Praca z młodym koniem

edzia69   Kolorowe jest piękne!
09 sierpnia 2015 10:48
Mamy teraz w robocie takiego kulącego tyłek wałacha. Będzie wymagał jeszcze sporo pracy, ale będą z niego kiedyś "niezłe ludzie". Warto, bo górne D.
KaNie, powracając do twojego wcześniejszego komentarza - tak jak z tobą się zgadzam, że angielskie młodziaki mają fajnie, że jest tu fajny system wychowywania młodych koni (no, poza wyścigowymi, bo tutaj to już na roczniakach się jeździ), tak jestem bardzo mocnego zdania, że od Anglika, poza roczniakami nie należy kupować żadnych koni.

Owszem, u nas nie ma jeszcze takiej kultury dopasowywania siodeł, fizjoterapeutów, basenów, bieżni, itp (proszę, nie myślcie, że mówię, że wcale tego w PL nie ma, że u nas gorzej, po prostu porównuję takie typowe miejsca "za stodołą"😉, jednak Polak dużo bardziej emocjonalnie podchodzi do zwierza, od gęby sobie odejmie, żeby koniowi było lepiej. U nas bardziej dbamy o nogi, o prawidłową rozgrzewkę. U nas nie ma Travellersów ganiających konie po autostradzie, nie ma aż tak wielkiego problemu porzucania koni, jak to jest np na Wyspach, nie huntinguje się (czytaj: nie skacze się przez metrowy mur po betonie).

Wystarczy pojechać na jakiekolwiek zawody w UK, żeby zobaczyć, jak tam konie się traktuje. Tamtejsze szkółki i miejsca popularne turystycznie to masakra. Wiem, ze u nas też jest niby problem Morskiego Oka i że sporo naszych szkółek to kpina, że na polskich rozprężarniach często się dzieje Sajgon, jednak wystarczy pojechać gdzie indziej, aby zobaczyć, że naprawdę może być jeszcze gorzej. I ja nie jestem jedyną osobą o takiej opinii.

Owszem, jest garstka ludzi z pasją, która traktuje te konie prawidłowo, jednak znaleźć taką osobę przykładowo w moim hrabstwie, biorąc pod uwagę, że jest tam TYLE stajni, trenerów, zawodników to jest naprawdę ciężki orzech do zgryzienia.
Bronze   "Born to chase and flee.."
09 sierpnia 2015 11:42
Ikarina - dający do myslenia wpis. Polacy to przede wszystkim naród z tradycjami jeździeckimi i może to o czym piszesz tak naprawdę ma swoje podstawy w historii. Patrząc na realia wokół siebie to jednej rzeczy, której mi brak to wiedza. Brak chęci dowiedzenia się czegoś, brak motywacji do poszerzania horyzontów - a nie trzeba zbytniej wyobraźni,żeby zdać sobie sprawę, że jest to główny powód "miernego" poziomu nauczania jeździectwa czy świadczenia innych usług ( pensjonatowych, kowalskich etc ).
Tylko polskie tradycje koniarskie legły w gruzach jak Warszawa. A teraz trzeba je powoli mądrze krok po kroku odbudowywać,a materiału jest mało i wiedzy i koni. Więc bez obrazy trzeba się podeprzeć doświadczeniami innych którzy kiedyś uczyli się od nas. Świat przez 40 lat nie stał w miejscu ,ale też nie wszystko trzeba przyjmować bez krytycznie. 😕
Bronze, wiadomo, jak ktoś jest "betonem", to tym "betonem" zostanie. 😉

Jednak, jak porównuję polskie jeździectwo sprzed 15-tu lat, kiedy zaczynałam, a teraz, to widać ogromny progres. Naprawdę się u nas polepszyło (mam na myśli zwykłe, rekreacyjne stajnie, bo w sporcie to jest różnie), wchłonęliśmy mnóstwo nowinek, nasze konie mają dużo lepiej. Teraz tylko trzymać kciuki, aby ta "fala" dosięgnęła dużo więcej osób.
Bronze   "Born to chase and flee.."
09 sierpnia 2015 12:30
Teraz tylko trzymać kciuki, aby ta "fala" dosięgnęła dużo więcej osób.

