stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Perlica, o, ciekawe. Możesz opisać po krótce co z nią zrobił?
_Gaga, nie do końca to jest to samo, co ustępowanie od nacisku/niewygody w treningu klasycznym, bardziej mi to przypomina metodę na podgalopowywanie przy nauce kłusa w balansie - chcesz to galopuj ale dobrze i tak długo jak ja chcę. Szybko wybierają jednak kłus.
kotbury, W przepracowaniu problemu nie chodzi o magiczną relację i jednorożce, w każdym nurcie są odszczepieńcy i nie ma sensu wrzucać wszystkich do jednego wora.
Z Twojego opisu wynika, że wypracowaliście bezpieczną obsługę, ale w koniu nadal tkwi problem: nadal jest gorący, prawdopodobnie nie radzi sobie emocjonalnie z wieloma sytuacjami, nadal ,,zwykłe", spokojne prowadzenie go to nie jest norma, tylko zadanie dla osoby doświadczonej. Problem nadal jest, tyle że Ci nie przeszkadza.

Tak przynajmniej wynika z opisu, wróżką nie jestem, nie wiem co dokładnie robiłaś z koniem, a czego nie 😉
Iskra de Baleron, tak! TRT! Trictian Tucker.
Mnie on ciut śmieszy (choć powinnam go podziwiać) bo on trzepie hajs na rzeczach oczywistych... choć się w sumie okazuje, że to jest oczywiste jak się trochę dłużej ma z końmi do czynienia. Więc się w sumie nie dziwię, że ludzie za taką wiedzę płaca- skoro np. nie mają jej gdzie szybko łyknąć for free.
kotbury, W przepracowaniu problemu nie chodzi o magiczną relację i jednorożce, w każdym nurcie są odszczepieńcy i nie ma sensu wrzucać wszystkich do jednego wora.
Z Twojego opisu wynika, że wypracowaliście bezpieczną obsługę, ale w koniu nadal tkwi problem: nadal jest gorący, prawdopodobnie nie radzi sobie emocjonalnie z wieloma sytuacjami, nadal ,,zwykłe", spokojne prowadzenie go to nie jest norma, tylko zadanie dla osoby doświadczonej. Problem nadal jest, tyle że Ci nie przeszkadza.

Tak przynajmniej wynika z opisu, wróżką nie jestem, nie wiem co dokładnie robiłaś z koniem, a czego nie 😉

Nevermind, nie do końca. Dla mnie w porównaniu z tym co było to to już jest anioł. Pierwszym wyzwaniem przy spłoszkach są gabaryty tego konia i jego siła. Gdy prowadzisz konia "normalnego wzrostu" to jak on uskoczy to masz pociągnicie w granicach pół do metra. Gdy odskakuje koń 185 w kłębie to to jest realnie razy dwa szarpnięcie. Ciężko opanować fizycznie. Stąd nie każdy nadaje się do prowadzenia. A nawet anioł może się spłoszyć czegoś, szczególnie jak idzie z osobą "niepewną".
Ja jestem jednak zdania, że są konie które mają po prostu gorący temperament i tyle. Takie linie i to się w jeździe przydaje. I możesz mieć opanowanego takiego konia w wielu sytuacjach (nie płoszą nas intercity jadące przed nosem jak sobie w teren musimy przejechać przez tory, biegające między nogami psy, ciężarówki wysypujące kamienia tuż obok nas ) ale np. koń się nakręci w ćwiczeniach w galopie bo jest ambitny i się gotuje od korekt bo ona chce już i teraz "super dobrze". Albo np. w terenie ludzie "nieznani" na horyzoncie włączają elektrykę- bo ona musi przecież zobaczyć dokładnie kto i co, bo by się zesrała za przeproszeniem, bo ona jest "Pani Kierownik". To wyjątkowo dominujący egzemplarz - ona na zewnątrz nie spożywa niczego - ona pilnuje otoczenia i pierwsza sygnalizuje gdy jest "zagrożenie", "zmiana" i pierwsza przeżywa, gdy inne konie coś robią.

