Wymagania względem właścicieli stajni

ktosia,
Powtórzę - z wypowiedzi wynika, że od specjalizacji stajni nie ma ucieczki. Dla profesjonalnej roboty skokowej nie ma miejsca tam, gdzie każą sprzątać drągi - no chyba, że się dysponuje całymi dniami (choć to nadal niewygodne), danym obszarem.
Ciekawe, że skoczek się ze skoczkiem dogada zawsze  😀 Pewnie dlatego, że każdy ma podobny kręgosłup i wie ile ważą drągi.


haha, nie wiem na podstawie czego wnioskujesz że jestem ujeżdżeniowcem xD... To cię oświecę: w życiu startowałam w 3 zawodach  ujeżdżeniowych  😁  Jestem skoczkiem z krwi i kości, ale często trenuję bez przeszkód  i wiem jak mogą być denerwujące na placu, dlatego szanuję osoby nie skaczące i po sobie sprzątam żeby kręgosłupa nie nadwyrężali ujeżdżeniowcy którym stojaki nie są do niczego  potrzebne....
ktosia, tez często trenuję bez przeszkód - jak chyba każdy skoczek (wkkwista  tym bardziej) i nadal NIE WIEM jak denerwujące mogą być na placu  🙄
ash, z twojego wpisu wynikało, że TOBIE jest źle w twojej stajni  😀iabeł:
W związku z tym przestałam cokolwiek rozumieć: zawadzają przeszkody, czy nie? Skoro u was nie ma problemu?
Chyba nie miałaś intencji "porządkowania" sytuacji na cudzych placach/halach? szczególnie z powodu lonżowania TWOICH koni?
ash   Sukces jest koloru blond....
13 kwietnia 2011 18:44
halo, napisałam dokładnie w kilku postach wyżej że u nas nie ma w tej kwestii problemu, bo wszystko jest zawarte w regulaminie. Skoczkowie sprzątają po sobie przeszkody i tyle. Napisałam, również że się z tego cieszę, bo nie wyobrażam sobie jak miałaby wyglądać jazda kilku osób na hali + lonżowany koń. Nigdzie nie napisałam, że jest mi źle w tej stajni. Jak w każdej są wady, ale bez przesady.
ash, faktycznie - napisałaś, że u was "na szczęście" jest regulamin. Oraz - że jak u licha miałabyś lonżować konia na placu gdy inni jeżdżą i jeszcze stoją przeszkody???
W takim razie u was w stajni są warunki dla lonżujących. Nie najlepsze - ale są. Natomiast nie ma dla skoczków i średnie bardzo dla jeżdżących "płaskie". Widocznie taki jest profil pensjonariuszy - wystarcza im średnia sytuacja, kompromis (kompromis jest wtedy, kiedy nikt do końca nie jest zadowolony). Fajnie, że jesteście zadowoleni 🙂
W profesjonalnej stajni jednak są lonżowniki. Kryte - albo nie. Ale być muszą. Jeśli nie ma, jeśli konie są lonżowane w czasie jazdy w na tym samym obszarze - stajnia traci -1000 do profesjonalizmu  😎
A życie sobie  🙂
Na szczęście - to można sobie (w pewnym zakresie) wybierać stajnie - co pasuje, a co - nie.

Inny temat - co do trenerów. Spotkałam się kiedyś z żądaniem opłat od trenerów na rzecz właścicieli. Tej stajni już od kilku lat nie ma  😎 Jest to gdzieś praktykowane? Bo zabranianie treningów komukolwiek oprócz właścicieli (osób przez nich wybranych/zaprzyjaźnionych) jest praktykowane powszechnie. Myślicie, że za kilka lat nadal będzie sobie można zapraszać trenera "z zewnątrz"?
Bo zabranianie treningów komukolwiek oprócz właścicieli (osób przez nich wybranych/zaprzyjaźnionych) jest praktykowane powszechnie.
Serio masz taką obserwację? Bo ja się spotkałam z jedną jedyna stajnią, gdzie oficjalnie tak jest. Tym niemniej i tam możliwe są drobniuteńkie odstępstwa.
paa, Wawa to nie jest cała Polska, w Wawie i okolicy jest jakoś... swobodniej? Więcej stajni - większy wybór?
Nie opieram swoich wniosków jedynie na obserwacji sytuacji warszawskiej, no ale ok.
Przyszłość jest moim zdaniem raczej w stajniach otwartych, nawet jeśli będą specjalistyczne. Po prostu jeźdźcy są coraz bardziej świadomi i żądni wiedzy i bedą chcieli korzystać z pomocy różnych szkoleniowców. 
Dobra ale chyba trzeba rozgraniczyc 2 sprawy. Nie wyobrażam sobie sprzątać przeszkód z dużego placu. Dla mnie byłoby to niewykonalne, i chyba bym musiała się na dresiarstwo przerzucić całkowicie. Nie dość że nie wiem czy fizycznie bym dała radę, a na pewno czasowo nie byłoby takiej opcji.

