PSY

Trzymam za niego kciuki. Oby było teraz tylko lepiej. A Tobie życzę wytrwałości.

Za 2h wyruszam do hodowli. Teraz śniadanie na tapecie, trzeba się najeść. Pełny żołądek to również wyraz szczęścia, a burczenie to wstyd.  😁
no tak to już dziś przecież! dawaj znać  🙂 Dzięki za kciuki.
Robiemu przyplątało się ostre zapalenie gardła i jakaś infekcja ogólnie więc dostał dodatkowe leki i jesteśmy spowrotem w domu  🙂
Wiem, że re-voltowe kciuki działają cuda. Proszę trzymać i za nas  😕
Trzymam!

Nareszcie dotarłam do domu i mogę na spokojnie zdać relację.
Dojechałam przed umówionym czasem, około godzinę wcześniej. Hodowczyni w szoku, ale była na to jakby przygotowana, ponieważ miałam do niej zadzwonić jak będę dojeżdżać, co uczyniłam 5 minut przed wjazdem na jej podwórko. Sytuacja in plus, bo żadna klamka nie błyszczała ze złota - mogłam obserwować jak się toczy życie bez tej szopki z przygotowaniami. Nie było sztuczności i wymuszonego porządku. Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi.  😉
Poznałam szczeniaka z roku 2014 po tych samych rodzicach, co obecny miot. Cudowna suczka. Oaza spokoju i opanowania. Z resztą jej matka jest pod tym względem identyczna. Bezproblemowo weszłam do pomieszczenia ze szczeniakami i mogłam robić z nimi wszystko, nawet wynieść.
Tymczasowo też na miejscu jest i samczyk z tamtego roku, troszeczkę inny z charakteru. Również nieagresywny, aczkolwiek nie spoufalający się z obcymi. Krzywdy nie zrobi, nie warknie ani nie chwyci, ale odwraca się pyskiem w drugą stronę i udaje, że nie widzi i nie słyszy. Hodowczyni zajmuje się nim już jakiś okres to lata za nią pełen wigoru.

Teraz o samych szczeniakach.
Jedna suczka już zarezerwowana, ale nie podbiła mojego serca. Okazuje się, że moje upodobanie do "inności" nie sprawdziło się w tym przypadku. Na miejscu wybrałam tricolor czekoladę i tricolor czarną - obie suczki. I między nimi się waham.
Czekoladowa pozytywna panna. Cicha, ale nie nieśmiała. Ruchliwa. Jednak jej uwaga nie skupiła się na mnie. Czarna za to głośna, domagała się (piszczała "ala" szczekała) uwagi. Kiedy poświęciłam jej chwilę to mogłam z nią zrobić wszystko. Drapać, głaskać, tarmosić lekko... i wynagrodziła mnie lizaniem, a nie podgryzaniem.
I mam mały mętlik w głowie, ponieważ obie do mnie jak najbardziej przemawiają.

Oczywiście nie macie za mnie wybrać, ale jak byście postąpili?

Ogólnie czekam do dwóch tygodni na decyzję hodowcy, ale rozmawiając oko w oko - jestem dobrej myśli. Nadajemy na tych samych falach.  😉
Hmm... ja bym brała tą, która jest odważniejsza w kontakcie(bardziej komunikatywna) bo łatwiej z takim psem się dogadać i go wychować.
A ja bym zapytała hodowcy... No chyba że ma to być pies na kanapę, ale zakładam że każdy ma jakieś preferencje co do charakteru. Hodowca z nimi siedzi non stop, a przyszły właściciel przyjeżdża ledwie na chwilę, więc ten pierwszy ma lepszy ogląd na charakter szczeniaków.
Ja to w ogóle nic nie miałam do gadania przy wyborze - napisałam jakie mam oczekiwania co do psa i zgodnie z tym został mi przydzielony szczeniak  😉
maluda a ile one teraz mają?
Prawie miesiąc. Dość kiepski okres na ocenę predyspozycji. Mogłabym poczekać, ale miot już się rozejdzie. Dzisiaj już miałam o jedną suczkę mniej, bo zarezerwowana. Drugą podobnie, ale brakowało jeszcze potwierdzenia.
Stawka się zmniejsza, trzeba wybrać. Starałam się pobyć z każdym, czego wynikiem jest wybór brązowej jak i czarnej suczki. W chwili obecnej, idąc za intuicją i pozytywnym wrażeniem - chylę się ku tej drugiej.

