Ja robię dokładnie tak:
1. Przeczesuję grzywę, ale bez szaleństw, włos musi być rozdzielony, nie splątany, ale opadający naturalnie, luźno. To klucz do tego, żeby potem nie było schodków, zębów czy takiej piętrowo przyciętej grzywy i dłuższej wyłażącej spod spodu.
2. Degażówkami, biorąc jednorazowo tak po 5-6 cm włosów zaznaczam sobie linię cięcia na całej grzywie, trzymając się stałej odległości od grzebienia szyi. Za każdym razem tylko jedno albo dwa zamknięcia nożyczek na każdy fragment grzywy - nie chodzi o to, żeby od razu ścinać, tylko żeby wyznaczyć sobie ładną linię, której będziemy się trzymać. Na tym etapie, jeśli coś wypadnie nie w tym miejscu, zdążymy poprawić i nie będzie widać korekty.
3. Jak już mam lekko widoczną linię cięcia, to macam grzywę i w miejscach, które są za grube (gęste) robię kolejne dwa-trzy cięcia degażówkami. Te włosy, które zostaną długie delikatnie przerywam - żeby grzywa dobrze się układała, musi mieć tę samą grubość na całej szyi.
4. Jak mam już wyrównaną grubość, przycinam grzywę degażówkami - ale też partiami, po kilka centymetrów, dwa cięcia - i robię kawałek dalej, dwa cięcia - i dalej. W międzyczasie grzywa luźno opada, włosy się mieszają, układają naturalnie. Całą grzywę robię po kolei jeden raz, i kolejny, i może kolejny, dopóki wszystkie włosy nie będą równe.
Całość zajmuje 15-20 minut i naprawdę trudno w ten sposób coś pochrzanić 😉
Tutaj zrobiona dość trudna grzywa - gęsta i puchata i wcale nie wisząca luźno w dół: