Praca z młodym koniem

niesobia
ok, niech będzie że nie zepsułeś. Nie wiem jakie masz konie, nie widziałam, nie wiem jaką masz hodowle itp, wiec ok nie będę się czepiała, ale jednej rzeczy jeszcze nie rozumiem. Skoro mówimy o pieniądzach i zaczynaniu pracy w bardzo młodym wieku (jakiejkolwiek), to Twoje konie powinny być niesamowicie drogie, bo zaczynasz prace w wieku 1,5 roku, albo nawet wczesniej i troche czasu mija do tego 4 roku życia. Więc poświecasz swój czas i energie co przekładam na pieniadze. Na mojego jednego konia wydaje się pieniadzę w temacie treningu max ok roku w tym czasie jest już gotowy do startów na profesjonalnym poziomie. Twoje konie po tylu latach pracy powinny być na nie gorszym poziomie od moich , ale cenowo powinny być 3 razy droższe ( ofc jeśli uznamy Twoje metody za słuszne i zdrowe ).
KaNie teoretycznie masz racje ,ale praktycznie to jest inaczej.Teraz jestem trochę zajęty , ale jak się ogarnę to spróbuję ten fenomen wyjaśnić. 😉
niesobia pochwal się hodowlą  😉  Jestem ciekawa twoich koni .
Monia ja nie mam imponującej hodowli wszystkie moje konie widać na zdjęciu które publikowałem  na tym wątku chwaląc się mojąxx.
Albo dodałeś tak małe zdjęcia, albo mi się nic nie otwiera i nic nie widać .
Też uważam że konie pełnej krwi po karierze na torach ,zwłaszcza wałachy w rozumieniu hodowlanym to szmelc w cenie mięsa. przykre ale prawdziwe.



No i tu wyjaśnia się, źe niesobia ma specyficzne rozumienie hodowli. Hodowla oparta na wałachach.

Zawsze uwaźałam, że z połączenia mojej kobyły i mojego wałacha byłby koń idealny. I okazuje się, że nic straconego. Ja zamierzam zgłosić się do niesobii po mój ideał.

Trusia dziecinko niesobia  pisząc o wałachach w sensie hodowlanym miał na myśli ogiery pełnej krwi nie uznane do hodowli  koni półkrwi. Taki skrót myślowy ,ale żeby zrozumieć trzeba dojrzeć. A hodowla nazywa się ,, Za kupą gnoju w prawo"
niesobia, mój szmelcem nie jest. Ani jako ogier, ani jako wałach. Z tym, że biegał tylko jako dwulatek, w Austrii, podobno nieźle. Bo jednak także w koniu użytkowym liczy się krew. A ta w xx-ach jest zacna. Tylko trudno znaleźć takiego, żeby nie był ruiną 🙁. A skrócenie dzieciństwa odbija się fatalnie. Choćby dlatego, że wyczerpywany jest naturalny entuzjazm  młodzika (gdy uprzemy się, żeby pomijać stronę fizyczną). Zanim z konia zacznie być pożytek w sensie sportowym. Jak jest w sensie niesportowym - nigdy się nie zastanawiałam. Bo zasadniczo, jeśli małe wymagania, to byle koń był grzeczny i nie kulał.
szamanka   Najwiecej nauczyl mnie moj arab...
06 sierpnia 2015 06:25
Serdecznie zapraszam -zapraszaj w ogłoszeniach
Szamanka raczej dziękuje ,ale zainteresowało mnie to zwiększanie więzi między przydzielonym koniem i kursantem. Ile u ciebie taki kurs trwa ,ile się ich odbywa i z iloma ludźmi te konie zacieśniły więzy. Toż to normalnie muszą być konie prowadzące bogate życie towarzyskie. Odpisują na listy swoich byłych kursantów , czy tylko esemesy ślą  ❓
niesobia
Ja tak się nieśmiało przypominam , że nadal czekam na odpowiedź 😉
edzia69   Kolorowe jest piękne!
06 sierpnia 2015 11:59
[quote author=_Gaga link=topic=98019.msg2401430#msg2401430 date=1438760360]
[quote author=horse_art link=topic=98019.msg2401385#msg2401385 date=1438731203]
ale gdzie masz chów tabunowy, dziki w stajniach, koni użytkowych? no kurcze nie ma...
[/quote]
SK Nowielice (z najbliższych Tobie). Konie od wiosny do jesieni na pastwiskach, a zimą w biegalniach.
[/quote]
Przypomnę się nieśmiało z naszym tabunem. Niedaleko Nowielic, całe 65 km.
Trusia dziecinko niesobia  pisząc o wałachach w sensie hodowlanym miał na myśli ogiery pełnej krwi nie uznane do hodowli  koni półkrwi. Taki skrót myślowy ,ale żeby zrozumieć trzeba dojrzeć. A hodowla nazywa się ,, Za kupą gnoju w prawo"


