Oddam konia-rozważania

Angela - A czy zdajesz sobie w ogóle sprawę że są konie miłe i sympatyczne w obsłudze na których normalnie da się jeździć ,a nie patrzysz czy cię nie kopnie nie ugryzie w tyłek , nie podepcze cz przyprze do muru  😲 To taki FUN i adrenalina kiedy człowiek ma konia który może go sponiewierać ??? No nie wiem ,ja inaczej postrzegam konie , choć te sportowe mają charakterki , pozwala to im być walecznymi ale nie wobec swoich właścicieli tylko na parkurach czy czworobokach.  Przyjedź na jakieś poważniejsze zawody i zobacz sobie jak luzacy czy zawodnicy spacerują grzecznie z końmi ,które są waleczne ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu  🤣 😉
Dawno, dawno temu mi się wydawało, że do konia to najlepiej marchewką, a nie kijem.... a teraz jestem przekonana, że i marchewką i kijem...i to mocnym, solidnym i niełamiącym się przy pierwszej lepszej okazji. 😎 O, i długim, co by porządnie sięgnąć. Wiosenna gałązka może nie wystarczyć. No niestety. Ale o marchewce zapominać nie można.

Unawen, Miałam niedawno podobne rozterki. Fakt, że nie tylko takie, ale generalnie doszło do mnie (po 4-5 latach, oł yea), że z profesorem byłoby DUŻO łatwiej, szybciej i przyjemniej. No ale ja z tych romantycznych - będę próbować inaczej, bo mam poczucie, że nie zrobiłam wszystkiego co mogłam. Dobrze, że koń jest generalnie fajny, możliwości ma (okej, nie na duże konkursy, ale to nie łamaga galopująca w kartoflach i nie ogarniająca ani jednego drąga 😉 ).
Koń z dobrym charakterem nie musi być 15 letnim profesorem ,może mieć 5 lat i być fajnym koniem  😉 Konie są różne ,ktoś kupi wściekłego angloaraba i się z nim użera ( oczywiście nie każdy jest wściekły  😀 ) a ktoś inny kupi sobie fajnego konia wlkp i ma święty spokój. Jak ktoś chce się użerać i podświadomie lubi to to jego sprawa. Niemniej można mieć fajnego konia i czerpać przyjemność z posiadania a nie wiecznego użerania się leczenia podeptanych nóg ,siniaków ,czy szycia ran poz zębach . 🙄 Konie mają różne charaktery i temperament często uzależniony od rasy czy pochodzenia  tak jak i ludzie , ale niektórzy ludzie mają skłonności masochistyczne lub czują potrzebę samo realizacji  podczas resocjalizacji konia . 😉
Sankaritarina, jeżeli mowa o charakterze to taką zależność zauważyłam, że najlepiej by było w tym duecie, gdyby każdy posiadał inny. Jeżeli np. jestem furiatką, a koń elektryczny w odpowiedzi to nieszczęście gotowe. Sama do cierpliwych nie należę, ale ilekroć przyszło mi coś z koniem wypracować, tylekroć gryzłam się w język i obrażałam w myślach. Siebie, bo jakże by inaczej. I tak oto cudownie mi zapędy negatywnych emocji zmalały i luz włączyłam. Dobrze mieć konia, który wymaga dostosowania się.
Smok10 nie rozumiem masochistów, bo pomagać można, ale nie za wszelką cenę. Traci się sens, powołanie (być może) i patrzy jedynie na odpracowane statystyki.
Rudzik   wolę brzydkiego konia, niż piękną sukienkę
24 kwietnia 2014 07:58
a moja SP jest wściekła na cały świat i ma swoje za uszami (właściciela pensjonatu próbowała zabić kopniakiem w czoło, jak ją wypuszczał na padok) a ja jestem spokojna, nie lubię szału, charaktery mamy totalnie inne, ale ileż satysfakcji z najmniejszych przejawów współpracy.

Więc to nie zawsze tak działa, że się trzeba z koniem dopasować, bo (nie zawsze) czasem można sobie wspólnie wypracować fajny układ
Dopóki ktoś z tego układu nie wyleci z hukiem i nie wyląduje w szpitalu. Poza tym zabawa świetna ,a jaka adrenalina. 🤣

Bodajże w 2012 r był wypadek w Chojnowie , chłopak dostał kopa w głowę , wylądował na OJOMIE i walczyli o jego życie .

