nadzorować kowala/strugacza jak robi mi konia , z wystarczającą wiedzą, by wykopać go z podwórka, jak zacznie coś ewidentnie psuć, a nie pielęgnować (minimum co oczekuję po kursie), ewentualnie wziąć struganie w swoje łapki, bo na paru osobach strugających czy kowalach się mocno przejechałam i jednak jestem "Samosia", najchętniej wszelkie aspekty dbania o zwierzaka bym przejęła na siebie (oprócz weta, bo to jednak by za dużo było chyba dla mnie), ale zdaję sobie sprawę (a raczej myślę, że,) po jednym dwudniowym lub trzydniowym kursie raczej nie ogarnę tematu na tyle, żeby być w stanie strugać tak, by koń nie ucierpiał, a może i były efekty. Z tego co znalazłam dostępnego w internecie na wklepanie hasła "naturalny kurs strugania kopyt ", wyskoczył mi Jakub Gołąb ze Stokrotki, o którym już zdążyłam poczytać (i w planach jest kupienie jego książki kopytowej, ale to dopiero jak wrócę do Polski), z tego co wiem bazuje na Rameyu (niech ktoś poprawi jak źle napisałam nazwisko), oraz firma Koncept DORAD, u którego osoba prowadząca Sylwia Marchewka ma porobione kursy u dr.Strasser, Larsa Palo, Nica Barkera i Sarah Braithwaite. Wyszukiwarka nic innego nie wypluła, wklepywałam także porównanie kursów, prowadzących itd., i nic mi się ciekawego nie pojawiło, także zwracam się do Was, może ktoś był na kursie jednej z powyższych osób, a może ktoś był na obu i może porównać? Z czego więcej się nauczę? Co mi się przyda na początek? (na pewno ktoś poruszy temat ceny obu kursów, to akurat nie gra większej roli, ponieważ jestem w stanie zapłacić więcej, jeśli kurs pozwoli mi należycie się doszkolić w kwestii dbania o kopyta). Z góry dzięki, przepraszam, że tak obszernie, ale ja "lejwoda" jestem, i nie umiem napisać "który kurs lepszy link czy link" i główcie się o co mi chodzi. 😀
dea   primum non nocere
12 października 2016 22:11
Do Stokrotki na pewno warto. Nie wiem jak Sylwia prowadzi, bo nie byłam 😉 ale jeśli ktoś też poleci to może i dwa kursy albo trzy warto zaliczyć. Ja byłam na tych co Sylwia (btw Nic to kobieta  :cool🙂 i choć niby trzy podstawowe wśród nich, to na każdym zaliczyłam jakiś "klik" - coś mi się rozjaśnilo. Warto. Kopyta to temat rzeka.