Niesobia, dziecinko, żeby zacząć coś pisać publicznie, trzeba mieć świadomość, że słowa coś znaczą. Rozumienie twoich skrótów myślowych nie ma nic wspólnego z dojrzewaniem. Natomiast jasność wypowiedzi - owszem, ma. Mógłbyś nad tym popracowač. A jeszcze gdybyś sprawdzał ortografię przed wysłaniem wiadomości, byłoby super.

No i nadal czekam, dziecinko, na odpowiedź na moje 2 pytania.
KaNie przepraszam już Ci pisze. To jest tak ja przez wiele lat miałem swoje konie , pracowałem przy koniach sportowych  i mam swoje zdanie i doświadczenie. 6 lat temu spełniłem swoje marzenie i kupiłem stare gospodarstwo praktycznie ruinę.Jako tako wyremontowałem , a na kasie to raczej nie śpię.Na początku zamieszkałem z moimi babciami emerytkami potem coś kupiłem wydzierżawiłem, jakoś zaczynało się kręcić. Konie zacząłem hodować na własną rękę 3 lata do tyłu i dopiero pierwszy ze źrebaków  będzie teraz zajeżdżany .Wyhodowałem przez te 3 lata jeszcze 4 źrebaki z kobył raczej rekreacyjnych kryjąc ogierami moim zdaniem dobrymi ale tanimi. Więc jak widzisz mam czas ,a nie mam renomy i pieniędzy  na promocje i materiał  z wyższej pułki. Więc coś kosztem czegoś. Ja uważam że moje konie nie są gorsze ,a na pewno zdrowsze  bardziej ogarnięte od koni wyhodowanych przez moich sąsiadów renomowanych hodowców.Tylko oni ruinę zdrowotną  przez 3 lata w boksie pasioną i wychodząca może godzinę dziennie na spacerniak z topowym papierem potrafią sprzedać frajerom za ciężką kasę, ja nie potrafię. Co dalej się z tymi końmi dzieje to CI nie powiem bo w wysokim sporcie ani w hodowli ich nie widać. Ot i cała tajemnica.   😉 Dodam jeszcze że na pewno jeden z tych moich sąsiadów prze inwestował i mimo wysokich cen nie przystających do rzeczywistej wartości konia zbańczył i hodowli już niema.
Ahahahhaah
I niech mi ktoś powie, że Smok10 nie miał racji...  😁
Ahahahhaah
I niech mi ktoś powie, że Smok10 nie miał racji...  😁


w sense, że co?
zgłaszam się z końmi utrzymywanymi w tabunie i całodobowo na dworze
użytkowymi i troszeczkę hodowlanymi też
w czym problem bo chyba się zaplątałam w wypowiedziach?
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
07 sierpnia 2015 20:17
Problem w lonżowaniu na wypięciu roczniaka
2,5 latka Biczowa nie wkładaj mi w usta swoich teorii i interpretacji. Jeśli łaska  😤
A ja jestem ciekawa w jaki sposób socjalizacja zrebaka przeszkadza w jego zajezdzaniu i w dalszej pracy. Pytanie w sumie skierowane głównie do KaNi. Oczywiście zakładając ze nikt nie zepsuje ani nie złamie konia. Mam na mysli czyszczenie, prowadzenie na kantarze, przyzwyczajenie do dotyku na całym ciele. Zadnego lonzowania, wypinania 😲 ani ogólnie rozumianej "pracy"
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
07 sierpnia 2015 21:56
Moja przyjaciółka ma półtora rocznego konika.


