Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
15 stycznia 2015 00:54
A jest jakaś szkoła godna polecenia? Puki co miałam do czynienia tylko z PNH a z JNBT nawet się nie brałam.


Szkoła Prawidłowego Jeździectwa
Erlin wydaje mi się, że PNH jest najlepszą obecnie szkołą, która ma wszystko najlepiej i najbardziej sensownie poukładane i wiadomo, o co chodzi. Ale mogę nie być obiektywna  😜
Czysto w teorii mnie podoba się także SNH. Szkoły są dość podobne, ale w SNH kładzie się większy nacisk na operowanie energią ciała. Oglądałam materiały szkoleniowe do "ichniego" L1 i wyglądało to całkiem przyjemnie, aczkolwiek na płytach pokazana była praca z koniem będącym krzyżówką araba z morganem, czyli mocno gorącokrwistym, który miał szybkość, wrażliwość i tempo reakcji araba, rzeczywiście czytał najmniejsze zmiany energii i na nie odpowiadał. Miałam pewne wątpliwości, czy np. z hucułem taka praca nie przypominałaby powiedzenia "gadał dziad do obrazu...".  😉
Sporo osób łączy pracę systemem różnych szkół, ewentualnie ma wybraną jedną "główną" i do niej dokłada to z innych, co jej akurat pasuje w pracy z danym koniem.
A jest jakaś szkoła godna polecenia? Puki co miałam do czynienia tylko z PNH a z JNBT nawet się nie brałam.

To zależy do czego godna polecenia.
Czego chcesz się nauczyć? Co chciałabyś osiągnąć?

Jeśli chcesz się tylko bawić z koniem w sztuczki cyrko-podobne i żeby koń był czymś w rodzaju psa, to szkoły z końcówką -NH będą odpowiednie.

A jeśli chciałabyś nauczyć się dobrze jeździć konno, to na forum można prosić o pomoc w znalezieniu konkretnej, godnej polecenia stajni i instruktora/trenera, który będzie Cię uczyć. 😀
Julie jedno z drugim można połączyć.  😉
W sensie połączyć naukę jazdy konnej z nauką sztuczek?
No pewnie. Nigdzie nie ma powiedziane, że jedno wyklucza drugie.
No tak. Można także połączyć naukę jazdy na nartach z nauką żonglowania, albo naukę pływania z nauką gry w tenisa.
No można,na siłę.

Ja uważam,że podstawą wszystkiego jest klasyczne jeździectwo.Tak samo niezmiernie irytuje mnie uwielbienie na facebooku dla pewnej pani (łatwo się domyśleć o kogo chodzi) która zamieszcza rozwlekłe opisy po angielsku pod zdjęciami gdzie uczy konia piaffować z ziemi bez ogłowia,albo pasażować na lonży za pomocą głosu.To ostatnie mnie szczególnie denerwuje,gdyż nie ma gorszego pomysłu-na czworoboku głos jest zakazany,więc jaki ma to sens?Żaden.I jeszcze mocniej denerwują mnie te wpatrzone w to oczęta,bo cieszyłabym się zdecydowanie bardziej,gdyby te oczęta były wpatrzone w rewelacyjnie techniczne wykonanie np.Dujardin.No,ale to trzeba wiedzy a przynajmniej chęci jej zdobycia,aby wiedzieć że ta sztuka tkwi na przykład w idealnie równych krokach piruetu Valegro,a nie w kicaniu na hali za gołym koniem i zamieszczaniem tego na facebooku.
kujka   new better life mode: on
15 stycznia 2015 10:53
DressageLife, a mozesz napisac o jaka pania chodzi? albo rzucic link? nie dane bylo mi (mam sie cieszyc?) zobaczyc jeszcze czegos takiego na fb.

