Kącik folblutów

famka   hrabia Monte Kopytko
07 lipca 2014 11:50
Evson, trzymamy dalej do końca kuracji ! bardzo często w praktyce przy nie wielkiej kolce pomaga wsadzenie konia do koniowozu ze stresu kiszki ruszają i są kupy, o wrzody się nie martw da się z tym żyć popatrz na nas  😀 chociaż czasem majtki i witki opadają z niemocy
tak na rozluźnienie wstawię swojego gluta z weekendu który przesyła kącikowi uściski
ps. byłam na Derby na Służewcu, kilka glutków młodzików bardzo pozytywnie mnie oczarowało i zaskoczyło  🙂
Evson o matko.. zbierałam się wczoraj do napisania jak mi przykro z powodu diagnozy dot kulawizny, wchodzę dzisiaj a tu jeszcze jedno nieszczęśćie. Kurcze trzymam mocno kciuki już tyle przeszliście to jeszcze wiecej też dacie rade, musi już być  z górki! Kciuki zaciśniętrej najmocniej jak się da!

Mnie własnie przez to przeraża wizja własnego konia, mimo, że było kila podstawionych prawie pod nos nic tylko kupować to póki co na peno się nie odważę i póki mogę korzystam i pielęgnuje to co mam. Przynajmniej w razie W z Unisonem zawsze jakoś łatwiej zorganizować finanse na leczenie nie mając na uwadze pełnych kosztów utrzymania a jedynie jakąś tam ich część.

Aż mi się humo popsuł przez Intruza🙁 dawaj koniecznie znać bo cały czas będę myślała co u Was.

Kahlan pięknie twój wygląda ile drozdży dajesz? Ja daję teraz kredę ale moze drożdże też dołoże, Unisono schudł jakos≥ na początku sezonu i go podtuczyc znowu nie mogę, chyba coś ruszyło ale bez szaleństwa.  Dzisiaj może coś skoczymy po przerwie i sie okaże czy przerwa pomogła i w ogóle na czym stoimy. A z innych rzeczy to została podjęta decycja i jak nic się nie zmieni to na jesieni po sezonie zrobimy z U wałaszka🙂
Magdzior daję miarkę dziennie. ale na masę dostaje jeszcze jęczmień z wysłodkami i owies, a na początku dostawał jeszcze suplement na mięśnie.... no i stanął w boksie, z którego do woli mógł sobie sięgać po siano i słomę owsianą, na której z resztą stoją wszystkie konie.

tu masz fajnie napisane o tych drożdżach. 🙂
Evson, nie mam czasu, bo wyjeżdżam, ale musiałam wejść, żeby zobaczyć co u was. Uff!
Kahlan, wczoraj mnie Evson poraziła "niusem" 🙁, a chciałam napisać, że 120% profi wygląda 😀 Super!
Widzę, że macie podobny problem z nachrapnikiem co my - że część nosowa szybko zaczyna opadać (za długa jest?). Mojemu to przeszkadzało i musiałam się nakombinować, bo w niemal wszystkich ogłowiach tak.
Kahlan super wygląda Twoje konisko 🙂
Aż go nie poznałam.
Gratulacje 🙂
Evson to dobrze że dochodzi do siebie. Też mam wrzodowca w areszcie, strasznie bałam się tych dni w boksie a potem na padoku 3x3 m czyli boksie na zewNatrz.
halo, chyba wszystkich poraziła tym niusem. 🙁 ale dziękuję. 🙂 a na nachrapnik nie zwróciłam uwagi, a faktycznie! choć koń nigdy nic nie pokazywał, że mu z tym źle... będę musiała się temu przyjrzeć na kolejnych treningach.... albo może skośnik mu to ciągnie za bardzo do dołu... obczaję. 😀

pati, dziękuję. 🙂 mamy jak pączki w maśle w tej stajni. 🙂
Evson, jak dobrze że to się tak skończyło! Dobrze, że Intruz już dochodzi do siebie. Kciuki są cały czas zaciśnięte. Trzymajcie się!

