Jeść czy nie jeść ? Pomaga czy szkodzi?

Jeszcze raz spytam o te fitohormony w kiełkach. Nie podziałają jakoś?
Bo w reklamie  😉 mówią, że taki Soyfen i podobne działa jak nie wiem co.
A co do jedzenia tego co się lubi to ja bym lubiła polędwicę wołową. I co z tego?
Kosztuje ponad 80 zł za kilogram. I nawet gdybym chciała kupić sobie 200 g co jakiś czas, to pewnie nie jest świeża bo mało kto kupuje. Podobnie cielęcina. Jagnięcina. No ceny.....  👿
O szkodliwości syntetycznych witamin 😉
http://www.doktorwitamina.pl/witaminy_synt.html
wapń a twaróg nawet z eko sklepu to różne sprawy, w serach twarogowych większość wapnia ląduję w serwatce

u nas polędwica ok 60-70zł i zazwyczaj świeża, bo przywożona pod zamówienia 😉
To chyba zależy od lodówki, bo moje w pojemniku bez dostepu powietrza te kilka dni spokojnie wytrzymują i smakują jak świeże. Tyle, że moja szuflada warzywna w lodówce naprawdę działa cuda i nic mi się tam nie starzeje i nie traci jędrności. W kiełkownicy bym nie zostawiała, bo albo przerosną albo zgniją.

Tania, Jasio w szkole pił kawę?🙂 Kurcze jakby moje dziecko było nadpobudliwe to najpierw bym jednak się spróbowała dowiedzieć z czego to wynika a później dopiero się bawiła w suplementowanie ewentualnie. Doskonałym przykładem są Danonki- wg reklamy zawierają dzienną porcję wapnia. Ale dla dziecka w jakim wieku, o jakiej wadze, o jakim tempie wzrostu, o jakim przyswajaniu? Bo nie wierzę, że te Danonki mają dawkę odpowiednią dla 4 i 8- latka. A jeszcze jak się ma dziecko szybkorosnące, to te Danonki mógłby jeść chyba kilogramami. Więc jak dla mnie nie tyle świat powariował, co  podchodzimy do odżywiania bezkrytycznie. I łatwo nas złapać na takie "chłyty" reklamowe.

A polędwicę wołową w sklepie który trzyma normę (czyli nie sprzedaje starego, kilkukrotnie mrożonego mięsa), można kupić w vacuum. Za jedyne 89zł za kg. Po rozpakowaniu powinnaś zjeść w ciągu 24h. Mało kogo na takie luksusy stać.
Wychodzi, że albo "od baby" czyli np. brudnawe. Albo ze sklepu czyli sztucznawe.
Przyznaję, że jako jednoosobowe gospodarstwo nie bardzo mam jak szukać żywności zdrowej.
Mieszkam w wielkim mieście, pracuję i nie mam czasu latać po targach. A jeśli mam to albo nakupię za dużo, albo wychodzi to strasznie drogo.

Jasio miał niedobory Magnezu sam z siebie chyba? Myślisz, że od kawy?
A Danonki czy te batony, co lodówka spada, to klasyczne uczenie podjadania słodkiego pomiędzy posiłkami.
A! Jeszcze Nutella jest wg reklam zdrowa jak nie wiem co.  😉
p.s
Jakbym wmuliła na raz kilogram polędwicy....  😂
To jakby koń zżarł worek owsa? Albo lew gazelę ?
na śniadanie tatar, na obiad steka a na kolacje carpaccio 😉
Tania, ale czemu sztucznawe? To jest normalne mięso, tylko zapakowane hermetycznie. W odpowiednich warunkach (czyli nie przebijając vacuum, żeby nie było dostepu powietrza i w temp. do max 7 stopni) może leżeć prawie 2 tygodnie. jak rozpakujesz to niestety musisz zjeść, bo wołowina szybko się psuje (w stanie nieprzetworzonym oczywiście). "Od baby" to jest ryzyk- fizyk, patrząc po okolicznych rolnikach, to krowa pewnie już widziała światełko w tunelu, na sprzedanie normalnie juz nie ma czasu, to się dożyna póki nie jest padliną (z tym też różnie bywa, ale po wyglądzie mięsa raczej poznasz).

