Oddam konia-rozważania

nekti   Pająk stajenny..
30 października 2013 23:54
Ale co innego mieć zwierzę kilkanaście lat a co innego wpakować się w starego zwierzaka. Mam komuś sprawić ulgę zabierając jego obowiązki po to by mógł sobie kupić nowego, młodego konia?

Niestety większość koni, które oglądałam były już zamienione na "młodszy model", albo leczenie było po prostu kosztowne/problematyczne i ludzie chcieli się pozbyć kłopotu. Takie odnosiłam wrażenie.
O ile jestem w stanie zrozumieć sytuacje losowe, o tyle sprzedawanie starego/chorego konia jak hmm.. starego zużytego sprzętu sportowego, mnie osobiście mierzi.
Tylko że ja nie ma ciśnienia na sport, ja się lubię spokojnie "posnuć po ujeżdżalni", a konia traktuję raczej jak większego psa niż jak super odjazdowy sportowy rower  🙄
W ubiegłym roku z dziewczynami z RV miałyśmy znaleźć dom dla chorego konia. Koń miał zrobione badania z kasy składkowej, właścicielka grosza nie dołożyła. Rozmowy o domu były ciężkie, wybrzydzała, zadawała 100 pytań o miejsca i właścicieli. Najchętniej by konia do pałacu na kosiarkę oddała. Finalnie ponoć konia na mięso sprzedała.

To "wybrzydzanie" oddających/sprzedających dodatkowo zniechęca. Ja rozumiem, że ktoś chce wpaść i odwiedzić konia z którym się zżył przez x lat, ale "zapowiedź" niezapowiedzianych wizyt/nalotów po zakupie, przyprawia mnie o dreszcze. Jeśli chodzi o oddawanie na mięso/usypianie.. widziałam taki przypadek - właścicielka nie mogła sobie podobno wyobrazić, że jej koń miałby nagle nie być jej..

Można było znaleźć taniej ale nie za 1000-1500zł konia z bardzo dobrym pochodzeniem. (..) Wiesz ile kosztuje 10 lat utrzymania konia? Policz tylko 1000zł miesięcznie i wychodzi kawalerka.

Co tam kawalerka za dziadka ;-) Jak sobie liczę jakiego świetnego konia mogłabym mieć za kasę którą już wpakowałam (i ze 2 lata jeszcze będę pakować) w odsada to  😵 Czasu i pracy włożonej nawet nie liczę.
bera7.. no i przez Ciebie policzyłam i będę miała kolejne siwe włosy  😉

W swojej naiwności, patrząc na pełnoletnią klacz znajomej, liczyłam na to że znalezienie starszego zrównoważonego konia rodzinnego nie będzie problemem i te kilka lat się razem posnujemy.

janka mnie na szczęście nie opuszczał zdrowy rozsądek, ale też mi się zdarzyło zjechać pół kraju w celu oglądania konia który miał być niby idealny, a nadawał się do koszenia trawnika na leżąco. Znalazłaś 14letniego konia to już sukces  😀 Ja po kilku miesiącach bezowocnych poszukiwań żałowałam, że nie kupiłam matki swojego sierścia (też chyba miała 14 lat). Wyszłoby taniej  🙄

