Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?

smartini   fb & insta: dokłaczone
07 października 2014 15:31
Na moje, jak kon juz jest w takim stanie, ze trzeba zsiasc bo np moze sie na nas wywalic to zsiada sie na pewno nie po, ze 'ustalic hierarchie od nowa'.
To st sytuacja w ktorej kon musi byc sprowadzony do parteru brutalnie, szybko i skutecznie tak, ze wrecz wylatuje z jakiejkolwiek hierarchii z hukiem.

I tylko raz zdazylo mi sie zobaczyc wybitnego trenera, ktory ratujac skore musial zejsc z konia. I kon skonczyl lezac na glebie. Tak to jest jak glupi ludzie biora sie za zajezdzanie trudnych koni i potem trzeba je naprawiac.

A tak, przy naprawde szurnietych koniach zawsze trenerzy wychodzili z tego Z SIODLA. A nie zsiadajac.


Tak wiec ekstremalny wyjatek potwierdza regule. Ktos kto jest dobrym jezdzcem da rade z siodla.
Koniec tematu
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
07 października 2014 15:50
A tak w ogóle z koniem nie reagującym na pomoce albo reagującym kiedy mu się chce  to się nie wyjeżdża w żadne tereny ani tym bardziej nie jedzie tam gdzie może wystąpić sytuacja niebezpieczna.

Elu jak wrócisz z tej Ameryki to zapraszam do siebie i z chęcią znajde jakiegoś straszaka i spróbujesz przepchnąć mojego konia, chciałabym to zobaczyć  lol a potem jak wrócicie zdrowi to przy takiej rzeczy zsiądziesz, odangażujesz zad, a koń upuści łeb i przeliże.

ciekawe jak to rzecz. Jak wspomniałam wcześniej ja nie zsiadam przy jakichkolwiek strachach a wręcz przeciwnie - jadę do przodu choćby nie wiem co, a już na pewno nie oczekuję "odangażowania zadu" (cokolwiek by to miało znaczyć) ani "przelizania"  😲
smartini   fb & insta: dokłaczone
07 października 2014 16:15
Ela, i sie nie dowiesz 😀 ja sie juz nie raz pytalam :P
[quote author=Murat-Gazon link=topic=11961.msg2197054#msg2197054 date=1412688570]
Jeśli mam pod siodłem problem, bo np. koń się czegoś okropnie boi, to też mogę zsiąść, ale wtedy w zupełnie innym celu.

Tania nie działałoby, bo klasyczne i westowe konie nie mają tych podstaw z ziemi, które mają naturalsowe. A klasyczni i westowi jeźdźcy nie mają tych narzędzi do pracy z ziemi, które mają naturalsi. Trudno, żeby działało coś, czego ani koń, ani człowiek nie umieją robić.
[/quote]

Ręce opadają !!!  😵
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
07 października 2014 16:22
Raz jeden jedyny zsiadłam w terenie z konia. Było to kiedy kobyła miała 4 lata i pierwszy raz wypuściłam się z nią w daleki teren: dojechałyśmy do miejsca gdzie musiała przejechać pod mostkiem. Za nic w świecie nie chciała tego zrobić, czułam że faktycznie się boi a wszelkie walki z nią do niczego dobrego by nie doprowadziły. No to wtedy zsiadłam i spokojnie wyprowadziłam ją stamtąd i tyle - tak akurat czułam że to w tym momencie jest najlepsze rozwiązanie. Następnym razem już normalnie przejechała pod mostkiem.