[quote author=Murat-Gazon link=topic=11961.msg2267398#msg2267398 date=1421317833]
Julie jedno z drugim można połączyć.  😉
[/quote]

albo mozna sobie kupic psa i jego uczyc sztuczek, a koniowi pozwolic byc koniem...
famka   hrabia Monte Kopytko
15 stycznia 2015 10:55
kujka, psów i innych zwierza w to nie mieszaj  😉
julie, kujka zaraz, zaraz.
To teraz sugerujecie, że jeśli osoba jeżdżąca w pełni klasycznie (albo westowo) po treningach bierze swojego konia i uczy go, nie wiem, stępa hiszpańskiego albo wstawiania nogi na pieniek, albo czegokolwiek, bo po prostu obojgu to sprawia frajdę, to już nie jest klasykiem i znaczy, że nie może dobrze jeździć?
Wszyscy wiemy, że są konie, które lubią się tak bawić, więc dlaczego mają tego nie robić?
Poza tym proszę was, natural to naprawdę nie jest uczenie sztuczek... Znam sporo naturalnie prowadzonych koni, które takich rzeczy nie są uczone, bo zwyczajnie tego nie lubią. Moja jedyne, co lubi z tego arsenału "sztuczek", to wchodzenie na różne przedmioty albo wstawianie na nie nóg. Niczego więcej jej nie uczyłam, bo skoro widzę wyraźnie, że nie jest "sztuczkowym" koniem, to po co.

DressageLife, a nie można tego uznać po prostu za element pracy gimnastycznej na bardzo zaawansowanym poziomie? Zakładając oczywiście, że koń przeszedł całą drogę odpowiedniego treningu i jest fizycznie gotowy na takie ćwiczenie. Choćby konie w Hiszpańskiej Szkole Jazdy wykonują mnóstwo zaawansowanych, trudnych technicznie elementów z ziemi i jakoś nikt nie twierdzi, że to niepotrzebne.
Zasadnicza różnica jest taka,że w Hiszpańskiej Szkole robią to na przeznaczonych do tego patentach,gdzie koń używa pleców (!) i za pomocą...pomocy a nie "cmok cmok" i super pasażuje na sztywnych jak drąg plecach.
Gdyby wspomniana Dujardin to zobaczyła,albo Gal- przecieraliby oczy ze zdumienia.
Dlatego właśnie napisałam, że zakładając, że koń jest na to fizycznie gotowy. Wtedy nie widzę w tym nic złego. Moim zdaniem nie sam pomysł wykonywania takiego ćwiczenia z ziemi jest niewłaściwy, jedynie niewłaściwe może być jego wykonanie i wtedy oczywiście nie powinno się tego robić.
Bronze   "Born to chase and flee.."
15 stycznia 2015 11:33
Murat - jestes pewna,że koń ma frajdę uczyc sie cyrkowych sztuczek ? Idę o zakład,że gdyby miał wybór to wolałby pastwisko...Jak dla mnie wzgledna frajda, szczególnie z punktu widzenia konia.
Poza tym zastanawia mnie sens takich ćwiczeń ? Bo jesli chodzi o poprawe biomechaniki, jezdności to raczej nie ten kierunek.
kujka   new better life mode: on
15 stycznia 2015 11:43
Murat-Gazon, ja sie odniosłam do posta Julie, na którego odpowiedziałaś.

Jeśli czyimś celem w posiadaniu konia jest zrobienie z niego dużego psa... no to dla mnie jest jakaś pomyłka. Koń psem nie jest i nie będzie.
Bronze przecież są konie, które robią tzw. sztuczki także w "czasie wolnym", totalnie z własnej woli. Noszą różne rzeczy, bawią się nimi, włażą na nie, biorą do pyska wszystko, co się da itp. To raczej łatwo zaobserwować.
Sens takich zabaw istnieje, na poziomie psychologicznym chociażby. Jeżeli koń naprawdę to lubi, to oferowanie mu takiego zajęcia jest dodatkowym sposobem pokazania mu, że w towarzystwie człowieka jest fajnie i robi się ciekawe rzeczy.
Biomechaniki to nie poprawi, ale jezdność w pewnym sensie już tak - jak koń kojarzy przebywanie z człowiekiem jako przyjemność, to i stricte pracę będzie wykonywał chętniej.

Przy czym absolutnie uważam, że jeżeli koń nie wykazuje sam z siebie takich zabawowych skłonności, to wtedy uczenie go tego typu rzeczy nie ma sensu.