Z oddawaniem koni ogólnie jest kłopot, bo to jednak nie pies/kot. Zawsze jest to ryzyko, że ktoś sprzeda "na klej" albo zajeździ do końca. Dodatkowo koszty utrzymania konia są niemałe, więc kombinują często obie strony. Oddający i potencjalni biorcy.
Ja tak marudzę, że nie znalazłam odpowiedniego staruszka, że wkurza mnie 1001 wymagań sprzedających/oddajacych, ale jak sobie pomyślę, że miałabym oddawać z jakichś finansowo- rodzinnych względów młodego.. to wychodzi że byłabym "najupierdliwszą" oddającą w historii  😂
Obecnie (póki żyję ja i moja rodzina) moje ogony są bezpieczne i patrzę sobie na nie z okna, ale kiedyś tak nie było.... Szukałam konia odpowiedniego do hipoterapii (zdrowego, młodego, chciałam z dziećmi pracować) a jak znalazłam,okazało się, że ma 3mies źrebaka. Kupiłam...Dogadałam się z byłym właścicielem, że młodego odwiozę jak przyjdzie na to czas ale nie wyszło- pokochałam go, więc uregulowałam długi i miałam już 2konie (na pensjonacie). Wiosną okazało się, że klacz była źrebna 😕 źrebie urodziło się w dniu moich urodzin, była piękna ale co z tego, jak mnie stać na nią nie było?? Stawka pensjonatowa za roczniaka też poszła w górę ale walczyłam...3koń to było dla mnie zabójstwo. Zaczęłam szukać domu wśród znajomych i napatoczył się nasz kowal. Gość z podejściem do koni, nie jakiś super dziany ale miał dom i odpowiednią ilość terenu. Młoda docelowo miała być dla jego dzieci i towarzyszyć drugiej młodej klaczy. Nie wiedziałam "tylko" o jednym- oddawałam konia alkoholikom 😤 Po niecałym roku wydarzył się wypadek- właścicielka spadła z konia. Kowal się załamał, podczas jednej z wizyt u nas rzucił jaka to młoda jest grzeczna, jak ładnie chodzi pod siodłem- ona miała wówczas 2lata  😕a ja oddałam ją gdy miała 1,5 Domyślacie się jaki był finał?? Odbierałam konia z policją (miałam jeszcze jej paszport a policja się nie znała na przepisach) od kobiety siedzącej na wozku ❗ Byłam tak wściekła, że nie czułam współczucia, coś we mnie pękło. Mała trafiła na tymczas do znajomej i tam się okazało, że ma zadzierżgnięcie rzepki. Musiałam szukać dla niej nowych właścicieli, rozważałam nawet sprzedaż Smyka (już 3letniego) i zostawienie młodej, by koszmar się nie powtórzył. Trafił się jednak człowiek na "poziomie", który wiedząc o jej wadzie stwierdził, że chętnie ją weźmie jako towarzyszkę dla swoich ogonów a docelowo dla wnusi, która się dopiero co urodziła. Gratis (tak ją nazwałam) wyjechała do Kalisza, zmieniono jej imię na Greta. Obecnie ma 7lat i ma się dobrze, chodzi za swoimi właścicielami jak pies, bawi się z "Azorkiem", zjadła im traktor.... To wszystko wiem od nich i ich przyjaciół (starsi ludzie) mieszkających niedaleko. Chciałam ją odwiedzić ale się boję (że coś jednak mi się nie spodoba)....nie naprawię świata a muszę dbać o to co mam...Nie zapomniałam, mam zdjęcia i wspomnienia, jakby się wydarzył wypadek Greta znajdzie u mnie schronienie ale nie wchodzę z butami jej właścicielom. Mam troche kaca moralnego, choć ta całą sytuacja nie był moją winą....
