Kraina różowych jednorożców a brutalna rzeczywistość

pokemon,  nie odpowiem, bo nie wiem, dlaczego zawsze zbiera, to nie do mnie pytanie😉 z tego co ja zaobserwowałam to wydawała krocie we własnym zakresie, dużo przekraczające opłatę za klinikę, w koncu się pieniądze skonczyły, a jednak nie sądzę, żeby większość z nas miało odłożone 20.000> na koncie na czarną godzinę 😉

wiesz, to można powiedzieć, że biedna kobieta po tragedii życiowej też powinna mieć dzieci odebrane, zamiast sie na forach ogłaszać, a psa po co staruszkowi utrzymywać, do schroniska zabrać. tak odbieram ten tok rozumowania. ciężko mi to oceniać, patrzymy z trochę innej perspektywy.

ja Agatę rozumiem, bo wet dał jej nadzieję, była gotowa się pożegnać ze zwierzakiem, przyjechał go uśpić, ale widocznie pozałatwiał to w ten sposób, ze okres zapłaty będzie odroczony, nie wiem, domyślam się. sądzę, że jest do też dla dziewczyny trudne, bo dla kogo by nie bylo.

co do latania do bankomatu, mnie też przeszlo "pomaganie biednym i pokrzywdzonym"
mieliśmy lokatora, sympatyczny facet, w terminie ani razu nie zapłacił, ale rozumiałam, bo się mu życie posypało (jakoś nikogo nie obchodziło, że ja też biedna i mi wodę odetną i nikt tego w wodociągach nie rozumiał). wyprowadzał się, był mi winien pieniądze. zostawił w zastaw sprzęt. minał termin spłaty, zero odzewu, kolejny tydzien i kolejny. w koncu jego sprzet sprzedałam. teraz mi sądem grozi, że go oszukałam i okradłam, a jak przychodził pożyczyć na chleb to byłam dobra.
kilku już obiecywało, że zapłaci "z dołu" za miesiąc i pod koniec się zwijali razem z kluczami, a mnie zostawała pleśn na ścianie, zamki do wymiany i debet na koncie.

dlatego rozumiem Wasze oburzenie, nie chcę tłumaczyć włascicielki Horsy, ale uważam, że w zderzeniu z akcjami wykupywania koni, jednak wolałabym pomóc zwierzakowi. sama też nienawidzę mieć jakichkolwiek długów i do nich możliwie nie dopuszczam, ale czasami sytuacje zyciowe ludzi przerastają, tak po prostu.

naprawdę nie mam złych intencji, czasem czuję, że chcę powiedzieć coś, co nie powinno być odebrane negatywnie, a jednak mi to nie wychodzi.
Pokemon- zycie nie gwarantuje nam stałych warunków- a konie żyją długo. Piszesz tu o odpowiedzialnych właścicielach. Oczywiście wielu osób posiadających konie nie stać na utrzymanie zwierzaka- ale są też tacy, których stać było- a teraz już nie. Życie się zmienia i czasami traci się pracę, czasami zdrowie. Nie zawsze jest tak,że damy radę bez pomocy- szczególnie kiedy coś złego się stanie- a Ci którzy wyciągają rękę - często mają ciężkie serca- bo trudno się prosi. Dlatego daleka zawsze jestem od oceniania, ekstremalnych postaw i skrajności. Może Ty będziesz w takiej sytuacji niebawem- trzeba się nad tym zastanowić. Ja walczę o konie w :gołębniku: a ty mi uświadamiasz, że trzeba- mimo wszystko- Dziękuję
Pokemon- zycie nie gwarantuje nam stałych warunków- a konie żyją długo. Piszesz tu o odpowiedzialnych właścicielach. Oczywiście wielu osób posiadających konie nie stać na utrzymanie zwierzaka- ale są też tacy, których stać było- a teraz już nie. Życie się zmienia i czasami traci się pracę, czasami zdrowie. Nie zawsze jest tak,że damy radę bez pomocy- szczególnie kiedy coś złego się stanie- a Ci którzy wyciągają rękę - często mają ciężkie serca- bo trudno się prosi. Dlatego daleka zawsze jestem od oceniania, ekstremalnych postaw i skrajności. Może Ty będziesz w takiej sytuacji niebawem- trzeba się nad tym zastanowić. Ja walczę o konie w :gołębniku: a ty mi uświadamiasz, że trzeba- mimo wszystko- Dziękuję

