stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Macie jakieś rozwiązania? Na skupienie i nie wyrywanie się? My chcemy spróbować wypinacze, dłuższe gumy...


Susequess, czy macie wcześniejsze doświadczenia z pracą z koniem z ziemi? Jeśli niezbyt duże to możecie zrobić krzywdę zarówno sobie jak i koniowi.

Zakładanie patentów na protestującego konia może się skończyć tragicznym wypadkiem. Jeśli koń was ciąga a nie macie ani odpowiedniego doświadczenia, ani sprzętu ani miejsca do lonżowania to lepiej chyba dać sobie spokój.

Bez obejrzenia na żywo trudno dać inną radę  🙁
Susequess, a nie chciałybyście z koleżanką naprawić na przykład samochodu dostawczego? No wiem, że nie będziecie miały narzędzi, ale w sumie przydało by się trochę zbieżność poprawić na przodzie, hamulce wyostrzyć, bo jakieś takie miałkie są (może i się klocki zużyły), no i kierownica w jedną stronę jakby gorzej chodzi...
Nie chciałybyście?
No, a konie przy podobnym stanie (nie)wiedzy chcecie naprawiać?

Rozwiązaniem na "skupienie i nie wyrywanie się" jest wiedza i doświadczenie, ale tego nie da się kupić w sklepie jak wypinaczy 🙁
Susequess
Ja tylko opowiem o 2 koniach, ktore dzieki wypinaniu na patenty mialy wypadek.
Jeden byl mlodzikiem , dopiero co zajezdzanym i 1 raz zostal wypiety na gumy. Dwoje lonzujacych mialo slabe doswiadczenie i kon po prostu fiknal koziolka na plecy. Uspiono go w tym miejscu w ktorym sie przeworcil.
A 2 po rocznej przerwie. Wypiety na 2 lub 3 lonzy na czarna. Niby kon doswiadczony, niby rok wczesniej super chodzacy na lonzy i akceptujacy. Lonzujacy z doswiadczeniem. A kon zrobil to samo co ten mlodziak. Tyle ze przezyl bo nie zlamal kregoslupa. Ale rehabilitacja swoje trwala.

Konie ktore nie potrafia chodzic na lonzy, ktore sie buntuja itp nie zostana zlamane wypieciem. Jak go wypniesz to bedzie sie buntowal bardziej.  Przy Twoim braku doswiadczenia, ten kon nie tylko moze skrzywdzic siebie, ale tez Ciebie. Taki kon moze Cie kopnac w glowe stajac deba, z zadu, polamac Ci palce lonza. Jesli nie wiesz jak konia ogarnac na samej tranzelce i jak nauczyc go posluszenstwa na kole...zostaw to. Bo jestem pewna ze nie wiesz tez jak poprawnie wypiac. I co dobrac do konkretnego konia.

Tak w temacie wypiec. To ja zawsze jestem mega ostrozna. Oczywiscie uzywam patentow do lonzowania. Uzywam gum, czarnej, trojkatow, czambonu i zwyklych wodzy. Ale nigdy dostajac nowego konia ( nawet jezdzonego przez kogos innego ) , nie wypinam za 1 razem, lub do momentu kiedy nie wsiade i nie wyczuje co dany kon zaakceptuje najbardziej. Wypinac sie boje, dopoki nie czuje kontroli nad koniem z ziemi. Raz ze spora czesc kopniec i wypadkow wydarza sie glownie przy wypinaniu i odsylaniu takiego konia na koło, a dwa ze staram sie uniknac sytuacji, dzieki ktorym bede zmuszona do odrabiania konia przez zle wypiecie. Gdyby kon mnie szarpal, wyrywal sie itp to spedzilabym mase czasu na robocie z ziemi. Nie tylko na samej lonzy. Na chodze iu w rece i nauce posluszenstwa rowniez.
I twardo sie trzymam zasady najpierw zaufanie i posluszenstwa a potem wymagania (czyli patenty i zadania ).
U nowych osob najbardziej zawsze wkurza mnie to, ze dostaja nowego konia, czesto w polowie surowego i karca go automatycznie za to podgalopuje, sploszy sie, rozglada na boki, czasami ciagnie i nie do konca akceptuje kielzno. I czasami takie zachowanie jest odbierane jako niesubordynacja, a niesubordynacja nie jest... .
KaNie, dobrze piszesz. A juz szczególnie za e czy odrabianie koni nie powinny sie brać osoby, które nie maja za grosz nie tylko wiedzy, ale też wyczucia. W sensie umiejętności odróżnienia focha od kumulujacej sie paniki, konia którego wystarczy mocniej podgonić żeby odpuscil od takiego, ktory na machnięcie batem wy***ie lonżującemu gonga w twarz. Nie mowie juz o takich tam pierdolkach, jak to czy kon wpada czy wypada czymś w ktoras stronę, czy dokracza bo zapierdziela prosry jak deska czy może dlatego, ze zaczął sie zaokrąglać i używać pleców i zadu 😉
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
19 września 2016 15:38
Plus mogą być takie "głupoty" że koń może się wyrywać bo jest sztywny jakby kij od szczotki połknął i po prostu nie daje rady iść po wyznaczonym kole i to jeszcze wypięty. Tylko że to też trzeba umieć zobaczyć 🙄

