stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Powiem szczerze, że nie. Ale boję się jednego, że może bardziej spanikować i coś sobie zrobić. Raz została przywiązana na jedynie i próbowała się zerwać. Myślisz, że to może pomóc?
Winstar, Rzeczywiście nietypowy przypadek.
Ile czasu ją masz? Ile razy w tygodniu jeździsz/pracujesz z nią? Robisz czasem coś oprócz jazdy? Praca z ziemi, lonżowanie?
winstar jedziłam na takiej klaczy, która podobnie jak twoja się zachowywała. Popręg zapinany musiała mieć na korytarzu bez żadnego uwiazania. Tak juz miała od bardzo wielu lat. Prawdopodobnie było to jakaś traumą z przeszłości spowodowane. Także nie chce cię martwić ale tak już może zostać, skoro masz ja od czerwca i ciągle nie zrozumiała, że nie chcesz jej krzywdy zrobić. A może problem tkwi w jakimś problemie zdrowotnym?
5 miesięcy jest ze mna. Jestem u niej co drugi dzień i nie tylko jeździmy. Często pracuje z ziemi. Pod tym kątem jest spokojna nie mam z nią problemów.

Była badana, nie ma żadnych problemów. Udało się trochę popracować, a teraz jakby się zatrzymała i nie chce współpracować.
[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] Brak edycji postów
Winstar
Szkoda ze mam do Ciebie 500km bo ciekawy przypadek 😉  😜

Swoja droga mialam jakis czas temu kobyle , ktora zachowywala sie podobnie. Ale to byla 4 latka, miesiac pod siodlem. Za 1 razem przy dociagnieciu popregu, odsadzila mi sie, zerwala uwiaz i wywalila sie na plecy. Okazalo sie ze z takim problemem juz przyjechala. Byla ostro zapoprezona przy zajazdce, stad jak sadze byla potem panika.

Ja jej potem nigdy na sztywno nie wiazalam. Jak czyszcze i siodlam takiego konia w boksie, to mam go na lonzy. Lonze przekladam przez karte boksu i trzymam koniec w rece. Jak tylko widze ze kon sie spina to poluzniam mu linke. Zakladam siodlo, duzo glaszcze w okolicy popregu, poklepuje i co wazne... uzywam szerokiego popregu z miekka futrzana nakladka. No i poczatkowo tej klaczy nie zapinalam popregu w boksie mocno. Tylko bardzo luzno. Zeby dotykal lekko brzucha ale nie do konca. W tym czasie sypalam garsc jedzenia. Glaskalam tez w okolicy popregu i stopniowo dociagalam go. Docelowo dociagam w drodze na jazde lub lonzownik.
W sumie po miesiacu kobyle przeszlo calkiem. Wiem ze potem w kolejnej stajni, tez nie bylo z nia problemu.

Mialam tez debujacego od wedzidla w pysku i zakladania nachrapnika. Problemem byly zeby. A potem trzebabylo normalnie pracowac nad zaufaniem i przyjeciem kontaktu. Tutaj problem byl na tyle powazny, ze przy jezdzcu ktory jezdzil dluzej problem mijal. Ale wystarczyla zmiana jezdzca, sposobu jazdy, pracy na kontakcie i hardcore zaczynal sie na nowo.
Ale nie dziwie sie, bo kobyla miala syf w ryju i byla przepracowywana na czarnej. Z 2 strony byla tez bardzo charakternym i dominujacym koniem ( rodowod tego wymagal 😉 ) .

