Mity i prawdy o rasach. Zdrowie, charakter, użytkowość.



tu tak jakby "pokaz" zimnego temperamentu.
potrafią wystrzelić. ale gdyby moja ruda uciekała zapętlona w coś - prędzej by sobie oderwała nogę, a tu konie po 30 sekundach robią "uff". wiele z koni staranowanych przebiegło kilka kroków i dalej sobie stanęły 😉 one potrafią się zagotować, owszem. ale piorunem wracają "do pionu".  inna sprawa - na pewno są tam też ogiery. a zobaczcie ile koni naraz na arenie.

Widać też "chęć" do pracy. konie aż się "gotują" przed podpięciem.
Averis   Czarny charakter
11 listopada 2014 21:24
Wszystkim polecam ślązaki. Mój jest typowym przedstawicielem rasy: spokojny, miły, zrównoważony i współpracujący. No mój  ideał 😉 Bywa uparty, ale to naprawdę jest do szybkiego przepracowania.
A.kajca   Immortality, victory and fame
12 listopada 2014 19:42
Averis o tych ślązakach to będę polemizować bo ślązak ślązakowi nierówny 🙂 wszystko zależy od typu. Szczerze powiedziawszy to wszystkie ślązaki z jakimi miałam styczność (jednego miałam na własność i kilka na zajezdce) były przerośnięte zarówno wzwyż i w szerz. Powodowało to sporą "ślamazarność" w pracy pod siodłem. Ale widzę, że twój Curry jest dużo lżejszy i niższy od "moich". Mi trafiały się same potwory od 175 cm w górę. Były to konie po ogierach Lapis, Arsenał, Awans, Hutor, Tabasco i pokrojowo utrzymane w ich typie. Wrażenia z użytkowania mam takie, że konie tych gabarytów są fajne do przejażdżek w teren lub nauki dla średnio-zaawansowanej osoby bo faktycznie spokojne, zrównoważone, "myślące", ruch rytmiczny, płynny ale taki jakby w zwolnionym tempie. Ale jeśli ktoś lubi sobie ambitniej poskakać albo "poszaleć" w terenie to się zawiedzie. Poza tym dla mnie za szerokie były te "maszyny" 😉 Ale z takim jak twój Curry nie miałam okazji pracować. To czysty ślązak? Ojciec to ten Jaskier z Firleyem, Prudnikiem, Hakiem w rodowodzie? Jeszcze Inka i Inez się przewijają? A od strony matki nie ma żadnych "dolewek"?
ja mam w treningu jedną kapitalną ślązaczkę teraz (tzn jest kapitalna jako koń do pracy nie jako ślązak :-)
Jest niezbyt duża, lekka jak na ślązaka, ma niezły ruch w 3 chodach i kapitalny charakter. Jeżdżę ją jako konia dla "ambitnej rekreacji" za wskazaniem na małe ujeżdżenie u koń jest super. W miarę idący, bardzo zrónoważony i odważny w tereni, na placu trzeba pilnować impulsu ale jest to wykonalne, pojętny, no świetny koń do pracy dla poczatkującego zawodnika a dla takiego docelowo ma być.
mówią, że kto nie miał siwego ten nie miał żadnego 🙂
a o koniu z jedną skarpetką mówi się że jest pechowy 🙂
Mojej kobyły to by nawet wróg nie wziął. Malowana na 4 nogi, w tym chyba dwie po same kolana 😀
A.kajca   Immortality, victory and fame
13 listopada 2014 04:40
Magda Pawlowicz bo mi to się wydaje, że z tymi olbrzymimi ślązakami to jest taki zamysł hodowlany ukierunkowany na wystawy albo jakieś zaprzęgi. Te wszystkie ogiery, które wymieniłam są bardzo cenione, wystarczy spojrzeć na wyniki bonitacji: Arsenał 81 pkt, Hutor 83 pkt, Tabasco 84 pkt, Awans 82 pkt, Lapisa znałam osobiście (a później kupiłam po nim ogiera) i kojarzę, że on chyba miał 78 pkt. To bardzo wysokie wyniki czyli najwyraźniej ten typ pokroju jest pożądany. U każdego z powyższych w oczy rzucają się dość długie, solidne nogi o grubych nadpęciach, szeroka klata, szlachetna szyja i wzrost... Awans 170 cm, Lapis pamiętam, że