[quote author=Murat-Gazon link=topic=11961.msg2267418#msg2267418 date=1421319375]
julie, kujka zaraz, zaraz.
To teraz sugerujecie, że jeśli osoba jeżdżąca w pełni klasycznie (albo westowo) po treningach bierze swojego konia i uczy go, nie wiem, stępa hiszpańskiego albo wstawiania nogi na pieniek, albo czegokolwiek, bo po prostu obojgu to sprawia frajdę, to już nie jest klasykiem i znaczy, że nie może dobrze jeździć?
[/quote]

Każdy sobie może robić ze swoim koniem co chce! 😀 
Tylko jakoś tak się składa, że nie znam osoby, która by dobrze jeździła konno i miała potrzebę uczenia konia sztuczek.
Ciekawe dlaczego...
Jakoś nie chce mi się wierzyć w to, że tutaj na rv nie ma ani jednej osoby, która dobrze jeździ, a "mimo to" jej koń umie chociaż jedną rzecz z kategorii sztuczki.
Chociaż to jeszcze zależy, co kto rozumie przez "dobrze jeździ".
no bo dobry jeździec poswięca tyle czasu na naukę dobrego jeździectwa,a także rozwój własny,że na sztuczki czasu nie starcza.
Julie, każdy zarządza swoim czasem jak uważa. Nie wiem, jak rozumiesz "dobrze", wg mnie "dobrze" oznacza dłuższy okres w życiu jazdy na kilku(!) koniach (min.2) - oprócz innych warunków. To kształtuje pewną postawę oraz często decyduje o dystrybucji czasu.
Dziś jest inaczej, masa osób ma Jednego konia - tego jedynego, ukochanego - i jest nastawiona na maksymalną wzajemną frajdę.
Na co poświęca czas obcowania z koniem to indywidualny wybór.
Przez forum poznałam min. jedną 🙂 osobę, która dobrze jeździ (miała gdzie i kiedy się nauczyć) a lubi bawić się z końmi, nie tyle "ucząc sztuczek" co eksplorując, co konie mają do zaproponowania (akurat ma dwa konie, ale to niczego nie zmienia). To ganasz.
Użytkowanie wierzchowe nie jest jedynym stosownym dla konia.
Problem jest wtedy, gdy komuś pochrzanią się różnorakie proporcje i znaczenia, np. co znaczy "frajda". Zachowania typu: bawię się z koniem, bo zasadniczo nie chce mi się jeździć, ale akurat robią ZT w sąsiedztwie - to heja, "co to jest głupie L" 🙁
DressageLife trochę to smutno zabrzmiało - bo wynika z tego, że dobry jeździec nie jest w stanie znaleźć pół godziny czasu z koniem, którego nie poświęca na jazdę ani na czynności pielęgnacyjne z nim związane, tylko po prostu na pobycie z nim na luzie i porobienie czegoś "just for fun". Taka wizja jeździectwa absolutnie jest dla mnie pociągająca.

halo no właśnie też od razu ganasz przyszła mi do głowy - jako przykład osoby dobrze jeżdżącej, mającej wiele umiejące pod siodłem konie, a jednocześnie robiącej z nimi z ziemi takie rzeczy, że oko bieleje. Można? Można.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
15 stycznia 2015 13:12
kujka, o ile się nie mylę, Julie chodziło o tą osobę:
https://www.facebook.com/anna.marc.79?fref=nf&pnref=story
funem jest dla mnie jazda,tym bardziej w wymiarze prawdziwego sportu,a nie uczenie konia rozpoznawania kolorów.I mając już dwa konie,na takie zabawy nie ma czasu.I nie powinno być,bo sport to nie tylko jazda w siodle,jeździec jest takim samym sportowcem jak koń i teź musi być fit.
co do wspomnianej osoby robiącej profanację dobrego  jeździectwa,to mogę podlinkować na priv.A potem ludzie oglądają konia galopującego czterotaktem,albo ze sztywną potylicą i uważają że tak ma być.
funem jest dla mnie jazda,tym bardziej w wymiarze prawdziwego sportu,a nie uczenie konia rozpoznawania kolorów.I mając już dwa konie,na takie zabawy nie ma czasu.I nie powinno być,bo sport to nie tylko jazda w siodle,jeździec jest takim samym sportowcem jak koń i teź musi być fit.