To przecież nie musi się takźle skończyć ,ale zawsze trzeba mieć oczy dookoła  głowy . Poza tym przecież wszyscy mają podejście że mnie i mojego konia to nie dotyczy . 😉
Ja dziękuję za taką samorealizację, dzięki której można się znaleźć w szpitalu albo innym mniej przytulnym miejscu 🙄 Jak zaczynałam swoją naukę jazdy w stadzie ogierów to już od samego początku stresa miałam przy czyszczeniu kopyt bo oczy trzeba było mieć, że tak powiem w d.... Teraz przynajmniej mam ten komfort, że ze spokojem ducha mogę przy moim koniu robić wszystko a on nawet nie drgnie.
Ok . Gość sprowokował konia , ale i to reakcja bardzo mocna . A jak można tak dostać od niesprowokowanego konia ,bo tak ,to ja dziękuję za takiego . 😉



Smok -  rozumiem i zdaję sobie z tego sprawę ,że tak z tymi końmi jest. Dobrze wychowane z dynamitem w tyłku .
Dla mnie ma ogromne znaczenie to że koń zachowuje się z szacunkiem do człowieka a ten co mnie przeciągnął kilka razy to tylko dlatego że to ja miałam za mało odwagi a on tchurzliwy był niemiłosiernie i bał się kazdego drobiazgu na swojej drodze . Niechcący mnie nadepnął (mój błąd bo podstawiłam mu nogę) czy potrącił w drodze ucieczki ale dlatego że ja byłam zbyt słaba i on to wykorzystywał.
Nauczyłam się być pewniejsza siebie i on przestał się bać i mnie przestawiać - potrzebował obok siebie przywódcy a nie gumki od gaci 😉 Pod siodłem jest najspokojniejszy z koni i najbardziej uległy.
Nie miał poprostu we mnie oparcia i żaden ze mnie przywódca stada był -dopiero drugi koń mnie tego nauczył bo jak wiadomo od samych koni uczymy się najlepiej.
Byłam na poważniejszych zawodach - obserwowałam zachowania koni itd... i wiem też ,że ten na ktorym ja jeżdzę jak najbardziej wykazuje cechy konia sportowego i chętnego do pracy ale niestety jest kontuzjowany i ta kontuzja się odnawia co jakiś czas i mogę jedynie na nim potuptać w tą i z powrotem i taki już nasz los 😉 a że koń też dobrze wychowany nie sprawia mi kłopotu i uczy mnie odwagi i pewności siebie.
Ze mnie niestety większa matka Teresa niż sportowiec dlatego takie konie u siebie trzymam i z racji też i mojego wieku oraz tego że i ja sama jestem inwalidą 😉.

Haha, Smoku dobre 🤣 On tak tylko, tego..no.. chciał sobie poklaskać 😀 Ależ się gość zdziwił 😉
Nie prowokuje niepożądanego zachowania u konia, bo jak wiadomo jest to tylko zwierzę i w każdym momencie krzywdę zrobić może. W porządku kiedy ćwiczy się różne dziwne sekwencje i uczy zwierzę je ignorować, ale robi się to w konkretnym celu. Dla zabawy nigdy.
Jeżeli mowa o przypadkach nieszczęśliwych to taki ostatnio słyszałam, że koń kopnął człowieka w głowę, a ona mu się "oderwała". Bezwładnie wisiała, pozbawiona oparcia kręgosłupa. Tak się skończyło.
[quote author=Być. link=topic=43405.msg2076430#msg2076430 date=1398340766]
Jeżeli mowa o przypadkach nieszczęśliwych to taki ostatnio słyszałam, że koń kopnął człowieka w głowę, a ona mu się "oderwała". Bezwładnie wisiała, pozbawiona oparcia kręgosłupa. Tak się skończyło.
[/quote]

