Co mnie wkurza w jeździectwie?

smartini   fb & insta: dokłaczone
15 maja 2017 08:08
Strzyga, a na jaką osobę trzecią wpływa fakt, że wsiądę na mojego konia bez kasku? Czy stwarzam tym zagrożenie dla innych na placu? Czy komuś się za to oberwie? Nie. Także nie rozumiem oburzenia obcych ludzi, że ktoś jeździ cez kasku.
Też wszystkich moich kontuzji związanych z końmi doświadczyłam z ziemi także patrząc na statystyki, to powinnam chodzić w pancerzu przy koniach.
Uprawiających skoki z wingsuitami też będziecie nawracać, żeby nie skakali, bo mogą się zabić? Bullriderów? Bokserów? Przecież na własne życzenie fundują sobie multum mikrourazów i powolne upośledzenie.

Wszyscy uczący się i będący pod czyjąś opieką (rekreanci, dzieci stc) obowiązkowo w kaski a co robią dorośli ludzie odpowiadający za siebie to już ich sprawa, serio. Również to, czy osierocą dzieci i zostawią małżonków w żałobie jest ich decyzją, czy Wam się to podoba czy nie.
Murat-Gazon myślę, że to nie jest rozmowa o jeździe w kasku i bez, chyba nawet nie o jeździe w ogóle. Nie uchronisz się w 100% nawet siedząc całe życie w domu. Remedium na bezpieczeństwo i życie wieczne nie ma, z ryzykiem trzeba się liczyć zawsze, czego byś na głowę nie włożyła. Nie można myśleć w kategoriach "mam kask = jestem bezpieczny". Jeśli dla kogoś jazda w kasku stanowi dyskomfort przerastający wizję ewentualnego i swoją drogą mało prawdopodobnego urazu głowy, to potrafię go zrozumieć. To wszystko sprowadza się do oceny owego prawdopodobieństwa i wynikającej z niej bezpośrednio analizy potencjalnych "zysków i strat". Ja wiem - jakie straty mogą wynikać z zakładaniu kasku, chyba tylko moralne, bo wygląda się jak grzyb. Ale są osoby np. podatne na udary albo mające cały wachlarz chorób skóry głowy, którym kask nie pomaga. Mi się od kasku nic wielkiego nie dzieje, ja tylko łysieję. Nic poważnego, mogę zakładać.
martva   Już nigdy nic nie będzie takie samo
15 maja 2017 08:26
Jak lecisz na plecy, to zawsze przylozysz głową w ziemię. Jak masz pecha to bez kasku nawet się zabijesz.
Co do pękającego kasku, on od tego jest. Ma peknac zamiast głowy.