Ikarina, I like it  🏇
Niesobia - wiem, wiem. Ale...jakby nie było coś tam z naszej spuścizny zostało. Mam tu na mysli choćby nawet Instrukcję ujeżdżania koni, która dokładnie precyzuje główne założenia pracy z młodym koniem. I do mnie Instrukcja przemawia, choć, wiadomo, nie ze wszystkim współczesnie bym sie zgodziła. Swojego konia zajeżdżałam wedle instrukcji. Zajazdka odbyła sie bezstresowo, bez jakichkolwiek niespodzianek. Koń miał 3.5 roku zanim zaczął pracę z "bagażem"na plecach. Z perspektywy czasu myslę,ze sam etap zajazdki mozna było przeprowadzić bardziej efektywnie, nie cackac się az tak jak ja to robiłam. Ale z drugiej strony, gdy "robi" się konia pod siebie to pośpiech jest największym wrogiem.
Bronze zgadza się Wiele współczesnych zachodnich podręczników jeździectwa ma żywcem przeniesione cytaty z polskich regulaminów kawalerii. Przykre jest to ,że ja nie spotkałem się w żadnym ,że to cytat ,tylko  był to porostu plagiat. Wspomnę tylko dla nie wtajemniczonych, że kawaleria też wolała kupować konie 4 letnie surowe i że regulaminy ujeżdżenia dotyczyły koni które miały służyć w wojsku, a nie w rekreacji  lub w sporcie. Tylko kawaleria za surowe 4 latki płaciła godziwe pieniądze i gwarantowała zakup jeżeli koń spełniał kryteria. 20  pułków ułanów ,3 pułki szwoleżerów ,10 strzelców konnych , 1o DAK + konie oficerskie i do plutonów zwiadu konnego w piechocie, do KOPU i policji. Średnio pułk kupował 50 remontów rocznie. Więc był to godziwy rynek. Co do ilości pułków mogę się trochę mylić, więc jak ktoś wie lepiej to niech napisze korektę . Część pułków się zmotoryzowała . Numeracja Ułańskich była bodajże do 28.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
09 sierpnia 2015 13:13
KaNie: dzięki za szczegółowy opis diety. Bardzo ciekawe jest to co piszesz w ogóle o twojej pracy i tamtejszych koniach.
KaNie ja też uważam że to co piszesz jest bardzo ciekawe ,szczególni rozróżnienie diety skoczków ,a ujeżdżeniowców.Masz nie wątpliwą okazje uczenia i praktykowania na najwyższej półce. Pisz  częściej będziesz kagankiem oświaty. Jedna mała dygresja ,Ty piszesz o wyspecjalizowanej fabryce ze sztabem fachowców i możliwościami, a ja o rzemiośle. Wszystkie  autorytety jakie znam zawsze uznawały [ pisze o warunkach Polski] wyższość hodowli  stadninowej nad małą prywatną.. Tylko dziś konie ze stadnin  w chowie wolno wybiegowym  są w mniejszości do koni w chowie alkierzowym. A ja pisałem do właścicielki 1 źrebaka.Nie da się przenieś wszystkiego z dużej i z wieloletnimi tradycjami stadniny .na realia małej przydomowej hodowli. A przy odpowiedniej polityce to nisza znajdzie się dla każdego , bez szkody dla koni i klientów. Ty piszesz skądsiś , a.ja z Najjaśniejszej  😉
ale w penej mierze da sie przenieść, wystarczy chcieć
największy błąd, jaki popełniają ludzie mający swojego ukochanego konika, to uczłowieczanie go i "przechuchanie" czyli nadopiekuńczość.
Pada deszcz wieje wiatr-konia do stajni bo zmarznie. upał-konia do stajni bo gorąco i bąki. Zioma, ziomno (no taki mamy klimat!) to konia do stajni i jeszcze ze 4 derki!
I to jest problem, bo potem tak odchowany koń nie ma ani zdrowia a ni kopyt ani nóg w ogóle!
Wychowanie i praca mają wtedy znaczenie marginalne bo jak pracować z koniem któremu wiecznie cos dolega, bo za młodu nie biegał i ma nie rozwinięty aparat ruchu? Mam taka kobyłę w treningu: nie padokowana jako źrebak jeszcze z lipcówką na dokładkę więc nie puszczana również latem (no może na godzinę dziennie) I teraz zmiany zwyrodnieniowe gdzie się da (u 4 letniego konia stwierdzono poczatki szpata) kopyta nie funkcjonujące (przód, z tyłem jakoś dało radę) a głupia jak but z lewej nogi bo koń w swoim życiu nic nie widzał, tylko stajnie i jeden mały padoczek.