Kahlan, Twoje konisko wygląda pięknie 🙂!
Evson, jak Intruz??

czeggra1, dziękuję, naprawdę wiele dla mnie Wasze słowa znaczą zwłaszcza jak sobie przypomnę, w jakim stanie go odkupiłam... 🙁 to chyba znak, że idziemy w dobrą stronę. 🙂
Kahlan wczoraj cały dzien, noc i dzisiaj nie dzwonili z kliniki- czyli wg procedury- nie pogarsza sie. Za to ja dzwoniłam i mówią ze wszystko jest juz ok. Wg planu wczoraj ok 13 powinien miec ostatnią sondę i leki, wiec mam nadzieje ze funkcjonuje juz bez leków. Za jakieś 2 godziny po niego jade  💃 Nigdy sie tyle nie stresowałam co przez te 2 dni. Tymbardziej ze nadal nie powiedzieli mi ile mam zaplacic, mimo ze pytam sie o to od wczoraj  🤔
Nie wiem tez kompletnie jak opiekować sie koniem po kolce. Jak prowadzilismy swoja stajnie to nigdy nie mielismy kolki. Moj kon tez pierwszy raz. Mam nadzieje ze wszystko mi tam powiedzą  😡
Evson to dobre wieści! Wykaraskaliście się... Będzie z górki, kciuki wciąż są, cały czas o Was myślę (i jednocześnie próbuję pracować, żeby się na mnie nadmiernie nie wkurzyli, heheh).

Moja znajoma po ostrej i mocnej kolce kobyłę miała na trocinach z aresztem na wszystko, co trochę miała tylko podsypywane siano. i tak chyba 2-3 (?) dni. ale na pewno Ci w klinice wszystko powiedzą. W razie czego strugaj blondynkę z pięknym, ale zawstydzonym uśmiechem - zawsze pomaga. 😀
famka   hrabia Monte Kopytko
08 lipca 2014 08:37
Evson, uff mam nadzieje że najgorsze minęło
dieta i to pewnie kilkudniowa, dobrej jakości sianko, pewnie glut do tego, ale wszystko powiedzą w klinice
trzymajcie się mocno !
Dzisiaj stwierdziłam ze mam mega pecha, ale teraz juz inaczej na to patrze.
Spotyka nas co nas spotyka, ale najważniejsze ze koń ŻYJE. A jest to cud i ze nie trzeba było operować.

Dzisiaj jadąc po Intruza, zatrzymaliśmy się na stacji. Wjechał w nas TIR na parkingu. Całe szczescie ze nikogo nie bylo w aucie i ze konia jeszcze nie bylo w przyczepie.. Auto nie nadawalo sie zeby dalej jechac. Kon czeka gotowy w klinice i nie bardzo moze zostac dluzej bo nie ma miejsc.
Dostaliśmy auto zastępcze z hakiem. o 22 dostaje telefon ze ma za mały uciąg wbity w dowodzie i nie pojedziemy jutro.
Godzina 23 a ja szukam auta. Nikt nie chce pożyczyc. Koszty transportu musze ponieść od nowa + nie wiadomo co ze stratami (mam nadzieje ze pojda z OC pana od tira). Zobaczymy czym jutro mnie życie zaskoczy..

famka   hrabia Monte Kopytko
09 lipca 2014 07:13
zwykle tak bywa że jak coś spada na głowę to falowo i wszystko
sama boję się tirów omijam je szerokim łukiem, nie ma na nich siły
Evson, ubezpieczenie pokryje straty, tylko czasu nikt nie odda i nerwów
a życie zaskoczy, zaskoczy zdrowym koniem już za chwilę już za momencik ... w domu  😉 trzymajcie się !
Evson, jednak ktoś nad Wami czuwa. Bo koń ma się dobrze. To raz. Bo Was nie było w aucie w chwili zdarzenia. To dwa. Ktoś jednak ma na Was oko. W ten sposób myśl. Wiem, że kolejne zdarzenia mogą podkopywać wiarę w lepsze jutro, ale podnieś głowę i powiedz "no to zobaczcie!".