Kup sobie pas do lonżowania i najlepiej gumowe wędzidło będziesz mogła w tedy podpiąć gumy i spróbować kobyłkę na chwile podstawić i delikatnie uczyć kontaktu na pysku. Bardzo dobrze że już delikatnie z koniem pracujesz. Ja  z młodziakami też tak się bawię jak skończą rok najpierw 15 minut, potem 1/2 h ,aż 2 latki 45 minut 5 razy w tygodniu. Lepsze to niż na 3 lata konia na dzikusa na hura wsiadać.  Życzę miłej zabawy.
Kup sobie pas do lonżowania i najlepiej gumowe wędzidło będziesz mogła w tedy podpiąć gumy i spróbować kobyłkę na chwile podstawić i delikatnie uczyć kontaktu na pysku. Bardzo dobrze że już delikatnie z koniem pracujesz. Ja  z młodziakami też tak się bawię jak skończą rok najpierw 15 minut, potem 1/2 h ,aż 2 latki 45 minut 5 razy w tygodniu. Lepsze to niż na 3 lata konia na dzikusa na hura wsiadać.


A to mi się naprawdę podoba. niesobia, czy trafiają Ci się konie za przeproszeniem tak tępe, że trzeba je dwa lata uczyć chodzenia na lonży czy tam przyjmowania wypięcia? Najwyraźniej tak, skoro zacząć z trzylatkiem to już będzie za późno i trzeba wsiadać na dzikusa...

Surowe konie u mnie uczą się biegać na sznurku w kilka dni. Po dwóch miesiącach pracy (3 razy na tydzień, przez resztę czasu maja fajrant i labę, a jedyny sprzęt jeździecki jaki widują, to szczotki) chodzą już w całkiem przyzwoitej równowadze w trzech chodach, na obydwie strony i reagują na komendy głosowe. Po trzech miesiącach robią to już naprawdę bardzo dobrze, potrafią też poszerzyć i skrócić chody, wykonują poprawne i w równowadze przejścia. Gdybym miała z nimi wałkować ten temat przez półtora roku, dzień w dzień, to by chyba umarły z nudów.

Ale skoro nie da się tego zrobić za trzylatka i trzeba zaczynać z roczniakiem, no to nie ma bata, albo koń jest wyjątkowo tępy, albo może metody szkoleniowe coś szwankują, skoro tak opornie przychodzą efekty szkolenia i nauka nie zostaje koniowi w głowie?

😎
zakładając ze nikt nie zepsuje ani nie złamie konia

to socjalizacja nie jest szkodliwa.
Tu sobie możemy tylko gdybać, za nic nie wiadomo jak kto i z którym młodziakiem pracuje. Co to znaczy "trochę", "w miarę", "to co niezbędne".
Wg mnie Nadmiar socjalizacji psuje konie. Bo jeśli zafunduje się coś, czego konik nie ogarnia, to nie sposób wymagać 100%... ogarnięcia. I źrebak uczy się, że ludzkie oczekiwania można traktować warunkowo, że to jest coś, z czym się dyskutuje. Uczy się traktować człowieka "ojtam, ojtam". A taki 3-latek (oprócz zapóźnionych egzemplarzy) ogarnia na tyle, że stopniując zadania można wymagać 100% poprawności, bezdyskusyjnie.
No niestety, konie wcześnie i mocno socjalizowane kojarzą mi się z takimi... stare-malutkie. Bardziej "cwane" niż ogarnięte. Chętnie zmieniłabym to mniemanie, ale na dziś nie mam takich danych. Nie znam konia mocno socjalizowanego za młodu, który byłby ufny i bezwarunkowo liczył się z człowiekiem. A takich pomiatających człowiekiem trochę znam.
kajpo
Nie mam nic przeciwko socjalizowaniu źrebaków w taki sposob jak opisujesz, jeśli robi to osoba która wie co robi.
NIemniej jednak uważam aktualnie że nie ma potrzeby, bo jeśli sie wie co zrobić z młodym koniem i jak go poprawnie nauczyć wszystkiego z zajeżdżaniem włącznie, to socjalizowanie źrebaka to w moim odczuciu strata czasu. Lepiej niech ten czas spędzi z rówieśnikami na łąkach.