Susequess, a nie chciałybyście z koleżanką naprawić na przykład samochodu dostawczego? [...]

Rozwiązaniem na "skupienie i nie wyrywanie się" jest wiedza i doświadczenie, ale tego nie da się kupić w sklepie jak wypinaczy 🙁

Idealne porównanie! 😀

Ogólnie sposób jest jeden:

1. Prawidłowa ocena sytuacji, czyli stanu zdrowia, budowy, ruchu i poziomu wyszkolenia konia.

2. Na podstawie wniosków wyciągniętych z punktu 1, dobranie odpowiednich dla danego konia metod treningowych, w tym sprzętu, czasu, częstotliwości i rodzaju treningu.



Susequess, Jeśli zależy Ci na uzyskaniu pomocy, musisz podać więcej danych. Jakie jest Twoje i koleżanki doświadczenie w szkoleniu koni? Co to za konie, stajnia, właściciel...?
Prośbę o radę mam ogromną.
Mam konika polskiego (20l) od  pięciu miesięcy, wykupionego ze szkółki, w której około rok na nim jeździłam. W szkółce był bardzo dobrze traktowany, natomiast zanim do niej trafił miał wielu różnych właścicieli i z traktowaniem bywało różnie. Padokowany jest całe dnie, wcześniej na padoku był z drugim koniem, z którym bardzo fajną relację miał, ale w wakacje ten koń zmienił stajnię, a teraz dołączenie do niego jakiegokolwiek innego towarzysza kończy się tym, że co jakiś czas próbuje go atakować, więc chodzi sam (choć próby dobrania mu kumpla są ponawiane). Ja, niestety, tylko dwa razy w tygodniu jestem w stajni, czasem trzy. Pod siodłem ładnie chodzi, zdarza mu się bryknąć, ale bardzo rzadko i to są  delikatne bryknięcia, radosne i w żadnym wypadku nie wiążą się z niechęcią do wymagań jakie przed nim stawiam. Generalnie ciekawski  jest bardzo i chętnie współpracuje, oczywiście czasem zdarzało mu się sprawdzać, na ile w swoich wymaganiach będę konsekwentna, ale nigdy w jakiś niebezpieczny sposób. Czasem jeżdżę sama, częściej nadal pod okiem trenera.
Od trzech tygodni nie wsiadam na niego z powodu kontuzji barku, ale jest lonżowany fachowo, a ja jak jestem w stajni, to biorę go na ujeżdżalnię i sobie różne ćwiczenia z ziemi robimy. 
Ostatnio, o ile przy czyszczeniu nic się nie działo, to na ujeżdżalni był bardzo niespokojny, odskakiwał ode mnie, wracał, gdy zawołałam, ale miałam wrażenie dużego napięcia w całej jego postawie. Uznałam, że co coś jest nie tak (może mu deszcz nie odpowiadał, choć dwa dni wcześniej na tej samej ujeżdżalni wiatr mu nie przeszkadzał), więc zejdziemy wcześniej. W momencie gdy odpinałam taśmę  od wejścia na ujeżdżalnię (tak jak to zwykle robię - jedna ręką, drugą trzymając uwiąz), stanął dęba i oberwałam kopytem (absolutnie nic mi się, poza bólem, nie stało). Zabrałam go na myjkę, już spokojnie szedł, pozwolił się bez problemu dokładnie obejrzeć - nic niepokojącego nie zauważyłam (i też nie wyglądał w ostatnim czasie jakby mu cokolwiek dolegało; pod regularną kontrolą veta i kowala jest).
Nie potrafię znaleźć przyczyny jego zachowania. Nie mam pomysłu, co mogłam zrobić nie tak. Zastanawiam się czy nie zaczął nagle mieć potrzeby ustalenia hierarchii na nowo ze mną, ale nie bardzo wiem dlaczego akurat teraz. Bo skoro konie z padoku przegania, to wpadł na pomysł, że ludzi z ujeżdżalni też przegoni?
Nie jestem doświadczonym koniarzem, książek co prawda naczytałam się sporo, ale jeżdżę w sumie ok dwóch lat, więc doświadczenie mam w zasadzie żadne. I stąd moje pytanie - uznać, że koń miał po prostu gorszy dzień i machnąć na ten incydent ręką czy jednak na coś konkretnie powinnam następnym zwrócić uwagę?
Wiem, że trudno tak gdybać nie znając konia i nie widząc sytuacji, ale wdzięczna za każdą sugestię będę.
To zachowanie się powtarza? Jeżeli tak, sprawdź czy z oczami wszystko w porządku. Później przyjrzyj się czy nie dostaje zbyt dużo energii z paszy, witamin itd., której nie jest w stanie odpowiednio wykorzystać (mało treningów itd.).
Bardzo dziękuję za sugestie, zwłaszcza temu tropowi z paszą i mniejszą ilością ruchu muszę się przyjrzeć. Tylko raz się opisana przeze mnie sytuacja zdarzyła, ale faktycznie odnoszę wrażenie, jakby miał coraz więcej energii. I ja, niestety, sobie tak prosto, po ludzku, pomyślałam - super, ma więcej energii, należy mu się dobra emerytura, tylko jakoś nie przyszło mi do głowy, że to "więcej energii" to on nie ma jak spożytkować. Ale teraz spróbuję paszę vs ilość ruchu poprzestawiać i poobserwuję co z tego wyjdzie.
Nadmiar energii bywa często powodem "niesubordynacji", przynajmniej na pierwszy rzut oka i stąd częste nieporozumienia, a to właśnie do diety należałoby zajrzeć.
Tym bardziej jak koń chodził w szkółce, a teraz trzy razy w tygodniu, no i strata kumpla to jednak trudna sprawa, mimo wszystko pewnie sobie z nim biegał i też trochę energii spalał
Witam! Poszukuję pomocy w sprawie mojego konia i nie chodzi tu o jego zdrowie.

