stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

LatentPony   Pretty Little Pony :)
28 listopada 2016 21:03
drabcio , pod względem patentów uważam, że akurat moja trenerka ma rozsądne podejście i wychodzi z założenia, że wszystko jest dla ludzi (i koni) jeżeli faktycznie nie da się inaczej i jeżeli jeździec wie, jak tego używać. Przed znalezieniem trenera jeździłam z ostrogami 3 cm i upchać konia nie mogłam... Już na pierwszej jeździe dostałam polecenie zdjęcia ostróg i tekst, że jak nauczę się poprawnie używać łydki i ostrogi nie będą mi potrzebne aby prawidłowo działać na konia to wtedy dostanę je z powrotem 😀 i co? Po kilku miesiącach regularnych treningów koń w domu śmiga jak złoto bez patentów, w najprostszym sprzęcie. Umowa jest jedna - z "patentów" to jedynie podogonia nie oddam 🙂

chomcia, tak to 10 letni wałach. Towarzystwo na padoku miał zawsze mieszane, w obecnej stajni przez kilka miesięcy chodził tylko z drugą kobyłą (przyjaciółka życia normalnie), a od ponad miesiąca chodzi w stadzie 6 wałachów, bez klaczy. Zauważyłam, że stado nie ma wpływu na jego zachowanie.

Sivrite, ja też nie boję się mu przylać, ale lać to się mogę z nim autentycznie i godzinę. I dalej jestem w stanie nawet na batach takich że aż świszczy uzyskać jedynie ruch w górę (bryknięcie) lub w tył, a ani jednego głupiego kroku do przodu za który mogłabym go pochwalić. Nawet pół kroku. Osiągnął takie mistrzostwo w brykaniu, że potrafi robić piruety w powietrzu, ale nie przesunąć się przy tym ani o jeden centymetr do przodu...
Do konia zawsze dużo gadam, zarówno z ziemi jak i z siodła, ale akurat na głos reaguje najmniej, najbardziej na samą obecność człowieka przed nim. Jak jest ludź obok to jest super i wejdzie nawet w ogień, nic nie jest straszne. Jak ludź jest na grzbiecie to najlepiej niech spada stamtąd...
Co do oddzielania się w terenie to niestety, ale wiem, że nawet konie które u nas w stajni chodzą same w teren, to jeżeli zostają z tyłu też odwalają dziwne akcje, a nie chciałabym nikogo narażać.

xxagaxx, następnym razem jak wyjdziemy na zgrupowanie, odznakę czy otwarte parkury, to koniecznie przyciągnę trenerkę ze sobą. Wątpię czy na ten typ konia podziałają środki uspokajające, bo widzę że tutaj ewidentnie problem jest w jego braku szacunku i wymyślaniu sobie strachów niż w faktycznym strachu. Bo jak go oprowadzam w ręku, albo ktoś go prowadzi to strachów żadnych nie ma. A jak siedzę w siodle to walczę w ogóle o wjazd na czworobok i walczę o przejechanie płasko leżącego drąga na ziemi, a w domu kuc sadzi spokojnie 70-100 cm. Przy czym jeżeli prowadzę go przez drążek w ręku, albo skaczę z nim w ręku to problemów nie ma żadnych.
Kilka razy się mnie pozbył, ale zawsze wsiadałam z powrotem i walczyłam chociaż o kilka kroków w dobrym kierunku. Tydzień temu byliśmy na zgrupowaniu z panem Jackiem Zagorem i pierwszego dnia mój koń odstawił taką wiochę, że drążek na ziemi chciał go co najmniej zabić i pozbawić nóg i nie dało się przez niego przejść. Pan Zagor stwierdził więc, że zaserwujemy mu terapię szokową i ustawił mu sztuczny rów z wodą (którego faktycznie koń miał prawo się bać, bo go nigdy w życiu nie widział). Najpierw wolty dookoła rowu, potem skoki przez rów zakryty drągami i stopniowe odsłanianie rowu poprzez odejmowanie drągów. W końcu rów skoczył tak, że się z nim nie zabrałam, ale od razu wsiadłam i poprawiliśmy bez problemu. Tyle tylko, że walka o jeden skok zajęła nam cały trening... A następnego dnia cały proces od nowa...

drabcio, Sivrite na wstecznym nie próbowałam jechać w teren, skakać na wstecznym czy też jechać czworoboków na dłuższą metę też się raczej nie da, wiec w naszym przypadku to chyba nie będzie wyjście.