Bezkrytyczna wiara w reklamy nigdy na zdrowie nie wychodzi. Czy ktokolwiek najadł się np. Knoppersem? No niby samo zdrowie: wafelki zbożowe, krem z orzechów, trochę czekolady jako dawka magnezu. ja bym musiała takich conajmniej ze 3 zjeść, żeby mój żołądek odczuł cokolwiek. Więc wolę serek wiejski z kromką pełnoziarnistego chleba i kostke lub dwie czekolady gorzkiej. Kalorii mniej a organizm nie krzyczy "jeszcze jeden!".

Tania, ale czemu sztucznawe?
(...)


To pisałam ogólnie. Nie o mięsie tak pakowanym. W pakowanie wierzę jak najbardziej, tylko dla jednej osoby to za duża porcja.
Nawet wedle diety ogurkowej. Nerki by mi pewnie wypadły na ziemię.
Nawet dla dwóch to są nieziemskie ilości. Nie mogłabyś z kimś kupować na spółkę?
Dla naszej dwójki nawet dwie piersi z kurczaka to za dużo. Jedna to delikatnie za mało (mój małż pracuje jednak głównie fizycznie i waży prawie stówkę- musi swoje zjeść, jak jest głodny to niestety zapycha się słodyczami). Więc reszta ląduje u psa w misce. Wczoraj zanabyłam polędwiczkę wieprzową. Nawet taka jedna to za dużo, bo chodziliśmy jak beczki (wazyła jakieś 40dkg). Żywienie jednej czy dwóch osób zawsze wychodzi drożej niż 3-4roosobowej rodziny.

Najbardziej mnie śmieszą ludzie, którzy codziennie przychodzą po 3-5 plasterków wędliny. Serio ludzie myślą, że następnego dnia jest odpakowana świeższa? Jak cos ma dużą rotację to ok (ale data przydatności różni się max o jeden dzień a czasem wcale). W mojej lodówce warunki są takie same jak w tej sklepowej. A mało kto zapyta dokładnie do kiedy jest data przydatności do spożycia (może być 2 tygodnie, może być dwa dni). Sklepy, jak reklamy, rządzą się swoimi prawami.
zamiast wędliny wolę upiec szynkę czy schaba. piekę z kilogram, schodzi w ciągu kilku dni, bo chłopaczysko uwielbia. taki schabik ze śliwką to ostatnio robię dwa razy w tygodniu, bo marudzi, że ma tylko dupkę i chce jeszcze.

coraz bardziej mnie nęci zakup świnki. sąsiady kupują, odkarmiają i przyjezdza rzeznik. i znów chłopaczysko uwielbia taką "jeszcze ciepłą kaszankę". schabik też z sąsiedzkiej swinki jadłam, oszaleć można. młodzi na wsi zawsze na wesele dostają świniaczka tuczonego specjalnie na ich weselicho. napewno zdrowszy niż ten kupny zupełnie.

ale my jesteśmy oboje konserwy żywieniowe. pampuchy z pieczarkami, schab, gulasz, zrazy z ogórem, sosem i kluchami żelaznymi. jakoś mnie odrzuca od tofu, soi czy glonów...  ale dzis kupiłam rzeżuchę, może mu wepchnę kiełka 😉

a jak jest z tym mlekiem i produktami typu twaróg? jak najzdrowiej zapewnić sobie zródło wapnia? wiem, że mleko dla nas jest nienaturalne, ale lubię i czasem z pół litra potrafię opędzlować.
A czym ta twoja świnia bedzie się różniła od sklepowej? Serio pytam.
A czym ta twoja świnia bedzie się różniła od sklepowej? Serio pytam.

