Dr Strasser

. Nie powinnam w tych sytuacjach derek zakładać?



Przecież nie piszemy o sytuacjach chorobowych ,  czy innych sporadycznych ,gdzie okrywanie konia jest niezbędne.

Tylko o ogólnym podejściu do derkowania , przeważnie zbędnego zdrowemu koniowi.
Znowu podejście  pełne uprzedzeń.

Nawet ja mam derki dla koni, które były kilkakrotnie w użyciu.
Ale moje konie w zimnym wychowie , w otwartej stajni są mocno zarośnięte na zimę i derek nie potrzebują.
Nawet spocone zimą wysychają szybko na dworzu-  oczywiście, że nigdy nie są spocone tak, że z nich kapie, czy pienią się.
Zresztą po to stępuje się długo spocone konia, żeby mięśnie , ścięgna stygły stopniowo , a pot spokojnie wysychał.

Zasady stare jak świat.

Taka sama i słuszna zasada, że nie wstawia się spoconego konia do boksu- skąd niby wzięła się ?

teska - a może kobyła przestała sobie robić krzywdę nie przez rozkucie, tylko przez wyprostowanie nóg poprawnym werkowaniem??

Nie sądzę, żeby tu chodziło tylko o wyprostowanie, bo mojej klaczy tak łatwo wyprostować się nie da. Okropnie twistuje tyłami i to juz od urodzenia. Kopyta ma nadal krzywe, ale udało mi sie zlikwidować flarę. Gdyby była kuta , nadal by sie kaleczyła, tego jestem pewna
[quote author=dea link=topic=56.msg389920#msg389920 date=1259308051]


Co do derek - nie sądzę, żeby założenie polarówki na chwilę spoconemu koniowi, żeby "wyciągnęła wodę", a później zostawienie gdzieś z dala od przeciagu, żeby sobie naturalnie dosechł, robiło mu krzywdę...







Pewnie to krzwdy mu nie zrobi, ale moim zdaniem nadmiaru wilgoci lepiej mozna się pozbyć wiechciem słomy, jeśli juz tak bardzo chcemy konikowi zrobić dobrze. Przynajmniej przy okazji robimy koniowi masaż.
Z pewnością kazdy kto obserwuje choc trochę zachowanie koni po jeździe zauważył, że pierwsze co robią, to idą się tarzać, masując sobie w ten sposób grzbiety.
 
Oj tam, dziewczyny, wszystko należy robić z głową.
Jak mam konia spoconego po jeździe to stępuję do wyrównania oddechu i ogólnego schłodzenia (przy długiej sierści nie ma co liczyć na wyschnięcie), jak bardzo wieje (rzadko mi się zdarza jeździć w taką pogodę, ale przyjmijmy 😉 ) - przykryłabym czymś lekkim i stępowała do osiągnięcia w/w stanu. Potem do boksu/na wybieg, zależy jaka pogoda.
Jak zaczynałam  jeździć 20 lat temu 😉, stępowało się aż do wyschnięcia.... dłuuuugo. Koń w czasie pracy mięśni, nawet w stępie, produkuje ciepło, więc ma się ruszać, nie stać. Zawsze na tym tle ktoś zbierał joby od Pana L. za stanie koniem po galopie.  😁

Zdarzyło się kiedyś, że moje konie zostały na wybiegu i porządnie je zmoczyło przy silnym zimnym wietrze - zapędziłam do stajni, dużą roztarłam słomą (biedna trzęsła się, aż szkoda było patrzeć), dałam siana i jak wyschły, przeczesałam szczotką i out z powrotem. Kucykom oczywiście nic, a duża też nie smarknęła.
Derek żadnych nie posiadam, koc najwyżej.
Golić nie mam potrzeby, bo one i tak 12 h na dworze cały rok.