Dodam tylko od siebie, że ostatnio przekonałam się o tym sama dość dobitnie i boleśnie. Spadłam z Manti na ostatnim stępie, wiecie - luźna wodza, koniec jazdy itd. Uderzyłam tyłem głowy i dolną częścią pleców (nerki, kość ogonowa itd.) Gdyby nie kask, który swoją drogą jest do wymiany, myślę, że skończyłoby się tragicznie. Plecy do tej pory mnie pobolewają, chociaż ani nie spadłam z wysoka ani nie było szaleńczej prędkości . Niemniej jednak jeśli ktoś chce, jest odważny to proszę bardzo. Ja wiem, że niekoniecznie mam ochotę wsiadać bez kasku skoro nawet w "głupim" stępie można się załatwić aż tak 😉
Moim zdaniem instruktorzy na obozach jeździeckich powinni mieć obowiązek jazdy w kaskach. Na placu , w terenie , na swoim koniu rownież . Bo byłam świadkiem rozmów dzieciarni ze pani/pan instruktor dobrze jeżdżą i kasku nie potrzebują ...i ze oni tez tak by chcieli....  Brak kasku na głowie nie świadczy o umiejętnościach- tak samo jak jazda w kasku nie znaczy ze jeździć nie umiesz . Kask to nie obciach , brak kasku osoby dorosłej to indywidualny wybór , zachęcanie kogoś do wsiadania bez kasku bo przecież ten "koń to siła spokoju, dzieci na nim jeżdżą i sie nie boja " to nieodpowiedzialność i to nie powinno mieć miejsca.
ivet, moment - kto zachęca do jazdy bez kasku? 🤔
Znajomi np ... nie mowię o instruktorach w klubie do którego przychodzisz jako klient . Ale przy spotkaniach towarzyskich zdarza sie niestety
smartini   fb & insta: dokłaczone
15 maja 2017 08:51
ivet, Ale tu jest mowa o samodzielnych jeźdźcach, nie instruktorach czy uczniach szkółek.
Drażni krucjata na dorosłe, niezależne (czyli np nie będące instruktorem w szkółce) osoby, jeżdżące na swoim koni (czyli właściciel stajni, instruktor itp nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności) świadomie decydujące się na jazdę bez kasku (czyli taka ja).
Nikomu nic do tego, jak jeżdżę, w czym i gdzie. Oburzać mogą się co najwyżej moi bliscy, jeżeli byliby zaniepokojeni moim bezpieczeństwem. I tak jak napisała lillid, wszystko wynika z indywidualnej analizy prawdopodobieństwa. Moja (prywatna, wewnętrzna i subiektywna) jest taka, że prędzej coś mi się stanie z ziemi (czy to popełniając podstawowy błąd przy nauce kłaniania się czy to asystując przy szyciu porozrywanego konia) niż jeżdżąc i z tego powodu jeżdżę w czapeczce a nie w kasku. Czy mam rację czy jej nie mam, czy wolno mi być aż tak pewną swoich umiejętności i posłuszeństwa konia - to nadal jest moja sprawa. Tak sobie wykalkulowałam i taką decyzję podjęłam. Na nartach, snowboardzie, speedflyingu, kitesurfingu jeżdżę/latam/pływam w kasku. Na rolkach czy na koniu bez. Mam pełne prawo do decyzji w jakim stopniu w danych okolicznościach się zabezpieczam i oburzenie obcych ludzi jest dla mnie co najmniej śmieszne.

ivet, a to nie jest tak, że dorośli ludzie podejmują świadome decyzje?
Przecież równie często ktoś namawia na "wpranie" koniowi i różne podobne rzeczy...
Nie prowadzę krucjaty , wyraziłam  po prostu swoje zdanie w niekończącym sie temacie pt "jazda w kasku czy bez "  .dokladajac zdanie o instruktorach  raczej nie zrobiłam mega offtopu  😉.   . Gaga -teoretycznie tak ale niestety istnieje cos takiego jeszcze jak chęć bycia cool i trendy  😉 .kazdy chce byc asertywny ale nie każdemu wychodzi  😉
smartini   fb & insta: dokłaczone
15 maja 2017 09:04
ivet, jasne, bezpośrednio do Ciebie była pierwsza linijka 😉
co do bycia cool i trendy - niestety niektórzy ludzie są głupi ale nie można za ich głupotę winić inne osoby (pewnie też głupie) 😉
Nikomu nic do tego, jak jeżdżę, w czym i gdzie. Oburzać mogą się co najwyżej moi bliscy, jeżeli byliby zaniepokojeni moim bezpieczeństwem.  Mam pełne prawo do decyzji w jakim stopniu w danych okolicznościach się zabezpieczam i oburzenie obcych ludzi jest dla mnie co najmniej śmieszne.