Jej zachowanie bez ludzi (na padoku) często eskaluje - dokładnie z powodu emocji. Ale żadna relacja z człowiekiem i "przepracowywanie" tego nie rozwiążą. Są konie, które takie są.

Taki typ. I takich koni w pewnych liniach jest niemało.
Nevermind, tak jak kotbury, pisze. Są pewne linie, które tak mają od pokoleń, wysokie emocje,dlatego to nie są konie dla laików.
Mojego konia wiem, że nigdy nie dam mężowi na trawę na zawodach, a wszystkie inne zawsze dawałam.
Ona zawsze sprawdza z kim ma doczynienia i będzie to robić, kiedy jest podjarana czyli na zawodach choćby na pewno zawsze.
ALe za to jak jej energie sfokusuję na parkur, to skaczę wszystko jak po sznurku, prowadzi się bajecznie, mimo że nie umie nic i nie ma doświadczenia, a na zawodach skacze podmurówki, których nigdy nie skakałam w domu, a nie spodziewałam się że dadzą mi na tak niski konkurs.
kotbury, możesz przypomnieć jaki ona ma papier?
kotbury, możesz przypomnieć jaki ona ma papier?
Iskra de Baleron, Ojciec Hohenstein, matka po DeNiro.
Niby mało czerwonego ale dokładnie właśnie ona się nie płoszy jak konie pełnej krwi, tylko to są emocje wynikające z jej dominującego charakteru. I jak ona nie może "pokrólować", czy "poogarniać" stada to jej te emocje eskalują.

Śmieszny przykład. "koleżanka z boksu obok" chodzi na padok w innych godzinach. I ogólnie jest luz. Konik wychodzi, konika obok nie ma, wylane. Ale, niech no tylko się spóźni z jej powrotem osoba sprowadzająca. Już jest darcie japy już bączki w boksie i nasłuchiwanie.
Równocześnie, gdy owa koleżanka jest na padoku (po zmroku) mogę iść na lonżę na kantarze na maneż obok i jak się koleżanki popłoszą i wyczyniają galopady z kwikiem, to jaśniepani spanikuje na chwilkę, kwiknie, bryknie solidnie parę razy (ale bez szarpania mnie, ot grzecznie po kółku), po czym obsztorcowana głosem spuści łeb i jak baranek przylezie robić robotę.

Nawet bym nie powiedziała, że to "nie jest koń dla laika". To nie jest koń dla osoby zielonej zupełnie. Ale już ktoś, kto trochę ogarnia i dostanie "instrukcję obsługi"- pilnuj każdego kroczku, nie daj się "dotykać" (bo zaraz będziesz przepychany i skubany). Poradzi sobie.


I tu o tym "magicznym budowaniu relacji". Bardziej chodzi mi to to, że są konie, gdzie "zatrzymaj się, daj popatrzeć, bądź z koniem, zaczekaj na konia"- to najgorsze rady ever. Są konie gdzie zawsze człowiek musi wykazywać inicjatywę i stawiać granice. Owszem, jak już sytuacje są przepracowane, to to stawianie granic będzie np. tylko zwykłym staniem obok, jednak na samym początku ustalania ich komunikacja czasami do konia musi być bardzo "glośna" i wyraźna.
kotbury, co koń to przypadek. Złote rady i uogólnienia sprawdzą się często aż trafisz na jednostkę specjalną 😉

„Naturals ortodoks” zapewne ci powie że ten koń ci w pełni nie ufa/ nie respektuje.

Ja mam małe doświadczenie w porównaniu do wielu osób z rv. A mimo tego widzę jak rożnego podejścia wymagają konie i o ile przestawianie zadnich nóg i pilnowanie własnej przestrzeni jest uniwersalne, to już sposób wykonania jest bardzo rożny.

Mam klacz bardzo dominującą i inteligentną o temperamencie i wrażliwości cholewki kalosza.
Mam klacz gorącą, patrzącą i zawieszającą się która normalnie jest współpracująca ale zawieszona wyłączała się i potrafiła iść po człowieku.
Kolejna jest hiper wrażliwa, karą dla niej jest Krzywe spojrzenie. Przyjechała mało wychowana i nauczenie się jak z nią postępować żeby nie przerażać a jednak egzekwować było bardzo ciekawym doświadczeniem.

