stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

ksiegadzungli, ale poważnie. Trzeba by tłumaczyć ci "jak krowie na rowie" wszystkie zasady dosiadu, działania i współdziałania pomocy, zasady szkolenia koni. Koń caplujący i "podziabany" emocjonalnie jest wyzwaniem nawet dla jeźdźca, który w życiu takiego pytania by nie zadał - bo WIE co robić i UMIE postępować.
Wiesz dla mnie młody koń to jedno, a koń już troszkę starszy, późno zajeżdżany, zmieniający wiele razy właścicieli/przeznaczenie/jeźdźców to dla mnie trochę co innego 🙂 Tak samo spokojne zachowanie w terenie a nerwowe na czworoboku. Strach przed ręką na wędzidle a spokój na kantarze. Jasne, że można robić tak jak się uważa i czekać na efekty. Ale każdy koń jest inny i metod wiele, wydawało mi się, że forum jest po to by się upewnić w przekonaniu/dowiedzieć czegoś od ludzi którzy mają większe doświadczenie albo doświadczenie w takim  konkretnym przypadku. Widziałam poprzedniego właściciela jak jeździł "na rzeźnika" i obecnego, który ma konia niecały miesiąc i nie bardzo mogą się dogadać. Nie mówię, że nie wiadomo co robić z takim koniem, jeśli ktoś ma doświadczenie jeździ to popracuje i wypracuje to co chce,  tylko pytam o wasze zdanie ale widzę, że nie potrzebnie 😉  Jeździectwo staje się coraz bardziej toksycznym środowiskiem, a szkoda bo konie powinny łączyć a nie ograniczyć jednych od tych "co wyżej srają niż du** mają" 🙂
ksiegadzungli, zęby mu sprawdzałaś?
ksiegadzungli, Tylko, że tego nie da się przedstawić przez internet. Kurde, faktycznie się jeździectwo robi toksyczne jak ludzie przychodzą na forum internetowe i pytają o wszystko oczekując rady w stylu "1) zrób to. 2) jak nie działa to, to zrób tamto", a potem się oburzają jak nie dostają prostych odpowiedzi. Post Halo mógł zabrzmieć dla Ciebie niemiło, ale też się nie obrażaj od razu. Gumy (a także inne tego typu rzeczy) to tam mogą nic nie zrobić, a spowodować, że kobyła się zroluje i jak caplowała, tak będzie caplować. Tylko potem będzie gorsza do odrabiania. Być może temu koniowi byłby potrzebny doświadczony jeździec-trener, żeby koń zaufał jeźdźcowi, ręce i dał się prowadzić.
A druga sprawa.... zęby ok? Kręgosłup ok? Jak konia boli, to nie będzie słuchał.
-bibi22-   Czasy się zmieniają i my też się zmieniamy.
26 maja 2014 13:37
ksiegadzungli może trzeba wędzidło zmienić, bądź ogłowie na bez wędzidłowe skoro na kantarze jest ok
Skoro na kantarze jest OK problem na 99% tkwi w zębach, lub niedobranym kiełznie
Konia caplującego, poza kontrolą i nie reagującego na dosiad nie brałabym pod siodło na bezwędzidłówce...
ksiegadzungli, możesz sobie "znosić bariery" ile uważasz. Ze słabego jeźdźca nie będzie dobrego - dopóki się nim nie stanie. Nie będzie żadnego "połączenia". Ten co nie umie dobrze jeździć - jest znacząco inny od tego, co dobrze jeździć umie.
Tak,  konie "zniszczone" są TRUDNIEJSZE niż młode.
Stąd więcej wymagań wobec jeźdźca.
Inne (równie niesatysfakcjonujące, obawiam się) odpowiedzi: sprzedać konia komuś, kto sobie poradzi; zapłacić za doprowadzenie konia do normy.
A! PNH się można zainteresować  😎
Halo bardzo śmieszne  🤣 Może lepiej nie  😤
"My" też nie mamy magicznej recepty na caplowanie...
I ja zawitałam do tego wątku. Wyjaśnię trochę sytuację, dostałam pod opiekę wałaszka oo siedmioletni, koń zajeżdżony na przełomie października/listopada. Do tej pory jeżdżony raz-dwa razy w tygodniu i lonżowany lub ganiany. Średnio koń ruszał się 3 razy w tygodniu czasami cztery. Właścicielka dotąd nie miała problemu, ale gdy koń przyszedł pod moją opiekę zaczęło się. Nie chodził od 3 tygodni pod siodłem, sporadycznie ruszany na lonży.
Wsiadałam na niego pierwszy raz w sobotę, pierwsza myśl ''koń do roboty''. Wiszący na kontakcie, zero stałego tempa, sztywny w potylicy i grzbiecie, przebolałam początek. Po 25 minutach stępa koń się w miarę rozluźnił i szedł równym tempie, ba ! Nawet na wolcie nie wpadał już do środka. Wsiadam w poniedziałek, na lonży koń bez problemu nawet się rozluźnił się zarówno grzbiet jak i potylicę. Wsiadłam, pierwsze pięć minut energicznego stępa fajnie, koń na lżejszym kontakcie niż w sobotę. Nagle koń przestał skręcać w lewo, absolutny bunt -  i koniec. Cofanie, lekkie podskakiwanie i kilka baranów.Przełamaliśmy tę chwilę, po kolejnych 5 minutach to samo z tym, że w prawo. W zupełnie innym miejscu na maneżu. Też przeszło, ostatecznie koń stanął w miejscu ani w jedną ani w drugą. Ponownie mocny na kontakcie, na łydkę do przodu stawał dęba, potem się położył. Przypłaciłam to kilku-dniowym bólem pleców, ręce mi opadły. Właścicielka nie zdaje sobie sprawy bo koń jest aniołkiem w jej mniemaniu, jak również w hierarchii stoi nad nią, powiedziałabym dominujący a w stadzie zazwyczaj jest tym co nie ma nic do powiedzenia.
Jestem bezradna, może jakieś pomysły ?