Tak jak napisałaś - koń żyje. Wy żyjecie, jesteście zdrowi. Wszystko pozostałe to sprawy materialne. Szkody pójdą z ubezpieczenia TIRowca.

Znaleźliście auto?



My wczoraj totalny blok mieliśmy. Zaczęło się wspaniale, a potem nie byliśmy w stanie przeskoczyć nawet 20 cm krzyżaczka. Nie i koniec! I ani ja ani trener nie mamy pojęcia o co cho. Na szczęście potem małymi kroczkami odzyskaliśmy zaufanie i skończyliśmy ładną stacjonatą 60 cm, ale koń nam dał do myślenia.... Dziś pojeżdżę delikatnie drążki. Żeby odzyskać jego zaufanie, bo coś wczoraj nie zagrało kompletnie. 🙁
Evson, taa, posiadanie konia daje gwarancję... że się człowiek nie będzie nudził 🙁 (chyba, że oleje 🙁).
Kahlan, jesteś pewna, że to utrata zaufania? A nie - czytelne info od konia, że jego wola jest decydująca? Dopytuję, bo sama bujałam się długo, ciągle wynajdując przyczyny zacięć we współpracy, rozwiązując po kolei, idąc  "na kopyto" konikowi...
A teraz nadal jestem w szoku, że jedno(!) pokazanie koniowi "who is who", jedno solidne ukaranie za odmowę (kolejną i w stylu "rozpędzamy się w Końskiej ocenie sytuacji - że NIE"😉, wygląda, że trwale(!) rozwiązało dylematy mojego konia. Z tym, że byłam pewna, że nawet jeśli były jakieś uzasadnione przyczyny odmowy, niechęci - to bardzo dawno, że "na świeżo" koń się niczym nie zraził, że to było: NIE - bo JA, koń, tak wybieram. Nie wiem jak u was wygląda dokładnie. Ale na próby "iścia w zaparte" przez folbluta, przypisywanie wyłącznej decyzyjności własnym kopytom 🙂 - bądź czujna. Bo jeśli przypadkiem tak to jest - to chuchaniem/dmuchaniem nie rozwiążesz. W ocenie pomaga spojrzenie z boku. W wyobraźni. Jeśli to nie byłby twój koń, a w siodle siedziałoby np. twoje (albo i cudze) dziecko, a koń zachowałby się tak a tak - nadal byłabyś wyrozumiała? Jeśli tak, jeśli przyczyny odmowy są czytelne, że "koń miał prawo" - to ok. Ale jeśli nie, jeśli jedyną przyczyną wyrozumiałości jest dopatrywanie się błędów wyłącznie w sobie/ konfiguracji chmur na niebie 🙂 - to NIE. Do pewnych niebezpiecznych akcji koń nie ma prawa. I już. I trzeba go o tym (że nie ma prawa) czytelnie poinformować.
Jeśli sytuacja u was faktycznie przypomina naszą (byłą) - to wykazując się (nawet przesadnym) zdecydowaniem - zaoszczędzisz sobie tak... ze dwa lata roboty 😁
halo, na pewno nie byłaś na tym treningu gdzieś w krzakach, a potem nie jechałaś ze mną i trenerem autem?  😁 bo przemyślenia mieliśmy identyczne i ja dalej (po wieczorze, nocy i poranku rozmyślań) dochodzę do tego samego wniosku, co ty napisałaś...

