Nieletni "nauczyciel"

[quote author=Tomek_J link=topic=32810.msg748608#msg748608 date=1288102697]
Dlaczego wg mnie powinna uczyc osoba pełnoletnia? Bo taka może ponieść konsekwencje za swoje czyny. Jak można mieć pretensje do 15-letniego dziecka, że nie pomyślało o bezpieczeństwie i zdarzył się wypadek?
Można mieć w takiej sytuacji oczywiście pretensje do ośrodka, albo do rodziców takiego nieletniego instruktora, którzy do 18 latek ponosza konsekwencje poczynań swojej pociechy.

Rodzic powierzając podczas jazdy dziecko wierzy, że jest to osoba kompetentna, ale kompetencje nie zależą od wieku. Jeśli koń zacznie ponosić, czy brykać, to do uspokojenia konia i zapobieżenia upadkowi dzieciaka z konia mają dokładnie takie same kwalifikacje i anorektyczna piętnastolatka, i trzydziestoletni strongman - o ile mają takie same doświadczenie z końmi. [/quote]
Tomku J oczywiście, że można skarżyć ośrodek, jeśli takowy istnieje formalnie... a jak dobrze wiemy większość stajni to stajenki a nie firmy. Rodziców też niby można, ale uważam, że lepiej zapobiegać niż płakać nad rozlanym mlekiem.
Z własnego przykładu wiem, że różne nieodpowiedzialne pomysły przychodziły nam  wieku 14-15 lat do głowy i nie widziałyśmy w tym nic złego. Dziś jako osoba dorosła z pewnym doświadczeniem potrafię więcej przewidzieć i zapobiec.
Choćby wsiadanie na nieujeżdżone konie w boksach. Surowe 3- 3,5latki, a my głupie z koleżanką potrafiłyśmy na nie wskakiwać w boksach. A "instruktor" śmiał się tylko z tego. Dziś zdaję sobie sprawę co mogłoby się stać, gdyby te konie zaczęły brykać. I dlatego wg mnie jazdy powinna prowadzić osoba dorosła uczulona na bhp przy zwierzętach.
Wszyscy wiemy, że teoretycznie najlepiej chodzić pod szyją konia a nie za zadem. Oczywiście większość tego nie zachowuje, zwłaszcza przy swoich koniach. Ale jeśli do stajni przychodzi laik, to instruktor powinien pewne rzeczy wyjaśnić, pokazać jak się obchodzić ze zwierzakami aby unikać zagrożeń lub minimalizować skutki.

Jeszcze jedno. Kiedyś poszłam do stajni gdzie dziewczynki prowadziły mi jazdę. Jako 10-latka dostałam na jazdę niespełna 4-letniego ogiera. Oczywiście ogier coś poczuł/czy spłoszył się i wylądowałam na ziemi. Traf chciał, że w rogu maneżu na potłuczonych cegłach. Szczęściem skończyło się na silnych stłuczeniach i siniakach, a mogło gorzej. Sądzę, że pełnoletnia osoba z doświadczeniem w prowadzeniu zajęć nie dopuściłaby do tego. Powinnam dostać na jadę jakiegoś spokojnego tuptusia a nie młodego, wesołego ogiera, który wyszedł na jazdę by się wyszumieć po dniu spędzonym za kratami boksu.
,
[quote author=tajfunowaa link=topic=32810.msg747301#msg747301 date=1288009685]
czyli ci co nie mają 18 lat nie mogą prowadzić jazd waszym zdaniem ?


OCZYWISCIE ZE NIE MOGA. zwlaszcza innym niepelnoletnim.


czym jest brazowa odznaka, wyznacznikiem jakich umiejetnosci? utrzymywania sie na "jakciemoge" w stepie, klusie i galopie, w pelnym siadzie i polsiadzie (nad mikroprzeszkodami). po tym co widzialam na egzaminach (z reszta nie tylko na brazowa) i kogo przepuszczali... to dla mnie to nie jest wyznacznik niczego, niestety.
[/quote]

tak wiem, że tylko w województwie lubelskim jest bardzo wymagająca komisja... bo z tego co wiem to w warszawie przepuszczają jak leci... i tu jest różnica między umiejętnościami w różnych województwach...
ale już koniec z brązową odznaką...!

