stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Nirvette   just close your eyes
06 czerwca 2014 15:17
Mam problem z 5 letnia kobylka, ktora od roku chodzi pod siodlem. Wlascicielka wsiadala na nia sporadycznie, kobyla glownie ''terenowa''. W terenie chodzi super (oprocz tego, ze czesto sie ploszy), na lydki reaguje opornie, ale reaguje, na pysku miekka, bata w terenie nie uzywam. Za to na placu jest tragedia. Strasznie oporna na lydki, bat uzywany w ostatecznosci jej kompletnie nie rusza, a gdy mocniej przycisne lydke to odwraca glowe i probuje ugryzc. Autentycznie, uszy po sobie, glowa do tylu i klapie zebami. Pare razy udalo jej sie mnie capnac w buta, bo ten manewr wykonuje blyskawicznie. Problem jest w tym, ze kobyla nagle staje i stoi. I koniec. Nie reaguje na glos, dosiad, bata, lydke, krzyk, wszystko polaczone naraz tez nie dziala, a nie mam sumienia jej porzadnie trzasnac, zeby sie ogarnela. Zrobilam tak raz, reakcja bylo wkurzenie sie, proba wywiezienia i kolejna stojka. Nie mam pomyslu jak zachecic ja do ruchu do przodu. Na lonzowniku reaguje na sam glos, jak wlascicielka stoi obok na placu i pare razy krzyknie komende, to kon tez idzie, ale jezdzca ma w swoich siwych czterech literach. Z praca z ziemi nie ma problemu, nie wazne czy ja z nia na lonzowniku pracuje, czy wlascicielka. W siodle kazdego ma kompletnie gdzies, czasem tylko ruszy jak ktos drugim koniem podjedzie jej pod nos, ale moim zdaniem to nie ma sensu. Szukam bledow w sobie i nie mam pojecia, co robie nie tak.  😵
galopada_   małoPolskie ;)
06 czerwca 2014 15:35
polecam kogoś kto pomoże z ziemi z batem do lonżowania
wszystko polaczone naraz tez nie dziala, a nie mam sumienia jej porzadnie trzasnac, zeby sie ogarnela.



Właśnie tu jest problem.

Dalej jest, że raz jej trzasnęłaś, to cię wywiozła, wywiezienie to też ruch na przód, czyli że konia do ruchu zmusić się da.
Musisz nauczyć się na jakich zasadach szkoli się konia, poczytaj o wygodzie, nie wygodzie, jak dzialać i jak nagradzać oraz motywować konia do pracy.
Być może dla tego konia motywacją będzie jedzenie, być może zatrzymanie i chwila odpoczynku? Wypracuj sobie jakiś umowne słowa, które oznaczają dobrze wykonaną robotę.