Ja ogolnie w 1 kolejnosci polecam weta. Potem kogos bardzo doswiadczonego.
Klacz miała dwie wizyty weterynarza przed kupnem i w czasie kiedy pokazał się problem za pierwszym razem odrazu wizyta weterynarza. Z zębami nie ma problemu. Od niedawna robię w podobny sposób jak napisałeś nie przywiązuje tylko przez boks a trzymam ja na uwiązie. Dużo głaszcze, nie robię tego na szybko. Często też daje coś do zjedzenia nie dużą ilość żeby się zajęła czymś innym. Z zapięciem nachrapnik był problem na początku, odczułam ją. Natomiast po wizytach trenera znów powrócił, najprawdopodobniej była szarpana za wodzę stąd znów pojawił się problem. Udało się ją mi tego oduczyć. Prosiłam trenerka o pokazanie w jaki sposób ją siodłała. Zachowanie Winstar było owiele gorsze przy jej metodzie, niż przy mojej. Prosiłam również osobę, która zna konia o próbę osiodłania. Klacz nie dopuściła go do założenia siodła.
Winstar, a jak jest z pasem do lonżowania (obergurtem)?
Winstar moim zdaniem przyczyną jest zdecydowanie jakaś trauma z przeszłości najpewniej z zapoprężeniem w roli głównej. Opiekowałam się kiedyś ponad 20-letnim wałachem, który przy siodłaniu kręcił bączki dookoła własnej osi i trzeba było biec za nim. Każda próba wiązania czy trzymania pogłębiała problem, a trenerskie działania subordynujące kończyły się katastrofą.
Pójdź kobyle na rękę - jak w boksie nie, to siodłaj na korytarzu, jak się odsadza od wiązania - naucz ją stać luzem, ewentualnie faktycznie zorganizuj jej koniowiąz z dwoma uwiązami, bo taki sposób jest po prostu najbezpieczniejszy.
lillid Ja miałam to samo i masz rację trzeba może po prostu kobyle odpuścic i nie wiazać jej na siłę.
Przy pasie chodzi czasem wokół własnej osi. Dziś była nie było żadnego problemu jechałyśmy w teren. Była siodłana trzeci dzień z rzędu z innymi końmi. Nie wiąże jej, przy czyszczeniu stoi w miejscu. Siodłana jest w boksie ponieważ robię to sama bez pomocy kogoś kto mógłby ją trzymać.
A jak się zachowuje przy siodłaniu na korytarzu, jak jest nieuwiązana? Da się ją dogonić?
Winstar, a nie masz opcji przyjść co jakiś czas z kimś do pomocy? Może czyste przekupstwo da radę? Trochę marchwi, jabłek, i kobyle dawać przy siodłaniu. Właśnie spróbować przypiąć na dwa uwiązy, najpierw do czyszczenia jak grzeczna a potem ubierać, pas, czaprak, siodło, w ramach typowo treningowych, dawać nagrodę jak grzecznie stoi.
Spróbuję robić tak jak piszecie, z każdej rady skorzystam i zobaczę, który sposób najbardziej nam pomógł. 🙂 Dziękuję za rady 🙂
Winstar, nie wiem co i jak ostatecznie ogarniesz, ale zaprzestań siodłania w boksie. Przy "zaszłościach" z popręgiem bardzo niemiły jest moment wyjścia przez drzwi, konie boją się awansem. A i część koni w boksie, "na swoim terytorium" zachowuje się... mało uprzejmie. A może da radę luzem na korytarzu przegrodzonym jedynie uwiązem? Coś jak myjka zapinana jedynie na sznur?
Siodłam w boksie ponieważ tam wydaję mi się spokojniejsza. Pierwsze spróbuję przywiązać o boks lonżę tak żebym koniec trzymała w razie szarpania się. Potem spróbuję ją "zagrodzić uwiazami" i osiodłać.
Ja oczywiście wiem, że konie miewają traumy, niektóre nie do odrobienia ... Ale tak mi się coś przypomniało. Miałam do czynienia z rewelacyjną kobyłą ... A potem w dość krótkim czasie koń na próbę jazdy czy siodłania dostawał totalnej histerii. Jako że zbiegło się to ze zmianą jeźdźca wszystkim obarczony został ostatni rajter konia ... Na jakiś czas poszła na łąki, w międzyczasie została pokryta ...