Jest trochę ciężko, ale każdego psa trzeba ułożyć jak i kochać.
Czemu nie obydwie? 🙂 Byłoby im znacznie weselej. Eh, wiem że to i w przypadku 1 psa wielka decyzja. Mam u siebie takie psie rodzeństwo i nigdy nawet przez sekundę nie żałowałam. A jak pomyślisz "Ty + pies" to która pojawia ci się przed oczami? Bo wiesz, to nie tylko człowiek wybiera, wiele osób bierze takiego psa, z którym się wybrali nawzajem.
Ponieważ mieszkam z rodzicami, którzy mają swojego ON'ka jak i mieszańca. Reasumując, w momencie kulminacyjnym będzie na posesji trzech jej "obrońców". To i tak wielki sukces sztuki kompromisu jaki osiągnęłam z moimi, nieco "zacofanymi" rodzicielami. Inaczej musiałabym czekać, aż cała stawka wybierze się na tamten świat, co wg mnie jest dość dziwnym warunkiem i nieco smutnym warunkiem.
Ale podeszłam ich cierpliwością, a ostatecznie oni pojechali ze mną i sami się zakochali w szczeniakach. Ich typy to również czarny oraz brązowy. Jedynym zastrzeżeniem jest fakt, że to nie oni są decyzyjni, a czworonóg będzie uzależniony ode mnie. Tutaj jest pełna rozdzielność obowiązków. Oni mają swoje dwa czworonogi, ja będę mieć swojego wymarzonego. Ot, sztuka rozmowy.

Napisałam do hodowczyni jeszcze raz. Kij, że mogłam wyjść na niezdecydowaną, ale opisałam swoje odczucia itd. i wyszło dlaczego myślę tak, a nie inaczej. O dziwo, wielki pozytyw, sama zainteresowana była zachwycona moim wyborem, bo stwierdziła, że osobnik do mnie pasuje.
Czyli "walczymy" o czarną tricolorkę. 😉

maluda To coś czuję, że czarna tri do Ciebie trafi🙂😉 jest więcej chętnych na nią?

Trzymam kciuki za potrzebującyhch a my chyba też dzisiaj odwiedzimy weta, przez weekend podstrzygłam Dexiowi głowę i uszy, dopiero teraz mogę więcej przy nim nozyczkami majstrować i nie podoba mi się jego lewe ucho, dopiero po wycięciu włosków widać, że jest w nim sporo woskowiny i na zdrowe nie wygląda. Przy okazji sprawdzimy nowego weta baardzo blisko nas (10 min piechotą), bo czytam opinie i nawet nie sądziłam, że będą tak pozytywne.
Nie. Jestem pierwsza.
abre, Wojenka dziękuję 🙂

Alvika jak najbardziej aktualne. Tylko, że wyjazd przesunął się na sierpień w terminie jeszcze nieokreślonym. Pasuje Ci, czy uciekasz na inne ziemie?
Ładny jamniczy pysk 😀

maluda kiedy poznasz werdykt?
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
13 lipca 2015 10:39
maluda, w takim razie w dalszym ciągu trzymam kciuki. Tym razem za podjęcie słusznej decyzji i za pozytywną decyzję hodowczyni.