Zacznę od tego, że koń ma na imię Bentley, ma 7 lat i boi się praktycznie wszystkiego. Zaczęłam swoją przygodę z nim jakoś ponad rok temu od salta przez jego szyję, bo spłoszył się dźwięku sprzączek przy podpinaniu popręgu. Po tym zdarzeniu strasznie się bałam na niego wsiąść, w końcu po 3 miesiącach jakoś się przełamałam i pojechałam sama w teren (sama się sobie dziwię). Pokochałam Bentleya i tak stałam się jego jedynym jeźdźcem. Na początku byl on okropny, stójki w galopie, wiecznie spłoszony, wrażliwy na ruch w siodle (pochylenie się do przodu, podpinanie popręgu, poprawa nogi w strzemieniu, widok bata,  chwilowa utrata równowagi, noga przypadkowo przesunięta za bardzo do tylu czy jakikolwiek inny minimalny,  dziwny dla Bentleya ruch powodował u niego stres, ponoszenie, bryknięcia i na koniec zwalenie jeźdźca), o galopie na luźnej wodzy nie było mowy, bo koń od razu czuł smak wolności. Nie będę tu przytaczać więcej przykładów - BENTLEY BYŁ OKROPNYM DIABŁEM (jeśli się akurat czegoś nie bał to obierał sobie za główny cel zwalenie balastu z grzbietu). No i po jakimś pół roku pracy i spędzania czasu z tym artystą dokonałam moim zdaniem kawałek dobrej roboty i byłam z siebie i konia dumna. Bentley totalnie się zmienił, dalej był lekko płochliwy, ale to już nie było to samo. Galopowałam z rozłożonymi rękoma po lesie podczas gdy kon miał głowę przy samej ziemi, mogłam klepać go po zadzie z siodła bez obaw że zaraz spadnę, zaczęłam jeździć z bacikiem na którego koń zupełnie nie reagował, już nie musiałam prosić o przytrzymanie konia żeby mnie nie zwalił przy podpinaniu popręgu, a w siodle mogłam się wyginać na wszystkie strony. Największym dla mnie osiągnięciem z nim jest spokojna jazda na zrelaksowanym koniu podczas wiatru i padającego śniegu. To co dla Was jest pewnie śmieszne, codzienne - jak głupie podpięcie popręgu - dla mnie i Bentleya bylo czymś wspaniałym, niegdyś niemożliwym do osiągnięcia.