wola decydująca...? może. ale też wcześniej pokornie wszystko zawsze wykonywał, pisałam Was, ze jest słodko-pierdząco i cudownie (ale wiem, wiem, z xx i w ogóle końmi nie znasz dnia ani godziny  :hihi🙂

kilka sytuacji się zbiegło na tym treningu... sama byłam podminowana (zły dzień w pracy), choć wsiadając na konia zawsze wszelkie troski zostawiam przed stajnią. Ale może ciało podświadomie działało? Po drugie był ciut zmieniony tryb samego treningu, rozprężenie trochę inaczej wyglądało. No i ostróg nie miałam, więc pomoc aktywizująca była... no do dupy. :/ do tego nowo pomalowane przeszkody (ale to jest dla mnie najmniej znaczące, nie popadajmy w paranoję), wielokrążek... co chwilę na początku mi ktoś zajeżdżał najazd, więc też nie było to płynne... no i po pierwszym-drugim wyłamaniu moje własne wycofanie (bo kilka razy przeorałam żuchwą po jego szyi. poczciwiec, że mi pozwolił wrócić w siodło). no i to były najazdy z kłusa, których cały moim sercem NIENAWIDZĘ. po tych kilku stopach obniżyliśmy do maximum, przejechaliśmy najpierw drążek, potem krzyżak i na koniec stacjonatę, bo "nie ma że nie, idziesz su*&%." no i poszedł, bo nie miał wyjścia.

i tak koń zasuwa na tych treningach aż szok. w miesiąc zrobił postępy kilkumiesięczne. ale dał mi dużo do myślenia i dziś mu się do skóry dobiorę.

tak sobie czytam Twoją wypowiedź halo. I tak, gdybym to ja stała jako trener i widziała taką sytuację, to bym powiedziała weź go lutnij z bata/ostrogi i jazda. galopem nie wiem, czy bym najechała, bo nie dałoby to gwarancji wyeliminowania trybu katapulty.  😁
Co to znaczy że "kamizelka wybuchła"?
halo, Kahlan ja parę razy miałam to samo. Przeszkoda zwykła, nic w niej nie było , no nic! A kon stopa. Później juz nie szło podjechać do przeszkody, bo tak jakby się nadymał, nie reagował na łydkę i zastygał . No szlag by człowieka trafił. Trenujemy , trenujemy a koń ( często na zawodach) robi efektowne stopki. Po czym jeśli się uda go przepchnąć, skacze cały parkur bezbłędnie.  Trener mówił" brak zaufania , brak wiary w siebie " w sensie mojej wiary. A teraz zmiana trenera,  koń zrobił stopę,  kara i jedziemy mocniejszym tempem.  Póki co działa. Byłyśmy na wyjazdowym treningu, jechałyśmy parkurowo i żadnej stopy, na 30 skoków może 2 zrzutki? A czym wyżej tym lepiej 😀 Zmieniłam też sposób myślenia i jazdy. Nie ma koń czegoś nie chce, czy  nie potrafi chociaż już to robił. Musi i koniec.  Jestem bardziej konsekwentna , zarówno w nagradzaniu jak i karaniu.
Kahlan, świeżo malowane, mówisz? 🤣 Świeżo malowane "wytrąbiły" nas z krosu 😁 Konkretnie - zapach farby  🤔wirek: Nie jest twój przesadnie czuły na zapachy? Że mój jest, to wiedziałam, ale że tak spektakularnie zareaguje - nie. Myśmy się "bawili" dopóki, tak jak piszesz, "zostawiał mnie w siodle", dopóki stawał prostopadle. Po pierwszym skręcie przy stopie prostopadle do kierunku ruchu - zabawa się skończyła. I - skończyły się problemy  💃
Przy czym - to NIGDY nie była ZŁA wola konia! To zawsze była DOBRA wola  🙄. Że on "chce dobrze", że ocenia sytuację na lekko... śmierdzącą. Dlatego trudno było zastosować ostre środki, bo też niedobrze jest pozbawiać konia (sensownej) ostrożności. Ale jednak to "podejście z buta" okazało się skutecznym rozwiązaniem. A mogłam byłam posłuchać trenera i "ustalić kto rozdaje karty"... 3 lata temu  🙁 Tylko, że u nas zawsze było "coś" 🙁 jakieś wdrażanie po kontuzji, po przerwie "klimatycznej" (gruda, mróz) itd. Przez kilka lat nie byłam nigdy pewna, czy mogę od konia oczekiwać 100%. Ale (z perspektywy czasu) oceniając przebieg zdarzeń, i tak warto było zaryzykować, że "się konik obrazi" 🤣 Nie "obraził się". Wręcz przeciwnie. Szczęśliwy, współpracujący, nawet... przytulny (jak na niego).