Gdy przyszła na świat Mgiełka (nieplanowana, dowiedziałam się o niej w mies ciąży- po prostu jakiś ogier na pensjonacie się Scarlettcie spodobał) dałam sobie słowo, że choćbym miała się zajechać, to jej nie oddam. Na cito stawialiśmy stajnię pod domem (wcześniej wynajowaliśmy mieszkanie). Mała ma obecnie ponad 5lat, pod domem mam 5koni (3są moje, 2mojego chłopaka). Moja rodzina ma fioła na puncie naszych "dzieci" a ja zrobię WSZYSTKO, by zapewnić im godną starość. Nie oddam, uśpię jak ból weźmie górę nad życiem. Moje konie mają u mnie dożywocie...
tak, wypadki losowe się zdarzają, adoptujący mogą być potworami, mogą też być dobrymi ludźmi. Ja kolejnej adopcji bym nie zniosła i dlatego cokolwiek robię, robię to z myślą o koniach. Koń, to decyzja na 30lat, moja Scarlett będzie miała tyle, gdy mi stuknie 50 ❗ Mamy siebie już ponad 8lat.  Ma mnóstwo wad ale jestem za nią i całą resztę stada odpowiedzialna. Odpowiedzialność i zdrowy rozsądek powinny nam towarzyszyć zawsze i wszędzie, obojętnie czy jesteśmy oddającym do adopcji czy przyjmującym konia :kwiatek:
kasik, pięknie to opisałaś..
Najdziwniejsze w tym że to ja w tym jestem tą drugą stroną czyli osobą ktora wzieła w adopcję ale kiedy któregoś dnia przeszły mnie myśli że może kiedyś cos sie stać i nie będę mogła zapewnić im tego co mają to bym chyba umarła razem z dniem kiedy przyszło by mi je oddać.
Jeżeli bym je oddała..
Są dla mnie jak pisała nekti, - jak większe pieski z ktorymi lubię być, dbać o nie i posnuć się po podwórku lub niedaleko po lasach i łąkach ciesząc  się z połączenia -ja koń.Dlatego wybrałam konie z jakimiś wadami bo do sportu ani koń ani ja się nie nadaję.
Trafiły mi się konie dosyć młode -pierwszy przyszedł jako 4.5 letni ,drugi 6-latek a trzecia 9 letnia.Do tego dwa mają super papier .
Ja z nimi wiąże nadzieję późnej starości u mnie ... dożywotniej łąki i jak już nie będą nadawać się pod siodło to poprostu będę cieszyć że nadal są i kręcą się po podwórku.
Mam nadzieję że los nie sprawi że będę musiała decydować inaczej .. W przypadku dwóch koni wiem ,ze mają zapewnione powroty do domów poprzednich ale dwa nie.
Olivia7, ja mam konia 17 letniego. Ma u mnie dożywocie. Tyle lat mi dawał radość i nadal daje, że czuję się w obowiązku zadbać o jego starość. Tak samo jak nie wyrzucę starej suki czy innego zwierzaka. Ale co innego mieć zwierzę kilkanaście lat a co innego wpakować się w starego zwierzaka. Mam komuś sprawić ulgę zabierając jego obowiązki po to by mógł sobie kupić nowego, młodego konia? Może jak wygram w totka. W pierwszej kolejności dbam o już posiadane zwierzęta.

