Dzierzawa

faith, czasem jest forma dzierżawy, że płacisz np 300 zł za 10 jazd na tym koniu w miesiącu po 30 zł każda. 🙂 i wtedy właściciel konia ma 300 zł mniej z własnej kieszeni na hotel, ale kowala/weta płaci już sam. spotkałam się z taką formą.
A, czyli chodzi o takie surowy przelicznik ceny dzierzawy na ilosc jazd?  No to u mnie w sumie zaleezy ile wyjezdze, zwykle mi wychodzi kolo 18zll za jazde, czasem mniej jak wiecej uda mi sie wykroic czasu na jazdy. no ale do tego dochodzi jeszcze sprzet. zreszta ja mam specyficzny uklad.
ja również mam najklasyczniejszy układ połowa kosztów hotelu i wet/kowal/pasza koszty dzielone.

ale moja znajoma właśnie zrobiła taki układ, o jakim napisałam powyżej i nawet się to sprawdzało, chociaż była to osoba dodatkowa do konia, trzecia. na szczęście wszystkie jeździły na tym samym poziomie, więc koń miał stały trening kontynuowany przez każdą osobę.
Myślę, że to głównie zależy od poziomu wyszkolenia konia... Kiedyś spotkałam się z ofertą pojedynczych jazd na koniu, których chodził C w skokach (po karierze już) i właścicielka chciała 50zł za jazdę. Ale to też była niezła stajnia, z halą, więc warunki dobre.

Ja płacę połowę pensjonatu i kowala, aczkolwiek z racji tego że właścicielka jest mocno zapracowana, to bywa że jestem w stajni 5-6 razy w tyg 😉 Ale czasami normalnie 3, jeśli właścicielka ma luźniejszy czas.
Co to znaczy "zupełnie beznadziejnych"? Bo czasem jest tak, że ten koń się do rekreacji nie nadaje, a czasem to jeździec nie kompletnie nie robi na tym koniu. Łatwiej się uczy na koniach, które wszystko umieją, ale ja uważam, że dobrze jest z początku jeździć na różnych koniach. Na tych "gorszych" też.


Tzn. takich które są nauczone chodzić w kółko, albo za koniem który idzie przed nimi, i nie reagują na wodze (nie skręcają tam gdzie chcę). Wyginają szyję i tyle. Albo nie reagują na łydkę (czy piętę), bo są takie odczulone albo takie spokojne, bo chodzą w hipoterapii, a trener mówi, że trzeba je mocno "kopać" (piętami) żeby zareagowały.

Wynajem tzn? Wynajmujesz konia i sobie sam jeździsz? Mam nadzieję, że jeszcze nie powstała stajnia, która coś takiego wprowadziła. A jeśli powstała - w życiu bym tam nie jeździła...


A czym to się różni od tego, że dzierżawisz od właściciela?