Donia dlatego "ich" stopy są takie przykre, bo właśnie to "zastyganie" wchodzi w rachubę. Totalna utrata reaktywności na bodźce.

Całe lata jeździłam NIGDY nie wiedząc, czy koń nie stanie 🙂 Mógł w samym momencie odskoku (przeszkoda żadna, wszystko pasuje), mógł... kilkanaście metrów przed. Bałam się, że nigdy się z tego nie wygrzebię. Bo przecież trudno o zdecydowanie i przekonanie, gdy... do zaufania powodów nie ma. W ogóle nie pomyślałabym, że coś takiego jest możliwe  🙄. Że, z dnia na dzień, w ogóle(!) przestałam myśleć o ewentualności stopy. Że (po tych wszystkich akcjach) będę sobie mogła jechać jak w dym  💃
Zmianę najjaśniej zobaczyłam z ziemi  🙂 Skakała moja córka. Zapomniało mi się, że ona(!) ma uraz do deski (bo boleśnie spadła przy pierwszym podejściu "jej" klaczy do deski). Nie wymyśliłam, że pojedzie "spanikowaną" trasą, zetnie zakręt, wyjdzie na ostry skos i na totalnie niepasujący odskok. A on - skoczył(!) Z piątej nogi (musiał sobie pomóc) - ale pewnie i czysto. Kilka miesięcy temu - nie byłoby opcji. Stałby. Stawał przy byle okazji, o - np. zagrzebał się zadem w zakręcie, najazd był przez błotko itd. Tzn. stawał albo... skakał. Nigdy nie wiedziałam - i to było straszne. Do tej pory trener drętwieje, gdy coś "w trasie" pójdzie nie tak. Ale teraz już koń NIC sobie z tego nie robi. Daleko - blisko, za szybko, za wolno, tak - śmak, poprzedni skok nieudany... NIC mu nie robi. Aż przestałam się bać... go chwalić  🤣
Tak, świeżo malowane, ledwo co wyschły na słońcu. Więc miały może... ze 2 dni? ale na plac "wyszły dopiero co". Czuły na zapachy? Kurczę, wgięłaś mnie tym totalnie.  😲 Raczej go za takiego nie uważam, bo jeżeli np. jakiekolwiek nowości wchodziły do paszy, to jadł, nic, żaden niuch. ani też przesadnie nie węszy, żeby zrobił się "koniem tropiącym" to święto (i nie mówię tu o sprowokowaniu tego pracą/samoniesieniem/rozluźnieniem tylko właśnie niuchaniem)

Jak się w ogóle objawia "czułość" na zapachy?  🤔 Mój jedynie cukru nie tknie. Ale też nie tak, że powącha i nie weźmie, tylko weźmie, wykrzywi gębę i wypluje.

tu nie ma braku odpowiedzi na pomoce. chociaż może jest. ale nie w postaci "zastygania" tylko "zawścieku" - rzucania głową, w zakręcie utratą rytmu (poprzez właśnie rzucanie głową), slalom przy najeździe. Na początku myślałam, że to z powodu mojej np zbyt mocnej łapy. Ale nie, rękę mam w porządku, zamknięcie w łydkach/dosiadem też ok, a ten po prostu się... rzuca!

ja właśnie nie chcę się doszukiwać tego "coś". bo zawsze znajdę. a to upał, a to bąki, a to nowe przeszkody, a to siodło nowe, lub strzemiona nierówne. "złej baletnicy..." a ja taka nie jestem. choć może czasami to nie jest popadanie w paranoję?