Ale Olivia7 nie pisze o tych, co nie chcą starego konia, tylko o tych, którzy je oddają, bo się zabawka zużyła.

Niestety wiele osób wychodzi z założenia, że po co płacić za darmozjada, niech ktoś inny się z nim męczy, a ja będę mieć na utrzymanie nowego konika :/
A człowiek powinien opiekować się koniem nie tylko wtedy, kiedy wozi nasz tyłek w tereny, skacze, czy ładnie się wkomponowuje w słit focie na facebooka, ale także wtedy, gdy jest stary, kulawy i brzydki...
Mnie najbardziej wkurzają cwaniacy.... szczególnie tacy, którzy chcą wielkodusznie dać dom emerytowi albo jakiejś bidzie, żeby ten emeryt tam chodził pod siodłem, skakał, zapychał w tereny, obrabiał rekreację etc.... To mnie wkurza bardziej niż ci, którzy szukają domów emerytom, bo jeżdżą na młodszych koniach albo np. prowadzą stajnię rekreacyjną i zamiast wywozić konie np. do ubojni, szukają domów takim emerytom.
Za to nie mieści mi się w głowie pozbywanie się np. chorego konia, "starego" 10letniego konia.... i nie "oddam w dobre ręce", ale cichaczem do rzeźni. Takie rzeczy się działy i dzieją. Kiedyś może częściej...
Sankaritarina, zgadzam sie z Tobą.
Mnie też czasem to wkurza bo czujesz rozmawiając z kimś że ktoś chce sie pozbyć kłopotu.
Ja takie ,,kłopoty,, wziełam sobie na głowę choćby w postaci kota ,,persa,, bo po 4 latach ktoś odkrył u siebie allergię a tak naprawdę kot ma zaciągi do wywalania śmieci i mi też potrafi mimo pełnej miski rozciągnać worek po całym korytarzu.
Też potrafie się zdenerować i nakrzyczeć na niego ale to już mój kłopot bo sama go sobie wziełam na głowę.
Z końmi jest ciut inaczej ,więcej jedzenia i wiecej opieki potrzeba. Więcej kasy na weta ,droższe odrobaczanie i wyższe koszta.
Jak ktoś ma w pensjonacie to dożywotnio trzeba płacić więc często gęsto oddają niepotrzebnego a kupują nowego.Rozumiem kłopoty finansowe ale wkurza mnie ,,znudzenie się ,,starym niepotrzebnym zwierzem. To czuć w ,,głosie,,
Kiedy dałam ogłoszenie że przyjme konia miałam ze 40 telefonów .. A wymagania 🤔zok: mega.Każdy telefon i coraz bardziej niedowierzalam uszom.
Byłam nawet gotowa zrezygnować bo stwierdziłam że to jest chore co ludzie wygadują.
Chcialam odrzucić rozmowę z kobietą ktora zadzwoniła do mnie jako ostatnia bo byłam już mega zrezygnowana ale jednak pozowoliłam jej się ,,wygadać,,
Dziś jestem mega szczęśliwa że jej wysłuchałam bo Haguś jest prezentem od Niej właśnie i choć inny koń miał przyjechać i innego miałam przygarnąć(20 letnią klacz) to trafił do mnie zdrowy 4,5 latek 😉 -jej wnuk.
To nie było zrzucenie obowiązków na mnie ,dostałam wyprawkę  i odwiedza jak może Nas tutaj.Nie oddała go tylko kupiła.(wykupiła bo nikt nie był zainteresowany koniem po przykurczu)
Wiem ,ze w razie kłopotów Haguś ma u niej pomoc choć mam nadzieję że żadnych kłopotów nie będzie.
Chciałam na samym początku konia profesora od ktorego to ja się czegoś nauczę.
Naprawdę szukałam starszego spokojnego na dożywocie.
Trafiły się poniżej 10 lat .
Z tą rzeźnią to ja mam inne ,,lęki,, związane.U Nas kradną - na rzeź bo gdzie indziej.
Więc moja stajnia jest pod profesjonalnym alarmem abym spokojnie mogła spać w nocy a samochód stoi z kluczykami w stacyjce 😉 Bo aut nie kradną a bydło i konie tak..
No a potem jakoś trafiły do mnie dwa kolejne...
Pewnie gdybym miała warunki i pieniądze to skończyła bym z 10-tką na karku ale niestety wiem ,że nie mogę zaszaleć aby przez przypadek nie ugrzęznąć w kłopotach finansowych tym bardziej że konie nie zarabiają na siebie bo są tylko rodzinnymi pupilami 😉
Ja w prawdzie z perspektywy oddającej/szukającej nowego domu dla konia, ale powiem wam, że dużo zależy od szczęścia.
Mam jakieś tam doświadczenie w szukaniu "dobrych rąk" i oddawaniu koni. Raz mi się udało lepiej niż sobie wymarzyłam z własnym koniem, raz udało mi się w kilka godzin znaleźć nowy dom dla dwóch emerytowanych koni znajomej.
A teraz bardzo bym chciała pomóc naszej re-voltowej koleżance, ale jakoś nikt nie chce zdrowego, 16-sto letniego konia, mimo że poza oczywistymi wymaganiami (dla osoby pełnoletniej, doświadczonej, do przydomowej prywatnej stajni z łąkami/padokami) nie ma żadnych wielkich. Preferowany boks angielski i żeby był lekko, acz regularnie jeżdżony.
Słabo idą poszukiwania...
Mój koń znalazł raj na ziemi mimo tego, że był kontuzjowany i niekoniecznie zdatny do jazdy, dwaj emeryci znaleźli super dom mimo grubo ponad dwudziestki na karku... a tu w porównaniu do nich młody i zdrowy koń, a jakoś nie możemy nic znaleźć.
Ja planuję rozejrzeć się za kimś do długoterminowej, pełnej dzierżawy moich dwóch koni. Boję się tego, że:

a) będą zle traktowane i kamione
b) będą miały za mało ruchu/padoków oraz nadmiernego ekspoatowania
c) jezdzić będzie jakaś łajza

Dlatego jeśli już ktoś chętny będzie się odzywał w tej sprawie, to będę bardzo dokładnie sprawdzała kim jest, jaki ma poziom wiedzy, umiejętności.  🙄
Julie, gdyby to było ze dwa lata wcześniej.
Teraz już nie mam miejsca 😉 bo stara stajnia ma tylko 4 boxy.
Wszystko pozostałe jest na miejscu oprócz stajni angielskiej bo ta w planach dopiero aczkolwiek jestem mega zadowolona z tej co mam bo podczas wichur czy zamieci tam jest cisza jak by inny świat i konie mają mega spokój.
margaritka   Cantair HBC, a Nerwina na emeryturze;)
01 listopada 2013 16:54
jezeli ktos bylby zainteresowany to moge przesac u mowe " wieczystej dzierzawy", na ktora oddalam swoja emerytke🙂 aktualnie obija sie na pastwiskach i wozi dzieciaki na spacery do lasu🙂
chciałabym ostrzec przed panią Katarzyną D. z Krzyni (woj. pomorskie)
Miałam 17 letnią klacz. Miała zwyrodnienia, często kulała i nie nadawała się do normalnej jazdy, ewentualnie na spacery stepem. Mi to wystarczało. Poprawiał mi się humor jak do niej jechałam i mogłam ją wyczyścić. Niestety tak mi się w życiu poukładało, że nie było mnie już stać na konia.
Klacz we wrześniu 2013 trafiła do stajni przydomowej pani D., w "dobre ręce". Miała być towarzyszką dla wałacha pani D. Podpisałyśmy umowę kupna-sprzedaży z symboliczną ceną. Pani D. zapewniała mnie, że w razie gdyby chciała się pozbyć klaczy z jakiegokolwiek powodu to będę pierwsza osobą którą powiadomi. Miała mi przesyłać zdjęcia, zapewniła mnie, że będę mogła odwiedzać klacz. Po 2 tyg od zabrania klaczy kontakt się urwał.
Niedawno znalazłam panią D. na facebooku. Wrzucała zdjęcia swoich kilku koni. Nie było ani śladu ani po mojej klaczy ani po wałachu którego towarzyszką miała być moja klacz. Napisałam do niej. Odpisała mi, że sprzedała moją klacz razem ze swoim wałachem, ale nie ma kontaktu z nowym właścicielem. Miałam złe przeczucia.
Napisałam maila do kujawsko-pomorskiego związku hodowców koni, w odpowiedzi odstałam informacje, że moja klacz wyjechała 4 stycznia do Francji na ubój 😕
Z mojego "śledztwa" wynika, że pani D. lubi zmieniać konie i często trafiają do niej właśnie konie szukające dobrych rąk.
Przypuszczam, że pozbywa się koni sprzedając je handlarzowi. Dla mojej klaczy to był wyrok.
Jest na re-volcie, ale chyba się nie udziela. za to jest aktywna na ŚK. Gdyby ktoś był zainteresowany to podam nick na pw