Ale przez "wynajęcie" chodziło mi o to, że płacę właścicielce, że pozwoli mi jeździć na jej koniu w trakcie treningu (z trenerem). Np. płacę 20zł właścicielce + 40 zł trenerowi.
Rozni sie tym, ze dzierzawa to nie tylko jazda a przede wszytskim opieka nad koniem.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
10 stycznia 2014 18:08
Można wydzierżawić konia (z przeniesieniem do innej stajni) na 2-3 miesiące i użytkować samemu oraz przez ,,klientów" (głównie oprowadzanki dla dzieci, czasem lonża, jeszcze rzadziej jazda samodzielna)? Czy koszt takiej dzierżawy jest wtedy wyższy?
To zalezy jak jest skonstruowana umowa.
Ja mialam np kiedys punkt o absolutnym zakazie udostepniania konia osobom trzecim.
Piotrek, Ano tym, że dzierżawa to płatny układ długoterminowy 😉 Zanim jakiegokolwiek konia wydzierżawię, umawiam się na jazdę próbną i mogę zweryfikować umiejętności przyszłego dzierżawiącego.
To, o czym mówisz, zrozumiałam jako wynajęcie konia samopas jakiemuś nieznajomemu, który sobie przyszedł z ulicy i zapłacił 20 zł,. Bez weryfikacji jakiejkolwiek.
Ale skoro określiłeś co masz na myśli - no to tak, to inny układ. Tylko nie da się określić jednoznacznie takich stawek, bo ostatecznie i tak je ustala właściciel konia.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
10 stycznia 2014 18:40
faith- Nie, jak już to koń byłby szukany pod tym kątem. Bez żadnej ściemy dla właściciela. Nawet rozważyłoby się zapisanie w umowie, ile dziennie koń mógłby pracować.
Wszystko sie da, ale nikt ceny nie przewidzi, to kwestia indywidualna.
Dementek, da się. Ja tak dzierżawię, mam taki układ z właścicielem, że w zakresie użytkowania konia (kiedy i przez kogo) decyduję tylko ja. Nawet jeśli on coś od konia chce, np. jak pozostałe dziewczyny ze stajni chcą jechać w teren, a mnie akurat nie ma, to właściciel konia do mnie dzwoni i pyta, czy go może wziąć, żeby nie został sam na padoku (jak była pierwszy raz taka sytuacja, nie mogłam odebrać, oddzwoniłam ze 2h później - nie pojechali w ten teren, bo właściciel nie był pewny, czy może rzeczonego konia wziąć... moja mina: 🤔 - że w ogóle pytał :hihi🙂. Jeśli zdarzy się, że przyjdzie ktoś z osób, które sporadycznie na koniu jeździły, zanim zaczęłam dzierżawę, to kasa za udostępnienie im konia idzie do mnie (czyli w pewnym sensie wtedy za dzierżawę płacę niższą kwotę... chociaż rzadko wsadzam na konia kogokolwiek innego, ale tak czy siak decyzja w tym zakresie należy do mnie - i to jest momentami bardzo satysfakcjonujące, że można odmówić :wysmiewa🙂. Wszystko zależy od tego, jak właściciel konia się na to zapatruje. Choć pewnie i może być tak, że za udostępnienie konia osobie postronnej właściciel będzie chciał coś ponad standardową kwotę dzierżawy - w końcu nie jest w stanie zweryfikować umiejętności danej osoby.
Piotrek,

Najczęściej się płaci proporcjonalną kwotę do ilości jazd: tydzień ma 7 dni, koń ma jeden dzień wolnego, zostaje 6 na jazdy. Jeździsz 3 razy w tygodniu płacisz połowę pensjonatu i połowę kowala. Jeździsz 2 dni w tygodniu, płacisz 1/3.
Czasem zdarza się, ze dokłądasz się do paszy, czasem musisz dysponować swoim sprzętem (siodło, czapraki).


Jeśli chcesz "wynajmować" nieregularnie, właściciel policzy pewnie za dzień  "wyajmu" kwote pensjonatu / 30 dni średnio licząc plus mała marża 🙂 ponieważ nie ma regularnego dzierżawcy, na stałe który zajmie się koniem: czyli jeśli pensjonat kosztuje 600 zł, to za wynajęcie policzy minimum 20 zł (bo tyle kosztuje utrzymanie konia).

Przy czym im lepiej zrobiony jest koń tym więcej płacisz. Może się zdarzyć że za super zrobione koie pokrywasz całość pensjonatu oraz kowala, a dodatkowo dopłacasz coś ekstra właścicielowi (taki leasig).

edit: a co do "zupełnie beznadziejnych koni", które chodza w kółko, takich się nie dzierżawi 🙂
dostałem propozycję współdzierżawy konia. Dopiero się uczę, więc na razie chcę jeździć z trenerem, 2x w tygodniu. Finansowo na pewno dzierżawa wyjdzie drożej niż jazda na koniu trenera/szkółkowym. Zastanawiam się, czy warto? Na razie wychodzi mi, że nie bardzo 😉


Warto, warto. Ja przez kilka miesięcy jeździłem 4x w tygodniu na koniach szkółkowych w różnych stajniach. Potem przeniosłem się do innej stajni i wydzierżawiłem konia po sporcie na 5 dni w tyg. Wiem już, że póki mnie stać nigdy nie wrócę do koni szkółkowych. Jeśli mi tę dzierżawę wymówią - kupię konia lub wydzierżawię innego, na podobnym poziomie.

