Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

Figura nie neguje Twoich doświadczeń ale nie do końca się zgadzam, rodzina to nie wojsko żeby wprowadzać dyscyplinę i wszystko robić konsekwentnie. Ważna jest jeszcze relacja i to co chcemy wychowaniem osiągnąć - jakiego człowieka wychować. Tobie jako osobie z zewnątrz mogło zależeć na innych rzeczach i to normalne. Chciałaś mieć ułożonego słuchającego Cię podopiecznego, a rodzic już niekoniecznie a przynajmniej nie tylko  😉 Tych zasad w świecie dziecko spotka jeszcze wiele - w przedszkolu, szkole. Nie rozumiem dlaczego nie może w domu wybierać co jeść, w co się ubrać i dlaczego nie rzucać kredkami czy skakać po kanapie. No czasem można! Doświadczenia są ważne, własne zdanie jest ważne. Dziecko może mieć gorszy dzień i nie chcieć się ubrać. Ja nie chcę mieć automatu nawet za cenę buntów i wiecznych dyskusji i negocjacji. I nie mówię tu że moje dziecko nie zna zasad czy nie wymagam jakiejś samodzielności, ale mam wrażenie że to nie jest takie czarno-białe jak piszesz. Ja zresztą uważam że miałam za dużo zasad w dzieciństwie ( pewnie jak sporo z nas) i w związku z tym za dużą uwagę przywiązuje do zdania innych. Byłabym szczęśliwsza bez tego, bardziej spontaniczna pewnie 🙄
Skąd wiecie że wychowujemy mężów. Może są/będą gejami  😀iabeł:
Może nigdy nie będą mieć żony, dzieci.


o jesssu ale będą pewnie partnerami czy w pracy, czy w domu,a  biseksualni,  homoseksualni też łączą się w pary. Nawet jak będzie singlem zdeklarowanym, czy zawodowym(ksiądz), to przyjdzie mu żyć w społeczeństwie, a nawet może dzielić z kimś czasowo, czy na stałe dom.
Wolałabym nie wyhodować mendy aspołecznej, pasożyta, który żyje w przekonaniu że pralka sama pierze, obiad się gotuje, talerze sprzątają, myją,pranie pierze, tylko dlatego, że MNIE było łatwiej i szybciej i "po mojemu" zrobić wszystko za niego, albo że uznawałam że synuś do wyższych celów stworzony.
Wiem co mówię i o co walczę.
😤
niestety,  może to się wyda małostkowe, czy jakie, ale gdybym lepiej poznała dom rodzinny mojego męża i jego samego, to mężem by raczej nie był. Moim. Szczęśliwie ma cały pakiet zalet, ALE jednak kompletne ignorowanie syfu go otaczającego i kompletne nieprzyjmowanie do wiadomości, że żona, to nie służba rodem z pałaców XIX wieku i że rzeczy nie dzieją się same, stawia często, nasze być na ostrzu noża.

Pani myk - zgadzam się, to postawa niani a nie rodzica 😉

Moja siostra też ma taki stosunek do moich dzieci, bardzo poprawnie by zawsze chciała i myśli że to podziała. A mi się czasami śmiać chce jak użera się z moją trzylatką 😉

I uważam że rodzice wcale nie muszą zajmować jednego stanowiska, chyba że faktycznie i szczerze je mają. Inaczej wychodzi fałsz, dzieci wyczuwają nieszczerość, chaos rośnie 😉

Nika - no właśnie 😉 To może lepiej wychowujmy na mądrych odpowiedzialnych ludzi a nie dla kogoś.
Mam to samo z mężem tzn w kwestii syfu i pewnych rzeczy wyniesionych z domu. Przez długi czas miałam pretensje do teściowej, ale zważywszy na czasy i okoliczności, teraz myślę że robiła co mogła.
.
a ja sie troche zastanawiam czy to do konca tak rzutuje, jakim mezczyzna/mezem jako partner w domu bedzie syn - bo z tego co czytam, to wiekszosc facetow jednak jest pod wzgledem np obowiazkow domowych taka sama niestety. Moze i na poczatku czy u kogos sa mega pomocni i zaradni, a potem nagle maja dwie lewe rece. Podobnie jest tez z potomstwem - wszyscy chca miec dziecko, ale potem tak jakos nie po drodze sie nim zajmowac, przynajmniej do momentu w ktorym mozna juz cos razem sensownego porobic.