a tak poza tym to dziękuję za udzielenie odpowiedzi wszystkim,którzy na to zasługują :kwiatek:
Ciekawa dyskusja, a zaginęła. No właśnie, w roku 2012 wyszła partia instruktorów rr, która w większości ponoć wiedzą nie dorastała nawet do pięt kilku moim znajomym, niepełnoletnim. Jedna moja znajoma instruktorka, z tego rocznika właśnie, potrafiła mi powiedzieć tylko pięta w dół, palce do konia i łyda. Z resztą, sama się śmiała, że takie debile(nie chcę nikomu ubliżać) pozdawały ten egzamin, że strach do takiego iść. Podziękowałam za taką jazdę. Znam też dwie dziewczyny 16-17 lat, ale były super ogarnięte, jeździły sportowo, jedna pracowała wakacyjnie przy zajeżdżaniu, i dziewczyna ma naprawdę pojęcie co do czego. Sama byłam u niej na 'treningach', na jej koniu, mimo iż ja miałam 19 lat a ona wtedy tylko 15. I wiem, że mimo mojego doświadczenia i wiedzy ona przewyższała mnie praktyką w jeździe. I wlaśnie u takiej młodej dziopki nauczyłam się więcej jak u osoby z papierem. Nie mówię, że od razu zaczęłam piaffy i latać półtorametrowe przeszkody, ale wyszłam ponad ten poziom szkółkowy, czyli 'skrecając w prawo przyciągamy końską głowę do naszego prawego kolana'. Bo tak mnie nauczyli od początku, wiec do pewnego czasu myślałam, że tak jest dobrze, bo instruktor był wtedy dla mnie alfą i omegą. Potem przyszła taka świadomość jeździecka, i zapragnęłam czegoś więcej, niż ile ukopiesz tyle ujedziesz. Jasne, czytałam dużo, znałam ogromną ilość teorii, ale praktyka leżała. U niej nauczyłam się poprawniej używać pomocy, jechać konia do wewnętrznej, wiedza z książek przy pomocy z ziemi przekładała się na przyjemny, w miarę moich postępów luźny obrazek. Wprawdzie praktyka i większe ogarnięcie przyszło z czasem, ale szansę na poznanie tego poprawnego jeździectwa dała mi właśnie nastolatka i zrobiony przez nią koń. I też mi się nie wydaje, że osoba, która ukończy 18 lat, nagle po odebraniu dowodu, staje się mądra, odpowiedzialna i ogarnięta. Ja pierwsze pół roku po skończeniu 18, stwierdziłam, że jestem TAKA dorosła, że nie muszę jeździć w toczku, ale ta nastolatka szybko mnie tego oduczyła. Nie, że jakiś autorytet, czy coś, tylko bez kasku nie wsiadasz na mojego konia, bo młody, bo czasem zbyt wesoły, koniec dyskusji. Znam osoby jeżdżące z mojego rocznika, które odstawiają takie głupoty na koniach, że głowa mała. Teraz zaczyna się okres wakacji, będzie zatrzęsienie nastoletnich instruktorek w szkółkach, które poprowadzą jazdę/lonżę za to, że będą mogły sobie darmowo pojeździć. Pewno zdarzy się kilka takich egzemplarzy z 'powołaniem od pieluchy' ale na taką osobę trzeba trafić. I pełnoletnia czy nastolatka - jeśli ktoś ma WIEDZĘ i trochę oleju w głowie, wie, że koń może być bardzo niebezpieczny, i co najważniejsze dla mnie, umie i chce uczyć adepta jeździectwa, nie ważne na jakim poziomie, to jest mi to obojętne, czy uczy mnie siedemnastolatka czy trzydziestolatka.
A.   master of sarcasm :]
18 czerwca 2013 23:11
No tak, niestety starzy kawalerzysci jak Ferenstein, Oledzki czy Mickunas odeszli dawno, a oni dawali najlepsza szkole jazdy i nie tylko...
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
19 czerwca 2013 11:02
A przepraszam Trener Mickunas dalej prężnie działa 🙂 Nawet prowadzi wykłady uniwersytetu jeździeckiego Pro Hippico Bono (świetnej inicjatywy - skierowanej głównie do instruktorów właśnie). Gorąco polecam wszystkim, którzy chcą podnosić swoje kwalifikacje ^^

ElaPe, masz rację. Ale jak idziesz na basen, to oczekujesz, że ratownik umie pływać, a jak na naukę języka obcego to też nie pytasz o certyfikaty lektora. Poprostu założenie jest takie, że skoro płacisz za naukę to ufasz, że dana osoba ma odpowiednią wiedzę. Jak wsiadasz do taksówki, to też nie pytasz o prawo jazdy kierowcy. Z założenia przyjmujesz, że dane osoby mają odpowiednie uprawnienia i wiedzę.