coś ponad 170 cm, a dzieciak po Lapisie w wieku 3 lat doskoczył mi do 181 cm. Praca z tym ogierkiem dawała efekty dobre ale gabaryty też robiły swoje- zaznaczam, że moja ocena jest subiektywna bo cenię u koni zwinność i dynamikę w chodzie. W kłusie i galopie jeździec ma wrażenie, że właśnie odkrył przyczynę trzęsienia ziemi w Japonii i rezygnuje ze skoków żeby nie wywołać fali tsunami u wybrzeża Tajlandii, do wykręcenia volty potrzebuje tyle miejsca co kołujący samolot rejsowy, generalnie bardzo stateczny, chody- szczególnie kłus- efektywne, bardzo efektowne, rytmiczne, wygodne aczkolwiek jeśli nie jest się na tyle rozciągniętym aby zrobić TAK sugeruję jazdę w damskim siodle. W wyciągniętym galopie jeździec ma okazję poczuć się jak maszynista: siedzi za sterami pędzącej przed siebie kilkuset tonowej bestii, która potrzebuje ćwierć kilometra drogi hamowania ale wystarczy większy kamień aby ją "wykoleić" bo refleks tych smoków jest odwrotnie proporcjonalny do obwodu nadpęcia, pozostaje podziękować w duchu za wysoką akcję nóg.
Oczywiście powyższa "recenzja" jest mocno przerysowana tak więc proszę aby właściciele ślązaków potraktowali ją z dużym przymrużeniem oka i dystansem 🙂 Znaczy się, zawarłam w niej moje spostrzeżenia na temat wartości użytkowej rasy ale opisałam je wyolbrzymiając, i nadając groteskowy charakter. Przepraszam, że tak się tłumaczę ale wiem, że o 5:30 z rana nie każdy ma poczucie humoru a nie chcę nieporozumień 😉 
iwona9208   Konie to choroba, z której nie da się wyleczyć.
13 listopada 2014 08:06
Bez przesady, to nie są mastodonty z ktorymi nie da się nic zrobić.
A.kajca   Immortality, victory and fame
13 listopada 2014 08:29
No ja dopiero tutaj na forum spotkałam się ze ślązakami lżejszej, typowo wierzchowej budowy. Wszystkie, z którymi dotychczas się spotkałam to mastodonty (tego określenia mi brakowało 😉 zawsze nazywałam je wielbłądami) od 170 cm w górę i min. 800 kg wagi. Ogierek po Lapisie mi wyrósł do 181 cm, to już naprawdę przerośnięty smok. Taki koń nadaje się chyba głównie do zaprzęgu bo nawet źle się na nim siedzi. Poza tym nie powiedziałam, że się nie da tylko, że ciężko pracować z takim wielkim i masywnym koniem bo jego budowa go ogranicza. Za to myślę, że w zaprzęgu wierzchowe angloaraby czy małopolaki nie miałyby z nim szans.
A.kajca, ostatnio w Sopocie w CCI 3* startował szwedzki na prawdę potężny koń mający 184 cm w kłębie...
I jakoś parkur ukończył na zrzutkę, cross na czysto, ujeżdżenie też nieźle...
iwona9208   Konie to choroba, z której nie da się wyleczyć.
13 listopada 2014 08:42
W kłusie i galopie jeździec ma wrażenie, że właśnie odkrył przyczynę trzęsienia ziemi w Japonii i rezygnuje ze skoków żeby nie wywołać fali tsunami u wybrzeża Tajlandii, do wykręcenia volty potrzebuje tyle miejsca co kołujący samolot rejsowy, generalnie bardzo stateczny, chody- szczególnie kłus- efektywne, bardzo efektowne, rytmiczne, wygodne aczkolwiek jeśli nie jest się na tyle rozciągniętym aby zrobić TAK sugeruję jazdę w damskim siodle. W wyciągniętym galopie jeździec ma okazję poczuć się jak maszynista: siedzi za sterami pędzącej przed siebie kilkuset tonowej bestii, która potrzebuje ćwierć kilometra drogi hamowania ale wystarczy większy kamień aby ją "wykoleić" bo refleks tych smoków jest odwrotnie proporcjonalny do obwodu nadpęcia, pozostaje podziękować w duchu za wysoką akcję nóg.