I choc dzisiaj plakalam, bo stan Igi mnie doluje i w domu mam tak malo pomocy, to czytam to forum i wiem, ze nie jestem jedyna. Wcale mnie to nie pociesza, ale "pakiet full" chyba istnieje tylko w filmach. Dobrze, ze chociaz ogolnym partnerem do zycia ten moj maz jest swietnym. 
maleństwo, spoko, wiem, że nie masz spinki w tym temacie 🙂 Nie wiem czy już kiedyś wrzucałam filmik z zabawy Nelki, już trochę "stary"
.

Ona też chce robić wszystko ze mną czy z tatą, ale czasem brak cierpliwości i wolę sama szybko. Ale jak mamy czas to pozwalam jej pomagać. I zmywarki już nie odpuści 😉
desire   Druhu nieoceniony...
09 marca 2016 15:44
nerechta, ojjj nie wiem gdzie większość tych facetów z lewymi rękami. 😉
Mój małż był bardzo krótko trzymany przez matkę jeśli chodzi o radzenie sobie i umiejętności,  luzu i swobody miał głównie u babć.  Poza tym 4 lata internatu też swoje zrobiły. 🤣  Umyje gary, okna, powiesi firany, zrobi pranie, zmieni pościel, poodkurza, wyniesie śmieci - nie muszę się prosić, niektóre rzeczy robi  np. w weekend jak ja jeszcze śpie.  Robił tak od początku i robi co weekend - pomaga mi, bo jest tego nauczony i wyniósł z domu, że trzeba pomagać. I mam mnóstwo znajomych właśnie z takimi partnerami/mężami. Sama miałam takich właśnie dość ogarniętych ex'ów pod tym względem. 😉
Tylko jedna moja koleżanka miała męża rodem z kiepskich - ona sprzątała, prała gotowała, ona pracowała i utrzymywała dziecko, męża i... teściową. 🤣
no wiesz, moj przez pare pierwszych lat tez byl bardzo pomocny, ale cos sie popsul 😀 A gdzie wiekszosc - wystarczy poczytac to forum.
ufff w 3 dni ale udało mi się nadrobić wątek od 9 lutego. Rozpakowanym serdecznie gratuluję, zafasolkowanym również, a leżącym i krzyżującym nóżki życzę wytrwałości.

Nerechta niestety my od ponad miesiąca walczymy ze skórą, która wygląda identycznie jak Twojej małej. Alergolog stwierdził ŁZS, a nie AZS.
Przeszliśmy od oliwek, przez Stelaker, maść cholesterolową, mleczko i krem Oillanu, kąpanie w oliwce Ziaja Med, krochmal po maść z mocznikiem, krem barierowy i kąpanie w Emolium.
Nadal poprawy nie ma. Oczywiście ja miałam dietę bezmleczną (nawet nie wiedziałam jak ciężko bez tego znaleźć coś do jedzenia :P ), bez jajek itp. itd. oczywiście nie pomogło. Są dni kiedy jest lepiej, ale zaraz znowu wraca. Proszek do prania też zmienialiśmy. Drapał się niemiłosiernie, do krwi i nadal to robi ale jakoś mniej. Robiliśmy też IgE i wyszło lekko ponad normę ale alergolog stwierdził, że to nie od tego a na co wytworzył przeciwciała to możemy sprawdzić, jednak takie testy z krwi robi się po 7 miesiącu.

Także z ulewaka z refluksem zmieniliśmy funkcję na marudę z łuszczącą się i suchą skórą. Marudę bo zęby idą, lekarka obmacała  i powiedziała, że całą watahą się pchają.