Od wszystkich wymagam tego samego tylko egzekwuję zupełnie inaczej.

Iskra de Baleron, to w ogóle ma zastosowanie do całego treningu, jest jakiś kanon pracy (w klasyce skala treningowa) ale czasami trzeba być dość kreatywnym z metodami, dobrać ćwiczenia do konia, dobrać sposób utrzymania do konia (Imhotep Charlotte Dujardin żyje wolnowybiegowo). No bywa nieletko 🤣
kotbury czemu twierdzisz, że pełna krew się płoszy? Mnie się wydaje, że to konie raczej odważne z sercem. Choć mocno mocno reaktywne, no i szybkość reakcji czasem poraża.

Kobyły to często Panie Kierowniczki. Tu przypadek ekstremalny opisujesz. Chyba dostałabym na łeb z takim koniem.
ElMadziarra, może też mi wjechało uogólnienie, bo na co dzień widzę dużo mocno zaawansowanych w krew młodziaków. I one na początku są reaktywne na wszystko. A potem jak piszesz. Bardzo dzielne.

Ja pamiętam trzy lata temu jak 45 minut wchodziłam do wody🙂... nie dlatego, że była straszna ta woda. Potem nie była, ale decyzja była o "niewchodzeniu" i ogólnym już po 15 minutach buncie na łydkę (buncie na do przodu).

Ja już się przyzwyczaiłam bo znalazłam sposób i ogólnie nauczyłam się, że te emocje nie są wymierzone "we mnie", więc sobie stoję i mogłabym fajkę zapalić, pograć w jojo i ogólnie chill. Jak już jest za mocno (ale pierwsza para buchnęła) to szybko, wyraźna intensywna korekta zazwyczaj działa. Ważne żeby znaleźć ten moment idealny - po suszczeniu focha i przed eskalacją.


Tak mi się przypomniało jak trzy lata temu pierwsze usg robiliśmy (nogi) i była panika. I kumpela mówi- to ty trzymaj ją, ja potrzymam dutkę... i koń głowę zadarł, koleżanka nie wysoka to straciła grunt i koń ruszył z nią wiszącą na tej dutce🙂
No i się nauczyłam, że u nas dutka robi odwrotną robotę. Jest nieąygoda nietolerowalną.
Najłatwiej cudze konie oceniają ci, którzy mają małe doświadczenie i na tym zbudowane dziwne przekonanie, że każdego konia da się tak samo czy tam podobnie ogarnąć, bo oni sobie tak poradzili w tych nielicznych przypadkach gdy musieli. Albo jeszcze lepiej, w ogóle nie musieli tylko gdzieś przeczytali.

A specyfika różnych koni to temat rzeka. Sam fakt przynależności do jednego gatunku nie daje uniwersalnej "instrukcji obsługi". Próby skrojenia każdego konia pod jeden stały wzór postępowania są skazane na porażkę, prędzej czy później.
Bawi mnie za każdym razem (ale w taki żenujący sposób) gdy natykam się na złotą radę typu "popracujcie nad relacją", "macie braki w relacji". Jest ona dawana w niektórych środowiskach zupełnie niezależnie od tego, czego dotyczy problem i jaki jest jego kaliber. Konik wgniata cię w ściany przy czyszczeniu? Widocznie nie ufa...

I tu o tym "magicznym budowaniu relacji". Bardziej chodzi mi to to, że są konie, gdzie "zatrzymaj się, daj popatrzeć, bądź z koniem, zaczekaj na konia"- to najgorsze rady ever. Są konie gdzie zawsze człowiek musi wykazywać inicjatywę i stawiać granice

Dokładnie. A stawianie granic i egzekwowanie ich to TEŻ jest praca nad relacją. Niestety przy koniach potrzebna jest też stanowczość, nie tylko miękkie serduszko.
Mój pierwszy koń to był Anglik. Potem już każdy inny to muł. Te konie nie reagują na łydkę! No reagują, tylko w swoim tempie. Skąd ja, taki zielony laik mogłam wiedzieć, że reakcja w milisekundzie, to nie standard.
Ale to był koń oaza spokoju i co mogę dla Ciebie zrobić.