Dodam tylko że zadu nie "odangażowała" ani nie dokonała "przelizania" 👀 😁
jedyna sytuacja w ktorej moge zejść, to gdy koń się boi, ale nie stawia w sensie "mam cie w ..zadzie, postawie na swoje" (o tu ew. jak bardzo iebezpeiczne zejsc zeby go zdominowac tak cyz siak - jak w syt smartini - i to mi sie zdarzylo. dominacja, wejscie - kon juz wiedzial co komu wolno...), kon reaguje na pomoce, ale ma lęk, boi się (np niedoswiadczoy mlodziak) -nie wiem, pierwszy raz mostu, czegoś tam - zejde i pojdzie za mną - bo ufa ze jak ja przejde to on tez, ze jestem obok to obronie - jak w stadzie za przewodnikiem, nigdy to nie przyniosło złych skutków. nie nauczy się w ten sposób ze to cos jest straszne, bo walcze zeby to zrobil - kolejny raz - oleje staracha, bo za tym 1 nie zdążył mieć tych negatywnych emocji, tylko ze przeszedl i bylo ok . boi sie -zejde, przeprowadze (czy pojdzie za innym koniem - na to samo wychodzi - schodze jak jestesmy sami) moge, owszem i z siodla - ale zajmie to czasem długo, moze nauczyć że da się buntowac(?-ale to raczej jak robi się to źle....). a czasem nie ma na to czasu, potrzeby czy nie bedize bezpieczne (bo zaraz moze jechac tir, bo cos i z tej skarpy czy wiaduktu spadiemy jak nawet zly krok zrobi), ale to się robi przed buntami...czasem profilaktycznie - jak w przypadku EliPe. nie uczy to, ze kon wygryywa - bo nie ma elementu , ze on próbuje rządzić. ale zeby miec pewnosc trzeba konia znac, a kon musi byc karny i ustawiony na pomoce (nawet mlodziak musi wiedziec o co kaman w pomocach...). zdarzylo mi się tak zsiasc bo się bał 2x, na niebezpeicznym przejezdzie tez raz czy 2 (tu niebezpieczenstwo bylo nawet potkniecia itd...), kilka razy za koniem. a konie byly rozne, w roznym wieku i poziomie szkolenia. moj tak mial gdzies tam u mnie na wsi w kilku miejscach- w 1 czy 2 zsiadlam, poszedl, drugi raz poszedl za rowerem.... kolejne razy szedl z siodla - raz jeszcze z lękiem, potem bez... bo przeciez nie zmuszany przeszedl i nic mu się nei stalo, tak samo na rajdzie po mostach itd...raz drugi za koniem, gdzies tam po wiaduktach za mną...(to profilaktycznie) i na kolejnych wyjazdach to o juz szedl pierwszy... bo nie zalapał, ze gdzies nalezy sie bac i dopiero byc zmuszanym...
ale to delikatna sprawa .... trzeba troche dupowyklepac zeby wiedziec kiedy. i to wyklepac, a nie machac na okrąnglaku patykiem czy torebka wokół konia. robie bledy, pewnie... kazdy robi. ale nie zwalam tego na jakies tam wymyslone teorie... kon ma robic bo ma byc karny. mamy uszanowac jego "ja", ale jak my kazemy, wiemy co jest ok - to ma robic. jak dziecko. i tyle...
Ja może napiszę co zrobiłam? Otóż NIC. Jeździłam sobie jak zwykle a młodziaki biegały, zapraszały a potem patrzyły sobie i w końcu się znudziły.
W ogóle nie kombinowałam. NIC. Koń sobie zerkał, chętnie by poleciał, ale tego nie zrobił, bo "był w pracy".
Byłam ciekawa, co naturalni radzą w kontekście deklarowanej dbałości o naturalne potrzeby konia.  😉
Już pisałam: nie zsiadam, bo nie wsiądę. I w teren na halterku nie pojadę, bo się boję. Tak szczerze pisząc. I podziwiam osoby, które to umieją.
Zazdroszczę.
Tania, w tym nie ma nic dziwnego, że bałabyś się jechać na halterze w teren. To chyba gillian tu opisywała, jak pojechała i koń ją wywiózł, bo myślała, że skoro to takie ostre narzędzie, to będzie git. Jeśli traktujemy halter jak rodzaj ogłowia bezwędzidłowego - a jak wsiadamy na nim, to tym się właśnie staje - to koń musi być nauczony jego działania. Między innymi do tego jest praca z ziemi. Ja też bym nie pojechała w teren na koniu, który nigdy wcześniej nie chodził na halterze.

