Co mnie wkurza w jeździectwie?

ikarina pewnie komuś gdzieś indziej zginęły :P
whisperer13, normalnie bawiłam się wtedy w Sherlocka, bo wypytałam wszystkich i obejrzałam wszystkie ogłowia w stajni - nikt nic nie wiedział, sza normalnie. Dałam ogłoszenie, że jak komuś zginęło, to niech się zgłosi - nikt się nie zgłosił, więc w ten oto sposób stałam się właścicielką stubbenów 😉
A u mnie w stajni natomiast zaginęły tajemniczo moje treningowe ochraniacze... Po treningu poszłam zlać nogi kobyle od razu po zejściu z padoku, więc była cała ubrana. Zdjęłam ochraniacze i rzuciłam pod ścianę no i chłodzę te nogi, wracam na szybko do stajni, rozsiodłuje i do boksu, siostra goni bo śpieszy się do domu. Już pod blokiem sobie przypominam, że ochraniacze zostały na myjce-dzwonię do trenera, tłumaczę, mówi że jak nakarmi konie to weźmie. Wczoraj przyjeżdżam i pytam, czy znalazł itp-mówi, że ich nie było jak już poszedł. Wszystkie budynki przetrzepane, nikt nic nie wie... Niby szmaciaki za grosze, no ale jednak sam fakt, że zniknęły... 🙄 Wiem, że to też wina mojego zapominalstwa, ale czas gonił i zwyczajnie o nich zapomniałam :/
No, w mojej obecnej stajni to można zostawić wszystko i nikt nie ruszy 😉 Ale był epizod, że wszystkim wiaderka do karmienia znikały, bo się okazało,że trzy osoby mają identyczne i każdy myślał, że ktoś pożycza jego właśność  😂
Mojej córce ktoś kiedyś rąbnął schodki do wchodzenia na konia. Po dwóch dniach zauważyłem, że stoją takie na hali, samotne jakieś, nikt się do nich nie przyznawał. Wyszedłem z założenia, że to są te schodki córki, że ktoś sobie je wziął na halę a potem już nie chciało mu się odnosić. Zabrałem je z hali i na wszelki wypadek od razu je podpisałem, żeby w razie podobnego wypadku być pewnym, że to nasze schodki. Za jakieś trzy, cztery dni przyjechała nasza koleżanka ze stajni i zaczęła kląć w żywy kamień jakiegoś chama, gnoja i złodzieja, co rąbnął schodki z hali, które ona specjalnie na halę kupiła. Szybko pojechałem do Leroy'a, kupiłem takie same, które potem podrzuciłem na halę. Jakieś pół roku później przyznałem się i było z tego trochę śmiechu ale wstydu najadłem się kupę  🙂
Mi w poprzedniej stajni ginęły jakieś pierdoły, czasem ktoś pożyczył sobie czaprak albo inny sprzęt...  👿W obecnej zdarzało się, że kiedy zostawiłam coś niechcący w dziwnym miejscu, właściciel odnosił to na moją skrzynkę 😉 kilka razy nawet zgarnął cały mój sprzęt sprzed stajni, kiedy zaczęło padać, a ja w najlepsze sobie terenowałam z koniem 😀
Uff, jak tak was czytam, to doceniam swoją stajnię. Nikt nic nie ruszy, do tego stopnia, że cudze rzeczy się kurzą w kartonach gdzieś pod sufitem i nikomu chyba nawet przez myśl nie przeszło skorzystać z np. czapraka. A pomyślałby kto, że "niczyj" :P Nawet jak jest rekreacja w sezonie, to nikt się nam nie pałęta raczej po siodlarni i socjalu. Ba, derki, kantary i ochraniacze padokowe leżą/wiszą sobie w najlepsze pod boksami i nic. Ale mamy kameralnie, z 10 osób tylko.
W poprzedniej za to lubiły ginąć rzeczy, mi na szczęście tylko nauszniki wyparowały, ale koleżance cały komplet ochraniaczy  🙄 No, i jak zostawiłam graty, bo się wyprowadziłam i nie miałam kiedy ich zabrać, to też moje czapraki sobie wesoło podróżowały na cudzych lub szkółkowych koniach. Masakra.
xxagaxx, - nie wiem. Generalnie to stajnie mamy pensjonatową i raczej każdy ma swój sprzęt i wiesza go na boksie swojego konia. Nie mam nikogo, z kim trzymam głębszy kontakt na stajni obecnie poza dwoma osobami, które z pewnoscią tego nie zrobiły, bo z ich koni moje ochraniacze by pospadały, no i po prostu by powiedziały 😉 Ochraniacze leżały zapięte na wszystkie kołki do sznurka uwiązanego do krat boksu i pod derką - bo derke osuszającą ściągam zwykle przy wychodzeniu ze stajni, do tego na stajni nie ma koni "rewolucyjnych" to raz, dwa ciężko byłoby je przypadkiem zmachnąć, trzy ochraniacze nosiły ślady użytkowania przez innego konia (głębsze rysy, jak od podków, mój zwierz jest bosy i bardzo rzadko zdarza mu się choć drasnąć ochraniacz, więc od razu widać było innego użytkownika).
Kartkę powieszę, głośno i wyraźnie powiedziałam kilka razy w powietrze, że mi jakaś wredota ochraniacze podkradła i usyfiła, przez co muszę owijek używać kilka dni i co mnie wkurza, ochraniacze wyprałam. Jak pisałam, wkurza mnie nie tyle sytuacja (choć to też), co samo zjawisko i jego cżęstotliwość, a to poniekąd jest wątek do narzekania 😉