Ewidentnie koń robi sobie ze mnie jaja i niezależnie od tego jak uparta bym nie była - no ok, w końcu go przepchnę, ale sędziowie nie będą przecież czekać 20 min aż w końcu kucyk łaskawie postawi kopytka na czworoboku... Na parkurze skoki ze stój też nie są moją ulubioną dyscypliną sportową...  😵

marysia550, konia kupiłam znarowionego po rekreacji. Wiele razy już tutaj opisywałam co z nim zrobiono - koń nauczony brykania. Sprytny kuc szybko załapał schemat: udam że się przestraszę/mocniej bryknę - rekreant leży na ziemi przestraszony - nie chce więcej wsiadać - instruktor każe odprowadzić konia do stajni. Po pewnym czasie odpalał już po samym przełożeniu nogi przez siodło. Dodatkowo jak ktoś lepiej siedział i się nie dał, to ponosił dzikim galopem pod boks angielski - taranując bramkę do wyjścia z ujeżdżalni i całe barykady stawiane aby go zatrzymać. Jak ktoś się nie utrzymał to wybiegał bez jeźdźca, jak ktoś był dzielniejszy to lądował razem z koniem pod boksem, lub jak nie zamknął boksu to nawet w środku  👍
Z czasem zaczął też odmawiać ruchu do przodu na ujeżdżalni - w najlepszym razie się cofał, w najgorszym walił z zadu na łydkę, ostrogę i bat. Na próbę pogonienia z ziemi kopał w ludzi, a na próbę poprowadzenia konia gryzł prowadzącego. Kochany kucyk. Dlatego miał być ładną kiełbasą, ponieważ uznano, że koń jest niebezpieczny.
Teraz to wszystko jest już przejeżdżone i nie w głowie mu takie fochy na ujeżdżalni, ale w nowym miejscu robota z koniem od nowa...

Moon, też dochodzę do wniosku że to chyba jedyne wyjście, chociaż za wszelką cenę próbuję znaleźć inne rozwiązanie. To ja mam lepiej jeździć i to ja powinnam sobie radzić ze swoim koniem. Widziały gały co brały, znałam go rok zanim kupiłam i znałam większość jego pomysłów na życie.
Dlatego mówie
a)może trzeba coś zmienić w kwestii wyposażenia na zawodach/ trener niech spróbuje
b) robi jaja, na wstecznym nie pojedziesz, ale jak pokazałam na naszym przykładzie, rozjechać uparciucha na wstecznym, aż sam zdecyduje że woli przodem i po twojemu 😉

Moon, też dochodzę do wniosku że to chyba jedyne wyjście, chociaż za wszelką cenę próbuję znaleźć inne rozwiązanie. To ja mam lepiej jeździć i to ja powinnam sobie radzić ze swoim koniem. Widziały gały co brały, znałam go rok zanim kupiłam i znałam większość jego pomysłów na życie.


a to jest jedyna i największa bzdura jaką napisałaś. Nie ma nic głupszego niż samemu użerać się z sytuacją, z która sobie ewidentnie nie radzimy. Tu nie chodzi o to, żeby ty źle siedzisz, czy ci łopatka nie wychodzi. Ja bym nawet tego konia w trening komuś dała na miesiąc dwa. Zobaczyć czy ktoś zdecydowanie lepiej jeżdżący, doświadczony sobie poradzi. Skoro to co do tej pory robisz, nie przynosi efektów, to wywoływanie większej frustracji i załamania sytuacją u ciebie na pewno nie sprawi ze problem zniknie.

Mimo wszystko ja bym spróbowała uspokajaczy, nawet jak jego fochy są wynikiem krnąbrności. Zaszkodzić nie zaszkodzisz, na jakiś zwykły wyjazd to nawet specjalnie wyciszających nauszników nie trzeba, a wystarczą zwykłe z watą. A będziesz wiedziała czy choć trochę to pomoże.