Mimo, że napisane z przymrużeniem oka, mnie jako posiadacza konia śląskiego troszeczkę zabolało ;-)

a o koniu z jedną skarpetką mówi się że jest pechowy 🙂


Ooo... Czemu o tym nie wiedzialam wczesniej? Kurcze, oddałabym swojego młodego od razu po porodzie 😉
A.kajca   Immortality, victory and fame
13 listopada 2014 09:12
_Gaga jaki miał papier? W jakiejś szkółce nad morzem (stajnia "pod siodłem" czy jakoś tak) też widziałam chyba xx powyżej 1.8 m w kłębie ale nie traciła przez to na zgrabności ani swobodzie ruchów. To chyba kwestia masy a w przypadku koni chodzących CCI odpowiedni trening i suplementacja (ścięgna, stawy) też myślę, że swoje robią. Tak czy tak podrzuć najlepiej rodowód tego konia i wszystko się wyjaśni. Bo chyba szwed nie cisnął parkuru na ślązaku z Książa? 
iwona9208 Ej no nie gniewaj się 😉 konik też niech się nie obraża. Jeśli to ten w twojej galerii to już kawał bestyjki ale wyższy jak 1.7 m chyba nie jest? Zgaduję, że 1.6 m i trochę będzie miał wzrostu. Czyli na dobrą sprawę i tak nie mówiłam o takich ślązakach bo zacytowana przez ciebie wypowiedź odnosi się do
[...] i wzrost... Awans 170 cm, Lapis pamiętam, że coś ponad 170 cm, a dzieciak po Lapisie w wieku 3 lat doskoczył mi do 181 cm. Praca z tym ogierkiem dawała efekty dobre ale gabaryty też robiły swoje- zaznaczam, że moja ocena jest subiektywna bo cenię u koni zwinność i dynamikę w chodzie.
A poza tym czepiasz się 🙂 Ciesz się, że jeździsz mastodontem i możesz zafundować Japończykom trzęsienie ziemi kiedy tylko masz ochotę xD Taka moc! Tylko nie obrażaj się teraz, żartuję tylko dla rozluźnienia atmosfery. A tak w ogóle to my się chyba znamy.. znaczy znam tego gniadego arabka. Co to za konik?
iwona9208   Konie to choroba, z której nie da się wyleczyć.
13 listopada 2014 10:08
Ślazaczka ma jakieś 166 cm, faktycznie kawał kobyły z niej. Arabek to Wolar po Odysie, ale chyba mylisz go z innym  😉
a ja za cztery malowane nóżki moge zostać czyimś wrogiem :P
widzisz nie oddałaś i sie pewnie teraz meczysz 🤣
A.kajca   Immortality, victory and fame
13 listopada 2014 10:32
iwona9208Czyli tak jak obstawiałam. Dlatego nie ma problemów z koordynacją ani równowagą. A jak jest z impulsem? Bo jak Lore biegł kłusem to dziwiłam się, że w tle nie lecą "Rydwany Ognia"... ciężko było wykrzesać choćby ślad impulsu. A jeszcze jedno: nie uwala ci się na przodzie? Wielkolud miał straszny problem z ogarnięciem środka ciężkości w ogóle a co dopiero jakimkolwiek ustawianiem się... szkoda że nie mam już na komputerze żadnych zdjęć tego smoka...
A.kajca, proszę Cię - tam startowało z 200 koni... nijak nie zapamietuję ich rodowodów
iwona9208   Konie to choroba, z której nie da się wyleczyć.
13 listopada 2014 11:45
A.kajca najcześciej uwala się w galopie, muszę tego bardzo pilnować tak samo jak impulsu-inaczej będzie wlekła się, akurat to to myślę, że wynika z jej temperamentu.
Mam ślązaka i polecam. Niekoniecznie do wielkiego sportu.  😉 Ale polecam bardzo- nie spotkałam się wcześniej z takim koniem- 3-4-latek, na którego mogę wsiąść po miesiącu bez siodła i pojechać w teren- ostatnio się tak zdarzyło- długo czekałam na siodło, wsiadłam, pojechałam. Pierwszy Hubertus- był jednym z najgrzeczniejszych koni, mimo że normalnie jeździmy w pojedynkę. Na ujeżdżalni wykonuje wszystko o co poproszę (zakres podstawowego szkolenia póki co)- z mniejszą lub większą chęcią, ani razu się nie zbuntował. Chody, jeśli zmotywuję go odpowiednio 😉, ma niezłe- ma świetny stęp, niezły kłus (jeśli pilnuję), w galopie, fakt, trzeba również pilnować.  Ani razu nie poniósł, praktycznie nie bryknął. Na pastwisku potrafi tak brykać przez pół godziny że zastanawiam się czy to on- więc nie kwestia tego że nie potrafi.  😉 Samodzielne tereny od początku, auta, ciągniki, krowy- luz. Cholernie kontaktowy, miły. Z minusów- nie jest to koń dla dziecka, jest bardzo silny, ale to chyba nic dziwnego. Zgodzę się z Wami co do impulsu- muszę bardzo pilnować, zwłaszcza w ciepłe dni.  😉
A.kajca   Immortality, victory and fame
13 listopada 2014 19:13
lenalena akurat dobrego charakteru i mocnych nerwów ślązakom odmówić nie można. Lore też lubił sobie pohasać na pastwisku ale zdarzało mu się nie wyrobić i skasować ogrodzenie klatą... dwa razy nawet porządniej się poharatał- weterynarz musiał szyć. A na ujeżdżalni nie zdarza mu się potknąć/strychnąć/ścignąć/zgubić rytm np. na łukach, ustępowaniu?
a ja cztery malowane nóżki moge zostać czyimś wrogiem :P
widzisz nie oddałaś i sie pewnie teraz meczysz 🤣