Te dwa zdania powinny być puentą tej całej (nie wiem już której) dyskusji na temat kasków. Średnio raz na kilka miesięcy na revolcie pojawia się gówno burza na temat kasków.
Wszystkie siostry miłosierdzia, dajcie dorosłym ludziom decydować, to ich wybór.
No nie przekona mnie nikt, że jazda bez kasku jest ok. Dla mnie zawsze będzie to mieć jakiś pierwiastek nonszalancji. Identycznie jest z pasami w samochodzie, zawsze znajdzie się mądry inaczej, który ma swoją teorię i pasów nie zapina, bo nie. Róbcie sobie co chcecie, jeździjcie w czym chcecie. brzezinka dobrze, że chociaż córce kask zakładasz, może wyrobi sobie nawyk i tak jej już zostanie.
smartini   fb & insta: dokłaczone
15 maja 2017 09:48
jagoda1966, ale nikt Cię nie przekonuje. Jakich pierwiastków to to nie ma, jest indywidualną decyzją i o to się cała dyskusja rozchodzi. Właśnie o to Róbcie sobie co chcecie, jeździjcie w czym chcecie
Gdyby nie kask, który swoją drogą jest do wymiany, myślę, że skończyłoby się tragicznie.


A skąd ta pewność? Nigdy nie wiesz co by było gdyby. Ja spadłam bez kasku i uszkodzony miałam nadgarstek. Może by się skończyło tragicznie, a może bolałaby Cię tylko d*** za przeproszeniem. Tak samo wkurza mnie kiedy faktycznie dochodzi do tragicznego wypadku i wszyscy gadają, że gdyby miał/miała kask to by żyła. NIGDY NIE WIADOMO. Jeżeli ktoś chce zmniejszać ryzyko to super, szacunek, a jeśli nie to co? Nic, jego sprawa i bliskich. Niestety życie nie jest czarno-białe: masz kask - przeżyjesz, nie masz - umierasz. Historia zna zarówno przypadki śmiertelne w kasku, jak i bez szwanku, bez kasku.
martva   Już nigdy nic nie będzie takie samo
15 maja 2017 10:30
[quote author=martva link=topic=885.msg2680517#msg2680517 date=1494833181]
Gdyby nie kask, który swoją drogą jest do wymiany, myślę, że skończyłoby się tragicznie.


A skąd ta pewność? Nigdy nie wiesz co by było gdyby. Ja spadłam bez kasku i uszkodzony miałam nadgarstek. Może by się skończyło tragicznie, a może bolałaby Cię tylko d*** za przeproszeniem. Tak samo wkurza mnie kiedy faktycznie dochodzi do tragicznego wypadku i wszyscy gadają, że gdyby miał/miała kask to by żyła. NIGDY NIE WIADOMO. Jeżeli ktoś chce zmniejszać ryzyko to super, szacunek, a jeśli nie to co? Nic, jego sprawa i bliskich. Niestety życie nie jest czarno-białe: masz kask - przeżyjesz, nie masz - umierasz. Historia zna zarówno przypadki śmiertelne w kasku, jak i bez szwanku, bez kasku.
[/quote]

Zapewne dlatego, że popękał, uderzyłam mocno głową i przez pierwsze kilka minut nie do końca wiedziałam w której części placu się znajduję oraz zastanawiałam się, od kiedy na placu mamy drzewa. Nikogo nie namawiałam w moim poprzednim poście do noszenia kasku. Mało tego! Napisałam, że Niemniej jednak jeśli ktoś chce, jest odważny to proszę bardzo. Ja wiem, że niekoniecznie mam ochotę wsiadać bez kasku skoro nawet w "głupim" stępie można się załatwić aż tak.

To wszystko sprawiło, że myślę o tamtej sytuacji w taki sposób a nie inny. Jeżeli myślisz inaczej - ok, Twoja sprawa.

