Emerytura dla konia

enigma - przepraszam ale wiesz jak wygląda transport i jak wygląda ubój koni aktualnie (nie na filmie z początków lat 90 tych)??!!
Miszka i bez tej ustawy i ja i znajomi mieliśmy kłopoty i kontrole, bo konie stoją na deszczu, czy mrozie (sic!)
Koni nikt mi nie odbierze, bo ich zwyczajnie nie oddam, ale problemów mieć zwyczajnie nie chcę tylko dlatego, ze jakaś lalunia po raz kolejny uznała moje konie za głodujące - tylko dlatego, że łapczywie jedzą marchew/chleb czy inne ciastka z ręki...  😲
Tak _Gagawiem jak to wygląda. Nie z filmów to wiem. I tylko dlatego,ze widziałam to na własne oczy zabrałam głos w tej dyskusji. Nie działam po prostu w końskiej fundacji tylko w psiej. I uwierz mi, też się nie raz w głowę pukam jak widzę przejętą do nieprzytomności pannę która właśnie ratuje od niechybnej głodowej śmierci nieszczęśliwego wsiowego pieska, któremu wszystkie kosteczki sterczą! Nadmienie tylko,ze dokładnie ten sam piesek następnego dnia trafił do mnie na hotel i ,Bóg mi świadkiem, nic mu nigdzie nie sterczało. A że zeżarł parówkę prawie razem z ręką..no cóż, nie mógł zmarnować takiej okazji
Moja koleżanka mająca stajnię przeżyła szok kiedy kontrola w styczniu poleciła jej pomalować ściany w stajni żeby były białe..zdarza się. Ale nie same nawiedzone paniusie na szpilkach działają w fundacjach, uwierz mi na słowo. Większość to rozsądni ludzie i to prawo jest potrzebne po to żeby im rozwiązać ręce.
[quote author=_Gaga link=topic=63066.msg1120006#msg1120006 date=1314961918]
Miszka i bez tej ustawy i ja i znajomi mieliśmy kłopoty i kontrole, bo konie stoją na deszczu, czy mrozie (sic!)
[/quote]
Hmm..sama zatem widzisz, czy jest temu winna sama ustawa?
Nie chcę się spierać, nie miałam nigdy kontroli odpowiednich uprawnionych służb, może faktycznie takie sytuacje mają miejsce, chociaż kto te kontrole przeprowadza i ma na to czas i środki ciężko jest mi sobie wyobrazić.  Co innego ludzkie gadanie lub ewentualne uwagi sąsiadów, zwłaszcza gdy większość to wszystkowiedzący chłopi. Taka już pewnie ich natura i mi to akurat lata co mówią. W świetle prawa nie mam się czego obawiać.
Co do samych koni, ta ustawa niewiele zmieni - a już na pewno nie w kwestii transportu i uboju, więc o czym tu dyskutować?
enigma wielokrotnie pisałam - nie jestem przeciwna zmianom w prawie - ba - w pełni popieram ustawę, która zaostrzy kary itd itp... tylko to, co zostało napisane jest niedopracowane, nielogiczne, ma pełno luk i bzdurnych przepisów których nie da rady egzekwować. I - co ponownie powtórzę - dla mnei to jedynie kiełbasa wyborcza, która wielu koniarzom może się długo odbijać...

Miszka powiatowy lek wet ma obowiązek kontroli po wpłynięciu zgłoszenia np. od TOZu A wokół mojej stajni wszystkowiędzących chłopów nie ma ani pół , bo stajnię mam aktualnie praktycznie w jednej z dzielnic miasta (niestety)... wolałabym chłopów wokół a nie różowe lalunie widzące w koniach jedynie "my little pony"...