Ochraniacze zakładałam kiedyś na wałaszka, który był tak wąski tyłem, że ciął się nawet w stępie. Niekuty, a o sposobie ostrugania się nie wypowiem, bo nie pamiętam  😡
Owijek ani ochraniaczy moje kuce nie potrzebują, duża jest łajza, więc ma ochraniacze skorupki na przody. Te właśnie z dwoma rzepami 😉

Najnowszej książki dr S. nie czytałam.... jeszcze. 😉


porządnie je zmoczyło przy silnym zimnym wietrze....biedna trzęsła się, 



To drżenie po zmarznięciu też jest wyjaśnione w książce  🙂

Koń w ten sposób wprawia mięśnie w ruch, czyli produkuje potrzebne ciepło - tyle ile mu potrzeba .

A że lepiej wszystko robić z głową- to oczywiste 😀

Nawet z tego powodu warto książkę przeczytać 🙂 
Wstawię, bo uważam, że trzeba o tym mówić.

Ludzi poznałam na kursie PNH, mają dwie fryzyjskie klacze. Po pierwszym kursie słuch o nich zaginął....

Spotkaliśmy się ponownie.....na kursie dr. Strasser. I oto co się wydarzyło:




Na tym samym kursie była również właścicielka klaczy z ochwatem na dwie przednie nogi od dłuższego czasu prowadzona "klasycznie" - czyli okuta na podkową podkowę i podkładki. To, co ta klacz miała zamiast kopyta woła o pomstę do nieba - naprawdę - nowy przyrost ściany jest pod kątem prostym do ziemi a dalej - zamiast kopyta - jest prosty, okuty, sztucznie podwyższony kołek...

Nie twierdzę, że wszystkie przypadki prowadzone klasycznie tak tragicznie wyglądają, ani, że wszystkie przypadki prowadzone metodą dr Strasser są tak optymistyczne - ja takiej wiedzy nie mam. Ale te konkretne dwa zrobiły na mnie wrażenie...

Żałuję, że nie robiłam zdjęć mojej Zesi - myślę, że też byłyby niezły materiał. Lek-wet, który widział ja w 'stanie ostrym' (i oczywiście zalecał kucie  😤 ) i potem po trzech miesiącach zaniemówił i taki zaniemówiony oglądał kopytka i to jak na nich pomyka  😅
Robi wrażenie 👍

I to w tak krótkim czasie 😲

Trzy miesiąc, a u mnie z kucem trwało to dłużej do swobodnego w pełni ruchu, jak na filmiku.
Wychodzi na to, że jednak radykalniejsze cięcie daje szybszy efekt i koń znacznie krócej cierpi , a szybciej wraca
do formy.

Jeszcze co do zdroworozsądkowego podejścia.
Ja uznaję argument, że najlepiej koniom bez ściółki , ale nie zdecyduję się na to, bo stajnia otwarta i zimą zdarza się woda zamarza, a kupy w ściółce też kamyki.
No i otarcia na stawach kolanowych u  masywnego Kuby też bywają.

Ale za to u mnie stajnia codziennie sprzątana do sucha i dzięki kratkom w podłodze odprowadzającym mocz , jest sucho zanim konie przyjdą.
Ale gdybym miała podłogę z dębowych kołków, to pewnie słomy nie słałabym - może tylko zimą.
Wychodzi na to, że jednak radykalniejsze cięcie daje szybszy efekt i koń znacznie krócej cierpi , a szybciej wraca
do formy.



Bez wątpienia redykalniejsze cięcie da szybszy efekt, ale redykalniejsze cięcie jest trudniejsze...trzeba dobrze wiedzieć co się robi...
Ja Zesia też 'dydłam' po kawałku (choć po powrocie z kursu radykalniej wychlastałam)
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
27 listopada 2009 17:38

A kto powiedział, że koń intensywnie użytkowany nie może reszty dnia spędzić szczęśliwy na pastwisku?



A kto powiedział, że nie mogą wychodzić na pastwisko? Mój jest codziennie padokowany. Tyle, że jest przy tym derkowany/golony ponieważ nie wyobrażam sobie intensywnych treningów na zakłaczonym koniu.
Zachęcam do lektury książki Strasser. Dowiesz sie tam wielu ciekawych rzeczy jak np. dlaczego koń może sobie spokojnie zjeść 10kg jabłek i nic mu nie będzie.
Moje konie czasem zjadają chyba nawet więcej, bo pasą się w sadzie, ale zaraz potem idą pod dąb i zjadają dębowe liście. Zaobserwowałam to dużo wcześniej, dopiero od Strasser dowiedzialam się dlaczego to robią.