I czar prysł

W sierpniu tego roku po tygodniowej przerwie wzięłam Bentleya na padok otoczony z jednej strony polem, a z drugiej lasem (konie stoją w przydomowej stajni). Wiało, ale nie jakoś mocno. Bentley był zestresowany, szedł jak żyrafa. Przeszliśmy do kłusa, lekko zawiało i bum. Koń tak wystrzelił przez pole, że całe życie przeleciało mi przed oczami. Wypadło mi strzemię, a w siodle chyba utrzymywała mnie tylko adrenalina i świadomość ciężkiego do przeżycia upadku przy takiej prędkości. Dalej nie wiem jak się utrzymałam. Koń zawieszony na pysku, nie mogłam nic zrobić. Zatrzymał się przed stajnią (ale z niego dobry konik), zsiadłam cała roztrzęsiona, rozsiodlalam konia i nie wsiadłam już na niego tego dnia. Po tym zdarzeniu Bentley znowu jest koniem, jakiego opisywałam na początku. Boję się na niego wsiąść, nie wsiadam dla przyjemności tylko z obowiązku, boję się na nim galopować, caly czas jestem spięta i zestresowana (wiem, że to także udziela się Bentleyowi, ale nie mogę tego opanować). Jak już zagalopuję, Bentley mocno się wyrywa i ponosi. Przechodzę kryzys jeździecki, nie wiem co mam dalej robić, jestem w czarnej kropce.

Druga sprawa
Jak "odzwyczaić" konie od siebie? Są 4 i cały dzień stoją razem na padoku, nie potrafią żyć bez siebie. Nie wyjdą ze stajni same, a jeśli już wpadają w panikę.
Pewnie zaraz moderator skieruje Cie do odpowiedniego wątku, był tu taki o niesubordynacjach.