sprzet i grzbiet sprawdzony?
Klaudia, jeśli nie jest to problem bólu pleców/złego sprzętu, to stawiałabym w drugiej kolejności na zwyczajny bunt świeżo zajeżdżonego konia. W takim wypadku proponuję Tobie cofnąć się z koniem do lekcji posłuszeństwa i ustalenia hierarchii z ziemi, a potem z siodła z jakimś pomocnikiem. Odradzam załatwianie tego od razu z siodła z racji niebezpiecznych ewolucji które ten koń wykonuje.
Piszę z problemem mojego 7-letniego bydlątka. Koń jak do mnie trafił dopiero zaczął chodzić pod siodłem był super, cudo koń. Na dzień dzisiejszy jest koszmarek.... Na widok zbliżającego się do niego siodła/derki/ czapraka już się robi krótszy, osiodłasz, trochę się pobzdryga ale jest ok. Kwestia wsiadania wygląda następująco: pierwsze podejście kończy się często dębikiem, a raczej czymś w rodzaju wyskoku do przodu. Jak już wdrapię się na siodło, chwycę wodzę i dam znak do ruszenia koń robi powtórkę z rozrywki, z 4 nóg w powietrze, wyrzut z zadu, dębik i jeszcze łeb pod nogi i hopki do góry... utrzymasz się super, jak nie to koń chętnie cie zostawi i ucieknie dalej brykać. Podczas jazdy kiedy wydaje się, że już koń spuścił parę to znowu to samo, z zaskoczenia najlepiej (zupełnie jakby czekał na odpowiedni moment). Dęby są na porządku dziennym, jest to jego reakcja na wszelakie zło (czyt. lonża, wiązanie, ładowanie itp..). Póki co malec się nie przewrócił. Pomoże ktoś na taki przypadek?

PS.: Wymęczenie na lonży mało daje bo koń naładowany energią jak diabli, a owsa dostaje garstkę...
Pozdrawiam właścicieli angloarabów  🤣
dairoxroxi, dla mnie wygląda to ewidentnie jako ból pleców

I ja nie wiem, co ludzie mają z tym "męczeniem na lonży", przecież to jeszcze bardziej psuje konia
ikarina, na jakiej zasadzie psuje konie?
Milla, chodzi mi o takie "lonżowanie", jakie często widac w stajniach - wyganiac konia byle jak, aż się zmęczy i dopiero wsiadanie. Mało ma to wspólnego z prawdziwym lonżowaniem, dlatego mówię, ze psuje.
ikarina Nie jestem co do tego pewna, (oczywiście możesz mieć rację) aczkolwiek bardziej mu "nie pasuje" kiedy dotyka się boków, brzucha, słabizny po plecach można go klepać itp i wszystko jest ok, przy okazji koń ostatnie 1,5 miesiąca nie chodził pod siodłem tylko na trawce z powodu mojej kontuzji. A na lonży chodzi bez siodła, bez wędzidła tylko na kantarze i tylko stępo-kłus z przejściami żeby jakoś urozmaicić, nie sądzę żeby takie coś psuło konia.
dairoxroxi, coś go definitywnie boli, jeżeli tak reaguje - sprawdziliście zęby? Sprawdziliście, czy gdzieś się nie uderzył, czy się nie zapoprężył?
ikarina Rozważam też zęby, czekam na wolny termin weta i od razu będziemy sprawdzać.
Jest szansa, że takie zachowanie może być wynikiem przeszłości? Był późno kastrowany, jako ogier krył a przez stado był odtrącany, pierwszy raz jest w innej stajni (dopiero 4 miesiące), dodatkowo oddzielony od matki za wcześnie (klacz została uśpiona).
dairoxroxi, jeżeli koń "nagle" i "bez powodu" się zmienił, to najczęściej jest to jakaś przyczyna zdrowotna, badź ewentualnie bardzo złe traktowanie, bardzo zła jazda. Przyzwyczajenia, temperament i zdarzenia z przeszłości mogą spotęgowac złe zachowanie, ale rzadko są przyczyną samą w sobie.
dairoxroxi, Znam osobiście dwa źrebaki, które były wychowane bez klaczy, karmione butelką. Wychowane w dość dużym stadzie z jakimiś klaczami i innymi źrebakami. Obydwa konie niestety stwarzały spore wyzwania wychowawcze w czasie zajeżdżania, potem w siodle z różnymi nieprzewidywalnymi odpałami.