Tesko, czy możesz napisać coś więcej, bo czytając to przypomniałam sobie jak pół roku temu moje konie oskalpowły wręcz pień dębu. Krótko po ochwaceniu klaczy, mój wałach staranwał ogrodzenie za którym od lat rósł młody dąb, choć wcześniej nigdy się nim nie interesował. Zdzierał korę wielkimi płatami i wciągał na padok, gdzie natychmiast została zjedzona przez konie... Nie rozumiałm wtedy dlaczego to zrobiły, a nawet byłam zła że zniszczyły drzewo. Może miało to związek z chorobą klaczy...?
Muszę zdobyć tę książkę koniecznie, bo w innych publikacjach dąb jest wymieniany jako roślina szkodliwa dla koni...
Musana - w medycynie ludzkiej korę dębu stosuje się głównie zewnętrznie, ale również dopuszcza się sporządzanie i picie naparów w przypadku biegunek nieswoistych, zatruć pokarmowych oraz w podostrych i przewlekłych nieżytach żołądka i jelit.

więc może Twoje konie w ten sposób ratowały się przy zatruciu?
Poszperałam jeszcze w necie i znalazłam, że ma zastosowanie również w "zmniejszaniu przepuszczalności naczyń w stanach zapalnych... i zapobiega mikrokrwawieniom". Jeśli to prawda, to pasuje doskonale do ochwatu.
Też o tych powodach jedzenia dębu przez konie czytałam (nie u Strasser, nie pamiętam gdzie). W dębowych liściach (i nie tylko) są m.in. garbniki, działają ściągająco, odkażająco, powstrzymują rozwolnienia, zdaje się, że hamują też przenikanie toksyn do krwi. Jakby koń zjadł za dużo liści, to mógłby się przytkać (i dlatego pisze się o tym, że dąb to roślina szkodliwa dla koni). Kwestia dawki. I tego, czego organizm w danym momencie potrzebuje. U swojego konia zauważyłam, że robi mu się apetyt na listki dębiny na początku sezonu pastwiskowego, albo kiedy pójdzie na za bogatą łąkę (w jelitach nadmierna fermentacja, kupy luźne). Wtedy sam sobie aplikuje "lekarstwo".
Musana- Strasser pisze, że liście dębu chronią konie przed rozwolnieniem po zjedzeniu np. dużej ilości jabłek. Młoda trawa również powoduje rozwolnienia, więc pewnie z tego samego powodu koń Teodory tę dębinę wcina. U mnie na padokach, dęby są już tak ogolone, ze chyba  niedługo będę musiała im  gałęzie przyginać.
Strasser radzi, by wrzucać koniom na padok różne gałęzie i świeże odpadki z kuchni, żeby konie mogły wybrać sobie to co i im potrzebne. W terenie robić choćby krótkie popasy, by koń mógł w ten sposób urozmaicić dietę.
    Wiele róznych fajnych rad można znaleść w tej książce, które pozwalają uczynić końskie życie bardziej zbliżone do natury.
Koniczka- pozostaje mi tylko współczuć Twojemu ogolonemu , oderkowanemu koniowi. Nie zamierzam ciągnąć dalej z Tobą tej dyskusji, bo jesteśmy z dwóch róznych światow.
teska, chyba przesadzasz, pisząc tak do Koniczki. Powinnaś zobaczyć przemianę, jaką przeszedł u niej jej koń. Czy rzeczywiście jest mu czego współczuć.

