Co mnie wkurza w jeździectwie?

julka177, odkładaj na samochód, koniecznie z gazem 🙂
Gillian, okropny widok :/ i nawiązując do Twojej kaletki:
Wkurza mnie że niektórzy mają własne konie, chore na to samo co mój (rao) albo i gorzej i olewają to wszystko ciepłym moczem, trzymają konie w pozamykanych stajniach i nic, a ja skacze wokół swojego jak koło jajka, tu inhalacje, tu wciereczki, pasze nie pasze... i kaszle i tak jak ma gorszy okres, jak zakuleje to tak że weterynarze sie za głowe łapią, no i to mnie wkurza, sprawiedliwości nie ma  🙄
A ja stwierdzam z całą stanowczością, że dobry dojazd jest bardzo ważny, i takie pocieszenie że jak masz 3 autobusy na dzień, to jest o kant rozbić. Wiem co mówię, najpierw trzymałam 5 lat kobyłę w stajni 25 km. za Wrockiem, ( jestem nie zmotoryzowana) niby to nie daleko, ale przejazd przez całe miasto, i dojazd do stajni, to półtorej godziny w jedną stronę, autobusy jeździły raz na kilka godzin. Do konia jeździłam tylko w weekendy i dni wolne od pracy, ( wyprawa na cały dzień), ale stajnia była dobra, więc jakoś to znosiłam, potem przeniosłam kobyłę bliziutko, dojazd fenomenalny, ale stajnia do dupy. Teraz stoję 7 lat, w stajni dobrej, ale też dojazd taki se...  niby jest szynobus ( zrobili stację po 5 latach),  ale w dni wolne jeździ kiepsko, a w okresie jesienno zimowym, przyjazd po południu, nie wchodzi w rachubę, bo zanim dojadę już jest ciemno.
Dżastin ja mam 16 lat, próbowałam rozmawiać o zrobieniu prawka i samochodzie, ale ojciec się zgodził, a z mamą się nie da o tym porozmawiać "bo to ojciec miał cię wozić" (ze sobą nie rozmawiają). Więc temat samochodu ucichł, chociaż bardzo by mi życie ułatwił, nie jeździłabym nim do szkoły tylko do stajni, to mi wystarczy.  🙂
Ojciec teoretycznie wozi mnie i odbiera w pon i pt, i jeden dzień w weekend. Ale pomimo tego ma zawsze jakiś problem 😵. Przy kupnie umawialiśmy się żeby mnie 2 razy ze stajni odebrał i raz zawiózł. Ale koń okazał się bardziej wymagający i nikt tego nie rozumie.  😵
watrusia ta stajnia jest najlepsza w mojej okolicy z w miarę sensownym dojazdem. Chciałam kobyłę postawić w innej, lepszej, ale dojazd 1,5 h z domu nie wchodzi w grę.  🙁
No i o to chodzi, nie każdy jest zmotoryzowany, obojętnie czy jest za młody na prawko, czy ma jakieś inne przeciwwskazania na prowadzenie samochodu, nie każdy ma też kogoś kto będzie cały czas dowoził. julka177,  ja cię rozumiem. 
Facella   Dawna re-volto wróć!
27 grudnia 2015 10:21
Watrusia, no nie zawsze zmiana stajni wchodzi w grę. Teraz to i tak mam komfortowy dojazd, wcześniej miałam do wyboru albo zebrac o podwozke, albo iść na drugi koniec wioski z nadzieją, że może akurat będzie autobus, bo jak nie, to na kolejny godzinę sobie poczekam. W kolejnej stajni było jeszcze gorzej, w dni powszednie jeździły autobusy może co 3-4 godziny. Teraz mam przystanek prawie pod stajnia, a i znacznie więcej osób stąd jezdzi do miasta. Więc dla mnie to już jest komfortowy dojazd, a jakbym miała autobusy co godzinę, to bym się chyba spłakała z radości.
I serio nie macie nikogo, kto by jeździł autem z waszych okolic? Ja mam 45km do stajni i jeżdzę samochodem z mama koleżanki, a jak mój tata ma czas (bo ja jeszcze nie mam prawka) to nas zawozi i tak sie zmieniamy 😉
Facella   Dawna re-volto wróć!