Właśnie tu też nic nigdy nie ginęło, każdy swojego pilnował - więć zirytowało mnie x2, bo już przywykłam do spokoju od takich sytuacji 😉 W poprzedniej stajni odkryłam, że można nawet podejść do skrzynki ze szczotkami obcej osoby, jak stoje sobie przy niej i czyszcze konia i wziąć szczotki. Tak mnie wmurowało, że nie wiedziałam jak zareagować, po czym było "e, przepraszam, ale co pan robi?!" - "biorę szczotki" - "em, ale to moje szczotki" - "to nie mogę sobie wziąć?" - "no nie, raczej nie". Kurcze, monty python w pełni  😂 Moża też wrzucić konia do czyjegoś boksu, pozwolić mu zeżreć przygotowane żarcie, po czym z fochem go zabrać po upomnieniu korzystając z uwiązu właściciela boksu i tenże uwiąz rzucić do swoich rzeczy. Można korzystać z paszy, bo stoi w kanciapie, można czyjś suszący się przepocony kask założyć, po czym schować go do swojej paki... można też ukraść kantar z gryzącego i atakującego konia. Taki zwykły, za 30zł (nie, nie znalazł sie w gnoju). Pełna swoboda, wszystko wspólne...
Od kiedy stoję w obecnej stajni (z 5 lat już  :emoty327🙂 to nie pamiętam o takich problemach, a w poprzedniej stajni to nawet kantar dobrze by było mieć do konia przymocowany kłódką  😁. U Chorała wszystko co mu na bieżąco do ubrania potrzebne wisi na boksie. Derki czasem sztuk kilka, a jak nie zamknę szafy to jest oczywiste że nikt mi nic nie ruszy. A mamy sporo pensjonariuszy, tylko że atmosfera naprawdę rodzinna i nikomu się łapki nie kleją.
W poprzedniej stajni w której stałam pensjonariuszy było kilkoro a głupiego kantara nie można było zostawić, zresztą sam właściciel stajni ubrałby go rekreantom. Nie zapomnę jak przyłapałam jedną z pensjonariuszek jak używała bez pytania mojego czapraka i miała problem żeby go wyprać. Ponoć wrzuciła go do pralki i zepsuła pralkę. Taka karma  😁.
Mi co prawda nic nie znika, ani raczej nikt nie podbiera (parę razy się zdarzyło, ale osoba nie wiedziała, że jest to moje, a nie stajenne, więc niech już będzie 😉), więc pod tym względem w porównaniu do powyższych historii mam mega komfort, ale też zostawiam na drzwiach boksu tylko uwiąz i kantar, a i nie przetacza się u nas stado ludzi. Reszta rzeczy wisi/leży na mojej pace, stamtąd na pewno nikt nie rusza (w sumie nie mam nic przeciwko użyciu moich rzeczy, ale tylko i wyłącznie, gdy ktokolwiek mnie o to zapyta).
Jednak przezorny zawsze ubezpieczony i zamontowałam na kantarze i uwiązie... adresówki z imieniem 😁 Niby wiem, że dla chcącego nic trudnego, ale ktoś obcy, czy mało kumaty już się może zawaha, czy można użyć, czy nie - bo jak nie podpisane, to łatwo wytłumaczyć, że się nie wiedziało 😉
Ale śliczne!  😍 I Kuba i kantar i adresówka. Bardzo fajny patent, lubię takie gadżety.
harja, skąd  takie śliczne  przywieszki?
xxagaxx, pomyłki  tego typu przy sprzęcie  to pikuś przy pomyleniu  koni  😉 😉 😉
Naturalsi, :kwiatek: myślę, że może to być dość przydatne, choć wiadomo, że np. do ochraniaczy się nie doczepi 😉
anai, to są najzwyklejsze adresówki do obroży dla psa 😉 Właściwie można je kupić wszędzie, gdzie są akcesoria dla psów, a te są akurat stąd: KLIK
U nas w stajni jest masakra  😤  Ostatnio zaginęło mi ogłowie, wypytywałam wszystkich, dosłownie wszyscy o tym wiedzieli  ❗ Szukałam, nigdzie nie mogłam znaleźć...  🤦 I co ?  😫 Okazało się, że ktoś zarąbał je z prywatnej siodlarni z mojego podpisanego wieszaczka i przeniósł do stajni 'publicznej' z której korzystają klienci gdzie spoczywało pomiędzy jazdami pod zacnym siodłem  😵 Oczywiście nikt nic nie wiedział, a szczególnie właściciele-instruktorzy  🙇
harja, super  pomysł. Ona jest grawerowana ?
Sofciowata, no sytuacja porażka, chyba bym zrobiła raban - to mocno wkurzające...
anai, tak, grawer na laminacie 😉
Albo inna historia - wstawiamy konie derkowane. Płacimy im kurde hajs żeby te konie nosiły derki. Zostawiam konia w derce w boksie, koń ma tylko wyjść na dwór... Przychodzę do stajni i co widzę? Konia umazanego w błotku, a obok świeżutka i czyściutka dereczka na ziemi, bo jak słyszałam potem z rozmów stajennych "oni nie będą zakładać derek na te biedne konie bo jest za ciepło i po co"... tak i jeszcze się komuś koń golony nie daj Boże rozchoruje (mój na szczęście ma swoje futrzaste futerko 😀 ). Dobra, było kilka interwencji, wyśnili sobie 50 zł za zakładanie derek. I co? Stoją obok siebie: kuc i koń ok 170. Na kuca założyli derkę 145 (skutek: porwanie derki), a konia upchnęli w dereczkę 125-135... no comment  🤔
anai, czekaj, cooo? Pomylenie koni? 😁
budyń, no, zdarza się. 😉 Nie zapomnę, jak kiedyś się babka nieco spóźniła z przyjazdem na Hubertusa, wszyscy już w zasadzie gotowi na łące oczekują na wyjazd w teren. Pani dostała informację, jaki koń jej przypadł w udziale i w której stajni stoi (i po której stronie korytarza), poszła szybko go ubrać. Boksy były co prawda niepodpisane, ale w tamtej stajni było ich może z osiem, a pani na tej klaczy już wcześniej jeździła... Po jakimś czasie idzie z koniem. Nawet klaczą i nawet tej samej maści. Problem w tym, że klacz miała ze 2,5-3 lata i była kompletnie surowa. 😜 W pośpiechu nie zwróciła uwagi, że mniej więcej obok siebie stoją dwa podobne konie (jakkolwiek ta właściwa klacz była większa i... no zupełnie nie taka sama 😉). Jak jej się udało bez większych problemów osiodłać tego szczypiora - nie mieliśmy pojęcia. 😁
sumire, no to wam babeczka za darmo robotę odwaliła przy zajazdce 😉