A nie sądzisz, że dla wielu osób frajdą może być zarówno jazda, jak i "uczenie konia rozpoznawania kolorów"?
Mimo wszelkich starań nie bardzo mogę ogarnąć, dlaczego tak łatwo jest założyć, że jeśli ktoś lubi spędzać ze swoim koniem czas na ziemi, to znaczy, że nie lubi jeździć...
Do tego naprawdę, pod słowem "jazda" kryje się wiele rzeczy i sport jest tylko jedną z nich.
DressageLife Czyli co? Albo SPORT albo NIC?
dla mnie przede wszystkim sport jako sport to dąźenie do maksymalnej formy i umiejętności.nie tylko zawody.
Uczenie kolorów czy dębowania celu dalekosiężnego nie ma.
Murat-Gazon, nie wyobrażam sobie sytuacji ograniczenia kontaktu z koniem do samego treningu, czy innych czynności koniecznych, no nie wyobrażam sobie, ale ze mnie żaden sportowiec. Oczywiście nie mówię o zawodowcach co mają po kilkanaście koni, wtedy oczywiste jest, że nie mają czasu na "zabawy".
JAk dla mnie wszystko sprowadza się do tego żeby miec zwyczajnie "zdrowe" podejście i nie popadać w skrajności.
Klami jasne, że w przypadku osób jeżdżących zawodowo sytuacja jest inna i ja to rozumiem.
Ale jeśli ktoś ma jednego czy dwa konie, swoje albo dzierżawione choćby, to tak samo sobie nie wyobrażam.
Co niby miałabym robić w stajni wolnowybiegowej bez hali w dni, kiedy podłoże i pogoda nie pozwalają na jazdy, jeżeli byłby to jedyny mój sposób spędzania czasu z koniem...?  🙂
Murat-Gazon, dla mnie dziwne jest takie podejście w przypadku osób mających swojego jedneg-dwa konie. Ok, wiadomo, że ma się sto innych zajęć, więc nie ma czasu na codzienne przesiadywanie w stajni, ale nitk tez nie mówi, że "trzeba" się bawić codziennie. Dla mnie natomiast oczywistym jest, że jak mam czas i ochotę, to biorę konia i się z nim bawię, bo czuje potrzebę "pobycia" z nim i nie widze by stało to na przeszkodzie treningowi, startom itd. No, ale może żaden ze mnie sportowięc, więc może zwyczajnie nie wiem jak być powinno.
DresageLife Niekoniecznie mam na myśli dębowanie czy klękanie.

Temat zszedł obecnie na inny tor: Przebywanie z koniem poza treningiem.
Ja nie wyobrażam sobie mieć konia TYLKO do jazdy. Uważam że jeśli nie miałabym wystarczająco wiele czasu na inne rzeczy poza jazdą to znaczy ze w ogóle mam za mało czasu by konia posiadać.

Nie trzeba robić z konia psa, żeby pójść z nim na spacer w ręku do lasu czy nad jezioro, jeśli np. warunki atmosferyczne nie pozwalają na jazdę na zewnątrz czy w hali (np. upał 40 stopni). Taka forma spędzania czasu jest normalna a nie "cyrkowa". Koniowi ruch należy się jak "psu buda".

Tak samo jak obserwacja jego zachowań na padoku, czy podczas ruchu na karuzeli/lonży, podczas jedzenia, w boksie. Na to trzeba mieć czas.

Klami Zawodowcy jeśli nie mają sami na to czasu to maja od tego luzaków (na Zachodzie 😉 ) którzy je czyszczą, masują, jak trzeba to biegają z końmi po górkach, przyzwyczajają do kolorowych przeszkód, rowów, kąpią, prowadzą na bieżnię. Jest to raczej luźniejsza forma spędzania czasu kiedy koń może odsapnąć a jednocześnie nabiera obeznania i zaufania do opiekuna, co procentuje, bo im bardziej zrelaksowany i rozluźniony koń tym lepszy do jazdy.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się