I ja bym jeszcze przed wsiadaniem i próbą wyjazdu do lasu czy na samych treningach wyjazdowych itp. gnoja zmęczyła, zeby już nie miał tyle pary na cyrkowanie. Na lonżę, w domu porządny trening przed i dopiero jakieś wycieczki.
Moon   #kulistyzajebisty
28 listopada 2016 21:13
LatentPony, no tak, jasne, że to Twój koń i Twoja odpowiedzialność, ale to ty płacisz trenerowi by Wam pomagał, więc tu akurat - chowałabym ambicje w kieszeń ("Sama przejadę gnoma, sama dojdę do tego!"😉 i pakowała tandemik na zawody ;-)

Edit: O, xxagaxx piknie napisała, polać jej!
Ja tez bym dala go komus do jazdy z prostej przyczyny. Ty wiesz, ze w okreslonych sytuacjach kon jest górą i Cię samo to stresuje/wkurza i on to wie i ma dodatkowa władzę. Jesli wsiadzie ktos obcy to juz bedzie mial przewagę nad koniem, bo kucyk nie bedzie wiedzial na ile sobie moze pozwolic. I jezeli bedzie to dobry jezdziec to da radę.
To samo : jedziesz na trening/zawody. Masz okreslone zalozenia, a przy tym wiesz, ze kon jest problematyczny i nie jest Ci to obojętne. Czy wyjezdzasz z nim czasem ot tak? Mojej kobyle pomogly wyjazdy, ale takie na lajcie. O ile jechalam na sciezke huculska i bylam nastawiina na wynik kon zachowywal sie okropnie, a jak jechalam na rajd kilkudniowy, pojezdzic na hali dla funu czy jakas impreze typu hubertus kon byl do rany przyloz. W koncu na tyle sie rozjezdzila ze i tą cholerna sciezke przeszla bez wiekszych problemow. Pamiętam, jak na rajdzie dla hecy podjechalam do stawu w parku w jakiejs miejscowosci a ona do niego wskoczyla 🙂 mimo ze wczesniej woda tez byla problemem.
LatentPony, trafił ci się typ pasywnie agresywny. Ciężki temat.
Powiem tylko tyle: nieprzypadkowo osły, muły i woły traktowało się ościeniem.
Trzeba znaleźć bodziec, który wyprowadzi konia z trybu pasywnej agresji.
Stosunkowo najłagodniejszy to pomocnik z ziemi ze słynną szeleszczącą reklamówką na końcu kijka.
Można i bez pomocy z ziemi, kluczowe jest znaleźć co zadziała. A co zadziała raz nie oznacza, że będzie działało zawsze 🙁
Niektóre konie za punkt honoru poczytują sobie szczodre informowanie jeźdźca, że w danym miejscu im się nie podoba i mają zupełnie inną wizję najbliższej przyszłości.
Najlepiej byłoby, gdyby zgodnie z ich wolą - nie służyły za wierzchowce 🙁
Opisywane sytuacje sugerują, że musisz się zdecydować - albo przełamujesz agresywny opór konia i czynisz go w każdej sytuacji oczekującym twoich poleceń (co dobrze ułożony wierzchowiec powinien robić - być w kontakcie, reagować na pomoce) albo sobie (i koniowi) odpuszczasz i idziesz konikowi na kopytko, nie żądając czego nie lubi.
Z własnego doświadczenia: wszelkie kompromisy są drogą donikąd. Pozornie coś dają, ale nigdy to, na czym zależy.
Latent, jak pisze Drabcio, chodzi o samo rozjechanie. Lub o ukaranie, bo konie z powodu swojej budowy nie przepadają za cofaniem. Mój czasami wchodzi w cugiel tak, że mi ręce wyrywa przy najspokojniejszym zagalopowaniu. W terenie właśnie. Do stój i w tył. 10, 20, 30 kroków, za każdym razem więcej. Jak mnie raz poniósł w terenie, to cofał się ze 100 metrów, już ewidentnie pokazując, że on już nie chce i zrozumiał. Do domu wracał jak baranek.
Coś jest w tym cofaniu.
Moja kobyłka sobie kiedyś ubzdurała, że nie będzie sama chodziła w teren.
Zawracała się i koniec, nie byłam w stanie jej przekonać, że ja jednak chcę w drugą stronę.
Od czasu jak ją przecofałam całą drogę od stajni do lasu mam spokój i nie ma problemu z samotnym wyjazdem w teren.

Lanka_Cathar   Farewell to the King...
28 listopada 2016 22:52
Pamiętajcie tylko, że od cofania do wspinania droga jest krótka. Sprytny koń, jeśli nie będzie chciał dalej cofać, od razu się wespnie. Chyba, że jeździec ma na tyle szybki refleks, że zdąży zareagować i mu to uniemożliwić.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 listopada 2016 00:17
Przez internet kiepsko radzić. Najlepiej wsadź trenerkę.

Ale, ja bym rzeczywiście spróbowała cofać, zwracając uwagę jak się zachowuje, gdy to Ty go cofasz. Próbując raczej w terenie niż na zawodach, bo na zawodach Ty się stresujesz jeszcze dodatkowo i nie masz czasu zrobić tego po swojemu.

Ja personalnie przy jego odmowie do ruchu w przód, cofałabym aż poczułby się niekomfortowo (cofasz tak długo jak to bezpieczne, jak to ma trwać nawet 10 czy 15 minut, to póki masz drogę i koń nie chce Cie zabić, cofasz, to zwykła wojna psychologiczna, kto pierwszy odpuści), a potem spróbowała ruszyć do przodu. Jeden krok, zatrzymać, jak widać, że koń zaraz nie wybuchnie, odpuścić wodze, zrelaksować się - niech on ma trochę czasu na przemyślenie całej sprawy i wyciągnięcie wniosków. Za pierwszym razem można wrócić do domu. A potem wydłużać ilość kroków.
LatentPony   Pretty Little Pony :)
29 listopada 2016 06:30
Bardzo dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Niestety ale stanowimy najgorszy możliwy duet pod tytułem: "koń nie umie i nie chce umieć, jeździec nie umie ale się uparł że będzie umiał" 😀 Zobaczymy co przyniesie przyszłość. Na pewno się nie rozstaniemy, to nie wchodzi w grę. Ze względu na swój trudny charakter już trzy razy w życiu miał być ładną kiełbasą. I bądźmy szczerzy - gdzie ja mogłabym sprzedać upartego i zachowującego się czasami skandalicznie prymitywa? Jedynie na talerz, a to absolutnie nie wchodzi w grę.
Takiego go świadomie kupiłam i będę walczyć o nas do samego końca. A koń wyboru nie ma, skoro nie jest kiełbasą i ma zapewnione wszystko co najlepsze dla niego (chów wolnowybiegowy, kumpli, dopasowany sprzęt, fizjoterapeutkę, opiekę weterynarza, a także naprawdę dobrego trenera) to niezbyt obchodzą mnie jego fochy i to, że "nie do tego się urodził". Jasne, urodził się do tego, aby biegać po lesie w tabunie, ale sorry, nie można mieć wszystkiego.

Nie bardzo stać mnie na to, aby oddać go trenerce na miesiąc-dwa, ale na pewno na niego wsiądzie, a być może wywiozę go do niej na tydzień. Więcej mój budżet niestety nie zdzierży 🙁

Lanka_Cathar, przy cofaniu nigdy się nie wspiął, w ogóle to co mogę o nim powiedzieć to to, że tej sztuczki jeszcze nigdy nie próbował. Może na wszystko przyjdzie czas, a może takie rzeczy mu nigdy nie przyjdą do głowy 🙂 W każdym razie zamiast wspinania to bryka, wali z zadu albo bierze łeb między nogi i strzela barany.

Pozdrawiamy z fazy bez-buntu i z fazy buntu (położę się, ale po drugiej stronie jest zbyt strasznie aby przeżyć!):