Ja pracowałam w stajni na ponad 100 koni i było tam kilka sobowtórów. Przez kilka lat pracy nigdy się nie dowiedziałam na przykład, która to Flo, a która Amber, dwa identyczne, białe konie. No i zawsze wśród pracowników był problem z Angel, Ark Lion oraz Jenny, 3 klacze, podobne proporcje, podobne odmiany 😉 Tak więc idzie konie pomylić. Ale to miało swoje plusy. Była pewna pani, co kochała Angel miłością ogromną, chciała jeździć na niej i tylko na niej. Niestety, Angel okulała, to szefowa dała jej w zamian Jenny do jazdy. Babka w ogóle się nie skapnęła 😁
ikarina, może szkoda, że się wszyscy pozostali od razu skapnęli, że to nie ten koń - a nuż wsiadanie też by poszło bezproblemowo? 🤣
Aaa, no i jeszcze najlepszy był tekst: "No udało mi się ją nawet szybko ubrać, tylko to ogłowie to jakieś za duże, to na pewno jej???" (wieszaki na sprzęt akurat były podpisane, a naczółek w ogłowiu był nie do pomylenia). 😂
To mieliśmy podobną akcję. Wysłaliśmy kilka koni na hunting, w tym kilka prywatnych. Dzwoni do nas właściciel jednego z nich: "Co to mi za siodło założyliście!!! To nie moje!!! Inne puśliska ma!!!" My myślimy - ki czort? Biegiem do siodlarni, w siodlarni nie ma tego siodła, więc głowimy się, co się stało. Dzwonimy do jednego ze stajennych, który prowadził wówczas ciężarówkę, aby zerknął, co się dzieje. I co się okazało? Ano - facet był właścicielem wielkiego (ponad 170 cm), czarnego, jak smoła huntera, a próbował wsiąść na ciemno-gniadą arabkę. I zorientował się, że coś nie tak tylko dlatego, że puśliska inne  😂
Facella   Dawna re-volto wróć!
03 stycznia 2016 23:24
Znam historię, gdzie też były końskie sobowtory, jeden stary ujeżdżony, drugi młody i zupełnie surowy. Zgadnijcie, którego konia przygotował do jazdy i WSIADL na niego rekreant 😁
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
03 stycznia 2016 23:24
Czyli Babeczka nawet miała wyczucie, że 'coś' nie pasuje!  🤣