Musana- Strasser pisze, że liście dębu chronią konie przed rozwolnieniem po zjedzeniu np. dużej ilości jabłek. Młoda trawa również powoduje rozwolnienia, więc pewnie z tego samego powodu koń Teodory tę dębinę wcina.
Dokładnie tak - on b. reaguje na za bogate jedzenie, właśnie rozwolnieniem. Wszelkie młode trawy, łąki z koniczyną...
A czy Strasser pisze też coś o innych roślinach? Bo obserwuję pewną cykliczność w gustach Teosiowych. Jesienią dostaje apetytu na sosny (jak jeszcze są inne zielska, więc to nie to, że nie ma wyboru). Jagodowe listki zaczyna jeść późną jesienią (ale to akurat rozumiem jako konieczność przemrożenia jagód/jarzębin, które neutralizuje szkodliwe związki w nich zawarte).

Strasser radzi, by wrzucać koniom na padok różne gałęzie i świeże odpadki z kuchni, żeby konie mogły wybrać sobie to co i im potrzebne. W terenie robić choćby krótkie popasy, by koń mógł w ten sposób urozmaicić dietę.
Tylko byle konie miały wybór. Bo brak wyboru może im odebrać instynkt samozachowawczy. (Z naszego doświadczenia piszę: spadł śnieg, przysypał resztki trawy na wybiegu, wiatr złamał i wwiał gałąź akacji, konie ją poskubały, 6 przeszło naprawdę ciężkie zatrucie toksyczne.) W normalnych sytuacjach to widzę, jak koń sam odwraca nos od wilczych jagód, jaskrów...
Averis   Czarny charakter
28 listopada 2009 13:52
Widzę, że dr Strasser ma odpowiedź na wszystkie bolączki świata jeździeckiego, gdzie biedne konie są torturowane przez derki, ściółkę, ochraniacze i golenie i brak 10 kilogram o jabłek. Ja tylko czekam, aż ona sama zacznie projektować nieuciskające ochraniacze, przewiewni-włosoukładajace derki, jabłka z obniżoną zawartością cukru i śćiółkę, która amoniak zmienia w budyń malinowy. Traktowanie kogokolwiek jako niepodważalnego auorytetu od kopyta,przez żywienie, obchodzenie się z koniem i trening na dłuższą metę jest niezdrowe.
teskaO tak- koń koniczki jest z pewnością jendostką wymagającą współczucia  🙄 I co rozumiesz przez świeże odpadki z kuchni?
A co do tych 10 kg jablek bez szkody dla konia. Przecież w jabłkach jest cukier- duża ich ilośc nie jest obojętna dla kopyt. Jak to jest u Was?
Averis... myślę że nikt nie traktuje dr Strasser jako niepodważalnego autorytetu. Ja napewno, a jej książkę chcę przeczytać jako kolejne źródło wiedzy o chowie koni. I pewnie wybiorę to co będzie najlepsze dla moich, może coś pokryje się z moimi dotychczasowymi obserwacjami. W 100% zgadzam się z tym co pisze Teodora odnośnie dania koniom wyboru. A tak nawiasem, od kilku miesięcy nie daję koniom żadnch sztucznych witamin, oprócz lizawki i nie widzę by im czegoś brakowało, nie ma różnicy w wyglądzie sierści, kopyt, czy w zachowaniu. Natomiast nie było od tego czasu nawrotu alergi u jednego z nich... Ale zaznaczam, moje konie to rasa prymitywna, takim pewnie szkodzi wszystko co sztuczne 😁,
Ja też koniom daję możliwosc wyboru od ponad 3 lat.
I jedzą , na co maja ochotę.
Rzecz w tym ,żeby konie miały rzeczywiście duzą rozmaitość , nie tylko trawę , ale zioła, kwiaty, drzewa , chwasty.

I oczywiście drugi warunek- muszą spędzać w takim środowisku większość dnia.
Wtedy nie ruszają jaskrów , rododendronów, czy azalii.
Ale wszystko inne ,nawet uznawane za szkodliwe wg książek- jedzą w niewielkich ilościach.

I Strasser pisze dokładnie to samo.
Moje od dawna nie dostają żadnych witamin , jedzą przeróżne rzeczy, leszczynę, brzozę, głóg, ogryzają korę - bardzo lubia liście orzechów, a jeszcze bardziej czereśni.

