Wymagania względem właścicieli stajni

Po przeczytaniu postów, a mam pensjonat już dość długo, mogę powiedzieć, że zgodne korzystanie z obiektu przez wszystkich pensjonariuszy i przeze mnie to sztuka kompromisu obu stron, nie uważam jak kolega, ze pensjonariusz musi mnie prosić o wszystko, bo moje gospodarskie oko widzi to i owo i bez dodatkowej opłaty to zrobię, poświęcam na pensjonat cały swój czas i z obserwacji zauważyłam , ze problemy występują często tam, gdzie właściciel stajni ma inne źródło dochodu i chce mieć wszystko szybko i tzw. święty spokój, a to gospodarstwo i tak się nie da, bo niezadowolenie rośnie i powstają konflikty, może łatwo mi się pisze, bo mam konie w pensjonacie już po 15 lat i jakoś działamy, co do postojowego, to biorę kaucję, inny sposób podaję Faza, firmy windykacyjne działają bardzo ochoczo, ja mam jeszcze m.in. zapis użytkowania konia, a że chętnych jest sporo koń zarabia i ma ruch; wymagam bezwzględnego porządku na obiekcie, o dziwo to się sprawdza, pensjonariusze  wolą zastać porządek więc tego pilnują,  nie wtrącam się do sposobu postępowania z końmi np. kiedy wolno założyć derkę, bo uważam, że nawet koń niegolony ma prawo ją w chłodne dni mieć, jeśli ktoś pisze, że ma prawo jako właściciel decydować, to uważam, ze problem leży, żeby ją poprawić jak koń wraca z padoku, albo założyć po padoku, czyli krótko mówiąc z lenistwa, uważam, że ja my szanujemy pensjonariuszy tak oni nas, więc nie spodziewajmy się że jak jesteśmy tylko roszczeniowi to nas będą kochać, co do żywienia to obserwuję dodatki, które koń dostaje od właściciela i czasami sugeruję, że praca, którą wykonuje koń nie wymaga takiego nakładu energii, zazwyczaj to działa, reasumując : pensjonat to praca, jeśli się ja lubi i jest naszym życiem to i ułożenie wspólnych relacji z pensjonariuszami jakoś idzie, bo oni doceniają zaangażowanie i można wiele ustaleń utworzyć przed wstawieniem konia do pensjonatu, natomiast jak się pensjonariuszy traktuje jak zło konieczne, bo maja płacić postojowe, siedzieć cicho, a swoje konie się i tak lepiej karmi, to proponuję zamknąć pensjonat, mam już trochę lat, ale Pana Tomka nie chciałabym spotkać nigdy w życiu, jeśli komuś się chce zrobić tyle rzeczy jak to nazwał dupochronów, a nie chce się opiekować koniem do czasu, aż się wyjaśni dlaczego pensjonariusz nie płaci, to nie mówmy o dobru konia i gospodarskim podejściu,  Pozdrawiam.
mocca :kwiatek:
,
Tomku_J jak najbardziej masz rację w kwestiach formalnych, dotyczących załatwienia spraw finansowych. To co robisz jest technicznie ok, rozumiem cytaty z Sapkowskiego, że świata nie zbawisz i że musisz jakoś ograniczyć swoją odpowiedzialność za otaczającą Cię rzeczywistość jednak nie rozumiem, w aspekcie tego co pisałeś o codziennym postępowaniu w Twoim pensjonacie, po co te wszystkie oburzenia że koń niegolony nie może derkowany, że nie wyobrażasz sobie że dany koń nie chodzi na padok itd, itp. bo to niby krzywdzi to zwierzę, jeśli w sytuacji braku zapłaty za danego konia, tak łatwo potrafisz wystawić tego konia pod Urząd Miasta, co jest dla tego konia traumą niezwykłą. Niech sobie pensjonariusze nie wypuszczają konia, niech sobie go derkują nawet jeśli niegolony, niech mają inne fanaberie tylko niech płacą co miesiąc, to powinno być w kręgu Twoich zainteresowań, czyż nie? Po co dorabiasz filozofię do dobrostanu zwierząt w Twoim pensjonacie, jak jednocześnie jesteś w imię prawa, skłonny danego konia skrzywdzić w rozumieniu dobrostanu tego konia? 