Dlatego moje konie są (prawie) wszystkie całodobowo na dworze i są tam w każdą pogodę.
Ja tez zaczynałam od jednego ukochanego konika ale nigdy moje konie nie były trzymane alkierzowo. Puszczałam ile mogłam, nawet jak mieliśmy nie pogrodzone łaki to jakos konie wychodziły. Jak się chce to się da.
Magda  ależ tak .Moje są od świtu do  zmroku na lakach nie zależnie od aury i pory roku . Zganiane są na noc ze względu na ogrodzenia i możliwości wejścia na pastwiska dzikich zwierząt które mogą w nocy wzbudzić taką panikę w stadzie że rano może być masakra. I Edzia nie chodzi mi o wilki które mamy ,ale o zdziczałe psy i dziki.
edzia69   Kolorowe jest piękne!
09 sierpnia 2015 15:44
Dzików się nasze nie boją. Wilków boję się ja, najbardziej tego co nasz powiatowy wymyśli jak się dowie, że są w powiecie.
Fobie to fobie Edzia dzik niebezpieczniejszy od wilka , a powiatowy do odstrzału  😀iabeł:
Dzięki za miłe słowa. Jeśli kogokolwiek z Was cokolwiek w temacie pracy przy zajeżdżaniu interesuję, chętnie się podzielę. Ciężko mi natomiast pisać cokolwiek jeśli nie będziecie pytali, bo jest tego po prostu za dużo, ale faktem jest że tematu tutaj takiego nie ma, a jesli jest to słabo rozwinięty, a uważam że każda informacja w temacie zaczynania pracy z młodziakiem jest ważna. Zaznaczam tylko że niewiele mogę powiedziedzieć w temacie pracy z końmi ujeżdżeniowymi , bo pracuję praktycznie tylko ze skokowymi.
Jedynym moim wyczynem ujeżdżeniowym było jeżdżenie 4 latka po najbardziej "topowym" ogierze uj. na świecie i pomimo iż umierałam z radości że mogę posadzić zadek na przepiękne ( uroda nie po ojcu na szczęście ) dziecko tego konia, to po tygodniu jeżdżenia mój entuzjazm był równy 0 😉 Przy zajeżdżaniu to niesamowicie trudne i nie do końca przyjemne konie, a ja sama też nie jestem wystarczająco dobra ujeżdżeniowo, żeby uwydatnić wszystkie zalety ruchu i motoryki tych koni. Niemniej jednak kłus był fenomenalny 😉
KaNie, nie szukacie przypadkiem jakiejś stajennej-amazonki? 😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
09 sierpnia 2015 22:57
KaNie: to może na początek napisz jak wygląda pierwszy tydzień pracy takiego dzika ściągniętego z łąk.

Czy te wasze konie są na pastwisku non stop w sezonie letnim?