Odangażowanie zadu to nie jest żadna tajemnica. Po prostu przestawiamy koniowi zad tak, żeby przesuwając go, krzyżował nogi pod brzuchem. Klasycznie to po prostu zwrot na przodzie. To "wyłącza silnik" i możliwość ruchu do przodu, a jednocześnie pozwala koniowi pozostać cały czas w ruchu, jeśli w danym momencie jest taka potrzeba. Dodatkowo każdy ruch w bok, nawet wyizolowany, wyłącza prawą półkulę i włącza lewą - bo koń musi myśleć, żeby się nie wywalić. I właśnie dlatego nazywa się odangażowaniem, że zad zaangażowany to power do przodu, odangażowując wyłączamy ten power.

halo taką przygodę pt. bunt-że-bunt to miałam raz, z ziemi (wsiąść nie zdążyłam). Koń postanowił, że on sobie pójdzie, a jak mu przeszkodzę, to będzie mnie taranował całą swoją masą, żebym mu nie przeszkadzała, a jak będę próbowała go zatrzymać, to najpierw będzie się tak odsadzał, żebym się najlepiej przewróciła (nie przewróciłam się, niedobra ja), a potem stanie dęba i pójdzie na dwóch nogach na mnie. Poradziłam sobie. Trwało to koło godziny i potem obydwoje byliśmy mokrzy jak ścierki, ale od tej pory nigdy więcej nawet nie położył na mnie ucha.

A co do tego, że nie zsiada się z konia, którego się dobrze nie zna i nie wie się, czy to jest dobry pomysł i czy właśnie to trzeba zrobić. Ależ oczywiście, że tak. Zwłaszcza że w naturalu nie wsiada się na konia, którego się dobrze nie zna. 😉

[quote author=Murat-Gazon link=topic=11961.msg2197143#msg2197143 date=1412697788]
Zwłaszcza że w naturalu nie wsiada się na konia, którego się dobrze nie zna. 😉
[/quote]

Czyi na jednego za życia  😉
Smok10 potrzebujesz całego życia, żeby poznać konia?  😉 Bo my nie.
Ale przecież pisze, że zsiadam jak koń się BOI, pisałam wiele razy, on nie robi nie, bo nie. Jeśli nie chce obok czegoś przejść to wyłącznie ze strachu. I tuch oczywiście, że jakby dostał łyde to by poszedł, tylko nie przeszedł normalnie, tylko a) przebiegł by najszybciej jak umie b) zrobił tuż przy strachulcu odskok 2 metry w bok c) niby przeszedł by normalnie, ale ciągle wystraszony. A mi nie o to chodzi ABY przeszedł tylko, żeby przeszedł ROZUMIEJĄC że to jest fajna rzecz i nie trzeba sie jej bać. Wiem kiedy rzecz jest straszna na tyle, że moge podjechać z siodła, a wiem kiedy skończyłoby się to katastrofą, a z ziemi jeśli dotkne ja, to dla niego rzecz dużo traci na swej strachliwości. Mysle o przykładzie i chyba dobrze zobrazują to kałuże. Niech każdy się zastanowi ile koni omija kałuże, albo wolałoby nie wchodzić. I nie mówie jak jedzie ogon za ogonem tylko jak koń idzie sam albo jako czołowy. Można go wpychać, on bedzie furczał, w końcu pewnie wlezie, ale za miesiąc jak znowu napada to bedzie to samo. Mój wchodzi zawsze i wszedzie gdy tylko zasugeruje że ma iść przez kałuże, jeśli sie zagadam/zamyśle to pójdzie po brzegu, albo ominie, ale jeśli powiem, że idziemy to nawet się nie zastanowi tylko pójdzie.

I rozmowa o zsiadaniu w sytuacjach strachliwych była już tu kilka razy i zawsze jest strasznie krytykowana "bo koń się wyrwie i zabije siebie lub kogoś" a tu raptem się okazuje, że jednak klasycy też zsiadają... wypowiedź chyba zależy od tego co trzeba zrobić, żeby wyszło gorzej na natural  🥂