Co do małego czworoboku, sory ale nie widzę różnicy czy ja będę zapierdzielać z drągami w te i we wte, czy osoba która akurat potrzebuje schowa sobie te 6 stojaków i pare drągów. Bo nie rozumiem czmu plac hala "dobra" jest jak jest pusta, a "zła" jak stoją jakieś drągi.

Nie wiem, Hipodrom Sopot jakoś funkcjonuje normalnie, przeszkody stoją, skaczący, dresiarze, rekreacja sobie radzi. U nas też nie ma problemu. A hala 20x40.
Eee?? A od kiedy w Sopocie jest hala 20x40? Chyba macie też drugą 😉. Ja niezmiennie pytam - a jakby tak ujeżdżeniowcy wystawiali sobie pełny czworobok (jak ktoś nie składał to nie wie ile to płotków i jakie ciężkie) i tak sobie zostawiali? Miłoby było?

Też się zgadzam,że profilowanie stajni jest nieuchronne, ale sądzę, że najpierw ogarnie Wawę i okolice, bo w reszcie kraju to jeszcze ani ten poziom ani kasa.
Powiem tak: w większości stajni jest ujeżdżalnia i hala lub dwie ujeżdżalnie. Sądzę że dobrym pomysłem i pójściem na kompromis byłoby pozwalanie na zostawianie przeszkód na jednym placu a na drugim nakaz sprzątania lub jeżeli nie mamy do czynienia z halą całkowity zakaz skakania.
Co wy na to?
Bo  w sumie na dużym placu przeszkody nie przeszkadzają jakoś bardzo, a jeżeli jakaś ktosia ma fanaberię by pojeździć sobie czworobok zawsze może pójść np. na halę na której nie ma rozstawionych przeszkód. Oczywiście na hali też można skakać ale w przeciwieństwie do maneżu trzeba posprzątać.
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
13 kwietnia 2011 22:31
U nas w sezonie letnim jest osobny plac skokowy i czworobok. W zimie zapisuje się treningi na tablicy, a jak się wyciągnie drągi to trzeba je potem schować. Jakoś nikt z tym problemów nie ma. Hala codziennie jest bronowana, także i tak drągi znieść trzeba, poza tym jeszcze nie mamy lonżownika, tak więc na hali też się lonżuje. A przeszkody i lonża to już mało ciekawy pomysł.
Można rozwiązać sytuację jak w pewnym przypadku: hala miała "przewagę ujeżdżeniowców" i konieczność sprzątania (i ograniczenia czasowe) utrudniała treningi? To osoba zainteresowana "postawiła sobie" drugą halę <tadam> nie taką ładną <buu>, prostokątną i namiotową, no ale...
Czyli - wystarczy chcieć <szczerzy zęby w groteskowym rechocie>
Eee?? A od kiedy w Sopocie jest hala 20x40? Chyba macie też drugą 😉. Ja niezmiennie pytam - a jakby tak ujeżdżeniowcy wystawiali sobie pełny czworobok (jak ktoś nie składał to nie wie ile to płotków i jakie ciężkie) i tak sobie zostawiali? Miłoby było?

