Poziom polszczyzny w prasie jeździeckiej. Rozpacz


"medium są jednym z kanałów informacji"... i za Chiny osoba nie chciała zrozumieć, ze medium= duch a media= np. TV (winno być w mediach)

innych kwiatków też jest wiele.... dodam, ze nei jest to gazeta o duchach... ;-)
tak się składa,ze zupełnie nie masz racji. medium  nie równa się "duch", medium czy w liczbie mnogiej media, to zawsze jest środek przekazu.
wiem skąd skojarzenie z duchem, ale zapewniam Cie,że medium, to osoba przez którą porozumieć się można z duchem, ale nigdy nie sam duch.
dla mnie drażniące jest rozumienie i stosowanie sformułowania "złoty srodek" jako złotego (cudownego) narzędzia, złotego (fantastycznego w skuteczności)sposobu...a przecież Arystoteles miał na myśli środek, w sensie geometrycznym,czyli działanie dalekie od ekstrem, działanie wyważone.
Skoro się ujawniło grono P.T. Czytelników, to się zapytam: "Konie carów" ktoś czytał? Bardzo długo nad tym tekstem pracowałem i mam wrażenie, że udało mi się odkryć na nowo jakiś kawałek wiedzy od pewnego czasu zapomnianej. Ostatnim polskim autorem piszącym o koniach, który jeszcze czytywał XIX-wieczne źródła i stąd np. mógł coś powiedzieć o kształtowaniu się współczesnych ras koni na terenie Polski był chyba Pruski. Wszystko co po nim to, jeśli idzie o historię ras końskich - czysta mitologia, z naczelnym mitem p.t. "Polacy zawsze hodowali araby"  😂
Pamiętam jak parę lat temu ktoś palnął przed kamerami, chyba pierwszej komisji śledczej, że "ma wiedzę", przez kilka dni nawet w radiu słyszałem jakiś polonistów czy to poprawne czy nie. Teraz najzabawniejsze, kiedy ostatnio słyszeliście, żeby jakiś polityk czy dziennikarzyna coś "wiedział" albo "miał informację"? Oni wszyscy "posiadają wiedze"  🤣
[size=8pt]O ile jestem w stanie wybaczyć błędy typu "iść po najmniejszej linii oporu" (dużo ludzi tak mówi, a nawet nie zdaje sobie sprawy, że... to nie ma sensu, ponieważ to nie linia ma być najmniejsza a opór 😉) o tyle szlag mnie trafia jak słyszę, że mamy rok "dwutysięcznydziewiąty" 👿 Tak samo reaguję na wszelkie "wziąć", i "w każdym bądź razie". 😁


A co jest niepoprawnego we "wziąć" i "w każdym bądź razie"?
"Wziąć" to forma poprawna.

"W każdym bądź razie" to zlepek "w każdym razie" oraz "bądź co bądź" czyli niepoprawna.
A mnie wkurza mówienie/pisanie z uporem wielkim
Pani Sędzina na Panią Sędzię.
I nazywanie mnie Pani Doktorowa bo nią od ponad 5 lat już nie jestem.
amnestria, to nie jest zadna tajemnica jaka specjalizacje skonczylam: glottodydaktyka 😉
Glottodydaktyka - edukacja językowa - to innowacyjna metoda przygotowująca dziecko do nauki czytania i pisania. Metoda ta pozwala inaczej spojrzeć na wychowanie i nauczanie dziecka, na jego rozwój emocjonalny i społeczny. Odpowiednio wydłuża czas przygotowania dziecka do nauki czytania i pisania, aby skrócić do minimum czas opanowania płynnego czytania i pisania.