To w Polsce było ???
Tak, parę dni temu. Nie pamiętam tylko gdzie.
Ktoś ma może jakiegoś znajomego/znajomą, którzy chcieliby oddać konia w dzierżawę z możliwością przeniesienia? obszukałam całą re-voltę i świat koni, niestety bezskutecznie.
Ale to już jest reklama
kolejne wcielenie wcześniej wspominanej pani, której lepiej konia nie oddawać 🙄
[[a]]http://ogloszenia.re-volta.pl/inne/szczegoly/29675?q=przyjm%C4%99&kategoria=&lokalizacja=&widok=0&strona=[[a]]
noż co za wstrętna i wytrwała picz.. jeszcze kolejny sie natknie.. nie idzie czegoś z tą babeczką zrobić? przyblokować jej choć tutaj?
wszędzie ma te ogłoszenia... gratka, voltahorse wszędzie..
🤔 jakbym blisko mieszkała to pojechałabym chyba jej łeb upi.. tenteges..
mam do niej naprawdę blisko, ale nie mnie osądzać...  😕ostatnio sprzedała jedną klacz drugą chcę sprzedać tylko pytanie czy je kupiła czy dostała jak wcześniej pisałyście
😤
chciałabym napisać, że nikomu nie życzę źle, ale nie umiem kłamać...
Tak czytam i czytam ten wątek(Jest środek nocy i właśnie dobrnęłam do końca, ale tylko niektóre posty biorę pod uwagę jako wnoszące cokolwiek).
Ja widzie,ze góruje podejście pod tytułem "chleb ze smalcem i znoszone gumioki, ale mojego konia nie sprzedam". Jestem w stanie to zrozumieć. Kiedyś reagowałam podobnie, ale podpowiem zainteresowanym, że takie podejście nie jest wynikiem miłości do zwierzęcia, tylko bezwzględnej woli jego posiadania. Czyli egoizmu. Cóż, każdy z nas jest w ten czy inny sposób egoistą, ale warto się zawsze zastanowić, co będzie lepsze DLA ZWIERZĘCIA. I nie zawsze da się zrobić to, co by się zrobić chciało.

W każdym razie postanowiłam dołączyć do dyskusji, zauważywszy, że większości umknął ogromnie ważny wątek - właśnie wątek nieco szerzej pojętego dobra zwierzęcia. Jako że sama przymierzam się do zakupu konia - a ze zwierzętami tymi miałam do czynienia dość dawno, staram się poznawać jak najwięcej osób, które z końmi pracują od dawna i regularnie. Doprowadza mnie to do wniosku o delikatności końskiej psychiki i natury.

Oczywiście, to przykre gdy ktoś pod wpływem impulsu bierze zwierzę, a po roku(lub po 10 latach) wyrzuca jak stare kapcie. Ale czy nie lepsze jest to, niż pozostawienie sobie zwierzęcia, którym taka osoba nie ma ochoty lub siły się zajmować?
Przecież DOBREM zwierzęcia nie jest tylko pełny brzuch i pełna lista szczepień, ale troska, uwaga poświęcona temu zwierzęciu, spędzony z nim czas. Zwierzę to nie dynia. Przywiązuje się, i w zamian za przywiązanie oczekuje opieki.

Równie przykre jest, gdy wyobrazimy sobie, że zwierzę z którym się poznaliśmy może mieć innego właściciela, który ma od niego inne wymagania, który nie od razu dostrzeże prawdziwe zalety jego charakteru. Który stworzy ze zwierzęciem własne unikalne "tajemnice i sprawy", a wszystko to, czego zwierzę nauczyło się dla nas, a my dla zwierzęcia, pójdzie psu na budę. Ale bardziej przykre jest robienie ze zwierzęcia głupka, przedmiotu który można wstawić gdzie popadnie, wydać przypadkowym ludziom na miesiąc, czy rok, licząc że zwierzęciu nie zrobi to różnicy dopóki nie będzie głodne i chore. Ale mieć zwierzę które widzi się raz w miesiącu, tylko po to by napisać o tym na fejsie? Nie tędy droga.

Zarówno w więzieniach, jak i szpitalach, ludzie są i leczeni, i odpowiednio karmieni. Czyż nie powinny to być najszczęśliwsze miejsca na świecie? A fermy? Tam również zwierzęta są karmione i leczone, a przecież nie uznajemy ferm za przykład zwierzęcego raju.