Też się zgadzam,że profilowanie stajni jest nieuchronne, ale sądzę, że najpierw ogarnie Wawę i okolice, bo w reszcie kraju to jeszcze ani ten poziom ani kasa.


dlatego napisałam ze trzeba rozgraniczyć sytuacje gdzie mamy małą i dużą hale. W Sopocie przeszkody stoją WSZĘDZIE na całej hali. I jakoś ludzie żyją.
dla mnie byłoby to normalne 😉 Zdjąć sobie jedną/2 ściany płotków i literki i położyć z boku. Jakby inny dresiarz chciał znowu jeździć to by sobie naprawił.
To jest po prostu normalne. Ja też czasem biorę ujeżdżeniówkę na jazdę i muszę sobie zrobić miejsce. Przestawiam stojaki (wystarczy generalnie przestawić 2 stojaki i kilka drągów żeby mieć jedną ścianę pustą. Tylko ze po jeździe tego nie ustawiam z powrotem na miejsce. Jak ktoś wróci i będzie chciał to sobie naprawi.
U nas na szczęście nie ma zasady 'jak sobie ktoś chce to niech sobie naprawi' 😁 Są zostawione proste, przekątne, teraz stoją chyba ze 2, 3 przeszkody na środku placu, i zebrane stojaki na środku hali. Ja nie mam czasu przyjeżdżać i zaczynać od sprzątania, więc jak sobie skoczki hopsają, to muszą niestety sobie porozkładać kombinacje a potem to po sobie posprzątać 😉 I jakoś nie ma spięć i afer.

Oddzielny plac skokowy i czworobok, to byłoby marzenie 😉 Jednak u nas jest miks osób i każdy żyje, trenuje siebie i konie i jest fajnie 🙂

Co do grafiku skoków, to chyba ma to ręce i nogi jak jest dużo pensjonariuszy i jesteśmy na zasadzie mijania się z kurtuazyjnym 'cześć' lub 'dzień dobry'. U nas skacze kilka osób, kilka umawia sobie płaskie treningi i da się dowiedzieć KIEDY 😉 Oczywiście, gdyby stało nas ze 30 osób, to by już to tak sprawnie nie działało. Problem jest właściwie tylko sezon halowy, kiedy faktycznie trening skokowy i ujeżdżeniowy w tym samym momencie byłby trudny do pogodzenia 😉 A tak, to rozłazimy się jakoś między halę a plac na zewnątrz.

Wszystko zależy od kultury i poziomu pensjonariuszy tak naprawdę.
a ja czytam już druga stronę i odchodzicie od tematu ,
wymagania względem właścicieli stajni , a wy piszecie jak się dogadywac między sobą (skokowcy-ujeżdżeniowcy)
A nie widzisz analogii między wymaganiami od właścicieli, żeby mieli dwa place po jednym dla skokowców i ujezdżeniowców a rozomową o tym, że można to w jakiś sposób obejść i się dogadać z innymi (skoro nie każda stajnia ma możliwość wydzielenia takich dwóch placów)? Nie jest to napisane wprost, ale chyba inteligentny człowiek potrafi wyjść odrobinę poza surowy tekst..
zen nikogo nieobrażam więc wypraszam sobie ten ton
Przeczytałam poprzednie dwie strony i wniosek jest taki, że w stajni gdzie stoję jest chyba "nienormalnie" - w stosunku do tego co piszecie. U mnie stajnia ukierunkowana jest na skoki, to fakt, aczkolwiek są pojedyncze przypadki dresażystów.

I uwaga - każdy sobie wyciąga drągi i ustawia parkur jak mu się podoba, a jeśli ktoś chce coś pozmieniać, to sobie przestawia już pod siebie. Nikomu przeszkody na hali nie przeszkadzają do tego stopnia żeby je chować - a jeśli tak - to je sobie sprząta według uznania. Chowanie stojaków i drągów po treningu byłoby syzyfową pracą - po co mam sprzątać, skoro za moment ktoś to będzie musiał wyciągnąć?  👀  Hala jest codziennie podlana i wyrównana (analogicznie jest w przypadku placu).
Wygląda na to że w naszej stajni jesteśmy rozpuszczeni okropnie - bo na porównanie przeszkód do kupy włos zjeżył mi się na głowie  😁
Ja nie mam czasu przyjeżdżać i zaczynać od sprzątania


To ja się chyba powinnam cieszyć ze nie mamy w stajni typowych dresiarzy. Bo jak widać oni czasu na sprzątanie nie mają a skaczący to już muszą znaleźć czas. Ba nawet i przed i po żeby to ogarnąć 😉