27 grudnia 2015 10:39
Ojciec ze mną nie mieszka, Mama nie ma prawa jazdy, ja nie mam prawa jazdy, nie mamy samochodu. Nie, w razie czego nie będzie miał mnie kto odebrać. Zresztą dla mnie to nie problem, żeby jeździć autobusem, na jeden nie zdążę, to poczekam na następny i tyle.
Libeerte, serio.  Nieraz tak bywa. W wiosce jest kilka pensjonatów, jak jeszcze nie było szynobusu, a autobus jeździ tylko w dni powszednie, to pisałam nie raz, czy byłby ktoś tak miły i zgarnął mnie po drodze, uwierz, jedna osoba tylko mi odpisała że mnie podrzuci,  i to nie z tej wioski, tylko następnej.
Libeerte ja jeżdżę 2 dni z ojcem, raz jadę prosto ze szkoły i męczę mamę żeby mnie odebrała - na autobus powrotny nie zdążę. W weekendy kombinuję i jeżdżę sama, ktoś mnie tylko odbiera, albo próbuję załatwić coś z moim ojcem. Czasami jeżdżę ze znajomą ze stajni, ale mieszkam zupełnie w innym kierunku niż ona, więc i tak mi robi wielką przysługę  😉, raz czy dwa wracałam z trenerką, ale to też ciężko, bo rzadko jeździ w moją stronę.
Da się ale jest trudno i trzeba się prosić 😉
Mój ulubiony wątek więc jeszcze ponarzekam  😉
Wkurza mnie, że w stajni, w której pracuje nie ma hali i są dwa stopnie na plusie a ja sobie marznę od 10tej na jazdach i już mi szczęka przymarzła i dzieciaki nie rozumieją co do nich mówię a tu jeszcze godzina marznięcia... no dlaczego zima musi istnieć  😕
Poza tym mój Bob musi dziennie chodzić na lonży min. 40 minut a w jego stajni wieje jeszcze bardziej niż tutaj, juz na samą myśl chce mi się płakać ale mus to mus  😵

Edit: postanowiłam się wziąć za siebie i jeździć do Boba przed pracą a nie po niej.
Nique. - piękne pastwiska na około stajni to musi być minus w postaci całorocznego wiatru, byłoby zbyt dobrze  😂
PS Jack pierwszy raz się na mnie nie zeszczurzył :kwiatek:
Poza tym mój Bob musi dziennie chodzić na lonży min. 40 minut a w jego stajni wieje jeszcze bardziej niż tutaj, juz na samą myśl chce mi się płakać ale mus to mus  😵


Mnie też wkurza ten wiatr przez który wiecznie chodzę przeziębiona i nie mogę jechać do stajni bo się rozchoruję jeszcze bardziej :/
Czy ktoś kiedykolwiek zgłaszał stajnię na policję albo do PZJ?
Mam niedaleko stajnię, stajnia podłączona jest do akademii jezdzieckiej, do szkoły, konie w sumie nie są jakieś zaniedbane czy coś, ale są bite, ogłowiami po zadzie, kopane, nawet raz była sytuacja gdy ktoś z pięści przywalić dla konia w pysk. Dodam ze jazdy tez nie są prowadzone ok, wszystkie te podstawowe zasady są łamane. Czy ktoś miał z takim czymś stycznosc?
Takie coś zgłasza się do lokalnego TOZ'u raczej. No i bez dowodów bądź zeznań świadków, to nikt nic nie zrobi.
Chce jakoś nagrać, ale czy jak ktoś mnie przylapue, moze postraszyć policją i kazać wykasowac? Jak najlepiej zebrać dowody, żebym sama sie nie wykopała w to?