Ale różnice widzę głownie w ogierach, które zajeżdżam. Ogiery które zazwyczaj spotykałam będąc jeszcze w PL i ktore się od źrebaka zabawiało, uczyło, potem jak urosły to zamykało w boksie były dla mnie niebezpieczne. Aktualnie spędzam większość czasu z ogierami które mają 3,5-4 lata , dostaję je dzikie i nie mam ani jednego który by robił coś złego zarówno pod siodłem , jak i w czasie prowadzenia. Ogiery które mam spędziły praktycznie 4 lata wśród rówieśników, bez człowieka, więc nie reagują prawie wcale na inne konie, nawet na klacze. Nie mają tez zapędów do dominacji człowieka , bo nie próbowały go zdominować w czasie źrebięcych zabaw. Nikt im na te dominacje człowieka nigdy nie pozwolił, to też pokornie przyjmują wszystko to co od nich jest wymagane aktualnie. Jeździmy też pierwsze jazdy z klaczami na hali, czy na ujeżdżalni i nigdy nie było ekscytacji, rżenia czy wariacji. Nawet jak ktoś spadnie z ogiera, to nie ma paniki.  Tylko ogiery ujeżdżeniowe które sa totalnie inaczej karmione niż skokowe i mają przez to więcej energii, są głośniejsze i miewają pomysły w stylu stane dęba i pokaze jaki jestem fajny. Ale i tak w 99% przypadków ta ich energia przekłada się na ruch i prace pod siodłem.

Więc reasumując: jasne możesz się bawić, uczyć itp ale w sumie po co? Tylko chyba dla własnej przyjemności, bo koń tego nie potrzebuje. Nie do końca też mnie przekonuja kwestie ewentualnego weta, transportu itp. Bo potrafimy konia 2 letniego ściagnać z pola i wsadzić do przyczepy w 10 minut , przejechać do kliniki 30 km i nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Nikogo tez te sytuacje nie stresują. Poza tym jeśli koń mieszkajacy stane na dworze potrzebuje np zdjęcia RTG to też nie odnotowałam większych problemów przy wykonaniu czegoś takiego. Nasi weterynarze są od lat Ci sami i żyją, więc nie jest tak źle 😉
Uważam więc że jesli się ma dobre, profesjonalne pojęcie i wie się co robić to nie ma potrzeby zawracać koniowi głowy nauką kiedy jest dzieckiem 🙂

edit:
a tak poza tym w 100% zgadzam się z halo  i mniej więcej podobnie to odbieram.
I kiedyś myślałam że wczesne uczenie mlodego ( bardzo młodego konia ) jest niezbędne do procesu poprawnego , zajeżdżenia, teraz uważam że to bzdura. Ale uważam też że żeby to zrozumieć i ogarnać rózniće trzeba zroić przynajmniej kilkanaście, kilkadziesiąt a może i kilkaset surowych koni od podstaw. A nie "wyhodować" 2 za stodołą... 😉 ( ofc to nie jest przytyk do Ciebie kajpo )
edzia69   Kolorowe jest piękne!
08 sierpnia 2015 20:45
My odchowujemy swoje konie i kuce w stadzie rodzinnym, jak pisałam. Odławiamy młode towarzystwo do zabiegów typu kopyta, odrobaczanie, przygotowanie do sprzedaży. Bywa, że kilka sztuk wejdzie za jedną z klaczy prowadzoną w ręku do jednego boksu, porodówki wielkością mniej więcej.Ciasno tam jak w puszcze z sardynkami, tam wchodzimy i wyłapujemy po kolei, zajmując się łapaniem kolejnych sztuk i zupełnie nie myśląc o tym, że któryś mógłby nas kopnąć czy ugryźć. Co najwyżej czasem nas któryś nadepnie, albo potrąci. Skaranie boskie jest za to prawie zawsze z koniem z zewnątrz. Najgorsze są wyniuniane synusie i córeczki. Wolę swoje dzikusy. Ogiery najłatwiejsze zwierzęta do pracy, potem wałachy, a najwięcej problemów robią niestety klacze.
Pytam, bo przyznam szczerze ze to nowość dla mnie, bo od zawsze byłam uczona ze im wcześniej tym lepiej itd. Nigdy nie miałam doczynienia z dzikusami, jak już zajezdzalam to wyniuniane i wygłaskane misiaki i nie mialam nigdy żadnego problemu. Koń zdawał się pojmowac wsiadanie  w kategorii "Nowy pomysł człowieka", czyli nic nadzwyczajnego. Może to kwestia ze to były raczej zwykle, pospolite i zrownowazone konie z przeznaczeniem do rekreacji i malego sportu.
Zdawało mi sie, że konie w stadninach nie są tak skrupulatnie uczone wszystkiego od początku, tylko ze względu na brak czasu na takie "glupoty", a raczej pieniedzy 😉 Bo komuś trzeba zapłacić żeby każdego zrebaczka nauczył przyjmować kantar, podawać nogi, stał uwiazany. Lepiej złapać bereitra i zapłacić za tydzień oswajanie dzikusa.
Chyba coś jest na rzeczy 😀
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
08 sierpnia 2015 23:19
Do mnie przemawia to bycie dzikusem i to bardzo, nie widzę nic złego w ogarnieniu młodych koni ale rozumiem że koń nauczony od małego że człowiekiem można sobie kręcić jak się chce bo człowieka socjalizacja przerosła jest dokładaniem roboty, upierdliwej i ciężkiej roboty niż zabranie się za konia, który nic kompletnie nie umie. Zwłaszcza że teraz coraz więcej pseudo treneruf i mocno nieletnich specjalistuf.