Do tego doszedł dla mnie mega problem z ewentualnym rozszerzaniem diety. Jakimś wyznacznikiem czy coś dobrze czy źle dziecko przyjmuje jest skóra albo pieluchy. Ze skórą jak wyżej, więc będzie kiepsko obserwować, a pieluchy nadal mamy w każdym możliwym stanie skupienia i kolorystyce.
Niestety Rotarix został wykluczony jako powód, Marcina widział gastrolog, miał usg brzuszka, robiliśmy posiew i czysto. Usłyszałam, ze nam się trafił taki typ. Ja dalej zachodzę w głowę czy z nim na pewno jest ok i taki urok.
Nie zmienił się też "problem" kp, Młody wisi góra 5 minut i to tak 8-10 razy dziennie i koniec. Przybierał w normie poza ostatnim tygodniem gdzie przybyło mu tylko 70g. (Tak panikara matka kupiła wagę i waży co tydzień)

No i tak sobie żyjemy prawie 4,5 miesiąca, niewyspani, lekko sfrustrowani a mi zaczyna dokuczać zwyczajna, ludzka samotność na moim końcu świata.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
09 marca 2016 16:38
nerechta,  :przytul: musi Ci być ciężko. A jak z diagnostyką to wygląda?
Jeszcze coś takiego mi się przypomniało: http://www.instytut-mikroekologii.pl/ Niektóre ceny mają nieco zaporowe, ale może warto do nich zadzwonić i zapytać, jakie badania by zalecali w takiej sytuacji (ewentualnie część spróbować zrobić na NFZ?).

no wiesz, moj przez pare pierwszych lat tez byl bardzo pomocny, ale cos sie popsul 😀 A gdzie wiekszosc - wystarczy poczytac to forum.

Nie strasz 🤣 Ja, póki co, przynajmniej na to nie mogę narzekać, sprząta, gotuje... Burdel i tak mamy, bo bałaganiarz z niego straszny, ale głodna nie chodzę  😉
Dziewczyny, a ja mogę wtrącić się z pytaniem z innej beczki? Mam nadzieje, że nikt nie odbierze źle moich wątpliwości.   :kwiatek:
W kwestii poświęceń siebie itp od momentu pojawienia się dziecka/ dzieci. Dzieci baardzo lubię, pracowałam nie raz jako opiekunka, ale.. podczytując wątek mam wrażenie, że dzieci= koniec koni na kilka lat. To mnie przeraża..  Inne pasje np góry może łatwiej z dzieckiem realizować, chusta i jedziemy, ale konie są specyficzne, zwłaszcza gdy dziecko już za duże na spanie 2h w wózku koło stajni. 🙁 Są wyjątki, które mnie podnoszą na duchu (anai  :kwiatek🙂, ale zdaje się, że większość rezygnuje na jakiś czas (nie mówię o pierwszych kilku miesiącach).. Czy to wynika tylko z braku czasu/ możliwości zostawienia z kimś dziecka na 2-3h? Czy może z jego pojawieniem się- staje się ono po prostu ważniejsze i chęć na inne rzeczy zmniejsza się? Pocieszcie, że można mieć dziecko 1-2-3-letnie i jeździć 3-4 razy w tyg, proszę.  😉
maleństwo   I'll love you till the end of time...
09 marca 2016 17:20
lenalena, jeśli ma kto z dzieckiem zostać i dziecko da się zostawić, to można. Może nie konie, ale moja szefowa, mając roczne dziecko, jeździ na weekendy z mężem, na szkolenia, ostatnio 5 dni na Majorce bez dziecka. Ma dwie babcie i dwie nianie.
lenalena dopóki dziecko małe i śpi we wózku (nie potrafi jeszcze kombinować - wychylać się itp) to można (powiedzmy) je ogarnąć i ululać a w tym czasie pojeździć, bo jak się obudzi = rozpłacze, można zakończyć jazdę  😉
Później się nie da, bo raczej nikt tuptającego szkraba nie puści samopas a za ogrodzeniem śmigać konno nie będzie, bo mogłoby to skończyć się bardzo źle  😉