Dokładnie! Osoba, która z końmi nigdy nie miała do czynienia idzie do miejsca, które się ogłasza jako nauka jazdy i jako kompletny laik nie jest w stanie ocenić kompetencji nauczającego. Standardem powinno być, że spotka tam pełnoletniego instruktora, przeszkolonego w udzielaniu pierwszej pomocy.
Wywiad w internecie czy wśród znajomych też niestety rzetelnych informacji nie musi dostarczyć, zdania się podzielone, opinie zależą od oczekiwań i świadomości osób je wyrażających. I tak jak ktoś uczył się tylko "Kopnij go, mocniej! Jak nie słucha to palcat, mocniej!" może się z tym czuć niekomfortowa, ale nie znając alternatywy wystawi dobrą opinię takiemu miejscu bo "tak to się robi".
Na pewnym poziomie ogarnięcia, zaczyna człowiek już dostrzegać to i owo, może trafi w kilka innych miejsc, jak będzie mieć wyjątkowe szczęście to może akurat trafi na naukę z prawdziwego zdarzenia i łuski spadną mu z oczu. Wtedy jednak jest często już za późno - błędy popełnione w podstawowym nauczaniu zdążyły się uwarunkować i zupełna korekta złych nawyków jest nieraz nierealna (zwłaszcza jeśli mamy czas jeździć tylko raz na tydzień czy dwa).
Dlatego kategorycznie uważam, że nauczanie przez nastolatki jest karygodne. Co taka osoba może widzieć o przebiegu procesów mięśniowych? Skąd będzie wiedzieć jak skompensować problemy z kręgosłupem takiego adepta jeździectwa? Skąd wreszcie będzie wiedzieć, które osoby ma odesłać po opinie lekarza czy w ogóle mogą jeździć konno?
Wiem, że wielu instruktorów tez tego nie wie, ale uważam że powinno się równać w górę, nie w dół.
Są wyjątki, dzieciaki ogarnięte, oczytane i wiedzące co w trawie piszczy. Zazwyczaj są to osoby uczone przez kompetentnych, zaangażowanych instruktorów. Takiego małolata, można zatrudnić na umowę-zlecenie czy zaproponować wolontariat w roli pomocnika instruktora. Pomocnik prowadzi zajęcia pod okiem instruktora np. właśnie lonże w trakcie zastępu, czy uczy się jak prowadzić jazdy pod nadzorem instruktora czy w razie jakiś problemów, gdy np. instruktor musi zająć się osobą która spadła pomocnik tymczasowo pilnuje zastępu. Do 18tki pomocnik nie prowadzi zajęć sam, koniec i kropka.
Takie podejście - dla mnie bomba, jest pomoc dla instruktora, jest kompetentnie, nastka zdobywa umiejętności i ma szanse w przyszłości być dobrym instruktorem.
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
19 czerwca 2013 11:31
dubel, przepraszam ==
A.   master of sarcasm :]
19 czerwca 2013 12:26
[quote author=Na_biegunach link=topic=32810.msg1806207#msg1806207 date=1371636130]
A przepraszam Trener Mickunas dalej prężnie działa 🙂
[/quote]

Ten, o ktorym mowie to jego ojciec i juz od dawna nie zyje.
[quote author=Na_biegunach link=topic=32810.msg1806207#msg1806207 date=1371636130]
Na pewnym poziomie ogarnięcia, zaczyna człowiek już dostrzegać to i owo, może trafi w kilka innych miejsc, jak będzie mieć wyjątkowe szczęście to może akurat trafi na naukę z prawdziwego zdarzenia i łuski spadną mu z oczu.
[/quote]

Skąd ja to znam... Na samym początku mojej przygody z końmi trafiłam do pseudo szkółki, w której 'instruktor' papierów nie miał, ośrodek zarejestrowany nie był, a moja nauka wyglądała mniej więcej 'wsiadaj i jedź za nami', oczywiście w teren. No i dziecko szczęśliwe że trzyma się na koniu tak się woziło, oczywiście z syndromem 'miszcza świata'. Po jakimś czasie poznałam dziewczynę, która pokazała mi 'co jest co', wsadzała na swoje konie, prowadziła mi nieodpłatne lekcje na swoich koniach, w ramach zwykłej, koleżeńskiej pomocy. Taki przełom bardzo się przydaje, kiedy spadają w końcu klapki z oczu. Szkoda tylko tego, że na samym początku mojej przygody natrafiłam na tego typu 'ośrodek'.

[quote author=Na_biegunach link=topic=32810.msg1806207#msg1806207 date=1371636130]
Pomocnik prowadzi zajęcia pod okiem instruktora np. właśnie lonże w trakcie zastępu, czy uczy się jak prowadzić jazdy pod nadzorem instruktora czy w razie jakiś problemów, gdy np. instruktor musi zająć się osobą która spadła pomocnik tymczasowo pilnuje zastępu. Do 18tki pomocnik nie prowadzi zajęć sam, koniec i kropka.
[/quote]