Różnica jest kolosalna. Tak w postępach w nauce jak i w przyjemności w obcowaniu ze zwierzęciem, o które się samemu z serca dba, które na Ciebie reaguje, które się pod wpływem jazd zmienia ("mój" koń stał wcześniej w boksie pół roku - właściciele o nim zapomnieli - po dwóch miesiącach pracy wygląda i zachowuje się o wiele lepiej). Mimo iż koszty tego układu są naprawdę kolosalne to warto.

Plus, w dobrej stajni można się nauczyć wszystkich czynności 'stajennych', porządku i obchodzenia się z koniem w różnych okolicznościach. W szkółkach konie są zaniedbane, z reguły uznawane za czyste jeśli daje się znaleźć kawałek nieuwalonego miejsca na założenie siodła, itp. Konia dzierżawionego bardzo szybko zaczynasz traktować jak swojego, dbać do przesady, z niechęcią myśleć o tym, że na 'swoim' koniu może jeździć czasem ktoś inny i tak dalej :-)
Sankaritarina, jasne, nie spodziewam się, że ktoś udostępni konia bez weryfikacji nieznanej osobie, "prawa jazdy" chyba jeszcze nie ma (a może odznaki?)

GosiaG, te beznadziejne konie to były szkółkowe, ale to były raczej wyjątki niż reguła.

sine, mnie jeszcze trochę brakuje do "jazdy przez kilka miesięcy 4x w tygodniu" - wydaje mi się, że tak jak na początku nie kupuje się sprzętu najwyższej klasy (roweru, nart itp), tak i nie ma sensu jeździć na super koniach.

Tak z ciekawości, po jakim czasie (długość, częstotliwość) nauki w szkółkach wydzierżawiłyście konia?
Sankaritarina, jasne, nie spodziewam się, że ktoś udostępni konia bez weryfikacji nieznanej osobie, "prawa jazdy" chyba jewydaje mi się, że tak jak na początku nie kupuje się sprzętu najwyższej klasy (roweru, nart itp), tak i nie ma sensu jeździć na super koniach.


To źle Ci się niestety wydaje
Jazda na koniach słabo ujeżdżonych i niezbyt chętnie reagujących na pomoce jeździeckie powoduje utrwalenie ordruchów, które w przypadku dosiadania koni dobrze ujeżdzonych - mocno przeszkadzają... Prosty przykład: niejeden koń szkółkowy aby utrzymać kłus musi być praktycznie co krok "jechany" a instruktor krzyczy jedynie "łydka łydka łydka"... Moje konie pierwszą łydkę potraktują jako sygnał do zakłusowania, drugą do wydłużenia wykroku, przy trzeciej zgłupieją  😉
Piotrek, w 100% zgadzam się z _Gaga. im lepiej zrobiony koń tym więcej się nauczysz. I nauczysz się poprawnie.
Na jakim poziomie wyszkolenia jest koń którego rozważasz? Znam go "z widzenia" i po sąsiedzku, ale mijam się z właścielką w stajni, bo jeździmy o innych porach, więc nie wiem co umie.
_Gaga, brzmi to rozsądnie, ale z drugiej strony zaczynać jazdy od razu na dobrym koniu, takim jak twój, też nie ma sensu, bo jak sama piszesz koń ogłupieje od nadmiaru i sprzeczności bodźców.

