Co mnie wkurza w jeździectwie?

To zgięcie szyi na początku filmu jest masakryczne. Nos wciśnięty w łopatkę, koń zwinięty na granicy anatomicznych możliwości (i całkowicie bezsensownie przy tym), widać, że źrebię protestuje i napina się, ale jest zwyczajnie za słabe, żeby walczyć z człowiekiem. No pogratulować tworzenia takich "relacji" z koniem...
Miałam wieki całe temu źrebaka, asystowałam przy jego narodzinach i mały był od początku głaskany i dotykany po całym ciele, ale do głowy by mi nie przyszło, żeby na osesku uprawiać siłowy rolkur albo pętać jak baleron liną i ściskać 🙄
Powiem wam że jestem w szoku.. Ludzie są jednak zdrowo walnięci. My mamy 2 źrebaki u nas w stajni, teraz 2-3 miesięczne. Wystarczyło je tylko porządnie miziać 🙂
Ogierek miał problem z wypróżnieniem, musieliśmy robić lewatywę, dało radę bez dziwnych technik. Klaczka zakuła się w oko, to szło jej nawet zakroplić. Małe są dzisiaj naprawdę fajnymi zwierzakami, chodzą na uwiązie, dają się głaskać, kantary się im zakłada i ubiera jak dorosłym koniom. Po co odwalać takie rzeczy jak na filmie? To jakąś radość temu gościowi sprawia?
To jest jakiś dramat, co ten gość wyprawia z tym biednym źrebakiem. Nie byłam w stanie tego obejrzeć w całości  🤔wirek:
Jak to jest możliwe, że ludzie na to zezwalają, to się moim zdaniem kwalifikuje jako znęcanie nad zwierzętami... 🙁
Obejrzałam fragmenty, całości nie dałam rady. To, co robi z tym biednym końskim niemowlakiem ten nawiedzony człowiek to jakaś masakra.

Nie wiem, co to ma na celu. Przyzwyczaja do sondy wkładanej do nosa ?????? Przecież to i tak najczęściej robi się w jakimś zgłuszeniu. Nie dalej jak dwa miesiące temu miałam wątpliwą przyjemność uczestniczyć. Kobyła dostała coś na głowę i tej sondy nawet nie bardzo pewnie pamięta, naprawdę nie trzeba jej było paluchów pchać do nosa jako dwudniowemu źrebakowi.

Gazetę i linki niech sam sobie wsadzi jak go to kręci  🤔
[quote author=marysia550 link=topic=885.msg2573237#msg2573237 date=1468915370]
Jagoda - swego czasu był dramat na sciezkach huculskich. Pod wzgledem wygladu jezdzca (pomijajac umiejetnosci). Teraz jest juz lepiej. To samo z oceną koni na płycie, bo o ile chody mogą być inaczej ocenione (chocby ze wzgledu na pokazanie konia) to jak w ciagu miesiaca moze mu sie zmienic typ i pokroj? No i wkurzajaca jest definicja, wg ktorej kon moze startowac w kielznie wedzidlowym. Ale wg sedziow wielokrazek np kielznem wedzidlowym nie jest i każą wedzidlo zmieniac. Natomiast totalna olewka jest w przypadku niedopasowanego oglowia.


marysia, oceny na płycie dalej takie są 😉 W ciągu miesiąca koń może zyskać lub stracić np 7 pkt. Nie zauważyłam, żeby coś się znacząco zmieniło w tej kwestii 😉
co do wielokrążka to owszem jest to kiełzno wędzidłowe. Ba! Pelham i munsztuk to też wędzidło jakby nie było 😉 Ale w regulaminie z tego co kojarzę chodzi o zapis, że nie ma być dźwigni i czanki, a wielokrążek takową dźwignię stwarza 😉 Więc dlaczego ktoś ma mieć ułatwienie w postaci działania nie tylko na kąciki, ale także na potylicę na ścieżce?
[/quote]
Nie ma takiego zapisu. Jest tylko, ze kielzno ma nie powodowac urazów, czy jakos tak. Taki jest zapis w odgornym regulaminie, czyli w programie hodowli. Na dodatek nieraz chwile pozniej konie maja wkladane pelhamy do konkurencji zaprzęgów.
marysia550, kiełzno wędzidłowe wg jakichkolwiek przepisów to kiełzno bez czanki / dźwigni. Wielokrążek się tu nie zalicza.
.
durnota znawstwa poraża, co też ludzie wymyślą żeby zaistnieć kosztem dobrostanu koni. Konie to zwierzęta uciekające i krępowanie jest dla nowonarodzonego  źrebaka stresem zakodowanym w genach, a konie mają doskonała pamięć. Mam nadzieję, że jak już będzie duży i silny kiedy ktoś w jakikolwiek sposob będzie chciał go skrępować weźmie odwet  😀iabeł:
niesioba łatwo z końmi pląsać, trudno nauczyć się powozić i nimi powodować, bo to wymaga lat pracy, a nie weekendowych wyjazdów pod wodzą wodza 😎
[quote author=_Gaga link=topic=885.msg2573350#msg2573350 date=1468924674]
Murat-Gazon, ja jeszcze dołączyłam do pakietu imprintingu dźwięk głośnego sprayu, bo nawet z cichym psikaczem mam u matki "źrebiątka" mam kłopot ("źrebiątko" to dziś 11 letni mastodont) . Odczulone "źrebiątko" dziś mogę całe choćby farbą w sprayu (głośną) machnąć i luzik 😉
[/quote]