Znajomi mają kobyłę Panią Kierowniczkę. Teraz już w wieku średnim, to ciut wyluzowała. No i na nią mam sposób. Do niej trzeba gadać. Jak do tego konia się gada, to ona jest tak zainteresowana i zachwycona, że robi wszystko, co się od niej chce. No i to też typ - za żarcie dam se dupę ogolić. Więc to jest bardzo pomocne przy współpracy. Jak człowiek gada i ma żarcie to jest w stanie wszystkie emocje wyciszyć, uspokoić. Choć trzeba gadzinie przyznać, że reakcje też ma szybkie, po dziadkach anglikach, więc refleks się przydaje.
Mała dygresja w temacie dutki.
Hiper wrażliwa klacz (u mnie od lutego) nie toleruje dutki.
Tak naprawdę nie ma potrzeby jej używania ale jak jeszcze nie znałam konia, to dla bezpieczeństwa raz założyliśmy, efekt był odwrotny od zamierzonego. Ze względnie grzecznej przeistoczyła się w napierającego i wykręcającego głowę upiora.
Wczoraj miała robione zęby, nie podobał nam się górny siekacz (chyba dwójka), w trakcie korekty klacz mocno reagowała na tego zęba.
RTG wykazało duży, stary stan zapalny. Ząb został usunięty. Po usunięciu okazało się że brakuje małego fragmentu korzenia, doszło do jego lizy... Czyli uraz miał miejsce bardzo dawno temu.
Nie chcę nawet myśleć jak musiało ją to boleć...

Za jakiś czas dam znać czy dudka działa 😉
kotbury, one najpierw reagują na coś, a potem się już zapetlaja w reakcji na to co robi jeździec. Dlatego ja podobnie, nie robię nic, potem jak już jest decyzja że jest spokój to zamykam na pomocach i jadę. Dużo czasu minęło za każdym razem zanim swoje trk mogłam po prostu wygiąć w drugą stronę i przejechać koło straszaka.

Iskra de Baleron na niektóre konie dutka nie działa. Zwykle nie działa też na źrebięta/odsady - ona działa na zasadzie wydzielania opiatów w mózgu, może u nich zwoje jeszcze nie działają jak trzeba 😉
Opinia doświadczonego weta: klaczom, szczególnie "durnym" lepiej dutki nie zakładać wcale, bo efekt odwrotny. Dobra jest na wałachy.
karolina_, Perlica, słyszałam o koniach "odpornych" na dutkę, do czasu hiper wrażliwej nie spotkałam.
Mnie jedynie uczulano pod kątem czasu używania, do pewnego momentu wycisza (+-10min), trzymana za długo powoduje zachowanie niebezpieczne i nie chodzi o brak dopływu krwi do wargi sam w sobie a właśnie chemię mózgu...
Poprawcie jeśli piszę głupoty 😉
kotbury,Dla mnie w porównaniu z tym co było to to już jest anioł.I znowu wracamy do punktu pt. ,,Grzeczny koń to nie to samo co przepracowany problem".
Żeby była jasność, uważam, że a) bezpieczeństwo jest najważniejsze i nauczenie konia posłuszeństwa jest istotne, b) istnieją konie trudne, zwłaszcza jeśli są to wielkie smoki.
ALE
Pracowanie nad posłuszeństwem w niczym nie przeszkadza, żeby pracować również nad problemem, który tkwi w psychice konia.
Pozwoliłam sobie napisać, bo chociaż mam jedynie szczątkowy obraz Waszej (nomen omen) relacji, to zarówno Twoja postawa jak i opis zachowania konia dokładnie wpisują się w ramy książkowego przykładu konia z nieprzepracowanym problemem. Może i to tylko nadinterpretacja, ale aż kłuje w oczy.
Niezależnie czy koń faktycznie nadal ma problem, czy tylko coś zmyślam, fakt że tak beztrosko olewasz emocje konia, dopóki nie dotykają Cię ich przykre skutki (co napisałaś dość dosadnie) jest zwyczajnie przykry. I mówiąc szczerze do tej pory wywnioskowałam tyle, że niestety Fokusowa miała co do Ciebie rację. Byle koń działał.
Biedny konik, niezrozumiany, bez psychoterapii , bez terapeuty 🦄🦄🦄🦄🦄🦄
Perlica, Poproszę fragment, w którym to stwierdziłam. Śmiać się z innych to ja też umiem, ale nie pozwala mi kultura osobista.
Nevermind, pokaż fragment, w którym ja się śmieje.
Żałuję po prostu tego biednego konisia, tak wykorzystanego.
Nie każdy rozumie/akceptuje/zauważa że u konia, mimo iż niezbyt „mądry” (grube uogólnienie), dużo się w głowie dzieje.
Każdy wie że koń misi zaakceptować rząd jeździecki, już się nie wrzuca siodła i daje wybrykach tylko się konia ze sprzętem oswaja.
Dużo koni też już ma szczęście być zajeżdżany stopniowo w tempie ich możliwości.
Czyli jest progres.
U psów już się ludzie uczą przepracowywać emocjonalne problemy zamiast jedynie obsztorcowywać.
Z końmi też kiedyś tak będzie.
Przy czym są u zwierząt jednostki niereformowalne 😉