KaNie - ja też bardzo dziękuję za obszerny opis, który daje dużo do myślenia  :kwiatek: i też mam pytanie - wspomniałaś o pracy w parze i bardzo interesuje mnie, jak to przebiega, w czym pomaga ta druga osoba, jak to wpływa na konie. Chodzi mi jeszcze po głowie taka sprawa - załóżmy, że takiemu dzikuskowi w młodym wieku coś się stanie i trzeba przed czasem zajazdki odłowić, skonfrontować z wetem (jednak to duży stres) - czy potem to ma jakiś wpływ na tego konia, w sensie zaufania do człowieka, podejścia, jakiś ewentualnych późniejszych problemów z wetem, kowalem etc.?
ElaPe
Opiszę, ale może nie w jednym poście bo to, masakryczna ilość informacji.
Konie od źrebaką są 24 godziny na dobe na dworze. Wszystkie bez wyjątku. Mają do dyspozycji ogromne wiaty i wielkie koryta na jedzenie. Na padokach bywają setkami, rozdzielone według płci.

fanelia
Myśle ze w moim poście znajdziesz odpowiedź na temat pracy w parach. A co do weta, to jak wszedzie zdazają się wypadki, kolki itp. Jeśli bywa tak w czasie kiedy koń jest grubo przed zajazdką, to potem wraca do stada. Konie takie stoją w zabudowanych boksach, zeby nie miały pomysłów na wyskakiwanie górą, bo nie ukrywajmy, bywa że nie są to najspokojniejsze zwierzęta kiedy się je oddzieli od stada i nagle zamknie. NIe mniej jednak to zazwyczaj trwa jeden dzień i w tym czasie ktoś takiego konia kontroluje. W 99% przypadków wystarczy siano i kolega obok i jest spokój.