A tak ogólnie, wszystkie sprawy związane z pensjonatem, pieniędzmi, ludźmi są sprawami bardzo i to bardzo trudnymi, nie ma na to dobrej recepty. Zawsze jest problem jak ustawić relacje pensjonariusz-właściciel aby każdy był zadowolony, wszystkim się nie wygodzi (czy to włascicielowi czy pensjonariuszowi) ale można sporządzić jakiś kodeks zachowań na obiekcie, regulamin bezwzględnie obowiązujący (dwie strony) wg którego rozstrzygamy wszystkie sprawy. Trzeba jednak zachować też jakiś zdrowy rozsądek w konstruowaniu swoich żądań i wymagań. Jeśli mamy jakieś negatywne doświadczenia i czegoś nie akceptujemy to musimy o tym poinformować drugą stronę, bo to są potencjalne źródła konfliktu. Poza tym posiadanie pensjonatu to sprawa dla osób które lubią zwierzęta i lubią ludzi, jeśli ktoś nie lubi pracy z ludźmi to lepiej niech się za to nie bierze bo o konflikt nawet o bzdurne sprawy wtedy nietrudno.
adriena-twoje ostatnie zdanie swiadczy o tym ze nie mialas do czynienia z osoba, ktora porzucila konia i nie zamierza ani tego wyjasniac ani tym bardziej uregulowac dlug i zabrac swoje zwierze.

Mozna byc dobrym, i miesiacami czekac az laskawie ktos zadzwoni i nawiaze jakakolwiek rozmowe.. moze sie to ciagnac latami nawet.. i co? co dalej ze zwierzeciem, ktore oprocz tego ze trzeba zywic, to szczepic, rozczyszczyc, leczyc gdy cos sie dzieje...

no i nawiazujac do Twojego toku myslenia, wlasciciel stajni pownien miec zabezpieczenie na koncie siegajace kilkunastu tysiecy zl rocznie, na pokrywanie ewentualnych zaniedban ze strony wlasciciela konia.. bo takich nieplacacych moze byc wiecej...

zdajecie sobie sprawe z tego, ze o stajni gdzie wlasciciel nie upomina sie o nalezne mu pieniadze- rozejdzie sie wiesc poczta pantpflowa- ze on dobry, ze dba o konie i moze sobie poczekac na kase rok- to konie z calej Polski beda ciagnely sznurem... bo wiele osob ma przejsciowe badz dlugotrwale problemy finansowe i wcale nie kazdy potrafi normalnie o tym rozmawiac.

heh ja nie przyjmuje koni w pensjonat- zbyt duzo mnie to kosztowalo.. pieniedzy. Wole je wydac na wlasne konie.
Nie miałam bo nie mam pensjonatu, jestem po drugiej stronie "barykady" i zawsze płacę swoje rachunki. Jednak uważam że to jest działalność wysokiego ryzyka i jeśli ktoś nie ma do tego cierpliwości i dystansu to lepiej żeby się za to nie brał, bo to się źle skończy. Niestety trzeba mieć dużo cierpliwości do ludzi, jeśli chce się z nimi pracować i w takich sytuacjach to się przydaje. Oprócz tego co pisałam to niestety trzeba mieć też jakiś zapas gotówki, żeby nie zostać położonym na łopatki i robi się wtedy duży problem ale to nie tylko dotyczy dzialalności pensjonatowej, bo każda działalność jaką prowadzimy może mieć podobny scenariusz i w sytuacji braku zapłaty może spowodować frustrację i problemy.