Co mnie wkurza? Złodziejstwo i pożyczalstwo bez pytaniowe. Nie było mnie w stajni kilka dni - pojechałam nawiedzić tate w innym mieście. Wracam, wchodzę do stajni, podchodzę do boksu i coś mi nie gra - pacze, a tu ochraniacze, które zawsze wieszam pojedynczo na sznurku i przykrywam derką (bo derke sciągam później z konia) leżą sobie na derce, jeden wciśniety w drugi. Oglądam - ewidentnie używane przez innego konia, po mają rysy jak od podków na przodach... nosz kurka mać. Niby treningówki, ale swoje kosztowały to raz. Dwa, że na swojego konia nie założe przed wypraniem, bo nie wiem jaki koń je miał na nogach i jakie syfy na nich ma. Trzy, że jest taka zasada - nie twoje nie rusz. Cztery - dwa cholerne lata NIC mi w stajni nie zginęło, już myślalam, ze hip-hip-hura w końcu jakaś, gdzie nikt nie ma lepkich łapek, a tu figa z makiem... i przyjdzie ochraniacze znów kitrać w pace i liczyć na cud, że wyschną w niej, eh :/
I wkurza mnie to, że podkradają najczęściej osoby, które do biednych nie należą, wręcz przeciwnie. Przez brak szacunku? Nie ogarniają, że innym z nieba sprzęt nie spada i dbają o higienę swoich koni? W domu tak nauczeni? Nie wiem, nie rozumiem, ale wkurza mnie to niemiłosiernie, a wśród jeźdźców to istna plaga. Już pomijam, że nie wiem jak można ubrać swojego konia w ochraniacze innego, obcego bez uprzedniego wyprania ich, no fuj, ble. Wkurza mnie to niemiłosiernie.
A mnie wkurza notoryczne podkradanie paszy w pensjonatach. To jest dopiero plaga. Człowiek wydaje kupe kasy na pasze, żeby cudze konie karmić.
Julka177, gdzie mieszkasz w Pn? Moze warto przestawić konia? Moze zaprzyjaźnić sie z kimś ze stajni, kto sam jeździ do konia i cię zabierze?
dodofon dokładnie to mieszkam w Luboniu 😉
Czasem podwozi mnie znajoma, ale musi minąć stajnie żeby mnie zabrać, trochę głupio mi więc ją ciągle prosić. Jak ma po drodze to jadę z nią 🙂 ale równie często jesteśmy o różnych godzinach 🙁
W Luboniu są jakieś 2 stajnie - ale nie wiem jakie warunki. Moze warto przenieść?
Byłam, widziałam i nie.  😉 dodatkowo wbrew pozorom mam tam gorszy dojazd - przesiadkę  😉
rozumiem - bo Ty w sumie masz blisko = ale daleko, bo dojazd bez auta - to kiszka
desire   Druhu nieoceniony...
30 grudnia 2015 13:46
ja się ciesze, że od dwóch lat nie dotyczą mnie takie problemy, czego keirashara,  Ci życze - mnie też niemiłosiernie wkurzało, gdy sprzętowi wyrastały nogi..
A to, o czym pisze  Sivens... tu gdzie jestem zapomniałam, że taki problem istnieje.  😂
Mnie za to wkurza, że ostatnio częściej mnie nie ma u koni niż jestem.. Ale chyba już taki los, że jak stajnia dobra to trzeba troche kilometrów zrobić.  🙁
desire, - ja też od przeprowadzki zapomniałam o problemie, dlatego sobie bezstresowo te ochraniacze zostawiałam - jak i czapraki, derki, siodło, kantary, szczotki, ba, nawet moje jedno siodło wisi w kanciapie, a nie w pace. Pasza tak samo sobie stoi w paszarni jak z takowej korzystam. Nigdy nic nie ginęło, nawet kiedyś za pożyczenie starego kantara na padok dostałam czekolade, no super odmiana po poprzedniej stajni, gdzie wszystko musiałam mieć zamknięte na 4 spusty. Jestem w obecnej stajni ponad 2 lata i to pierwsza taka sytuacja - i miejmy nadzieje ostatnia... Wkurza mnie nie tyle sytuacja z ochraniaczami, co samo zjawisko i jego częstotliwość na stajniach, bo to taka "norma" choć powinna być rzadką patologią.