Gosic jak widać ja też jestem rozpuszczona  😁 Gdybym musiała codziennie z drągami latać to bym się po prostu z takiej stajni wyniosła.
Najlepszym rozwiązaniem jest ustalenie dni bez drągów i tyle. Wtedy można sobie normalnie wszystko zaplanować. Serdecznie współczują skaczącym którzy muszą każdego dnia latać z drągami i stojakami.
,
powiem szczerze ,trzymam u siebie pare koni pensjonatowych ale....nie muszę ich miec. Poprostu lubię i już.
A gdy mam kłopoty (a kłopoty mam z jedną z rokapryszonych dziewczynek) to mówię - do widzenia. W umowie którą podpisałam , mam jedno miesieczny termin wypowiedzenia wiec ..staram sie nie steresowac. Finał- zazwyczj jest taki ,że rodzice owej panienki przepraszają, dziewczynka na chwilę sie poprawia i.. gdy znó jest kłopot histora sie powtarza.Gdy naprawdę nie wytrzymam z kaprysami, nieładem itp to zwyczajnie zrezygnuje. Ja mam ten komfort ,że to co robię traktuję jako hobby. Ja ani moje konie z tego nie żyjemy.
Takie " hobbowe " podejście to zdrowe podejście  😉 Ja miałam do czynienia z pasożytami na pieniądze, a to bardzo psuło kontakty.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
14 kwietnia 2011 10:29
Ja miałam do czynienia z pasożytami na pieniądze, a to bardzo psuło kontakty.

ale że co? włacciele stajni ustawicznie cenę podnosili?
majek   zwykle sobie żartuję
14 kwietnia 2011 10:30
Jak miałam przyjemność stać z koniem w pensjonacie była umowa, że za szkody, które wyrządzi koń ja odpowiadam. Efekt: codziennie naprawiałam padok mojego konia (i kilku innych) bo właściciel nie był w stanie zagwarantować czegoś, co by nie rozpadło się od jednego podrapania się zadkiem.  Były stare żerdzie na rozchwianych palikach.

Autentycznie codziennie robiłam przebieżkę z gwoździami i naprawiałam padok, bo wiedziałam, że jak nie naprawię, to zwierzaki nie wyjdą na dwór.
Ja miałam do czynienia z pasożytami na pieniądze, a to bardzo psuło kontakty.

ale że co? włacciele stajni ustawicznie cenę podnosili?


podnieśli cenę, a poza tym odnoszono się do pensjonariuszy na podstawie tego ile ma koni w pensjonacie ( tzn z kogo ma większe dochody ), i poza tym każda Głupia pomoc, była uwarunkowana pieniędzmi. O głupich 10 zł nie dano zapomnieć. I była również bardzo nie przyjemna sytuacja...
Zanim ktoś mnie zlinczuje, podkreślam, nie uważam, że gwarancja transportu koni jest obowiązkiem właściciela, ale jeśli się tego podejmie, wypadałoby zachować środki ostrożności.
No i zabieraliśmy któregoś razu konia na ferie. Po przesadnym upewnianiu się czy przyczepa jest sprawdzona itp. ( i 100 % gwarancji, ze strony wypożyczającego ) ruszyliśmy. W niecałej połowie drogi koło przy pełnych obrotach poszło jak długie. Przyczepą solidnie zarzuciło. Całe szczęście był jeden koń i nie odbiło się mocno od ziemi. Sytuacja była nieciekawa bo nie udostępniono nam dokumentów, które ( podobno ) gdzieś tam zostawiono...
W przeciągu 4 godzin udało się dociągnąć konia przez odcinek 30 km na miejsce. Teraz dzień następny.. Właścicielka wypisuje sms, że dopomina się o tym, że każdy dzień przetrzymania to dodatkowe 50 zł. No paranoja jakaś. Wieziono młodego konia, mogło to się skończyć tragicznie. Zagwarantowano nam użytkowość przyczepy w 100 % Pomijając fakt, że w moim zdaniem nie potrzebnie naprawiono przyczepę na swój koszt. Domyślać się chyba nie musicie, że koń już tam nie wrócił. To jeden z miliona przykładów żerowania na pieniądzach, a był stosunkowo niedawno dlatego mogłam go opisać w szczegółach.  🤔
[quote author=Tomek_J link=topic=52476.msg975780#msg975780 date=1302766713]
[quote author=Blacky]Czemu nie wymagamy od właścicieli stajni większego zaangażowania względem naszych koni?[/quote]

Cóż, prawdą jest, że wielu właścicieli stajni nie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Będę jednak "adwokatem diabła" i zwrócę uwagę na drugą stronę medalu:


[/quote]

Bardzo cenna wypowiedź Tomaka_J.
Z pozycji "drugiej strony".