Anu1- i ja powalczę o konie w gołębniku. Bo pisałyście tak ujmująco. I nie dałyście się sprowokować, a próby tam były, oj były. A na fb... to już szkoda gadać. Ja to tak w myślach jakoś nazywam "biała zbroja". I taką widzę.
Ale wyobraź sobie taki wasz wpis:
- zleciłyśmy budowę stajni, chociaż nie mamy pieniędzy. Majster ma język w gębie to się dogadamy. Konie paczają i nie mają matek, zatem niech społeczeństwo rzuci po złotówce.
Chyba Strzyga mnie pytała, czy widzę różnice. No widzę.
Może Ty będziesz w takiej sytuacji niebawem- trzeba się nad tym zastanowić.
Czekałam na ten argument, bo musiał paść wśród tych łzawych historii i paczenia oczkami.
Wyobraź sobie, że byłam. Mam nauczkę na przyszłość.
Ale nie żebrzę.
Gołębnik niech się buduje. Wasza sprawa, ja nigdzie nie przeszkadzam, dlatego nie bombarduję ani Waszego, ani tego o leczeniu wątku głupotami.
Ale jak patrzę na żebraczkę, której społeczeństwo sponsoruje kolejny zabieg, to rzygać mi się chce.
Autentycznie.
Nie nauczona niczym kobieta.
Lecząca konia za wszelką cenę.
Z egoistycznych pobudek.
Taniu- sprawa dla nas jet ważna- dziękuję. Pokemonie- ja też trochę przeszłam- ale coraz częściej łapię się na tym że wiem coraz mniej- dlatego staram się nie oceniać- chce pomóc i moge- pomoge- nie chcę nie mogę- niepomoge- ale nie oceniam.
kujka   new better life mode: on
25 września 2012 19:01
a ja tak troche z boku zapytam, moze na sali jest ktos uczony w prawie - czy w takich sytuacjach trzeba zglaszac zbiorke publiczna? i czy w ogole zbiorka publiczna moze byc na wszystko, nawet na wybudowanie sobie stajni?  :kwiatek:
anu1 ,dobrze to ujęłaś  :kwiatek:
Ludzie zaś są różni i bardzo dobrze , bo tych sentymentalnych , o miękkich sercach udaje się czasem sprowadzić na ziemię , a realistów , mocno stojących na ziemi czasem coś chwyci za serce i nieco zmiękną ..
I powiem szczerze od siebie , że gdyby mojej staruszce przytrafiło się coś takiego , uśpiłabym ją . Z bólem serca , ale tak bym zrobiła . Choć coś na czarną godzinę mam odłożone , to realne spojrzenie w przyszłość , m.in. na jakość życia tego konia , czy też na całkowicie pusty portfel i ew. długi , kazałoby mi podjąć taką decyzję . Nie umiałabym chyba prosić o pomoc , staram się radzić sobie sama , choć jest ciężko . Ostatnio nawet myślę o sprzedaży Lira , bo dociera do mnie okrutna prawda , że nie stać mnie na dwa konie. Marzenia to jedno , a życie drugie . Lir ma szanse na dobre życie , jest młody i zdrowy , a Lady jest zdana na mnie , zresztą ma obiecane dożywocie . Daj Boże , żebym mogła dotrzymać słowa ! I tu mi się sentyment przeplata z twardym realizmem . Ot , życie !
A ludzi , którzy walczą za wszelką cenę , na swój sposób podziwiam i dobrze im życzę ! Każdy ma swoje cele i priorytety i należy to uszanować .
W sprawie zbiórek publicznych ze strony MSW

Informacja dotycząca procedury ubiegania się o pozwolenie Ministra Spraw Wewnętrznych na zorganizowanie i przeprowadzenie zbiórki publicznej oraz składania sprawozdania ze zbiórki publicznej

Podstawa prawna:
1.
ustawa z dnia 15 marca 1933 r. o zbiórkach publicznych (Dz. U. Nr 22, poz. 162 z późn. zm.),

2.
rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 6 listopada 2003 r. w sprawie sposobów przeprowadzania zbiórek publicznych oraz zakresu kontroli nad tymi zbiórkami (Dz. U. Nr 199, poz. 1947 z późn. zm.),

3.
ustawa z dnia 14 czerwca 1960 r. - Kodeks postępowania administracyjnego (Dz. U. z 2000 r. Nr 98, poz. 1071 z późn. zm.),

4.
ustawa o opłacie skarbowej z dnia 16 listopada 2006 r. (Dz. U. Nr 225, poz. 1635).