W temacie pracy opiszę tylko to co ja osobiście robię. Ale zaznaczam na wstępie że ludzie stosuja rózne metody i róznie rozkładają czas w jakim 1 raz siadają. Poza tym moje metody nie sa jedynymi słusznymi i jeśli kiedykolwiek ktokolwiek bedzie coś ciekawego z moich postów wyciągał, to prosze żeby nie traktował swojego konia schematycznie, tylko sposob pracy dostosował do jego psychicznych i fizycznych potrzeb  :kwiatek:
Pracujemy zawsze w parach, to już wiecie. Zazwyczaj jest to jeździec/luzak, luzak/luzak, albo jeździec/jeździec, tylko w 2 przypadku konie doprowadza taka para tylko do poziomu kiedy nadchodzi czas wsiadania (luzacy nie wsiadają).
Pierwszego dnia ogladamy jakiego konia dostaliśmy i próbujemy go złapać. Biega on sobie zazwyczaj na biegalni z ok 20 kolegami. Każda biegalnia ma przed wejsciem ogrodzony teren , więc kiedy mamy trudności ze złapaniem konia wewnatrz, wyganiamy wszystkie na zewnatrz i powoli wpuszczamy do srodka te które nas nie interesują. Bywa ze takie łapanie konia zajmuje nam nawet do pół godziny czasu. Zakladamy kantar. Robi to jedna osoba, ta 2 zazwycza blokuje konia i zapobiega ucieczce ( blokowanie polega na tym, ze osoba stoi za zadem konia z podniesionymi rękami, ewentualnie robiąc kroki w prawo lub lewo zapobiega ucieczce ). Jeśli już uda nam się złapać konia, to zapinamy lonże ( absolutnie nie używamy uwiązów i karabinków szybko wypinających się ). Długa linka jest ważna ze względu na próby ucieczki konia itp - łatwiej i bezpieczniej jest mieć długa linke, niż uwiaz który może nas podciągnąć w okolice zadu konia, a tam to już wiadomo... . Koń który ucieka, właściiwe nie jest przeze mnie przewalczany siłowo. Jeśli odblokowany przez partnera od razu rzuca się do ucieczki , to zaczynam biec za nim. Ciągnięcie i pozwolenie na wygraną jest wstępem do poważniejszych problemów. Taki koń zaczyna się uczyć ze jest silny. W momencie kiedy za nim biegnę , wie ze uciekając i tak się ode mnie nie uwalnia. Jeśli koń bywa szybszy, albo czuję że wyrwie mi lonże z ręki - puszczam. Teren jest ogrodzony więc koń zatrzymuje sie w 99% przy bramce wejściowej do biegalni. Jeśli koń jest bardzo wystraszony, ucieka ode mnie, poci się itp jedyna rzecza jaką robie pierwszegodnia,  to łapie za linke, odwracam tyłem do wejścia z biegalni , głaszcze, próbuję dać smaczka i wpuszczam do kolegów. Jeśli jest agresywny, dominujący, próbuje kopać, atakować przodami itp to pracuję z nim do momentu kiedy przestaje się zachowywać w sposób który daje mu do zrozumienia, że może tak robić. Koń który nie sprawia problemów jest przez nas czyszczony szczotkami, probujemy czyscić kopyta - osoba która trzyma konia obowiązkowo zawsze stoi po stronie po której 2 osoba czysci, powód jest prosty: jeśli koń zechce sie odwrócić zadem i kopnąć czyszczącego to osoba trzymająca odwraca głowe w strone takiego człowieka i tym sposobem unikamy kopa z zadu. Po czyszczeniu, jeśli wszystko poszło gładko zakłądam ochraniacze przednie. Zakładam na 1 nogę i automatycznie się oddalam na bezpieczna odległość. W wiekszości przypadków nic się nie dzieje, ale czasem bywa ze koń zaczyna dębować, czy kopać przodami. Jeśli dębuje to sciągam ochraniacz i zakładam ponownie. Powtarzam to do momentu aż problem zniknie. NIe zakłądam 2 ochraniacza juz tego samego dnia, na dobrej reakcji kończę prace i wpuszczam do kolegów. Jeśli koń akceptuje ochraniacze oba, zaczynamy z nim spacerować. Jedna osoba prowadzi konia i chodzi tyłem, czyli twarzą do konia - żeby widzieć czy zwierzak nie ma ochoty skoczyć nam na plecy, ani po nas przegalopować. 2 osoba jest z tyłu i zachęca konia do ruchu naprzód. Czasami to nie sprawia problemów, ale czasem pierwszy nacisk kantara powoduje blokade i trzeba mieć magiczne narzędzie jakim jest rękawiczka na kijku lub miotła (ta z gałązek) .Te dwa narzędzia nie służa do bicia, tylko do popychania konia do przodu. Dotkniecie w zad, zazwyczaj powoduje prawidłową reakcje, czasami starcza tez samo podniesienie tego w górę. Jesli koń dobrze wykonał swoje zadanie i idzie w końcu do przodu to po pozytywnej reakcji odpuszczam i wpuszczam do kolegów. Natomiast jesli nie było problemów z ruchem na przód to wychodzimy na spacer po obiekcie. Osoba prowadzaca ciągle i obowiązkowo TYŁEM!
Ja osobiście nigdy niczego nie robię więcej 1 dnia.
2 dnia właściwie robimy to samo. Te konie które sa gotowe na wyjście dalej to chodzą na spacery, te które nie sa przepracowujemy przed biegalnią. z końmi gotowymi do spacerów uskuteczniam też zakłusowania w ręce, zatrzymania i ruszania.
Co jest ważne, ja nie stwarzam zbędnej presji. Nie zakładam 1 dnia ogłowia z wędzidłem i nie zapinam karabinka lonży na wędzidłowe kółko. Jeśli mam konia naprawde silnego, notorycznie wyrywającego się, albo co gorsza z byle powodu stającego mi nad głową dęby to używam kawecanu, ale absolutnie nie dopuszczam do użycia wędzidła jako sposobu na przewalczenie takiego konia ( to się bardzo pięknie potem odbija na kontakcie podczas jazdy i na absolutnym braku akceptacji kiełzna ). Poza tym założenie ogłowia 1 raz, na konia który absolutnie nie ufa człowiekowi jest gigantycznym stresem i powoduje rzucanie głowa, próby uderzania głową w osobe która trzyma lonże, a nawet próby przerwacania się na ziemie. Dlatego ja tego nie robię bo uważam że sam człowiek jest na tyle stresujaca istotą, że więcej nie potrzeba.
Co jest ważne? CHWAL więcej niż stosujesz kar. Głaszcz, mów do konia miło, daj mu skubnać trawy , stwarzaj pozytywne odczucia, daj troche smaczków albo jedzenia. Tyle że jedzenie ma jedną ważną wadę. Jeśli dajesz koniowi dzikiemu żarcie z ręki to on wie ze moze naruszyć Twoja strefe osobistą, dotykając Cie. I owszem mozna je tak nagradzać, ale typ dominujący absolutnie odpada. Karmienie dominanta z ręki to 10 kroków do tyłu i dawanie sprzecznych sygnałow. Jeśli już daje jedzenie w nagrode koniowi który jest dominujący, to daje je w wiadrze, stawiam na ziemi, ide z koniem 10 kroków dalej, odpinam lonże i odchodzę. Jedzenie znajduje sam i kojarzy to potem ze mną, ale nie uczy się naruszania mojej strefy.
Z rzeczy które stosuję automatycznie u wszystkich koni od 1 dnia to używanie głosu. Jesli ruszam używam jednego dzwięku, jeśli chce się zatrzymać innego, jeśli cos jest dobrze, kolejnego. I działamy w parze identycznie. Ułatwia to potem nauke lonżowania czy uczenia odpowiedzi na łydkę.