edit: poprawiłam województwo
Averis   Czarny charakter
13 marca 2014 22:20
Bardzo Ci współczuję. To okropna historia...
Martuha niestety nie jest jedyną osobą. Pani Katarzyna prawdopodobnie również mojego konia oddała na rzeź. Nie wierze... Napiszę coś więcej jak ochłonę. Czy można publicznie podać jej nick na re- volcie?
a może warto by założyć i przykleić wątek "komu nie oddawać konia"?
pamiętam, że był już jakiś facet chyba gdzieś z okolic Warszawy co też tak robił. była jakaś afera wtedy na forum.
tylko koni żal... 🙁
Dziewczyny, szok.. Najgorsze, czego można się bać w takiej sytuacji. Bardzo Wam współczuje. Wniosek jeden- NIKOMU nie można zaufać..
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
14 marca 2014 05:16
to okropne 🙁. Współczuję bardzo. I też uwaźam źe warto podać nick nawet publicznie - wszak to nick tylko. Najgorsze że mogła przecież dać znać że chce konia sprzedać... Żal koni...
Dava   kiss kiss bang bang
14 marca 2014 06:44
Ja czegos nie rozumiem, jesli sprzedajesz konia (nawet za przyslowiowe 1zl) to przeciez nigdy nie masz pewnosci, ze ktos go nie wrzuci tasma na rzez...
I co z tego, ze ten ktos obiecuje, ze dla dziecka, konika emetyra i tfojejstarej. Niestety jak nie placisz za utrzymanie tylko przenosisz prawo wlasnosci (sprzedajesz) konia na inna osobe to nie dziw sie, ze dzieje sie cos takiego.
Jeden o konia bedzie dbal, inny zatyra w rekreacji, a jeszcze inny sprzeda ma rzez...
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
14 marca 2014 06:52
Dava ale wiesz czasem ludzie wierzą w takie jednoroźce jak uczciwość. I jeśli konia komuś oďajesz (sprzedajesz) za symboliczną złotówkę) to fajnie by było gdyby druga strona była takoż fair. Nie wiem co dziwnego jest w oburzeniu na to że ktoś był nie w porządku? W końcu dostał konia - zwierzę warte choć tyle co jego mięso i kości :/. Takie podejście: sprzedajsz to zamknij jopę jest strasznie ... Płytkie i zezwalające na rozkwit "bycia nie w porządku". Gdybym nawet za 50tys sprzedała komuś konia np. Do sportu i ów ktoś zapewniałby o dobrych warunkach po czym np. Zatyrał konia też bym napisała że jest nie w porządku. Co ma bycie uczciwym człowiekiem do przeniesienia praw własności?
a może warto by założyć i przykleić wątek "komu nie oddawać konia"?
pamiętam, że był już jakiś facet chyba gdzieś z okolic Warszawy co też tak robił. była jakaś afera wtedy na forum.
tylko koni żal... 🙁