Niestety mi i mojemu koniowi próba utrzymania bez socjalizacji odbiła się czkawką (w moim przypadku sprawdziło się powiedzenie Pańskie oko... zostawiłam źrebaka, zabrałam szkielet) ale uważam że jeśli źrebak może dorastać w stadzie bez nadmiaru uwagi ze strony ludzi na pewno na złe mu nie wyjdzie.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
08 sierpnia 2015 23:47
KaNie: czy mogłabyś napisać na czym polega u was różnica w karmieniu  koni ujeżdżeniowych w porównaniu do pozostałych?
Najlepiej jest z koniem nic nie robić, jak wychowuje je stado a młodziak dorasta z tym stadem spokojnie do 3 roku życia. Niestety większość forumowiczów decyduje sie na przychówek w warunkach pensjonatowych i tu należy troche konia ułożyć. Nie oszukujmy się, ale mało który stajenny w podwarszawskich pensjonatach zna sie na odchowie źrebiąt. (choć wszyscy mówią, że mają doświadczenie...) A niestety pewne czynnosci musi przy nim zrobić pod nieobecnosc właściciela, wiec lepiej źrebola samemu przystosować do dorosłości. Minimalnie, ale trzeba. Znam kobyłę, którą właściciel sciągnął z pastwisk, odchwaścił, pojeździł i w tym samym roku wygrał MPMK... Da się? Da 😉
ElaPe
Skokówki są w większośći karmione bezowsowo. Dostają taką sieczke/kiszonke z kukurydzy i granulat. Ujeżdżeniowe dostają owies, granulat i dodatki w stylu odżywek itp na mieśnie, sierść itp. Nie dostają kiszonki. OFC odżywki nie są wprowadzane od razu, tylko wraz z progresem w treningu. Skokówki mogą w temacie masy, ogonów grzyw itp wyglądać tak jak je natura stworzyła byle by dobrze skakały, ujeżdżeniowe sa kontrolowane z wagą, sierścią, kopytami itp. One poza tym że mają się bardzo dobrze ruszać, muszą też od 1 dnia wyglądać idealnie. Ujeżdżeniowe karmi się też 4 razy dziennie treściwą + 2 razy objętościową. Skokówki 2 razy treściwa i 2 razy objętościową + ta kiszonka 1 raz dziennie.

kajpo
Jak przyjechałam tutaj do pracy to byłam przerażona że będę to musiała robić, bo okazało się że wszystko co wiem, moge sobie w tyłek wsadzić i nic nie jest takie jakie mi się zdawało że będzie.  Teraz otwarcie mogę przyznać że uwielbiam tą pracę. Czasami tylko się boję. Nie zawsze taki koń który nigdy nie pracował, potrafi od 1 chwili poddać się temu co chcesz. Więc tylko w pojedynczych przypadkach żałuję że nikt np nie uczył tego konia chodzenia na uwiązie, bo zaprowadzenia konia z biegalni na lonżownik, czy 1 spacer to czasami praca dla 4 osob i godzina w plecy. Ale to sa pojedyncze przypadki. Na setki koni jakie tutaj są mogę otwarcie przyznać że widziałam trudnych, zablokowanych i agresywnych może z max 10. I tylko jeden z nich był mój. I którego po tygodniu oddałam bardziej doświadczonej koleżance.
Też zdarzało mi się zajeżdżać wyniuniane konie które były normalne, ale bywały takie które przez to wyniunianie doskonale sobie zdawały sprawe z tego ze są silniejsze od człowieka, że moga sobie pogrywać, że nie wszystko trzeba robić i nie trzeba się niczego bać. A powiedzmy sobie szczerze że jeśli koń wie że może zdominować Cie z ziemi, to na 100% zrobi to z siodła. Więc te konie były dla mnie najbardziej niebezpieczne i najcieższe do przepracowania. Bo w poczatkowym okresie marnujszesz czas na to zeby ustalić kto jest ważniejszy. Dopiero potem skupiasz się na pracy z siodła jeśli uda Ci się dogadać z "wyniunianym synusiem" .
Mysle że te stadniny o których piszesz nie skąpiły pieniedzy na bereiterów czy luzaków którzy uczyli by te konie wcześniej. Myśle ze taki jest po poprstu system pracy z młodymi , które potem mają być przeznaczone do sportu czy nawet rekreacji .