Czas na relację 😉 Zacznę od tego, że pomimo mojego sceptycznego podejścia do rozmaitych fundacji, jestem pod ogromnym wrażeniem tego co zobaczyłam w Fundacji Bernardyn. Ogrooomne wybiegi, po których biegają wieeelkie stada psów, głównie bernardynów. Wszystkie psy żyjące ze sobą w ogromnej symbiozie. Dostęp do suchej karmy non stop i nikt o nią nie walczy, nikt nie pilnuje. Porozrzucane wielkie kości, które też nie powodują żadnych sprzeczek. Kto akurat złapie, to jego, a następny czeka w kolejce. Nie wiem jakim cudem ci ludzie to robią, ale należą im się ogromne pochwały.
Przed przyjazdem do fundacji byłam poinformowana o tym, że Gucio, to pies bardzo grzeczny, opanowany, inteligentny, przylepa i pięknie chodzi na smyczy. Wiedziałam też, że nie lubi koni, ale nie wychodzi przez ogrodzenie. Dojeżdżamy na miejsce, opiekunka wyprowadza nam psa, a właściwie, to pies wyprowadza ją. Idziemy do kóz, a on wspina się po ogrodzeniu i wszystko wskazuje na to, że chce te kozy zjeść. Na szczęście został ściągnięty z ogrodzenia. O żadnych pieszczotach, głaskaniu i jakimkolwiek zapoznaniu nie może być mowy, bo właśnie nadeszła kolejka Gucia i teraz to on ma kość. Nie chce nas zjeść, absolutnie! Po prostu totalnie nas olewa. Chętnie za to wita się z nami kilkanaście innych psów. Przez chwilę myślałam, że może opiekunka się pomyliła i przyprowadziła innego psa. K. patrzy na mnie podejrzliwie, bo to ja prowadziłam wszystkie rozmowy z fundacją i wiem już, że podejrzewa mnie o zatajenie pewnych informacji o psie. Odwrotu jednak nie ma, przyjechaliśmy po niego i z nim wrócimy, najwyżej będziemy musieli "troszkę" więcej z nim przepracować.
Po tym co zobaczyliśmy w fundacji, drogi do domu baliśmy się strasznie. Mieliśmy wizję psa siedzącego na kolanach kierowcy i tym podobne. Okazało się jednak, że zupełnie niepotrzebnie. Psisko zachowywało się wzorowo. Po dojechaniu do domu też wszystko wygląda idealnie. Jedyne co nie do końca mu wychodzi, to chodzenie na smyczy, ale to naprawdę drobiazg, który wypracujemy. Poza tym jest niesamowicie kochany i opanowany. Dogaduje się ze wszystkimi psami, jest przeuroczy i nie odstępuje nas na krok. Nawet niemowlę płaczące jak opętane nie robi na nim żadnego wrażenia. Za to kiedy nie płacze, to chętnie podchodzi do małej i delikatnie się wita. To pies stworzony dla nas. Jesteśmy nim naprawdę zachwyceni.
Musimy go tylko trochę podtuczyć, bo to totalny szkielet, ale w fundacji był krótko, więc nie zdążył przytyć. U nas też łatwo nie będzie, bo to typowy niejadek. Nie chce ani mięsa, ani suchej karmy. Naprawdę chętnie zjada tylko... suchy chleb...
maluda No to super🙂

Kurczak CIeszę sie, że trafiliście na fajną fundację, powodzenia w pracy i wychowaniu🙂 Co do jedzenia to właśnie myt też mamy 'problem'. Dex lunbi wlasciwie tylko suchą karmę... nie chce jeść surowego mięsa... nie chce warzyw, pasztet czaasem mu wcisnę jako nagrodę, za parówką też nie przepada, no jeszcze ser żółty jest zjadliwy i suchy cheb właśnie. Cięzkie to w nauce bo mało jest extra rzeczy, za które dałby się pokroić jesli chodzi o jedzenie a nagradzanie tylko suchym jest dosc monotonne..