Nie mówiąc o tym, że nie wiem jak w MOIM wypadku mogłam uszkodzić sobie przywołany przez Ciebie nadgarstek, skoro uderzyłam głową o podłoże 🙂
Mój ojciec wyszedł z wanny, poślizgnął się, upadł na prawy bok i złamał lewą rękę mimo, że ta w żadnym momencie upadku nie miała kontaktu z podłożem.
A mnie, jako osobę z boku, która nie zna większości z Was w ogóle nie interesuje czemu chcecie czy nie chcecie jeździć w kaskach.
Ale wkurza mnie do kwadratu to, że takiego mądrego co twierdzi, że jest sam za siebie odpowiedziany i nic nikomu do tego czy jeździ w kasku czy nie, będę być może kiedyś finansować z moich składek na ubezpieczenie wypadkowe.
Nie miałabym nic do powiedzenia jeśli faktycznie osoby po wypadkach nie były leczone i rehabilitowane z publicznych pieniędzy - proszę bardzo, indywidualne ubezpieczenia i nie mam żadnych uwag. Ale tak nie jest.
martva Nie namawiasz do noszenia, ani ja nie namawiam do jazdy bez. Osobiście mało mnie obchodzi w czym ktoś jeździ i co robi ze swoim życiem dopóki ktoś inny na tym nie cierpi.
Podkreślam tylko, że nie ma na to reguły. I takie gdybanie też jest bez sensu... Owszem, ten upadek utwierdził Cię w przekonaniu, że kask należy nosić i dobrze, ale nie znaczy to, że właśnie oszukałaś śmierć. Równie dobrze mogłaś bez kasku spaść z identycznymi objawami. Piszę na Twoim przykładzie, ale bardziej ogólnie, bo bardzo często obserwuję takie przekonanie, że gdyby miała kask...  albo gdyby go nie miała to na pewno... No nie, nie na pewno.

I wkurza mnie też podejście do tematu na takiej zasadzie jak do ogierów... skoro ktoś jeździ bez / nie kastruje to ma kompleksy i się popisuje, chce być cool i w ogóle mega super. Dwa najbardziej drażniące tematy (stereotypy?). Aż dziwne, że się jeszcze taki komentarz przy dzisiejszej dyskusji nie pojawił.
Ja to w ogóle nie zwracam uwagi na to kto jeździ bez kasku. Nawet jak teraz się zastanawiam to nie wiem kto w mojej stajni jeździ bez, a kto w. Jak widzę zdjęcie to patrzę na konia, jeźdźca i tło, a nie co ma na głowie. Po chwili jakby ktoś zapytał czy jeździec miał kask to bym nie wiedziała. Nie rozumiem takiego czepiania się, że np. "super obrazek, ale mierzi mnie brak kasku". Co to kogo? Równie dobrze można się czepiać palaczy, że sobie zdrowie marnują i rodziną nie przejmują. Tylko tutaj to jeszcze się odbija na osobach trzecich, bo palą biernie, a jakoś nikt za nimi nie biega, że jak mogą palić papierosy i jacy skrajnie nieodpowiedzialni. Chyba nawet jest większe prawdopodobieństwo raka płuc niż roztrzaskanej czaszki.

Rude dwie A może właśnie nie będziesz bo się zabije, a gdyby miał kask to by przeżył i żył jako roślinka?
Rude dwie, a skąd pomysł, że osoby jeżdżące bez kasków nie pracują i nie płacą składek? Ja płacę od 17 lat, zatem w razie W nie będziesz musiała nic finansować 🤔wirek: [TFU TFU!]
Poważny wypadek z kilkoma pobytami w szpitalu miałam w czasach przed - składkowych, a byłam w kasku...
Z tym, że wtedy można powiedzieć, że mój pobyt pośrednio sponsorowały składki rodziców.

Ps. mnie wkurza, że moje pieniądze idą na 500+, ale nie wypominam ludziom posiadania dzieci  😵
Powtórzę się, bo sporo już napisano a zajrzałam w wątek po kilku dniach wyjazdu:
Naprawdę zakładacie kask, kamizelkę, wzmocnione buty i co tam jeszcze się da wyprowadzając konia na padok? (Znałam takiego co kask zakładał jak asystował kowalowi przy robieniu kopyt) I nie chodzi mi o jazdę w kasku albo bez (każdy sam decyduje co robi) tylko o argumentację. Idąc tym tropem trzeba by zakładać kask i ochraniacze na oblodzone chodniki, nie daj boże, jak się po drodze trafią schody. A w łazience mieć nie śliczne kafelki tylko antypoślizgowe podłoże.