W trakcie kontrolnego USG na źrebność problem się wyjaśnił - ropomacicze. Nikt na to wcześniej nawet nie wpadł. No komu by przyszło do głowy?
Nie mówię absolutnie, że to to. Po prostu warto podrążyć czy na pewno nie ma przyczyn zdrowotnych. Nie jest to jedyny taki przypadek. Jeśli koń czegoś ewidentnie unika to całkowicie (w miarę możliwości diagnostycznych) trzeba wykluczyć choroby. Szczególnie jak to umiał i robił.
Halo, jako że pisałaś kiedyś o treningach z Orłosiem to przypadek BaoDaya pewnie znasz - lubił o nim opowiadać.
Koń, który nie chciał biegać szybciej "bo nie". Po śmierci sekcja wykazała wadę serca uniemożliwiającą taki wysiłek. A na wstępie dostał etykietkę "głupi i niebezpieczny".
Oj sama w tym roku widziałam taki przypadek. Koń z łatką " bardzo niebezpieczny". Na treningach potwór jakich mało, całkowicie nie jezdny. Po jakimś czasie wyszło, że koń ma rozwalone kolana. Został naprawiony i nagle okazało się że to całkiem fajny koń.
Też miałam taką kobyłkę, z łatką, że jest niebezpieczna, po zdiagnozowaniu okazało się, że trzeszczki są w strasznym stanie. Leczenie doprowadziło do tego, ze do dziś dnia jest super koniem dla każdego jeźdzca. Ma obecnie 14 lat i śmiga 🙂
LatentPony   Pretty Little Pony :)
28 listopada 2016 17:33
Powracam do tego wątku z kolejnym problemem (czy też raczej całą litanią problemów...) u mojego kuca.
Kucyk jak to kucyk - prymitywny cwaniak. Problem jaki mamy polega na tym, że naprawdę mamy wypracowany szacunek z ziemi, ale koń kompletnie nie szanuje mnie z siodła. Wyznawcą naturala nigdy nie byłam i nie będę - nie jeżdżę na kantarku i na oklep i nie ganiam konia bez sensu na lince, mimo wszystko szacunek z ziemi uważam za podstawy pracy. Mój koń nauczony jest z ziemi cofania, ustępowania zadem, przodem, przesuwania się w bok, a także naprawdę dobrego chodzenia w ręku na luźnym uwiązie. W momencie kiedy go kupiłam był to koń gryzący i kopiący wszystko co się rusza, obecnie pomimo zasady ograniczonego zaufania mam naprawdę 200% pewności, że człowiekowi stojącemu na ziemi świadomie krzywdy nie zrobi. Etap agresji w stosunku do człowieka z ziemi mamy już zdecydowanie od kilku lat za sobą. Ale...
Problem wciąż jest z siodła. Pomimo pracy z naprawdę dobrym trenerem, pomimo tego że oboje zrobiliśmy ogromne postępy, ja w końcu zaczęłam siedzieć jak na koniu a nie na kiblu, a koń zaczął świadomie używać swojego ciała. Mogę kontrolować to, czy nie wypada łopatką (jego popisowy numer), zaczął pracować grzbietem, podstawiać zad, chodzić w ustawieniu i reagować na mój dosiad i łydki. Koń odważny, w domu obecnie naprawdę bezproblemowy, chodzi w tereny jako czołowy, ale...
No właśnie tutaj kończy się bajka o zawziętej dziewczynce i koffanym kucysiu. Bo kochany kucyś ma swoją pańcię głęboko w zadzie w dwóch sytuacjach: po pierwsze nie jestem w stanie sama pojechać w teren, a po drugie koń zachowuje się skandalicznie podczas wyjazdów (np. na zawody). W obcej stajni kopie inne konie, potrafi je dosłownie zaatakować pod siodłem i ma gdzieś to, że w tym momencie ja na nim siedzę. Dodatkowo wszystkiego się boi, wyłamuje, odmawia zarówno skoków jak i wjazdu na czworobok, potrafi się cofać przez pół hali przy okazji waląc z zadu...