Jeszcze gdy powodem są problemy finansowe, właściciel zwierzęcia może starać się temu zapobiec. Ale gdy dochodzi do zniechęcenia, braku cierpliwości, to zwierzęciu JUŻ dzieje się krzywda. Szczególnie zwierzęciu zdolnemu okazywać i odbierać emocje. Zaniedbanie konia nie musi odbyć się przez brak odpowiedniego żywienia, a nie nowiną jest, że niechętne podejście, zniecierpliwienie, bezpodstawne nerwy, czynią w zwierzęcej psychice ogromne spustoszenie.
Nie namawiam oczywiście nikogo do oddawania konia - wręcz przeciwnie. Uważam, że osoba nawet mało majętna, a zdecydowana na opiekę, powinna za zwierzę zapłacić przynajmniej cokolwiek ponad wartość rzeźną, chociażby dla okazania gotowości do podjęcia opieki(ktoś, kto nie ma takiej sumy, z pewnością nie będzie miał podobnej gdy np zwierzę zachoruje lub stajnia będzie wymagała remontu). Ale racjonalne podejście nie musi kłócić się z sentymentami. Nawet nie powinno. I nie jest równoznaczne z traktowaniem zwierzęcia przedmiotowo. To raczej sztuka ocenienia, czy dokonaliśmy za zwierzę tego samego wyboru, którego dokonalibyśmy na jego miejscu za siebie.
Nie przesadzałabym z końską potrzebą spędzania czasu z człowiekiem. Koń najszczęśliwszy jest na pastwisku, z innymi końmi. To, że właściciel nie przyjdzie go wyczyścić ( nie mówie o pielęgnacji konia chorego itp), wsiąść czy inaczej "spędzić z nim czas", nie zaszkodzi jemu pod względem zadowolenia z życia wogóle. 😉 Pod warunkiem oczywiście, że koń ma zepewnione dobre warunki, towarzystwo i jest zdrowy. Wyjątkiem są konie od lat w treningu, u których odstawienie od pracy to poważna zmiana trybu życia, koń może być pewien czas np apatyczny.
A już z pewnością, kiedy nie mogłabym zajmować się moimi końmi, wolałabym wysłać je na odległe nawet, opłacane łąki, które będą tańsze niż pensjonat, niż konie sprzedać. Z tego względu, że przy sprzedaży tracę wszelką kontrolę. Niekoniecznie może się okazać, że nowy super właściciel to lepsze wyjście dla konia. Za dużo widziałam płaczu, bo ktoś konika sprzedał w super ręce, a konik na haku skończył. Tyle.
Rudzik   wolę brzydkiego konia, niż piękną sukienkę
15 czerwca 2014 10:26
też tak uważam, lepiej mieć konia na odległych łąkach, ale mieć świadomość że nie znajdzie się na talerzu. To na pewno jest lepsze dla konia, niż nowy właściciel, który zawsze może konia sprzedać dalej i ślad po nim zaginie. Mało to takich sytuacji opisanych w wątku o poszukiwanych?

Luna_s20,  niestety ale konie się nie przywiązują 🙁 ostatnio chyba Julie napisała, że ich mózg nie ma rejonu odpowiedzialnego za takie emocje i to tylko nasze wyobrażenia 🙁

lenalena,  trzymałam konia w warunkach jak sądzę dobrych. Towarzystwo, łąka, karmienie tip top. Zrobiła się miła jak pies w obsłudze. Ale... zaczęło walić na dekiel od nieróbstwa. Bo koń zdrowy. Poza tym jeśli koń ma swoje lata ale jest sprawny to odstawienie od roboty jest pewną krzywdą. U nas 20 letnia klacz w pełni sił, bez żadnych kłopotów zdrowotnych zaczęła... dziadzieć. Plecy się pogorszyły okropnie. Upaść ją to ogromne wyzwanie. I robota by się bardzo przydała nawet w formie rehabilitacji, łatwiej koniom w podeszłym wieku żyć z mięśniami. Nawet starszym ludziom ruch robi dobrze, bo kości nie są zastane i nie zaczynają sztywnieć ze starości.