Czy to brak matki na nie wpłynął? Czy może człowiek popełnił błąd, z litości nie zachował odpowiedniego dystansu i hierarchii w którymś momencie na za dużo pozwalał malcowi? Nie wiem. Może to tylko czysty przypadek.
Konie nie moje, znam je z obserwacji. Pozostałe źrebaki z tej stajni, niektóre po tych samych rodzicach to tuptusie i grzeczne potulne misie do nauki dla początkujących.
A te dwa zostały sprzedane dalej bo stanowiły zagrożenie.
ikarina, a nie może być tak, że konikowi było DOBRZE na łące i bez żadnych wymagań, żadnej pracy? I nie ma ochoty zmieniać trybu? A znalazł sposób, żeby swój zamysł (nadal łąka i odczep się człowieczku) - zrealizować?
halo u tego mojego chwilowego podopiecznego podobnie. Trzy tygodniowa przerwa od pracy, a kiedy ta przyszła to koń się zbuntował a właściciel swoim zachowaniem to spotęgował.

Natomiast mój prywatny siwens po zawodach się obija od miesiąca, zdarzyły się dwa tereny i kilka lonż, jak mam pomyśleć, że jutro mam wsadzić dupsko w siodło to aż dostaje gęsiej skórki. Gniady będzie uciekał po pastwisku, potem jak go złapię zrobię tak jak radziłyście dziewczyny - zacznę od pracy z ziemi aby pokazać jego miejsce w hierarchii i rozpocząć na normalnych relacjach pracę. A potem przejść do mojego, który po przerwie będzie się bał czapraka dla zasady (nie boli go nic, z siodłem nie ma problemów ani z pleckami) stępował niczym karabin maszynowy w kłusie podobnie. Ale galop sobie odpuszczę, czasami ma 'jazdy' na dębowanie i cofanie, ale jest zwłaszcza gdy zabieram go po przerwie z łąk do pracy. Mam nadzieję, że jutro to sobie odpuści bo jest większy problem z tym drugim.
"Za moich czasów" ponowne wdrażanie konia do pracy "po urlopie" odbywało się tak: kilka dni lonży pod siodłem(!). Codziennie! Od lekkiej i bez wymagań po już konkretna pracę. Na luzie ale z baczną uwagą na wszelkie objawy "trybu urlop" - i dławienie ich w zarodku, czyli np. żadnego snucia się. Pilność, rytm, tempo. Potem, najlepiej o zbliżonej godzinie (rutyna) pod siodło przeważnie stępem i stopniowo coraz dłuższe nawroty kłusa. Znowu pilność, rytm, tempo  - tylko tyle i AŻ tyle. Zagalopowania zaczynały się przy 10 - 15 min. ciągłego kłusa (gdy już jeden nawrót kłusa stopniowo wydłużany tyle wynosił) - zależnie od potrzeb kondycyjnych. Pierwsze zagalopowania wymagały szczególnej uwagi a jednocześnie pewnej "wolności". Potem już normalnie, stopniowo coraz więcej pracy.
"Gdybym była koniem", chodziła sobie swobodnie po pastwisku, a nagle w weekend przyjechał jakiś ludź i coś ode mnie chciał - spróbowałabym go powstrzymać 🙂
Halo, ale mój w pracy jako takiej był teraz przechodzimy do etapu z siodła🙂 lonże już za sobą,  co do zarodków to na lonży nie ma takich objawów, nigdy nie brykał ani nawet nie podskakiwał w takiej formie pracy, Power pojawia się pod siodłem i nakręca się na pracę. Te jego dębowianie nie jest nigdy ściśle powiązane i określone, że wraz z powrotem pod siodło mam szalonego malego tyrana. 🙂😉
klaudiabolusiowa, twój to ciężki przypadek. Wypadałoby dociec, co stało się przyczyną odmowy ruchu, bo konie nie odmawiają ruchu ot tak.
Kiedyś jeździłam konia, który miewał takie "zajawki", ni z tego ni z owego. Po czasie okazało się, że trzeszczki od dawna musiały mu dokuczać (a młody był i nikt w tym kierunku nie wnikał).
Czasem rozwiązanie jest bardzo proste - o, siodło w czasie jazdy się niekomfortowo przesuwa.
Czasem układ nerwowy konia szwankuje - dopada rodzaj paraliżu z nadmiaru wrażeń.
Czasem jest bunt-że-bunt,  ale rzadko od razu i "z niczego" - tyle, że ludzie często przegapiają pierwsze objawy oporu.
Stara zasada, żeby w ujeżdżaniu koni wykorzystywać instynkt stadny była bardzo mądra. Koń, który z różnych powodów, odmawia ruchu - często-gęsto pójdzie bez oporu za koniem-przewodnikiem.
klaudiabolusiowa, Moim zdaniem ktoś bardziej doświadczony musiałby zobaczyć i ocenić to co robisz na żywo. Masz jakiegoś trenera, czy instruktora, z którym mogłabyś się skonsultować?
(25 minut stępa?!)