Ale fajnie-poznałam nowe słowo i jego znaczenie. Dzięki Zen :kwiatek:
taniu, to tez- ale ja konczylam takie cudo (przepraszam za link do podyplomowki, ale w pracy jestem i nie mam jak wertowac netu) 😉

glottodydaktyka

ciesze sie, ze moglam pomoc :kwiatek:
A jak ludzie odmieniają :
-byłem w makdonaldSie, idę do makdonaldSa
-nagminnie tak odmieniają . To jest poprawnie czy nie?
Mnie zgrzyta błędem okropnie.
taniu:

odmiana
"rodzaj męskorzywotny" o rety...
Dzięki,ucz mnie ucz !! 😅 😅
Kurczę,żeby nie było na mnie:
Forum mi poprawia ten męsko żywotny na RZ cały czas!
Dlaczego?
Ponieważ w środku siedzi sobie duszek skory do robienia dowcipów 😉 męskorzywotny
żeńskorzywotny
A takiego nie zmienia?
Zmienia.Przepraszam,że śmiecę .W wersji Podgląd jest ok a potem zmienia. 👀
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
15 października 2009 14:05
wreszcie się dokopałam do "ewentualnie" w artykule M. Hansen w październikowym ŚK  (o ME)

"Ewentulanie xx zajęła xx miejsce..."

w sensie że ostatecznie xx zajęłą xx miejsce

Rzeczywiście rażące to jest, taka kalka z angielskiego.

Inną taka powszechnie się szerzącą kalką z angielskiego jest słowo "studio" - w sensie mieszkanie-kawalerka. Po angielsku to jest "studio" właśnie - i na chama to słowo przeflancowano do jęz. polskiego.

Albo "pasta" - w sensie makaron. Dla mnie pasta to pasta (cos przemielonego na pastę). Ale nie, już trzeba koniecznie kalke zrobić.  

Tania, forum ma zainstalowany moduł poprawiający pisownię. Najwyraźniej wśród słów, których błędną pisownię poprawia znalazło się słowo "skorzy" (np. skorzy do walki) i forum, znajdując we wpisywanym przez Ciebie słowie "męsko/żywotny" pierwiastek "sko/ż/y", samodzielnie go poprawia.
a propos - ktos sie wybiera?
http://www.dyktando.info.pl/
Dlatego ja nie lubię gdy forum myśli za ludzi. Raz system poprawi orta, a innym razem przerobi dobrą pisownię na złą.  😤
mój ojciec i jego koledzy po fachu, którzy utrwalili sobie dziwne formy występujące w policyjnych raportach, nie powiedzą nigdy "dziś", "jutro", "wczoraj". dla nich to zawsze będzie "w dniu dzisiejszym", "w dniu jutrzejszym", "w dniu wczorajszym"...
zawsze mnie co rozwalało 😁

odpadam także, kiedy ktoś "cofa do tyłu", "idzie piechotą", albo twierdzi, że koń podczas jazdy "jeździ"  😂

Przydałby się bardziej ogólny wątek językowy (bo ten jest jeździecki) i chyba nawet taki był, ale nie mogę znaleźć.
[quote author=amnestria link=topic=10319.msg355833#msg355833 date=1255550604]
[size=8pt]O ile jestem w stanie wybaczyć błędy typu "iść po najmniejszej linii oporu" (dużo ludzi tak mówi, a nawet nie zdaje sobie sprawy, że... to nie ma sensu, ponieważ to nie linia ma być najmniejsza a opór 😉) o tyle szlag mnie trafia jak słyszę, że mamy rok "dwutysięcznydziewiąty" 👿 Tak samo reaguję na wszelkie "wziąć", i "w każdym bądź razie". 😁


A co jest niepoprawnego we "wziąć" i "w każdym bądź razie"?
[/quote]
ups tam miało być "wziąŚć", a nie "wziąć" 😡. Drugą rzecz wyjaśniła już abre 😉

zen wow! ciekawie brzmi, nawet nie sądziłam, że są takie specjalizacje 🙂
amnestria, ogolnie specjalizacje sa ciekawe, nawet ta znienawidzona stricte nauczycielska. jak zaczynalam studia to bylo chyba 6 specjalizacji: nauczycielska, filologia dla mediow, animacja kultury, glottodydaktyka, logopedia, edytorsko-wydawnicza. mozliwe, ze cos pominelam.

nie wiem do konca, czy moja specjalizacja to takie wow, troche ciezko na niej bylo 😁 ale dodam juz tak na koniec tego mega OT, ze bywa, iz pracuje w swoim zawodzie- chociaz nie na pelen etat, dorywczo. teraz mi wpadlo cos, co wyglada na w miare stala wspolprace. przyznam, ze gdybym sie wysilila odrobine (nie szukam w ogole pracy w tym kierunku, praca sama wpada 'na mnie'😉, to moglabym miec z tego calkiem niezla kase.

zulu   późne rokokoko
16 października 2009 23:39
Strzyga, no właśnie, to nie jest wycinek, tylko normalny wstępniak. "Normalny" jedynie w założeniach, bo to coś koło wstępniaka nawet nie leżało. W każdym razie z rzeczowym wprowadzeniem w temat i zachęceniem do dalszej lektury nie ma nic wspólnego...