Wszelkie publiczne zbieranie ofiar w gotówce lub naturze na pewien z góry określony cel wymaga pozwolenia właściwego terenowo organu władzy (art. 1 ustawy o zbiórkach publicznych, zwanej dalej ustawą).
itd.
Co ciekawe to znalazłam sprawę zaskarżenia zbiórki przez internet- gdzie pozwanego sąd uniewinnił ponieważ przelew nie jest ani gotówką ani naturą - z ciekawości czystej szukałam jak to prawnie wygląda.
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
25 września 2012 19:14
a ja na tle watku o horsi i socjaliźmie złamałam sie i wpłacę na gołebnik...
no jest przepaśc jednak, no jest 🙄
a ja na tle watku o horsi i socjaliźmie złamałam sie i wpłacę na gołebnik...
no jest przepaśc jednak, no jest 🙄

Duunia- kocham cię.  :kwiatek:
Parapetówka pod gołębnikiem już się organizuje na FB.
Damy radę. Mogę gołąbki nawet zrobić.
Ja jestem przeciwny takim akcjom z kilku powodów. Po pierwsze tak jak wczesniej tu podkreslono brak odpowiedzialności, kupiłem wraka a wy pomóżcie go leczyć, po drugie jak koń chory to w naturze by nie przeżył,po trzecie często te klacze ze słabymi nogami, przewodami pokarmowymi są zaźrebiane, bo skoro są kosiarkami to niech źrebaczka urodzą chociaż i rodzą się następne "wadliwe" konie i sytuacja się powtarza. Konie chore są wykupowane od handlarzy, którzy na tym zarabiają, potem jest zbiórka na leczenie, a jak hodowcy wyprzedają zdrowe konie za pół darmo to nie ma zainteresowania. A potem tragedia bo nagle koń na rzeź idzie i pół forum wymyśla różne epitety na takiego kogoś. Bo jak mógł i ma się czelność hodowcą nazywać. Dzisiaj jestem po rozmowie z kilkoma hodowcami(w zasadzie trzymaczami, bo nie zaźrebiali klaczy od jakiegoś czasu) i tak właśnie dyskutowaliśmy na ten temat. Jak konie ułożone do pracy, względnie zdrowe (100% gwarancji nikt nie da) z prawdziwymi dokumentami kosztują po 4000 i sprzedać nie mozna to już zgroza. Przepraszam, ale jakoś tak mi się"wylało z wątroby''
A wracając do Horsy to jej właścicielka ciągnie dwa etaty, a co będzie jak jej zdrowie siądzie, co wtedy
melechow- ale jednorożców naciachałeś na raz! No, kurczę, ty brutalu rzeczywisty.
Oj, chyba każdy dorosły tu myśli dokładnie jak Ty. Tak w sercu i w rozumie.
Ale potem te oczka paczają i ulegamy. Ulegnij w sprawie gołąbków, spotkamy się na parapetówce.
190 cm i wąsy - będziesz gwiazdą imprezy.
Ja wyleczylam sie z pomagania.
Zawsze powtarzam, ze  Konie to sport/ hobby elitarne. Posiadanie konia - to nie kaprys, ale worek bez dna.
Jak ktoś zarabia 1500-2000 to go raczej na konia nie stać. Pomimo, ze chciałby.
Ja tez chciałabym jeździć rajd Paryż-Dakar, ale nie jezdze bo mnie nie stać.
Jestem ciekawa dlaczego te osoby koffajace końiki nie pójdą do banku i nie wezmą kredytu? Chociażby debetu?
Bo prawdopodobnie żaden bank im tego kredytu nie udzieli - co znaczy, ze nie stać ich na konia. Jak tak kochają dlaczego nie sprzedadzą samochodu? Nie zmienią na gorszy? Nie posprzedawają rzeczy?