dairoxroxi, Mi też na oko wygląda na to, że coś go boli, ale też poradziłabym Ci dokładnie to samo, co Klaudii powyżej.

W obu przypadkach coś jest bardzo "nie halo" a z opisów trudno wywnioskować co.



Piszę o dwóch różnych koniach, wcześniejszy post tyczył sie mojego osobistego z którym nie ma problemów prócz nadpobudliwości kiedy wdrażamy się w robotę i stawanie dęba u niego na palcach u jednej ręki mogę zliczyć w przeciągu jego całego życia. Jak pisalam powyżej nie jest to powiązane z powrotem do pracy ani nic tych rzeczy. Zaś problemem jest ten gniadosz co wpadł pod moją opiekę, o niego ci chodzi halo ? To przez niego pojawiłam się w wątku. Zastanawia mnie fakt czemu zgodziłam się na tego konia i całą  robote od zera, bo cofamy się do pracy z ziemi i ustalenia hierarchii lub podziękuję za opiekę nad koniem i zostawię właścicielce problem do którego w znacznym stopniu się przyczyniła. Poradzę aby skontaktowała się z trenerem, nie na moje siły i nerwy, a zgodzilam się z czystej uprzejmości.
Julie[/b] siedziałam dwa razy na tym koniu, więcej nie mam póki co zamiaru więc nie ma co mówić o jakiejkolwiek pracy, ba jeszcze miałabym sponsorować trenera a właściciel nie weźmie niczego do serca. Takie interesy to nie dla mnie.
klaudiabolusiowa, I bardzo mądrze. Lepiej się nie pakować w pracę (i to za darmo) z problematycznym koniem, bo może się coś i jemu i Tobie stać. Dęby połączone z kładzeniem się to już nie przelewki.
Lonżowanie okej, mogę przy okazji jak jestem u swojego wziąć na lonze, bo po za próbami zmian kierunków i zmniejszaniem obwodu kola to generalnie spokój. Jak pisałam cały cyrk zaczyna się pod siodłem z dociążeniem. Dodam, zr jest to filigranowy arabek który przy mojej wadzę 50 parę kilo się buntuje i musi byc gdzieś jakiś problem, a właścicielka osiemdziesiąt parę waży i szaleje z siodlami, raz westowka lub ujezdzeniowka oraz bezterlicowla za 100 zl z alledrogo. A potem sztywności, przynajmniej postaram się rozluźnić mu potylicę i rozciągnąć grzbiet na lonży, może cos pomoże . Ale inwestowanie w konia nie powinno leżeć w moim interesie i właściciel powinien zadbać o jego dobro. Chociaz zawsze dam się wrobić w coś. Od emerytowanych kucyków po konie z problemami.
       
ikarina, a nie może być tak, że konikowi było DOBRZE na łące i bez żadnych wymagań, żadnej pracy? I nie ma ochoty zmieniać trybu? A znalazł sposób, żeby swój zamysł (nadal łąka i odczep się człowieczku) - zrealizować?


Wiesz co, opis z wsiadania bardzo mi się niepodoba i jest to jedna z głównych przyczyn, która naprowadziła mnie na to, że koń może odczuwac ból. Rozumiem cofanie, dębowanie, ale jak koń zachowuje się aż tak tragicznie przy wsiadaniu, to z doświadczenia wiem, że coś u niego nie tak ze zdrowiem. Nawet najbardziej zepsuty i rozbrykany (ale zdrowy) koń dawał mi normalnie na siebie wsiąśc.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się