Jak rozumiem, sugerujesz zakończenie tematu.. Jednak pomyślałem , że coś będę mógł ci doradzić. Moim zdaniem sposobem na zwalczenie problemu są samotne wyjazdy w teren. zaplanuj sobie trasę jakiś 5km. Zaplanuj ją dokładnie , przeznacz na to ok ......... godzin. Dodatkowe założenie : bez względu na czas przejedź tą trasę. Choćby kucyś miał być biały od potu to zrób tą trasę. W wyjątkowej sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa możesz kucysia przeprowadzić kilka metrów w ręku. JEDEN RAZ! Gdyby cię zrzucił zawsze na niego wsiadaj ponownie (chyba że cię połamie  😉). Obawiam, się że twój kuc jest bardzo prymitywny, a to znaczy że ma problem z zebraniem, jezdnością, zgięciem itp  - to nie ułatwia tematu. U dużych koni wierzchowych zazwyczaj wystarczy do trzech razy takiej przeprawy spróbować, potem konsekwentnie pracować - nie zaniedbując wyjazdu w teren raz w tygodniu. Powodzenia. Rozumiem , że może być to przeżycie bardziej traumatyczne dla ciebie, niż dla twojego kuca. Zapewniam, że krzywdy mu nie zrobisz. Opanuj emocje miej wiarę w powodzenie. Niech cię sto metrów cofania nie zniechęci - obróć go i niech się cofa w wybranym wcześniej przez siebie kierunku!
LatentPony   Pretty Little Pony :)
29 listopada 2016 07:16
melehowicz, jak najbardziej nie sugeruje zakończenia tematu 🙂 gdybym chciała go zakończyć, to bym nawet nie zaczynała. Jeżeli ktoś chciałby coś dodać, to jak najbardziej jestem otwara na wszystkie rady. Potrzebuje pomocy i tego nie ukrywam, chciałabym móc wystartować kiedyś w skokach w LL i chciałabym za trzy miesiące zdać w końcu srebro.
Wiele osób proponowało mi zmiane konia, po egzaminie od co najmniej trzech osób usłyszałam, że mogę od nich pożyczyć konia i że nie mają zastrzeżeń do mojej jazdy. Ale... Ja muszę przepchnąć myszatego, bo to mój koń i to na nim docelowo chcę startować. Jeżeli nie dam rady na nim zdać srebra na którym nie ma żadnych dziwilągów w programie (wszystkie elementy w domu robi bez problemu), to nie dam też rady w przyszłości pojechać żadnych zawodów. Więc muszę walczyć do samego końca i próbować do skutku czepiając się wszystkich możliwych metod.
[quote author=Lanka_Cathar link=topic=7002.msg2620514#msg2620514 date=1480373547]
Pamiętajcie tylko, że od cofania do wspinania droga jest krótka. Sprytny koń, jeśli nie będzie chciał dalej cofać, od razu się wespnie. Chyba, że jeździec ma na tyle szybki refleks, że zdąży zareagować i mu to uniemożliwić.
[/quote]

U nas zupełnie na odwrót próbował stanąć deba (ok parenascie cm nad ziemią ale zawsze :p) od łydki do przodu,  pukniecia bacikiem, zwrotów,  ogólnie od wszystkiego oprócz cofania 😉
Raz tylko mu zupełnie odbiło jak postanawial wbiec na skarpe i stanąć deba na szczycie plecami w kierunku spadku.. od czasu wycofania zachowuje sie jak dawniej a nawet o wiele lepiej - na sarenki ledwo patrzy, na konary jest obojętny etc. etc.
LatentPony, drugi raz napisałaś coś nierozsądnego. Możesz mi proszę wytłumaczyć po co zdawać egzamin na koniu, który się do tego nie nadaje (przynajmniej póki co)? Egzamin na odznakę nie służy do udowadniania komukolwiek że umiesz przepchnąć trudnego konia przez czworobok, czy parkurek. Egzamin ma pokazać, że ogarniasz jazdę konną na poziomie LL na normalnym koniu. Jeśli masz skąd pożyczyć konia - pożycz. A myszatego daj na te 2-3 miechy pod tyłek trenerce - o ile będzie chciała i umiała z nim pracować. Jeśli masz możliwość jeżdżenia do okolicznych stajni na treningi (na zasadzie pracy nie w domu) - to jeździj.
Kurcze mi trudnego konia jeździ trenerka. Dzięki temu lepiej mi się z nim pracuje. Nie widzę tu kompletnie nic wstydliwego i dawno wyrosłam z udowadniania światu , że "dam radę"... Pewnie, że dam - ale po pierwsze po co mieszać koniowi we łbie emocjami (do własnego zawsze podchodzi się emocjonalnie), po drugie w sumie po co, skoro ktoś zrobi to lepiej, szybciej i skuteczniej?

drabcio, mój od cofania wspinał się do wywrotki tak szybko, że nie zdążyło się zrobić kompletnie nic 🙁 Zatem nie na każdego konia to dobry sposób...
Latentpony: dobrze że zdajesz sobie sprawę z ograniczeń twojego konia. Dla dodania otuchy powiem, że mnie się to udało o czym piszę. Miałem przy tym motywację ambicjonalną, ale szerzej o tym nie napiszę.... 😂
Gaga co koń to obyczaj, jednego prośbą drugiego groźbą, jakbym czuła że przy cofaniu zaczyna się podnosić to tez od razu bym zwrotkę zrobiła, można poprosić kogoś np o asystę z ziemi (mówię ciągle o LatentPony), ale zdaje się niedawno napisała że przy cofaniu nie próbuje się wspinać więc próbować można.