Posiadanie pensjonatu to bardzo newralgiczna działalność, łącząca wiele aspektów, gdzie trzeba wykazywać się dużą elastycznością, w wielu obszarach, a w tym wszystkim jest koń i jak coś się dzieje nie tak, czy to po stronie włąściciela konia, czy po stronie własciciela pensjonatu, to zawsze odbija się to przede wszystkim na koniu. Zanim podejmiemy się takiej działalności to trzeba poważnie się zastanowić czy aby jesteśmy w stanie podołać wszystkim tym problemom, czy to nie ponad nasze siły i nerwy i środki?
Mój kontekst wypowiedzi to po pierwsze kwestia stawiania wymagań i pewnych zachowań w określonych sytuacjach które w wypowiedziach Tomka są sprzeczne z punktu widzenia dobra konia i ogólna dywagacja nt. czy każdy powinien prowadzić pensjonat. Uważam że zawsze można coś zrobić, czy to z pozycji pensjonariusza - zmienić stajnię, gdy coś jest ponad nasze psychiczne siły i naszą cierpliwość, albo z pozycji właściciela - zastosowanie zabezpieczeń na okoliczność zaległości w płatnościach, lub już w kwestii odzyskania zaległych płatności. Oczywiście że nie uzyskamy tego od razu, tu i teraz, jak zrobimy awanturę, tupniemy nogą, postraszymy takiego egzemplarza, jednak jeśli uruchomimy wszystkie opcje to odzyskamy przynajmniej część pieniędzy.
,
Dziś pobiję rekord swoich wpisów, wole czytać, ale nie ukrywam, że stajnia to moja duma, zwyczajnie lubię to co robię.
Właściciel stajni pracuje na swoją opinię, a powyższa napędza popyt na dane miejsce, mam bardzo obszerne zielone pastwiska, wszystkie solidnie ogrodzone, wykorzystano m.in. podkłady kolejowe, są padoki dla ogierów, ze specjalnym zabezpieczeniem, wyższym ogrodzeniem, boksy są obszerne, bobki wybierane 2 razy dziennie, jest ciepła woda na myjce na żetony, przy siodlarni jest tzw.pokój socjalny, gdzie pensjonariusze mogą zrobić sobie herbatę, czy siąść i pogadać, halę mam namiotową stałą- na kredycie, to pensjonariusze zgodzili się na podwyższenie ceny pensjonatu o kwotę raty, która się rozkłada na wszystkich, by mieć halę, konie na padok są prowadzone i wyglądają jak balerony, cały obiekt nie jest wykończony drogo, raczej praktycznie, nie mamy karuzeli, solarium, a pomimo to stoją konie sportowe, najkrótszy pensjonat u mnie to 3 lata, a w kolejce stoją inni, nie zawsze tak było, przewijali się różni ludzie, na szczęście to o czym pisze Złota, czyli opinia poszły w świat, ale na nią pracowaliśmy wszyscy, nie musimy się kochać, ale musimy się szanować, ja żyję z pensjonariuszy, w zamian dając im to co zostało uzgodnione, nie traktuję stajni jak prywatnej piaskownicy, teraz będzie tak, a za chwile tak bo mam jako właścicielka takie widzimisię, ludzie muszą czuć się swobodnie, przyjeżdżają po pracy, czy sami, czy z dziećmi i chcą mieć spokój i mają, bo nie widzę nic nadzwyczajnego, żeby rano zdjąć owijki konia po treningu, czy umyć glinkę, bo znaczy, to m.in. sprawia, że nie ma się kłopotów z płatnościami, bo ludzie  cenią sobie to co dostają i miejsce.
Udowadnianie sobie, która strona jest od której zależna, czy ważniejsza prowadzi tylko do konfliktów, obie strony są dla siebie. Pozdrawiam.
Mocca kurcze gdzie masz tą stajnie  🙇 ja się dopisuję do kolejki  :kwiatek:
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
16 kwietnia 2011 18:21
mocca gratuluję takiego pensjonatu. Nie wiem w którym rejonie Polski stajnię masz, ale w naszym rejonie - na śląsku - właśnie taką opinię: fajnej stajni, z fajnymi ludźmi i świetną atmosferą ma stajnia Tomka_J.