I zgadzam sie, ze zawsze można prace stracić czy nagle cos sie w zyciu dzieje - ale sorry to są normalne wypadki losowe, trzeba być na nie przygotowanym - a mając konia - czy inną odpowiedzialnosc - tym bardziej.
dempsey   fiat voluntas Tua
25 września 2012 20:49
Zawsze powtarzam, ze  Konie to sport/ hobby elitarne. Posiadanie konia - to nie kaprys, ale worek bez dna.
Jak ktoś zarabia 1500-2000 to go raczej na konia nie stać. Pomimo, ze chciałby.
Ja tez chciałabym jeździć rajd Paryż-Dakar, ale nie jezdze bo mnie nie stać.

i tu się pod koleżanką podpisuję.
z tym, że mi jest łatwiej. konia już nie posiadam.
dwa lata temu nie potrafiłabym się pod tym podpisać.
O co chodzi z gołębnikiem bo jestem nie w temacie?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
25 września 2012 20:55
O to, żeby fundacji postawić stajnie za 10 000, a potem jej wykupić dwa konie za 3.
wiecie co?
czym sie rozni watek horsy od watku gniadoszki? dla mnie rozni sie niewiele.
i sama nie wiem, mam nadzieje, ze nigdy mnie to nie spotka, ze nie bede musiala... ale gdyby zdazyla sie taka sytuacja (tfu tfu i niemalowane), to wiem, ze zrobie WSZYSTKO, wszystko zeby ratowac mojego herszta. nawet zebrac.
rzucaja kamieniem ci, co nie mieli naprawde noza na gardle. bananowe dzieci i ludzie o stabilnej sytuacji finansowej, ze zdolnoscia kredytowa.
tak- bywa tak, ze nie stac na konia. no nie stac. i co? sprzedac? najukochanszego przyjaciela, te chrapki, puchate futerko pachnace choinka? nie, nie nie! mozecie sobie mowic o niespelnionych instynktach i innych pierdach. ten kon jest moim sensem i jestem w stanie zrozumiec osobe, dla ktorej jej kon tez jest. a jesli kon chory, to i sprzedac nie ma jak. oddac tez nie zawsze sie da.
byla taka sytuacja, ze forumowiczka popadla w klopoty. oglosila sprzedaz swojego konia- jakze rozsadnie. a ja umowilam sie z paroma osobami, ze zrobimy wszystko, zeby kon zostal z nia. te osoby rozumialy. na szczescie los sie odmienil i nie byla potrzebna nasza pomoc.
ja pomoge. bo rozumiem. i bede zrec mlecz jak bedzie trzeba- dla mojego, a nawet i dla cudzego.
a wam- zycze wiecej empatii.
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
25 września 2012 21:40
nie no katija, ja wszystko rozumiem, ale ogłaszać wszem i wobec ze to nie pierwsza zbiórka na rzecz tego konia i ze sie ma wprawe i ze nie pierwszy raz jej coś jest... i ze zawsze bierze kase od ludzi??
dla mnie przegięcie 🙁
katija, ale tutaj nawet nie chodzi o konkretny przypadek tylko o schemat,koń od handlarza lub chory wykupiony z jakiejś szkółki, przecież od razu wiadomo,że to będą koszty większe niż tylko utrzymanie i profilaktyka, potem brak gotówki i błaganie o pomoc to gdzie tu odpowiedzialność?
duunia, tak, duzo racji masz. jednak ja obstawiam niefortunne wyrazenie.
mialam jakis czas temu taka sytuacje- moj kot zlamal lape. zorientowalismy sie w niedziele w nocy.  w poniedzialek we wszystkich wiekszych lecznicach powiedziano mi, ze kota zoperuja w piatek. kombinujac, dzwoniac, szukajac dotarlam do weta, ktory ma mala, ale dobrze wyposazona klinike. pomijajac zabawne dialogi- ten pan zoperowal mojego kota z marszu w sumie. zabieg mial kosztowac 500zl. przy tylku mialam 100. pozbieralam po znajomych i wyszlo mi 350. zapytalam- panie doktorze... a mozna na raty? a on odpowiedzial- a jest inne wyjscie? ja...eee... a on- no wlasnie, a kotu pomoc trzeba, bo cierpi. to byl poniedzialek, w piatek zawiozlam mu reszte pieniedzy i kwiatka. gdyby nie zgodzil sie, to moj kot chodzilby ze zlamana lapa jeszcze 5 dni.
melechow prawda. tego schematu tez nie znosze. racje masz. ale... ona juz tego konia ma.
Averis   Czarny charakter
25 września 2012 21:52
Ale ludzie chyba mają rozum i sami będą potrafili zdecydować na co przeznaczą pieniądze. Ja operację konia sfinansowałam sama, w grudniu ostatnia rata, ale gdyby (odpukać) przytrafiła się potem kolka i potem jeszcze coś jeszcze, to pewnie tez zaczęłabym żebrać i żreć mlecz. O ile jedną/dwie operację człowiek jest w stanie udźwignąć, to już 3 nie zawsze, bo takich rzeczy się nie da przewidzieć.  Każdy zagłosuje własnymi pieniędzmi, dziewczyna się rozlicza, pokazuje rachunki- kto zechce ten pomoże.
melechow, szkoda, że nie przeczytałam tego zdania o chorym koniu wcześniej. Dla dobra gatunku mogłam go zastrzelić zamiast operować. Z resztą wypowiedzi się zgadzam, ale ten argument o tym, że chory koń by nie przeżył jest mocno naciągany.
mtl   I M Equestrian
25 września 2012 22:03
[quote author=anai link=topic=89385.msg1533941#msg1533941 date=1348584242]
OT pokemon, ja ubezpieczałam konia od kosztów leczenia, ale koń musiał być warty ponad 10tyś i przejść idealnie szczegółowe badanie wet. Nie jest tak łatwo konia ubezpieczyć. EOT


