Everest - nieścisłości i niedomówienia w Fundacji Centaurus

zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
05 maja 2009 22:45
Ale weźcie pewną poprawkę - jak pisałam,  Fundacja jest w niemałym zamiesznaiu personalnym. Błąd-> osoba niekompetentna ( gdzie to dopiero wyszło w praniu) odpowiedzialna za piar , narobiła bałaganu przez artykuły GW i zdjęcia.  Fundacja ponosi tego teraz konsekwencje i nikt nie ukrywa, że jest niemiło.  I Pani Ewa dopiero  kilka dni temu dowiedziała sie o całym niedopatrzeniu, o tych dziwnych fantazyjnych  artykułach. A skoro wcześniej  wyznaczyła osobę odpowiedzialną za dobry wizerunek fundacji  (która no niestety nawaliła) to jak mogła sama się tym niby wcześniej zajmować? Śledzić sprawe? Kontrolować?
Przecież  oni tam maja ładny zapiepsz z końmi. Karmienie, opieka, higiena, podawanie leków, teraz dodatkowo remont dachu.  Myślicie że prezesowa siedzi w  biurze i pierdzi w stołek? Ona zapieprza do wieczora przy koniach a dodatkowo próbuje załatwiać adopcje dla tych koni które się nadają. I jasne , że  każdy popełnia błedy i musi się z nich później tłumaczyć. 
Ale najpierw trzeba wyjaśnić kilka spraw na górze żeby na spokojnie i z czystym sumieniem zejść na dół.  Narażone zostało dobre imię Fundacji. Są same spekulacje i pytania - a po co wykupili  Ventla? Może ustawimy plansze i wykresy - jaki koń nadaje się do Fundacji a jaki nie?  Mi tez nie na rekę ze Vento wyladowal w Fundacji ale mowie - w wersji początkowej  mialo być inaczej. Niektorzy czuja sie oszukani przez pewne osoby ale na pewno nie przez Panią Ewe.
Kobieta chciała tylko pomóc Ventlowi bo się okazał dość agresywny w stosunku do nowych opiekunów. O niczym wcześniejszym nie wiedziała. A z koniem trzeba zacząć indywidualną pracę. A jest bystrzakiem i nie łatwo go podporządkować. I tak sie można tłumaczyć do <...> a i tak to o <...> wszystko potłuc.

Dla mnie najważniejsze: Ewerest i Ventyl to dwa chłopaki, które stoją w Wojnowie.
A Osoba odpowiedzialna za zamieszanie  została poproszona o złożenie wyjaśnień w tej sprawie . Jak to się skończy? nie mam pojęcia.


Jesteś już na moderowanym. Wypadałoby wyciągnąć z tego jakieś wnioski i trochę uważniej dobierać słowa. Co prawda to, co zostało wycięte nie było bardzo rażące, ale niestosowne w zaistaniałej sytuacji. Następnym razem taka wypowiedź po prostu nie przejdzie.D.
.
A mnie dalej nurtuje kwestia chorych nóg u Eweresta. Były - są chore czy nie?
Jeśli tak to co to było skoro przedtem nie mógł a teraz może pod siodłem śmigać...
opolanka   psychologiem przez przeszkody
06 maja 2009 07:28
może nogi chore, ale wyleczalne?
No to szybko koń się wyleczył. Przepraszam, może szukam dziury w całym, ale poważne kontuzje leczą się nieco dłużej, a skoro koń już wraca pod siodło...
abre   tulibudibu
06 maja 2009 09:18
Ale weźcie pewną poprawkę - jak pisałam,  Fundacja jest w niemałym zamiesznaiu personalnym. Błąd-> osoba niekompetentna ( gdzie to dopiero wyszło w praniu) odpowiedzialna za piar , narobiła bałaganu przez artykuły GW i zdjęcia.  Fundacja ponosi tego teraz konsekwencje i nikt nie ukrywa, że jest niemiło.  I Pani Ewa dopiero  kilka dni temu dowiedziała sie o całym niedopatrzeniu, o tych dziwnych fantazyjnych  artykułach. A skoro wcześniej  wyznaczyła osobę odpowiedzialną za dobry wizerunek fundacji  (która no niestety nawaliła) to jak mogła sama się tym niby wcześniej zajmować? Śledzić sprawe? Kontrolować?