GosiaG, widzę, że wszyscy już wszystko wiedzą 😉 Jeśli chodzi o poziom, to prawdę mówiąc nie wiem. A jak się określa poziom konia?
Piotrek nie do końca się z Tobą zgodzę
Zaczynasz na lonży. Moje konie wiedzą, że lonżujący jest szefem, cokolwiek by się nie działo w tym czasie na grzbiecie
Z lonży u mnie schodzisz po opanowaniu 3 chodów , przejść i prowadzenia konia w pomocach, czyli od początku uczysz się koni dobrze ujeżdżonych
Wbrew pozorom łatwiej potem na "Baśce zza stodoły" ujechać, niż odwrotnie - nauczyć się na Baśce (z całym szacunkiem dla szkółkowych rekreantów chylę czoła za ich pracę i cierpliwość!), a potem wsiądziesz na dobrze ujeżdżonego i jest zonk, bo nic nie działa  😉

GosiaG, widzę, że wszyscy już wszystko wiedzą 😉 Jeśli chodzi o poziom, to prawdę mówiąc nie wiem. A jak się określa poziom konia?


ej no Piotrek, ta stajnia ma to do siebie, że nie jest tłoczna i wszyscy się znają ;-) więc każda nowa twarz ( w tym Twoja) jest od razu zauważana 🙂😉
A jeśli są w niej 2 konie o dzierżawy, w tym jeden mój 🙂 i rozważasz tam dzierżawę to sprawa jasna, że tego drugiego 🙂🙂🙂

Propouję byś spytał właścicielki o poziom wyszkolenia, sam go nie określisz: poziom wyszkolenia to to co koń potrafi: w zakresie ujeżdżenia na przykład
Zgadzam sie z Gaga, jest takie paskudne powiedzenie, ze trudny kon uczy najwiecej.
A paskudne jest dlatego, ze nikt nie dodal, ze owszem, pod warunkiem ze jezdziec jest doswiadczony.
Bo poczatkujacy jezdziec i trudny/poczatkujacy kon to najgorsze co moze byc.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
29 stycznia 2014 12:50
Nurtują mnie jeszcze ewentualne sytuacje odnośnie dzierżawy:
1) kontuzja u konia (kulawizna, utrata wzroku) - wiem, że ja leczę konia, ale czy nie wpływa to jakoś na dzierżawę?
2) padnięcie konia - ponoszę koszty utylizacji, ale... właścicielowi trzeba zapłacić za konia, tak jakbym tego konia kupiła?
a) w sytuacji padnięcia od kolki
b) w przypadku wypadku (koń odniósł kontuzję w stajni/ na padoku/ podczas jazdy/ samochód wjechał w konia)- konia trzeba uśpić
c) padnięcia na skutek zawału/ataku serca, pęknięcia aorty/ naturalna śmierć
d) sytuacje nieprzewidywalne: porażenie piorunem/ prądem/ zadławienie/ utopienie (no,wszystko przewiduję).

Jak to wszystko wygląda? Bo załóżmy, że dzierżawię konia wartego 6000 zł. Za dzierżawę płacę 400zł miesięcznie i zachodzi któraś z sytuacji wymienionych powyżej. Pomoże ktoś?
Może to śmieszne, ale dla mnie dzierżawa to o wiele większa odpowiedzialność za zwierzę, niż w przypadku zakupionego przez siebie konia.
Dementek, Chyba musiałabyś siąść i ustalić z właścicielem konia takie szczegóły. A w każdym przypadku takiego zdarzenia pewnie będzie inaczej:  Jeden będzie taki, że wszystko zrzuci na Ciebie, może i odszkodowania zażąda, a inny przejmie się, ale sam pomoże.
Nie wiem czy powinnaś płacić od razu całość jeśli np. koń się potknie na padoku i źle stanie = zakuleje, a Ciebie przy tym w ogóle nie było. Może jakoś po połowie z właścicielem. Tylko, że ustalenie winnego to zawsze ciężka przeprawa. Jeśli się w ogóle da ustalić, bo co zawinił właściciel konia, dzierżawiący czy właściciel pensjonatu jeśli koń pechowo nogę postawił?
.
[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnmute.gif[/img] Całkowita edycja posta
jeżeli chodzi o podstawowe kontuzje, to ja ze swoją dzierżawczynią mam ustalone, że jeżeli zdarzy się to losowo, na padoku i nie my będziemy za to bezpośrednio odpowiedzialne, tylko np łamagowatość konia, to koszty leczenia dzielimy po połowie. Jeżeli natomiast kontuzja wyniknie na jeździe, bądź np. koń się poślizgnie na trasie do hali, bo nie ma wkręconych haceli to koszty pokrywa ta osoba, która aktualnie siedziała na koniu/była odpowiedzialna za zdarzenie. Na wysokość kosztów dzierżawy to nie wpływa.
Hm, ja miałam taki układ: bez umowy pisemnej dzierżawiłam konia, to znaczy płaciłam za pensjonat, bez możliwości przeniesienia do innej stajni, płaciłam za kowala, odrobaczałam i szczepiłam też na własny koszt. Jak miała klacz problem ze skórą u nasady ogona to zapytałam właściciela czy mogę to leczyć sama, bo on się nie fatygował. Ogólnie był niezadowolony z tego, ale postawiłam na swoim. Klacz wyleczyłam. Jeździłam codziennie, właściciel przestrzegał, żeby nikt inny bez mojej wiedzy nie wsiadał na kobyłę.