Na jakiej podstawie, wg jakich wytycznych i kto ustala wartość konia? Czy jest warty te 10 tys, a nie 9 999 😉?
Mały  🚫

[/quote]

ja sobie sama ustalilam ile mój kon jest warty 😁 ale w UK ubezpieczenia sa bardziej popularne i pewnie latwiej cos zalatwic...
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
25 września 2012 22:46
mtl, widzisz, ja też usiłowałam ubezpieczyć mojego dziada kopytnego, ale nie byłam w stanie udowodnić jego wystarczającej wartości (słowna deklaracja nie wystarczyła). Poza tym, okazał się być egzemplarzem na tyle schorowanym, że ubezpieczyciel z marszu nam tylko pomachał - na do widzenia.
Z jednym zgodzić się mogę że kupując zwierzę trzeba mieć świadomość że kupujemy coś żyjącego. Zakup zwierzaka czyt, w tym wypadku konia to tak naprawdę 1/10 prawdziwych wydatków bo schody zaczynają się gdy trzeba go utrzymać, leczyć, pielęgnować, suplemenetować a wszystko ciągnie po kieszonkach oj ciągnie. Czuję się tu wywołana do tablicy bo sama posiadam różowego jednorożca kupionego od handlarza, zakup dokonany w wieku 17 lat a dziś mając sporo więcej myślę gdzie ja bym to nie była i na jakiś plażach nie leżała ale cóż nigdy zakupu (nieodpowiedzialnego) nie żałowałam bo przynajmniej mnie osobiście motywował do pójścia do pracy i kombinowania żeby na niego zarabiać. Tylko mam nadzieję że różowe kucyczki nie potraktują tego jako zielonego światła do datkiego działa, dziś wiem że wtedy było to takie właśnie napędzanie rynku handlarzom i że po dziś dzień żerują na takich 17 jak ja wtedy. Różnica jeszcze była taka że konia który miał być kiełbasą znałam od źrebaka i to też może zupełnie inna historia.
Reasumując mój północny bełkot Ameryki nie odkryję ale wiem jedno KOŃ kosztuje sporo a dało mi znać o tym nie dalej jak nieco ponad rok temu gdy na leczenie dziwnej kontuzji musiałam wyciągać z konta kwoty który przeistaczały się w sumy kilku zerowe. Podtrzymuje  też zdanie katiji że jak się kocha swoje zwierzę to się wyda na niego sporo, taka to końska naiwność właścicieli i w sumie wiem że pewnych sytuacji w życiu przewidzieć się nie da, no nie da i nie wiem czy sama bym o pomoc nie prosiła. Brakuje mi czasem wśród koniarzy odrobiny empatii i zrozumienia bo życie nigdy nie jest od i do, czasem gdzieś pojawia się taki przecinek i z poukładanego idealnego życia robi się nam lumpkeksowy misz masz. Kto chce pomagać niech pomaga, kto nie chce ten niech udaje ze nie widzi i tyle.
miałam kochana klacz Sonie. Wydałam na jej operacje, zabiegi, pobyty w szpitalu kwotę duzo wyższą niż 20.000zł. Nie udało nam się, Sonia nie zyje. Pomimo walki, pomimo checi do życia Sonia nie dała rady. Ja sfinansowłąm leczenie Soni ze swoich srodków , nikt mi nie pomagał i nie wyciagałam reki po pomoc ale gdybym musiała prosic- prosiłabym.Człowiek dla swojego zwierzaka którego ma, do którego się przyzwyczaił, polubił ,zrobi wiele. Tak, ja taką włascicilkę bardzo szanuje, musiała "przełknać" gorzka pibułe, zanim odwazyła się poprosic i wysłuchac wielu nieprzyjemnych komentarzy.Nie chciałabym za nic , byc na jej miejscu. Jedni zrozumieja inni nawyzywaja od zebraków i ludzi bez szacunku itp.Ja tez dla swojego zwierzaka "zagryzłabym zęby" i błagałabym o pomoc.