W zeszłe wakacje udało mi się wkręcić na luzakowanie instruktorce startującej w niedużych konkursach skoków. Zdarzyło mi się poprowadzić lonżę jednej z klientek mojej instruktorki, która była obok mnie, prowadząc równoległą lonżę. Wszystko pod nadzorem, pomagała mi w doborze ćwiczeń, pokazywała 'co do czego, po co i na co'. Dla mnie cenna lekcja, dla niej odciążenie w pracy. Oczywiście byłam pełnoletnia, w innym wypadku nie dostałabym lonży do ręki 😉.
Pracowałam na obozach jeździeckich (głównie jako zwykły opiekun, do tego papiery mam, a co za tym idzie odbyte szkolenie z pierwszej pomocy) jako pomoc instruktora. I prowadziłam właśnie jazdy na lonży, pod nadzorem dwóch fantastycznych instruktorek. Oczywiście byłam już wtedy pełnoletnia, a rodzice dzieci któe uczyłam byli poinformowani o stanie rzeczy. Uważam, że nikomu się krzywda nie działa, dostawałam sygnały że jestem w tym lepsza niż spora ilość 'papierowych' instruktorów.
Inna rzecz, z której dumna raczej nie jestem - przed osiągnięciem pełnoletniości (16-17?) zdarzało mi się prowadzić jazdy w ośrodku w którym 'luzakowałam' - zwykle w sytuacjach 'podbramkowych' np. w przypadku gdy szefowa się zagapiła i zapisała na konkretną godzinę dwa razy więcej osób niż powinna, wtedy był podział 'instruktorka bierze część osób na ujeżdżalnię, a ja część na halę', czy też gdy instruktorka miała wypadek w czasie pracy i nie mogła dalej prowadzić zajęć...nie jestem specjalnie dumna z tego, że się na to godziłam, no ale byłam młodsza...i jeszcze głupsza niż obecnie.
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
19 czerwca 2013 13:34
[quote author=Na_biegunach link=topic=32810.msg1806207#msg1806207 date=1371636130]
A przepraszam Trener Mickunas dalej prężnie działa 🙂


Ten, o ktorym mowie to jego ojciec i juz od dawna nie zyje.
[/quote]
W takim razie przepraszam 🙂

W zeszłe wakacje udało mi się wkręcić na luzakowanie instruktorce startującej w niedużych konkursach skoków. Zdarzyło mi się poprowadzić lonżę jednej z klientek mojej instruktorki, która była obok mnie, prowadząc równoległą lonżę. Wszystko pod nadzorem, pomagała mi w doborze ćwiczeń, pokazywała 'co do czego, po co i na co'. Dla mnie cenna lekcja, dla niej odciążenie w pracy. Oczywiście byłam pełnoletnia, w innym wypadku nie dostałabym lonży do ręki 😉.


breakawayy, miło 'słyszeć' taki przykład 🙂

Ktoś wcześniej w wątku wywoływał do odpowiedzi, więc zgłaszam się jako przykład instruktora, który przed kursem nie wziął lonży do ręki 🙂

Było mowa o kursie i o tym, że niczego nie uczy. Nie zgodzę się. Robiłam kurs ministerialny kilka lat temu, cena była całkiem przystępna wtedy ok. 1700 zł. Przepraszam ale PZJotowski za 3500 uważam za nieporozumienie. Wracając do samego kursu: jeśli ktoś się chce uczyć to się nauczy wielu ciekawych rzeczy na kursie, jeśli nie jest zainteresowany to tylko 'zrobi papier'. Jeden z kolegów z kursu skończył go, ale w trakcie stwierdził że nauczanie przerasta jego umiejętności, a że nie miał dość wolnego czasu by się dokształcać - pomysł nauczania zarzucił. I chwała mu za to. Więcej takich uczciwych ludzi by się przydało.
Kurs nie ma za zadanie nauczyć nikogo jeździć, ma wskazać jak uczyć, uświadomić braki i wskazać kierunek dalszego kształcenia. Bądźmy szczerzy, żeby 'nauczyć' a nie 'wskazać' jak nauczać jeździectwa kurs musiałby trwać co najmniej rok. Podobnie jak kurs prawa jazdy na samochód, samo zdanie prawa jazdy nie czyni z nas wytrawnego kierowcy, dopiero duża praktyka i zdrowy rozsądek zmieniają postać rzeczy.
Na kursie były m.in.: pierwsza pomoc, bezpieczeństwo (duuuużo o tym było), formy organizacji pracy, podstawy biomechaniki, prawne podstawy działalności, ubezpieczenia, oczywiście różne ćwiczenia i gry, rys psychologi z uwzględnieniem grup wiekowych, pokazy gdzie prowadzący wskazywał jakie ktoś popełnia błędy i  po czym je dostrzec, zajęcia praktyczne gdzie prowadziliśmy sobie nawzajem treningi a prowadzący korygował 'trenera'. Jednym słowem w centrum uwagi było nauczanie. Czyli nie takie znowu "Nic" 🙂

Jedna z sytuacji z moich początków jeździeckich, która mi utknęła w pamięci: instruktorka, której zadałam pytanie (nie pamięta już jego treści) odpowiedziała: "Nie wiem, ale sprawdzę to sprawdzę na następne zajęcia". Pamiętam, że zrobiło to na mnie wrażenie. Im więcej czasu mija, im więcej mam do czynienia ze 'środowiskiem' tym większy odczuwam szacunek.