Jeśli chodzi o odpady kuchenne- też dostają.
Ogórki, kalafior, obierki z ziemniaków- nawet ananasy , owoce inne.
Oczywiście to wszystko ,co zostaje w kuchni, a nie jest kupowane specjalnie, więc nie są to duże ilości.
Pomidorów nie lubią - wszystko najpierw wąchają zanim zdecydują się zjeść.
Nawet sprawdzają na pryzmie, gdzie sa wyrzucane resztki.
A przecież ciągle mają trawę - niewiele, ale zawsze.
Teraz odkąd chodza przez całą dobę, siano jedzą tylko w nocy , w dzień skubią resztki trawy.

Obierki ziemników chyba pomagają na trawienie.
Wg książki zjadany oset może świadczyć o kłopotach z wątrobą.

Natomiast co mnie zdziwiło, to podobno ( wg autorki) koń zjada profilaktycznie  ( czy na samym początku)swoje lekarstwa, człowiek ma wiedzę o chorobie konia, gdy jest już zaawansowana .
Ale w tym twierdzeniu też jest sens, bo przecież koń instynktownie leczy się - do apteki go nie wpuszczą 😉


Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
28 listopada 2009 17:27
teska, gratuluję umiejętności prowadzenia rzeczowej dyskusji. Faktycznie, jak się nie ma argumentów to najlepiej zacząć atakować personalnie... A jakoś nikt z frakcji antyderkowej nie potrafił mi wytłumaczyć co zrobić z koniem w treningu w zimie, żeby ten trening miał ręce i nogi.
Teodora- ja nic o koniu Koniczki nie wiem i nie jest moją intencją ją obrażać, a żal mi go tak samo jak każdego ogolonego konia.
Co do cykliczności końskich upodobań, również to zauważyłam, moim koniom np.późnym latem bardzo smakuje bylica, chociaż wcześniej nie ruszają jej wcale. Jeśli chodzi o urozmaicanie końskiej diety, to z pewnością wiedza o tym co można mu podrzucić jest bardzo wskazana, żeby nie narobić sobie i koniowi biedy, zwłaszcza jeśli żyje on na małej przestrzeni i ma niezbyt urozmaicone pastwisko. Miałam okazję sama  się o tym przekonać, kiedy wysłałam moją córkę na wakacje z koniem, gdzie kobyła miała niestety mało wakacyjne warunki(stajnia, dwie godz. padoku w ciągu dnia i dwie godz. jazdy na placu).Na okólniku nie było nic zielonego oprócz bluszczu, więc się go nażarla. Skończyło się ostrą kolką. Kolki w tej stajni jak sie potem dowiedziałam zdażały się bardzo cząsto i były nawet przypadki śmiertelne.
Avaris- nie wiem skąd u Ciebie taka awersja do Strasser, bo z tego co piszesz wnioskuję, że nie masz pojęcia o tym o co chodzi w jej idei. Dla mnie Strasser nie jest niezaprzeczalnym autorytatem, ale wiele rzeczy mi się u niej podoba, na wiele też patrzę sceptycznie. To o czym pisze w swojej książce, to też często nie są dla mnie rzeczy nowe, bo zawsze starałam się stwarzać swoim koniom jak najbardziej naturalne warunki życia i  poprzez obserwację dochodziłam do takich samych wniosków jak ona. A zajmuję się końmi juz od 30-tu paru lat.
Co do zjadania jabłek i problemów z kopytami to nie zauważyłam, by miały jakiś związek, przynajmniej u moich koni. Chciałam zauważyć, że dużo cukru zawiera rónież marchawka, a jakże chętnie jest podawana przez większość wlaścicieli koni. Moje zresztą też ją dostają, czasem nawet w baaaardzo dużych ilościach, bo mieszkam w "marchewkowym zagłębiu".
Dodam jeszcze, że od paru lat nie miałam ani jednego przypadku kolki.
  A jeśli chodzi o odpadki z kuchni, to tak jak pisze guli.