Istnieje jeszcze coś takiego jak "zdrowy rozsądek".
Ja jako pensjonariusz (a jestem już z koniem w trzeciej stajni w mojej karierze posiadaczki "od ponad 10 lat"😉 Zauważyłam, że dobre relacje z właścicielem stajni udaje mi się utrzymać, jeżeli:
1) w terminie reguluję należności (bo wiem, że liczy on na moje pieniądze w określonym czasie, bo ma ustawione plany wydatkowe). Jeżeli nie zapłacę w ustalonym terminie - zawsze go o tym informuję i przepraszam,
2) szanuję jego prywatność, tzn nie wpraszam się z moimi znajomymi do stajni, jeżeli chcę zrobić "imprezę" - informuję go wcześniej o tym i oczekuję zgody ...
3) wymagam tego, na co się wzajemnie umówiliśmy - o resztę "ponad" proszę i staram się zaproponować sposób w jaki mógłby mi pomóc aby moje oczekiwania "ponad" zaspokoić,
4) szanuję pracę i czas właściciela/ jego pracowników. Zawsze staram się pozostawić po sobie miejsce w takim stanie, w jakim chciałabym go zastać. Dotyczy to sprzętu, kup, wszelakich innych "śmieci". Oczywiście że są różne sytuacje i niekiedy nie mam czasu posprzątać lub coś mi się zapomni .... ale to zawsze są wyjątki, i nie mam wtedy żadnych problemów z poproszeniem pracownika/ właściciela o sprzątniecie,
5) jeżeli cokolwiek stawiam na ujeżdżalni dla siebie samej - zawsze po sobie sprzątam.

Jak dotąd nie miałam większych problemów w kontaktach z właścicielami ( a byli różni ) i zmieniałam stajnie tylko dlatego, że oferta/ cena danej stajni mi nie pasowała a znajdowałam bardziej korzystną.



,
[quote author=Tomek_J link=topic=52476.msg975780#msg975780 date=1302766713]
Po czwarte:  A przy okazji: niektórzy właściciele koni uważają, że to oni najlepiej wiedzą, co ich zwierzętom potrzeba i podejmują błędne decyzje nt. żywienia, padokowania, derkowania, czy podawania preparatów - naprawdę nie wyobrażam sobie spełniania każdego "widzimisię" takich mądrusiów i np. derkowania zdrowego i nie strzyżonego konia na wybiegu nie dlatego, że jest taka potrzeba, lecz tylko dlatego, że właściciel tak chce, bo konisiowie ładnie w różowiusim kolorku.
[/quote]

Dlla mnie takie podejście właściciela pensjonatu jest do przyjęcia. Jeżeli klient chce, żeby jego koń jadł tonę witamin, kupowanych przez niego i nie obciążających w żaden sposób właściciela albo jeżeli zakładanie derek nie jest oddzielnie płatne, to ja nie widzę problemu, żeby te witaminy podawać i zakładać derki na nieogolonego konia. To,  co robie ze swoim koniem i jakie suplementy mu podaję, nie nie powinno interesować i być oceniane przez właściciela pensjonatu. I takie teksty, że pensjonariusze "podejmują błedne decyzje" są wg mnie nie do przyjęcia
.
I takie teksty, że pensjonariusze "podejmują błedne decyzje" są wg mnie nie do przyjęcia


10 lat temu w pewnej stajni... pewien Pan świeżo upieczony właściciel konia, zażyczył sobie odpasanie gniecionym owsem, bo tak koń był karmiony przez poprzednika. Ponieważ pensjonat nie dysponował gniotownikiem nafutrowano kilkanaście worów owsa gdzieś tam i przez jakiś tydzień czy dwa odkarmiano kobyłę tym gnieciuchem. W między czasie, Pan właściciel wpadał do konika i pakował w niego różne cudeńka jakie akurat mu się nawinęły: buraki czerwone, pastewne, i coś tam jeszcze. Zero reakcji na uwagi, że gnieciuch ma być świeży ani. W efekcie eksperymentu koń zakolkował, na szczęście udało się ściągnąć weta w miarę szybko i konika postawiliśmy na nogi. A Pan właściciel, nawet dziękuję nie powiedział.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się