Ja niestety musiałam zrezygnować całkowicie(!) z jazdy, bo nie miałam możliwości aby zostawiać z kimś regularnie synka, ciągle też gdzieś mi tam w głowie huczy, że w razie "W" jakbym np. spadła, albo coś by mi się stało... to zwyczajnie nie miałby kto zajmować się dzieckiem.
Na etapie praca/przedszkole/dom - czasu wolnego jest bardzo mało, a jak już jest to ostatnią rzeczą o jakiej myślę - to o wysiłku  🤣
Wizja złapania konia na padoku, wyszorowania szczotą, osiodłania, lonżowania itd - jak o tym wszystkim pomyślę, to wolę układać klocki z małym  😉
Dlatego konia oddałam, a z kopytnych mam tylko kuce kosiarki  😀iabeł:
Bryczka stoi, uprząż wisi... kuce dwa - komplet cały, a nawet raz(!!!!) nie przejechałam się tą bryczką po okolicy  😎
Przy dwójce dzieci  😉 sprzedam cały "komplet" bo łapię psychicznego doła - niestety  🙁
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
09 marca 2016 17:35
lenalena u mnie brak hajsu i też możliwości zostawienia z kimś dziecka. W tygodniu chłop pracuje 8-18, moja mama nie ma czasu bo też pracuje, Isabelle też pracuje, do przedszkola mi jej jeszcze nie przyjęli... a płacić za opiekunkę tylko dla własnej fanaberii- szkoda mi hajsu 😉 A w weekend wolę jednak spędzić czas jakkolwiek z rodziną niż latać po stajniach- choć już raz mi się udało w weekend gdzieś wyskoczyć.
Pewnie gdybym miała własnego konia(a ta wizja staje się coraz bliższa! 😍 ) to wyglądałoby inaczej, ale póki nie mam i w sumie jeździć mogę tylko w jakiejś stajni rekreacyjnej- nie praktykuję 😉

Figura
fajne jest to co piszesz. Myślę, że jednak co innego wychować własne kiedy się pracowało dużo z dziećmi a co innego, kiedy nasze to pierwsze, z jakim mamy do czynienia 😉 Osobiście nigdy dzieci nie lubiłam, nie fascynowała mnie zabawa czy spędzanie czasu z nimi i... tak po prawdzie to dalej tak jest. Z moją córą się pobawię czy wyjdę na spacer, ale nie powiem żeby to była dla mnie nie wiadomo jaka rozrywka 😉 Więc i wychowywanie u mnie idzie kiepsko- zdecydowany brak doświadczenia 😁
Lotnaa   I'm lovin it! :)
09 marca 2016 17:38
lenalena, jeśli masz nianię/babcię/partnera, który ogarnie dziecko, to oczywiście, że się da! Pewna moja szefowa jeździła, mając dwójkę maluchów, wymagało to pewnego planowania, dawała mi znać, kiedy mam jej osiodłać konia/konie, i jeździła.

Nika - no właśnie 😉 To może lepiej wychowujmy na mądrych odpowiedzialnych ludzi a nie dla kogoś.
Mam to samo z mężem tzn w kwestii syfu i pewnych rzeczy wyniesionych z domu. Przez długi czas miałam pretensje do teściowej, ale zważywszy na czasy i okoliczności, teraz myślę że robiła co mogła.

no ale to na jedno wychodzi🙂 jak będzie fajnym, mądrym człowiekiem, to będzie takim partnerem🙂
nerechta myślę, że jednak to jest nasza wina i tego co wynosi się z domu. Partner, który przestaje pomagać, to jest ktoś kto nie ma tego we krwi i starał się na siłę, a my dałyśmy zielone światło, bo tak chciałyśmy być dobre/opiekuńcze, że tę chęć zabiłyśmy. Może być partnerem, któremu podcięto skrzydła, bo nigdy dość dobrze nie wykonywał obowiązków domowych. Albo ma nas już centralnie w dupie, a że z domu nie wyniósł dbałości o dom, to o niego nie dba.
Tak się ciągle facetów faszeruje tymi podziałami na kobiece obowiązki i męskie, jak matka zbiera skarpetki po synu (po mężu też), jak zbiera po nim kubki, ROBI WSZYSTKO, to musi być bardzo chętnym i otwartym facetem żeby się temu niejako przeciwstawić.
Mało tego jak trafi mu się żona pomagająca, wyręczająca...Ona się tak stara żeby mu było dobrze, gotuje, pierze sprząta, to utrwala się stereotypy. Potem pojawia się dziecko= mniej czasu i kobieta ma dość i odkrywa, że ups, coś nie działa. I tak pokolenie po pokoleniu 😉
Dziewczynce lalkę, a chłopcu samochodzik 😉 Dziewczynce zestaw garnków, a chłopcu lego itp. Nawet jak i dziewczynce i chłopcu mama ubiera buciki, to z czasem dziewczynka dowiaduje się, że ma pomagać mamie w kuchni, a chłopiec? nie, to nie jest dla chłopców, on ma iść grać w piłkę 😉
Same tak piszemy "mąż mi nie pomaga", on nie ma pomagać, on ma wspólnie wypełniać obowiązki domowe.