Pokemon nie kazdy jest wetem , lekarzem itp i nie kazdy zarabia dobrze i nie kazdy ma zdolnosc kredytowaz. Zreszta nie wiemy czy dziewczyna np na pierwszą operacje nie wziela kredytu i czy przez to zabrakło jej teraz "zdolnosci kredytowej"
Jest takie powiedzenie "syty głodnego nie zrozumie" i cos w tym jest.
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
26 września 2012 06:18
a propos różowych jednorożców oraz sprawy Horsy( innych podobnych). przepraszam, ale jest kilka spraw, ktore mnie nieodmienne wnerwiają;
1. zaangazowanie TOZu - jednak, nawet jesli udostępnił konto tylko. TOZ jest od zajmowania sie zwierzetami bezpańskimi, bezdomnymi i maltretowanymi. Pozbawionymi opieki. Nie do ratowania PRYWATNYCH  koni. Teraz dobijam sie do kilkunastu fundacji, stowarzyszen i towarzystw, by pomogli mi ratować psy, ktore wszyscy olali (ja sama od tych psow mieszkam 500 km, wiec mam problem :/) i wszyscy mają to w bladej duszy. acha, rozumiem, pieski same strony nie stworza ani same profilu nie założą. No a konta TOZu jakoś nie widze by dawały sie rozlicząć publicznie. (ja chyba juz zleciałam z tęczy).
2. Horsa jest ciągle chora. odkąd pamiętam wiecznie coś jej jest i wiecznie Agata zbiera na nią kasę. Nie wiem, ja tylko administruję w służbie zdrowia, ale mam skojarzenia z panem latajacym na kuli 😉)
3. Agata pracuje - ponoć na dwóch etatach - to ja teraz zapytam tak... pracuje i nie ma kasy? Na dwóch etatach? No sory, to się je chińskie zupki, odkłada na leczenie i leczy za swoje (żeby nie było, sama tak żarłam przez ostatnie pół roku życia Amby). Rozumiem, ze nagle może być potrzeba spora kwota, ale to wtedy mozna napisac, że : błagam, POŻYCZCIE  te 3000 zł na TERAZ bo mi konia nie wylecza. Oddam w ciągu dwóch, trzech, czterech miesiecy. I wtedy ok, wszystko w porządku. złego słowa, wielki szacun.
4. z całym szacunkiem: jak można porównać koszmar w rodzaju: pożaru stajni (wali się cały świat, dorobek życia w p..omidory, nie ma co zrobić z konmi, nie ma ich czym karmić itp, a ubezpieczyciele to wiadomo zanim sie ogarna...0, smierci małzonka dziewczyny w ciązy, z małym dzieciakiem na dokładkę, czy cieżkiej choroby starszego, załamanego człowieka do tego, ze dziewczyna nie ma kasy na uporczywe leczenie konia, ktory ciągle pod jej opieką choruje??? Pomijajac, zę ani Pszczóka ani pan Sławek nie zakładali tu watków, na pomoc rzucili sie ich sąsiedzi, przyjaciele, znajomi. Jesli ktoś jest tak obrotny, bo już ma wprawę, to neich weźmie etat trzeci a nie ciągnie po akasę do innych.
5. I wbrew pozorom nie mam nic przeciwko pomaganiu koniom. jak najbardziej trzeba im pomagać. Wcale nie zasługują na to by nie dawać im szansy. Po prostu KOLEJNY apel Agaty - jest już... sorry... dziwczny i niesmaczny. moze Horsie lepiej by było pod opieka jakiejś Fundacji skoro właścielka ciągle sobie z nie radzi.
przepraszam, i tak, jestem sfrustrowana kobieta w średnim wieku. Tak  😅
Wiecie, z tymi zbiórkami i żebraninami, to nie jest taka prosta sprawa. Sam jeszcze nigdy o taką pomoc nie prosiłem, choć od kilku lat nie powodzi mi się najlepiej, a już i chałupa mi się paliła w tym czasie i konie chorowały i różne inne rzeczy się działy - ale zawsze jakoś sobie radziłem. Wcale nie mam pewności jednak, czy zawsze tak będzie..?

