Co mnie wkurza w jeździectwie?

_Gaga, tak, wymieniamy się. Zazwyczaj wygląda to tak że rano się karmi, puszcza i coś ogarnia ( ścielenie, jakieś ruszenie koni) trwa to do ok południa więc daje się obiad ( w zimie bo w lecie pastwiska cały dzień) i jedzie do domu. A popołudniu ktoś przyjeżdża zazwyczaj też rusza konia, zbiera, daje kolacje.
Stajnia rekreacyjna.
Zazwyczaj i tak w stajni nie ma kogoś 24h., właściciel też wyjeżdża w ciągu dnia do miasta/ po dzieci.
Leki też podamy, to są ludzie naprawdę ogarniający. Mamy do stajni 15-20min samochodem, jest nas 3-4 osoby, które traktują te konie jak swoje.
Jak konie sa na padoku i coś się dzieje ( zwieja czy cokolwiek) to sąsiad reaguje i dzwoni. W domu właściciela jest jego mama ( która co prawda koni się boi ale też zaalarmuje w razie co).
Mamy blisko weta który jak może to podjedzie
Gdyby naprawdę wydarzyła się jakaś wielka tragedia to w pobliżu jest 2-3 zaprzyjaźnione stajnie z ludźmi z większym doświadczeniem od nas i jak zadzwonimy to na bank ktoś się pojawi. I też my oferujemy swoją pomoc im, jeśli chcieliby wyjechać na wakacje.

Jak ma się 2-3 koniki przy domu to przecież musi się pracować gdzieś. Czyli te 8-9h też zostawia się stajnie samą. Nie mówię że to dobre, tylko takie są realia.


Choć trochę offtopic się zrobił. To to jest ciekawy temat i może otworzyć oczy na realia, pozwolić zastanowić się co będzie lepsze.
Bo budowanie swojej stajni, wkład finansowy po to żeby po kilku miesiącach powiedzieć że to był błąd życia i wracam do pensjonatu to strasznie kiepska sprawa. Dziękuję za wasze opinie
karolina_, U mnie też męska ręka robi robotę! Kiedy jestem zmęczona to w każdej takiej "awaryjnej" sytuacji zamykam się w sobie i krzyczę- z niemocy. Ta męska ręka która wtedy przychodzi z pomocą jednak wiele ułatwia, mieszkając na wsi nie ma "nie da się" i "nie umiem" 😅 w takich totalnie podbramkowych sytuacjach gdzie nie mamy pojęcia co do czego- wspólnie odpalamy film na yt i się uczymy jak ugasić ten pożar 🙃
Chociaż nie wiem czy to kwestia konkretnie płci męskiej- po prostu potrzebna jest "bratnia dusza", która nas wspomoże w czym tam będzie trzeba
Dzisiaj zaspałam na obrządek, jak już się obudziłam to okazało się że konie ogarnięte chodzą na wybiegu, bo "nie chciałem cię budzić, jak wczoraj mówiłaś że jesteś zmęczona" i mimo że często mam ochotę zamordować starego jak wymyśli coś idiotycznego, to takie właśnie chwile dają mi sygnał że po coś oni się przydają 🤣
Sonika, oczywiście, że konie zostają same. Nadal jednak bałabym się je zostawić bez mojej opieki i wyjechać...
Ja miałam stajnię od lat nastu. Pomagali dziadkowie, rodzice. Miałam wolo, którzy pomagali za jazdy. Rodzina mi się posypała i poleźli sobie wszyscy ciul wie czy za tęczowy most, czy na zielone łąki... Ciężko było utrzymać związki, jak człowiek wiecznie uwiązany stajnią. W najgorszych chwilach (zima, rozładunki siana i trocin, etc.) często byłam sama. Jednak ja nie żałuję stajni pod domem. Możliwe, że gdyby życie poukładało się inaczej - nadal bym ją miała.
Jednak realia zmusiły mnie do wyprowadzki. I - jak pisałam - z perspektywy czasu, z racji wieku i różnych doświadczeń - dziś wiem, że nie chciałabym wrócić do tej orki. Oczywiście dziś stać by mnie było na pracownika i maszyny. Jestem w kompletnie innym miejscu w życiu. Jednak trzymanie konisia w fajnym pensjonacie (został mi jeden ogon), pozwala mi czerpać dużo więcej funu z przebywania z koniem i jazdy. Mam czas na spokojnie na spacer w ręku - tak po prostu. Na jazdę. Na opiekę. Nawet mega bolesna śmierć mojej ukochanej klaczy pokazała, że jeden koń to jednak rozsądna droga dla mnie. Stać mnie na więcej przy jednym ogonie. I chociaż wolałabym aby Kataira żyła wiecznie - też z perspektywy czasu - jest mi łatwiej.
anetakajper   Dolata i spółka
13 lutego 2023 08:06
Mam konie u siebie z 20 lat. Dużych zwierząt bywało 25 szt. konie 3-8 szt.
Wszystko robimy sami-2 ludzi. Obornik, siano/sianokiszonkę, słomę, zboże, ogrodzenia, sprzątanie padoków, zbieranie trawy do jedzenia.
Wstajemy 4,30. Na 7 mam do pracy.
Zawsze jeżdziłam 1-4 konie. Była orka, zawsze w biegu.