lenalena, jeśli masz zapewnioną opiekę do dziecka to się da. Przy czym jest spora trudność, wręcz niemożliwość, nawet jeśli masz okazjonalną opiekę, jeśli masz pełnoetatową pracę, a konie to hobby. Przez kilka ładnych lat jest trudno znaleźć czas/energię na pracę + rodzinę i(!) absorbujące hobby. A w sytuacji, hipotetycznej: twoja praca to konie, do dziecka dobra niania, w domu gospodyni - jaki problem szybko wrócić w siodło? W wielu sytuacjach mniej komfortowych też się da. Jednak brak wsparcia w życiu (finanse, opieka nad dzieckiem) w zasadzie wyklucza konie.
pisze z mala na rekach, wiec przepraszam za forme 🙂 przenosze konia blizej domu pod koniec miesiaca i zamierzam jezdzic  raz-dwa razy w tygodniu. reszte dni bedzie dzierzawiony. co bedzie jak wroce do pracy to nie wiem, ale zostaja weekendy- mala moze zostac z tata i juz. zobaczymy, teraz jazda nie jest dla mnie priorytetem, ale rezygnowac nie chce.

mam dzis swiete dziecko. poza poranna histeria u lekarza caly dzien spi i paczy. nawet sama spalam  4 godziny w ciagu dnia zeby odespac kiepska noc. jedna wielka sinusoida...
dea   primum non nocere
09 marca 2016 18:02
No właśnie, praca. Jeśli konie to praca, to pewnie się wraca jak do każdej innej. Ja wróciłam do pracy w innej branży i teraz dziecka prawie nie widuję. Za końmi bardzo tęsknię, ale nie chcę przegapić wzrostu, rozwoju mojego dziecka, zostawiając je, poza pracą, jeszcze dodatkowo. Zwyczajnie czuję, že czas dla koni dziecku zabieram (albo zabieram sobie czas, który mogłabym z nią spędzić - bo to dla mnie fascynujące doświadczenie).
Może jeśli ktoś chce tylko pojeździć i ma opcję pomocy w stajni, to się da (ktoś przyprowadzi, wyczyści, osiodła). Dla mnie standardowy czas spędzony w stajni to 4h, žeby było na spokojnie. Czy to jazda, czy czesanie grzyw. Plus prawie godzina dojazdu w jedną stronę. No i nie idzie w tygodniu... Ostatnio wyrywam po 2h w jeden dzień weekendu - maluch wtedy u brata, niedaleko stajni, z kuzynami się bawi - ale też nie co tydzień nawet to wychodzi. Stwierdziłam, že dopóki tak jest, nie wsiadam. Grzywy poczeszę, policzę nogi, skrobnę kopyta, może wezmę któregoś w ręku na spacer - bo bez regularności wsiadać jest bez sensu. Sama nie wiem, czy jeszcze będę jeździć. Mama "wróciła" do koni dopiero z nami, koło pięćdziesiątki  🤣 ale jeszcze kilka rajdów zaliczyła 😉 Może chociaż tak się uda 🙂