panda ja robię coś pośredniego między czerwonym i zielonym - tzn czerwone jest wyżej, ale potem nie jest schodek tylko zejście łagodne tak, że za granicą zielonego jest już niżej. Generalnie wszelkie schodki to słaby pomysł w kopytach.
panda - podpisuję się pod dea, robię tak samo. Nie przekonują mnie żadne wystające elementy bez łagodnych spadków  😉.
Robię podobnie.
Dzięki dziewczyny, oczywiście nie miałam zamiaru robić schodka, chodziło tylko o zaznaczenie mniej więcej tego obszaru 🙂
Dea: Dzięki za odpowiedź. 🙂 Bardziej mnie przekonuje chyba J. Gołąb (na początek), bo metoda Rameya, której uczy, wydaje mi się mało inwazyjna, także może nie obawiałabym się wziąć do ręki noża do kopyt i coś zrobić, ale chciałam się poradzić bardziej "obstruganych" (  😎 ), bo to tak samo jak ze szkółkami jeździeckimi 😀 Laik myśli, że ma super szkółkę i super jeździ, trafi do innej i zonk, g. umie. Taka analogia. Oczywiście w planach mam jeżdżenie na kursy u różnych osób, na tematy kopytowe, wiem, że kopyta to temat rzeka (jak wszystko w jeździectwie) i nie wystarczy pójść na jeden mały kurs i już ogarniasz to, co ludzie robią latami. Tak jak poczytałam, metoda Strasser mnie tak nie przekonuje, wydaje mi się zbyt inwazyjna dla laika do wykonania (prawdopodobnie jedyne co bym osiągnęła, to okulawienie konia albo gorzej), stąd pewien sceptycyzm do Koncept DORADu, pomimo, że Strasser to jedna z wielu tam wymienionych osób u której S. Marchewka robiła szkolenia (gdzie i była nieszczęsna Nic, którą przerobiłam na faceta, "dżender" jak nic 😡 ). Jeśli coś pokićkałam co do inwazyjności, albo gdzie indziej jestem w błędzie, to proszę o wytłumaczenie i nakierowanie 🙂
Każda metoda może być inwazyjna. Nawet Ramey. Bo jak się ostrożnie werkuje -żeby nie zaszkodzić- to wyhodujesz tony martwej podeszwy, za długi pazur, odciski na podeszwie od wsporów wszelakich, położone kąty wsporowe, itd, itd... To, że metoda wygląda na łatwą ("niskie piętki, krótki pazur" -latwizna :hihi🙂 nie oznacza, że tak jest w rzeczywistości. Zwłaszcza, jak kopyto problematyczne 😉
To fakt, jak się dłużej zastanowić to masz rację, że każda metoda może być inwazyjna. Chodzi mi o to, by metoda sama w sobie była stosunkowo prosta do załapania (nie na zasadzie, że myślę, że rozumiem, a tak naprawdę tylko mi się tak wydaje), czyli przekazana przez prowadzącego w prosty, dokładny (nie "po łebkach"😉 sposób, pokazana i omówiona, później wykonana własnoręcznie, pod okiem prowadzącego. A z doświadczenia wiem, że nie do końca jest co się kierować tym, co firma napisze na swojej stronie WWW, bo oczywiście nikt nie napisze o swoich wadach i niedociągnięciach. Stąd też szukam osób które mają jakąś możliwość porównania, albo chociaż podzielenia się doświadczeniami z kursu u którejś z powyższych osób, lub u kogoś innego, kto może prowadzi szkolenia świetnie, ale ma kiepski dryg do mediów społecznościowych, przez co jest nie do wyklikania w Internecie  🙂
Większość osob udzielających tu porad jest po kursie Palo (Ramey), Strasser lub po kursie w Stokrotce. Plus semiunarium  Nic i Sarah. Na pierwszej stronie tego wątku masz mapkę Google i namiary na te wlaśnie osoby. Może na początek sprawdź, kto jest blisko Ciebie z naturalnych i może udzielić Ci wsparcia 😉
leosky   im więcej wiem, tym bardziej wiem, że mało wiem.
16 października 2016 13:49
[quote author=tunrida link=topic=1384.msg2600280#msg2600280 date=1475472907]
Ja po prostu widziałem jak bezproblematyczne kopyta strugane rutynowo, zrobiły się problematyczne po pewnym czasie, właśnie na skutek rutyny i to nie była osoba zupełnie niedoświadczona.

Bo czasem mikro-szczegóły wpływają na kopyto. W ogóle rutyna przy kopytach nie ma chyba racji bytu. Bo kopyto to mega dynamiczny twór. No i nie zapominajmy, że na kopyta wpływa ogrom czynników, nie koniecznie tych związanych z samym werkowaniem. 
Znacie tego pana:
klik

Nie obrażając nikogo, ale nie chce mi się wierzyć, aby JNBT znało się na kopytach, a nawet jeśli to chyba na poziomie jak układa konie innym...

Może gość sensowny, tylko pod słabą markę się podpiął 😉
Znacie tego pana:
klik

Nie obrażając nikogo, ale nie chce mi się wierzyć, aby JNBT znało się na kopytach, a nawet jeśli to chyba na poziomie jak układa konie innym...



Strasznie wycięte kąty wsporowe😉
Masakra! Koń napewno się od tego przewróci 🙂 A tak serio to ja dobrze widzę, że z jednej strony jakby schodek w stronę strzałki? Mnie uczono, że kąty równamy do poziomu podeszwy, wiec jeden chyba ok?
O ile dobrze widzę to tam podeszwa na tyle ruszona, że przy lewym kącie (patrząc na zdjęcie) powstał właśnie schodek.

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się