To jest forum końskie co prawda, ale w Twoim przypadku to trochę jak z chorobą - leczenie przez internet zwykle nie jest skuteczne jak lekarz nie może sam zbadać pacjenta. Jak długo jeździsz? Masz może jakiegoś trenera? Co Twój trener na to?
Pokochałam Bentleya i tak stałam się jego jedynym jeźdźcem.
A kto Cię mianował jego jedynym jeźdźcem?
Nie pytam złośliwie. :kwiatek:
Co to za stajnia? Kto jest właścicielem tego konia? Kto jest odpowiedzialny za to co się dzieje?
Ile masz lat? Jakie jest Twoje doświadczenie jeździeckie?
indins, źle oceniłaś zachowania konia od początku.
Byle pretekst (nie moderowany instynkt stadny) sprawił, że konik stał się recydywistą. Czarno wróżę.
Fachowiec nie podejmie się pracy z takim koniem (da się, ale to niewdzięczne i nieopłacalne, już konie ze słabszymi narowami maja kłopot, żeby "wychowawcom" się chciało). Dzieciom/żółtodziobom na takim koniu powinni zabronić jeździć i rodzice, i właściciel konia (we własnym interesie), i odpowiedzialni instruktorzy.
indins,  ja Ci powiem, co zrobić. Zmien konia. To jest jedyna sluszna rada.
Jeżeli konie nie umieją chwili bez siebie przezyc, to znaczy, ze są totalnie niewychowane i na pewno wielokrotnie udało im sie postawic na swoim. Z takimi końmi mozna zaczac prace indywidualnie na lonzy. Po 5-10 minut i stopniowo wydluzac ten czas. Tylko te lonze powinien tez prowadzic ktos doswiadczony. Nie ma sensu wsiadac na konia, ktory mysli tylko, jak sie urwać do stada.
Witam. Niedawno kupiłam ośmioletnią klacz, z którą mam dość duży problem przy siodłaniu. Koń na początku stawał dęby najczęściej przy zapinaniu nachrapnika i popręgu. Na dzień dzisiejszy udało się to opanowac, ale niestety dalej koń się szarpię i nie może ustać w miejscu. Myślałam, że wszystko się zmieni, gdy przekaże konia trenerce, która miała z nią pracować. Niestety nie rozwiazała problemu, a zachowanie Winstar się pogorszyło. Na szczęście udało się wrócić do tego co ja z nią wypracowałam. Mieliście takie sytuacje i jak najlepiej wyuczyć jej takich zachowań? Nie wiedziałam o problemie przed zakupem ponieważ Winstar ponad rok nie chodziła pod siodłem. U poprzedniego właściciela koniem zajmowały się różne osoby, od których nie wymagano doświadczenia.
zbadać najpierw, czy nie ma problemu zdrowotnego, takie reakcje przy siodłaniu mogą świadczyć o jakiejś bolesności. Albo o źle dopasowanym siodle. Nachrapnik jaki? A można bez? I może jednak innego trenera, skoro ten sobie nie poradził?
Ja bym mocno podrążyła temat DLACZEGO przez ostatni rok nie była siodłana? To może dużo powiedzieć. Bo może była kontuzja a może brak jeźdźca, albo nikt sobie z nią nie radził ... Niechęć poprzednich właścicieli do udzielenia odpowiedzi też będzie o czymś świadczyć. Jeśli się coś wyjaśni (albo nie, to też trop) to pełne badanie czy nie ma problemów zdrowotnych. No a potem praca "od zera", jak z surowym koniem, spokojnie ale zdecydowanie ... Ale to wcale nie musi zadziałać.
Piszę z problemem, który mam z moją kobyłą od paru miesięcy. Na terenie stajni mamy wyznaczony lonżownik - kawałek ziemi obok jednego z placów, obok jest droga do lasu(za niewielkim wzniesieniem, lonżownika nie widać z drogi i na odwrót). Przez okres przejściowy między zimą a wiosną nie miałam problemu z lonżowaniem konia w tym miejscu, była skupiona, nie kombinowała. Od kiedy to wszystko pozarastało (wzniesienie i teren dookoła) nie mogę się z nią dogadać. Pół koła od strony stajni koń idzie spokojnie, skupia się na pracy, a idąc od strony wziesienia/lasu dostaje jakiegoś ataku paniki i przyśpiesza, tracąc rytm i skupienie. Nic nigdy jej tam nie wyskoczyło, pokazywałam jej nie raz te miejsca. To samo jest na padoku obok lonżownika, koń gapi się/przyśpiesza w tamtym narożniku najbliżej wjazdu na drogę do lasu :/ Kompletnie nie mam już pomysłów na to, wchodziłam z nią w te krzaki, pozwalałam jej samej powąchać, drogę zna b. dobrze bo to jedyna prowadząca w teren :/
A nie odnosisz wrażenia, że ona wcale się nie boi tylko wymyśla?
W mojej ocenie oba opisane wyżej przypadki to konie, które odznaczają się dość wysoką inteligencją. szybko pokapowały się w tym co zrobić, aby jeździec nie zawracał im gitary. Z moich doświadczeń wynika, że trzeba sobie odpowiedzieć czy gra jest warta świeczki. Jeśli sprawy zaszły za daleko to szkoda się narażać i lepiej skasować 6 zł za kg niż dać się zabić. Jeśli potencjalne ryzyko jest do przyjęcia to żelazną konsekwencją można spróbować konia przekonać , że wygodniej jest współpracować z jeźdźcem niż się buntować. Miałem taki przypadek, że koń wspinał się po dosiadaniu oraz przy próbie przejścia do innego chodu niż stęp. Sygnał był taki : nie zsiadam z ciebie pomimo, że się wspinasz. Po którymś wspięciu pojechaliśmy do lasu. W lesie stęp i baranek lub wspiecie po próbie przejści do kłusa. Pojechaliśmy na górki po których jechaliśmy wyłącznie stepem mimo usilnych starań konia do jazdy kłusem. Potem próba ruszenia kłusem pod górke na komendę i ok na płaskim branek i z powrotem na górkę. Tak kilka razy. Pomogło na zawsze.
Kobyła jest cwana - to pewne. W przypadku lonżowania sprawa wyglądała tak, że kończyłam ją dopiero, kiedy ta przeszła w stępie bez przyśpieszania czy gapienia się parę kółek, lecz następna lonża to od nowa ta sama śpiewka i cudowanie, jakby przynajmniej miał stamtąd wyskoczyć tygrys. Jest po rekreacji, więc cwaniakowanie u niej jest na bardzo wysokim poziomie, na ile mogę to staram się jej nie odpuszczać, ale czasami nie mam nerwów, gdy przez parę miesięcy tłucze się jedno i to samo, a efektów żadnych.
Windziakowa, Masz kogoś bardziej doświadczonego w zanadrzu? Kogoś kto może doświadczonym okiem spojrzeć na to co robisz i jak robisz?
Podjęłam pracę od zera i to wyeliminowło stawania dęba. Słyszałam o niej różne historie, które nie koniecznie muszą być prawdą. Najprawdopodobniej miała bardzo mocno zaciśnięty popręg, trzeba było uważać przy wyjściu z boksu, gdy miała założone siodło i była jednorazowa sytuacja gdzie wywróciła się z jeźdźcem podczas stawania dęba. Podkreślam, że może to być prawda ale nie musi, bo każdy mówił co innego. Weterynarz nic nie stwierdził, jest zdrowa, nie była kontuzjowana. Nachrapniki zmieniłam i za każdym razem było to samo ale od jakiegoś czasu nie mam z tym problemu. Co do szukania innego trenera to po ostatnim mam uraz ponieważ więcej mi się z nią udało zrobić niż z trenerka, a po jej wizytach koń nie pozwalał założyć sobie ogłowia. Sama z nią pracuje ale niestety nie idziemy do przodu tylko stoimy w miejscu. Nie uwzględniam sprzedaży.
Winstar, Możesz to nagrać i pokazać? Będzie najprościej. I w ogóle powiedz coś więcej o koniu i o sobie. Poza tym, jak już ten popręg i nachrapnik zapniesz, to co dalej? Dalej nie ma problemów? Wsiadasz, jeździsz i wszystko jest ok?
Nie była siodłana ponieważ poprzedni właściciel się nią nie zajmował,  nie zna się na koniach. Stała w stajni gdzie była tylko lonżowana, a tak całymi dniami na pastwisku. Dziewczyna, która się nią opiekowała miała swojego konia i miała z nią pracować z ziemi.
I? Co dalej? Powiesz coś więcej o was? 🙂
Na ten moment z Twojego opisu wynika, że masz surowego, a nawet co gorsze, zepsutego konia... i nie masz wiedzy/doświadczenia.
Jak Ci pomóc? Czego oczekujesz?