i rzczywiscie dyskusja nie ma sensu, bo do żadnego konsensusu nie dojdziemy... W kółko powtarzam, ze nie jestem przeciwniczką nowelizacji ustawy o ochronie praw zwierząt, jednak wg mnie ta forma na kolanie napisanej nowelizacji jest niedopuszczalna i powinno się ją dopracować posługując się osobami biegłymi w temacie - to wszystko.... A na kolanie pisano ją TYLKO po to aby uzyskać elektorat - czyli głosy - za miesiac wybory...
Tak to już jest urządzone. O np. aborcji też decydują stare capy, których cały problem nie dotyczy w zasadzie. Ja jednak myślę,że nie ma co teraz tak strasznie sie stresowac, bo na prawdę,nie po to ktokolwiek nad tą ustawą pracował,żeby zabierać zdrowe zwierzęta z dobrych warunków. Pewnie,może się tu i ówdzie zdarzyć jakiś idiotyzm ale jednak chodzi o umożliwienie efektywnej pomocy na prawdę jej potrzebującym zwierzętom. Mam nadzieję,że Ciebie akurat idioci ominą :kwiatek:
Całe to nasze prawo, jak by nie patrzeć, pełne jest dziur i niedoróbek.Gdzie nie zajrzysz, jest się do czego przyczepić
1. Tak się składa, że już od dawna znakomita większość prawa teoretycznie obowiązującego w Polsce nie jest w praktyce wykonywana - i to nie dlatego nawet, że ktoś ma złą wolę go nie wykonywać, tylko dlatego, że jest to po prostu niemożliwe: przepisy albo są wzajemnie sprzeczne (a więc - co by nie robić, człowiek i tak jest przestępcą, bo jakiekolwiek zachowanie wybierze, zawsze któryś z pary wzajem sprzecznych przepisów złamie!), albo radykalnie odbiegają od utartej praktyki. Jak ktoś chce przykładu, to proszę zajrzeć na ten wątek na forum ŚK: http://www.swiatkoni.pl/forum/viewtopic.php?f=9&t=25917 - nie wiadomo: śmiać się, czy płakać? Problem polega na tym, że w takim systemie nie sposób postawić granicy - niewykonywanie jakiego prawa jest tylko "życiową koniecznością" - a jakiego, już "wrednym szachrajstwem", albo i czymś gorszym? Innymi słowy: taka jakość (i ilość!) prawodawstwa w Polsce prowadzi wprost do bezprawia - ten ma rację, kto ma dłuższy kij i mocniej go w łapie ściska! Co będzie także i losem tej konkretnej nowelizacji! Albowiem mało kogo obchodzą "pseudohowole", czy długość łańcuchów wiejskich burków - za to wredni sąsiedzi, rozwydrzone pannice "ekolożki" i interesowni urzędnicy dostają do ręki kolejny, wcale tęgi kij. Pewnie, że nikogo nie przekonam, bo przekonywanie to w ogóle trudna sprawa - ale moim zdaniem, cały praktyczny sens tej nowelizacji sprowadza się tylko i wyłącznie do tego: powstaje nowy kij, którym "organizacje mające na celu ochronę zwierząt" i lokalni włodarze samorządowi, będą mogli nielubianych sąsiadów bez łeb zdzielić. Co do losu podwórkowych psów, czy innych biednych, źle traktowanych zwierząt - to od uchwalenia tego prawa nie zmieni się on ani na jotę. Nie wierzycie? To poczekajmy rok albo dwa - i potem porozmawiamy, OK?

2. Biorąc pod uwagę powyższe, tak naprawdę - mam szczery zamiar to nowe prawo zwyczajnie olać. Zresztą, gdyby nie zostało ono w tutejszym wątku zaanonsowane, to bym nawet o jego powstaniu nic nie wiedział - i pewnie żyłbym sobie spokojnie w tej błogiej nieświadomości i jest nawet całkiem spora szansa, że w tak samo błogiej nieświadomości bym umarł - założę się bowiem o dowolną kwotę, że siedząc w tej chwili przed komputerem całkiem spokojnie i bogobojnie i tak z setkę różnych przepisów łamię, podobnie jak każdy inny żywy i martwy Polak (włącznie z tymi, którzy się jeszcze nie narodzili, a może nawet i nigdy się nie narodzą?). Tak po prostu jest i na ogół trzeba to brać na spokój. Co nie zmienia faktu, że jak widzę entuzjastę jakiekolwiek nowego prawodawstwa, który chciałby jeszcze coś do tej wieży Babel dołożyć - to odruchowo i mam ten odruch za całkowicie normalny, biorę do ręki kamień, żeby mu przywalić - ot tak, dla zasady!