A na macierzyńskim było spoko - koń blisko domu i codziennie u niego byłam. Też mi to super na czerep robiło, a mała się z kudłaczami wielkości przeróżnej opatrzyła 🙂
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
09 marca 2016 18:11
Dzonka luz, wszystkiego się dopiero uczysz 😉 Sama teraz przypominam sobie, jak to u mnie było. Pierwszej wspólnej nocy jeszcze w szpitalu mała budziła mi się co chwilę z płaczem, a ja kompletnie nie wiedziałam o co chodzi. Próbowałam karmić, bujać, lulać... no nic nie pomagało. W końcu ok. północy się poddałam i zaniosłam ją do pokoju pielęgniarek. Chciałam spytać w sumie o pomoc, żeby coś poradziły i wrócić, ale pielęniarka otworzyła drzwi, usłyszała że dziecko płacze i nie wiem co robić, zabrała mi ją... i zamknęła drzwi. A ja stałam pod nimi z poczuciem totalnej klęski i rozpaczy, że już pierwszej nocy sobie nie radzę. Wróciłam do siebie i zasnęłam płacząc w łóżku 😉
A dziś(po 3 latach! 😁 ) dociera do mnie, że mogłam ją zwyczajnie wziąć do siebie i spać z nią, zamiast słuchać że dziecko ma być w swoim łóżeczku "bo nie daj Bóg zgniecie i co zrobi" 😁
Epizod z rozwalonym cycem też zaliczyłyśmy- po pierwszym karmieniu popękała mi solidnie brodawka, ale nikt mnie nie uświadomił, że z popękanej piersi się nie karmi. Więc wyłam i karmiłam 😎 Aż moje dziecię też zaczęło ulewać krwią i wtedy się zorientowałam, że chyba jednak coś jest nie tak 😵
Ile nocy było takich, że wyłam razem z nią, bo nie wiedziałam o co chodzi i dlaczego ona płacze...
No, ale to na szczęście mija- później dodatkowo oprócz płaczu zaczyna pyskować, ale chociaż jest ciekawie 😁
Dzięki za odpowiedzi. Konie nie jako praca na szczęście, tylko po pracy..  🙂
Ja się czuję bardzo nienasycona moim koniem póki co, dlatego te rozkminy,  ale na szczęście nie muszę powiększać rodziny za szybko, więc tylko teoria.  😉
Konie mam pod domem, może byłoby łatwiej. Zawsze zostaje nadzieja, że kilkulatka będzie chciała z matką snuć się po ujeżdżalni na kucyku.  😁
Dzionka, dobry plan.
figura ale chyba nikt tu nie mówił o nieograniczonym wyborze typu dwu-trzylatek wybiera buty ze wszysykich dostępnych. Ale wybór która bluzka czy sweter z 2-3 sztuk to chyba normalne. I  pytanie jak sobie wyobrażasz ubranie dziecka, które nie chce się ubrać, na siłę? Myślę, że jakich byś strategi wychowawczych nie podjęła to z własnym dzieckiem pewnie zdarzy się choć jedna taka sytuacja testowania granic.  Większość pisała, że jakoś sobie w tej sytuacji radzi żeby jednak dziecko nie zostało w samej piżamie. Wierzysz że zasady zawsze działają, no i ok :kwiatek:
lenalena wszystko rozbija się o pieniądze i czas. Jak masz poukładane tak, że dom nie jest wyłącznie na twojej głowie(zakupy, sprzątanie, gotowanie, lekarze itp), godziny pracy przewidywalne, to nic nie stoi na przeszkodzie ostatecznie zatrudniasz nianię. Ja aktualnie pracuję na 1/2 etatu, jeden dzień mam wolny, weekend wolny. Wsiadam o 8 rano. Michał wstaje ok. 8-9. Minimalna strata czasu wspólnego. Mąż może iść do pracy później, albo biorę nianię  na 2 godziny. Gorzej będzie jak wrócę do pracy na cały etat, a dziecko pójdzie do przedszkola. Szkoda będzie mi "kraść" wieczory. Zostaną weekendy

pani mykale zasady działają🙂 wypadki przy pracy potwierdzają tylko regułę, są tylko wypadkami przy pracy.
Figura nie pisze o wojskowym drylu i zamordyzmie, a normalnej relacji dorosły-dziecko.