Choć sama pensjonatu nie prowadzę, to mam koleżankę, która prowadzi w Austrii stajnię na prawie 70 koni, w tym pensjonatowych ma ponad 60. Wiem, że podpisałaby się pod tym co pisze Tomek rękami i nogami. Gdy zaczynała "robić w tym biznesie" też usiłowała być miła i sympatyczna dla wszystkich, ale dostała kilka razy w d$#@ i szybko się nauczyła, że tak się nie da prowadzić interesu.

Zaczęła wyznawać zasadę: "U mnie w stajni jest tak i tak, a jak się nie podoba, to są w okolicy inne stajnie."

Dba o konie i sama stosuje się do wyznaczonych przez siebie zasad, ale nie leci na każde pierdnięcie pensjonariuszy i wymaga, aby pensjonariusze stosowali się do zasad także, a każdy z nich dostaje to za co płaci i to co ma zagwarantowane w umowie.

Wyobrażacie sobie stosowania się przez nią do widzimisię każdego z 60 pensjonariuszy. Toż miałaby niezły cyrk, a nie stajnię.
To wszystko tak naprawdę zależy od właściciela 😉 Ja rozumiem ze nie można spełniać każdego widzi mi się właściciela, ale jak kilka osób się na coś skarży czy prosi to wypadałoby się zainteresować.

Ja mam idealny przykład stajni z mega potencjałem a z upartym właścicielem. Prośby o poszerzenie placu są ignorowane od chyba 2 lat, tak samo jak o bronowanie czy wałowanie tego placu. Droga ne jedno z pastwisk ma na koncie okulawienie już niejednego konia i dalej nic się z tym nie dzieje.

Też należy wziąć pod uwagę co jest przyczyną danego "widzi mi się". Jak właściciel prosi aby koń stał na trocinach, czy siano dostawał do siatki, czy miał moczony owies należy to respektować. A nawet o to niestety ciężko ;/;/
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
16 kwietnia 2011 18:58
Aga, no pewnie, że trzeba być elastycznym, jak przy prowadzeniu każdego interesu i trzeba słuchać swoich klientów, ale przy tym nie dać sobie wejść na łeb.
Ciężki kawałek chleba.

dopisane:
W Austrii jest tak duża konkurencja jesli chodzi o pensjonaty dla koni, że gdyby ludzie nie byli zadowoleni, to mogliby odejść i to niemusieliby szukać daleko, bo w promieniu 10 km są jeszcze 3 inne stajnie.
W Polsce niestety czasami pensjonariusz pomimo, że w osobie włąściciela trafia na beton, to zacika zęby i zostaje w pensjonmacie, z którego tak naprawdę nie jest zadowolony, bo z różnych względów nie ma innej alternatywy. Konia na balkonie się nie postawi.
dempsey   fiat voluntas Tua
16 kwietnia 2011 20:30
czasem sprawiedliwości staje się zadość 😉 gdy dochodzi do zamiany miejsc (pensjonatobiorca staje się pensjonatodawcą)
Dziękuję za miłe słowa 😡, stajenka, bo tylko na 21 koni jest na Wielkopolsce, na północ, może dlatego łatwiej dojść do zgody, niż w stajni na 60, temat rzeka, ale takie przeciąganie liny nie rozwiąże sporów, więc po co?
,
dołączę się do dyskusji i przedstawię swoje zdanie:
zacznę od obowiązków pensjonariusza:
- przede wszystkim regularne, terminowe wpłaty za pensjonat
- dostosowanie się w zakresie jazd (dogadanie z innymi pensjonariuszami)-korzystanie z hali, maneżu itp.
- dostosowanie się do regulaminu danej stajni (tj, opuszczenie stajni o tej i tej godzinie, odpowiadanie za osoby, które do stajni się przywiozło jako gości)
- odpowiedzialność majątkowa za zniszczenie przez konia boksu, ogrodzenia itp
- utrzymywanie czystości- sprzątanie po koniu np. na myjce, lub w miejscu czyszczenia konia (zamiatanie brudu z kopyt, sprzątanie kup)