Prosze daj jakieś wskazówki, u mojego spray to największe zło 🤔wirek: nie wiem czy ktoś go kiedyś torturował tym, ale jak go psikałam CTC to go 2 baby musiały trzymać ( a jeszcze rana na szyi zaraz obok ucha ) Nawet absorbiną nie daje się psikać - narazie osiągnęłam efekt że daje sobie psikać ogon i grzywe 😁 Jak już wyciągam spray to jest strach w oczach i ucieczka.  Starałam się najpierw psikać gdzieś dalej nie na niego żeby oswoił się z dzwiękiem , często też patrzy bo stoi w głownej stajni jak inne konie są psikane  i stoją grzecznie, no ale nic to nie daje
[quote author=_Gaga link=topic=885.msg2573331#msg2573331 date=1468922926]
Magda Pawlowicz, moim zdaniem imprinting jako zapoznanie z zapachem i dotykiem daje dużo. Jako wychowanie nie daje nic - wychowuje się z czasem, nie w 5 min po urodzeniu.
[/quote]

bo u koni nie ma jako takiego inprintingu. To jest zjawisko występujące np u kur, u koni nie działa w sposób bezpośredni.
Badania robił chyba Skorupski na ten temat? W każdym razie pisał o tym i efekt jest krótkotrwały, żeby zadziałało trzeba to potem powtarzać a więc NIE JEST to typowy inprinting.

Ja tez staram się być przy wyźrebieniu, dotykam źrebaka jak tylko jest to możliwe ale robię to tak, żeby nie przeszkadzać klaczy, ona ma pierwszeństwo.
No i trzeba powtarzać od czsu do czau, tak jak już było pisane choćby nogi brać.
Powiem Wam, że kiedy nadchodził czas porodu Falbany (*) to w panice czytałam wszystko co tylko można było wyczytać o samym porodzie, o źrebiętach i ich wychowaniu 🙂 Na szczęście urodziła nam się klaczka co już samo w sobie niwelowało większość potencjalnych problemów. Oczywiście trafiłam na Imprint Training of the new born Foal  dr Roberta Millera. To nie jest głupia rzecz. W ogóle imprinting nie jest głupi ani okrutny jeśli ktoś wie o co chodzi. Czy się przekłada bezpośrednio na późniejsze wychowanie? Myślę, że to zależy. Z ogierkami jest trudniej 🙂 Na pewno fajne i bardzo pomocne jest zwyczajne głaskanie. My rozcieraliśmy delikatnie Florentynę miękkimi ręcznikami frotte. Celem imprintingu jest pełne rozluźnienie i akceptacja 🙂 I to jest bardzo fajne bo źrebol uczy się od początku dotyku i zaufania. Jest mu naprawdę fajnie i dobrze, Florentyna to w kimę nie raz walnęła przy tych masażach 🙂 Opukiwaliśmy kopytka, masowaliśmy pyszczek, zginaliśmy nogi. Kiedy już miała kilka dni, z tego co pamiętam, doszła nauka chodzenia na uwiązie pod zadkiem. Odczulenie z jednej strony a uczulenie na nacisk z drugiej. Dlatego nie byłam specjalnie oburzona zdjęciami tej dziewczynki - filmu nie widziałam. Jak źrebol jest malutki i dopiero poznaje świat to fajnie mu przedstawić siebie przy okazji jako element relaksu🙂 Nauczyć go chodzenia na lince - najpierw za zadem, potem na kantarku. Nauczyć podawania nóg. Jeśli się to robi spokojnie i z głową to nie widze w tym niczego złego - sory! 😀 Co do zgięć szyi nie pamiętam po co były ale źrebol jest tak elastyczny, że naprawdę żadna krzywda mu się nie dzieje. A taka sesja trwa 10 - 15 minut? Resztę spędza z mamą. Gdzie tu zabieranie dzieciństwa i odbieranie koniowi poczucia bycia koniem? No proszę Was, nie popadajmy w przesadę🙂 Mam wrażenie, ze większość z Was  jest po prostu i zwyczajnie uprzedzona i nie przyjmuje do wiadomości , ze cokolwiek można inaczej. Nie patrzycie obiektywnie ale jeśli coś ma łatkę "natural" albo "imprinting" to już z zasady jest beee i należy to tępić. Czy całe to wczesne szkolenie jest konieczne? Raczej nie 🙂 Ale może być pomocne. Koleżance urodził się jakieś 2-3 miesiące temu ogierek. Nie było z nim robione nic 🙂 Jak zobaczyłam drania małego na padoku to błogosławiłam los, że nam się klaczka urodziła 😀 Teraz koleżanka się zastanawia jak go przygotować do pierwszej wizyty kowala bo ani się nie da prowadzić ani kantarka założyć a co z nogami to nie wiem. Podejrzewam, że też nie bardzo 😉 A 3 miesięczny źrebol - ogierek ma już tyle siły i własnych pomysłów, że śmiem podejrzewać potężne trudności 🙂
Jednym słowem - wszystko jest dobre jeśli to robić z głową. Taka wczesna nauka ma dużo zalet. Z małym źrebolem można spokojnie popracować chwilkę, codziennie, równomiernie odczulając i uczulając. A z dużym to już czasem potyczka. Wydaje mi się, że nie ma co negować samej istoty imrpitntingu (jak ktoś zauważył metoda stara i stosowana) a jedynie można czepiać się samego wykonania. Jak widze po filmie niektórzy zbyt serio podchodzą do tematu 🙂 Spokojnie da się wielu rzeczy nauczyć konia później ale chyba warto po prostu obserwować i wyczuć moment kiedy źrebol zaczyna stwarzać jakieś problemy i dusić w zarodku.