W kolejnych dniach jest już nauka lonżowania. Poczatkowo tylko 1 kierunek. Jedna osoba trzyma lonże a 2 podąża za koniem z batem do lonżowania w ręce. Wszystko na kantarze, nie na ogłowiu. Zaczynam zakladać ogłowie dopiero jak koń potrafi w obu kierunkach, bez większego stresu chodzić na lonży. pierwsze 2-3 dni z ogłowiem używam kantara na którym prowadze konia. Ogłowie jest tylko po to zeby koń je miał i uczył się akceptować to co ma w buzi.
Nauka zakładania siodła zaczyna się po akceptacji ogłowia. Zanim założe siodło, zakładam pas do lonżowania. Dopinam go ciasno dopiero na lonżowniku. I tutaj ważne sa dwie osoby, zeby zacząć od razu zapobiegać brykaniu. Nie dajemy szansy brykać naszym koniom. Jeśli koń zaczyna robić coś takiego z pasem wysyłamy go bardzo aktywnie do przodu, wtedy absolutnie zapomina o tym , że brykał 😉 Potem z siodłem to samo. Aczkolwiek nie miałam już potem przypadku brykania bo pojawiło sie siodło. Bywało lekkie uciekanie, kulenie zadu , ale brykanie po wcześniej użytym pasie niekoniecznie.

Koń który już ma na sobie siodło ( mniej wiecej po ok 3-7 dni od zamieszkania na biegalni ), zaczyna z tym siodłem spacerować do miejsc docelowej pracy pod siodłem. Na hale, na ujeżdżalnie itp. W tym czasie też czesto zdaza mi się obciążać strzemię ręką ( w trakcie spaceru ) i przewieszać się w stajni ( w stój, albo luzak robi z koniem pare kroków), czasem jak koń jest ok to w stajni zaczynam wsiadać. Poczatkowo tylko kilka kroków po prostej, a potem kilka kroków, nawracanie , zatrzymania ( robi to luzak, ja jeszcze nie dotykam wodzy ). Ale są to konie które sa bardzo ok i wiem , że mogę.

Sam etap wsiadania, reakcji koni i dalszej pracy opiszę innym razem, bo jest tego na prawdę dużo.

KaNie, zainteresowały mnie dwie rzeczy:

1. Czy prowadząc konia, nie idzie się u was przy łopatce? Czemu akurat chodzenie przed koniem jest u was ważniejsze, niż chodzenie przy nim?

2. Czy posiadacie lonżownik? Czy z jakiejś konkretnej przyczyny "używacie" dwóch osób do lonżowania, czy to po prostu dla wygody, tak "w razie czego?"
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
10 sierpnia 2015 21:14
KaNie: dziękuję bardzo za szczegółowy opis. Czekam na c.d. 🙂 :kwiatek:

A wiesz może jakie suplementy dają tym młodym koniom ujeżdżeniowym?
KaNie

Dziękuję za podsunięcie pomysłu, jak nagrodzić jedzeniem dominującego konia.  :kwiatek:

Też czekam na dalszy ciąg... 🙂
KaNie,ale roboty to Ci nie zazdroszczę .
KaNie bardzo ciekawe to co piszesz  :kwiatek:
Zastanawia mnie tylko jedna rzecz... lonżowanie. Ja zawsze jak uczyłam konia chodzić na lonży to również z drugą osobą, ale ta osoba nie trzymała bata tylko konia i razem z koniem chodziła po kole zatrzymując się na sygnał stój i ruszając na sygnał ruszenia. W pewnym momencie koń sam reagował i osoba się wycofywała. Nigdzie się jeszcze nie spotkałam z taką metodą. Zazwyczaj ludze biorą surowego konia samodzielnie i batem odganiają jeśli wchodzi do środka itp. I o ile popędzić również mogą batem, o tyle z zatrzymaniem zawsze jest problem i kiedy w końcu po 10 kołach koń dalej nie chce zwolnić to zmniejszają koło do 2 m aż musi stanąć.


Po tym co napisałyście o nie socjalizowaniu źrebaków itp to ja już zwątpiłam. Mój młody (w wieku jak w podpisie) aktualnie przebywa na łąkach 24h i widuje mnie może raz na 2 miesiące, ale na jesień muszę go zabrać i planowałam właśnie zacząć go przyzwyczajać do pewnych rzeczy typu czyszczenie, polewanie wodą, chodzenie na uwiązie, psikacze itp. czy nawet zabierać na spacery w ręku. I po tym co napisałyście to już zdurniałam i nie wiem co mam z nim robić.
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
11 sierpnia 2015 11:39
A ja mam głupie pytanie 😁 chodzi mi o smaczki, jeśli spotkałam konie, które od małego nie dostawały ani cukierków, ani jabłek ani marchewek zwyczajnie ich potem nie chciały jeść, jak cuksa wzięły to wypluwały i dopiero po pewnym czasie nieśmiało próbowały, dodatkowo zwykle niespecjalnie ufały człowiekowi bo niezbyt miały z nim odczynienia więc niektóre nawet nie podchodziły sprawdzić co mam w ręku. Te wasze dzikusy nie mają problemu z załapaniem że cukierki czy co tam jeszcze innego można sobie wszamać?
Ikarina
1. Oczywiście że się idzie. Tyle że nie 1 dnia. W późniejszym etapie owszem , taki koń obowiązkowo musi chodzić przy człowieku, nie moze sie za nim wlec, ani go wyprzedzać. Natomiast 1 dnia koń ma na tyle dużo stresu i na tyle nie rozumie jeszcze czego chcemy, że pokazujemy tylko ze ma iśc na przód. Gdybym poganiała konia od zadu, a mój luzak byłby obok konia, to jest prawdopodobienstwo ze koń zacznie sie bać i uciekać od mojej presji, skoczy na luzaka, albo nadzwyczajniej w świecie ruszy galopem i ucieknie. Chodzenie przed koniem na za zadanie zablokowanie go, gdyby chciał uciec i chronienie siebie jeśli chciałby na Ciebie skoczyć. To jest szalenie ważne w momentach 1 spacerów z dzikim koniem i np wchodzenia i wychodzenia na lonżownik, kiedy najcześciej koń boi sie minąć bramke wejściową i to miejsce przeskakuje lub przebiega. Jesli idziesz tyłem do konia, to nie widzisz co sie z nim dzieje i nie możesz się uchronić przed ewentualnym wypadkiem. A nie ukrywajmy, nie unikniesz przy młodym koniu momentów kiedy czasami zostaje w tyle , zamiast iśc idealnie obok.

2. Posiadamy lonżowniki. Lonżujemy w 2 osoby w taki sposób jedynie w 1 etapie, kiedy koń absolutnie nie wie o co chodzi i może postanowić uciec z lonżownika ( jako bramke wejściowa, mamy odsuwane płotki ) , lub czesto bywa że zmienia kierunek ruchu, czego staramy się uniknąć. Łatwiej jest jeśli jedna osoba pogania, a 2 trzyma lonże. Jeśli zwierzak jest ok i utrzymuje kierunek to osoba trzymajaca lonże bierze do reki tez bata, a osoba która wczesniej trzymała bata się wycofuje. Generalnie wszystko sprowadza sie do tego zeby zminimalizować u konia poczucie że jest silny, może robić co chce i może wygrać. Robimy tak też wtedy kiedy 1 raz wypinamy konia. Ułatwia to zapobieganiu ewentualnego staniecia dęba i runięcia na plecy. 2 osoba potrafi stworzyć w takiej sytuacji większą presje i szybciej odeśle konia do przodu.