3. Dlaczego dla zasady? Dla powodu, który już też w tym wątku się pojawił. Mało tego! Ten powód pojawił się też i w debacie sejmowej, co kolega Tomek J. bardzo słusznie wypunktował - otóż to nowe prawo ZAKŁADA, że każdy hodowca, właściciel czy posiadacz zwierzęcia - jest zwyrodnialcem który o niczym innym nie marzy, jak tylko o tym, aby go dręczyć na różne sposoby. Podobnie zresztą jak obecnie obowiązująca wersja "kodeksu rodzinnego i opiekuńczego" wraz z kilkoma ustawami dookólnymi uważa każdego rodzica za sadystę, pedofila czy innego zboczeńca, którego jedynym celem życiowym jest dręczenie własnego potomstwa w sposób jak najwymyślniejszy. Zarazem - te same przepisy zakładają że urzędnik, a choćby tylko "upoważniony przedstawiciel organizacji" - to anioł bezcielesny który dla samego tylko czynienia dobra na ten łez padół zsątpił. Otóż - takie założenia są CO NAJMNIEJ niesprawiedliwe! Nie twierdzę bynajmniej, że KAŻDY urzędnik, czy KAŻDY "działacz ekologiczny" to zaraz Dyabeł wcielony. Jednak - nie widzę najmniejszego uzasadnienia dla teorii, że populacja urzędników czy też populacja "działaczy ekologicznych" jakkolwiek różni się na korzyść od "reszty społeczeństwa" swoją jakością moralną! Tak więc dyabły wcielone będą się trafiać wśród właścicieli koni czy psów - ale i wśród burmistrzów, wójtów, innych urzędników oraz "upoważnionych przedstawicieli organizacji społecznych", którzy o dobry los tych zwierząt zoboligowani są dbać. Różnica polega tylko na tym, że ci drudzy - mogą się wyżywać całkowicie bezkarnie i bez najmniejszych hamulców. Co więcej - tym chętniej, że przecież wyżywając się w swoich diabolicznych skłonnościach, nie niszczą zarazem swojej własności - a co najwyżej: czyjąś trwającą czasem i wiele dziesiątków lat pracę i pasję. Sprawiedliwe to? Zdaniem niektórych tutejszych dyskutantów - najwyraźniej - tak!
jkobus, (i nie tylko) - ogólny problem z "dobrymi" ideami jest taki, że bez... metafizycznego uzasadnienia - nie mają żadnego! uzasadnienia (oprócz, tak starannie przez Ciebie opisanego  😀iabeł:, stanowienia i funkcjonowania prawa  😜, w dodatku temuż prawu odbiera się jakiekolwiek zakotwiczenia w metafizyce, że niby "dobro społeczne" ma stanowić o takim a nie innym przepisie. Zastanówmy się - w oderwaniu od jakiegokolwiek systemu moralnego - co to jest "dobro społeczne"? Czyż nie po prostu istnienie niewielu "pięknych, młodych, zdrowych, bogatych - i silnych!" - a jak zdrowo dla Naszej Planety  :icon_razz🙂
Hitleryzm i Stalinizm (nie tylko) to nie jest zaprzeczenie "humanitaryzmu" - to jego oczywisty skutek. Wręcz - humanitaryzm czysty  😀 (dlaczego nieszczęśliwi ludzie mają się męczyć, jak mogą sobie po prostu nie żyć, a wspomóc w szczęściu bardziej potrzebujących? służąc "dobru ogólnemu"😉. 99% ekologi to taki sam "humanitaryzm".
Samba Bati   ...jeszcze słychać śpiew i rżenie koni...
03 września 2011 13:27
jkobus, .......amen!Nic dodać i nic ująć! :kwiatek:
a dla mnie konie nadal będą zwierzętami gospodarskimi a nie pet
Skontaktował się ze mną za pośrednictwem redakcji "KT" jeden z czytelników: okazuje się, że założyciel tut. wątku nie dość że pomysły ma takie, jak wszyscy widzą - to jeszcze strzela kulą w płot. Jak się właśnie bowiem dowiedziałem, "zaopatrzenie emerytalne" koni policyjnych jest już od dawna uregulowane zarządzeniem komendanta głównego Policji - nic tu się dramatycznego nie dzieje, pan sam to zarządzenie pisał i poczuł się stanowiskiem pana Wojtka dotknięty do żywego.

Nie mówiąc już o tym, że wszystkich koni w Policji jest mniej niż 100, a jak dołożyć wszystkie inne służby w całej Polsce, to się dwóch setek "koni pracujących w służbie państwowej" - może i nie uzbiera.