edit
Koniczka- dziewczyno! ja nie mam najmnieszego zamiaru Cię atakować :kwiatek:
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
28 listopada 2009 18:24
To może mi wytłumaczysz co zrobić w zimie z koniem w treningu bez użycia derek i maszynki?
Koniczka- konie chodziły w treningu w zimie, zanim ludzie wynaleźli maszynki do golenia. Jak myślisz, jak sobie wtedy radzono? Ja chyba trochę starsza od Ciebie jestem i pamiętam czasy kiedy konie startowały w futrze i jakoś z tego powodu nie zdychały. Golenie koni wymyślono głównie po to, by człowiekowi było wygodniej i koń ładniej wyglądał. Jasne, jak tu pojechać na zawody z kudłatym koniem jak wszystkie inne tak pięknie wystrzyżone. Moda.
Może powiem Ci jak to u mnie wygląda. Moje konie również pracują i również się pocą. Spędzają większość dnia na padoku, a od wiosny do jesieni całą dobę. Jak jadę na jazdę stępuję konia tak dlugo jak wyschnie, albo, jeśli pogoda jest wyjątkowo wredna, po powrocie wycieram wiechciem słomy i wypuszczam na padok. Uwież mi, nie miałam jeszcze nigdy przypadku przeziębienia, nie mówiąc już o czymś poważniejszym. Z zabiegów weterynaryjnych stosuję szczepionkę tężec-grypa, ale to głównie z uwagi na tężec, bo było w okolicy kilka przypadków.
Mam to szczęście, ze mogę koniom zapewnić takie warunki życia. Nie uprawiam sportu wyczynowo i nie muszę martwić się, że moj koń brzydko zimą wygląda w długiej sierści.
Takie jest moje podejście do sprawy.
Teska, a jesteś pewna, że w tych czasach starszych co to pamiętasz w zimie trenowało się na hali?? Bo ja tak jeszcze 5-6 lat temu to widziałam w okolicach wrocławia ze 2 stajnie z halą, a reszta musiała trenować bez, wtedy faktycznie golenie było bez większego celu. Koniczka pyta Cię całkiem rozsądnie - jak wyobrażasz sobie zafutrzonego konia na amen - mój np. w zimie futro ma mega gęste i długie, trenującego na hali....
jak wyobrażasz sobie zafutrzonego konia na amen - mój np. w zimie futro ma mega gęste i długie, trenującego na hali....


mam wrażenie, że trochę dryfujemy od tematu...

czy teraz rozmawiamy o tym co jest dobre dla konia (o czym mówi dr Strasser), czy o tym jak koń ma pozostać koniem i sprostać wymogom użytkowania w warunkach....mocno nienaturalnych dla niego....

Nie wartościując co jest dobre a co złe - bo nie ma jedynej słusznej instrukcji używania konia - to ogolony koń jest na tyle 'odnaturzony', że już nie ma wyboru i trzeba go derkować, a na podok to albo wcale (jeszcze się zaplącze w pasy od derki - wcale nie wymyślam) albo trochę tylko wypuszczać, a jak pada to nie wypuszczać albo derka wodoodporna itd.
I chyba w nocy też powinien stać w derce - u nas jak jest dobra zima, to w stajni jest poniżej zera - to normalnemu, zdrowemu koniowi nie przeszkadza, ale czy taki ogolony to zniesie... ? Wątpię...

Można powiedzieć, że są to wymogi jakie stawia taki a nie inny sposób użytkowania konia, ale nie ryzykowałabym stwierdzenia, że jest to dla dobra konia, bo IMHO nie jest...
No to wracamy do pewnego wniosku - wg Strasser koń szczęśliwy, to koń nie użytkowany w obecnym tego słowa znaczeniu. To powiem Ci, że to mrzonki - jak ktoś lubi sobie przyjść i popatrzeć na konie na padoku (tak, tak, też to lubię), to proszę bardzo. Ale przestańcie wmawiać, że koń użytkowany sportowo to koń nieszczęśliwy - to po prostu koń użytkowany inaczej. I tyle.
No to wracamy do pewnego wniosku - wg Strasser koń szczęśliwy, to koń nie użytkowany w obecnym tego słowa znaczeniu. To powiem Ci, że to mrzonki - jak ktoś lubi sobie przyjść i popatrzeć na konie na padoku (tak, tak, też to lubię), to proszę bardzo. Ale przestańcie wmawiać, że koń użytkowany sportowo to koń nieszczęśliwy - to po prostu koń użytkowany inaczej. I tyle.