Ja nie widząc konia zrobiłabym tak: zaczęła od delikatnych sygnałów i przechodziła szybko do kolejnych faz, które spowodują ruszenie konia (może być to pomoc osoby z ziemi) Po  ruszeniu użyłabym słowa które oznacza nagrodę, pogłaskała, zatrzymała. Powtarzała do skutku, ąz kon nauczy się ruszać. Nie przejmowałabym się kierunkiem i  chodem, którym koń ruszy, nagradzałabym każdą dobrą reakcję, czyli chęć do ruchu na przód (jedzenie, poklepanie, odpoczynek) Starałabym się przejście do stój wykonać przed koniem, zanim ten postanowi się zatrzymać. Tylko żeby to osiągnąć trzeba mieć podstawową wiedzę, refleks, wiedzieć kiedy odpuścić, a kiedy nie... nie macie tam jakiegoś instruktora, który wyjaśniłby na żywo, jak pracować z takim koniem?
Nirvette   just close your eyes
06 czerwca 2014 18:32
Dzieki, dzieki, szukam, czytam, staram sie jakos ogarnac, ale wlasnie potrzebuje rad. Mialam do czynienia z wariatami lecacymi do przodu jak na wyscigach, ale z takimi, co staja i nie ida juz nie. ;/
Instruktora nie mamy, po prostu znalazlam prywaciare, ktora ma dwa konie i udostepnia je do jazd za pomoc w stajni lub towarzystwo do terenu, na zasadzie potuptania sobie na placu. Ja mialam ten zaszczyt pojechac z wlascicielka kobyl w teren, jako osoba sobie z koniem radzaca. A ze w efekcie obie lezalysmy na ziemi, bo nam sie kobyly sploszyly i spod tylkow wyjechaly to akurat inna bajka.  😁
Wlascicielka sprawe bagatelizuje (''e tam, dasz rade, trzasnij i wrzasnij'', ''wkurz sie, to pojdzie''😉, jak widzi, ze tylko stepuje, bo wtedy chociaz kobyla idzie i za to ja nagradzam, to ostatecznie pomaga mi stajac na srodku placu i poganiajac konia. W tym momencie kobyla na mnie sie wylacza kompletnie i reaguje tylko na wlascicielke. Jakbym ja na jej grzbiecie nie istniala. Ani jej zatrzymac, ani popedzic, nic, idzie tak, jak osoba z ziemi ja poprowadzi.
Za to druga kobyla jest kompletnym przeciwienstwem, ale na niej jezdzi druga osoba, slabsza, bo kon latwiejszy i bardziej ogarniety.
ikarina, u nas w stajni jest młody i zdrowy jak tur, który tak samo zachowuje się przy wsiadaniu. Tylko tu problem jest oczywisty: właścicielka, która dzień po dniu daje młodemu zbójowi coraz mocniej wchodzić sobie na głowę. Wszyscy już mają gęby na kłódki, bo ona jest już najmądrzejsza.
To jest smutne bardzo: jest cobie całkiem miła, choć mocno początkująca osoba, która nagle nabywa sobie konia. Takiego jak sobie wymarzyła, mimo wszelkich ostrzeżeń. A że najmniejsza uwaga podrywa (i tak marne) mniemanie o sobie, to moment, a zamiast sympatycznej dziewczyny jest pierwszorzędny, "wszystkowiedzący" buc, który niszczy konia (niezłego terrorystę, także w stadzie), a sobie szykuje szpital 🙁 Ale mniemanie o sobie pozostaje niezagrożone.
Więc byłabym skłonna szukać w pierwszym rzędzie problemów zdrowotnych u koni, które z natury są łagodne i ustępliwe. U tych, które próbują uparcie podporządkować sobie cały świat - szukałabym jednak człowieka, który pomoże położyć piórka po sobie.
A po tym (przypadkach różnych), czego się nasłuchałam w "zawodowy" weekend, to jestem za ostrą i brutalną selekcją 🙁 Jasne, że mieszane uczucia (bo przecież tak ŻAL "fajnego" konia), ale WSZYSTKIE konie, które wykazują się agresją kontaktową - powinny być eliminowane. Przynajmniej z kontaktów z osobnikami, które agresję wzbudzają (czasem 🙁 to wszyscy ludzie i wszystkie(!) konie 🙁) I na 200% - z hodowli. Ale bywa, że eliminacja powinna być i... z życia 🙁 Czyli - rzeźnia po prostu. Nawet na klej.
Dziwnym trafem, im dłużej ludzie "siedzą" w koniach, tym bardziej są skłonni przychylić się do takiej opinii.
halo,  Niestety ale zgadzam się z Tobą. Mimo, że jestem ogromną miłośniczką koni i zwierząt, działam w wielu fundacjach pro zwierzęcych i uważam, że to człowiek stanowczo doprowadza do wszystkich negatywnych zachowań u konia.
I tak właśnie uważam, że powinno się eliminować niebezpieczne osobniki. Bo uczą inne, bo stanowią non- stop zagrożenie. Może można każdego konia wyprowadzić na prostą- wierzę w to!- ale czy przy okazji ktoś niewinny nie ucierpi? Czy jakiś inny koń nie nabierze złych nawyków od kumpla?
Po co ryzykować, skoro polski rynek jest totalnie zepsuty i świetnych koni za dobre pieniądze jest masa?
.
figura, jest ZDROWY sposób na dobrego konia, tylko trzeba być przewidującym. Trzeba kupić NAPRAWDĘ dobrego roczniaka, maks dwulatka i spokojnie go w PL odchować i wyszkolić.
Stąd się właśnie te barwne opowieści wzięły, że ludzie, w poszukiwaniu obdarzonego potencjałem konia, kupują konie, które NIE POWINNY mieć kontaktu z ludźmi 🙁 (co świetnie zdążyły udowodnić). I opowieści nie dotyczyły, ani nie wyszły od jakichś tam żółtodziobów. Bo - patrz dalej - jeszcze jest różnica, czy koń "tylko" miał kłopoty z ludźmi 🙁, czy jednak jest głębsze podłoże.
unawen, nie zgadzam się, że "wszystko to robota ludzi" - w sensie chowu i użytkowania. Bo miałam okazję "podziwiać" wnuki i prawnuki niektórych "egzemplarzy" 🙁. U części koni głęboko w genach siedzą przodkowie, którzy... byli hodowani do walki. Do wojny. Do walki zbrojnej, której nie miały (konie) być biernym uczestnikiem, tylko jak najbardziej aktywnym.
Dziś konie kąsające, tratujące, rozgniatające itd. nas nie zachwycają, ale geny - krążą w naturze.
Więc o tyle "robota ludzi", że nie eliminowali bezwzględnie koni agresywnych, bo takie im były potrzebne. I chyba nadal są - sądząc po poprzednim wpisie 🙁
Tu wspomnę (gdzieś na forum już "sprzedałam"😉 anegdotę z następującym morałem: "Chcieliście konia do skoków, a nie do brykania! jak chcieliście do brykania, to trzeba było mówić!" 🤣
A propos dębowania czy walenia z zadu - musicie miec pewnośc że koń jest na 100 % zdrowy - mój walił z zadu i okazało się że to zapalenie stawów krzyżowo biodrowych 🙁 a kulawizny nie było  🍴
A ja witam z dobrą wiadomością, poszłam z gniadym gnojkiem na pracę z ziemii. Zupełnie bez problemu złapałam go na pastwisku, potem na osobnym padoku ćwiczyliśmy chodzenie na uwiązie. Z początku nie dotrzymywał mi tempa, ciągnął się pól kilometra dalej a jak stawałam to kręcił wokół mnie kółeczka zirytowany. Po 15 minutach, doszliśmy do porozumienia, gniady chodził za mna w jedną i drugą, robił kółeczka i zmiany kierunku. Nawet chwile za mna kłusował, chyba mu się spodobało. Skupił się na mojej osobie i chętnie podążał. Myślę, że w jego przypadku to duży krok na przód.
Kolejnym etapem pracy była lonża, ale w trochę innym wymiarze. Zrobilam cos ala cordeo na szyi i podpięliśmy do tego lonżę. Kurde ! Jaki zadowolony był, reagował na komendy głosowe i w kilku momentach zszedł do parteru rozluźniony. W końcu plecy rozciągnął i sprawiało mu to frajdę, nie byłam jego wrogiem tylko kumplem. Przy zmianach kierunku chętnie podchodził do środka dając się głaskać, ba ! Sam się nastawiał, normalnie irytuje się na dotyk i wszelkie proby głaskania, a zmiany kierunku byly bez problemu. Poćwiczyliśmy też na dragach w kłusie, próbował je obejść po swojemu ale nie udało się. W końcowym efekcie pracy pokonywaliśmy cavalletke po przez zagalopowanie na dwie foule przed i dwie foule po, zakończone przejściem do kłusa. Takiej pracy sie nie spodziewałam, chłopak zrobił na mnie dobre wrażenie . Po całej pracy, godzinę później przyszedł z całym stadem do mnie gdy tylko zawołałam ich. Normalnie nawet nie spojrzał na człowieka a tu psiukus. Moglam podejść i dotknąć konia, a Kon stał i był rozluźniony. Obyło się bez irytacji.