obowiązki właściciela stajni:
- regularne karmienie (zgodne z ustaleniami)
- podawanie wcześniej ustalonej, a nie np mniejszej ilości paszy (ewentualnie podawanie dodatków typu musli i witaminy)
- zapewnienie paszy dobrej jakości
- utrzymywanie czystości w boksie i na wybiegach
- zapewnienie koniowi bezpiecznego, ogrodzonego pastwiska, wybiegu i dotrzymywanie wcześniej ustalonych godzin padokowania
- zgłaszanie właścicielowi zauważonych ran, objawów chorobowych u konia
- zapewnienie względnie dobrego podłoża na ujeżdżalniach

i wymagania,które dotyczą obu stron:
przede wszystkim rozmowa, swobodna możliwość zgłaszania uwag, kulturalna atmosfera.
to chyba niewiele, a może jednak zbyt wiele jak na nasze polskie warunki.
- odpowiedzialność majątkowa za zniszczenie przez konia boksu, ogrodzenia itp

A jakie zdanie macie na temat tego punktu? Dla mnie, jako właściciela konia (którym teraz nie jestem), byłaby to średnio dobra opcja, bo niby czemu mam płacić za zepsucie ogrodzenia na padoku(skoro się zepsuło, to w większości przypadków znaczy, że było kiepskie).
[quote author=martynka.n link=topic=52476.msg992116#msg992116 date=1303908712]
- odpowiedzialność majątkowa za zniszczenie przez konia boksu, ogrodzenia itp


A jakie zdanie macie na temat tego punktu? Dla mnie, jako właściciela konia (którym teraz nie jestem), byłaby to średnio dobra opcja, bo niby czemu mam płacić za zepsucie ogrodzenia na padoku(skoro się zepsuło, to w większości przypadków znaczy, że było kiepskie).
[/quote]


W stajni gdzie stałam wcześniej był koń, który notorycznie "brał na klatę" ogrodzenie, zniszczył je kilkakrotnie. Został przeniesiony na inny wybieg z mocniejszym ogrodzeniem i wyłamał furtkę. Właścicielka konia pomimo próśb właściciela pensjonatu o pilnowanie konia, nie za bardzo chciał się do próśb dostosować. W takim przypadku uważam,że koszty naprawy ogrodzenia powinien ponieść właściciel konia.
No właśnie, to jest moim zdaniem strasznie "śliska" sprawa -> jak w pensjonacie są ogrodzenia zrobione z cieniutkich żerdek i powiązane sznurkiem czy przybite gwoździami tak kiepsko, że starczy jak się koń na tym oprze i już złamane to ciężko twierdzić o winie konia, że "o, jaki wredny koń, złamał ogrodzenie, płać właścicielu".... ale jak ogrodzenia są solidne, mocne i porządne, a tylko jeden koń, [jak w poście Martynki.n] jest japońskim karate kid-łamaczem betonu... no to jak nie obarczyć tym właściciela konia? Ciężka sprawa.
Są konie które notorycznie coś niszczą. Np. wchodzą do żłobu lub do poidła, albo kopią po ścianach. Jest to ryzyko właściciela stajni, ale po którymś tam urwanym poidle przez jedno zwierzę poinformowałam właścicielkę że za następne będę zmuszona ją obciążyć kosztami, bo przestaje mi się opłacać utrzymywanie jej konia. Zostało to przyjęte ze zrozumieniem.

Mam OC gospodarstwa które prowadzę i odpowiadam materialnie (często sama przed sobą) za zniszczenia dokonane przez konie będące pod moją opieką tzn. naprawy ogrodzeń, ścianek drewnianych między boksami itp. Odpowiadam również za sytuacje (oby się nie wydarzyły) jak jakiś koń ucieknie ze stajni czy padoku i narozrabia.