nie wkładaj mi w usta nic, czego nie powiedziałam - to niehigieniczne  😍

Ona nie twierdzi, że nieszczęsliwy.
Natomiast twierdzi, że zastraszająco obniża się wiek użytkowanych koni (badania w Niemczech) - że w obecnych czasach tylko nieznaczny (chyba ok 10% ale nie pamiętam dobrze) 'dożywa' użytkowo 14 roku życia i ta granica wieku się ciągle obniża...
ZMIANA. Sprawdziłam, doczytałam. To były dane z 1995 roku ze statystyk firm ubezpieczeniowych - nie użytkowo dożywa, tylko wogóle DOŻYWA 14 roku życia.  Teraz ten wiek jest chyba jeszcze niższy... Daje do myślenia, co ?

A od siebie dodam, że poza patrzeniem na konie na padoku i użytkowaniem sportowym jest jeszcze cała gama możliwości...na szczęście  🤣


W kwestii derek i golenia dla mnie EOT  😜

[sup]czyżbym została sztraserowcem ?[/sup]
Mnie tylko zastanawia kiedy Strasser zaneguje potrzebę bytności jeźdźca na grzbiecie  🙄


Jakoś nie neguje , choć przeprowadza bardzo ciekawy wywód na ten temat, znaczy pozycji jeźdźca na grzbiecie konia.

Za normę ruchu dla koni uwaza przebycie przez nie 10-15 km dziennie.
Jeśli nie ma się ogromnych padoków z rozmaitym podłożem, to jak najbardziej wskazana jazda, lub powożenie.
Nawet dla  tych konie , które nie muszą być sportowe.

Dobrostan to : ruch codzienny, pastwiska, przebywanie najlepiej przez całą dobę na dworzu, choć schronienie jak najbardziej wskazane.
Pobieranie jedzenia z pozycji ziemi .
Konie nie mają takiego rytmu jak ludzie , czyli dzień- noc.

U mnie eksperyment trwa nadal.
O ile pierwsza noc to zachłyśnięcie sie wolnościa, następna już szkodzenie , a ostatnio juz więcej w stajni.

Ciekawe, że spore zwiększenie ruchu zaowocowało natychmiastowym spaniem rano na pastwisko , zamiast jedzenia.
I jakby energii mają zdecydowanie mniej- niedługo pewnie  same zamkna się w stajni 🤣
epk- akurat to z tych starszych  czasów pamiętam, bo jeździłam wtedy w stajni, która halę miała szczęście posiadać. A o maszynkach do golenia nikt wtedy nawet nie słyszał. Były to czasy, kiedy funkcjonowało jeszcze coś takiego jak koniec i początek sezonu i zawodów praktycznie zimą nie było, ale treningi jak najbardziej. Dwa razy w tygodniu skoki,trzy dni ujeżdżeniówki i raz teren jak pogoda pozwalała. No i oczywiście dzień odpoczynku.
Ale zgadzam się z dziewczynami, za daleko odbiegliśmy od tematu.
Pod wszystkim co napisały A+A i guli w ostatnich postach podpisuję się obiema rękami.
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
28 listopada 2009 22:55
teska, w ciekawym Ty świecie żyjesz jeśli uważasz, że konia goli się bo brzydko wygląda... Ciekawa jestem też jaką pracę wykonują Twoje konie, bo nie wiem czy wiesz, ale praca pracy nie równa. A i też nie wydaje mi się, żebyśmy odeszły od tematu, ponieważ o ile się nie mylę to dr Strasser neguje używanie derek. I żeby nie było - oczywiście, konie stworzone są do sterczenia cały boży dzień na dworze, ale niestety specyfika użytkowania koni (zwłaszcza sportowego) wymaga takich, a nie innych działań, które, jesli robione z głową, krzywdy mu nie wyrządzają. Pomijam taki drobny fakt, że konia udomowiono już szmat czasu temu i dzięki dość specyficznej selekcji hodowlanej człowieka już niespecjalnie przypomina swojego przodka...
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
28 listopada 2009 23:08
Żeby nie było, że się czepiam kogoś