Jakie są sposoby pracy z takim koniem?
Domyślam się, że im częściej będziemy wyjeżdżali, tym będzie lepiej, ale jak zachowywać się w obcym dla konia miejscu podczas jego buntów? Cokolwiek nie zrobię, odpowiada dwa razy mocniej - bryka, ponosi, wywozi mnie do wyjścia i rzuca się na inne konie kopiąc je i gryząc. Jestem zawzięta i jego bunty nie robią na mnie zbyt dużego wrażenia, w końcu stawiam na swoim, ale najczęściej pierwszy dzień treningów/zawodów jest całkowicie zmarnowany na walkę z koniem.
Jak bezpiecznie przyzwyczaić konia do samodzielnych wyjazdów w teren? Koń po prostu zatrzymuje się i idzie na wstecznym, albo wali barany w miejscu dopóki się mnie nie pozbędzie... Odmawia jakiegokolwiek ruchu na przód.

Zaznaczę, że na spacery w ręku koń chodzi potulnie jak baranek. Prowadzony przez drugą osobę także nie wykazuje żadnych oznak buntu. Nawet bez prowadzenia, jeżeli tylko idzie obok niego człowiek to jest wszystko super. Ale jak żaden człowiek nie idzie na ziemi, a jedynie ktoś na nim siedzi to nie ma mowy o pójściu do przodu...
Podobnie mieliśmy wczoraj przed wjazdem na czworobok. Walczyłam dobrych kilka minut o to, aby objechać czworobok... Koń się zaciął, wycofał się przez pół hali, walił z zadu, miał mnie gdzieś... W końcu zupełnie obca osoba, której ani ja ani koń w życiu na oczy nie widzieliśmy powiedziała że nam pomoże i pobiegła przed nim... I co? I koń jak pies przekłusował za nią naokoło czworoboku...
Dlaczego nawet obcych ludzi, bez żadnego uwiązu, lonży, bez niczego szanuje bardziej niż mnie siedzącą na grzbiecie?

Jak sobie ułożysz, tak masz... No i mam super wychowanego konia z ziemi i totalny klops z siodła... Jak to zmienić, jak pracować, co robić?

Pomocy, bo tracę wiarę, że kiedykolwiek przejedziemy jakiekolwiek zawody bez eliminacji...  😵
Moon   #kulistyzajebisty
28 listopada 2016 17:57
LatentPony, rozumiem, że kwestie zdrowotne oraz siodłowe wykluczone zostały?
Czy Twój trener wsiadał na gagatka? Jak się w ogóle zachowuje jak siedzi na nim ktoś inny?

W końcu zupełnie obca osoba, której ani ja ani koń w życiu na oczy nie widzieliśmy powiedziała że nam pomoże i pobiegła przed nim... I co? I koń jak pies przekłusował za nią naokoło czworoboku...
Ale co? Resztę czworoboku pojechałaś sama, czy też musiałaś mieć "przedbiegacza"?

Edit. Nie doczytałam - OBJECHAĆ, a nie wjechać na czworobok :P Ale pytanie dalej to samo - osoba pobiegła z tobą, a czworobok pojechałaś już normalnie?
A co się stanie, jeśli weźmiesz go osiodłanego na spacer w ręku, odejdziesz np. godzinę albo więcej na nogach od stajni, po czym wtedy wsiądziesz i będziesz chciała dalej jechać?
LatentPony   Pretty Little Pony :)
28 listopada 2016 18:24
LatentPony, rozumiem, że kwestie zdrowotne oraz siodłowe wykluczone zostały?
Czy Twój trener wsiadał na gagatka? Jak się w ogóle zachowuje jak siedzi na nim ktoś inny?

W końcu zupełnie obca osoba, której ani ja ani koń w życiu na oczy nie widzieliśmy powiedziała że nam pomoże i pobiegła przed nim... I co? I koń jak pies przekłusował za nią naokoło czworoboku...
Ale co? Resztę czworoboku pojechałaś sama, czy też musiałaś mieć "przedbiegacza"?

Edit. Nie doczytałam - OBJECHAĆ, a nie wjechać na czworobok :P Ale pytanie dalej to samo - osoba pobiegła z tobą, a czworobok pojechałaś już normalnie?