A więc tak. Ja jeżdżę od 16 lat posiadam brązowa i srebrną odznakę. Z różnymi końmi się spotkałam, raz były trudniejsze raz nie było problemu. Winstar mam od czerwca 2016 klacz jest sprowadzona z Polski do Niemiec. Jest koniem bardzo żywym, szybko się przywiązuje. Podczas jazdy idzie do przodu, reguje na pomoce, jazda bez ogłowia nie stanowi problemu, często jeździmy na kantarze. Siodłam ją przeważnie w boksie, gdzie się kręci, cofa, czasem mam wrażenie, że się po prostu boi. Nachrapnik i popręg dopinam na zewnątrz że względu na jej bezpieczeństwo. Wtedy idzie do przodu , gdy ją blokuje próbuje się wyrwać, nie trwa to długo chyba, że jej się uda to wtedy stoi i mogę do niej bez problemu podejść. W momencie kiedy się szarpię staram się być blisko żeby ją cofnąć co pomaga trochę ja uspokoić. Jak stoi już spokojnie głaszcze ją dojeżdżając ręką do popręg u wtedy go dopnę pozostawiając trochę luzu. Przeważnie są to dwie próby. Idziemy na ujeżdżalnie jak gdyby nic się nie stało. Tam wsiadam bez problemu, przed zaklusowaniem dopinam popręg bez żadnej reakcji. Nie poddałam się w żadnej sytuacji zawsze udało mi się ją osiodłać.
Winstar, a próbowałaś siodłać zwyczajnie nie w boksie na 2 uwiązach?

Pamiętam podobny przypadek - konie siodłane w boksach. I jeden z mocniej zapiętym popręgiem pośliznął się i wywrócił w drzwiach boksu, naciągnął się. Paniczne reakcje ciągnęły się przez blisko 2 lata, stopniowo słabnąc. Konia wyprowadzało się z zupełnie luźnym popręgiem, przed wsiadaniem na placu/hali dało się podciągnąć bez problemu.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się