ElaPe
Jak nie zapomnę to sprawdzę.

niesobią
a dlaczego? Ja te robotę bardzo lubię i daje mi mase satysfakcji i doświadczenia. Poza tym jak sobie ujeździsz liste koni jaką masz to potem już TYLKO jeździsz i trenujesz, co jest niesamowicie fajna nagrodą za to co robiło się w 1 etapie 🙂

Sivens
Czasami stosujemy metode o której piszesz, jesli mamy konie które sa zablokowane, albo sie panicznie boją i na widok bata ruszają dzikim galopem. Ale zazwyczaj przechodzimy ok 2 dni w wersji 2 osobowej, a potem jest juz ok. I w 2 tez od 1 lonżowania uczymy chodzenia stępem, kłusem i zatrzymywania. Galopów jakoś szczególnie nie uskuteczniamy początkowo.

Biczowa
Mają duży problem. 99% z nich nie kuma o cho chodzi. Smaczki wpycham im do pysków, aż zorientuja sie że to dobre. Czasami daje im ze smaczkami sieczke, czasami zostawie sam na sam z wiaderkiem, a czasem ucza się tego od bardziej doświadczonych kolegów. Jak widzą że jeden je z ręki, to też chcą i problem się kończy 🙂  Co nie zmienia faktu ze marchwi czy jabłka ani jeden ode mnie jeszcze nie wziął 😉
jowka555   ~~~~ Ban permanentny
11 sierpnia 2015 19:33
Dziękuję wam wszystkim za odpowiedzi. Wszystkich nie przeczytałam, ale z góry dziękuję. A co do naszego konika... Zaczął już wszystkimi rządzić i nie chcę go za pare lat oduczać narowów, więc się bierzemy za pracę we wczesnym wieku.
KaNie, a widzisz, to ja jestem ze szkoły, że choćby nie wiem co, przed koniem się nie stoi/idzie. Właśnie z tego powodu, że by mógł na ciebie skoczyć. Nawet, jak idziesz tyłem i na niego patrzysz - czasem może się zdarzyć, że reakcja jest zbyt wolna i mimo wszystko można dostać kopniaka w głowę. Z lonżowaniem też jestem z innej szkoły - wszystkie konie, nawet te najgorsze surowszczaki uczyłam lonżowac w pojedynkę.

jowka555, no to przeczytaj wszystkie do jasnej ciasnej i zrozum, że koń wami rządzi, bo nie potraficie prawidłowo z nim pracować!
jowka555   ~~~~ Ban permanentny
11 sierpnia 2015 20:13
Kochana, może nie tyle co nami, a moją przyjaciółką. Dlatego, gdy do niej pojadę od roku chcę czegoś tego konia nauczyć, by nie kulił uszu gdy ktoś chce go pogłaskać po grzbiecie, czy wyczyścić kopyta/podać je. Młodziak niestety nie ma zbyt dużego towarzystwa poza gromadą zwierząt domowych i hodowlą koni arabskich kawałek dalej. Przeczytałam wszystkie odpowiedzi i jak jedna koleżanka powiedziała.. Robi już mi się mętlik. Konik nie będzie chodził w małym sporcie w przyszłości, jedynie małej rekreacji i przede wszystkim w pracy z ziemi. Dziękuję wszystkim.
ikarina, jeszcze wierzysz w kaganek oświaty? 😉 Po tylu latach? 😀
jowka555, bardzo ci dziękuję za ten wątek. Tobie zawdzięczamy, że m.in. odezwała się KaNie. I ogólnie było co poczytać.
halo, bo zapomniałam cudzysłowia postawić 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się