kotbury,I znowu wracamy do punktu pt. ,,Grzeczny koń to nie to samo co przepracowany problem".
Nevermind,
Nie ma problemu. W tym jest "problem".🙂 Nie każdy koń z dużymi "instytnktami" to koń z problemem. Są takie linie (jak ta bogata w trakena), które tak mają i to ich momentami zaleta. Bo dzięki temu są ambitne.


Pracowanie nad posłuszeństwem w niczym nie przeszkadza, żeby pracować również nad problemem, który tkwi w psychice konia.

Nevermind, To jest twoje jakieś nie wiem czym poparte założenie w tym osobniczym przypadku. I to jest jak dla mnie kwintesencja uczłowieczania koni. Ja nie neguję tego, że konie mają emocje. Każda żywa istota ma (aktualnie nauka mówi, że nawet drzewa mają) - ale to nie znaczy, że moje w nich uczestnictwo jest dobrym sposobem na ich "przepracowanie". Ja osobiście uważam, że wręcz przeciwnie.
Uważam, że zostawienie koniowi bezpiecznej dla otoczenia przestrzeni na te emocje żeby sobie sam je ogarną i po prostu stanie (silne) i nie wchodzenie z koniem w takiej chwili w jakiekolwiek "relacje" jest najlepszym sposobem "wsparcia" tego konia.

Dla mnie obowiązkiem konia w relacji z człowiekiem jest nauczenie się konia samodzielnego ogarniania swoich emocji, a obowiązkiem człowieka umożliwienie tego koniowi.
Jeśli koń aby ogarnąć emocje potrzebuje poklepania - to trzeba poklepać, jeśli koń aby ogarnąć emocje potrzebuje skorelować mu nogi z mózgiem (czyli go poprzestawiać)- to trzeba poprzestawiać, jeśli potrzebuje zostawienia w spokoju i postawienia granic to trzeba zostawić w spokoju i wytyczyć granice, a jeśli potrzebuje przysłowiowego kopa w dupę- to trzeba kopnać w dupę.
Możesz mieć oczywiście inne zdanie i doświadczenia... ale odmiana poglądów nie uprawnia cię do wydawania osądów PERSONALNYCH na temat mojej osoby, bo to:



I mówiąc szczerze do tej pory wywnioskowałam tyle, że niestety Fokusowa miała co do Ciebie rację. Byle koń działał. jest zwyczajnie niegrzeczne, żeby nie powiedzieć inaczej.

Tak, jeśli nie stoję z koniem u siebie i nie odpowiadam tylko za siebie obok niego, to do tego czasu koń ma głównie "działać"- bo to gwarantuje bezpieczeństwo dla innych.