Po pierwsze - strasznie mi przykro i współczuję
Po drugie - napisałam już w tamtym drugim wątku: z tego typu wątkami trzeba bardzo uważac. O ile na "Nieuczciwych revoltowiczach" da się obie strony wywołac i jako tako wyjaśnic, to tutaj już nie za bardzo, gdyż wiele ludzi nie posiada konta na naszym forum i nie mogłaby sprawy wyjaśnic od drugiej strony. Jestem w bardzo podobnej grupie na facebooku, nazywa się "Dodgy horse dealers" - to, co tam się działo, to istny Sajgon, było mnóstwo pomówień, ludzie pisali długie wypracowania na temat drugiej osoby, a potem się okazywało, że tak naprawdę to nic takiego się nie stało. Nie jestem pewna, ale też chyba jakaś sytuacja skończyła się w sądzie. Tak więc - o ile cel szlachetny, tak może się to zupełnie nieciekawie skończyc.
Dava   kiss kiss bang bang
14 marca 2014 07:02
To, ze jak przenosisz prawo wlasnosci to nie masz juz ani pol procenta wplywu na to co sie z koniem staje. To mnie dziwi, ze ludzie sprzedaja konie (i co z tego, ze za zlotowke, niech sprzeda za wiecej jesli kon wart) a pozniej placza, ze nowy wlasciciel zrobil to czy tamto.
Nie wazne czy za zlotowke, czy za 500tysiecy. Jak sprzedajesz to licz sie z tym, ze z koniem moze sie stac wszystko, bo to juz nie Twoja wlasnosc...
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
14 marca 2014 07:14
Dava udajesz czy nie rozumiesz - wiadomo że po sprzedaży nie masz wpływu na los konia, ale o to co się z koniem stało choć zapewnienia były inne możesz mieć pretensje ogólne i możesz uważać że człowiek ów był nieuczciwy. Uwierz, uczciwość i etyka a prawa własności to trochę inne rzeczy. Jeśli nie rozumiesz cóż współczuję.
Dava a mnie płacz nie dziwi
Jak człowiek jest w słabej sytuacji finansowej - to wybiera mniejsze zło. Tu mniejszym złeb było oddanie konia w tzw dobre ręce (nie na rzeź). Aby formalnie było OK - oddanie zmieniło się w sprzedaż za symboliczną kwotę przy ustnej umowie o prawie pierwokupu. Gdyby prawo pierwokupu było w umowie sprzedaży - można by z tym iść do sądu - bez tego ciężko... Sprzedaż konia do rzeźni jest zwyczajnym oszustwem i wyłudzeniem mienia - tak ja to widzę pomijając sprawy emocjonalne...
Podobnie prejechała się moja rodzina. Oddali konia za symbliczną złotówkę - klacz miała pracować w hipoterapii i żyć szczęśliwie na łąkach... Zwierz zdrowy w pełni sił, lat miała wówczas bodaj 15... a w stajni za dużo koni już...
Zwierz hipoterpaii nigdy nie widział - pojechał prosto do rzeźni... Przykre strasznie. Konsekwencji wyciągnąć nie ma jak 🙁
Dava   kiss kiss bang bang
14 marca 2014 07:24
Omnia -> Oczywiście, że możesz uważać, że ktoś jest nieuczciwy, bo obiecała dawać konikowi mesh i spacerować do lasu, a popytał koniem po 8h w rekreacji.
No coż... współczuję ludziom, którzy wierzą innym 'na słowo'. Mogła nie sprzedawać, tylko oddać w 'dzierżawę' albo milion innych lepszych prawnie (i życiowo) rozwiązań.
Współczuję bardzo takiego zakończenia sprawy, ale jeśli ktoś się tego nie spodziewa sprzedając konia, to hmm...