P.S. Magda Pawłowicz ma rację - efekt jest krótkotrwały i to nie jest typowy "imprinting" w przypadku koni. Ale można ten wiek wykorzystać i np. poodczulać elektryczną szczoteczką do zębów 😀 A! Jeszcze uczyliśmy wchodzenia do przyczepy razem z mamą. Podejrzewam, że to Florentynie życie uratowało bo kiedy złamała girę i musiała być zawieziona do kliniki to pokuśtykała na trzech nogach bez oporu. Może byłoby równie dobrze bez tej nauki - tego nie wiem i nigdy się nie dowiem. Ale wyszło dobrze na szczęście. Nie wyobrażam sobie ładowania połamanego konia, który stawia opór... To mogłoby się skończyć co najmniej tragicznie.
milenka, ale Ty piszesz o normalnym wychowaniu źrebaka a nie o obwiązywaniu go linkami i szuraniu po nim gazetami oraz wsadzaniu mu palców do nosa w celu przyzwyczajenia do sondy.

To, co opisujesz jak najbardziej, to co ten pan robi to jest coś co najmniej dziwnego.
milenka ale ty piszesz o CAŁOŚCIOWYM wychowaniu konia
ja pisałam że inprinting nie ZASTĄPI normalnej, codziennej obsługi, choćby przyzwyczajanie do brania nóg trzeba powtarzać i podałam przykład
i dla mnie nie ma znaczenia czy jest klaczka czy ogierek. Ja ma w tym roku dwa ogierki, oba bezproblemowe. Oba nie inprintingowane, oba dadzą nogi

Nikt nie neguje, że MOŻNA to zrobić (no dobra, ja nie neguję :-) ) tyle, że nie jest to takie niezbędne i wszechmocne jak usiłują to przedstawiać zwolennicy tej metody. MOżna inaczej. Co więcej samo zrobienie pojedynczej sesji inprintingowej z małym źrebakiem po prostu nic nie da. I tyle
Magda Pawłowicz - no nie, absolutnie jedna sesja nie da NIC! Ale to nawet dr Miller pisze. Ta pierwsza sesja ma jedynie przygotować grunt pod kolejne a te kolejne rozciągają się w czasie baaardzo długo 🙂 Az do 6 miesięcy a nawet dalej w sumie. Na całe wychowanie konia po prostu.  Nie wiem skąd się wziął ten nagły bum na imprinting. I takie bardzo seriożne i nadgorliwe wręcz traktowanie źrebiąt.  Mam wrażenie , że mądre skądinąd wskazówki dr Millera zostały strasznie spłaszczone i ograniczone...;(

Dance Girl - ale przy nauce prowadzeniajakieś sznurki musiały być🙂 Chociaż to był w istocie jeden uwiąz a nie węzeł gordyjski... 🙂