Całe lata jeździłam NIGDY nie wiedząc, czy koń nie stanie uśmiech Mógł w samym momencie odskoku (przeszkoda żadna, wszystko pasuje), mógł... kilkanaście metrów przed. Bałam się, że nigdy się z tego nie wygrzebię. Bo przecież trudno o zdecydowanie i przekonanie, gdy... do zaufania powodów nie ma. W ogóle nie pomyślałabym, że coś takiego jest możliwe  icon_rolleyes.

i tu nie wiem czy w moim przypadku nie jest pies pogrzebany... jak idzie wszystko cacy - to idę jak w dym. "niemamocnych". Ale coś, cokolwiek mi nie przypasuje - mam blokadę. Najczęściej wiele rzeczy zaczyna się w głowie jeźdźca. U mnie chyba większość... 🙁

EDIT: poprawki dla lepszej czytelności posta.
Kahlan, mój też pluje cukrem 😁 Banana nie tknie. Nie jest wybredny. O czułości na wonie przekonałam się w terenie. Gdy koń wpadał w niepokój, a ja nie miałam danych, że jest coś dziwnego. A zawsze było. A to kobieta z krwawym mięsem w siatce (poczułam dopiero, gdy się zrównałam), a to... ferma lisów kilkaset metrów dalej, a to... rower za krzakiem 😁 Niewidoczny, a jednak... wyczuwalny. W ogóle podejrzewam go, że wyczuwa woń, która dla mnie nie istnieje - woń... metalu. Czysta woda a bagienna to też dwie różne rzeczy (ja różnicy nie czuję, w zapachu - a on jednak czuje).
Okres "wydziwiania" w zakrętach też przerabiałam. Zabawne, że po "drastycznej kuracji" koń przestał też... zagryzać wędzidło z prawej  😜
nie no, padłam.  😂 dziwne są te nasze konie. choć różnicę w wodzie wyczuję. ale roweru węchem już nie znajdę.  😁

ale wciąż szukając oznak wrażliwości na zapachy to... nie widzę. 🙁 w terenie był zaaaawsze luz (mogło się walić, palić, a ten nic). ale mówię to z przestrzeni 5 lat. teraz w tereny nie jeżdżę, bo w tamtej stajni zrobili z niego diabła w terenie.  🤬 ale jakiś spacer w najbliższym czasie planuję na luźnej, może z krótkim podkłusowaniem. i będziemy odczulać..... tfu, oduczać. :P

ale co, drastyczna kuracja czyt. nie ma, że nie, 3 krótkie i do przodu? czy jeszcze miałaś inne metody?

Kahlan, 3 krótkie to mogłam sobie w buty wsadzić. Trzeba było wykombinować coś, co krzywdy nie zrobi, a na maksa konia zaskoczy i... upokorzy. Nie dałam rady dokładnie tak, jak życzył sobie trener, ale i tak (niedokładnie) zadziałało. Co dokładnie - to już nie napiszę 🙂, "prawa autorskie" trenera, powiedzmy 😉.  Jak tobie 3 krótkie wystarczają - to więcej nie trzeba, choć lepszy byłby 1, a skutecznie. Ale co do tego jednego, to też robiłam długo błąd. Próbując "otwierać" konia. Myślałam, że wystarczy jeden bat - przecież... reagował. Okazało się, że dopiero trzecie użycie (coraz szybciej, coraz mocniej) daje oczekiwany rezultat. A ta odpowiedź wcześniej, to ciągle było "z łaski na uciechę". Teraz ruszę bacikiem - i jest reakcja, a wcześniej reagował tak, że mogłabym zapewne smagać do (swojego) wyczerpania - i zero 🙁 Jeśli masz prawidłową reakcję na bat/ostrogi to się ciesz - i nie wahaj używać. Jasne - w ten sposób, żeby była coraz lepsza odpowiedź na łydki i dosiad.
Nie, no - "nasza" kuracja aż tak prosta nie była jak piszę 🙁 Np. "po drodze" okazało się, że koń potrzebuje "wsparcia" batem... na 3 foule po skoku  🙄 Bo właśnie w tym momencie załączał "slow motion". I np. potrzebował bata gdy wypadał zadem w zakręcie - żebym nie musiała "jechać za niego". Itd. Aż do uzyskania odpowiedzialności konia za utrzymanie tempa i poprawnej odpowiedzi na pomoce.
Stałość tempa i rytmu to zawsze podstawa. A w tym nic, żadne "chimery, nie powinno koniowi przeszkadzać. Tyle można wymagać od każdego(!) konia.
Przy tej podstawie byłam zbyt wyrozumiała, i za to zapłaciłam wysoką cenę  🙁 W ogromnym opóźnieniu czasu szkolenia 🙁
Jak tobie 3 krótkie wystarczają - to więcej nie trzeba, choć lepszy byłby 1, a skutecznie.