EDIT:
Jedna rzecz mnie zastanawia czy skala zjawiska prowadzenia jazd przez 'dziewczynki stajenne' jednak się nie zmniejsza? Te (ekhem, ekhem)15 z okładem lat temu jak zaczynałam było to bardziej powszechne.
Ciekawy wątek… Osobiście uważam, że osoby niepełnoletnie nie powinny prowadzić jazd. Może i wynika to z moich przykrych doświadczeń, ale uważam, że jest to po prostu niebezpieczne.
Po pierwsze większość nastolatek niestety ma pstro w głowie i patrzy tylko lansu przed koleżankami, więc konia z rzędem temu, kto znajdzie taką, która nadaje się do prowadzenia jazd. Nie mówię, że takich nie ma no ale… Przyznajcie się ile z Was, mając naście lat robiło przy koniach rzeczy, których by już teraz nie zrobiło? Z resztą niektóre osoby tu pisały, że teraz już by nie prowadziły jazd itp. To jest wystarczający argument dla mnie.
Po drugie – tekst, z którym się wielokrotnie spotkałam „bo to tylko na lonżę”. Stop, jakie „tylko”? Dla mnie lonża to nie jest „tylko”, dla mnie to są podstawy, to jest pierwszy kontakt z koniem i powinien być „nadzorowany” przez maksymalnie wykwalifikowaną osobę. To jak? Na lonży byle nastka pilnuje dzieciaka, koń drepcze po kółeczku, zachodzi tam jakaś radosna twórczość jeździecka a później spuszcza się delikwenta z lonży i co? Potem dopiero korygujemy to, czego się „nauczył” podczas kilku jazd na lonży? Nie lepiej od podstaw uczyć do porządku?
Po wtóre – jest to nie fair wobec klienta. Jak ja zaczynałam jeździć, owszem, rodzice często z ciekawości byli ze mną na jeździe. I co z tego? Przecież rodzice nie znali się na jeździe konnej wiec nie byli w stanie ocenić, czy uczą mnie dobrze czy nie. Dopiero jak przypadkiem trafiłam na jedną jazdę do innej stajni to oczy nam się otworzyły. Ja płacę za pełnowartościową usługę, a nie pseudonaukę.
Dla przykładu: jedna siedemnastka na którą trafiłam, kompletnie nie prowadziła jazdy. Stała i gapiła się na jadące w kółko w zastępie dzieciaki. Całe szczęście że ja jeździłam za pierwszego, to jeszcze miałam pole do popisu, reszta za mną już nie. Prowadziła jazdy w spódnicy i japonkach. Trzeba było w trakcie jazdy wejść na konia i kaplica…po jednej takiej akcji przyszła ostatecznie w krótkich spodenkach i dalej w japonkach. Wsiada na konia i dzieci na to „ale w klapkach nie wolno”. I zonk, co powiedzieć dzieciom „ale mi wolno”? Jaki to jest przykład dla najmłodszych? Inna z kolei siedemnastka jeździła bez kasku i co usłyszałam stojąc obok grupki dzieci „bo jak też będę tak dobrze jeździć jak pani A. to też będę bez kasku”. Obydwie miały z resztą drobne problemy z prawidłowym siodłaniem konia i robiły inne dziwne rzeczy, które niestety kilkakrotnie odbiły się źle na koniach. Trzecia z rzędu w innej stajni (ta akurat miała 18) dała mi takiego konia, ze o mało się tragedią nie skończyło. Widziała mnie pierwszy raz na oczy i dała mi zwierzę które nie uznawało kłusa, tylko galop, waliło barany i wsadzało głowę między przednie nogi. Na jazdę w teren! „Bo ktoś na niej jeździć musi a nikt nie chce”. Aha, popręg był tak wiszący, że szło rękę luzem wsadzić "ale nie szkodzi" (teraz już wiem, że jednak szkodzi). Gratulować rozsądku! (Żeby nie było, byłam w tej stajni kilkakrotnie zobaczyć jak zachowują się konie, wszystkie były takie mułkowate, więc uznałam, że na teren to się nada. Skąd miałam wiedzieć, że dostanę konia ze stajni "nierekreacyjnej"...).
Mnie kilkakrotnie pytano, czy będę prowadzić jazdy. Wtedy już byłam „od kilku lat” pełnoletnia. I zawsze byłam baaardzo oczytana. Nie zgodziłam się, bo nie mam papierka, bo nie wiedziałabym co zrobić w razie wypadku i…bo stwierdzam, że to, że ja umiem jeździć, nie znaczy, że umiem NAUCZYĆ jeździć. Z siodła inaczej sprawy wyglądają niż z ziemi. U siebie też wygląda inaczej niż u innych. Jedynie co, to przez kilka lat oprowadzałam dzieciaki. Jeśli instruktor miał jazdę, zawsze prosiłam o asystę rodziców. Jeśli to była hipoterapia – instruktor szedł obok. Ale co wynikło z tego, że nie zgodziłam się prowadzić jazd? Ano że prowadzi je piętnastolatka. Tyle, że ja mam czyste sumienie, bo kieruję się zasadą „nie czyń drugiemu co Tobie niemiłe” i nie chciałabym być uczona przez niedokształcone smarkule. (Ani niedouczonych dorosłych instruktorów, co też mi się niestety zdarzyło, ale to jest wątek o niepełnoletnich więc nie będę sprawy rozwijać.).