We wszystkich firmach jakie znam, jeśli artykuł o osiągnięciach, planach etc. idzie do druku - zawsze sprawdza go osoba z góry! Czy zgodny z prawdą, czy dobrze napisany, czy nie koliduje z polityką firmy. Zdarza się, że poprawiane jest jedno słowo, np. byłby na będzie, aby zachować rzetelność. A tu cały artykuł wyssany z palca przeszedł?

Ja w tym momencie zastanawiam się, które "nie wierzę" wybrać.

- Nie wierzę, że szefowa fundacji nie przeczytała artykułu przed opublikowaniem go.

- Nie wierzę, że fundacja jest dobrze zarządzana, skoro szefowa nie przeczytała artykułu.
"Everest cierpi na skostnienie chrząstki kopytowej, nie jest ono jednak bardzo zaawansowane. Weterynarz stwierdził też, że koń zbyt wcześnie zaczął startować, co zaburzyło wzrost chrząstek, dlatego może często łapać zapalenia." - cytat z GW

Wybaczcie ale to schorzenie to przewlekła sprawa której nie da się wyleczyć ot tak raz dwa i na pewno po takiej chorobie czy podczas jej leczenia nie powinien śmigać pod siodłem. poza tym objawia się to przewlekłą kulawizną której nie widać? a może jej nie ma? tłumaczenie się i uciszanie tematu jest nie na miejscu w tej chwili. Tomek masz racje zupa też była za słona tak jak myslalem wszystko cacy a my be.
Mój koń z podobnym schorzeniem miał niestety mniej szczęścia i po wielomiesięcznej rehabilitacji znalazł się na łące. Może Everest miał więcej szczęścia i wraca już do zdrowia.
A ja powiem tak znam pare fundacji i instytucji które po doprowadzenia konia do "ładu" ogólnego przystosowania do żyćia w społeczeństwie i służenia człowiekowi swoje konie sprzedają za 4 x większe pieniądze niż zostały wykupione. Konie te trafiają do handlarzy czy w prywatne ręce a fundacja na nich zarabia nie przejmując się ich dalszym losem i raczej nie sprawdzając do jakich celów konia potrzebuje potencjalny kupiec a mi zawsze wydawało się że uratowanego przez fundacje konia nie można sprzedać a jedynie oddać w adopcje w odpowiedzialne ręce i zaznaczając w umowie podstawowe i ważne rzeczy. Niestety po paru nieprzyjemnych doświadczeniach wiem że konie które są wykupywane często są to konie które wcale nie wymagały interwencji i pomocy poprostu mogą stać się źródłem dodatkowych pieniędzy na konto fundacji w przeciwieństwie do koni które tej pomocy naprawde potrzebują a zamiast dalszą pracą mogą odwdzięczyć się tylko wdzięcznością...
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
06 maja 2009 10:52
to, o czym pisze Pegasuska - zbiórki pieniężne na wykup konika, który potem jest sprzedawany za kilkakrotnie większe kwoty - to juz przekracza wszelkie granice przyzwoitości.

Niestety ElaPe ale to fakt często konie na które jest zbiórka bo ktoś chce 2tys odkupowane są w rezultacie za 500zł a potem sprzedawane za 3tys, często jest tak z końmi po wyścigach lub kontuzjowanych u których czas leczy rany i nadają się dalej do małej rekreacji. Przykładowo ktoś adoptuje takiego konika lub bierze go na utrzymanie na czas określony po czym jest mu zabierany bez powodu lub z powodu bardzo błachego bo po doprowadzenia konia do ładu na koszt tej osoby można za tego konia osiągnąć już jakąś konkretną kwotę, poza tym to że powiedziane jest że koń jest do wykupienia za dwa to nie oznacza wcale że tak jest często te konie są odkupywane za dużo mniejsze kwoty ale to już nie jest nam dawane do wiadomości. Często konie z którymi nie bardzo wiedzą co zrobić są sprzedawane. Nie pisała bym tego gdybym nie doświadczyła takich praktyk na własnej skórze natomiast nie będę rzucała konkretnych oskarżeń pod konkretne adresy ale od tego czasu fundacjom nie wierze, zresztą nigdzie nie jest tak jak jest nam to podawane do wiadomości. I wolontariusze oraz osoby pośrednio związane z takimi instytucjami mogą poprostu o tym nie wiedzieć. Piszę to dlatego, że tak właśnie śmierdzi mi trochę sprawa tych dwóch koni mam na to swoją teorię ale pozostawię ją dla siebie bo dopiero wtedy bym wojne rozpętała.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
06 maja 2009 11:23
wniosek nasuwa się jeden: nie wspierać finansowo tego typu akcji i tyle.
Wspierać ale tylko te bardzo zaufane, bo po co tworzy się stado nowych fundacji...właśnie po to że to dochodowa impreza wbrew wszystkiemu.
Poza tym zastanawiam się cały czas nad jednym mamy prawo, że jeżeli koń jest w złych warunkach, źle traktowany to dlaczego dopłacamy jeszcze jego właścicielowi za jego postępowanie zamiast na drodze sądowej odebrać konia?
opolanka   psychologiem przez przeszkody
06 maja 2009 11:35
Bo osoby, które sa odpowiedzialne za egzekwowanie tego, co w prawie jest zapisane, maja to w nosie. Albo im nie zalezy. Albo nie interesuje ich los zwierząt. Albo przeposy ustawy są niejasne (bo co to znaczy "złe warunki"? Tyle samo co "godne wynagrodzenie za pracę" - wszystko i nic).
Albo mają związane ręce, bo ustawa ustawą, a rozporządzenia do tych ustaw to sprawa druga...
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
06 maja 2009 11:37
Poza tym zastanawiam się cały czas nad jednym mamy prawo, że jeżeli koń jest w złych warunkach, źle traktowany to dlaczego dopłacamy jeszcze jego właścicielowi za jego postępowanie zamiast na drodze sądowej odebrać konia?