2 lata temu mąż miał wypadek. Bydło musiałam sprzedać i została najmniejsza ilość koni w historii 3 konie! (akurat tyle było). Od roku nie jeżdziłam. Wpadałam w strasznego doła.

Obecnie jest 6 koni (czyszczone codziennie z gruzu), a wczoraj lonżowałam po miesięcznej przerwie 3latkę. Modle sie żeby tylko ta zima nie wróciła i nie skóła mi placu. Jak sobie pomyślę, że za rok będzie jeszcze kolejne 2 konie do zajadki to zaczynam odliczać dni :P Boje się, że zajadę tą moją 3 latkę jak na nią już wsiądę 😉

Nie wyjeżdżamy na wczasy nigdzie i nigdy. Imprezy- żadne. Nie odczuwamy wcale takiej potrzeby 🤷 Ja najbardziej odpoczywam u siebie sprzątając gówna na padoku, tyrając przy widłach z lucerną. Chyba mi za mocno słoneczko przygrzało w berecik 😉

Mamy ogródek ok 7arów. Buraczki, marchewka dla koni jest z działki. Ogórki, fasolki, cebulki wszystko swoje.
Małych zwierzątek też trochę mamy 5 psów, z 9 kotów.
anetakajper, podziwiam szczerze. Zazdraszczam wsparcia męża (mi chyba tego najbardziej brakowało). Dodam, że ja uwielbiam zwiedzać i poznawać inne kultury, więc dla mnie wyjazdy są ważne.
Każdy z nas jest inny. Nie lepszy, czy gorszy - inny.
Na prawdę podziwiam ludzi, którzy pracują na etat i mają konie koło domu. 👋
tajnaa, praca przy koniach, w domu,innych zwierzakach czy w ogrodzie to dla mnie najlepszy lek i odpoczynek po dniu w pracy. Jedynie co mnie już frustruje to wymyślanie, co na obiad zrobić 😂
Obiad i dzieci w wieku wczesnoszkolnym to już ogóle. Też czasem "muszę" wyjść do koni, bo czacha dymi 😅
Ja też uwielbiam swoją przydomowke. Tylko mam bardzo ogarnięta techicznie męska rękę do pomocy. Stajnie, hale, wybieg i wszystko inne robi głównie sam. Wszystko naprawi, każda maszyna rolnicza pojedzie, siano załatwi.
Ja jestem od spraw końskich i nakierowywania, że coś ma być zrobione tak, a nie inaczej, bo znam się na dobrostanie i funkcjonowaniu stajni.
I te konie pod domem, to moja praca, moja firma i mogę śmiało powiedzieć, że odkąd mam ogony pod nosem, to się z nich utrzymuje i razem z TŻ utrzymuje dom. On oprócz bycia "moim współpracownikiem" pracuje normalnie na etacie od 6 do 15. Rano na karmienie i wypuszczenie koni przyjeżdża zaufana Stajenna.
No więc dzielimy się z TŻ siedzeniem z dzieciakami w domu, praca w stajni.
Na wakacjach też byliśmy i będziemt jeździć. Mam super znajomych, rodzinę, sąsiadów, którzy pomogą w razie potrzeby. Na dłuższe wyjazdy robię całe rozpiski, harmonogram kto kiedy przychodzi i jakie ma obowiązki.