My wróciliśmy od weta i faktycznie ma lekki stan zapalny w obu uszach, nie ma jakiejś tragedii ale dostaliśmy trochę mocniejszy płyn niż te służące do profilaktycznego czyszczenia. Poza tym został zważony i waży już 9,5 kg.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
13 lipca 2015 11:25
Magdzior, Gucio przysmaki, parówki itd. lubi bardzo, problem jest z samym normalnym jedzeniem. Wczoraj kupiliśmy mu jakieś najtańsze puszki (w niedzielę nie ma szans, żeby kupić u nas coś lepszego) i jakoś zjadł, ale dopiero z makaronem i polane tłuszczem, który został mi po pieczeniu kurczaka... No nie jest to najlepsza dieta... Jakoś musimy go przekonać do jedzenia.
abre   tulibudibu
13 lipca 2015 11:34
Kurczak, spróbuj kupić olej z łososia. Moje psy uwielbiają. Smakuje im też sucha karma zmieszana z mlekiem (tylko że my w domu używamy na co dzień bezlaktozowego, więc tylko takie zdarza mi się wlewać do psich misek). Skoro to pies z odzysku to znaczy, że prawdopodobnie jadł głównie śmieci. Dla mojego przybłędy nie było lepszego dania nad rybę z puszki. Spróbuj, może jemu też podpasuje zmieszanie takiej rybki z karmą. Po jakimś czasie będzie można stopniowo wycofywać tego typu dodatki.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
13 lipca 2015 11:40
abre, wydaje mi się, że ani olej, ani ryba nie pomogą, bo suchą karmę dostał właśnie rybną i śmierdzącą rybą naprawdę mocno. Melko bezlaktozowe nie będzie powodowało biegunek? Z normalnym wolę nie próbować, tym bardziej, że biegunki najmniej nam są potrzebne.
Kurczak a gotowane próbowaliście? Moja na początku też była niejadkiem, karmy suchej w ogóle nie chciała tknąć tylko zeby jej gotować. Gotowanie ograniczałam i podawałam jej co drugi dzień naprzemian z suchą karmą zalaną rosołkiem z poprzedniego dnia. Taki wywar z mięsa i warzyw wchłaniała dosłownie w sekundę obojętnie czy z karmą czy nie :P. Potem zamieniłam to na wodę tylko karma musiała swoje postać żeby przeszło zapachem a teraz wcina samą karmę bez problemu.
abre   tulibudibu
13 lipca 2015 11:49
Kurczak, moim zdaniem karma, choćby nie wiem jak śmierdząca rybą nie będzie tak atrakcyjna jak olej lub puszka. Ja bym spróbowała - jak nie zeżre to zawsze taką puszkę można dokończyć samodzielnie 😉

Mleko bezlaktozowe nie zawiera laktozy, która jest właśnie przyczyną biegunek. Tylko że jest drogie. Kosztuje 7-8 zł za litr. U nas psy dostają resztki z kartonu, nie poimy ich nim na co dzień. Ale suka na sam widok kartonika chodzi na dwóch łapach.
A jak już jesteśmy przy karmieniu- ostatnio Fidowi zmatowiała sierść, jest na suchej karmie Acana Sport&Agility- co naturalnego mogę mu podawać? Zawsze miał ładną i błyszczącą sierść, więc nie mialam z tym problemu i nie jestem w temacie, będę wdzięczna za sprawdzone wskazówki  🙂
Olej z łososia i algi - po algach mojej suce sierść zaczęła się niesamowicie błyszczeć.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
13 lipca 2015 15:08
Dziękuję za rady. Będziemy próbować 🙂 Coś w końcu musi mu zasmakować.
Kurczak cieszę się razem z Tobą, bo wygląda na to, że znalazłaś wreszcie psa, którego tak długo szukałaś. I ma on przed sobą naprawdę ciekawą przyszłość, co widać po zdjęciach.
cervus około tydzień czekania na odpowiedź.
Karma niskobiałkowa dla psa... jakieś sugestie ?  :kwiatek:

Roksanie wyszedł trochę podwyższony mocznik, raczej kwestia suchej karmy i za małej ilości wody (kreatynina w normie), no ale sprawdzić trzeba. Dwa razy dziennie kroplówki, w sobotę powtórka 🙂 mam nadzieję, że jej przejdzie, w końcu wisi nad nami ten zabieg...

Kroplówki robię w domu, ale zapomniałam zapytać - czy tak jak u kotów 45-60min to dobry czas trwania kroplówki ?
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
13 lipca 2015 19:05
kolebka, Bułce ostatnio kroplówke spuszczali najszybszym biegiem.. w 20 minut ?
Mnie przestrzegali przed najszybszym biegiem :P więc może dlatego taki dluższy czas ?
to zależy od wielu czynników. Nasz staruszek musiał dostawać kroplówki, ale miał niewydolność serca-szybkie podanie zabiłoby go. Lepiej dopytać 🙂
kolebka, dozylnie? Ile ml podajesz?
Dożylnie, 2 razy dziennie 500ml. Dzisiaj zapobiegawczo 60min, jutro rano podjadę do weta i zapytam 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się