Podstawowe grzechy polszczyzny polskiej prasy jeździeckiej (moim zdaniem):

1. nadmiar wtrąceń okraszony nadmierną interpunkcją; niektórzy autorzy sprawiają wrażenie, jakby płacono im od przecinka;
2. zdania wielokrotnie złożone - człowiek momentalnie gubi wątek na drugim wyrazie trzeciej przydawki
3. żałosne nadużywanie cudzysłowu - to jest prawdziwa plaga! zwłaszcze kolokwializmy są nagminnie ubierane w cudzysłowy, co ma chyba ukryć nieporadność językową autora;
4. błędy ortograficzne - takie nietrywialne, których zwykły spell-check w Wordzie nie wykryje (wieść konia na zawody - konie raczej się wiezie, a nie wiedzie...) oraz zupełnie nieuzasanione nadużywanie wielkiej litery (sprzedano go za Ocean - bomba, ale czemu od razu ocean z wielkiej litery??).

jkobus, twoje teksty dobrze się czyta, więc pewnie błędów niewiele. Z wyliczankowych lubię teksty Kasi Wiszowaty, są rzeczowe i obiektywne.

A dzisiejszy wpis sponsorowały literki p jak "prepotentny" i z jak "ze":
okazał się wybitnym, niezwykle uniwersalnym i prepotentnym reproduktorem wyśmienicie łączącym się ze szerokim spektrum dostępnych w polskiej hodowli "ustrojów genotypowych"  😲  😵

to dalej ten kierownik od Kuhailana Afasa...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
17 października 2009 09:48
zulu,  o kurcze, ja odpadam...
Dopiero w poniedziałek dotarł do mnie w końcu październikowy "Koński Targ" i mogłem przeczytać inkryminowane dzieło. "Przeczytać", to oczywiście za dużo powiedziane - powiedzmy, że prześledziłem je wzrokiem. Nic szczególnego tam nie znalazłem, w każdym razie nie aż tak, żeby z tego powodu  wołać o pomstę do nieba. I "prepotentny" i "importowany roczniakiem" i cała reszta wyszydzanych tu wyrażeń w kontekście całości jest na swoim miejscu. Że jest to nudne, niczego nie wnosi, a przede wszystkim - nie oddaje atmosfery właściwej polskiej hodowli koni arabskich, której dzieje na wiele filmów sensacyjnych by wystarczyły..? Trudno, nie każdy ćwiczył pilnie całe wieczory i ranki ze swej czytanki (już nie wnikajmy z jakiej...) - bo żeby ładnie pisać, żadna iskra Boża, potrzeba serca, talent ani motywacja (materialna czy inna) nie wystarczą. Ćwiczyć trzeba. Na co nie każdy ma czas zwłaszcza, gdy bierze się do pisarstwa wychodząc z innej zupełnie branży, jak w tym wypadku. Chcecie starszego pana z powrotem do szkolnej ławy sadzać..? Zresztą, podobno we współczesnej szkole już by się tego nie nauczył - też tu się gdzieś takie lamenty powtarzały. Byłoby jakimś wyjściem dodać mu współautora, który by z tej nudnej sieczki próbował coś wykrzesać - ale pewnie musiałaby to być bardzo dobrze płatna posada, żeby się ktokolwiek na nią połaszczył...

