Tak sobie pomyślałam. Ostatnio byłam w wiejskim sklepie. Bo mnie głód "na słodkie" pognał. 😡
I ów sklep to oczywiście "delikatesy". Kiedyś sieciówka, teraz chyba prywatny w stanie upadku. Pusty. Duży. Wielkie półki, lady a na nich...nic.
Wygrzebałam jakieś kiepskie ciastka stare. Oświetlony, ciepły = koszty niebotyczne. I pewnie zaraz zdechnie.
I taka mi się zrobiła w głowie koncepcja. Sklep na wsi, powinien być dla wsi. Czyli mieć i coś do zjedzenia, ale i np. skarpety, wiadro, gwoździe .
No wszystko, co na wsi jest potrzebne. Alkohol też. Trudno. Niech ma. Jednak gdyby miał też towar taki dopasowany do potrzeb to by był i prosperował.
A jak by się postarał i miał też wiejskie produkty ze sprzedaży bezpośredniej i zareklamował w mieście, to już w ogóle.
p.s
Ciekawy tekst:
link