P.S. Z tymże 'imprint training" według dr Millera to nie jest jedna sesja - żeby było jasne. Wiem bo czytałam orginał i oglądałam płyty 😀 9 lat temu to było ale pamiętam 🙂 Nie wiem czego uczą na obecnych modnych kursach bo nie brałam udziału w takowych. Ha! Ale gapa ze mnie! Mogłam sama kurs zorganizować i natrzepać kasiory! W końcu mam "doświadczenie", jednego źrebola "zimprintingowałam", co nie ?  😂 😂 😂

P.S. 2 - to taka prześmiewczo smutna refleksja o poziomie oferowanych obecnie "kursów"...:P

P.S. 3 - bo olałam post aroniastego, przepraszam  :kwiatek: Jedyna metoda na odczulenie od sprayu jaką znam nie ma nic wspólnego z siłownią  :kwiatek: Weź sobie wody do jakiegoś psikacza i idź z koniem obok i psikaj w przestrzeń. I rób tak żeby ten spray przed nim "uciekał" , oddalał się. Jak się do tego przyzwyczai to spróbuj w pozycji stojącej, psikaj, psikaj, daj mu łazić w granicach uwiązu ale żeby się tyłkiem nie odwracał. Jak stanie w miejscu i się uspokoi na ułamek sekundy  - przestań psikać. Nagradzaj każde pozytywne zachowanie zaprzestaniem psikania w powietrze. Potem już tylko zmieniasz obszar względem konia ale zasady sa te same - zbliżasz się i oddalasz, zbliżasz i oddalasz. Tylko dużo cierpliwości! Rozłóż sobie to na kilka dni i powtarzaj. Jak dojdziesz do jakiegoś miejsca już na koniu to zasada też ta sama - przybliżanie i oddalanie w RYTMIE. I zaprzestanie psikania jeśli koń się uspokoi. Zwróć uwagę gdzie jest tzw. próg w którym kon zaczyna panikować i nie przechodź go na siłę bez akceptacji. Chyba, że masz ramię z żelaza i postanawiasz odczulić przez "zanurzenie w bodźcach" - to też jest metoda ale ja jestem kobietą więc nie polecam 😀 To się rzadko dobrze kończy. Lepiej stopniowo przesuwać próg akceptacji. I będzie git. Stówkę poproszę, podam Ci numer konta, haha 😀 Żartuję....  😍 Serio - jak to zrobisz z wyczuciem to nie ma gada, który by nie odpuścił. Powodzenia!
[quote author=milenka_falbana link=topic=885.msg2573603#msg2573603 date=1468963624]
W ogóle imprinting nie jest głupi ani okrutny jeśli ktoś wie o co chodzi. Czy się przekłada bezpośrednio na późniejsze wychowanie? Myślę, że to zależy. Z ogierkami jest trudniej 🙂 Na pewno fajne i bardzo pomocne jest zwyczajne głaskanie. My rozcieraliśmy delikatnie Florentynę miękkimi ręcznikami frotte. Celem imprintingu jest pełne rozluźnienie i akceptacja 🙂 I to jest bardzo fajne bo źrebol uczy się od początku dotyku i zaufania. Jest mu naprawdę fajnie i dobrze, Florentyna to w kimę nie raz walnęła przy tych masażach 🙂 Opukiwaliśmy kopytka, masowaliśmy pyszczek, zginaliśmy nogi. Kiedy już miała kilka dni, z tego co pamiętam, doszła nauka chodzenia na uwiązie pod zadkiem. Odczulenie z jednej strony a uczulenie na nacisk z drugiej. Dlatego nie byłam specjalnie oburzona zdjęciami tej dziewczynki - filmu nie widziałam. Jak źrebol jest malutki i dopiero poznaje świat to fajnie mu przedstawić siebie przy okazji jako element relaksu🙂
[/quote]

Milenka, ale na tym filmie nie ma relaksu. Jest siłowe zmuszanie źrebaka i źrebak walczący – przynajmniej w tej części, którą oglądałam, bo do końca nie wytrzymałam.

P.S. Nie wiem, o jakiej dziewczynce mówisz. Ja mówię o filmie z Chełkowskim.

Edit:
Do postu milenki o psikaniu: pamiętaj, żeby nie przestać psikać jak koń ucieka. Bo wtedy nagradzasz go za unikanie. Jak milenka napisała: przestajesz*, gdy koń przestaje**.