Acha cały proces ponownego wprowadzenia do lasu trwał kilka ms - jeździliśmy od czasu do czasu, w międzyczasie jeszcze wyjazd z innym koniem oraz asysta rowerowa - rower na przedzie i szedł grzecznie za aż do momentu gdy sam wyprzedzał ten rower to zauważał coś strasznego i jak wmurowany dopóki rower go nie wyprzedził i znowu szedł grzecznie, z czasem coraz dluższy był czas gdy jechał na czele, teraz już nie ma z tym problemu. Jeździ jako czołowy (znowu) i jako czołowy sam dla siebie (znaczy tereny w pojedynkę)
Tak, jak melehowicz pisze - na wyjazd w teren zaplanuj duzo czasu, tak zeby miec czas osiagnac jakis postep. Mysle, ze po przelamaniu pierwszych strachow powinien zrozumiec, ze teren dla niego to odpoczynek, bo tak powinnas to traktowac.
LatentPony, jakbym o sobie X lat temu czytała. I z perspektywy czasu powiem, że nie było warto. Niepotrzebnie włożyłam masę czasu, energii, nerwów, zdrowia i kasy (kolejność nieprzypadkowa) w gnoja, który nie miał zamiaru współpracować "bo nie". Ktoś go gdzieś wcześniej nauczył, że koń ma więcej siły i to się utrwaliło. Jeździłam, nawet dużo, pół Polski na nim samotnie przejechałam ... ale to zawsze była bomba z opóźnionym zapłonem i nigdy nie było wiadomo kiedy się zbuntuje.
Dlatego uważam, że niektóre konie powinny zostać przysłowiową "kiełbasą". Jest tyle innych, dobrych koni, w które warto inwestować.

Podejrzewam, że go nie sprzedasz. Ja trzymałam mojego do końca jego życia - a chorował i był przez dobre kilka lat tylko uciążliwym emerytem (podaj leki koniowi niedającemu się dotknąć do pyska, dutki też nie założysz).

Wydaje mi się, że popełniasz podstawowy błąd w założeniach typu: "za tydzień, rok, trzy miesiące, jutro ..." Warto założyć przepracowanie problemu i dać sobie nieograniczoną ilość czasu ... I pracować nad każdym elementem do skutku.
Czyli nie jeździć na zawody jeśli nie zacznie chodzić w teren bez zastanowienia. Albo odwrotnie - jeździć treningowo w różne miejsca dopóki nie będzie to dla niego codzienność i rutyna.
No i rzeczywiście warto sprawdzić czy pod kimś innym zachowa się tak samo. Jeśli tak, można podejrzewać, że takie wyzwanie go przerasta i bunt jest formą obrony przed gigantycznym stresem (ale nie musi tak być). Jeśli pod trenerką pójdzie to znaczy, że ewidentnie ma Cię w ... głębokim poważaniu i musicie raz na zawsze ustalić kto podejmuje wiążące decyzje.

Sivrite, ja też nie boję się mu przylać, ale lać to się mogę z nim autentycznie i godzinę. I dalej jestem w stanie nawet na batach takich że aż świszczy uzyskać jedynie ruch w górę (bryknięcie) lub w tył, a ani jednego głupiego kroku do przodu za który mogłabym go pochwalić. Nawet pół kroku. Osiągnął takie mistrzostwo w brykaniu, że potrafi robić piruety w powietrzu, ale nie przesunąć się przy tym ani o jeden centymetr do przodu...

To jest znęcanie się.
I nie, nie jestem "nawiedzonym naturalsem", tylko normalną osobą.
Nie wolno tak robić. Nikt nie może bić konia przez godzinę tylko dlatego, że chce sobie pojeździć.
Nie tylko dlatego, ze prawo tego zabrania, ale z powodu zwykłej przyzwoitości.
Jesteś sadystką.
Chyba zbyt dosłownie czytasz i nadinterpretujesz słowa LatentPony.
Ja się zawsze dziwię jak po jednym poście można ocenić człowieka i przykleić mu łatkę...