Od pierwszego dnia jak przyjechały do nas konie miałam zroganizowana rutynę dnia, bo wiedziałam, że z dwójką malutkich dzieci i 6 konmi może być hardkorowo. I po ponad roku takiego funkcjonowania nie mam zamiaru rezygnować. Mimo iż mój facet biadoli regularnie i codziennie mówi, żeby sprzedać te "łachudry", ale to tylko gadanie 😉
Przez 28 lat prowadziłam przydomowa stajnie.Mialam do 25 koni. Pracownicy czasem byli a czasem nie. Ale zawsze nawet jak miałam kogoś to sama karmilam przynajmniej rano i wieczorem. W tym czasie nie miałam nawet 30 wolnych dni. Przez 25 lat byłam zadowolona. Potem zaczęło szwankowac zdrowie. Od czerwca stajnie prowadzi już ktoś inny i jestem z tego powodu zachwycona. Zamknelabym ja na amen, ale mam 5 starych koni w wieku 21-36 lat, którym chciałabym zapewnić dożywocie.
tajnaa, hahahah. Codziennie "muszę do konia'... i trzaskam drzwiami na 3h po południu/wieczorem i mam wylane🙂

Ja kilka lat temu już prawie, prawie nabyłam miejsce na swoją stajnię...i się rozchorowałam. I dziś dziękuję wszechświatowi, że mi wtedy nie wyszło, bo bym była bankrutem.
Wszystko jest fajnie (bo jest) jak się jest zdrowym. I jak się jest zdrowym to trzeba zawczasu zrobić sobie solidny, wykonalny plan i postawić w chacie skarbonkę do której się co tydzień będzie wrzucąć kase na zaś, gdyby się zdarzyło "być chorym".
Bo wystarczy poważnie nogę złamać... i co? I co wtedy, gdy na 2 tygodnie lądujecie w szpitalu a potem przez pół roku nie chodzicie samodzielnie.
Czy macie "emergency plan" na to, że dyspozycje będziecie wydać z wózka inwalidzkiego z chaty i macie kogoś, kto te dyspozycje wdroży w życie?
Tak to jest. Dlatego mam tylko dwa (miałam swojego czasu nawet 6!), Co rok-dwa jest źrebak, zawsze jakiś zastrzyk gotówki na te darmozjady i tak się kręci. Jak coś mi się stanie chwilowo to jest mąż, a jak będzie coś gorszego, niż tylko złamanie nogi to trzeba będzie konie sprzedać. Stajnię można wydzierżawić, aczkolwiek w mojej sytuacji bym nie chciała (za blisko domu).
Będzie co będzie.
Muchozol2   Nie rzuca się pereł przed wieprze ;)
13 lutego 2023 14:34
Wszystko jest fajnie (bo jest) jak się jest zdrowym. I jak się jest zdrowym to trzeba zawczasu zrobić sobie solidny, wykonalny plan i postawić w chacie skarbonkę do której się co tydzień będzie wrzucąć kase na zaś, gdyby się zdarzyło "być chorym".
Bo wystarczy poważnie nogę złamać... i co? I co wtedy, gdy na 2 tygodnie lądujecie w szpitalu a potem przez pół roku nie chodzicie samodzielnie.
Czy macie "emergency plan" na to, że dyspozycje będziecie wydać z wózka inwalidzkiego z chaty i macie kogoś, kto te dyspozycje wdroży w życie?