Błędy, które wylicza powyżej Strzyga właściwe są zwłaszcza pewnemu profesorowi z Lublina, o którym i ja trochę wcześniej wspominałem. Dodałbym do tego żenujący brak warsztatu nie tylko literackiego, ale przede wszystkim - naukowego. Szczególnie jeśli ktoś się porywa na pisanie o historii. Trzeba wiedzieć, że w takim wypadku sprawdza się każdy, najdrobniejszy szczegół - i trzeba umieć to zrobić. Inaczej narracja natychmiast schodzi na manowce (co, nie powiem, mnie też się wiele razy zdarzało i jak teraz z dzisiejszą wiedzą patrzę na różne archiwalne teksty, to nie wiem, czy śmiać się, czy rumienić).

Nikt nie zauważył, ale całe mnóstwo drobnych potknięć zdarzyło się też w tym numerze solidnemu i płodnemu autorowi, którego skądinąd czyta się z przyjemnością - Jackowi Fedorskiemu. Są to błędy z pogranicza stylu i warsztatu naukowego: Byerley Turk trafił na Wyspy dopiero w roku 1689, w hodowli został użyty jeszcze później, zaś jego potomek w czwartym pokoleniu Herod, urodził się w roku 1738 (por. Wikipedia) i pan James Fenwick, koniuszy Karola II, o którym niestety Wikipedia milczy, zbliżałby się wówczas zapewne do setki, gdyby jeszcze żył. Nie mówiąc o tym, że po drodze była w Anglii rewolucja i trudno sobie wyobrazić, żeby prominentny funkcjonariusz upadłego reżimu nadal mógł się trudnić elitarną hodowlą - i to jeszcze w stajniach diuka Cumberlandu, gdzie Herod się urodził.

Królowa Elżbieta II być może lubiła przejażdżki w towarzystwie Renalda Reagana - ale jeśli nadal kontynuuje ten zwyczaj, to mamy tu do czynienia ze zjawiskiem paranormalnym, ponieważ ten sympatyczny skądinąd prezydent Stanów po długiej i ciężkiej chorobie zmarł już kilka lat temu. Zdanie (o Johnie Waynie): Posiadał skrajnie prawicowe poglądy, palił dużo tytoniu, a dzień zaczynał od szklaneczki szkockiej wódki powaliło mnie na kolana! Chyba, że posiadanie skrajnie prawicowych poglądów to taka sama wada, jak uleganie nałogom..? Cóż, powinienem zatem zacząć palić (tylko, że mi to nie smakuje!) i zaczynać dzień od szklaneczki wódki (bardzo chętnie! Tylko jeszcze szofer by się przydał...).

Tak więc:
a) każdemu może się zdarzyć wpadka;
b) z niejakiem zażenowaniem stwierdzam, że w październikowym numerze "KT" po raz kolejny zresztą, najbardziej zainteresował mnie własny tekst...  😡

Edit: Wikipedii też wierzyć nie można na słowo. Tutaj: http://en.wikipedia.org/wiki/Byerley_Turk Herod miał się był urodzić w 1738, a tutaj: [url=http://en.wikipedia.org/wiki/Herod_(horse)]http://en.wikipedia.org/wiki/Herod_(horse)[/url] już w 1758. Żeby to sprawdzić, trzeba by do księgi stadnej zajrzeć. Co nie jest niewykonalne, ale akurat nie mam na półce...

To jak z tym Herodem było, ktoś wie?
jkobus według tego źródła Herod urodził się w 1758

http://www.freebase.com/view/en/herod

Nie wiem, czy ściągnęli z wiki czy wiki ściągnęła od nich, ale to źródło wydaje mi się byc dużo bardziej wiarygodne.

kujka   new better life mode: on
29 października 2009 09:43
co do wiki - w zeszlym roku na zajeciach mielismy za zadanie przeprowadzenie krytyki jednego z hasel z wikipedii... no i ladne kwiatki tam powychodzily...
zulu   późne rokokoko
29 października 2009 09:51
jkobus, czytaj ze zrozumieniem. Ja się odnoszę do błędów stylistycznych, językowych i ortograficznych, a nie merytorycznych czy atmosfery artykułu.

I te błędy będę wyszydzać, bo świadczą o niechlujstwie autora oraz (co gorsza) redakcji i lekceważeniu czytelnika. Jeśli płacę 15,50 PLN za miesięcznik, który składa się w dużej mierze z płatnych ogłoszeń, nadsyłanych przez czytelników (!) to oczekuję przynajmniej dobrej jakości tych kilku artykułów, które okraszają owe ogłoszenia.

