Kupno konia

Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
19 marca 2015 14:04
lenalena, czyli 2 treningi krosowe, tylko jeden potem stoi?
Coś takiego, oczywiście tak "se" tylko hipotetycznie myślę. 😉 Trening crossowy to trochę ekstremalnie, powiedzmy, że ujeżdżeniowy  😉- oraz- że nie mówimy o sporcie przez wielkie S- powiedzmy ambitną rekreację/ klasy L,P.  I na pewno nie, że stoi dzień po- tylko idzie ze stadem na pastwiska, jak co dzień.
kajpo dokładnie, bo wychodzi nam trochę taka rozmowa, jakby ktoś powiedział, że człowiek może albo biec maraton bez przygotowania, albo siedzieć na krześle i nic nie robić, a pomiędzy tymi dwoma wariantami nic nie ma.  🤔wirek:  🤣
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
19 marca 2015 14:10
lenalena, no i co z tego, że idzie ze stadem? Jak pójdzie ze stadem, to masz pewność, że odpowiednio się występuje, że zakłusuje i zagalopuje w obie strony, że porozciąga mięśnie?
A ta dyskusja jest o ukierunkowanym treningu, czy o rozważaniach na temat kupna konia w kontekście czasu jaki możemy mu poświęcić tak aby żył sobie w zdrowiu i dobrym samopoczuciu? 🙂
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
19 marca 2015 14:21
kajpo, dyskusja jest o kupnie konia, nie o kupnie konia rekreacyjnego, n którym się jeździ do lasu na spacer na 30 minut 😀
No więc właśnie, znów ze skrajności w skrajność 😀
A czy przejażdżka do lasu 2-3 razy w tygodniu na 1 godzinę z kilkuminutowym zagalopowaniem na jedną i drugą nogę będzie szkodliwa? Także w momencie gdy koń na następny dzień lub dwa jedyną formę ruchu ma w postaci pastwiska? Wiem że to nie jest idealny wariant, ale czy zaraz najgorszy?  🙂
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
19 marca 2015 14:31
kajpo, ale czy pastwisko to zawsze ruch? I czu ludzie na pwno robią tylko chwilkę zagalopowania? Czy czasem koń jest radosny i pełen energii, droga dobra, słonko świeci, więc człowiek galopnie się dłużej, skoczy jakąś kłodę, dojedzie na łąkę, która kusi mocniejszym galopm, potem się trochę zgubi... nie co jazdę... ale koń potem i tak kontrolowanego ruchu nie ma zapewnionego. A sam z siebie zakwasów przecież nie będzie chciał rozejść 😀
kajpo, koń użytkowany rekreacyjnie (nie mówię o szkółkowych) swobodnie może być użytkowany 2,3 razy w tygodniu, nawet gdy to będzie sobota, niedziela. Pytanie jaki koń. Nie każdy. Młode a już rozwinięte konie mają sporą potrzebę ruchu. Co nie znaczy, że zaspokoją ją na pastwisku, bo wcale niekoniecznie. Koń rozwija się - dorasta, do 9, 10 roku życia.
Przesada w żadną stronę nie jest dobra, ale codzienny intensywny ruch młodego konia to nie jest przesada - to działanie prozdrowotne.
Owszem, co jakiś czas ujeżdżeniowe L,P to nie jest dla konia wysiłek wymagający regularnych treningów, to można pojechać z marszu.
Już inaczej jest ze skokami. Ludzie uważają, że "co to jest L, P". Dla niewdrożonego konia skokowe L, P to spory wysiłek. "Zryw" na wysiłek.
I nad P ujeżdżeniem trzeba się zastanowić, bo są (powinny być) zamaszyste ustępowania, a do tego ścięgna(!) powinny być przystosowane. Ścięgnom przydaje się praca codzienna.
halo i ja właśnie o tym piszę.
Strzyga możliwe, że zdarzą się zakwasy po kilku bryknięciach i skoku przez kłodę. Nie sądzę jednak, żeby koń był cały morderczo zakwaszony do następnej przejażdżki. Jeszcze chwila i zaczniemy dyskutować o resyntezie ATP, cyklu Krebsa czy zjawisku superkompensacji u koni  🤣 Ale wybacz, nie czuję się na siłach na taką dyskusję.