Ps. Murat dobre :P
[quote author=Murat-Gazon link=topic=11961.msg2197154#msg2197154 date=1412698906]
Smok10 potrzebujesz całego życia, żeby poznać konia?  😉 Bo my nie.
[/quote]
Ja ? To ty do każdej drobnej sytuacji dorabiasz tomy analiz i obawiam się że może co życia nie starczyć
Smok10 z tą różnicą, że ja znam mojego konia. I nie zajęło mi to całego życia.  🙂
Murat-Gazon, ty lepiej w koncu odpowiedz, jak to jest, ze te asze "nianaturalsowe" konie potrafią wykonać wszystkie naturalsowe cwicznenia (czesc w formie uzytkowej a nie sztuczki dla sztuczki), choc nie bylismy ani my, ani one szkolone
(pije do tego, ze wy z ziemi szkolicie i uczycie, a my nie)
Hors art - bo tu nie chodzi o cel ale o użyte środki  😁
horse art nie rozumiem, bo wielokrotnie padał teskt, że wiele osób nie zdecydowałby się na wyjazd na kantarze w teren, albo próbowało i źle sie skończyło.
A to że konie te rzeczy umieją to logiczne, bo te wszystkie odangażowania, ustapienia to sa naturalne zachowania koni w stadzie. Więc jak miałyby tego nie umieć ?
horse_art, ale wy poniekąd też. Każdy normalny klasyk czy westowiec nauczy konia ustępowania od nacisku (od sugestii już niekoniecznie), chodzenia za człowiekiem i niedeptania go itp. To są i nasze podstawy. Żadna z naszych gier nie jest sztuczką dla sztuczki, tylko każda ma jak najbardziej zastosowanie użytkowe.
Różnica w sposobie wykorzystania tego, co się już nauczyło, i w tym, jaki jest tego cel. My z tych podstawowych umiejętności budujemy potem cały alfabet do komunikacji, w efekcie czego każda rzecz, której chcę od konia, może mu być przedstawiona za jego pomocą, najpierw z ziemi, a potem z siodła. Wy zdaje się, że uczycie tylko tego, co jest niezbędne, by koń był bezpieczny dla siebie i ludzi, po czym sprawę zamykacie jako dokonaną i przechodzicie wyłącznie do pracy w siodle. My każdą rzecz, jaka nam potrzebna w siodle, budujemy najpierw na ziemi przy użyciu tego alfabetu.

Natomiast nie, nie potrafią wykonać wszystkich naturalsowych "sztuczek". Używając powyższej metafory, potrafią pierwsze literki, bo te są dla nich logiczne i oparte na ich zachowaniach. Nie potrafią tego, co wymaga składania literek, bo ich tego nie uczycie.
Czyli konie szkolone klasycznie są do dupy bo nie znają alfabetu ! No i z wcześniejszych , nie gadają jak Ed . Czy jeszcze mają jakieś wady ???  🤣 🤣 🤣
[quote author=Murat-Gazon link=topic=11961.msg2197276#msg2197276 date=1412707453]
My każdą rzecz, jaka nam potrzebna w siodle, budujemy najpierw na ziemi przy użyciu tego alfabetu.
[/quote]
Poproszę o opis szkolenia z ziemi serii lotnych zmian (też macie w schematach).

smartini, "odangażowanie zadu" to przestawienie zadu w bok ze skrzyżowaniem nóg. Jak przy ustępowaniu do łydki. Działa. I trafnie się nazywa. Bo angażowanie zadu, na czym "nam" zależy - ma służyć w sumie, żeby drive był większy. Koń krzyżując zadnie nogi ma kłopoty z drivem, czego doświadczył każdy wprowadzający dopiero ustępowania.
I jest to bardzo skuteczny (z siodła) sposób na dębujące konie (jeśli kto potrafi z siodła zgrabnie "odangażować zad" zbierającemu się do świecy).
TheWunia, jezdzilam i czasem jezdze a kantarze. i to delikatniejszym bo zwyklym. w tereny tez. a znajomi tak konie podjezdzają, jezdza tak dzieci, a i oni rajdy, lisy itd. ba! nawet on pojechał kiedyś mistrzostwa ułańskie jak bylo tak wolo.

no to jak kazdy kon to umie, a kazdy klasyk uczy. to po co te wszytkie naturalsowe szkolenia?