Z pozdrowieniami dla Mam karmiących  😉
Czarownica, ale masz okropne wspomnienia ze szpitala :/ gdzie rodzilas? mi pozwalaly brac dziecko do lozka i chyba tylko pierwsza noc po inkubatorze spala w tej mydelniczce plastikowej. z karmieniem tez duzo pomocy dostalam. i witam w klubie, ulewanie krwia i stan przedzawalowy tez juz za nami.
a propos uczenia sie - pojechalismy dzis do lekarza jakbysmy nie mieli dziecka 😀 tylko ona w fotelik i goł. jakiez bylo nasze zaskoczenie gdy lekarka rozebrala Sare do golas, pielucha cala obsr... i mowi: zalozcie jej teraz czysta pieluszke. my oczy w 5zl, bo ani morych chusteczek ani pieluchy 😀 no i obsr..ne dziecko musialo jakos dojechac do domu 🙂 spakowalam jej torbe na wyjscia od razu jak wrocilismy, ale niezla zenada...
ale zasnela, juz ze 2h tak na mnie spi.
Hahahaha Dzionka- rewelacja 😀
Ale współczuję w sumie... Dobrze, ze masz dość dużo dystansu.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
09 marca 2016 18:48
Czy ja wiem, czy złe? W sumie ja tego tak nie odczuwam 😉 Byłam tak naładowana szokiem i emocjami, że nie ogarniałam 😁 I wolę bardziej pamiętać te fajne, niż te złe, bo fajnych jest więcej- jak pierwsze karmienie, czy bardzo fajne pielęgniarki czy super kondycję, czy słowa lekarza po cięciu "no, moi drodzy, młoda, fajna dziewczyna- zszyjmy to dobrze" 😍 Czy położną, która przyszła mi pomóc pierwszy raz przy karmieniu- zaczęła coś tłumaczyć, ja w tym czasie dostawiłam dziecko i zaczęłam karmić- ucięła w pół słowa, spojrzała się, rzuciła "no, to pani sobie chyba jednak poradzi, jakby co jestem tu i tu" i wyszła 😁
Więc oceniam to bardzo spoko 😀 Rodziłam w Piasecznie w św. Annie 😉
nika77 a mi się wydaje, ze trochę idealizuje po prostu. Że jak będzie się postępować tak i tak to do sytuacji z wspomnianym fotelikem czy ubieraniem nie dojdzie.
Jeżeli ugruntujemy w dziecku poczucie, że jest w 100% decyzyjne, to ja się nie dziwię, że potem są dzikie awantury, jak próbujemy mu jednak wyperswadować jego zdanie i oczekujemy, że zda się na nasz wybór.


Według mnieniczego nie trzeba ugruntowywać żeby mieć czasem dziką awanturę o coś, no ale już się nie czepiam :kwiatek:

dzonka he he niezła akcja, my sie szybko nauczyliśmy brac też ubranie na zmiane kedy nam Hela rozebrana w poradni laktacyjnej zasikała całego pajaca tak, że musiała wracać w samym kombinezonie, dobrze że to był kwiecień 😁
Na początku, to w ogóle polecam mieć dwa zapasowe 😉
Raz się uleje, raz posika. Dwa razy posika pod rząd. Cuda, cuda...
ash   Sukces jest koloru blond....
09 marca 2016 20:23
lenalena, da sie. Ja wsiadam 3x w tygodniu, wychodzę do stajni na pare godzin. Dziecko zostaje z babcią lub u babci a czasami z tatą jak nie jedziemy akurat razem.
Po porodzie wsiadłam po 2 msc, a regularnie zaczęłam jeździć po pół roku.

Idzie nam górna prawa dwójeczka, znów gorzej ze spaniem i jedzeniem.
Bieganie z pchaczem od rana do wieczora 🙂

Dzionka niezła akcja!
Ja raz zapomniałam zapasowych spodenek i oczywiście Syneczek moj postanowił tak pięknie się obs**ć ze w poradni rehabilitacyjnej myłam go pod kranem. Dziecko wracało w samym bodziaku 🙂
Dobrze ze było ciepło 😉

Edit:
W szpitalu tez spałam z Tymciem w łożku, w mydelniczce leżał tylko jak szlam pod prysznic czy jadłam obiad.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się