Obecna trenerka jeszcze na niego nie wsiadała, ponieważ w domu nie mamy naprawdę żadnych problemów, których przy ogarniętym trenerze na ziemi nie dałabym rady sama przejechać. Wyjazdy w teren na razie zostawiłyśmy, ponieważ nie jest to temat pilny, w tereny po prostu zawsze jeżdżę z towarzystwem. Dopiero po ostatnim wyjeździe (wróciliśmy wczoraj) pomyślałam, że być może niechęć do samotnych wyjazdów w teren ma jakiś związek z jego zachowaniem w obcej stajni?

Po tym jak raz ta obca osoba przebiegła z nami na zewnątrz czworoboku jakoś dałam radę przejechać program w środku. Ale odznaki nie zdałam, sędziowie powiedziały wprost, że co do mnie miały uwagi kosmetyczne, a oblałam przez konia. Bo jednak na srebro wypadałoby aby koń był chociaż minimalnie wygięty, a nie odgięty na zewnątrz bo trzeba oglądać "straszne literki na czworoboku"... W uwagach od sędziów mam też zapis: "walka zamiast koła" ponieważ koło 15 metrowe trzeba było wykonać przy strasznych trybunach i stoliku sędziowskim no i się nie dało... Narożniki skoszone, bo praktycznie w każdym był popłoch w kurniku i odpalanie wrotek... Sędziowie ocenili, że moje używanie pomocy było jak najbardziej poprawne, po prostu koń ewidentnie miał wszystko gdzieś i absolutnie wszystko go straszyło.

Murat-Gazon ha, próbowałam 🙂 kończy się tak samo - mogę z nim łazić nawet i 3-4 h (swego czasu jak biegałam i trenowałam do maratonów to biegałam z koniem po lesie - dlatego nauczony jest nawet galopować ze mną w ręku nie wyprzedzając mnie łopatką i hamować na gest ręki). I nawet jak wsiądę na niego pośrodku lasu po miłym i bezproblemowym spacerze to i tak jest ten sam scenariusz - albo barany w stój, albo ponoszenie do stajni z baranami.

Edit: Problemy zdrowotne i sprzętowe wykluczone milion pięćset razy - wszystko działa jak powinno, sprzęt dopasowany, koń jeżdżony na cienkim wędzidle podwójnie łamanym (ze względu na małą ilość miejsca w pysku i brak akceptacji grubszych kiełzn) i ze zwykłym nachrapnikiem angielskim bez skośnika. Bez patentów, bez udziwnień. Dodatkowo w domu naprawdę zachowujący się przyzwoicie, jedynie na wyjeździe włącza mu się tryb "jestem dzikim, niezajeżdżonym mustangiem i będę walczył na śmierć i życie!"  😵
Może na wyjeździe za pierwszym razem sprawdził ze może na takim sprzęcie? (wedzidło nachrapnik etc)
LatntPony to wałach ? Jakie ma towarzystwo na padoku ?
Mój robił tak samo, w ręku anioł, w siodle diabeł, jak stał z babami i był szefem, straszny instynkt stadny mu się włączał. Teraz chodzi z chłopakami i jeżdżę bez problemu sama do lasu, nie ma już numerów, że koniś idzie i nagle zwrot, dęby, strzelanie z zadu itd bo on koniecznie już chce wrócić do stajni  😉
LatentPony, niestety przez internet nie pomogę, bo często żeby zobaczyć "o co chodzi" trzeba po prostu to zobaczyć... Ale od razu mogę powiedzieć, że powiązanie wyjazdów na zawody i samotnych terenów jest bardzo prawdopodobne. Koń czuje, że został "sam", nie ma drugiego znajomego konia, nie ma swojego znanego terytorium ani człowieka obok. Na Twoim miejscu więc, zamiast wydawać kasę na wyjazdy na zawody i wyjeżdżać z nich z dyskwalifikacjami, zaczęłabym od tych nieszczęsnych terenów. Mój własny głąb odkąd zaczął chodzić sam, to bardzo zodważniał. Aktualnie łatwiej, żeby się przestraszył strachu innego konia niż samego zapalnika do tego strachu.
I pewnie wyjdę na sadystkę... Ale jeśli zna teren, widział go setki razy i przechodzi obok w ręku, to... Ja bym wzięła bat w łapę i go zmusiła do tego przejścia choćby tych pięciuset metrów. Bo on już nie ma prawa się tam niczego bać. Zrobi ze dwadzieścia kroków, to pozwól mu stanąć, pogłaszcz i pogadaj. I kolejne 20 kroczków.
Ah, mówisz do niego? Może na Twój głos z siodła by dobrze reagował? Dla mnie to normalne, że uspokajam głosem, ale znam osoby, które się do konia nie odezwą choćby nie wiem co.
Możesz też spróbować odjeżdżać od konia w trakcie terenów. Najlepiej w przód, żeby nie ponosił Cię do konia. O ile masz kogoś, kto będzie chciał i potrafił pomóc, bo drugi koń też nie będzie chciał tak chętnie zostać sam.
LatentPony, a przed wyjazdem coś uspokajającego? Librium? Nauszniki wyciszające? No i poza tym ja bym wsadziła na niego trenera na wyjazd. I zobaczyła co powie siedząc na koniu.