Murat-Gazon,  o dobra, przechodzimy czyli do meritum: TO JAKI MACIE CEL ??

bo jesli prace pod siodlem -- no to normalnie klasycznie, ale jesli nie to - to co?

sztuczki? czyli celem jest kon pokazowo-cyrkowy?

i... jesli naturalne są tylko pierwsze literki, bo tylko one sa dla koni logiczne i oparte na zachowaniach to ... CO TE WASZE SZTUCZKI (koleje literki i sklady ich) MAJĄ WSPÓLNEGO Z NATURALNYMI ZACHOWANIAMI KONI?
uczenie zachowań NIENATURALNYCH jest nauką klasyczna (nie-naturalsowa) bądz cyrkową - co to z naturalem ma wspólnego?

i zapewniam - normalne konie sa duzo nauczone z ziemi - moze i wiecej niz wasze, tylko te rzeczy sa srodkami, a nie celem. cel sie osiaga i wymaga, a nie cwiczy srodek w nieskoczonosc. komendy (itd) maja cele i zastosowanie praktyczne. i nei sa to tylko rzeczy silowe bo sugestią jak to nazywasz robi się duzo. dobry klasyk nie uwaza konia za  rower czy auto - odpalasz i jedziesz....

kontrowersje i irytacje wlasnie powoduje to wasze niezrozumienie podstawowych kwestii - to co dla nas jest środkiem, dla was celem...

rozumiesz?
środek-cel
my uczymy konia zostawać, żeby móc sobie gdzieś iść (czy jest w bryczce, czy na placu i idziemy przeszkody poprawić czy oznakować cielaka)
uczymy podążać, zeby mieć wolne ręce, a koń szedł bez ciągniecia....
uczymy ustępować zeby go przesunąć w jakimś celu (czy "sztuczki" czy otwarcia bramy pod siodłem, czy przesunięcia w jakimś CELU z ziemi....
jest sporo elemntów które są po to żeby osiągnąć uległość, karność - w celu osiągnięcia czegoś tam...

dlatego nie robimy halo (filozofii, szkoleń, dvd itd) ze środkami, ale z celami - srodki są... środkami do osiągięcia celu i tak sa przedstawiane

ćwiczymy elementy (te literki) żeby pojechać np program czy coś wykonać...
anie po to zeby te literki wykonywac tylko...

chce mieś srodki żeby osiągnąć cel - np kase żeby coś kupić, uczyłam się medycyny nie zeby ją umieć, ale żeby kogoś wyleczyć...

dlatego pytamy -jakie macie CELE?
czy wasze środki są celem?
smartini   fb & insta: dokłaczone
07 października 2014 21:28
[quote author=Murat-Gazon link=topic=11961.msg2197276#msg2197276 date=1412707453]
My każdą rzecz, jaka nam potrzebna w siodle, budujemy najpierw na ziemi przy użyciu tego alfabetu.

Poproszę o opis szkolenia z ziemi serii lotnych zmian (też macie w schematach).

smartini, "odangażowanie zadu" to przestawienie zadu w bok ze skrzyżowaniem nóg. Jak przy ustępowaniu do łydki. Działa. I trafnie się nazywa. Bo angażowanie zadu, na czym "nam" zależy - ma służyć w sumie, żeby drive był większy. Koń krzyżując zadnie nogi ma kłopoty z drivem, czego doświadczył każdy wprowadzający dopiero ustępowania.
I jest to bardzo skuteczny (z siodła) sposób na dębujące konie (jeśli kto potrafi z siodła zgrabnie "odangażować zad" zbierającemu się do świecy).
[/quote]

ale to samo przestawienie zadu? co sie dzieje z przodem? prosty? czy w kierunku ruchu zadu wygiety? Bo u nas np cos takiego bardzo skutecznie trenuje spiny. Tyle ze tutaj nazwa mi nie pasuje, bo cwiczenie polega na bardzo glebokim wstawieniem zadu w stepie lub w klusie (dla bardziej wtajemniczonych) wlasnie z krzyzowaniem nog. Wiec bym to nazwala wrecz ekstremalnym zaangazowaniem ;D stad moje pytanie

Cwiczenie o ktorym mowilam to miniaturowa wolta. Tyl praktycznie w miejscu ale z ruchem do przodu i krzyzowaniem, wstawieniem gleboko zadu do wewnatrz wolty a przod w luku z ruchem do przodu, uniesieniem lopatek i oddaniem glowy i nosa.
Bardzo trudne gimnastycznie

Murat, Ty jak cos palniesz xd
To zadne odkrycie naturalu.