*psikać
** uciekać

Milenka  cały ten inprincośtam i rewelacje dr Millera można w skrócie opisać ,że niema tam nic, o czym  nie wiedzieli by nasi dziadowie , a jak jest to znaczy , że to głupota .  Ludzie o tysięcy lat  użytkują i hodują konie . Nawet na tych koniach brali udział w wojnach , pod sztandarami surmami i wybuchami , a o takich popierdułkach jak dawanie nóg czyszczenie i prowadzanie nawet nie wspominali bo było to oczywiste . W podręcznikach hodowli koni z lat 70 są ryciny jak prowadzić źrebie i jak z nim postępować , więc dr Miller Ameryki nie odkrył  , ale tylko sprowokował kilku oszołomów do uprawiania magii pod pseudonaukowym szyldem , czego przykładem jest druid Chelkowski . Co do radosnej    działalności edukacyjnej druida Chełkowskiego to zamieszczam jeszcze kilka filmików . Myślę , że tak odkrywczy materiał edukacyjny wart jest szerszej publikacji : 
. Jak ktoś chciałby więcej to niestety musi wybulić kasę n a seminarium { bo to seminarium jest }  w Pro Hipiko Bono .  😀iabeł:
Mnie wkurza wszechobecne pijaństwo na każdych zawodach - pijani na koniu, pijani za kółkiem. Nikt nie reaguje.
Wkurza mnie nadętośc ogólna.
Wkurzaja mnie "wlasciciele stajni" którzy myślą ze wszystkie rozumy pozjadali.
I wkurza mnie rekreacja szeroko pojeta, bo jeszcze nie spotkalam normalnego instruktora ze zdrowymi psychicznie konmi.
Rekreacje traktuje się jak dupotłuki, a najgorsze ze te konie tez są tak traktowane.eh.


Nie wszędzie na szczęście ! 😉

U mnie w 3 stajni w której mam przyjemność ( we wcześniejszych to  zdecydowanie nie była przyjmność ) jeździć rekreacja jest na wysokim poziomie. 3 lata przejeździlam u nich na pozątku w rekre i wiele się nauczyłam, teraz mam już swojego koniowatego i inne treningi w tej samej stajni. U nas np nie ma ciągniecia za pysk, wieszania się na wodzach czy kopania piętami z całej sily ( o zgroza  🤔wirek: ) jak jakieś dziecko czy inna osoba potraktuje tak konia z kopa bo nie chcę iść to zsiada i 3 kołeczka stępuje z koniem w ręku dla nauczenia się szacunku dla zwierzaka. Tak samo jest z ciągnięciem za pysk z całej siły żeby się zatrzymać - nikt nie jest uczony w ten sposób i dzieciaki już wiedzą że tak się nie robi. Koni jest sporo około 20 , chodzą max 2-3 godziny dziennie, beż zadnych patentów , ale są to konie myślące , nie znieczulone na łydki, na większość wsiada sie bez bata - jeśli użyjesz bata zamiast łydek bo koń nie chcę iść - 3 kołeczka stepem z koniem w ręku  😁 Dodatkowo koń ma być idealnie wyczyszczony przed jazdą i po , umyte kopyta jeśli są zapiaszczone i 5 minutowy spacer po trawce w nagrode za dobrą jazde 😉

A co mnie wkurza?