jak pierwszy raz usłyszałam o metodzie Dr. strasser, wydała mi się ciekawa. Mało tego, uznałam, że jest to przełom dla koni, które maja problemy trzeszczkowelub sa po ochwacie. Z wielu wpisów i artykułów, jakie miałam przyjemność przeczytać wynikało, że etoda strugania głównie jest dedykowana właśnie takim przypadkom. ale teraz, po lekturze kilku stron wychodzi, że Dr. Strasser jest wszechmocna na wszystko: od kopyt, 10 kg jabłek, które nie szkodzą, na dosiadzie jeźdźca kończąć. No sorry, ale jak ktoś jest od wszystkiego to jest od niczego. Przez ta lekturę mój "zachwyt" , a raczej ciekawość zmalała do zera. uzywając skrótu myślowego wychodzi na to, że niech weci zamykaja kliniki i lecznice, bo DR. Strasser ma recepte na każdy przypadek.
Może się czepiam ale jakos nie chce mi się wierzyć, że ta kobieta jest lekiem na wszelkie zło u koni.
Dragonnia- A czy Ty tę książkę przeczytalaś? Chyba nie, bo inaczej zrozumiałabyś dlaczego tak trudno odzielić kopyta od reszty konia. Strasser  zwraca uwagę na to jak ciężko jest uzyskać zdrowe mocne kopyta w warunkach, które są dla konia nienaturalne.
Jeszcze dodam, że ona nigdzie o 10kg jabłek nie pisze, ta ilość powstała w tym wątku. Pisze natomiast, dlaczego duża ilość jabłek koniowi nie zaszkodzi, jeśli oczywiście ma naturalne warunki życia. Obawiam się , że jak tak dalej pójdzie to ktoś w końcu zrozumie, że Strasser 10kg jabłek zaleca 🤣.
Koniczka- tak jak pisałam wcześniej, konie trenowano, zanim wynaleziono maszynki,a Ty mi wmawiasz, że traning na nieogolonym koniu jest niemożliwy. Pytasz jaką pracę wykonują moje konie? na tyle ciężką, że są po niej spocone i to mocno.
teska, w ciekawym Ty świecie żyjesz jeśli uważasz, że konia goli się bo brzydko wygląda...

Napisalam, że również dlatego. Może jednak skonkretyzuję, dlaczego moim zdaniem ludzie golą konie: koń z długą sierścią długo schnie po treningu, kiedy jest mokry łatwiej się wychładza, przez co też jest narazony na przeziębienia, spocona sierść tworzy zaklejki, bardzo cieżkie do  rozczyszczenia i bardzo trudno z tej długiej sierści pozbyć się kurzu, nie mówiąc już o tym co się dzieje kiedy koń może się dowolnie tarzać w piachu. Mam to na codzień, więc wiem co mówię. Podsumowując- wygoda, nie trzeba tak długo konia stępować, żeby wysechł, dużo mniej czasu potrzeba na czyszczenie i ile mniej z tym roboty. No i przy tym ładnie wygląda 😉 A Ty, dlaczego golisz konia?
Chciałam jeszcze zauważyć, ze konie zmieniły się na przestrzeni dziejów nie tylko dzięki specyficznej selekcji hodowlanaj, ale też specyficznemu traktowaniu, takiemu jak golenie ,derkowanie itp, ale zapewniam Cię, szybko powracają do natury jeśli da mu się ku temu szansę.
Proszę, nie zrozum tego tak, że namawim Cię zebyś zmieniła swój sposób traktowania konia, lub że uważam, że robisz mu krzywdę. Piszę tu o tym co JA uważam za dobre dla konia, a przypadkiem składa się tak, że Strasser ma podobne zdanie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się