Mnie wkurza, że jeździectwo będące samo w sobie dość urazową dyscypliną, nawet na poziomie rekreacji, jest bardziej niebezpieczne niż mogłoby być. I to nie przez brak kasków tylko niewychowanie/nieprzygotowanie koni. Nie tylko tu, ciągle słyszę chwalenie się, że koń bryknął, podbiegł, skoczył pod jeźdźcem, cuda wyczynia na lonży. Owszem, to się zawsze może zdarzyć, tylko (moim zdaniem) należy to jak najbardziej eliminować a nie chwalić się jaki to mój koniś słitaśnie brykający i ponoszący  🤔wirek:

[quote author=_Gaga link=topic=885.msg2680590#msg2680590 date=1494842910]
Rude dwie, a skąd pomysł, że osoby jeżdżące bez kasków nie pracują i nie płacą składek? Ja płacę od 17 lat, zatem w razie W nie będziesz musiała nic finansować 🤔wirek: [TFU TFU!]
Poważny wypadek z kilkoma pobytami w szpitalu miałam w czasach przed - składkowych, a byłam w kasku...
Z tym, że wtedy można powiedzieć, że mój pobyt pośrednio sponsorowały składki rodziców.

Ps. mnie wkurza, że moje pieniądze idą na 500+, ale nie wypominam ludziom posiadania dzieci  😵
[/quote]

Idąc tym tropem należałoby odciąć od leczenia palaczy, pijących alkohol no i pewnie tych co się nadmiernie obżerają albo niezdrowo jedzą... Może jeszcze mieszkańców miast objąć dodatkową składką, bo oddychają niezdrowym powietrzem.

Edit: przecinki
smartini   fb & insta: dokłaczone
15 maja 2017 11:28
SzalonaBibi, o to to. decydowanie bardziej wkurzają mnie niewychowane konie, dodatkowo chwalone przez swoich właścicieli idiotów 'oh oh jaki uroczy sobie skacze' lub nie mających pojęcia, jak konia wychować/skarcić/upilnować. Niewychowany koń stwarza realne zagrożenie dla osób trzecich, pomijając samego właściciela, który może take konie lubi.
Mój koń nie bryka, nie gryzie, nie wpycha się, nie podbiega, nie wyczynia cudów na lonży i po 6 miesiącach nic_nie_robienia mogę wsiąść na oklep I BEZ KASKU O ZGROZO i sobie pojechać na spacer. I wiem, że nic nie zrobi. Jak zostawię konia w hotelu czy klinice to też wiem, że oddaję konia wychowanego i bezpiecznego (dopóki obsługujący sam nie pokaże, że wolno mu wejść na głowę, za to już nie odpowiadam). I jak dla mnie to jest znacznie istotniejsza kwestia niż to, czy na co co dzień jeżdżę w kasku, czapce, hełmie kosmonauty, peruce czy z hulahopem na szyi.
Także tego, da się stworzyć sobie i innym stosunkowo bezpieczne środowisko.
Rude dwie, w takim razie wykluczmy wszystkich innych sportowców uprawiających sporty ekstremalne, przecież też się bezmyślnie narażają. I motocyklistów, bo im też się może coś stać na drodze, dużo bezpieczniej jest podczas wypadku być w aucie i nikt im nie każe wybierać dwóch kółek. I tych jedzących fastfoody, bo niezdrowe.
Kwestia składek to chyba najgłupszy argument, jaki tu dzisiaj przeczytałam o_O