dokładnie. W takiej sytuacji tylko odebranie zwierzęcia a nie jego wykupienie winno być stosowane.
Piszę to dlatego, że tak właśnie śmierdzi mi trochę sprawa tych dwóch koni mam na to swoją teorię ale pozostawię ją dla siebie bo dopiero wtedy bym wojne rozpętała.


Mam również te samo zdanie. Mam swoje informacje które uzyskałem dość przypadkowo jednak nie chce się o tym publicznie wypowiadać bo jeszcze bardziej gorąco by się to skończyło. Pegasuska masz wiele racji w tym co mówisz sam wspierałem wiele fundacji mam również znajomych którzy mieli konie w adopcji i które zostały im odebrane. Wspierać te którym na prawdę można ufać a jest ich niewiele po tym co mozna poczytac i posluchac. Zenua
opolanka   psychologiem przez przeszkody
06 maja 2009 11:40
Okej ale czy przepisy mówią GDZIE tego konia mają przekazać?

I tak jak pisałam wyżej: podstawą do odebrania konia są złe warunki, złe traktowanie. Czy 30cm obornika to już zaniedbanie?

Rozumiecie, co mam na myśli? Przepisy jasno tego nie określają.

edit: oczywiście, zgadzam się z Wami, że to nie tędy droga, zeby konia wykupywać i płacić włascicielowi pośrednio za to, że o konia nie dbał. Ale niestety w naszym kraju swiadomośc, że koń to nie tylko mięso do zjedzenia ani maszyna do wyrębu lasu - jest niska.
Chodzi o to, że często wykupowane są te konie które tak naprawde mogły by od handlarza, rekreacji czy prywatnych rąk iść dalej do ludzi a nie do fundacji ale jasne jest też to że takie konie sprawne lub chociaż nadającej się do dalszej eksploatacji są w stanie przynieść zyski a konie które tej pomocy potrzebują są pozostawiane bo z nimi może być tylko problem bo ani nikt ich nie zaadoptuje ani nie kupi a jedyną szansą na to żeby ich się pozbyć jest handlarz.

Opolanka prawo jest w jakimś stopniu określone i gdyby złym traktowaniem nazwać 30cm gnoju to sporą część stajni należało by zamknąć.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
06 maja 2009 12:05
podstawą do odebrania jest Ustawa o ochronie zwierząt

Znęcaniem się jest więc m.in.:

• umyślne używanie do pracy lub w celach sportowych albo rozrywkowych zwierząt chorych, w tym rannych lub kulawych, albo zmuszanie ich do czynności mogących spowodować ból,
• bicie zwierząt przedmiotami twardymi i ostrymi lub zaopatrzonymi w urządzenia obliczone na sprawianie specjalnego bólu, bicie po głowie, dolnej części brzucha, dolnych częściach kończyn,
• przeciążanie zwierząt pociągowych i jucznych ładunkami w oczywisty sposób nie odpowiadającymi ich sile i kondycji lub stanowi dróg lub zmuszanie takich zwierząt do zbyt szybkiego biegu,
• transport zwierząt, w tym zwierząt hodowlanych, rzeźnych i przewożonych na targowiska, przenoszenie lub przepędzanie zwierząt w sposób powodujący ich zbędne cierpienie i stres,
• używanie uprzęży, pęt, stelaży, więzów lub innych urządzeń zmuszających zwierzę do przebywania w nienaturalnej pozycji, powodujących zbędny ból, uszkodzenia ciała albo
• utrzymywanie zwierząt w niewłaściwych warunkach bytowania, w tym utrzymywanie ich w stanie rażącego niechlujstwa oraz w pomieszczeniach albo klatkach uniemożliwiających im zachowanie naturalnej pozycji,• porzucanie zwierzęcia