Jasne, ze każdy zawsze może konia sprzedać. ale z drugiej strony hodowle przecie też sprzedają. Jakby kazdy się obsesyjnie bał, ze koń skończy na talerzu, to by hodowli nie było a ludzie by się do końca zycia bujali z niedopasowanymi zwierzętami, bo kogo stać na utrzymanie w pensjonacie np 3 sztuk? A mając 40 lat na karku i nigdy nie sprzedając kupionego konia to spokojnie można dojść do stanu większego niż 5.
Koń się nie przywiązuje? 😀 A to nowina 🤣 Czegoż to ludzie nie wymyślą i to o zwierzętach nie dosyć, że stadnych to jeszcze udomowionych czyli selekcjonowanych na współpracę i przywiązanie do człowieka przez jakie pięć, cztery tysiące lat 🤣
Luna_s20, tęczą aż zaleciało.

Jeżeli ktoś odmawia sobie wielu rzeczy, aby nie odmawiać niczego koniowi i taka jego wola - nic nikomu do tego.
Nawet z Dżastin ostatnio się śmiałyśmy, że wywalić stówkę czy dwie na nowy czaprak czy lepszą paszę dla konia - no problem, wydać 50 zł na używane bryczesy dla siebie? Iii tam, stare jeszcze dadzą radę 😁

Wśród podstawowych potrzeb konia nie ma kontaktu z człowiekiem. Sorry Winnetou, ale większość koni ma właściciela gdzieś, jeżeli ma zaspokojone potrzeby pt. żreć, pić, ruch, stado. Owszem, są konie które kontakt czy pracę z człowiekiem wyraźnie lubią, zaopiekowane i wykiziane wręcz rozkwitają, ale nie można generealizować, że właściciel który jest u konia raz na kwartał, ale troszczy się o dobre warunki, opiekę weta, kowala etc., to zły właściciel.

janka konie się nie przywiązują tak, jak człowiek. Konie lubią rutynę, czują się pewnie i komfortowo w znanym miejscu, w tym samym stadzie, pod opieką tych samych ludzi. To co my nazywasz przywiązaniem do człowieka określiłabym bardziej jako wyższy poziom zaufania do tej a nie innej osoby zbudowany latami pracy. To jasne, że przy wieloletnim opiekunie koń się czuje bardziej komfortowo, niż przy obcym - ale czy to przywiązanie? 😉
Rudzik   wolę brzydkiego konia, niż piękną sukienkę
15 czerwca 2014 11:42
koń przywiązuje się do stada. Do codziennych czynności wykonywanych przez człowieka może się przyzwyczaić, ale jest mu obojętne kto te czynności wykonuje
owszem mój koń rży gdy mnie usłyszy, ale nie dlatego że mnie kocha tylko dlatego, że kojarzy moją osobę z czymś dla niego przyjemnym: karmieniem, spacerem, lekką praca, wyjazdem w teren
koń to nie pies, a ten kto konia tak postrzega ma niewielką wiedzę
ale nie można generealizować, że właściciel który jest u konia raz na kwartał, ale troszczy się o dobre warunki, opiekę weta, kowala etc., to zły właściciel.


Właśnie mi uświadomiłaś, że ja tak do konia jeżdżę, raz na kwartał albo i rzadziej. Może nie jest daleko, ale mój czas niestety się nie wydłuża i po prostu mi go nie starcza. Ale nie myślę, że jestem złym właścicielem bo koń ma i opiekę właściciela stajni, i stado innych 13 koni i ruch zapewniony przez dzierżawców. Nie odwiedzam jej bo tak jak pisałam nie mam za bardzo czasu, ale czy tzn, że jestem złym właścicielem bo nie przychodzę jej czyścić i kiziać kilka razy w tygodniu? Do tej pory wydawało mi się, że nie, ale po przeczytaniu tu kilku wpisów zaczynam mieć wątpliwości.
Luna_s20, u nas w stajni jest koń, który przez rok nie widział właścicielki. Subtelny folblut, który ten rok spędził na padoku. Właścicielka nie miała szans się pojawiać bo była w zagrożonej ciąży, z nakazem leczenia. Zaręczam, że koń nie cierpiał mąk piekielnych, ani nie tęsknił jak potępiony - chyba nie bardzo zauważył brak "pańci". Już wrócili do swoich jazd.
--do usunięcia -- przepraszam za dubla, problem techniczny 😡--
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się