Tak to jest, jak się z dobrymi intencjami i małym rozumkiem porywa na coś nawet nie zadawszy sobie trudu sprawdzić u źródła, czy jakiś problem w ogóle istnieje..?
,
edzia69   Kolorowe jest piękne!
11 października 2011 14:00


otóż to nowe prawo ZAKŁADA, że każdy hodowca, właściciel czy posiadacz zwierzęcia - jest zwyrodnialcem który o niczym innym nie marzy, jak tylko o tym, aby go dręczyć na różne sposoby. Podobnie zresztą jak obecnie obowiązująca wersja "kodeksu rodzinnego i opiekuńczego" wraz z kilkoma ustawami dookólnymi uważa każdego rodzica za sadystę, pedofila czy innego zboczeńca, którego jedynym celem życiowym jest dręczenie własnego potomstwa w sposób jak najwymyślniejszy. Zarazem - te same przepisy zakładają że urzędnik, a choćby tylko "upoważniony przedstawiciel organizacji" - to anioł bezcielesny który dla samego tylko czynienia dobra na ten łez padół zsątpił. Otóż - takie założenia są CO NAJMNIEJ niesprawiedliwe!
Sprawiedliwe to? Zdaniem niektórych tutejszych dyskutantów - najwyraźniej - tak!

jestem dokładnie tego samego zdania!
u nas prawo jest bez sensu.
Zakazano w Polsce tuczenia gęsi na pasztety strasburskie, tylko ktoś zapomniał przy tym zakazać HANDLU stłuszczonymi wątrobami, z których owe się produkuje. To jak to jest. Pozbawia się własnych obywateli możliwości niemałego!! zarobku, a zezwala się na handel zakazanym towarem? Toż to z góry wiadomo,że Ustawa nie miała na celu ochronę gęsi i kaczek, a wyłącznie ochronę producentów w kilku krajach. Dodam tylko że stłuszczona wątroba gęsi kosztuje 250 zł! a rolnik polski za całą gęś ważącą 6 kg dostanie 36 zł w skupie. No i nie ma gwarancji,że te same gęsi wywiezione do kraju, gdzie tucz przymusowy jest dozwolony nie są tam dotuczane....
Ot i cała moralność "ekologów"!
w weekend w Szczecinie zbierali podpisy pod projektem zakazu ubijania koni w Polsce. Towarzystwo w dredach, które załamałoby się pod ciężarem wideł, przekazujące wybiórcze info na temat tego co ludzie de facto maja podpisać.
Powiedziałam im, gdy mnie drugi raz zaczepili,że NIE PODPISZĘ,  bo czym koń różni się od krowy? Krowa też chce żyć. Nie uzyskałam satysfakcjonującej odpowiedzi.
,
przeraza mnie paranoja szerzaca sie w tym kraju  😵
,
[quote author=Tomek_J link=topic=63066.msg1226203#msg1226203 date=1324132794]

Mając kilka lat łowiłem ryby: najpierw nadziewałem robala na haczyk, potem topiłem go w wodzie, kaleczyłem rybę haczykiem, dusiłem wyciągając na powietrze, po czym tłukłem w łeb, w dodatku patrząc na to - a to wszystko w pierwszych klasach podstawówki... Kurde, jaki ja zdegenerowany brutal jestem !...  🙄
[/quote]

i to uzasadnia wszelkie debilizmy, którymi wykazałeś się powyżej.

Albowiem mało kogo obchodzą "pseudohowole", czy długość łańcuchów wiejskich burków - za to wredni sąsiedzi, rozwydrzone pannice "ekolożki" i interesowni urzędnicy dostają do ręki kolejny, wcale tęgi kij. Pewnie, że nikogo nie przekonam, bo przekonywanie to w ogóle trudna sprawa - ale moim zdaniem, cały praktyczny sens tej nowelizacji sprowadza się tylko i wyłącznie do tego: powstaje nowy kij, którym "organizacje mające na celu ochronę zwierząt" i lokalni włodarze samorządowi, będą mogli nielubianych sąsiadów bez łeb zdzielić.


i na to liczę, że ze względu na swój wredny charakter Polacy dopilnują przestrzegania tego prawa 😉
,
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się