Nie chcę natomiast ponosić kosztów szkód wyrządzonych przez konie w sytuacji gdy ucieknie swojemu właścicielowi, który wziął go na jazdę albo spacer. Ludzie nie mają czasem wyobraźni a wyjście z koniem na kantarze i uwiązie na spacer na łąkę w czasie kiedy następuje zmasowany atak gzów  może dostarczyć niezwykłych atrakcji.

Czy wymaganie od pensjonariuszy wykupienia OC od konia byłoby czymś niewłaściwym ?
Żadna ciężka. W "normalnym" pensjonacie jakoś od razu wiadomo, "po czyjej stronie wina".
Kwestia kultury osobistej i taktu?
edit:
fabapi - może żądanie to nie - przecież każdy może woleć płacić z własnej kieszeni, ale szczerze polecić  😎 warto.
bjooork   sprawczyni fermentu na KZJ-cie
28 kwietnia 2011 08:38
Mnie jako pensjonariusza zastanawia ten fragment wypowiedzi;

Właścicielka konia pomimo próśb właściciela pensjonatu o pilnowanie konia, nie za bardzo chciał się do próśb dostosować.


nie wyobrażam sobie pilnowania konia na padoku podczas, gdy dajmy na to zarabiam na jego utrzymanie  🤔wirek:

BTW. skoro wiem że mój koń wymaga lepszych zabezpieczeń na padoku - np. elektrycznego pastucha- to się najzwyczajniej dogaduje z właścicielami stajni - kto i w jakim zakresie pokryje ich koszty.
Co do tego pastucha to należy do właściciela, bo jeśli koń nie potrafi chodzic( dajmy na to) z innymi końmi spokojnie na padoku, no to w stajni gdzie jest np. 40 koni nie da się indywidualnie wszystkiego dopasowac do każdego z  koni . Mi się w zeszłym tygodniu urodził źrebak, uciekał ze zwykłych padoków, i paliki plus pastucha zakupiłam sama. Teraz mam pewnośc,że wszytko jest ok.
bjooork, kucyna, a 'w drugą stronę'? Gdyby był tylko pastuch, z którym koń nauczyłby się sobie radzić - stawiałybyście na własny koszt solidne ogrodzenia?
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
28 kwietnia 2011 08:54
Czy wymaganie od pensjonariuszy wykupienia OC od konia byłoby czymś niewłaściwym ?

niekoniecznie, ja w umowie o pensjonat mam zawartą informację o obowiązkowym ubezpieczeniu OC od konia.
myślę że jest to bardzo dobre rozwiązanie nie tylko dla właściciela stajni ale przede wszystkim dla właściciela konia, przecież to on odpowiada za szkody i krzywdy jakie wyrządzi jego koń.
a ubezpieczenie nie jest drogie w granicach 80-250zł rocznie, więc to i tak mało w porównaniu z kosztami pensjonatu jaki opłaca się co miesiąc, i można spać spokojnie nie martwiąc się co koń może zepsuć.
bjooork   sprawczyni fermentu na KZJ-cie
28 kwietnia 2011 08:55
kucyna ok jestem w stanie wiele zrozumieć i uważam, że rozmowa załatwia wiele kwestii- ale dla mnie zdanie martynki.n że właściciele stajni poprosili pensjonariuszkę o pilnowanie swojego konia na padoku wzbudziło lekka konsternację- przepraszam, ale powierzając mojego zwierzaka w pensjonat ustalam z jego właścicielami pewne reguły 'gry' i wydaje mi się, że to po ich stronie leży 'pilnowanie' mojego konia - w tym przypadku wypuszczanie go na odpowiednio przygotowanym padok (oczywiście przygotowany przez nich lub przeze mnie - to też kwestia do ustalenia).