Niestety, ale ja zawsze jestem przeciwny nieletnim "nauczycielom"! Tępię tego typu "ośrodki", za co parę razy już mi się oberwało. Bo jak wiadomo, w danym "ośrodku" istnieją kółka wzajemnej adoracji, nastolatek które mają pstro w głowie i wydaje im się, że jeżdżą na poziomie Ulli Salzbergerger  😂  A prawda jest taka, jak to opisujecie. Czyli pstro w głowie, żadnych zasad bhp, jak się stanie wypadek to są tylko problemy z ewentualnym odszkodowaniem, bo każdy umywa ręce. Nie potrafią nic nauczyć, nie znają koni, nie potrafią rozmawiać z klientem-jeźdźcem, itd.
Po coś te "papiery" jednak są! Jak ktoś (pomimo, że ma te 18-19 lat) potrafi jeździć i uczyć, to niech to udowodni otrzymaniem odpowiednich dokumentów.
No sorry, może w takim razie zacznijmy się leczyć u studentów medycyny. Przecież oni też tam coś wiedzą.
Albo niech nam domy budują architekci po 2 latach studiów, no bo projekt potrafią zrobić  👍
To czemu w jeździectwie ma być inaczej!? Czemu jazdy mają prowadzić rozwydrzone nastolatki bez jakiej kolwiek wyobraźnie, doświadczenia i dokumentów? Czemu mamy na to pozwalać? Na byle jakość jeździectwa? Bo niestety, ale dopóki do takich sytuacji będziemy pozwalać, dopóty prestiż danego "ośrodka" (a co za tym idzie i całego jeździectwa), będzie denny!
galopada_   małoPolskie ;)
19 czerwca 2013 17:00
Niestety ale bardzo często osoby posiadające papier instruktora to ludzie z małą wiedzą i słabo jeżdżące. Niestety znam sporo takich osób 😵 Są na poziomie głębokiej rekreacji, a papier sprawia, że uważają się za mistrzów. Jako jeździec, wolałabym zapłacić komuś nawet nieletniemu i bez papierów ale z doświadczeniem i dużymi umiejętnościami, niż takiej łajzie z papierkiem  🤣
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
19 czerwca 2013 18:30
Mimo wszystko, uważam że większa jest wiedza tych z papierkami niż 'wesołych 13tek', choć oczywiście jakieś wyjątki są.
Dyskusja toczy się głownie odnośnie szkółek jeździeckich. Kumata nastka może udzielać powiedzmy 'korepetycji' prywatnie, znajomej osobie na jej odpowiedzialność.
W szkółce natomiast przychodzi klient po usługę i płaci, więc obowiązuje zasada należytej staranności osoby prowadzącej działalność zarobkową. Nie wnikając głęboko w system prawny (wbrew temu co sądzi ElaPe nie wszystko co nie jest zakazane jest dozwolone): zarabiasz - odpowiadasz. Są oczywiście pewne wyłączenia (np. klient B nie stosuje się do poleceń -> powoduje wypadek, ale uwaga jeśli ranna zostaje osoba trzecia C to domaga się zadośćuczynienia od instruktora A, dopiero potem A może ubierać o zwrot kosztów od B), ale życzę powodzenia w udokumentowaniu (ciekawe ile osób nagrywa wszystkie prowadzone przez siebie zajęcia?). Dociekliwych odsyłam do orzecznictwa 🙂 Papier instruktorski brzydko mówiąc kryje DD w sądzie i u ubezpieczyciela (interes klienta też). Chyba, że stwierdzą rażące zaniedbania, ale to już inna para kaloszy i biegłych (ach i dodam: biegły nie wystawia opinii na podstawie tego jak 'wszędzie jest' a na podstawie tego jak ma być zgodnie z zasadami sztuki).
Ktoś tu porównywał do lekarzy. Weźmy przykład 2 chirurgów, skończyli tę samą uczelnie - jeden jest świetnym fachowcem drugi konowałem. Komu lepiej dać się pokroić? Jak sądzicie? :P
Idąc jeszcze dalej: mamy konowała i 2 studentów medycyny, chirurgii niech będzie. Świetny student był na stażu u fachowca, przeciętny u konowała.
Fachowiec wyjechał. Został: Lekarz-konował, świetny-student, przeciętny-student. Komu dacie się pokroić? O ile świetny- student jest kuszący i pewnie tańszy niż konował, o tyle w razie nieszczęścia z ubezpieczeniem pozamiatane.
Pójdzie ktoś w ogóle do przeciętnego- studenta? Nie sądzę. A tak właśnie widzę poziom stajennych nastolatek. Przy czy będąc zupełnie szczerą, powinnam napisać student-konował nie student-przeciętny.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
19 czerwca 2013 19:46
wbrew temu co sądzi ElaPe nie wszystko co nie jest zakazane jest dozwolone