te "3 krótkie" były przysłowiowe" jak to się mówi. 😉

ha, prawa autorskie? najważniejsze, że u Was to podziałało.

bardzo to kształcące i skłaniające do rozmyślań. do tej pory na ostrogi była odpowiedź wystarczająca. wczoraj tych ostróg przez zagapienie zabrakło. dziś już tego błędu nie popełnię i mam nadzieję, że będę mogła napisać, że wracamy do gry i była to jednorazowa... niedyspozycja. 😉

no właśnie to slow motion i u naszego się momentami załączy. wcześniej była praca, żeby jakiekolwiek "slow" otrzymać, teraz musimy dbać, żeby nie wpadł w drugą skrajność.

dużo gimnastyki mnie to kosztuje, zdaję sobie sprawę, że dużo lepsze efekty by były, gdybym to nie ja temu koniowi to wszystko pokazywała, tylko ktoś bardziej doświadczony, ale... straciliśmy dla siebie głowę już dawno. więc będziemy dalej rzeźbić to, co mamy, na szczęście w 3. 🙂
Kahlan, z myślą o przypadkowych czytelnikach muszę dopisać: stosując jakąkolwiek presję/opresję trzeba uważać, aby była autentycznym wsparciem dla konia, zachęcała do podążania w korzystnym dla pary kierunku, żeby ostatecznie koń też odnosił korzyść z zastosowania "opresji". Żeby było to konstruktywnie pouczające.

Sądząc po zmianach, jakie "zaliczyliście", też przypuszczam, że to jednorazowe "zacięcie" 🙂
a oczywiście! ile razy widziałam za długo trwającą presję/opresję i w efekcie zupełnie odwrotny skutek niż ten, który chciało się osiągnąć. :/ było to tylko przykre dla oczu. "tylko koni żal..."

kurczę, niesamowicie Ci dziękuję.  :kwiatek: Twoje słowa są dla mnie bardzo ważne. 🙂