Rodzice tych dzieci. Nie same dzieci. U nas w lecie jest bardzo dużo rekreantów, początkujących , na lonże. Ja jestem w stajni praktycznie codziennie u swojego konia, dodatkowo wiadomo pomagam przy ubieraniu jak ktoś jest początkujący, sprzątne czy nakarmie. Nie ma sprawy jeśli ktoś mnie o to poprosi. Ale ostatnio miałam dwie awantury - bo rodzic CHCĘ żeby jego dziecko jeździło ale on wymaga że koń ma być gotowy czysty idealnie bo on nie będzie się bawił w kupie. JAk pokazałam jego dziecku jak czyścić kopyta i powiedziałam że teraz jego kolej , to zabrał dziecko i krzyknoł że co ja każe dziecku kupe wybierać 👿 Że on płaci i koń ma stać gotowy a potem rozebrany przez kogoś innego, ta jasne... Druga awantura bo koń ( siwy ) miał plame na boku , nie sklejkę ale brązową delikatną plame, wiadomo nie są codziennie kąpane. Pani zażadała, wrecz obraziła się że dziecko dostało takiego konia, bo ona zdjęć nie zrobi ładnych  🏇 Dziecku nie przeszkadzał lekko ubrudzony koń 😉
desire   Druhu nieoceniony...
20 lipca 2016 14:27
aroniasty, jak tak Cie czytam to ciesze sie, że moja matka jedyne, co mówiła w temacie końskim na stajni to: 'słuchaj grzecznie trenera'.  Aaa no i jak podobał jej sie jakiś koń to też.  I nawet pytała czy pogłaskać można, bo niektórzy właściciele sobie nie życzyli. także siary nigdy mi nie narobiła.   😁
Przynajmniej chcą, żeby te dzieci jeździły, ja się musiałam prawie 16 lat prosić. 😁 To tak z przymrużeniem oka, żeby nie było, w ogóle nie rozumiem takiego podejścia z opisu. 😉
smartini   fb & insta: dokłaczone
20 lipca 2016 14:40
Moja mama to mnie w ogóle zawoziła 'na koniec świata' do stajni na weekendy i tyle ją widziano 😀 a jak siedziałam pół wakacji jako dzieciak, to opłacała tylko dwa tygodnie obozu a jak chciałam dłużej siedzieć to już musiałam 'robić' w stajni (wiadomo, na fizyczne i psychiczne możliwości 11latki) ale wliczało się w to karmienie całej stajni (pod kontrolą starszych oczywiście), czyszczenie, targanie siana na padoki, kąpanie, pielęgnacja sprzętu, utrzymywanie czystości w stajni... I szczerze? Kiedyś pojechałam na obóz do 'wypasionej' stajni, gdzie nie dali mi konia wyczyścić (bo starsi jeździli przed nami więc była wymiana koni na ujeżdżalni), nie brało się udziału w karmieniu, kąpaniu i generalnie życiu stajni, były dodatkowe atrakcje (jakieś baseny, podchody, konkursy) i jedyną interakcją z koniem poza jazdą 2xdziennie było przebranie go na pokaz na koniec obozu... I czułam się skrzywdzonym dzieckiem, serio! Jakby mnie ktoś oszukał!
Także wkurza mnie tak podejście organizatorów jazd i obozów (bo po co dzieciakom pokazywać, za dużo roboty) jak i roszczeniowe podejście rodziców, tkóre opisała aroniasty. No nóż się w kieszeni otwiera.
W Rzeszowie gdzie stałam w treningu przyjechała na jazdę 14latka twierdząc, jak to ona świetnie nie jeździ i w ogóle szał ciał więc chce poznać styl western... i się dziecko zryczało, że karzemy jej kopyta wyczyścić, bo u niej w stajni nie musi i ona nie umie o_O
A obozowe dziewczynki (takie 8-10 lat) potrafiły nie dość, że całego konia przygotować od ubrania kantara w boksie przez całe czyszczenie po założenie padu (siodła by nie dźwignęły już ;D) to po jeździe cały koń był rozsiodłany, umyty na myjce i odstawiony do boksu albo na padok.

A co do chodzenia z koniem w kółko - na treningach jak ktoś na złą nogę zagalopował (tak, już na sportowych treningach) albo jechało się krzywo prostą czy koło to oddawało się trenerowi konia do ręki i galopowało zły element :P kilka prostych 'galopem' w upał szybko uczyło jak się je jeździ a koń stał i odpoczywał :P
Moja mama to mnie w ogóle zawoziła 'na koniec świata' do stajni na weekendy i tyle ją widziano 😀 a jak siedziałam pół wakacji jako dzieciak, to opłacała tylko dwa tygodnie obozu a jak chciałam dłużej siedzieć to już musiałam 'robić' w stajni (wiadomo, na fizyczne i psychiczne możliwości 11latki) ale wliczało się w to karmienie całej stajni (pod kontrolą starszych oczywiście), czyszczenie, targanie siana na padoki, kąpanie, pielęgnacja sprzętu, utrzymywanie czystości w stajni... I szczerze? Kiedyś pojechałam na obóz do 'wypasionej' stajni, gdzie nie dali mi konia wyczyścić (bo starsi jeździli przed nami więc była wymiana koni na ujeżdżalni), nie brało się udziału w karmieniu, kąpaniu i generalnie życiu stajni, były dodatkowe atrakcje (jakieś baseny, podchody, konkursy) i jedyną interakcją z koniem poza jazdą 2xdziennie było przebranie go na pokaz na koniec obozu... I czułam się skrzywdzonym dzieckiem, serio! Jakby mnie ktoś oszukał!
Także wkurza mnie tak podejście organizatorów jazd i obozów (bo po co dzieciakom pokazywać, za dużo roboty) jak i roszczeniowe podejście rodziców, tkóre opisała aroniasty. No nóż się w kieszeni otwiera.
W Rzeszowie gdzie stałam w treningu przyjechała na jazdę 14latka twierdząc, jak to ona świetnie nie jeździ i w ogóle szał ciał więc chce poznać styl western... i się dziecko zryczało, że karzemy jej kopyta wyczyścić, bo u niej w stajni nie musi i ona nie umie o_O
A obozowe dziewczynki (takie 8-10 lat) potrafiły nie dość, że całego konia przygotować od ubrania kantara w boksie przez całe czyszczenie po założenie padu (siodła by nie dźwignęły już ;D) to po jeździe cały koń był rozsiodłany, umyty na myjce i odstawiony do boksu albo na padok.