Jestem zadowolona, ale popracuje z ziemii dla własnego bezpieczeństwa i dobra konia. Może Potem pomyślimy o przejażdżkach w siodle z osoba prowadzącą, bo o innej pracy z siodła nawet nie myślę.


Co do koni agresywnych sądzę, że w większości przypadków jest to wina człowieka, dlatego czemu przez wzgląd na ludzkie błędy, mamy skazywać zwierzaki na bilet w jedną stronę ? Mieliśmy parę takich przypadków agresywnych w stadzie, izolowalismy je od koni a na sąsiadującym padoku umieszczaliśmy konia, który należał do typu co maja wszystko w zadzie. Z ubiegiem czasu agresor co rzucał się przez ogrodzenie, rezygnował bo z drugiej strony nie bylo żadnego odzewu potem się ich łączyło i dalej brak zainteresowania drugiego konia powodował niechęć u agresora
Rudzik   wolę brzydkiego konia, niż piękną sukienkę
10 czerwca 2014 08:06
Nirvette kilka stron wcześniej opisywałam moją sytuację z kobyłą, podobną do twojej, tylko bez objawów agresji. Stójka i zero ruchu w żadną ze stron. Załatwiłam sobie pomoc. Niestety z powodu braku trenera na moją kobyłkę wsiada juniorka, ale kontrolowana z ziemi przez moją ciężarną trenerkę.