Mogę ja? Mogę ja?
Może się będzie różniła żywieniem jednak? W sklepie możesz trafić na duńską wieprzowinę zalatującą rybami.
A taka przydomowa to zjada pomyje i ziemniaki ? I wolniej rośnie.
Ja bym znów się bała włośni u takiej świni.  👀

A! I mam pytanie: o taki układ z rolnikiem. Gdybym mu dała np. 50 kurcząt żywych i może worek ziarna . I chciałabym z tego potem 10 stopniowo a 40 miałby on + lis to byłby uczciwy układ? Czy mnie wyśmieje?
szam,  tak trochę naiwnie wierzę, że taka świnka karmiona porządnie i domowo, chowana zdrowo, będzie zdrowsza, niż  mieso  produkowane-"pędzone" na szybko róznymi preparatami, pózniej ostrzykiwane i konserwowane co by dłużej w lodówie poleżało. ze swojej strony widzę różnicę w smaku. schab od sąsiadki smakuje dużo lepiej niż schab kupny, kiełbasa też jest smaczniejsza niż podwawelska.  miałam też przyjemność pożreć trochę "świniaka" z wesela wiejskiego, wlasnie takiego od tesciów dla młodych i był też smaczniejszy niż taki zamawiany na wesele miejskie.

Tania o pomyjach u świnki sąsiedzkiej nie słyszałam, o dokładną dietkę musiałabym podpytać, ale napewno nie karmiona tak jak w chowie intensywnym "na masę".
Pomyje to być może moja wyobraźnia. Nie mam pojęcia czy teraz się je daje świni. Kiedyś tak.
Wiem, bo bedąc na wsi szukałam płynu do mycia naczyń i mi wyjaśniono, że nie używają, bo świnia je to co po umyciu naczyń zostaje. Może dziś jest inaczej?
Tania, świnia na wsi to jadała nie tyle pomyje, co tzw "zlewki" - to co pozostało po jedzeniu ludzi - zagotowane najczęściej. Oczywiście jako dodatek do parzonych ziemniaków, śruty zbożowej, sieczki, buraków itp. Z tego robiło się taką parującą "breję".
BTW hasło "cukier krzepi" wymyślił Melchior  Wańkowicz - jako hasło reklamowe - więc nie opierałabym sie na tym 🙂

Nie prawda,to hasło  stworzył Kornel  Makuszyński!!
"Cukier krzepi,wódka lepiej"
[quote author=Dodofon link=topic=90971.msg1712374#msg1712374 date=1363031249]
BTW hasło "cukier krzepi" wymyślił Melchior  Wańkowicz - jako hasło reklamowe - więc nie opierałabym sie na tym 🙂