W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zwierzę może zostać w trybie natychmiastowym odebrane właścicielowi/opiekunowi i przekazane do pod opiekę schroniska bądź innej osoby czy instytucji.



opolanka   psychologiem przez przeszkody
06 maja 2009 12:40
Tak tak, zgadzam się, oczywiście.

Zauważcie jednak, że nie jest dokładnie doprecyzowane, czym są "niewłaściwe warunki".
bo rażące niechlujstwo czy klatki (...) potrafię sobie wyobrazić.

Tylko to mam na myśli - że czasem pewne rzeczy dla jednych są niewłaściwymi warunkami, a dla innych już nie. punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. nie zawsze konie, które żyją w złych warunkach mają szramy po uprzeżach i pokaleczone nogi.
Opolanka dam ci przykład ale na pw bo to nie ten temat.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
06 maja 2009 13:11
też fakt, że troche odeszłam od tametu. Zatem koniec off topa 😉
.
Dworcika   Fantasmagoria
06 maja 2009 23:05
Ok, ale chyba lepiej będzie dla takiego tematu założyć ostatni wątek niż ciągnąć tu off'a? 🚫
A ja poproszę o zamieszczenie w pierwszym poście uwagi,że tytuł zmieniony przez ....
Ja takiej tezy zakładając wątek nie stawiałam .  👿
Tak dla zasady się upominam.
Dworcika   Fantasmagoria
07 maja 2009 09:58
Taniu, PW. Ale wyjaśnienie w pierwszym poście uzupełniłam.
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
07 maja 2009 10:46
Ja już napisałam sie na temat Centaurusa i na stornie Qnwortalu, i przeprowadzali ze mną wywiad do artykułu w świecie koni którego w końcu  nawet nie czytałam (może ktoś ma ten nr Świata Koni???)
Generalnie znałam Ewe zanim założyła fundacje- już wtedy miała wilcze bilety do niektórych Wrocławskich stajni za przekręty jakie robiła, i niektórzy właściciele wyrażali sie o niej że żyje w swoim świecie i marzeniach
PO założeniu fundacji miałyśmy ze soba kontakt. Dowiadywałam sie że fundacje nie moga istnieć beż przekrętów i zmieniania niektórych faktów, hmmmm niektórych a nie całych historii koni które nawet w życiu nie miały iść pod nóz, miały bardzo dobre papiery, były od sprawdzonych hodowców tylko np jakies kontuzje które za pieniądze zapatrzonych w fundacje ludzi można wyleczyć. Kontakt urwał sie po pewnej historii z koniem Kamel=Kubuś. Chciałyśmy z przyjaciółką wykupić konika polskiego z ciężkich warunków, zmarnowanego nie fizycznie ale psychicznie.
Ewa chciała pomóc ale sprawa zaczęła nabierać nieciekawych barw......zmieniła imię konia, cała jego historie-jest naprawdę dobra bajkopisarką (i sama osobiście pisała i wymyślała historie o nim nikt tego za nia nie zrobił), i co najlepsze Cene. Koń kosztował 2 tys my 1 tys mieliśmy własny, z tym ze Ewa załatwiła własny transport ale mówiła nam że pieniądze na paliwo daje własne bo chce pomóc. Pojechaliśmy konia kupiliśmy, przywieźliśmy. Koń miał tak skończona psychike że  w normalnej stajni pensjonatowej wymówiono nam pensjonatu, bo koń atakował ludzi na padoku, w boksie, nikt nie mógł sie do niego zbliżyć, czyściliśmy go w 4 osoby......
Zadzwoniłyśmy do Ewy powiedziałyśmy jaka jest historia powiedziała że nie ma problemu ona weźmie go do siebie do stajni i spłaci nam nasza cześć wiec kon przejdzie na konto  Fundacji. Na pieniądze czekałyśmy  rok w miedzy czasie zostałyśmy obsmarowane między znajomymi i chyba w necie tez była jakaś wspominka że w skrócie:
Kubuś zyskał nowe imię Kamel -a kon od początku w paszporcie (konik polski z hodowli z paleniami) tak sie nazywał, został odebrany siła z adopcji ponieważ był tam źle traktowany, bity, uwiązywany na łańcuchu, nie karmiony i co najlepsze zajeżdżany bo chodził po 5-7 godzin w ciągu dnia prawie cały czas galopem i skoki, koń przez to sie z nerwicował. Po jakimś czasie informacja na stronie że Kamel jest czołowym koniem rekreacyjnym stajni że jeżdzą na nim dzieci.... wiec to wszystko była nasza wina nie konia...nóż sie w kieszeni mi otworzył, przecież wiadomo że jeżeli koń był przez całe żcyei źel traktowany to w 3 tygodnie sie tego nie zmieni. Byłam wściekła na siebie! Ze nie przejrzałam na oczy od razu, że wierzyłam że Ewa robi dobrze, że chce dobra koni i może to co robi to naprawdę jedyne wyjście, byłam niepełnoletnia jeszcze wtedy chociaż nawet to mnie nie tłumaczy.
Potem okazało sie ze chodzi pod siodłem owszem ale dzieci lecą z niego od razu, dorośli zresztą też......
Potem w miarę jak zaczęłam sie interesować bliżej tą fundacja i dowiadywać od wspólnych znajomych wyszło że ta fundacja to jeden wielki przekręt żerujący na dobrym sercu ufających im ludzi, że fundacja buduje swoja potęgę obsmarowując i wdeptując w błoto ludzi którzy chcieli im pomóc..chociażby stajnia Got Horn (czy jak to tam sie zwało i sprawa z Gerda)....
Doszłam w końcu do wniosku że to walka z waitrakami, Toz byl bez silny, inne instytucje powiadamiane o tym tez nic nie robiły....
Wiem że fundacja co chwile zmieniała miejsce, na dolnym śląsku byli juz poporstu przegrani, wolontariusze otworzyli oczy, ludzie nie chcieli juz pomagać i w momencie kiedy opuścili okolice Wrocławia i ja stwierdziłam że sobie odpuszczam bo zawsze będa Ci za i Ci przeciw Centaurusowi.....teraz bedzie tak samo..wiedziałam że jeszcze kiedyś będzie o nich znowu głosno