Jednak interesuje mnie coś innego: co sądzicie o opiece nad koniem??
Mam na myśli sytuację kiedy ktoś bierze od właściciela konia w opiekę: zajmuje się nim, użytkuje i płaci za jego utrzymanie. Znam takie sytuacje kiedy to właściciel zjawiał się nagle z informacją, ze konia zabiera bo np. sprzedał. Czy jak bierze się konia w taką opiekę to też spisuje się jakąś umowę? Bo wydaje mi się, ze takie rozwiązanie jest ryzykowne..
No to dalej dzierżawa. Na podstawie umowy. Może być stacjonarna i płatna (zazwyczaj) albo niestacjonarna = z możliwością przeniesienia do swojej/innej stajni i dzierżawca (ten kto dzierżawi) płaci za utrzymanie konia. Można się dogadać w ramach jazdy za pracę = jeździsz pod warunkiem pomocy przy sprzątaniu stajni, przy rekreacji, karmieniu etc.
No to dalej dzierżawa. Na podstawie umowy. Może być stacjonarna i płatna (zazwyczaj) albo niestacjonarna = z możliwością przeniesienia do swojej/innej stajni i dzierżawca (ten kto dzierżawi) płaci za utrzymanie konia. Można się dogadać w ramach jazdy za pracę = jeździsz pod warunkiem pomocy przy sprzątaniu stajni, przy rekreacji, karmieniu etc.

Rozumiem. Niestety tego nie wiem czy była umowa, ale zdziwiłam się gdy nagle okazało się, ze niespodziewanie właściciel oznajmił, że konia sprzedaje. I tak naprawdę osoby dzierżawiące zostały bez konia z dnia na dzień. Wiele pracy w niego włożyły, podniosły jego wartość i trach! Dlatego wydaje mi się to trochę ryzykowny pomysł brac konia w opiekę. Jak sadzisz?
Hmm. Trochę nie rozumiem jak to pojmujesz.
Właściciel konia defacto może zrobić wszystko - wymówić dzierżawę z dnia na dzień. Nie znam przypadku, który by się sądził. Jeśli będzie fair, to poczeka do końca dzierżawy (jeśli ona jest określona na jakiś czas).

Natomiast są też ludzie, którzy opiekują się końmi za darmo, jeżdżą za darmo - z różnych przyczyn (brak dzierżawcy, opiekunka to jakaś koleżanka "bezkonna" albo po prostu ktoś ma x koni, chce, żeby te konie regularnie się ruszały pod siodłem, a sam nie objeździ. No różnie się składa). I takie akcje zazwyczaj bez umów. Taki właściciel też może konia sprzedać.

Najmniejsze ryzyko masz w szkółce 😉 przyjedziesz, zapłacisz, pojeździsz (jak i co to już inny temat), a z dzierżawami to naprawdę zależy jak trafisz.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się