Jak zaczynasz prace z mlodym/zielonym koniem to najpierw uczysz go ustepowania od nacisku, niedeptania czlowieka k wielu innych rzeczy. I uwaga, teraz czesc MAGICZNA - z tych podstaw wychodzi sie to WSZYSTKICH innych elementow. Od zagalopowania po spin.
I o zgrozo, tez mam 'alfabet komunikacji'. I smiem stwierdzic, ze zapewne bardziej skomplikowany niz Twoj

Tylko zaden normalny czlowiek nie bedzie konia uczyl zagalopowania czy spinu z ziemi, bo PO JAKA CHOLERE MIALBY TO ROBIC?

To Wy nie uczycie potrzebnych i niezbwdnych rzeczy takich jak akceptacja wedzidla czy jezdzcs, ktory z siodla wymaga nowych rzeczy. Wszystko musicie przerobic z ziemi jak krowie na rowie zamiast zwyczajnie nauczyc podstaw i potem sobie z nich dowolnie korzystac.

Przyklad: moj kon usteuje od lydki przylozonej w kazdej czesci ciala, ustepuje od wedzidla, od wodzy i od dosiadu.
Tak wiec nie mialam zadnego problemu, ze od tak poprosic go o ciag w galopie, ktorego nigdy w zyciu wczesniej nie robil. Nie musialam zsiadac i uczyc go nowego ruchu, potem nowych reakcji a potem jeszcze interpretacji tych rzeczy ale spod czlowieka.

Jak juz powiedzialam. Trasa z Polski do Niemiec przez Australie...

Wyvmyslicie, ze my wsiadamy na ledwo co ogarniete konie a potem musimy z nimk walczyc bo nigdy nie zrobily trawersu amy je nadle o to prosimy?chociaz moze z waszego  punktu widzenia no to kazemy a nie prosimy...
Ewidenrnie to sztuka dla sztuki więc celem są środki !!!  🤣

Ja już to wszystko podsumowałem i mogę się krwią własną podpisać .  😉
na to wygląda... ale niech odpowiedza - moze się zdziwimy? 😉
Dobra. Co do celu. Naprawdę sądzicie, że każdy naturals ma taki sam cel? Ogólny może tak - grzeczny, posłuszny, bezpieczny, chętnie współpracujący koń, no identycznie jak w klasyce i weście. Ale w szczegółach już każdy ma inny cel - zależy przecież od konkretnej pary. Ja chcę mieć konia do jazdy w teren, ktoś inny będzie chciał ćwiczyć sobie ujeżdżenie za stodołą, jeszcze inny skakać, a ktoś inny mieć konia-cyrkowca (bo kto mu broni, jeżeli oboje to bawi). A czym się różni od klasyki? Innymi metodami szkoleniowymi, to oczywiste, i innym podejściem. Bo my ZAWSZE na pierwszym miejscu stawiamy relację z koniem. To ją budujemy jako pierwszą, przed jakimikolwiek wymaganiami z siodła. A budujemy ją na ziemi. I dalej cała praca jest podporządkowana tej relacji - bo nie robimy niczego, co może ją popsuć (czytaj - cokolwiek chcemy osiągnąć, szukamy drogi, która jej w żaden sposób nie nadszarpnie, i szukamy jej tak długo, jak będzie trzeba).

Nasze wszystkie gry i zabawy też są środkami, a nie celem. Przecież nie uczę konia, żeby chodził wokół mnie w kółko, dla samej przyjemności patrzenia, jak chodzi. Ani nie uczę wchodzenia na plandeki i inne dziwne podłoża, bo mi się nudzi. Ani nie uczę przestawiania zadu na sugestię, bo się chcę pochwalić, że ja patrzę, a koń ustępuje. Każdą z tych rzeczy robię, bo w danym momencie dzięki niej uczę czegoś jeszcze, a w przyszłości na tej podstawie zbuduję sobie kolejne umiejętności. Co ma na celu uczenie rzeczywistych sztuczek, niech powie ktoś, kto to robi, ja nie robię, bo mojego konia to nie interesuje - ale na logikę jeśli dany koń chce i go to bawi, to jest to doskonałe narzędzie do budowania tej-magicznej-więzi-o-której-w-kółko-gadają-nawiedzeni-naturalsi.