Problem minął jak ręką odjął, dodatkowo jak ja wsiadam zawsze ktoś z ziemi jest pod ręką, z batem do lonżowania. Raz Nam się zdarzyła stopka przy bramce, wówczas łydka+ bat + natychmiastowa reakcja batem osoby z ziemi. Pół kółka kłusem i w nagrodę stęp na luźnej wodzy.

Ponadto dużo pracy z ziemi, nie w lonżowniku tylko właśnie na tej ujeżdżalni, jeśli ma ulubione miejsce buntu (jak moja) to dużo ćwiczeń w tym miejscu: przejścia, zatrzymania, cofania- żeby koń skupił się na pracy. Praca na lonży też na tej ujeżdżalni gdzie jest bunt.

U Nas okazało się że koń się nudził i potrzebował cały czas zajęcia na ujeżdżalni. Trochę ambitniejszy trening i konik do rany przyłóż
Poratujcie, pomóżcie , powiedzcie, że Wy też tak macie.
Jak z Waszymi koniowatymi , jak to jest , też tak macie, że po okresie super pracy, macie końskie bunty, wymyślanie. Mój młody co jakiś czas po naprawdę super robocie ma okres buntu. Pracuje z trenerem, urozmaicam mu trening jak mogę, żeby nie było monotonii , ale co jakiś czas cofamy się. Skąd to się bierze u niego? Koń regularnie masowany, padokowany, nie pracuje codziennie , czy to kwestia osobnicza, czy gdzieś popełniłam błąd?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
11 czerwca 2014 08:45
Off kors że tak mamy.
Nie sa to jakies zastraszajace bunty, ale owszem - zdarza sie rozkojarzenie i marudzenie🙂
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
11 czerwca 2014 08:51
Nie sa to jakies zastraszajace bunty, ale owszem - zdarza sie rozkojarzenie i marudzenie🙂


ojj weź no, możemyyy już stępowaaaać?  😜
Mniej wiecej 😉 tylko czesciej przejawia sie drobieniem na sztywno i udawaniem ze nie ma mnie w siodle 😉
Hehe 🙂 uff, czyli można uznać, takie sytuacje za normalne. Czyli gorszy dzień i trzeba przeczekać.
Dziękuję Wam,  :kwiatek: :kwiatek: bo już depresji jeździeckiej dostaje .

Edit:
no właśnie drobienie na sztywno przerabiamy obecnie.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
11 czerwca 2014 09:01
Przeczekać i nie dać wciągnąć w spiralę wzajemnego wqrw...się na siebie
halo,  No właśnie taką działalność człowieka też miałam na myśli. Niestety u wielu osób krąży mit, że jak koń sportowy to musi być wariat...
Geny agresora krążyły w naturze, oczywiście, były potrzebne. Ale dzisiaj nie natura rozmnaża konie, tylko człowiek.

Coco No i może jakiś teren dla relaksu?
unawen stacjonuje w świetnym ośrodku i mamy górki w lesie , chodzę z Młodym żeby tam sobie pobiegał, ma tam super radochę i nie ma plecaka na grzbiecie, dziś pójdziemy jeszcze raz, niech sobie głęboko pooddycha może mu przejdzie.

ElaPe - oj to jest najtrudniejsze. Ale święta racja , trzeba.
Coco, po pierwsze - nie przejmowac się. Nie udalo się dzisiaj? Może uda się za tydzień. Nie udało się za tydzień? Ok, może trzeba poczekac miesiąc. A jak już aż cię aż trawi złośc z tej bezsilności, to trzeba zsiąśc, przelonżowac konia, po czym wziąc telefon w łapkę i zadzwonic po dobrego, sprawdzonego instruktora.
Życie jest zbyt krótkie, żeby się przejmowac tym, że koń ma jakies tam humorki, albo nie chce/nie umie czegoś zrobic 😉
ikarina masz rację , tak się pocieszam.
Ja mam trenerkę w ośrodku , w którym stoi koń, trenujemy razem i też mi mówi, że trafił się nam taki egzemplarz wesoły i co zrobić, trzeba przeczekać, no cóż, chyba faktycznie trzeba spuścić powietrze.
Wiecie co, najgorsze , że zawody mamy za tydzień, ale hmm, chyba też, podejdę do tego ,, na wesoło" pierwsze nasze, więc przygoda, co ma być to będzie, może dlatego jakoś się spinam. Dzięki Wam  :kwiatek:, nie będę doszukiwać się problemów i poczekam. oj kamień z serca, dobrze, ze mamy forum i można się pożalić  :kwiatek:
Rudzik   wolę brzydkiego konia, niż piękną sukienkę
11 czerwca 2014 09:21
my też mamy syndrom PMS i to w wersji klaczej oraz wałaszej
wtedy idziemy na spacer, albo praca z ziemi na lajcie, żeby konia zainteresować ale nie przemęczyć, albo w teren. Po co mamy się wkurzać nawzajem- ja i koń