Zairka utwierdziłaś mnie w mojej teorii i przypuszczeniach odnoścnie Everesta. Skoro tak wyraże swoje przypuszczenia publicznie.
Był sobie koń który był na sprzedaż spodobał się dziewczynie związanej z fundacjią i za wszelką cenę postanowiła go wykupić a w tym procederze pomogła fundacja zbierając pieniądze na wyimaginowanego Eweresta, za miast niego jest Ventyl, a koń który ma być Everestem dobrze gra swoją rolę.
Dworcika   Fantasmagoria
07 maja 2009 11:04
A mi przychodzi do głowy hasło
"nie ważne jak mówią, ważne, żeby nie przekręcali nazwiska" 🙁

Bo w sumie część może zapamięta co wiąże się z hasłem "Centaurus", ale jest masa ludzi, która zapamięta tylko samo hasło i... a może dorzuci jakąś kasę?

Sprawę Gerdy pamiętam. O tym kn, o którym piszesz też chyba słyszałam. Znajomo mi wygląda historia nieletnich, co to niby syfu narobiły w tym końskim łbie... Teraz się zała układanka składa w jakąś całość.

Przykre jest to wszystko, zwłaszcza że jak narazie nie widać, żeby miało się cokolwiek poprawić. Fundacja (?) nadal sobie działa, zmienia siedziby i ciągnie kasę. A przy tym jest jednym z tych, którzy wyrabiają złą opinię tym uczciwym.Cholernie przykre...
Dworcika, ale dzięki takim wątkom forumowicze trzy razy się zastanowią czytając kolejną ckliwą historię o złych ludziach i kochanym koniku, którego potem nie ma nawet na zdjęciach. Im mniej będzie datkowiczów, tym lepiej. lepiej, bo może pieniądze trafią faktycznie potrzebujących.

Na marginesie - mnie uderza również to, że "uratowane" konie Centaurusa chodzą pod siodłem. Jeśli trafisz jako wolontariusz do Tary, czy Pegasusa - to możesz sprzątać teren, grodzić padoki, czy pastwiska, czyścić konie, nosić wodę itd. Nie ma jazd. A tu - chore, ratowane i w ogóle udręczone konie po cudownej nagłej rehabilitacji trafiają pod siodło... Co za bajka.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się