LatentPony nie kop się z koniem. Jeśli możesz to oddaj go trenerce.
Ja, kiedy miałam problemy natury szacunku/chęci rudzielca do pracy tak właśnie zrobiłam.
Jeździła na niej trenerka a co robiłam ja? Lonżowałam, jeździłam na lonży z pasem od woltyżerki - robiłam to co wychodziło i mi i jej.
Nie szło mi z siodła, koń robić nie chciał i tak oto traciłam pewność siebie a bez tego nie naprawisz żadnej relacji.
Trenerka do dziś, jak trzeba, wsiada na Rudzinę w trakcie treningu kiedy ta 'wymyśla' ale teraz po hmm ładnych paru latach mam konia reagującego,
chętnego i starającego się, który na dodatek jest bardzo - jak się okazało - wyrozumiały. To trwało ze trzy, cztery lata?
No i koń na co dzień jest w stajni trenerki 40 km ode mnie bo zależy mi na tym, żeby miała poukładane w głowie cały czas.
Nie policzę ile razy chciałam ją sprzedać ale cieszę się, że tego nie zrobiłam.
Trzeba tylko dokonać ostatecznych wyborów i się ich trzymać.
Odznaka na koniu z którym się nie dogadujesz? Po co?  👀
Może ja jestem jakaś dziwna ale ja nawet w teren nie wyjechałam na niej kiedy było między nami źle.
Latent Pony-jestem tą obcą osobą, ktora biegła przed tobą dookoła czworoboku. Twój koń niestety doskonale wie,że w pewnych sytuacjach nie musi iść do przodu. Ja bym radziła również oddać konia trenerowi, ale obawiam się że jak ty wsiądziesz to problem może powrócić. Ja bym go nauczyła chodów bocznych typu ustepowanie od łydki.W pewnych sytuacjach jak konia nie można pchnąć do przodu to można go przesunąc w bok najpierw w jedną stronę, potem w drugą .Po kilku ustępowaniach koń najczęściej zaczyna iśc do przodu. Gdy po raz pierwszy znajdziesz się już wewnatrz czworoboku to nie odwracaj jego głowy w kierunku miejsc, których się boi, tylko zginaj jego szyje do środka tak aby to twoje kolano było punktem najbliższym miejsca, którego on sie obawia. Jestes wyjątkowo uparta i przy dobrym trenerze powinno sie powieść.
Diuk
Z mojego doswiadczenia wynika, ze kon ktory zacina sie w ten sposob, moze byc i na poziomie GP jesli chodzi o wykonywanie elementow, ale w trakcie buntu pomoce przestaja dzialac.

LatentPony
Mialam taka kobyle, ktora byla super fajna jak ja zajezdzalam na jednej hali. Potem przenioslam sie na 2 hale na ktorej kon musial zaczac skakac. I zadzialo sie dokladnie to, co robi Twoj kon. Zmiana miejsca, stres i z milej klaczy, wyszla kobyla ktora mnie autentycznie wystraszyla. Deby, walenia z zadu - glownie w miejscu, na rozne sposoby i to z maksymalna sila. Na baty dawala z zadu jeszcze bardziej. Pomagala mi osoba z ziemi, ktora w sposob dosadny, batem do lonzowania wysylala konia na przod. Ale kobyla i tak szla na przod ale walila z zadu kolejne 30 minut. Byla biala z potu i nie zamierzala odpuscic.Skonczylismy po jednym dobrym okrazeniu hali w klusie (step w takich sytuacjach totalnie odpuszczam ). Kolejne 2 jazdy byly identyczne , ale dalam konia trenerowi bo ja sie zwyczajnie wystraszylam. W efekcie kon zostal przez te 3 jazdy bardzo mocno i stanowczo przekonany ze najlepszym wyjsciem jest isc do przodu. Ale autentycznie cala jazde latalam z batem do lonzowania za dupa konia, zeby nie bylo sytuacji w ktorych zaczyna sie bunt w stoj.  Wiem ze potem jak juz poszla dalej, nigdy nie miala juz akcji z brykaniem w miejscu, ale dlugi czas dawala ostro z dupy na lydke przy zagalopowaniu, czy przy odsylaniu na przod jak sie czegos bala. Po kilku miesiacach konsekwentnej jazdy totalnie odpuscila i stala sie normalnym koniem w kazdej sytuacji. 
Wiec moim zdaniem, jedyne wyjscie jest takie, zeby konia jezdzic w roznych miejscach i nawet troche prowokowac sytuacje w ktorych taki kon sie buntuje. Po to zeby to przepracowac. Innego wyjscia nie widze.