Nie prawda,to hasło  stworzył Kornel  Makuszyński!!
"Cukier krzepi,wódka lepiej"
[/quote]
Oj... nieprawda. Nie masz racji. I "cukier krzepi" i "Lataj lotem" M. Wańkowicz.
A to "Wódka lepiej" przypisywano różnym osobom.
Czyli Dodo miała rację. Nie każdy to wie.
link
Swoją drogą o sloganie Agnieszki Osieckiej nie miałam pojęcia.
Serio, serio? Będziesz parowała ziemniaki ze śrutą codziennie? Może ja mam wokół samych dziwnych rolników, ale jedzą swoje świnie, dokładnie tak samo żywione jak te na sprzedaż. To mięso się nie różni niczym a świnia tak samo rośnie 6 miesięcy.
Nawet gdybyś żywiła "zlewkowo", to pamiętaj, że dajesz wtedy swoje własne jedzenie. Pełne tego, czego chcesz uniknąć (konserwanty itede). Jedyna różnica polega na tym, że mięso jest świeższe o ten jeden dzień (ubój i transport zajmują czas zanim wieprzowina dotrze do sklepu). Z włośniami to jest w ogóle osobna bajka, szanse w tej chwili na włośnicę raczej minimalne. Ale dziczyzny na weselu nie zjem jeśli jestem kierowcą.
Mi się wydaje, że różnica jest.
To tak jak dlaczego uznawane za te ,, lepsze" są np. jajka od kur wolno wybiegowych, które chodzą sobie po wiejskim podwórku?
Tak samo z kurami jadłam u mojej ciotki rosół z kury ich hodowli ( z tego co wiem czasem jadają takie parowane ziemniaki, jadają również zboże, to co sobie znajdą przez cały dzień, no i czasami jakieś resztki z obiadu, które zazwyczaj są ziemniakami, obierkami i innymi warzywami.) i uwierz mi, że smakuje inaczej niż taki z kurczaka z supermarketu.
Miałam przyjemność także próbować rosołu z kaczki, to już był w ogóle inny smak, zazwyczaj nie dostępny dla śmiertelników z miasta. 😉
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
18 marca 2013 17:14
ja staram sie jeść na co mój organizm wykazuje ochotę. Oczywiście z sensem - nie czekoladka za czekoladką 😁
Kiedyś miałam strasznego doła - nic mi sie nie chciało, zmarnowała lezałam i nic. a jeść to juz w ogole. i nagle wieczorem napadł mnie wilczy głód na ... wanilę. cokolwiek waniliowego. ale tak, że poleciałam do marketu, nabyłam laskę wanili (kurde, jakie to drogie), rozerwałam torebeczkę jeszcze przy kasie i zagłębiłam sie w wąchaniu. I lepiej mi sie jakoś zrobiło 😉. potem przeczytałam że wanilia (tylko prawdziwa, nie wanilina) jest pomocna własnie przy stanach "depresyjnych".
Poza tym coraz wiecej rzeczy albo ze swojego gospodarstwa, albo jakoś z okolicy. I coraz mniej smakują mi marketowe :/. no i zdziwiłam sie jak można się najeść... jogurtem. Kozi jiogurtek wystarczał mi za cały letni obiad. a jaka linie złapałam 😁
Alaska, nie można porównywać rosołu z kury do rosołu z brojlera, to jak czekolada i wyrób czekoladopodobny. Ja nie twierdzę, że świnia rzeczywiście żywiona parowanymi ziemniakami, śrutą i warzywami smakuje tak samo jak tucznik ze sklepu, tylko zwyczajnie nie znam rolników, którzy nawet dla siebie w ten sposób świnie żywią. W związku z tym uważam, że skoro żywione są tak samo to róznica między wieprzowiną sklepową a tą od sąsiada będzie żadna.

omnia, jogurtem kozim się najadasz, bo jest dużo lepiej przyswajalny niż te dziadostwa z krowiego mleka w proszku. W ogóle mleko kozie jest dużo bogatsze, niestety dla większości Polaków ma specyficzny zapach i pewnie dlatego jest mało popularne. Ty masz swoje kozy, dobrze pamiętam?

BTW. czy tylko ja uważam, że jogurty typu Danone smakuja jak zmiksowana tektura z waniliną?
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
18 marca 2013 18:06
szam - tak, mam swoje kozy. Kiedyś tez nie lubiłam koziego mleka - kupiłam parę razy takie w kartoniku i mi śmierdziało. Byłam w szoku, kiedy okazało sie, że mleko od tych moich praktycznie nie ma koziego zapachu. No ale ja wiem co moje kozy jedzą i jak mają zadbaną koziarnie. nawet w koziarni nie czuć kozami, to i mleko nie ma zapachu 🙂.
co do jogurtów Danona - to dla mnie tak, stanowczo smakują jak zmiksowana tektura. Nie wiem jak kiedyś mogłam to spożywać 👀
Mało popularne to raz, a dwa to, że drogie. Kupiłam kiedyś serek kozi maluni był i kosztował 6 zł, więc zwykle dla większości śmiertelników to cena zaporowa.
Marzy mi się koza, one są super!  💃
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
19 marca 2013 05:23
Alaska, bo co dobre .to drogie 🙂. Kozy fakt są super. Tylko najlepiej mieć dwie chociaż. Bo jedna jak koń samotny żle się czuje.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
19 marca 2013 08:47
że mleko od tych moich praktycznie nie ma koziego zapachu

to prawda. też nie mogłam w to uwierzyć a jednak. Będąc u pewnego malarza/konaiarza w Janowie Podlaskim  raczył nas ów malarz/koniarz właśnie świeżo udojonym mlekiem od własnej kozy. Nic a nic nie śmierdziało kozą, zmakowało jak krowie.