Tu potrzebna jest edukacja w temacie na ile można sobie pozwolić. I musimy liczyć na zdrowy rozsądek właścicieli i ich poszanowanie dla zdrowia koni...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
19 marca 2015 14:58
kajpo, to powiedz im, ile osób, jak zrobi mocniejszy, nawet trochę bardziej niż trochę, teren niż przewidywało, pomyśli, że warto byłoby konia jednak rozruszać na następny dzień, pomimo, że nie planowało przyjechać. Czy swierdzi, że koń i idzie na padok i sam się rozrusza?

Nie będzie cały morderczo zakwaszony. Ale sama przed chwilą apelowałaś o nie popadanie w skrajności 😀
kajpo, to powiedz im, ile osób, jak zrobi mocniejszy, nawet trochę bardziej niż trochę, teren niż przewidywało, pomyśli, że warto byłoby konia jednak rozruszać na następny dzień, pomimo, że nie planowało przyjechać. Czy swierdzi, że koń i idzie na padok i sam się rozrusza?

A powiem ci, że w moim towarzystwie bardzo często. Jak nie osobiście, to bez większych problemów udawało się znaleźć dobrą duszę która ulituje się nad zwierzęciem i weźmie chociażby na lonżę na kantarze na 30 min.
Ale odpowiadam za kilka znanych mi przypadków takiego użytkowania konia, nie za ogół.

Nie będzie cały morderczo zakwaszony. Ale sama przed chwilą apelowałaś o nie popadanie w skrajności 😀

Mordercze może nie, ale czy na tyle bolesne, że uniemożliwią normalne funkcjonowanie? To też raczej kwestia indywidualna. Trudno tak gdybać.
Czytam wasze wypowiedzi i dochodzę do wniosku, że niemalże znęcam się nad swoim koniem 😵

Mam taką pracę jaką mam i czasem jestem u konia 7 razy w tygodniu, a czasem tylko w weekendy, nie za każdym razem jak przyjeżdżam wsiadam, czasem idę na spacer, czasem tylko czyszczę i robię jakieś ćwiczenia rozciągające, bawię się, ale własny koń był moim marzeniem od dziecka i kiedy je w końcu zrealizowałam z pomocą życzliwych ludzi jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi 😀 Wiadomo są czasem problemy, ale zdecydowanie więcej jest przyjemnych chwil, myślę, że gdybym pół roku temu nie stała się posiadaczką konia nie jeździłabym już wcale, albo jeździła bardzo okazjonalnie i kosztowałoby mnie to sporo niepotrzebnych nerwów 🤔
Ja niestety nie znam ani jednego konia, który fajnie pracuje i jest ruszany weekendowo.


Wracając  do  tego  zdania,  wyjątkiem  jest  Ares (Grzesia  Psiuka), z tego  co  pamiętam to chodzi  dwa  razy  w tygodniu pod  siodłem 😉
Averis   Czarny charakter
19 marca 2015 16:45
anai, ale czy dwa razy w tygodniu w ogóle? Czy że przez pozostałe 4-5 dni jest lonżowany na wypięciu?
Averis, pozostałe  dni  chyba  karuzela. lusia722  musiałaby  się  wypowiedzieć, bo pewnie  wie,  jak  jest  obecnie.
Averis   Czarny charakter
19 marca 2015 16:48
Jakby nie patrzeć, to karuzela też jest wymuszonym ruchem 😉 Więc tak do końca jedynie w te dwa dni nie chodzi.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=1647.msg2318240#msg2318240 date=1426772066]
Najbardziej chore konie, jakie znam, to niestety są konie użytkowane bardzo regularnie - siedem dni w tygodniu
[/quote]