Rude dwie, już kiedyś słyszałam taki tekst, skierowany bezpośrednio do mojej osoby od jednej z revoltowiczek.  I powiem Ci tylko tyle, że jest to najgłupszy i najbardziej nie fair argument jaki można napisać.
Tak samo jak Ty płacę składki,podatki. Ale nie mam pretensji do świata, że obecnie być może "finansuję" czyjeś leczenie bo jak na razie mnie nic się złego nie dzieje. No kurcze ludzie, co to ma być  😵
Rude dwie  Smartini i Szalona Bibi mnie ubiegły.
Na upartego można powiedzieć, że każdy patologiczny stan organizmu człowieka wynika z zaniedbania, świadomego lub nie, więc ubezpieczenie powinno obejmować tylko choroby zakaźne i wirusowe, na które nie ma skutecznych szczepionek, wypadki z winy osób trzecich i choroby genetyczne lub niepowiązane z trybem życia chorego. Naprawdę odważyłabyś się zastosować swoją retorykę choremu na raka wątroby na przykład?
BTW. Ja też płacę składki.
No nie przekona mnie nikt, że jazda bez kasku jest ok. (...) Identycznie jest z pasami w samochodzie, zawsze znajdzie się mądry inaczej, który ma swoją teorię i pasów nie zapina, bo nie.

Porównanie doskonałe o tyle, że właśnie obowiązek zapinania pasów w samochodzie wcale absolutny nie jest - art.39 ust. 2 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. - Prawo o ruchu drogowym (Dz.U. 2017 poz. 128) przewiduje właśnie całą listę wyjątków, z czego pierwszy mówi np o posiadaniu zaświadczenia lekarskiego o przeciwwskazaniach. Sama zwykle używam kasku (z wyjątkami m.in. w przypadku rekonstrukcji) i mimo, że do konia na którym jeżdżę mam duże zaufanie zawsze czuję się trochę nieswojo nie mając go na głowie. Zresztą w stajni też się przydaje - do najbardziej banalnych sytuacji często wynikających ze zwykłego roztargnienia (kiedyś podczas czyszczenia kopyt nie zauważyłam lizawki), ale podczas gdy obiema rękami podpisuję się pod wyrabianiem nawyków bezpieczeństwa od najmłodszych lat, nie będę ferować wyroków wobec dorosłych, doświadczonych osób nie zakładających kasków wychodząc z założenia, że są na tyle odpowiedzialne żeby samodzielnie przeprowadzić bilans ryzyka w sposób adekwatny do sytuacji.
smartini   fb & insta: dokłaczone
15 maja 2017 13:37
Uadżit, problem z tym porównaniem jest jeszcze inny
a) jeśli pasów nie zapina pasażer, to kierowca zostanie pociągnięty do odpowiedzialności, że wiózł osobę bez pasów (tak jak instruktor, gdy prowadzi jazdę dziecku bez kasku, za które odpowiada)
b) jeśli pasów nie zapnie osoba z tyłu, to podczas wypadku jest ryzyko, że przeleci przez siedzenia i przednią szybę po drodze zahaczając kierowcę i pasażera z przodu (i np złamie im kręgosłup w odcinku szyjnym tak samo jak luzem siedzący z tyłu pies) także sprawia realne zagrożenie dla innych pasażerów aka jego decyzja znacząco wpływa na osoby trzecie.
A czy ktoś spadnie w kasku czy bez, stwarza takie samo zagrożenie.
W sumie dobre porównanie, ale wciąż mam gdzieś czy ktoś zapina pasy czy nie, bo co mnie to obchodzi? Jego sprawa. W moim samochodzie pasażer ma pasy zapiąć, żeby w razie czego mnie nie zmiażdżyć. Ja zapinam pasy, bo by mi czujka żyć nie dała, a uważam, że głupotą byłoby ją przeprogramować... lepiej już te pasy zapiąć. Natomiast nawet gdyby czujka nie była namolna to jadąc z kimś poczuwam się do odpowiedzialności pasy zapiąć, a jadąc sama to już jest wyłącznie moja sprawa.
vissenna   Turecki niewolnik
17 maja 2017 08:24
Ja bez kasku nie wsiadam. Przeszkadzac on w niczym nie przeszkadza a moze uchronic od glupiego przypadku. Troche glupio mi by bylo sie uczyc mowic ponownie w wieku 30 lat.
No i to nie jest tak, ze jest sie odpowiedzialnym za siebie. A co z ludzmi z naszych rodzin, ktorzy beda musieli opiekowac sie nami gdyby jednak doszlo do uszkodzenia mozgu? Nie wiem czy moglabym kogos skazac na zmienianie mi pieluch do konca zycia. Tak samo jest w przypadku zawodowcow. Jesli im sie cos stanie to kto zaopiekuje sie ich biznesem, rodzina?
Tak, wiem ze kask nie ochroni przed uszkodzeniem rdzenia kregowego itd. Ale jesli zwiekszy moje szanse na wyjscie z wypadku z mniejszymi obrazeniami i ochroni choc troche to mi korona z glowy nie spadnie, ze go mam.
Swoja droga w prywatnych ubezpieczeniach jest zapis, ze w przypadku wypadku u osoby bez kasku odszkodowanie nie jest wyplacane. Warto byc tego swiadomym.
smartini   fb & insta: dokłaczone
17 maja 2017 08:37
vissenna, wszystko się zgadza, oczywiście, że jest rodzina i trzeba się z nią liczyć (nie tylko jeżdżąc bez kasku ale w ogóle decydując się na każdy bardziej ekstremalny sport niż gra w szachy). Jak dla mnie cała dyskusja rozchodzi się o osoby trzecie, nijak nie związane z bezkaskowcami oburzającymi się stanem ich ohełmienia. Gdyby moi bliscy nalegali, bym jeździła w kasku bo obawiają się o moje życie i zdrowie, gdy jeżdżę bez to pewnie bym jeździła. Ale tylko oni mają prawo namawiania mnie do tego/komentowania/oburzania się. Forumowiczom nadal nic do tego, czy jeżdżę w czy bez 🙂
Moim zdaniem jedną z najistotniejszych zalet noszenia kasku przez osoby dorosłe jest to, że dla dzieci i młodzieży nie jest to żaden obciach i wstyd, tylko warunek jazdy na koniu i tyle. Argumenty składkowe są od czapy, ale równie od czapy są sugestie, że w sumie no to nie wiadomo czy te kaski coś dają. Dają, chronią, nie ma co z tym dyskutować.