A co do chodzenia z koniem w kółko - na treningach jak ktoś na złą nogę zagalopował (tak, już na sportowych treningach) albo jechało się krzywo prostą czy koło to oddawało się trenerowi konia do ręki i galopowało zły element :P kilka prostych 'galopem' w upał szybko uczyło jak się je jeździ a koń stał i odpoczywał :P



U nas też są obozy i dokładnie tak jak mówisz - obozowiczę nie tylko wożą dupki ale biorą udział w życiu stajni - karmią, kąpią, mają dyżury przy sprzątaniu boksów, ścielają nawet boksy 😉 Nikt nie narzeka, chociaż jakby rodzice dowiedzieli się że ich dzieci wynoszą kupy z boksu to pewnie by zawału niektórzy dostali 😎
Ja nie wyobrażam sobie jeździć a nie umieć przygotować sobie konia do jazdy, wręcz przeciwnie sprawia mi przyjemność mizianie szczotkami , to też uczy podejścia do konia , obcowania, obserwowania zachowań i dziwie się że niektóre stajnie nie dają tej możliwości.
smartini   fb & insta: dokłaczone
20 lipca 2016 15:27
Ludzie się potem dziwią, że młodzież przedmiotowo traktuje konie. Ale jak szkółki same podstawiają im pod nos 'przedmioty', na które się wsiada i potem oddaje to co poradzić?? Niestety, ale wychowanie 'jeździeckie' potem mocno rzutuje na ludzi a szacunku do konia nie da się nauczyć wsiadając na gotowca. To nie rower czy rakieta tenisowa(które swoją drogą też trzeba szanować a jakoś nikt się nie bulwersuje). Młodzież MUSI swoje wymyć, wysprzątać, wyzamiatać. Wymrozić łapki przy szorowaniu marchwi zimą, przewiać głowę sprawadzając w nagły deszcz z pastwisk, wychodzić swoje 'z buta' w upał stępując konia po jeździe, żeby mu lżej było. Nanosić się wiader wody, worków paszy i sprzętu z pralki do suszenia. I do tego MUSI TO POLUĆ. Bo to jest fajne. Jeśli szkółka nie jest w stanie nauczyć dzieciaków czerpania przyjemności przy pracy w obejściu a nie z samymi końmi, to ponosi sromotną klęskę. Ja swoje w stajniach odpracowałam i to lubię. I nawet teraz, mimo, że stać mnie na pełen trening i nic nie robienie to lubię się z trenerem dogadać i treningi opracować. Karmiąc, siodłając mu, kąpiąc, lonżując, jeżdżąc gorsze, lepsze konie. I czerpanie z tego przyjemności zawdzięczam kilku stajniom z dzieciństwa.
Ja jako dziecko pracowałam w stajni, a potem na studiach pracowałam jako instruktor. Tacy rodzice (a były to lata 80-te i 90-te) też wtedy byli, ale było ich mniej. Dotąd nie zapomnę jednej matki "moje dziecko ma wybitny talent, nie będzie jeździć kłusem tylko galopem", a pannica anglezować nie potrafiła  😵

Ja mam za to w drugą stronę. Młoda może na moim koniu postępować po jeździe jak mi go przed jazdą porządnie wyczyści.

Na obóz ją zapisałam, ale upewniłam się, że ona tam na konia nie wsiądzie dopóki go nie wyczyści i nie ubierze sama, oraz że raz w tygodniu będzie miała dyżur w stajni. Przecież musi się nauczyć oporządzać i karmić konie na Boga. Przekładanie kupy to podstawa podejścia do tematu :-)
Tu też ogrywa rolę mentalność ludzi. Oni CHCĄ przyjechać na gotowe, nie to, że instruktor nie pozwala czyścić czy siodłać. Po prostu przyjeżdżają punkt godzina wsiadania, mimo że wcześniej prosi się ich, że przynajmniej te 10-15 minut przed jazdą. Nie stosują się.
Zauważam niestety często postawę dzieci pt. "nie chce mi się/udam, że nie umiem". Zero zaangażowania w czynności przy koniu, nawet jak przyjadą wcześniej. I to właśnie nie rodzice winni (sami zachęcają, motywują te dzieciaki do pracy), ale same dzieci, które ciężko zagonić do jakiejkolwiek pracy przy koniach bo od razu marudzą, nie chcą się pobrudzić, brzydzą się umyć wędzidło, zimno itd.
Nie rozumiem tego kompletnie - jak sama byłam dzieckiem, uwielbiałam pracować przy koniach, choćby wyrzucać gnój, bo zawsze to był jakiś kontakt z jeździectwem.
Żeby nie było, mam różne dzieci, większość z nich ochoczo wykonuje stajenne obowiązki. Ale te niektóre są ciężkimi przypadkami.