I tez zgadzam sie z melehowicz co do pomyslu z terenem. Aczkolwiek zaopatrzylabym sie w pomoc z ziemi, ktora szla by za koniem w jakiejsc konkretnej odleglosci i w razie czego mogla pomoc. No i ofc jest to kwestia Twojego bezpieczenstwa.

Natomiast w temacie cofania w przypadku takiego buntu... absolutnie jestem na NIE. Bo spora czesc koni lubi sobie fiknac na plecy.
LatentPony   Pretty Little Pony :)
29 listopada 2016 13:00
Spróbuję znowu odpowiedzieć po kolei, jeżeli coś pominę, to bardzo przepraszam, ale piszę z telefonu. Postaram się w razie potrzeby uzupełnić wieczorem.

Po pierwsze spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego, że zostanę nazwana sadystką. W mojej wypowiedzi odnośnie tego że mogę lać się z koniem i godzinę nie chodziło mi wcale o godzinne naparzanie konia batem z powodu nieposłuszeństwa. Chciałam przekazać jedynie to, że nie odpuszczam po 2 minutach buntu i nie boję się tego, że koń czasami oddaje na bat. Stopniuje wymagania, w razie potrzeby je zmniejszam, ale nigdy nie kończę jazdy na buncie, bo wiem że wtedy następnego dnia w ogóle nie wsiądę.

diuk, naprawdę bardzo dziękuję za pomoc. Gdyby nie Ty to noe wjechałabym w ogóle na ten czworobok. Sama widziałaś, że nawet za obcym człowiekiem bez żadnego uwiązu on pójdzie w ogień. Chciałabym kiedykolwiek uzyskać taki szacunek z siodła jaki mamy wypracowany z ziemi.

KaNie i chyba dokładkie takiej samej pracy potrzebujemy...
Latent Pony

Ja bym podkreśliła jeszcze jedną kwestię: to jest konik, tak? Z tego co widzę po zdjęciach konik albo "konikopochodne"

ja mam spore doświadczenie w kwestii rozpuszczonych koników polskich i powiem jedno: są w swoim oporze niezmiernie konsekwentne i cwane. No a przy tym z takiego kurdupla znacznie łatwiej zlecieć jak zacznie barany sadzić.

Wstrzymywanie się od ruchu jest u nich dość częsta formą oporu (choć przyznam, że ja się nie spotkałam z tym, żeby konik się posunął do bezpośredniej agresji a np u jednego SP w podobnej sytuacji i owszem) Ty masz o tyle trudniej, że w szkółce to utrwalono (ja bym chyba zamordowała instruktora, który w takiej sytuacji kazał zejść z koniem do boksu swoją drogą) i koń dobrze wie, że wygra.

Wg mnie bezdyskusyjnie musisz zacząć od tego, żeby załatwić kwestię wychodzenia w teren, bo jest to coś, co możesz robić na co dzień, w domu. Czy na czoło koń idzie?
A gdyby w terenie "człowiek towarzyszący" najpierw szedł przodem, a potem stopniowo zmieniać jego pozycję aż do pozostania za zadem? I dalej stopniowo zwiększać odległość. Dużo czasu i cierpliwości do tego potrzeba, ale mogłoby zadziałać
Met to samo można robić samemu z ziemi (nie z siodła). Wysyła się konia przed nas, ale żeby też nie ciągnął i kierujemy nim z tyłu właśnie (nie mylić z chodzeniem za zadem). Ja tak uczyłam arabkę, bo jak człowiek jej znikał z oczu to koń tracił animusz.

Tylko w przypadku LatentPony z ziemi koń robi wszystko, o co ona go poprosi. Problem pojawia się z siodła. Dlatego ja bym spróbowała wyjazdów z czołowym w postaci człowieka (była informacja, że żaden z koni w stajni nie zachowa się poprawnie w takiej sytuacji). Człowiekowi raczej da się wytłumaczyć, co ma robić, unikając przy tym ponoszenia i buntów 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się