Wkurza mnie to, że stajnie mają tendencje spadkowe. Na początku wszystko jest super a z czasem robi się raczej ok lub zupełnie kiepskie 🙄 Chyba pora zacząć odkładać na domek pod lasem
Taa, a propos zamiany koni, kiedyś u mojego dziadka była para zaprzęgowa. Śliczna, gniada, matka i córka. Identyczne z budowy, żadnych odmian, tylko mama miała maluśką gwiazdkę na czole. W stajni również stała też inna "gładka" gniada kobyłka, podobna ale do odróżnienia, która nigdy w zaprzęgu nie chodziła. Jak łatwo się domyśleć, kiedyś pomylono "córkę" z tą drugą "gładką". Niestety nie skończyło się ciekawie, kobyła spanikowała, przeskoczyła przez dyszel, pokopały się i noga do leczenia :/

Wkurza mnie brak hali, zimno i gruda na dworze. Nie da się jeździć/lonżować, co roku mają konie przymusową przerwę...
Karino1998 , oj, kogo to nie wnerwia. A najgorzej jak pozamarzają padoki, a na podwórku ani krzty śniegu. Zawsze to czworonogi wychodzą chętniej na biały puch.
A mnie wkurza, że na koniach i jeźdźcach pojawiają się coraz to nowe szmaty.
A jak trzeba kupić dla zwierza suplementy to portfel się zatrzaskuje z hukiem i z trudem się otwiera.
Koń z rozpieprzonymi kopytami wcina Biotiderm dla mięsożernych zwierząt futerkowych po 15 zeta za kilogram a na grzbiecie dwunasta (z kolei) nówka eskadronowej najnowszej kolekcji.
Wkurza mnie to niesłychanie.
Żal wydać na paszę, na suplementy, na porządne badanie krwi. Na dwunasty czaprak i ósme owijki kasy nie żal.
Ech
Rudzik   wolę brzydkiego konia, niż piękną sukienkę
04 stycznia 2016 06:50
szemrana, nową kolekcją eskadrona pochwalisz się na internetach, a sumplementem nie.

a mnie wkurza, że moja kobyła wypięła się na jedną z najdroższych paszy na rynku i wpieprza sam owies, choć na zimę powinna dostać bogatsze pożywienie. No i zostałam z całą paletą, chyba zaleję mlekiem i sama będę jeść...
szemrana, Toż drogo ta "pasza" wychodzi!
Koń z rozpieprzonymi kopytami wcina Biotiderm dla mięsożernych zwierząt futerkowych po 15 zeta za kilogram a na grzbiecie dwunasta (z kolei) nówka eskadronowej najnowszej kolekcji.
Wkurza mnie to niesłychanie.

Ale za to handlarze maja ubaw, jednego się kupi na "wiecznie zielone łączki", innego sie sprzeda, bo to na pewno będzie odpowiedni konik dla córeczki  😀iabeł: 
Nie przejmuj się, nie ty jedna widzisz to na codzień. Ja też mam wrażenie, że kiedyś się szanowało rzeczy i konie, a teraz to jest dobry powód do biznesu  😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się