smartini przód stoi w miejscu i się nie rusza, przednie nogi koń przestawia wokół własnej osi cały czas we własnych śladach (oczywiście w idealnym wykonaniu, a w praktyce różnie bywa). Ale na przykładzie właśnie odangażowania - dlaczego uczymy najpierw z ziemi? Ano bardzo proste, dlaczego. Bo stojąc koło konia i prosząc go o ten ruch z ziemi, widzę każdy ruch jego nóg i jestem w stanie wyłapać i nagrodzić precyzyjnie dokładnie to, o co mi chodziło, plus nie utrudniam mu szukania odpowiedzi własnym ciężarem na grzbiecie. Jak będzie umiał z ziemi, z siodła nie będzie to żadnym problemem, a ja będę wiedzieć, że koń wie, jak ma przestawiać nogi, i ewentualne dopracowanie i korekta z siodła zajmie mi dużo mniej czasu. Tak samo ze wszystkim.
Przepraszam was, ale już dziś nie dam rady tego opisać, bo jeszcze mam nauke a nie revolte, ale obiecuje jutro to zrobić. I powiem tylko, że miedzy tutejszą rozmową, a praktyką to chyba jest bardzo daleka droga. Bo tu jest pięknie, kwiatki na łące, konie umieją wszytsko i z ziemi i z siodła i to lepiej, klasycy traktują je wspaniale, wyrozumiale... wchodze do uchwyconych chwil i czar prysł..

I niesamowicie mnie wkurza pisanie, że natural uczy sztuczek czy tresuje konie. A co łydka może to sygnał na który konie znają odpowiedź od urodzenia ? To jest jedno i to samo.

I niesamowicie mnie wkurza pisanie, że natural uczy sztuczek czy tresuje konie. A co łydka może to sygnał na który konie znają odpowiedź od urodzenia ? To jest jedno i to samo.


No fakt , z filmików , to twoje odpowiedzi nie znają . 🤔
Ja o jednym, Ty o drugim. Jak zwykle
Murat-Gazon, nadal podajeszśrodki a nie cel. chyba, ze te srodki to cel.
"cel? Ogólny może tak - grzeczny, posłuszny, bezpieczny, chętnie współpracujący koń, no identycznie jak w klasyce i weście. " - to środek....

"Każdą z tych rzeczy robię, bo w danym momencie dzięki niej uczę czegoś jeszcze, a w przyszłości na tej podstawie zbuduję sobie kolejne umiejętności. "

- czego? jakie?

"Bo my ZAWSZE na pierwszym miejscu stawiamy relację z koniem. To ją budujemy jako pierwszą, przed jakimikolwiek wymaganiami z siodła. A budujemy ją na ziemi. I dalej cała praca jest podporządkowana tej relacji - bo nie robimy niczego, co może ją popsuć (czytaj - cokolwiek chcemy osiągnąć, szukamy drogi, która jej w żaden sposób nie nadszarpnie, i szukamy jej tak długo, jak będzie trzeba).
"
- to tu cię zdziwię, bo robi tak każdy. każdy dobry szkoleniowiec.
kazdego konia uczy się najpierw podstaw z ziemi. a to, zeby kon był poddany ale i chętny do wykonywania poleceń, zeby WSPÓŁPRACOWAŁ - to absolutna konieczność...

co sądzisz, ze robią nie-naturalsi? szybko na chama, batem i drutem? łamanie? - że to jest norma?
do łamania przypominam/uświadamiam słuzą głównie wlasnie naturalsowe metody...

"tej-magicznej-więzi-o-której-w-kółko-gadają-nawiedzeni-naturalsi."
- ja tam nie widze zadnej magicznej-więzi. widze znudzone, zirytowane, znarowione lub złamane psychicznie konie i nawiedzonych zajebiściaków/zdesperowanych ludzi, którzy te konie psychicznie albo i fizycznie męczą, znęcają, zamiast dać im jasne i zrozumiałe sygnały, cele, nagrody i kary i święty koński spokój...

thewunia
- to twoja koelzanka napisala, ze uczycie nie tylko naturalnych literek, ale i kolejych i je skladac itd - czego konie nie umieją...

sztuczka- cos co jest celem samym w sobie
sygnał- element, środek który celu prowadzi

dlatego czekamy na opis (bez farmazonów) jaki CEL mają te wszystkie gry itd.....


dlatego chyba tylko M.R. uznaje - bo wszystko co podaje jest srodkiem do osiągniecia celu.... iten cel przedstawia i droge i środki. bez mieszania pojęć...
..
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się