Też robię kilometry - a w sumie one nie są złe, ale droga to w ostatnim odcinku z 2km dziur i wybojów. Masakra totalna, aż mi głupio prosić faceta o podwózki, ze względu na możliwość uszkodzenia auta. Niestety, nie można się doprosić od gminy poprawienia stanu tej drogi 🙁

Jak ja się cieszę, że mam bezproblemową stajnię, praktycznie jakbym trzymała u siebie 😉 właściciel czasem tylko się cieszy pod nosem jak wymyślam jakieś cuda  😁 Nikt nawet nie tknie mojego sprzętu, w siodlarni mam praktycznie całe pomieszczenie dla siebie, konie właściciela dostępne do jazdy kiedy tylko zapragnę, tylko niestety towarzystwa brak 🤔 99% czasu spędzonego w stajni to czas sam na sam z końmi, czasem wpadnie właściciel, zagada, bardzo rzadko drugi pensjonariusz z dziećmi 😵
Stajenna samotność mnie dopadła 😂
LatentPony   Pretty Little Pony :)
30 grudnia 2015 18:14
marlin1990, i tak źle i tak nie dobrze, no nie? 😀 Ja też po pensjonatowej tułaczce, gdzie cały sprzęt był "wspólny" i pasze znikały w zadziwiającym tempie i czapraki nosiły ślady futra innych koni, a świeżo wyprane ochraniacze potrafiły nagle "same" stać się ubłocone, przeniosłam się do przydomowej stajni i... Nie ma czasami do kogo ust otworzyć, nie ma kto popatrzeć, podpowiedzieć z ziemi, nie ma z kim się wybrać w teren. Nic nie ginie, nic nóg nie dostaje, w końcu nie muszę pilnować sprzętu, ale... kurcze, przydałoby się towarzystwo 😀
LatentPony trafiłaś w samo sedno :kwiatek: w dodatku moja stajnia jest po innej stronie miasta niż wszystkie pozostałe... Pocieszam się tym, że nie znam miejsca, w którym mój koń miałby lepiej 😜 i jestem w stanie dla niej znieść tą samotność, czasem tylko musi posłuchać mojego zrzędzenia  😂
Ja myślałam, ze mam ideał - stajnia nieco na uboczu, jacyś ludzie są, ale tak każdy sobie rzepke skrobie, nikt nic nie podpiernicza, infrastruktura jak w dużej stajni, ośrodek cały czas się rozwija. Konie super karmione, padokowane, w lecie giga łąki, w boksach czyściutko. Ludzie ogarnięci w większości, to ktoś na konia okiem rzuci jak mnie nie ma, to się wybawimy na hubertusie. No bajka! Tylko jak widać, za dobrze było, kilka nowych osób przybyło i kogoś łapki zaswędziały... 🙁
Ja tez w stajni sama 🙂 z drugiej strony cisza i spokoj bardzo sluza mojej glowie 🙂
keirashara, a jest opcja że ktoś się pomylił? Nie, wiem, miał wziąć czyjegoś konia na jazdę nie wiedział gdzie jest sprzęt? Albo zapomniał swoich i nie uważał że się stanie coś złego jak od ciebie pożyczy? Może jakiś koń wyszedł z boksu i zrobił na korytarzu małą rewolucję i dlatego sprzęt był odłożony inaczej? Po jednorazowym zdarzeniu naprawdę trudno coś powiedzieć na pewno.
Może wystarczy napisać kartkę że bardzo prosisz o nie używanie twoich rzeczy? U nas wystarczyło napisać kartkę że prosimy o zaprzestanie "kradzieży" (bo też właśnie zdarzały się drobne pożyczenia) i osoba zdała sobie sprawę że to co robi zostało zauważone, skończyło się jak ręką odjął.
buahaha, ja napisałam kiedyś taką kartkę w swojej skrzyni. NAstępnego dnia szukałam swojego sprzętu po całej stajni.

Najlepsza akcja była, jak ktoś mi ukradł wodze. Miałam jakiś tani, byle jaki model, ale nadal wyskoczyłam z siodlarni i zaczęłam bluzgać na cały głos, że "niech komuś ręce zaśmierdną i odpadną" za kradzież moich rzeczy. Następnego dnia wodze się pojawiły w moim ogłowiu, ale... Stubbeny, dużo droższa wersja. Ktoś zrobił mi niezły "deal" 🤣
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się