Nie zgadzam się, że sformułowania typu "prepotentny" i "ustrój genotypowy" pasują do tego artykułu. Nie pasują w ogóle! Są jak napuszony język policjanta w randze krawężnika, który wypowiada się do kamery o banalnej kolizji - kierowca to "kierujący pojazdem", kolizja to "zdarzenie drogowe" a samochód to "pojazd kołowy marki ford".
Nie wspomnę o chamskich błędach ortograficznych czy składniowych.

Niestety, baaardzo kiepska polszczyzna to signum temporis, zwłasza w odniesieniu do pracy niszowej. Czytam regularnie Góry i Magazyn Górski i tam są te same problemy.

Bardzo mi się podobał natomiast wywiad z Anką Thiemann  w ostatnim Świecie Koni, autorstwa Eli Pe. Jest wręcz zbyt poprawny, jak na wywiad, ale widać, że się autorka bardzo starała 🙂

Kiepska polszczyzna w produktach, za które płacę, to zło.
Wymagam od producenta lepszej jakości.
Nie zgadzam się na bylejakość i tumiwisizm. Proste.
zulu zacietrzewiasz się. O błędach ortograficznych do tej pory nie było tu mowy. Co zaś do stylistycznych, to jest to jednak kwestia smaku. Daleko jednak panu Raznowieckiemu do anonimowego urzędnika warszawskiego Ratusza, który w taki sposób sformułował jeden z paragrafów projektu "statutu ramowego" dla stołecznych dzielnic:
1. W zakresie spraw administracyjnych z zakresie spraw administracyjnych
z wyłączeniem indywidualnych spraw rozstrzyganych w drodze decyzji administracyjnych, Prezydent  uchyla, inne niż określone w § 64 ust. 2 czynności Zarządu Dzielnicy niezgodne z przepisami prawa powszechnie obowiązującego, uchwałami Rady Miasta lub zarządzeniami Prezydenta, jak również naruszające kryteria celowości, rzetelności i gospodarności. W takim przypadku Prezydent niezwłocznie wydaje odpowiednie zarządzenie lub podejmuje inne, odpowiednie czynności.

Kto z Was rozumie, o co tu chodzi? Bo ja, przyznaję, nie wyobrażam sobie nawet intencji autora! A o czym pisze pan Raznowiecki jednak da się zrozumieć. Jest to zatem maniera, być może irytująca, ale tylko maniera. Profesor Koproń jest pod tym względem o wiele gorszy, a czuje się dobrze i pisze dużo.  😉

Poza tym, patrząc na październikowy numer "KT" jako całość, nie można powiedzieć że to wyłącznie ogłoszenia z kilkoma artykułami na okrasę. Tekst pani Małgorzaty Sliż jest moim zdaniem wręcz cenny, bo udostępnia zapomiane już źródło. Studenci z Krakowa zadali sobie trud zapoznania się z dziejami Serbii, dzięki czemu ich "wycieczkowy" materiał jest wcale niezły. Pan prezes Krzyżanowski jest nie tylko kompetentny w sprawach, o których pisze, ale też robi to w dobrym stylu. Nie wygląda to wcale gorzej niż przeciętny numer miesięcznika "Mówią Wieki", gdzie też kiedyś pisywałem (zanim nie obraził się na mnie redaktor naczelny za to, że ja się obraziłem za jego durne poprawki zmieniające sens mojego tekstu) - a jednak "Mówią Wieki" jako pismo redagowane przez humanistów, a nie zootechników i dla humanistów i uczniów szkół średniach, a nie dla handlarzy końmi, z definicji musi trzymać pewien poziom...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 października 2009 16:46
jkobus, że prasa końska, to można pisać byle jak?! Przecież mu za to do cholery jasnej płacą!!! To jest jego praca. W ogóle nie rozumiem tego, że ktoś bierze sie za coś na czym się nie zna, co mu nie wychodzi i jeszcze ma odwagę to wydawać.
Ale tak, czepiam się. Bo nie lubię partactwa. 
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się