Mam to samo, chociaż (TFU TFU) mi się nic nie paliło... 8 lat temu przyjęto mnie do dużej firmy produkcyjnej (dział handlowy), przez 8 lat nie dostałam podwyżki (pochwały, uścisk ręki prezesa - tak, podwyżki - nie)... jak się przyjmowałam paliwo było po ok 3 zł/l a dojeżdżam 30km w jedną stronę... Inną pracę ciężko znaleźć (szukam)... W międzyczasie umarła mama, która sporo mi pomagała, przegrana sprawa spadkowa też kosztowała krocie... i jak 8 lat temu spokojnie stać mnie było na konie, tak teraz nie zawsze domykam budżet :-/ konie zaczęły mi zatem pomagać we własnym utrzymaniu wożąc innych, ale np. zimą kiepsko, bo po pracy jest już ciemno :-( Pensjonatowy się wyprowadził w najgorszym momencie (teraz ludzie hali szukają)  i nie mam konia w pensjonacie (kolejny minus finansowy). Raty za leczenie guza w oku jednego z koni spłacać będę jeszcze łuu... wolę nie sprawdzać jak długo... ale powoli spłacam - wzięłam pożyczkę w firmie, zamiast prosić o pomoc... Ale w razie jakiejś awarii aktualnie byłby spory kłopot, a po lekturze tego wątku sądzę, że nie śmiałabym prosić o pomoc...
Z drugiej jednak strony re-volta niesamowicie pomogła mojej rodzinie stanąć na nogi po spaleniu stajni...  :kwiatek: z tym, że co innego taki wypadek (nie wiem jak nazwać pożar), co innego braki finansowe z powodu hm jak to się okresla - jak się wali to na wszystkich frontach...
Nie chcę bronić horsiak, ale z drugiej strony czasem bywa tak, że kasa się kończy, kredyty również a pomysłu co dalej - zwyczajnie brak
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
26 września 2012 07:19
Świat sie może zawalić. ale jak się zawali raz, drugi i trzeci (samo w sobie dziwne, ale może Horsiak ma wprawę  :oczy2🙂i ciągle nie mozesz stanąć na nogi, i ciągle potrzebujesz kasy na kolejne leczenie, to może jednak trzeba znaleźć inne rozwiązanie? Poza tym inaczej wygląda zawalnienie się świata - nagła utrata pracy, smierć kogos bliskiego, zniszczenie budynków, tak mi sie jakoś wydaje.
e po co jak ciagle ktos to leczenie sponsoruje to mozna zaspokajac swoja potrzebe posiadania konia.
omnia mi się tak wali od 6 lat, co łeb z ziemi podniosę - dostaję kolejnego kopa, zatem jestem w stanie uwierzyć , że czasem tak się życie układa dupowato :-(
Z drugiej strony koń niezbyt majętnego kolegi powaznie zachorował. Konieczna była klinika. PRZED wysłaniem konia - kolega dogadał się z kliniką na spłatę w ratach (rozłożono to bodaj na 4 miesiące, lub niewiele dłużej). Koń wrócił bez paszportu - paszport był jednym z zabezpieczeń udzielonego kredytu. Kolega oczywiście wszystko w terminie spłacił. I po temacie...
Moim zdaniem warto by było w klinikach wprowadzić możliwość kredytowania, ale nie przez same kliniki, a przez banki (typu Żagiel, czy były Lukas). Wówczas kliniki nie musiałyby czekać na pieniądze, a klientom byłoby sporo łatwiej (chociaż drożej z uwagi na prowizję i ubezpieczenia kredytowe)...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się