Za to pieczeń z koziny jaką nas też raczył gospodarz emitowała w trakcie przygotowywania smród wprost przepotworny. Potem w smaku całkiem była dobra.
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
19 marca 2013 09:18
malarz- koniarz z janowa - oj, kiedyś tam nocowałam w trasie wędrówki wzdłuż granicy wschodniej 🙂. miło wspomniam 🙂. prócz GIGANTYCZNEGO pająka w łazience :P.
a kozie mleko nie śmierdzi jeśli koza jest zadbana, czysta i dobrze karmiona.
koziego miesa nie jadłam - więc się nie wypowiem, czy śmierdzi czy nie. Nie zdziwłabym sie, jesli byłoby z koziołka 😉. chociaż podobno kozie mięso z "wywałaszonego" kozła nie pośmierduje.
w kazdym bądź razie kozie produkty polecam wszystkim miłośnikom zdrowego i smacznego  jedzenia 🙂
W koźlarni nie śmierdzi, póki się dojrzałego kozła nie ma. Później to choćby nie wiem jak czyścić i super odżywiać, to niestety specyficzny zapach jest. Mój jeszcze uwielbiał się przytulać i wychodzić na spacery, trzeba było osobne ciuchy na te okazje mieć, bo zapach ciężki do wywabienia. Ale to już dyskusja na kozi topic.
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
19 marca 2013 17:57
Chwila otka : kozioł ma już osobną koźlarnię 🙂. 10 m od żeńskiej 🙂. Mam zamiar koniczynkę przyczepić na niej tylko PIw żeby nie umarł na atak serca 😉. Koniec otka 🙂
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
21 marca 2013 12:18
nie można porównywać rosołu z kury do rosołu z brojlera, to jak czekolada i wyrób czekoladopodobny. Ja nie twierdzę, że świnia rzeczywiście żywiona parowanymi ziemniakami, śrutą i warzywami smakuje tak samo jak tucznik ze sklepu, tylko zwyczajnie nie znam rolników, którzy nawet dla siebie w ten sposób świnie żywią. W związku z tym uważam, że skoro żywione są tak samo to różnica między wieprzowiną sklepową a tą od sąsiada będzie żadna.


różnica świni z hodowli a od gospodarza jest znacząca, może i jedzą podobnie ale w hodowlach podaje się antybiotyki do żarcia na okrągło, które w tym mięsie zostają, nie mówiąc już o tym że w niektórych hodowlach podaje się sterydy żeby świnie hodować 3 miesiące a nie 6.

Jedyna różnica polega na tym, że mięso jest świeższe o ten jeden dzień (ubój i transport zajmują czas zanim wieprzowina dotrze do sklepu).

jaki jeden dzień? po uboju świnia przebywa w chłodni kilka dni aż zakończą się procesy metaboliczne które po uboju przechodzą na drogę beztlenowej glikolizy prowadząc do powstania kwasu mlekowego przez co mięso byłoby twarde i łykowate więc owe świnki wiszą sobie około 48h a dopiero potem trafiają do sklepu, ale przemysł spożywczy poszedł o krok dalej tak aby konsument miał mięso ze świni na ten drugi dzień w sklepie i taką świnkę po uboju się pekluje przeważnie w NaNO2 bądź w azotanie (V) potasu czyli w saletrze potasowej którą się sypie pod rośliny w celu ich szybszego wzrostu). A jak wiadomo azotany w nadmiarze powodują zatrucia u ludzi.
rolnik po uboju świnkę poćwiartowaną wsadza do zamrażalnika i za klika dni ją zjada albo marynuje ( nie pamiętam dokładnie w czym ale nie są to na pewno środki chemiczne.
A ja tropiłam polędwicę. Mam taki fajny sklepik na osiedlu, który nie zamawia ani mięsa ani wędlin na zapas.Jest mało, ile jest sprzedaje i kropka. Nic nie leży. Klientów stałych tłum zawsze.
W poniedziałki jest nieczynny bo w ten dzień w ogóle nie ma mięsa świeżego. No i polędwicę mają tylko w soboty.
Po 90 zł/kg. I tylko na zamówienie. Pani mówi, że znika jak kamfora. Ile by nie miała tyle sprzeda.
Dlaczego polski rolnik nie ma mięsnego bydła??? Nie wiem.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się