Moja klacz za kilka dni skończy 17 lat. Od jakiegoś 5 roku życia chodzi 5 - 6 razy w tygodniu (częściej 6 niż 5). Jest w pełni zdrowym koniem... (TFU TFU TFU!)
Jej 10 letni syn podobnie (TFU TFU TFU), chociaż w okresie gdy była taka potrzeba - bywało że chodził i... 2 treningi dziennie... zdrowy, nogi suche, żaden z koni nie ma najmniejszych opojów (przypominam klacz na 17 lat).
Gaga zwróć uwagę, że miałam na myśli konie pracujące siedem dni w tygodniu w rekreacji, nie prywatne zadbane i wychuchane  😉 To trochę co innego.
Murat-Gazon, zwróć uwagę, ze dyskutujemy tu o kupnie konia przez pojedynczego człowieka, nie do marnej szkółki rekreacyjnej... ;-)
I dyskusja zatacza koło  🤣
Przede wszystkim to schodzimy z tematu, bo zapytanie brzmiało, czy przy jeździe trzy razy w tygodniu kupować swojego konia. Własnego.

Murat-Gazon, to nie jest tak, że albo jazda spacerowa, czyli stęp do lasu na rzuconej wodzy, albo wielki sport i treningi. Istnieje naprawdę ogromna skala, tego co pomiędzy. Dla mnie amatorska jazda to jazda na wygimnastykowanym, przepuszczalnym koniu, który ma na tyle siły mięśni, żeby móc nieść swojego jeźdźca w równowadze. Nie ma za wiele w życiu przyjemniejszych rzeczy, niż siedzenie na grzbiecie konia, który jest poprawnie ustawiony na pomocach i czuje się ze swoim plecakiem super komfortowo w trzech chodach i przejściach. Nie musi od razu do tego robić pasażu czy zmian co tempo 😉
I nie, tego nie da się zrobić jeżdżąc 2-3 razy na tydzień, a sam ruch nie wystarcza. Swego czasu miałam okazję bardzo regularnie bywać w stajni w Duchnicach, takiej, która dysponuje hektarami wybiegów.

Ja bym sobie mogła życzyć takiego zdrowia dla wszystkich moich koni, jakie miał Skwarek. Do 12go roku życia - kupiłam 5-latka - pracował pod siodłem 6 dni w tygodniu. Mam w stajni 18-latka, który w każdej nodze ma muzeum - dziarsko śmiga pod siodłem tylko dlatego, że codziennie ćwiczy, gimnastykuje się, rozciąga i używa swojego ciała. Na padoki owszem wychodzi - i stoi owiewany wiatrem w jednym miejscu, jakby miał kopyta klejem przymontowane do podłogi. W zasadzie dużej różnicy nie ma, czy stoi i w boksie czy na zewnątrz.

Swoją drogą, pytałam trzech znanych końskich lekarzy, o których wiem, że kiedyś jeździli, czemu nie mają własnego konia. Każdy odpowiedział mi to samo - bo nie byłbym w stanie poświęcić mu codziennie czasu.