Z dnia na dzień wylądowałam w szpitalu na covid-19 z masą chorób towarzyszących. Mąż na szczęście 3 dni w łóżku i wstał, ale był na kwarantannie miesiąc (mieszkaliśmy 7 km od stajni).
Po 15 dniach leżenia i półtora tygodnia bez jedzenia nie mogłam chodzić, miałam lęki w nocy (widziałam pakowanie zmarłego) i stale ktoś musiał przy mnie być.
Na działce u koni nie było prądu i wody. Pomogli sąsiedzi i przyjaciele, a to był listopad, więc i nieprzyjemnie.
Jakby było coś dłużej to konie bym wysłała do Stajni Boska Wola, i bym się spokojnie leczyła. Bo wiem że zadbają jak ja, tylko terenu więcej 🙂.
Ale na miejscu mam sąsiadów-przyjaciol. Na koniach stricte się nie znają, ale faceci umieją obsłużyć traktor i wywieźć siano, a kobiety przygotować jedzenie.
Mam stajnię przydomową od 8 lat. Pierwsze 4 lata były ok. Fakt, że wkurzałam się na różne rzeczy (niesłowni dostawcy siana, fliz, który przecieka a nie chroni, zimą brak warunków do jazdy) ale generalnie szło do przodu i było dobrze. Potem zachorowałam. Ostatnie 4 lata to już jest ciągłe walczenie ze sobą. Zeszły rok był bardzo ciężki- covid a potem leczenie, które źle zniosłam. Swoja stajnia to fajna sprawa ale fakt, że orka na ugorze. Nawet jak wszystko super się zaplanuje i człowiek wie z czym wiąże się posiadanie koni pod domem to nie na wszystko ma się wpływ. Pewne rzeczy mogą skutecznie przytłumić radość z posiadania koni pod domem.
Pytanie mam - czy ja jako sprzedająca płacę jakiś podatek od sprzedaży konia? Konia mam ponad pół roku.
Fakt, wlasna stajnia ogranicza wiele. Ale jak dla mnie to super sprawa. Nigdzie nie jeżdżę bo nie lubię. Jak są imprezy/spotkania itd to mam zawsze wymówkę aby wcześniej wrócić, albo nie jechać wcale �Za to podziwiam osoby mające małe dzieci, pracujące poza domem i robiące potem dookoła w domu/przy koniach.
Dzieki temu, że jestem u "siebie", głowa odpoczęła mi psychicznie. Lata spędzone w pensjonatach były dla mnie straszna udręka. Zawsze było coś nie tak, codzienne wizyty, choroby, kulawizny...
Nie robiąc off topu, to wkurza mnie brak podłoża do jazdy. Mogłabym śmigać, ale niestety trzeba czekać do wiosny. Mam nadzieję, że kiedyś się uda zrobić plac z piachem. Działka ogarnięta z zalesienia już jest, wyrównana. Został największy koszt drenaż i podłoże. Ale są rzeczy ważniejsze dookoła domu. Chyba zacznę grać w lotka 😂
nirv tylko kupujący.
Nirv, jeśli sprzedajesz jako osoba prywatna to nie, tylko kupujący płaci PCC. Jesli jako firma to tak, dochodowy zależnie od Twojej metody opodatkowania i jeśli jesteś płatnikiem VAT to obowiązkowo 8% VAT, to dochod jak każdy inny, tylko stawka VAT jest preferencyjna
faith, a ile to teraz wynosi?
2% wartosci rynkowej jesli mowimy o PCC
faith, tylko, że cena sprzedaży nie jest równoznaczna z wartością rynkową...
Ciekawe jak to się liczy realnie.
To juz pytanie do US. Albo do Jara, w towarzyskich tez sie pojawilo to pytanie.
kotbury, - od kwoty na umowie kupno-sprzedaż. Dlatego czasem "Janusze" zaniżają tą kwotę na pficjalnej umowie, żeby mniej zapłacić PCC, a potem nie raz jest płacz, jak w razie problemów odzyskują tylko kwotę z umowy 😉
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
14 lutego 2023 12:00
faith, tylko, że cena sprzedaży nie jest równoznaczna z wartością rynkową...
Ciekawe jak to się liczy realnie.

kotbury,

Przy kupnie auta US weryfikuje wartość pojazdu i jeśli ta podana na umowie jest mocno zaniżona to płaci się od wartości rynkowej (mają jakąś swoją bazę wiedzy i oceniająna podstawie parametrów i rocznika pojazdu). Wartości konia nie zweryfikują i nie podważą, dlatego podatek będzie naliczony od wartości podanej na umowie. Z tym, że lepiej jej nie zaniżać bo potem przy zwrocie konia dostanie się tyle co na umowie.
Osobiście znam tylko jedną osobę,której się udało konia zwrócić... także ten tego, każdy sobie,że tak powiem musi przeliczyć co mu się bardziej opłaca.
Konie zajmują zdecydowanie za dużo czasu. Gdybym nie pracowała w stajni i pracowala gdzies na etacie to nie zdecydowalabym sie na konia. Teraz mam dwa (a nawet 3 bo jeszcze zrebak) i czuje ze poswiecam im za malo czasu, mimo ze caly wolny czas zawsze konbinuje tak, zeby z nimi cos porobic.
W sumie posrednio przyczyna rozstania byly konie wiec… jezdziectwo jest ciezkie 😂
A mnie wkurza to w jakich ramach jeździ młode konie pani Milczarek. Przykro sie na to patrzy.
Nevermind   Tertium non datur
19 lutego 2023 00:36
Do tej pory nie przyglądałam się jej młodziakom, ale nie jestem zaskoczona, bo spodziewałam się czegoś takiego patrząc na jej starsze konie. Totilasowy kłus, pedałowanie do tyłu, tendencja do wracania w starą ramę w newralgicznych momentach.
A wkurza mnie to, że większość znawców choćby tu na revolcie za zwrócenie na te znaki uwagi zaraz człowieka okrzyczy, że nieprawda, takie konie akurat, przywidziało się, a w ogóle to to nic nam nie mówi o sposobie treningu 🙃
No co wy, po prostu zazdrość przez was przemawia 😜
Milla, przeze mnie torochę tak, bo ja jej zazdroszczę skuteczności i precyzji, szczególnie na tych koniach,które ma długie jak makarony.
Ona dla mnie w siodle wygląda podobnie jak "babcia Werth". Brzydko, brzydko, brzydko po czym tadamm i poprawny, precyzyjny obrazek na zawodach.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się