i słusznie: przy niektórych wypowiedziach przydałoby się dokładać dopisek "nie próbujcie tego sami w domu" lub inny, że dozwolone od .... pkt IQ.  😁
Halo.Kahlan Tak sobie czytam, wasze ostatnie przemyślenia i "cieszę" się że to nie tylko ja borykam się z moim koniem zagadką. Co prawda Halo jakoś przewalczyłaś "fochy", ja jakiś miesiąc temu wróciłam z pracą na drągach do punktu wyjścia (już kiedyś pisałam że my nie skaczemy), to znaczy znów bujamy się z pojedynczymi drążkami. Jakiś czas temu mieliśmy mały wypadek na kavaletkach (zakończony moim upadkiem) od tego czasu wszystkie drągi są złe. Najbardziej właśnie dla mnie frustrujące jest to włączanie slow motion na dojeździe a potem stoi i już na nic nie ma reakcji. No może się jeszcze wycofać w szybkim tempie. A już chyba najgorsze jest, że na ląży bądź spacerując po placu ze mną włazi we wszystkie drągi i kavaletki. Jak przekonać tego konia że tam na górze to też ja i tak samo od niego mam prawo wymagać tej samej pracy. (Jako uzupełnienie dodam że mam jeszcze dwa inne konie do jeżdżenia w tym młodego i nie mam z nimi problemów w pracy na drągach, czy kavaletkach i małych ćwiczebnych przeszkodach)
Czagarnot, a jak mu idą drągi w galopie? Bo może "od drugiej strony" trzeba, żeby tempo pomogło. I, obawiam się, jeśli chodzi bez jeźdźca, a z jeźdźcem nie chce, to "pomoc z dołu" się przyda. Fizyczna. Batem, miotłą, torebką foliową na patyku... Tak bym zrobiła. Położyła 3 drążki na kłus a z dwóch stron kawalettii - żeby miał wybór 🙂: idzie przez drążki czy przez kawaletti 🙂 I postawiła pomocnika reagującego przy pierwszych próbach "zastygnięcia".
Pamiętliwe są xx-y. Jeśli się uderzył/zraził w czasie tamtego "ups", trzeba mu "wgrać" dobre doznania. Nie zrobisz tego bez początkowej presji.

Jeszcze dopowiem ja było u nas z przyczepą. Na początku koszmar senny. Załadunek, bo jeździ i wysiada fajnie. Wsiadał w sumie też fajnie, choć zaczynało się od przestawiania nóg itd.
Ale wysiadał! Natychmiast i błyskiem. Wywołując zagrożenie dla siebie i otoczenia (do dziś mi obrączka nie wchodzi na palec 🙁, i już nie wejdzie bez rozszerzenia). OK. Odkryliśmy co i jak i zaczął ładować się profi. A potem była przerwa i nagle: nie wejdzie bo nie 🙁 Będzie się wyrywał (skutecznie i wszystkim) i zwiedzał teren. Trener się wkurzył i raz celnie i w dobrej chwili trafił batem. I koń znowu ładuje się jak złoto, jak miś pluszowy, jak profesor załadunku 🙄 Weź, zrozum folbluta!
Dajecie radę? Bo ja nie  🙁  😀iabeł:

Nam teraz takie "sportowe" kciuki potrzebne. Bo jednak G. "zdaje" jutro srebro, parkurek też  🤔 A pojutrze 150 km w jedną stronę i 3 próby WKKW  🤔 Może bardziej "logistyczne" potrzebne, bo same starty powinniśmy ogarnąć, ale co tam - dobre kciuki nie są złe.
Halo to trzymamy kciuki. Do czasu tego wypadku za cavaletti, drągi w kłusie i galopie szły dobrze, widziałam postęp (takie jasne światełko że już poszło), dlatego spróbowałąm z cavaletti, i to ups nie zaszło za pierwszym razem tylko na jakiś trzeci dzień, kiedy to pojechałam cavaletki ustawione ze świeżo malowanych dragów w pięknym czerwonym kolorze), wtedy on się nawet nie uderzył tylko wszedł w te cavaletki na dwóch ostatnich wykonał jakiś dziwny podskok i ja niestety rozstałam się z siodłem, może to go tak zszokowało ❓. Od tego czasu znowu kontempluje każdy drąg jakby miał na niego naskoczyć i zjeść. Ja wiem że bez presji to już się nie obędzie tylko u mnie krucho z pomocą z dołu, i chyba za dużo myślę na tym koniem, on wydaje mi się taki inny od reszty moich... to pewnie też błąd, takie tłumaczenie jego dziwactw i w związku z tym odpuszczanie niektórych kwestii.  Ale żeby nie było że tylko narzekam to ostatnimi czasy udaje nam się galopować. Przerabialiśmy ten sam problem o którym pisała Halo, folblut a galop tylko slow, a już na gorszą stronę to w ogóle jak paralityk z zadem w środku, pogięty taki.  Teraz wreszcie zaskoczyło i mamy galop.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się