skoro taka wiara ci jest bardzo porzebna to se wierz


papier nic nie kryje i se najwyżej można nim wiadomo co zrobić

Na_biegunach, jak dla mnie to może i papier powinien być, gdyby był cokolwiek wart. A póki co, to niestety tak nie jest. 3/4 osób z papierkami nie ma pojęcia o pojęciu, uczyć nie potrafi i nawet nie raz podejścia do ludzi w ogóle nie ma. Wystarczy sobie po okolicznych szkółkach pojeździć, żeby się na własnej skórze przekonać ile tak naprawdę jest instruktorów z prawdziwego zdarzenia.

Osoby niepełnoletnie nie powinny uczyć, tak jak nie powinny prowadzić pojazdów itp, bo mówiąc w skrócie "nie mają odpowiedzialności prawnej".
Osoby niepełnoletnie nie powinny uczyć, tak jak nie powinny prowadzić pojazdów itp, bo mówiąc w skrócie "nie mają odpowiedzialności prawnej".

Ani jakiejkolwiek innej odpowiedzialności, jak się zdążyłam przekonać na sobie 🤔wirek:
Osoby niepełnoletnie nie powinny uczyć, tak jak nie powinny prowadzić pojazdów itp, bo mówiąc w skrócie "nie mają odpowiedzialności prawnej".

Interesujący pogląd. Hmm - mam prawo jazdy B od 16 roku życia 🙂 Korepetycji udzielałam jako 13 latka. Jako 16-latka byłam oficjalnie zatrudniona jako młodociana. I chyba dalej nic nie broni zatrudnić młodocianego? Wymyśl lepszy powód.
halo, durny przykład podałaś. To że ktoś jest zatrudniony jako nieletni to ZATRUDNIONY. Nie można zatrudnić nieletniego jako instruktora bo nie ma opcji żeby taki ktoś miał uprawnienia.
W wieku 16 lat można mieć prawo jazdy B1 a nie B. Czyli są ograniczenia do mocy silnika? Nie wiem, nie siedzę na bieżąco w ustawach, które się zmieniają co chwila.

Instruktor jest odpowiedzialny za drugą osobę, często dziecko. Więc nie wiem na ile bezpiecznie czuł by się rodzic oddajac swą pociechę pod opiekę nieznanej sobie 15,16 latki. I co by były w razie jakiegokolwiek wypadku.
halo, obecnie musisz mieć lat 18 na prawko. Przepisy się zmieniły.
Można mieć B1 wcześniej ale w Polsce nie ma chyba obecnie samochodów, które by spełniały warunki, żeby z takim prawkiem jeździć - auto ma masę do ok 400 kg i moc silnika też baaardzo ograniczoną (do 20KM o ile pamiętam).
xxagaxx,  ale przecież nie trzeba mieć już uprawnien żadnych...

więc można legalnie zatrudnić 16 latkę w roli instruktora, bo nie potrzeba mieć na to papiera, i tak jak 16 latka może legalnie roznosić ulotki, to teraz może też uczyć jazdy konnej

tak chyba wynika z logiki... porąbane, ale chyba w świetle prawa legalne...

epk są smarty i są samochody np maluch ze swapem silnika.
Isabelle, smarty nie spełniają chyba mocy silnika (nie mówiąc o masie, masa własna między 750-800kg). Maluch nie spełnia masy samochodu do 400kg. 🙂 (waży ok. 600kg).
epk, hmm to ja nic nie rozumiem. u nas jeżdzą jakies smarty z reklamą B1. i jeszcze daihatsu feroza i chyba coś jeszcze...
Isabelle, możliwe, że przed zmianą przepisów (w tym roku weszła), kiedy jeszcze masa mogła być do 550kg robili jakiś myk i odciążali te auta. Ale ja się kiedyś specjalnie dla klienta dowiadywałam (z półtora roku temu) i nawet wtedy niestety trzeba było sprowadzać specjalne auta z zagranicy, jeśli nie chciało się robić właśnie jakiś przekrętów i półlegalnie jeździć. W tej chwili takiej opcji nie ma, 400 kg to na serio baaardzo mało. Są jakieś firmy specjalizujące się w takich autach - ale niestety to się kompletnie nie opłaca, ceny obłędne. Klient zrezygnował.