ps: mam trochę znajomych z końmi emerytami, i pomijając osoby, które same konie utrzymują mimo że stoją na łąkach, ani jedna osoba z nich nie sprzedała swojego konia (a niektóre konie 'stoją za darmo' jeśli już Wam tak o tą kasę chodzi). Nikt nie przeniósł prawa własności, bo wszyscy wiedzą jak to się może skończyć i tyle.
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
14 marca 2014 07:30
Dlatego ja moją klacz oddałam w wieczną dzierżawę- formalnie nadal jest moja i nikt jej do rzeźni nie sprzeda. Przy czym ja ją oddałam w takie ręce, że mogłabym w ciemno sprzedać i i tak w rzeźni by nie skończyła. Poszukiwania domu trwały ponad 2 lata, ale warto było.
Przy czym takie rozwiązanie jest dużo trudniejsze do realizacji, zwłaszcza w przypadku pilnym- bo mało kto chce się zgodzić na takie "niepewne" rozwiązanie, zwłaszcza w przypadku koni zdrowych, jeno "trudnych".
Z drugiej strony- w paszporcie można zaznaczyć, że koń nie do uboju. Albo- wyrobić duplikat paszportu, który też dyskwalifikuje konia jako rzeźnego. W naszym województwie, a być może i w całej Polsce (karla, potwierdzisz?) konie KIEDYKOLWIEK leczone butapirazolem (wpisanym w paszporcie) też nie kwalifikują się do zjedzenia. Oczywiście, podane przeze mnie rozwiązania nie zagwarantują, że koń nie trafi do rzeźni- bo lekarz mógł przeoczyć, ktoś mógł podstawić paszport (a po kilku sytuacjach, w których nie zgadzał mi się koń z paszportem, a czip potwierdzał, że to naprawdę ten koń, już wiem, że nie jest to takie trudne), albo koń mógł być ubity i zutylizowany, ale zawsze zwiększają prawdopodobieństwo.
To wszystko jest jakieś dziwne. Rozmawiałam z osobą z dużej ubojni koni i pytałam czy tak chętnie kupują stare konie w typie lżejszym niż zimnokrwiste. I zaprzeczył. Mówił, że bardzo starannie wybierają i kupują konie grube i młode. Bo na ich mięso jest zbyt. Zapytam jeszcze kogoś z drugiej, znanej mi, ubojni przy okazji. Może akurat mój rozmówca jest z jakiegoś szczególnego zakładu?
Oczywiście, że nie mam wpływu na los konia po sprzedaży i właściwie tego się nie "czepiam", bo tak jak piszecie można oddać w dzierżawę itd.. Uważam tylko, że osoba ta celowo i z premedytacją zbiera i przepycha konie dalej, na kiełbasę czy do handlarza. O to tu chodzi, po prostu oszukiwanie od początku do końca. Przestroga dla innych, nauka na przyszłość...
Averis   Czarny charakter
14 marca 2014 07:54
Tania,może dlatego te konie muszą jechać na zachód? Na jakieś karmy dla zwierząt i tym podobne. Sama nie wiem.
Tania,może dlatego te konie muszą jechać na zachód? Na jakieś karmy dla zwierząt i tym podobne. Sama nie wiem.

No właśnie tak się zastanawiam. Możliwe. Mój rozmówca aż się wzdrygnął na pytanie czy by kupili staruszka. Powiedział, że zdarza się nawet zawracanie handlarza z ubojni, jeśli koń nie spełnia oczekiwań "mięsnych".
A z alarmów fundacji wynika, że ubojnie niemal się biją o takie specjały jak staruszki/połamańce. Ciekawe. Może ktoś wyjaśni jak to jest ?
Taniu- nie jest- do badań szukałam nie tylko młodziaków, ale seniorów i na 20 telefonów do zakładów posiadających uprawnienia na ubój koni 2, słownie 2 powiedziały, że miały konie powyżej 16-17 r.ż, ale!!! były to konie zimn. upasione, w bdb kondycji.
Takie konie idą za grosze, jako "odpad" i nie kwalifikujące się do przetwórstwa dla ludzi-niestety na karmę dla futerkowych już tak 🙁
AleksandraAlicja-z tego powodu mój koń ma wpisane w paszporcie każde leczenie z użyciem fenyl,sterydów i nawet komórki macierzyste, na wszelki wypadek...choć wiem, że w razie W mam przyjaciół, rodzinę, która Pola nawet na 5-10 lat weźmie na łąki za symboliczną kasę, którą zawsze jestem w stanie "skołować"
[quote author=Karla🙂 link=topic=43405.msg2038931#msg2038931 date=1394783931]
Taniu- nie jest- do badań szukałam nie tylko młodziaków, ale seniorów i na 20 telefonów do zakładów posiadających uprawnienia na ubój koni 2, słownie 2 powiedziały, że miały konie powyżej 16-17 r.ż, ale!!! były to konie zimn. upasione, w bdb kondycji.
(...)
[/quote]
Czyli, co? Te komunikaty: ratujmy, bo trafi do rzeźni ? A co się dzieje ze staruszkami, które nie mają dożywocia? Gdzie i jak tracą życie na tą karmę ? Dla kogo karmę? Ze znanych mi dawniej ferm lisów nie została żadna. 
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się