No męczę się, męczę 🙂 ale faktycznie to ciekawy przypadek, pechowy ...
A z tymi odmianami na nogach i kopytach to jest tak, że każdy niby twierdzi, że odmiany nie mają znaczenia... i staram sie w to wierzyć 😀, tylko, że jak się coś dzieje z kopytem, to akurat białe się np. podbije, gruda wyjdzie tylko na białej nodze... niby to dobrze, bo wtedy mam tylko jedną nogę do leczenia  😍
Dziękuję wszystkim za udział w dyskusji, nie spodziewałam się takiego odzewu  😀 Ale teraz przynajmniej daliście mi dobrą lekturę do przeczytania na wieczór. Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy to komentowali i życzę Wam Zdrowych Wesołych Świąt !
Perlica, teraz konie żyją o wiele dłużej , niż kiedyś.
[quote author=_Gaga link=topic=784.msg2619039#msg2619039 date=1480013193]
Perlica, teraz konie żyją o wiele dłużej , niż kiedyś.
[/quote]

Statystycznie nie.

Ale niektórym, zadbanym i kochanym się udaje. Dziś pracowałam z dwudziestosześciolatkiem, który jeszcze nie myśli o emeryturze🙂
[quote author=_Gaga link=topic=784.msg2619039#msg2619039 date=1480013193]
Perlica, teraz konie żyją o wiele dłużej , niż kiedyś.


Statystycznie nie.

Ale niektórym, zadbanym i kochanym się udaje. Dziś pracowałam z dwudziestosześciolatkiem, który jeszcze nie myśli o emeryturze🙂
[/quote]

Obie też znamy pewnego ponad 28-letniego pana, który w ostatnich latach odmłodniał, pracuje rekreacyjnie i ani myśli być starym schorowanym emerytem.  🏇
kejti, statystycznie większość populacji to na stół jednak trafia...
Ale kiedyś konie ciężko pracowały i 15 letni koń był już koniem starym, wyeksploatowanym, często trwale kulawym... Dziś wiele 20 latków z powodzeniem pracuje pod siodłem, ba nawet startuje.
A że media nagłaśniają upadki koni sportowych - kiedyś nie było o tym tak głośna bo i Internetów nie było.
Dziewczyny właśnie mam na myśli te konie co mają lat teraz ponad 20, to konie ze starszych sprawdzonych linii , często z dolewem xx. One żyją właśnie długo.
Krócej żyją konie z linii typowo sportowych , dość blisko krzyżowane.

Na Partynicach jest koń Bohuna,  tego z ogniem i mieczem,  ma grubo ponad 20 lat , wygląda pięknie a biegał kilka lat wyścigi i to wygrywał płoty,  potem grał w filmach a teraz pracuje w rekreacji.

A zobaczymy ile będzie źyć potomstwo eksperymentów takich jak np. Zangersheide,  poklonowanych.

