To ja wstawię fotkę, bo potem ogłoszenie zniknie i będziemy pisać o niczym.
Ta "kość" to staw krzyżowo-lędźwiowy. To jest - pomijając szyję - jedno z najbardziej ruchliwych miejsc końskiego kręgosłupa, a u konia wszystko co się rusza przejmuje w znacznej części obciążenia. Jeśli na szczycie zadu pojawia się zatem taka wystająca górka, to najczęściej wynika ona z uszkodzenia więzadeł obsługujących staw. Zdarza się to dość często, przeważnie u koni skokowych. Zaleczone (doktor czas) nie daje zazwyczaj problemów, chociaż może ograniczać ruchomość stawu, czyli przekładając na objawy limitować możliwość "podwinięcia" tyłka pod siebie przez konia. O ile jednak nie mamy quarter horsa, który ma robić sliding stopy, to da się z tym żyć. Nawet w dużym zebraniu u konia ujeżdżeniowego nie chodzi przecież tylko o chowanie tyłka, ale obniżanie całego zadu przez zgięcie stawów skokowych, więc to nie jest tak, że koń z trefnym więzadłem do niczego się już nie nadaje. Chociaż jakby nie było, zawsze trochę większe ryzyko powrotu kontuzji w tym miejscu.
A do do eksterieru - koń stoi na grząskiej trawie, stąd nie za bardzo widać kończyny. Skośny - czyli dość silny zad, ale też krótki i nie za duży w ogólnych proporcjach konia. Do ujeżdżenia tak sobie, ale do skoków może się sprawdzać. Kłębu bym się nie czepiała - koń jest słabo umięśniony, jak mu się pojawi cokolwiek mięsa na grzbiecie i szyi, to kłąb mu "zmaleje".