A na obozach bywa tak, że za mało czasu jest przewidziane na zajęcia w stajni. Zwykle tyle, żeby na samą jazdę starczyło. Człowiek nawet chciałby pokazać, nauczyć, ale grafik jest napięty.
smartini   fb & insta: dokłaczone
20 lipca 2016 19:29
kutykula, nie zawsze to wina rodziców. wylądowałam w kilku stajniach, gdzie nie było takiej opcji żeby normalnie siodłać i czyścić. Chyba, że było się lvl up wolontariuszem i przylazło się na rano. Bo nikomu nie chciało się pilnować każdego dzieciaka, łatwiej robić taśmówkę.
Także raz wina organizacji jazd (właścicieli lub instruktorów bo to też różnie bywa), raz rodziców a raz dzieci. Aczkolwiek uważam, że jak dziecko nie chce konno jeździć i robić to zmuszanie jest wybitnie bez sensu, to nie wf... a takie przypadki też spotkałam. Chłopak po dwóch latach ledwo na lonży galopem się trzymał bo mama chciała a on nie.
I weź zrozum
Brzask   kucyk,kucyk...a to kawał s.........
20 lipca 2016 20:24
Trusia, 2 strony wczesniej pisałam:

[quote author=Murat-Gazon link=topic=885.msg2572945#msg2572945 date=1468857334]
Dla ciekawych linków z początku dyskusji.
Tutaj "uciemiężone ogiery":
https://www.facebook.com/DRESSAGEpl/photos/a.1088837491162533.1073741861.104883572891268/1088837507829198/?type=3&theater


to dziecko co się najbardziej tu rzuca dręczy 14 godzinnego źrebaka oplątując go sznurkami.
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=298812780293788&set=a.157898974385170.1073741825.100004952045195&type=3&theater
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=593723180802745&set=a.104864609688607.8332.100004952045195&type=3&theater

to mnie wkurza, znęcanie się nad źrebakami.[/quote]


U nas na pół koloniach też zdarzały się panienki które się obrażały bo miały pozamiatać stajnię, nie sprzątać! tylko pozamiatać.

Rzucały tekstami : "chyba macie od tego stajennego!"
Brzask - ale bufony małe... Ale tak się zachowują dzieci rodziców, których stać finansowo na wiele. Dzieci z biedniejszych rodzin, mające pasję prawdziwą nie mają tego typu odpałów🙂 W ogóle mierzi mnie strasznie brak szacunku dzieci do osób wykonujących te "niższe" prace. Przepraszam, że tak napisałam ale zwyczajnie nie wiem jak to sformułować...  :kwiatek: Sposób w jaki dzieci odnoszą się choćby do pani woźnej w szkole wiele mówi o wychowaniu ...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
20 lipca 2016 20:36
Brzask, ja w zeszłym roku na półkoloniach usłyszałam od dziecka przy "czyszczeniu" boksów:
- to my pracujemy, a wy nic nie robicie!
Wszystko mi opadło.

smartini   fb & insta: dokłaczone
20 lipca 2016 20:44
milenka, sorry ale to co piszesz jest mocno krzywdzące. Moich rodziców było stać na moje jeździectwo i mogłabym palcem nie kiwać i sobie tuptać a jednak wyszłam na ludzi. I znam sporo sportowej młodzieży, która mimo dobrych koni i majętnych rodziców są pokornymi uczniami, którzy zasuwają przy koniach swoich i innych, przeważnie lepiej i chętniej niż te co raz na miesiąc wpadną do stajni się rekreacyjnie powozić...

Brzask   kucyk,kucyk...a to kawał s.........
20 lipca 2016 20:44
milenka, niestety masz rację, że akurat te do biednych nie należą. Jak usłyszały, że w ramach zajęć będzie sprzątanie boksów około jeden boks na 4osoby. To dokładnie dopytały którego dnia to będzie. Dodając oczywiście "tego dnia nie możemy przyjechać!". Jeden tata po rozmowie powiedział, że nie ma takiej opcji żeby nie przyjechała. Drugi odparł, że jeśli jego córka nie chce czegos robić to ma tego nie robić.
smartini, teraz są inne czasy. Np jest moda żeby mieć panią do sprzątania niezależnie czy kogoś stać czy nie. Moja bardzo dobra znajoma ma do mieszkania 34m2 panią która przychodzi raz w tyg a na prawdę od 1 do 1 starcza jej na styk. Ale koleżanki mają...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się