I myślę, że także na mnie nakładasz jakieś uogólnienie patologii jeździeckiej (jaka jest w twoim wyobrażeniu)... pominęłaś zupełnie opisany przez mnie fakt np. 45 minut "ogarniania z konikiem emocji" wjazdu do wody. Pamiętaj, że osoba moich gabarytów (163cm wzrostu) na koniu powyżej 183cm wzrostu nie ma jak czegokolwiek ujechać siłą.
Nie używam (nigdy nie miałam w rękach) czarnej wodzy, jeżdżę tylko na wędzidłach podwójnie łamanych z ruchomymi kółkami, nie mam skośnika, często jestem bez nachrapnika.... batem ujeżdżeniowym ledwie sięgam do zadka temu koniowi bo jest dłuższy (koń) niż wyższy🙂.
Mój koń raz zadecydował, że się mnie pozbędzie z siodła ( wystany po dwóch miesiącach kontuzji zadecydował, że teraz ona przejmuje dowodzenie i kierunek ruchu) na krosie. Wyskok przodem i poprawka bryknięciem miały taką siłę (i wysokość), że zrobiłam pełne salto ( pełen pełniusi obrót ciała w powietrzu z niepodkurczonymi nogami i rękoma) nad siodłem i spadłam równo całym ciałem na plecy w miejsce gdzie już konia nie było.
Naprawdę siłą to ja mogę muchę z niej "eradykować" co najwyżej.

Nadal twierdzę, że modne ostatnio "niby to behawioralne podejście", a realnie właśnie nie dawanie koniowi możliwości nauczenia się radzenia z własnymi emocjami, w przypadku wielu koni robi wiele krzywdy.
Osobiście bym dodała, że kurka, to przecież proces. Koń nie zabijający to postęp. No i sorry, najpierw jakieś względne bezpieczeństwo, a potem praca dalej.
Poza właścicielem konia ten koń ma styczność z stajennymi, kowalem, wetem, jak coś zroni właścicielowi i odwali ambę to na terenie są inni użytkownicy, inne konie... ich bezpieczeństwo jest imo ważniejsze niż smuteczek tego jednego konia.
Przy tym to się nie wyklucza, zwykle idzie w parze, tylko trwa. Dziś cieszymy się z tego, że koń nie fika w nas, za jakiś czas może tuptać jak baranek i to co się działo będzie tylko we wspomnieniach 🙂 Nie każdy koń rodzi się taki... łaskawy. Nie każdy reaguje tak samo. Mój wszystkie emocje dusił i to też był problem. Nie fikał, za to wiecznie był spięty, łatwo frustrujący i zamykający się, przestawał "gadać".
Z resztą, mi takie ogarnięcie-ogarnięcie konia, żeby był na prawdę fajnym zwierzakiem zajęło jakieś 8 lat. Przy wsparciu trenerów, a na żadnego złego słowa nie powiem. I co roku to był inny koń. Dużo czasu też zajęło znalezienie optymalnych dla niego warunków, np. wyszło, że on w stadzie czuję się źle. I woli kwaterę z kumplem niż łąkę ze stadem. Potrzebuje boksu do spania, na zewnątrz nigdy nie leżał, w boksie idzie w spanko często, nawet obcym. No taki jest "wypaczony".
Za to z zewnątrz nikt by nie powiedział, że ma jakieś problemy, bo przesz grzeczny i co ja chcę 🙃

Takze rozumiem radość z "mogę prowadzić i fajkę palić" po walce o życie za każdym razem. Nikt nie powiedział przecież, że to stan idealny, tylko, że udało się wypracować. I to jest sukces na dzień dzisiejszy.
keirashara, fajny temat poruszyłaś odnośnie spinania.
Potem też wiele osób się dziwi skąd u koni są wrzody, bo przecież on taki spokojny i nerwowy…
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
22 października 2022 14:49
kotbury, zaraz, zaraz nikt u (od początku tej dyskusji, który nijako wyszedł od Fokusowej, o problemie (stania przy wsiadaniu) nie przepracowanym, a raczej metodzie na złamanie konia) nie napisał, że żeby przepracować temat końskich emocji trzeba w nich uczestniczyć. Ty tak założyłaś, po moim poście, w którym stwierdziłam, że metoda którą przedstawiłaś nie nadaje się raczej dla młodego konia, a zachowanie Twojego konia wskazuje, że są sytuacje, w których sobie on nie radzi z emocjami. Kropka.