Szanuję i lubię moje życie. Mam co najmniej jednego człowieka, któremu jestem w życiu bardzo potrzebna. Jazda konna to już i tak spore ryzyko, więc jeśli mogę coś zrobić dla własnego bezpieczeństwa bez większej ingerencji w wygodę to czemu nie? Kaski są teraz niesamowicie wygodne, wystarczy raz dobrze zainwestować.

Prawdę mówiąc, mnie trochę śmieszą dorosłe osoby tak niesamowicie broniące odpowiedzialności za siebie i dojrzałości w podejmowaniu decyzji. Myślałam, że dorośli zdają sobie sprawę, że w zasadzie dorosłość to jakaś śmieszna kwestia, złudna bariera. Ilość osób, o które się troszczymy po jej przejściu niewiele się zmienia, wliczając w to nas samych. Dorosłość nie daje żadnej pewności i gwarancji, że robimy dobrze. Chciałoby się  😁

Sama nie wiem jak podchodzę do kwestii choćby westowych. Kiedyś ze zgrozą myślałam o kaskach w ujeżdżeniu, teraz często tworzą z frakiem przyjemny i spójny obrazek. Zmiany nie są takie złe 😉
Atea, nikt tu nie stawia dorosłości na piedestale. Próbujemy jedynie nakreślić, że to nasza sprawa w czym jeździmy na koniu a nie forumowiczów i to wszystko. Mnie np mierzi jazda w podkolanówkach (tylko, bez oficerek czy czapsów). Ale chcecie tak sobie jeździć - prosz bardzo. Nic mi do tego. I nie będę nikogo pouczać, że nieelegancko jest jeździć w ... samej bieliźnie  😀iabeł:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się