Może skoro mówisz, ze walczy aż się ciebie nie pozbędzie, to wie, że się kiedyś udaje gdy zaserwuje ci taki pakiet zachowań?
I pewnie wyjdę na sadystkę... Ale jeśli zna teren, widział go setki razy i przechodzi obok w ręku, to... Ja bym wzięła bat w łapę i go zmusiła do tego przejścia choćby tych pięciuset metrów. Bo on już nie ma prawa się tam niczego bać. Zrobi ze dwadzieścia kroków, to pozwól mu stanąć, pogłaszcz i pogadaj. I kolejne 20 kroczków.


U nas było dokładnie odwrotnie, jak raz sobie wpoił że nie idzie w teren to koniec. jak był bacik to stawał deba i zwrot do płotu, jak raz go "przjechałam" i po hiszpańskiej szkole jazdy na środku pola (wyskok w góre i strzelenie z zadu mimo ze kon normalnie nawet nie bryka) i pokłusował sam w teren to nastepnym razem nie dało się nawet pół kroku zrobić w kierunku lasu, kilkanascie sesji poswieconych "a może jednak zechcesz" trochę pomogło - był kilkanaście/dziesiąt metrów od stajni. Ale raz stwierdziłam że dość tego cackania się, nie chcesz przodem, pójdziesz tyłem, po kilkudziesięciu metrach sam się odwrócił i poszedł do lasu, od tamtej pory nie mam problemów. Warto zaznaczyc ze koń od samego początku chodził sam w tereny po czym po izolacji ze względu na podejrzenie herpesa uruchomił mu się taki instynkt stadny że olaboga. Jakbym próbowała bacikiem dalej to by zabił mnie albo siebie 😉
[quote author=Sivrite link=topic=7002.msg2620419#msg2620419 date=1480364052]
I pewnie wyjdę na sadystkę... Ale jeśli zna teren, widział go setki razy i przechodzi obok w ręku, to... Ja bym wzięła bat w łapę i go zmusiła do tego przejścia choćby tych pięciuset metrów. Bo on już nie ma prawa się tam niczego bać. Zrobi ze dwadzieścia kroków, to pozwól mu stanąć, pogłaszcz i pogadaj. I kolejne 20 kroczków.


U nas było dokładnie odwrotnie, jak raz sobie wpoił że nie idzie w teren to koniec. jak był bacik to stawał deba i zwrot do płotu, jak raz go "przjechałam" i po hiszpańskiej szkole jazdy na środku pola (wyskok w góre i strzelenie z zadu mimo ze kon normalnie nawet nie bryka) i pokłusował sam w teren to nastepnym razem nie dało się nawet pół kroku zrobić w kierunku lasu, kilkanascie sesji poswieconych "a może jednak zechcesz" trochę pomogło - był kilkanaście/dziesiąt metrów od stajni. Ale raz stwierdziłam że dość tego cackania się, nie chcesz przodem, pójdziesz tyłem, po kilkudziesięciu metrach sam się odwrócił i poszedł do lasu, od tamtej pory nie mam problemów. Warto zaznaczyc ze koń od samego początku chodził sam w tereny po czym po izolacji ze względu na podejrzenie herpesa uruchomił mu się taki instynkt stadny że olaboga. Jakbym próbowała bacikiem dalej to by zabił mnie albo siebie 😉
[/quote]