Jeśli nie mają lub nie chcą mieć odpowiedniej infrastruktury do tego to cóż - sayonara.
BASZNIA   mleczna i deserowa
28 kwietnia 2011 09:16

Jeśli nie mają lub nie chcą mieć odpowiedniej infrastruktury do tego to cóż - sayonara.


albo kon kibluje w boksie. Ja rozumiem, co Martynka miala na mysli, np u nas byl kon, ktory z upodobaniem niszczyl drzewa zabezpieczone pastuchem. Chodzil na kwaterze bez drzew. Ale jesli sie Pani wymknal przy wypuszczaniu innego konia i oczywiscie zezarl drzewo, bo Pani nie chcialo sie go spowrotem odprowadzic, to co? Kon niszczyciel to ogromny problem, palik do pastucha kosztuje 5 zl, mialam kobyle, ktora niszczyla dziennie 5-6. Jej wlascicielka nie miala kasy, miala u mnie tez drugiego konia...Placz i plac....
anetakajper   Dolata i spółka
28 kwietnia 2011 09:36
martynki.n[/b] że właściciele stajni poprosili pensjonariuszkę o pilnowanie swojego konia na padoku wzbudziło lekka konsternację- przepraszam, ale powierzając mojego zwierzaka w pensjonat ustalam z jego właścicielami pewne reguły 'gry' i wydaje mi się, że to po ich stronie leży 'pilnowanie' mojego konia - w tym przypadku wypuszczanie go na odpowiednio przygotowanym padok (oczywiście przygotowany przez nich lub przeze mnie - to też kwestia do ustalenia).



I siedzę i pilnuję takiego konia od rana do nocy. A resztę x koni ?Co każdy koń ma mieć swojego pastuszka? No lekka przesada.
bjooork   sprawczyni fermentu na KZJ-cie
28 kwietnia 2011 09:48
anetakajper nie miałam na myśli siedzenia z koniem na pastwisku i w boksie 24/24 - 'pilnowanie' - to dla mnie zapewnienie mu warunków dających gwarancję bezpiecznego przebywania na padoku.

edit: już ta kwestia była chyba poruszana - pensjonat to nie przechowalnia, czy garaż- oczywiście każda ze stron ma swoje zarówno prawa jak i obowiązki, ale skoro oddaje komuś pod opiekę zwierzaka to chyba mam prawo liczyć że będzie on pod czujnym okiem tych, którzy biorą za to odpowiednie wynagrodzenie.
Widzę,że moja wypowiedź wywołała "burzę".
wytłumaczę:
ogrodzenia w stajni były porządne, nie było mowy o wystających gwoździach, sklepanych płotkach z desek itp. Fakt,że nie było pastucha elektrycznego, bo w sumie po co skoro są solidne płoty.
Koń po prostu z nudów upuszczał wybieg kilkakrotnie, to wyłamując całe ogrodzenie (był to duży silny ogier), albo biorąc furtkę na klatę. Zrobił tak kilka razy. Właścicielce stajni chodziło o to (po kilku takich akcjach),żeby pensjonariuszka po prostu zostawała w stajni na czas wypuszczenia konia i zerkała czy nie zaczyna mu się nudzić. Koń i tak był wypuszczany tylko na chwilę i nie chodził regularnie na wybiegi (tzw "koń sportowy"😉.
Nie dziwię się właścicielce stajni,że się zdenerwowała, bo koń był faktycznie upierdliwy. I tutaj akurat ją rozumiem.
Oczywiście jeśli ogrodzenia lub płoty lub taśmy są byle jakie i koń je po prostu zniszczy to uważam,że właściciel konia nie powinien zwracać kosztów naprawy, ale w momencie gdy wybiegi są solidnie ogrodzone i bezpieczne, a mimo tego koń je niszczy to uważam,że leży to po stronie właściciela konia.
Myślę, że wszystko jest kwestią dogadania, ale nie oszukujmy się rzadko zdarzają się porządne stajnie z porządnymi pensjonariuszami.
A szkoda.

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się