Megane
Zajeździłam jakies pół roku temu ogiera, który z powodu jakiejś tam kontuzji był na łąkach rok dłuzej. DOstałam go więc jako 5 latka. Po odchwaszczeniu, zajeżdżeniu, umięśnieniu itp. Poszedł w trening skokowy po czym w błyskawicznym tempie progresował na tyle, że aktualnie szykują go już pod starty i dla pokazywania klientom. Koń więc w sumie chodzi może leciutko ponad pół roku pod siodłem, a jest ldużo lepszy niż jego rówieśnicy , którzy zaczynali pracę rok wcześniej. Wiec uważam że sa konie które da się zrobić szybko i łatwo, bo mają takie predyspozycje psychiczne i fizyczne. I praca z takim koniem daję dużo satysfakcji 🙂😉


Wiecie co najbardziej lubie w tej pracy? Moment kiedy dostaję nowe konie. Wchodzę na biegalnie i widzę stado wypłochów, z obrzydliwymi grzywami, poplątanymi ogonami, masą jakichś blizn, strupków i zadrapań od zabaw z kolegami i zaczyna mi się w głowie klarować to co chce robić, jak chce robić i jak ogarnąć to brzydactwo. Lubie moment jak wyczyszczę, wykąpie, obetnę grzywę, ogarnę kopyta i okazuje się że mam pięknego konia, który jak nabierze mięśni itp będzie jeszcze piękniejszy. I lubię ich zmiany w psychice, w podejściu do człowieka. W 1 dzień masz trzęsącą się galarete, która nie wie nawet jak wziąć z ręki smaczka, a 2 dni później taki koń już z ciekawością sam do Ciebie przychodzi, jest zainteresowany tym co będzie robił i przestaje walczyć. Potem już jest łatwo. Etap wsiadania nie jest najtrudniejszym etapem w tej pracy. Najtrudniej jest odkryć jaki charakter ma koń i dobrać do niego dobra metode. Zanim zaczęłam tutaj pracować to wydawało mi się że o mlodych koniach wiem dużo. Ale tylko mi się wydawało. Codziennie odkrywam w tych koniach coś nowego i uczę się czegoś nowego. Nie miałam też pojęcia ile jest technik uczenia koniach chodzenia przy tobie, uczenia lonżowania, akceptacji wypięięcia, siodła , nauczyłam się tez pracy w parze, co uważam za mądre i niezbędne przy pracy z młodziakiem.

edzia69
W pełni się zgadzam. Klacze to najgorszy z możliwych typ do zrobienia. Ogiery uwielbiam, wałachy czasami mają jakieś swoje dni na nie, ale kobyły... masakra. Tylko klacze próbowały mnie skopać i dawały mi dużo "rozrywki" przy 1 wsiadaniach. Jeśli coś ma brykać i się buntować to na 99% będzie to klacz. Jeśli coś się ma zaprzeć i zablokować to bedzie to klacz, jeśli coś ma się bać wszystkiego co się rusza...klacz. Ogierów prawie nic nie rusza. Wałachy często sa bardziej bojaźliwe w temacie dotykania itp. Często też są potem pod siodłem z typów uciekających ( kulą tyłki i zaczynają galopować z jeźdźcem, ze strachu np przed innym koniem ).Kobyły zazwyczaj tego nie robią. One sobie pogrywają, codziennie się zastanawiają co zrobić żeby pokazać że "nie mam dnia na robote". Tak, zdecydowanie nie lubię klaczy  😉 :P
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się