Ale OT - dyskusja nie jest o tym, kto i jak powinien jeździć swojego konia. Można mieć konia i przyjeżdżać do niego raz w miesiącu dać mu marchewkę. Pytanie było, czy kupować swojego konia mogąc go ruszać i zajmować się nim trzy razy na tydzień, kiedy przez większą część czasu stałby samopas.
quantanamera, mi się wydaje ,ze ktoś kto nigdy nie siedział na ujeżdżonym i racjonalnie ruszanym koniu nie zdaje sobie sprawy z różnicy...
[quote author=_Gaga link=topic=1647.msg2318954#msg2318954 date=1426853738]
quantanamera, mi się wydaje ,ze ktoś kto nigdy nie siedział na ujeżdżonym i racjonalnie ruszanym koniu nie zdaje sobie sprawy z różnicy...
[/quote]
Dokładnie. Jak się tą różnicę dostrzeże to dopiero się zaczynają klapki różne otwierać 😉. Ale to jest jak gadanie z Hindusem o różnicach w smaku wołowiny. Jak ktoś tego nie poczuł i nie "wymacał" tej różnicy to zawsze będzie się upierał, że różnic nie ma 😉
Gdyby warunkiem kupowania własnego konia była możliwość bycia u niego codziennie, to podejrzewam, że tak z połowa osób mających konie nie mogłaby ich mieć.
Nie znam sportowców, tylko samych rekreantów, ale moi znajomi bywają u swoich koni trzy, cztery razy w tygodniu. W pozostałe dni konie mają wolne.
Tak się zastanowiłam, czy dałabym radę bywać u swojego konia codziennie. Tak i nie. Tak - bo czysto organizacyjnie tak. Ale nie - bo kiedyś muszę jeszcze na tego konia zarobić. I koło się zamyka.
Jestem w stanie w stajni codziennie bywać, czasem, ale nie być cały czas. I chyba większość osób niejeżdżących sportowo tak ma.
W związku z tym - co zrobić z końmi bez potencjału sportowego, skoro ich właściciele nie mogą ich mieć, bo nie są w stanie bywać u nich codziennie?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
20 marca 2015 12:28
Murat-Gazon, to nie musza byc oni. Konia może tez jeździć/lonzowac ktoś inny. Ktoś, kto zapewni mu kontrolowany ruch.
Murat-Gazon, brać dzierżawców, trenerów, luzaków, znajomych. Kogoś, kto zapewni koniowi codzienny planowy ruch. Na prawdę da się to rozwiązać. Mam 2 konie, też muszę na nie zarobić (próbowałam im to wyperswadować, ale nalegają aby jednak opłacać pensjonat, weta, kowala, pasze, suplementy, sprzęt, trenera...) i w kółko powtarzam: oba chodzą codziennie - nawet gdy mnie - jak w zeszłym tygodniu - do łóżka położy zapalenie oskrzeli. Na koniu nie siedziałam 12 dni. Oba konie w tym czasie pracowały. Dziś dopiero wsiadam i to tylko na jednego na lekki rozruch po wczorajszych galopach kondycyjnych...
Mam w stajni 18-latka, który w każdej nodze ma muzeum - dziarsko śmiga pod siodłem tylko dlatego, że codziennie ćwiczy, gimnastykuje się, rozciąga i używa swojego ciała.


I to jest właśnie święta prawda - każdy koń, który codziennie prawidłowo pracuje pod siodłem będzie miał lepsze zdrowie niż ten koń, który całe dnie spędza na pastwisku, a właściciela widzi raz na tydzień 😉 I z tym nie ma co dyskutować.

Osobiście znam (i zdarza mi się jeździć) konia GP, który ma 21 lat - wygląda i ma kondycje jak 10 latek podczas treningu sportowego 🙂 Równocześnie znam konie, które mając 18/19 lat nie są w stanie przepracować godziny rekreacyjnej jazdy, mają zapadnięte grzbiety, obwisłe brzuchy - jak często pracują? Czasem 1-2 na tydzień.
Teoretycznie macie oczywiście rację. Tyle że sama znam co najmniej kilka osób, które nie życzą sobie, by ktokolwiek dotykał się do ich koni, chyba że z powodów weterynaryjno-zdrowotnych (uprzedzając pytania - typu lonżowanie po kastracji, jeśli oni sami nie mogliby tego robić codziennie). Ale regularna praca kogokolwiek innego poza właścicielem odpada. Do tego wiadomo, jak jest z szukaniem dzierżawcy - tłumy nie walą drzwiami i oknami, jak walą, to często "kuniareczki", którym nie powierzyłoby się nawet nakręcanego pieska, a co dopiero żywego zwierzęcia. Kolejna kwestia - wydaje mi się, że większość osób szukających konia do dzierżawy szuka konia umiejącego coś więcej niż poruszanie się w trzech chodach po lesie, a rozmawiamy o takich właśnie koniach. Plus jeszcze co mają zrobić osoby, które mają taki problem, jak niedawno wspomniany w którymś wątku tutaj - każdy potencjalny dzierżawca z konia spada...
To nie jest takie proste, jak się wydaje.
Murat-Gazon, na prawdę nie ma musu posiadania zdrowego i elastycznego konia. Na sztywnych też ludzie jeżdżą czerpiąc z tego przyjemność. Koń się co prawda szybciej sypie i częściej miewa problemy z układem ruchu, ale cóż - właściciel który jest u konia co 2-3 dni i tak nie widzi opojów, czy lekkich kulawizn. Nie widzi = nie ma problemu  😉

I nie - nie każdy musi mieć takie podejście jak ja czy quanta. Konie można ruszać raz w tygodniu, nawet raz w miesiącu. Ma to co prawda konsekwencje zdrowotne, ale to już wybór właściciela.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się