tak bywa raz jest idealnie, że na skrzydłach wracasz ze stajni a innym razem chciałabyś na kabanosy przerobić

coco zobaczysz jeszcze się okaże że cię na zawodach miło twój konik zaskoczy
Coco, niestety zauważyłam po sobie, że wiele problemów generujemy my sami ;]
Poddajemy się za szybko, denerwujemy, spinamy się, bo coś nie wyjdzie, a to generuje kolejne utrudnienia.
Przede wszystkim sumienność i determinacja.
Tak jak pisała ikarina, jak dziś nic nie wychodzi, to jutro próbujemy. Efekty w końcu same się pojawią 🙂
pamiętaj, że jak ty się spinasz to i koń będzie gorzej współpracował.

weź to na chill, będzie dobrze. debiuty rzadko są łatwe z punktu psychicznego, ale potem będzie już tylko z górki. 😉

mój egzemplarz też bywa trudny. czasem chodzi w przysłowiowych dwóch palcach, robi wszystko, a potem na nastepny dzień jest "nie bo nie" i nie zagalopuje nawet prawidłowo z prawej nogi. 😉 bez przeładowania informacjami na treningu, czasem jak coś nie idzie to zakończyć prawidłowo wykonanym (!) jakimś łatwiejszym ćwiczeniem i na następny dzień będzie lepiej. Ale o tym na pewno Ci już powiedziała instruktorka. 🙂

Powodzenia na zawodach.  :kwiatek:
Coco, Górki w lesie to to co kocham <3 Koń ma radochę i do tego jeszcze się trenuje sam 🙂 (no prawie, bo rytmu trzeba trzymać i tempa wtedy efekty są super). Ale ja jestem ogromną fanką wdrażania do planu treningowego raz w tygodniu właśnie taki rozprężający i rozluźniający teren. Żeby obniżać poziom stresu.

U nas fochy zdarzają się tradycyjnie- w czasie rui. Wtedy nie ma co z koniem gadać bo foch i koniec 😉 Ale mnie te jej fochy zwykle bardziej bawią niż denerwują, więc się nie zacinamy, po rujce wracamy do normalnej pracy.
Rudzik   wolę brzydkiego konia, niż piękną sukienkę
11 czerwca 2014 09:29
pamiętaj, że jak ty się spinasz to i koń będzie gorzej współpracował.

weź to na chill, będzie dobrze.



Święta prawda, jak ja mam gorszy dzień to też nie wsiadam, bo koń się od razu spina, wtedy łatwo zaprzepaścić to co wypracowaliśmy na poprzednim treningu
Kahlan nie dziękuję co by nie zapeszyć.
Macie racje, sama się zapędziłam w głupie myślenie, a co to będzie, a bo ludzie, a bo trenerka, no nic trudno, co ma być to będzie, kiedyś musi być ten pierwszy raz, hehe zacytuje moją mamę ,,młodsza nie będę " , więc spróbuję. Macie rację, jak nie będzie wychodzić skończę, nie ma co się nakręcać.

unawen górki też uwielbiam i młodego jak sobie kwiczy i biega radośnie, widać, że ma z tego radochę. Oj namalowałyście mi uśmiech 🙂
Dziś pierwsze co zrobię to uściskam mojego Zwierza, pewnie jak ze mnie zejdzie ciśnienie to z niego też 🙂
Ale czasami te wzloty i upadki potrafią załamać. Tydzień dobrze już człowiek ma nadzieje, że coś w końcu poszło do przodu a tu na następnej jeździe dwa kroki do tyłu -.- Dobrze znam powroty z jazdy na skrzydłach a czasami wysłanie konia na łąki 😉
martkagd dokładnie hehe, raz super  😅 wow , ale fajny koń, a za kila dni, jestem do niczego, do lasu tylko będę jeździć, albo wcale nie będę. Czyli depresję jeździeckie miewają wszyscy 🙂 oj kamień z serca.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się