kotbury, bardzo dużo trakenow przyzwyczaja się do opiekunów. Nie wiem czy w miarę stała opieka to jest opcja, bo oczywiście dochodzi kwestia działania pensjonatu, ale z nimi im mniej zmian czynnika ludzkiego tym lepiej, dlatego wyprowadzanie np. na padok przez przypadkowe stajenne dziewczynki może Wam nie służyć.
kotbury, Podsumowałam tylko to, co sama już o sobie napisałaś. To, że ,,nie jesteś końskim psychologiem" i że ,,nie chcesz nim być", że koń może sobie być koniem, byle nie przy Tobie. Każdą wzmiankę o emocjach spychasz na bezpieczeństwo - ile mam powtarzać, przepracowanie problemu, który siedzi w głowie konia to nie jest pozwalanie mu na zachowania niebezpieczne, stosowanie wyłącznie r+ i inne bieganie po tęczy. Można wypracować sobie reguły bezpiecznej współpracy i zrobić z koniem również dodatkowe sesje skupione na emocjach.
Sama uważasz, że Twój koń jest gorący. Gorący koń to taki, który jest bardziej wrażliwy na otoczenie, wiele elementów wywołuje u niego spore emocje, łatwo doprowadzić do punktu, w którym koń przestaje sobie z nimi radzić. Dlatego właśnie takim koniom służy praca nad emocjami. Tymczasem Twój koń jest gorący i cóż, tyle. Utrudnia to pracę i jest uciążliwe, no tyle w temacie.
Odnośnie 45 minut wchodzenia do wody, chodzi Ci o ten fragment, kiedy nie mogłaś konia zmusić do wejścia, bo nie bojąc się (no jasne, tak po prostu, bez cienia powodu) koń postanowił odczulić się na łydkę? Nie zauważyłam tam niczego skupionego na końskich emocjach... nie mogłaś zmusić nieprzestraszonego konia do wejścia. batem ujeżdżeniowym ledwie sięgam do zadka temu koniowi bo jest dłuższy (koń) niż wyższyNie wiem co ten fragment miał na celu? Polecam kupić dłuższy bat, bo jazda na przykrótkim nie jest fajna ani dla Ciebie, ani dla konia.
Jeździj sobie nawet na cordeo i w samym czapraku, nijak się to ma do Twojego podejścia do koni. Blanka Satora robi pokazy z ogierami, które nie mają na sobie niczego, a dla wielu behawiorystów jest wręcz wcieleniem zła.


Nie jestem jedyną osobą, która zwróciła uwagę na problem Twojego konia, co na revolcie jest zjawiskiem więcej niż niebywałym, a mimo to nawet przez myśl Ci nie przeszło, że faktycznie może coś w tym być. Twój opis ,,nauki" panowania nad emocjami to tylko myśl koń ma się sam ogarnąć i nie przeszkadzać mi w pracy ubrana w ładne słówka.
Jakiekolwiek wspomnienie o emocjach konia to dla Ciebie już wstęp do naturalsiarstwa. Natomiast fakt, że konie nie radzą sobie z taką emocją jak strach (a jeśli ktoś sobie z czymś nie radzi, to znaczy, że trzeba mu z tym pomóc) to dla Ciebie już jest ,,nadmierne uczłowieczanie".

Im dalej w las, tym wyraźniej widać, że emocje końskie to nie jest temat warty Twojej uwagi, zajmujesz się tylko bezpieczeństwem obsługi - owszem, ważnym, ale nie jedynym aspektem obcowania z końmi. Patrzenie na czujące zwierzę wyłącznie przez pryzmat tego czy robi to co jest Ci potrzebne, no cóż, jest przedmiotowym traktowaniem.
Nevermind,
Bez złośliwości, ale jak według Ciebie kotbury powinna tramtować tego konia? Co powinna wprowadzić do codziennej obsługi zeby było lepiej?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się