Wchodzenie tyłem też dobre! Mój parkuje tyłem do myjki, boi się kafelków. Do zewnętrznej myjki, takiej ze ścianami około 1,60 nie wszedł przez 6 miesięcy, póki się nie przeprowadziliśmy... Wewnętrznej w nowej stajni bał się trochę mniej, ale jak wyciągnął mnie kilka razy po ścianie z niej, to powiedziałam "dość". Myjka jest od razu naprzeciwko wejścia, więc głupek odmówił nawet wchodzenia do stajni tym wejściem - drugim wchodzi, a sam mieszka w innej. Teraz od wejścia wchodzi tyłem, parkuje do myjki, odwracam go i myję nogi. Trochę mu się wysoki próg do przejścia tyłem nie podoba, ale coś za coś. : P Śmiesznie to wygląda, bo na początku wchodził małymi kroczkami, przystawał i się rozglądał, a teraz to już jak samochodzik na wstecznym. : D
LatentPony, a Ty jezdzisz na nim od samego początku, czy przyszedl z tym problemem do Ciebie? Moja poprzednia klacz miala podobny defekt: albo stawala w miejscu albo debowala, ona sie nie bała, nie bo nie i koniec. I robila to niezaleznie od miejsca, bo nieraz zdarzylo sie w drodze powrotnej do stajni, albo w calkiem znanych sobie miejscach. Nigdy nie odpuscilam i mialam kochanego konia w tereny.

A co powiecie o koniu bojacym sie widoku siodla? Spotkał sie ktos kiedys? Dla mnie to jest conajmniej dziwna fobia 🙂

Edit: ja na mojej tyłem do rowu wjezdzalam, do konkretnego rowu, bo inne nie stwarzaly problemów. Tylem weszła, a odworcona przodem za nic w swiecie. I co do tych terenow: to nie byl instynkt stadny, bo konie miala zawsze w d...e.
Moon   #kulistyzajebisty
28 listopada 2016 20:52
LatentPony, to pewnie nie rozwiąże problemu, ale przynajmniej się będzie jakiś szerszy obraz sytuacji - wysłałabym gagatka pod trenerem na jakieś zawody, choćby treningowo, poza konkursem. Zobaczysz jak się zachowa no i czy trener będzie w stanie wygonić foszki i muchy z nosa.

I pewnie wyjdę na sadystkę... Ale jeśli zna teren, widział go setki razy i przechodzi obok w ręku, to... Ja bym wzięła bat w łapę i go zmusiła do tego przejścia choćby tych pięciuset metrów. Bo on już nie ma prawa się tam niczego bać. Zrobi ze dwadzieścia kroków, to pozwól mu stanąć, pogłaszcz i pogadaj. I kolejne 20 kroczków.
Wiesz co, gdy koń ci zapodaje całą gamę bryków z zadu, w każdym możliwym kierunku, próbuje się wspinać i przy tym wyszarpuje wodze z rąk, to uwierz mi, ostatnią rzeczą jaką masz ochotę robić to dalej prać konia. Ja wiem, że dla wymuszenia posłuszeństwa to jest wręcz konieczne, ale z autopsji wiem, że po prostu czasem już brak sił i odwagi.
Gdy Heniek uskuteczniał mi takie scenki, po prostu oddałam go pod tyłek komuś, o wiele bardziej doświadczonemu, kto nie bał się mu wprać, no i miał tyle równowagi by te jego bryki z 4 wysiedzieć.

Tak więc, tak czy siak zatrudniłabym trenera, na którym zachowanie Twojego konia LatentPony, nie zrobi na nim wrażenia, a dobitnie mu pokaże że takie zachowania to on może sobie uskuteczniać co najwyżej na padoku do kumpli, a nie człowieka.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się