Jasne, że koń zadbany żyje dłużej , ale te żyjące długo kiedyś nie były tak dbane,  bo głównie pochodziły ze stadnin  państwowych i nikt się z nimi nie cackał : pastwisko, biegalnia,  siano , owies jak się dopchasz i tyle .
A może to my wydelikacamy sami konie tak o nie dbając ?
Sama nie wiem....
Mam konia z rocznika 87,który normalnie pracuje i nic mu nie dolega..Kupiłam go 18 lat temu z przeznaczeniem do rekreacji. U poprzednich włascicieli miał problemy z kulawiznami i zdiagnozowane COPD. U mnie nigdy na nic nie chorował a do dzisiaj w pracy nawet się nie poci.
[quote author=_Gaga link=topic=784.msg2619169#msg2619169 date=1480057652]
kejti, statystycznie większość populacji to na stół jednak trafia...
Ale kiedyś konie ciężko pracowały i 15 letni koń był już koniem starym, wyeksploatowanym, często trwale kulawym... Dziś wiele 20 latków z powodzeniem pracuje pod siodłem, ba nawet startuje.
A że media nagłaśniają upadki koni sportowych - kiedyś nie było o tym tak głośna bo i Internetów nie było.
[/quote]

Pominęłam te zjadane w swojej wypowiedzi.

Teraz też wiele koni bardzo ciężko pracuje. No, chyba, że tak jest tylko w Warszawie, a w innych miastach jest lepiej. Nie wykluczam, że może tak być. Ale tu, dużo klubów jeździeckich eksploatuje konie ponad ich możliwości. Dwulatek idzie do pracy, a szesnastolatek to niepełnosprawny emeryt. Prywaciarze też potrafią mieć poważne treningi skokowe na trzylatku. Kiedyś (przed wojną), przynajmniej wojskowi, a armia miała dużo koni, pozwalali koniom dojrzeć i porządnie się rozwinąć, zanim je brali do pracy.
A nawet w latach 80'tych nie było jeszcze najgorzej. Wszystkie konie (poza jednym, którego zabił wypadek) z mojego pierwszego klubu przekroczyły dwudziestę.
[quote author=ziejuszek link=topic=784.msg2618846#msg2618846 date=1479986098]
armara mnie też skręca jak ludzie piszą takie bzdury nie mając zielonego pojecia jak dany zawodnik pracował z tym koniem, ile czasu mu poświęcał i jak o niego dbał... ja miałam to szczęście, że przy tej parze trwałam wiele lat... tym bardziej wiedząc jak Jasiek kochał Questino wku... mnie zepsucie większej części jeździeckiej społeczności...


Dokładnie, a najgorzej jak koń padnie na serce. To wtedy to już  w ogóle sie dzieja cyrki  😤 Zamęczył, zamordował, nafaszerowany
[/quote]

Konie tak samo jak ludzie . są mocniejsi i słabsi , z lepszym sercem i z gorszym, to przypadek, tak sie po prostu zdarza. :/
Generalnie kiedyś konie żyły dłużej i były zdrowsze i mocniejsze, bo była ..... no właśnie selekcja, albo naturalna, albo stworzona przez człowieka. Wku...ają mnie debile ( inaczej nie umiem tego nazwać ) co to są przeciwni wyścigom, lub WKKW, bo kofniś się męczy, lub może nogę złamać itp. ( zawsze jest żal, ale takie jest życie) To jest właśnie selekcja, do rozrodu brało sie zawsze najlepsze, najmocniejsze sztuki, ... wojny też były rodzajem selekcji , bo przeżywały najmocniejsze, najzwinniejsze, najzdrowsze i najtwardsze, i najszczęśliwsze, które potrafiły sprostać trudom  długich tras i marszów , a na koniec jeszcze mieć siły na zrobienie jednej , lub wielu szarż ( jak to miało nie raz miejsce w historii bitew z udziałem husarii)w galopie na full. Mój dziad miał kiedyś klacz, która jego przeżyła, i doczekała sędziwego wieku 26 lat( już u wuja), do końca ciężko pracując w gospodarstwie, niestety trzeba było ją zgładzić, bo  pijany kierowca fiata126 w nią  wjechał .

Co ciekawe,  konie z dolewem oo, xo, i xx, są zdrowsze, dłużej żyją zachowując do późnej starości wigor i dobrą kondycję,  są super tkankowo, .... czego nie można powiedzieć o koniach zachodnich szczególnie niemieckich ras ( włączam z tego konie francuskie, te są bardzo mocne). Niemiecki w większości sie rozlatują bardzo szybko,  i jak by nie nowoczesne technologie typu wstrzykiwanie silikonu w stawy  itp. to raczej tak długo  by nie funkcjinowały . To że chodzą i startują w wysokich konkursach, to tylko zasługa portfeli właścicieli , i związany z nią rozwój infrastruktury i postępu w weterynarii, a nie  genetyki i zdrowia koni .
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się