Ale koniec tego, robimy OFF TOPIC - za co przepraszam.
xxagaxx, jakoś durnie rozumiesz 🙂
Jak Isabelle napisała - nie trzeba żadnych uprawnień. Jeśli uważasz inaczej - podaj konkretny przepis.
Nie powoływałaś się na żadne aktualne przepisy tylko na "odpowiedzialność prawną" i porównałaś do prawa jazdy. Zaręczam, że pełnoletnia nie byłam, a prawo jazdy można było robić od 16 roku życia. Amerykanie też nie są pełnoletni gdy dostają prawko.

Jeszcze zabawną rzecz dodam, jeśli chodzi o "przepisy" i "pełnoletniość". W PRL była konkretna lista, kiedy przed 18 można było zyskać pełnię praw. Np. na skutek zwarcia małżeństwa. Absolutnie nie przeszkodziło to Wojskowej Radzie Ocalenia Narodowego wydać Dowodów Osobistych (wówczas potwierdzających "pełnoletniość"😉 wszystkim, którzy kończyli 18 w roku kalendarzowym. Tym sposobem zostałam pełnoletnią mając 17 lat z małym plusem. A tak się niepotrzebnie martwiłam, jak ja wejdę na matury bez dowodu! Oczywiście chodziło o przysporzenie wyborców na przymusowych wyborach.

Jestem jak najbardziej za prowadzeniem zajęć i rekreacyjnych i sportowych związanych z zagrożeniem zdrowia i życia bez uprawnień. Pod warunkiem, że najukochańsze państwo pozwoli mi budować i projektować domy i leczyć zęby 😀 jedynie pod tym warunkiem, że będę pełnoletnia i kompetentna (bez możliwości sprawdzenia tejże kompetencji)  😀iabeł:.
Isabelle Mogłabyś mi na pw, albo tutaj(chociaż to będzie offtopic), albo pokierować do wątku o tym, że już nie trzeba mieć papierów, żeby prowadzić jazdy? Właśnie pamiętam, że gdzieś coś czytałam na forum, ale nie pamiętam jak ostatecznie to się zakończyło :kwiatek:.
Ja też chyba wolę jazdę z osobą niepełnoletnią, a znającą się niż z jakąś laską z papierkiem, która sama jeździ na poziomie BO, bo takie umiejętności wymagane są na kursie IRR.
Miała przyjemność jeździć przez chwilę z 16 latką, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało, bo dziewczyna miała bardzo dużą wiedzę praktyczną, zresztą z tego co pamiętam chyba 2 klasę. Nie sądzę, żebym znalazła instruktora jeżdżącego na podobnym poziomie jak ona, zresztą nie ma co się dziwić dziewczyna trenowała z Ludwiczakiem, a większość instruktorów z papierkiem na pewno takich możliwości nie ma.
Myślę, że najważniejsza jest wiedz, a nie wiek, tylko jeśli jazdy prowadzi osoba niepełnoletnia to zawsze na terenie obiektu powinna być osoba z odpowiednim papierem.
[quote author=Na_biegunach link=topic=32810.msg1806684#msg1806684 date=1371663034]
W szkółce natomiast przychodzi klient po usługę i płaci, więc obowiązuje zasada należytej staranności osoby prowadzącej działalność zarobkową.
[/quote]

i chyba tu jest sedno problemu

ile jesteście w stanie zapłacić za taką profesjonalną jazdę w małej stajni?

Zakładając że jest kilka koni, nie ma przemiału po 15 osób na jazdę, instruktor poświęca każdemu tyle czasu ile powinien, opłaca wszystko jak trzeba, zatrudnia pracownika za godziwą pensję, dba o konie i o sprzęt, nie ma hali więc działa sezonowo - to taka jazda nie powinna kosztować mniej niż 80-100zł

już widzę te tłumy.... niestety większość szuka byle taniej, a przy okazji chciało by się mieć wymagania i tak to się potem kończy  🤬
Ja bym bardzo chętnie skorzystała z takiej jazdy.
Ale niestety nie ma takiej stajni z możliwością dojazdu komunikacją miejską.
Telepie się na szkółkowym tuptusia za  35 zł a instruktor głównie krzyczy i to standardowe idiotyzmy w stylu "pięta w dół". Na szczęście nie zwraca na mnie za wiele uwagi a zastęp ma mniej niż 7 osób.
Owszem jest w okolicy klub który ma w ofercie jazdy indywidualne za 70zł ale.. jest tylu chętnych, że takich zajęć nie organizują.
W ten sposób uprawiam radosne dupoklepstwo bo raczej nie progresuje.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się